Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'NASA' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 194 wyników

  1. NASA ma zamiar wysłać w kosmos pierwszego w historii satelitę, który będzie napędzany żaglami słonecznymi. Satelita NanoSail-D ma być wstrzelony 29 lipca. To niewielkie urządzenie o wadze zaledwie 4 kilogramów będzie napędzane żaglami, których powierzchnia wyniesie 10 metrów kwadratowych. Żagle wykonano z polimeru pokrytego aluminium. Ich grubość jest mniejsza niż grubość kartki papieru. Teoretycznie fotony uderzające o żagle mogą rozpędzić pojazd do prędkości około 180 kilometrów na godzinę. Zmiana położenia żagli pozwoli na zmianę kierunku lotu satelity. Misja NanoSail-D ma sprawdzić przydatność technologii żagli słonecznych w misjach kosmicznych oraz pozwolić na udoskonalenie tego typu napędu. Koncepcja słonecznego żagla została opracowana w latach 20. ubiegłego wieku. Od tamtej pory przeprowadzono kilka testów z żaglem, ale nigdy nie użyto go do napędzania żadnego pojazdu. Gdy NanoSail-D trafi na orbitę, sterowany komputerem specjalny system najpierw spali sieć chroniącą żagle, powodując ich wysunięcie się, a 15 sekund później, po spaleniu kolejnych lin zabezpieczających, żagle zostaną rozwinięte. Satelita pozostanie na orbicie od 5 do 14 dni w czasie których będzie testowany.
  2. Amerykańscy naukowcy odkryli, że oddychanie w obecności pyłu księżycowego stanowi zagrożenie dla zdrowia. Składające się na niego drobinki mają bowiem ostre krawędzie, są aktywne chemicznie, a przede wszystkim wszędobylskie. Pył jest elektrostatyczny – przylega więc do wszystkiego – wyjaśnia profesor Chantal Darquenne z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego, który na zlecenie NASA bada, w jaki sposób pył odkłada się w płucach. Pierwsi zdobywcy Srebrnego Globu nie byli i nie są zagrożeni, ponieważ ich misje nie trwały długo. Najdłuższe było ostatnie lądowanie na Księżycu w ramach misji Apollo 17 w grudniu 1972 roku. Eugene Andrew Cernan, Ronald E. Evans i Harrison H. Schmitt przebywali tam przez 75 godzin. Jeff Jones, lekarz z NASA, wspomina jednak, że uskarżali się oni na podrażnienia i dyskomfort, a objawy wywołane przez kontakt z pyłem były bardzo różne. Odnotowano, m.in.: kichanie, łzawienie z oczu oraz wyczuwanie charakterystycznej woni przypominającej proch strzelniczy. Jeden z oficerów medycznych pobierał po misji próbki mikrobiologiczne ze skafandrów i kiedy otworzył kontener ze strojami, wystąpiła u niego reakcja alergiczna: kichanie oraz podrażnienie błon śluzowych oczu i nosa. Nic poważnego, ale było to zastanawiające – opowiada Jones. NASA zamierza przed rokiem 2020 znowu rozpocząć loty załogowe na Księżyc. Stąd ostatnia akcja wysyłania imion w kosmos, która ma rozpropagować tego typu misje. Ponieważ ludzie mieliby mieszkać na Srebrnym Globie nawet przez pół roku, ważne jest określenie wpływu tamtejszych warunków na zdrowie. Amerykańska Agencja Kosmiczna pracuje nad stworzeniem norm dotyczących ekspozycji na oddziaływanie pyłu księżycowego, a także nad technologiami zabezpieczającymi zarówno załogę, jak i sprzęt. Zespół z San Diego, którym kieruje fizyk Kim Prisk, bada rozmieszczenie inhalowanych cząsteczek w płucach w warunkach zmniejszonej grawitacji. Pod koniec lipca NASA wyśle w powietrze szczury, które znajdą się na pokładzie statku nurkującego przez atmosferę. Podczas gwałtownego opadania wystąpi stan nieważkości. W konkretnym momencie opadania, gdy grawitacja będzie przypominać tę z Księżyca (1/6 przyciągania ziemskiego), gryzoniom dmuchnie się w pysk powietrzem z cząsteczkami pyłu księżycowego. Po powrocie na Ziemię zwierzęta zostaną uśpione i poddane badaniom. Wcześniej prowadzono badania na ludziach z użyciem nietrujących substancji. Okazało się, że w warunkach mikrograwitacji docierały one do głębszych i wrażliwszych części płuc. Darquenne podkreśla, że trzeba to mieć na uwadze, skoro prawdziwy kurz ze Srebrnego Globu jest najprawdopodobniej wysoce toksyczny. Wygląda więc na to, że w czasie przyszłych misji po wyprawach na zewnątrz potrzebna będzie dekontaminacja skafandrów i sprzętu.
  3. Pierwszego maja br. NASA zaprosiła ludzi do wpisywania swoich nazwisk do bazy danych, która zostanie wysłana na Księżyc, a dokładniej na orbitę wokółksiężycową. Lista zostanie zamknięta 27 czerwca, a więc w najbliższy piątek. Do tej pory trafiło na nią już prawie 1,5 mln chętnych. Mikrochip z nazwiskami będzie stanowić część sondy kosmicznej Lunar Reconnaissance Orbite (LRO), która powinna wystartować z Ziemi jeszcze w listopadzie tego roku. Amerykańska agencja kosmiczna podkreśla, że to historyczne przedsięwzięcie, ponieważ ma ułatwić powrót człowieka na Srebrny Glob do roku 2020. LRO sporządzi niezwykle dokładną mapę powierzchni Księżyca, co pomoże przyszłym misjom załogowym odnaleźć bezpieczne miejsca do lądowania oraz źródła niezbędnych zasobów – napisano w oświadczeniu NASA. Każda osoba, która wpisuje się do bazy danych, może wydrukować certyfikat poświadczający przystąpienie do programu.
  4. Pomysł zbudowania teleskopu optycznego na Księżycu bardzo przypadł astronomom do gustu. Ponieważ nie ma tam atmosfery, obraz byłby bardzo ostry, a osiągnięte powiększenia dużo większe niż na Ziemi. Pozostawał tylko jeden problem: jak i jakim kosztem dostarczyć materiały potrzebne do jego zbudowania. Wydaje się, że naukowcom z NASA udało się go rozwiązać z pomocą pyłu księżycowego (regolitu). Peter Chen z Centrum Lotów Kosmicznych im. Roberta H. Goddarda wyjaśnia, jak zbudować lustro na Srebrnym Globie. Należy wziąć trochę nanorurek węglowych, dodać żywicy epoksydowej i dużo, dużo regolitu. Ponieważ większość materiałów jest na miejscu, nie trzeba ich zabierać ze sobą i można zaoszczędzić dużo pieniędzy. Zespół Chena zademonstrował swoją technikę wytwarzania luster na 212. spotkaniu Amerykańskiego Stowarzyszenia Astronomicznego w Sant Louis. Jak często bywa w takich przypadkach, metoda jest dziełem przypadku. Pracownicy NASA zmieszali ze sobą nanorurki, spoiwo oraz pokruszoną skałę o tym samym składzie i rozmiarach ziaren co regolit. Ze zdziwieniem zauważyli, że uzyskany w ten sposób materiał ma konsystencję betonu i można go wykorzystać zamiast szkła do wyprodukowania lustra dowolnych rozmiarów. Następnie badacze nałożyli kolejne warstwy żywicy epoksydowej i odwirowali całość w temperaturze pokojowej. W rezultacie otrzymali paraboliczne zwierciadło o średnicy 30 cm. Po tym wszystkim wystarczy powlec powierzchnię lustra niewielką ilością aluminium i voilà – mamy lustro do teleskopu o wysokim współczynniku odbicia – cieszy się jeden z członków zespołu Douglas Rabin. Lustro utworzone na Ziemi było niewielkie, jednak na z materiałów dostępnych na Księżycu uda się uzyskać dużo większe, nawet 50-metrowe zwierciadła. W ten sposób ustanowiono by nowy rekord, ponieważ największy jak dotąd teleskop zwierciadlany (reflektor) - Wielki Telseskop Kanaryjski - dysponuje lustrem 10,4-m.
  5. Sonda Cassini, która zbiera informacje o Saturnie, dostarczyła dotychczas tak olbrzymią ilość danych i jest w tak dobrym stanie, że NASA postanowiła przedłużyć jej misję o dwa lata. Początkowo planowano przerwanie misji w lipcu 2008 roku. Cassini wystartowała 15 października 1997 roku i w czerwcu 2004 osiągnęła orbitę Saturna. Zaczęła okrążać planetę, dostarczając naukowcom informacji o niej samej, jej pierścieniach i olbrzymiej liczbie księżyców. Astronomowie dowiedzieli się dzięki niej wielu nowych rzeczy na temat planet. Dotychczas Cassini okrążyła Saturna 62 razy i 55 razy przeleciała w pobliżu jego księżyców, w tym 43 razy mijała Tytana. Ostatnio bardzo zbliżyła się do niewielkiego Enceladusa, księżyca o średnicy zaledwie 500 kilometrów, na powierzchni którego znajduje się olbrzymie lodowo-wodny gejzer, wyrzucający materiał na odległość 1500 km. NASA przed końcem misji postanowiła przeprowadzić testy samej sondy i okazało się, że jedynie trzy znajdujące się na niej instrumenty uległy niewielkim awariom. Agencja zdecydowała więc o przedłużeniu misji sondy o kolejne dwa lata. W tym czasie okrąży ona Saturna kolejne 60 razy, 26 razy przeleci obok Tytana, siedmiokrotnie zbliży się do Encladusa i po jednym razie do księżyców Rea, Diona i Helena. Cassini przeprowadzi też badania magnetosfery i pierścieni planety. Jednym z jej najważniejszych zadań będą badania Encladusa. Naukowcu sądzą, że pod jego powierzchnią znajduje się woda. Zdecydowano więc, że Cassini zbliży się do księżyca na odległość zaledwie 25 kilometrów. Co więcej, w swoim oświadczeniu prasowym NASA zaznaczyła, że za dwa lata sonda będzie miała jeszcze na tyle dużo paliwa, że możliwe będzie ewentualne kolejne przedłużenie jej misji.
  6. ATV Juliusz Verne z powodzeniem połączył się z Międzynarodową Stacją kosmiczną. Pojazd, o którym pisaliśmy wczoraj, spełnił pokładane w nim nadzieje. Automatyczne dokowanie odbyło się bez najmniejszych problemów. Szef NASA, Michael Griffin, powiedział: jestem niezwykle dumy i bardzo zadowolony z osiągnięć naszych europejskich partnerów, którzy udowodnili, że są w stanie przeprowadzić udane automatyczne dokowanie pojazdu towarowego ATV do ISS. Wcześniej tylko Rosjanom udawała się ta sztuka. Griffin dodał, że sukces ATV i wcześniejsza udane zainstalowanie na ISS modułu Kolumb dowodzi, iż Europa stała się pełnoprawną potęgą kosmiczną. Z automatycznymi pojazdami wiązane są wielkie nadzieje dotyczące dalszej eksploracji kosmosu.
  7. Naukowcy z Cornell University twierdzą, że opracowali technologię, która pozwoli obiektom na unoszenie się w przestrzeni i pozostawanie blisko siebie bez konieczności wydatkowania energii. Akademicy uważają, że dzięki połączeniu nadprzewodników z magnesami będzie można utrzymać we właściwym położeniu satelity i stacje kosmiczne bez konieczności wykorzystywania silników i bez fizycznego łączenia poszczególnych modułów. Wszystko dzięki magnetycznemu "przytwierdzeniu" obiektu w przestrzeni. Jeśli technologia okaże się skuteczna, to przemysł kosmiczny upora się z problemami związanymi z kontrolą położenia i stabilnością. Pomysł naukowców z Cornell University polega na umieszczeniu w jednym module nadprzewodnika, a w drugim stałego magnesu. Wystarczy oba moduły umieścić blisko siebie. Gdy zbliżysz stały magnes do nadprzewodnika, zaczyna płynąć w nim prąd i powstaje pole magnetyczne, które jest dokładnie przeciwne polu magnesu. Obie te siły powodują, że moduły zostają 'związane' ze sobą bez konieczności dostarczania zewnętrznej energii. Nawet jeśli zadziała na nie zewnętrzna siła, to pozostaną związane, jednocześnie zmieniając pozycję - wyjaśnia profesor Mason Peck. Takie moduły trzeba by wyposażyć również w zderzaki, by, jeśli obiją się o siebie, nie doszło do uszkodzeń, które trudno jest naprawić. Nadprzewodniki, jak wiadomo, pracują w bardzo niskich temperaturach, będą więc bez przeszkód działały w zimnej przestrzeni kosmicznej. Co więcej, połączeniem wielu modułów w przestrzeni można będzie łatwo manipulować. Wystarczy bowiem zamontować na nadprzewodnikach specjalne osłony, chroniące je przed ogrzaniem przez Słońce. Następnie wystawiając nadprzewodnik na działanie gwiazdy, będzie można go 'wyłączyć', a zapewniając mu cień - 'włączyć'. Prace zespołu profesora Pecka są finansowane przez NASA. Główną korzyścią, jaką odniesie z nich Agencja, jest możliwość zmiany architektury pojazdów i urządzeń kosmicznych z jednomodułowych na wielomodułowe. Zamiast budować np. monolityczną stację kosmiczną, będzie można zbudować olbrzymią, rozległą stację składającą się z wielu małych modułów, z których każdy będzie spełniał inne zadanie. Co więcej, jeśli któryś z modułów straci zasilanie, to nie zacznie opadać, gdyż w odpowiedniej pozycji utrzymają go oddziaływania z innymi modułami.
  8. Nowe badania wykazały, że cyjanobakterie mogą przeżyć na Księżycu. Jeśli obserwacja ta się potwierdzi, będzie to wielką szansą dla ewentualnej stałej bazy księżycowej. Cyjanobakterie można będzie wykorzystać do wydobywania z księżycowego gruntu minerałów potrzebnych do produkcji paliwa czy nawożenia upraw roślinnych. Najpóźniej w 2020 roku NASA ponownie wyśle człowieka na Księżyc. Agencja ma nadzieję, że w przyszłości uda się założyć stałą bazę na ziemskim satelicie. Jednym z głównych problemów będą koszty zaopatrzenia takiej bazy. Dlatego też wykorzystanie cyjanobakterii może pozwolić na obniżenie tych kosztów. Każdy kilogram ładunku, którego nie trzeba będzie wieźć z Ziemi to spore oszczędności. Cyjanobakteria rozwija się w środowisku bogatym w wodę i, co najważniejsze, odżywia się za pomocą fotosyntezy. Do życia potrzebuje więc wody, światła i powietrza. Igor Brown z należącego do NASA Johnson Space Center postanowił sprawdzić, czy bakterie będą rozwijały się w księżycowym gruncie. Do eksperymentów wykorzystano cyjanobakterie żyjące w gorących źródłach w parku Yellowstone. Umieszczono je w pojemnikach z wodą i gruntem przypominającym powierzchnię Księżyca. Okazało się, że podczas wzrostu cyjanobakterie produkują kwasy, które świetnie rozkładają niektóre minerały w tym ilmenit (żelaziak tytanowy), który dość obficie występuje na Księżycu. Niektóre gatunki cyjanobakterii świetnie sobie radziły w takim środowisku. Uwagę naukowców zwrócił nowy, nieznany dotychczas gatunek, nazwany JSC-12. Brown mówi, że użycie cyjanobakterii do rozkładu ilmenitu to dopiero początek procesu. Następnie można by użyć innych gatunków, które z produktów rozkładu wytworzą nawozy potrzebne hodowanym na Księżyciu roślinom. Te nie mogą rosnąć wprost na gruncie księżycowym, gdyż zdecydowana większość składników odżywczych jest uwięzionych w skałach, a rośliny nie potrafią ich stamtąd pobrać. Co więcej rozkład księżycowego gruntu pozwoli nie tylko nawozić rośliny. Podczas całego procesu powstaje też metan, który może zostać użyty jako paliwo do silników rakietowych. Brown twierdzi też, że żelazo i inne "pozyskane" przez cyjanobakterie metale, można będzie koncentrować i wykorzystywać do produkcji maszyn. Naukowcy badają teraz jak najmniejszym wysiłkiem i nakładem kosztów hodować cyjanobakterie w warunkach księżycowych.
  9. NASA pracuje nad technologią, która pozwoli pojazdowi Orion (CEV – Crew Exploration Vehicle) samodzielnie uratować astronautów w razie kłopotów. Przypomnimy, że opisany przez nas przed rokiem Orion, to pojazd NASA, który w niedalekiej przyszłości zabierze astronautów na Księżyc. W przyszłości może zostać też wykorzystany podczas misji na Marsa. Gdy Orion dotrze na orbitę Księżyca, jego załoga wejdzie do Lunar Surface Access Module (LSAM), który wyląduje na Srebrnym Globie. Orion pozostanie na orbicie Księżyca, a na jego pokładzie, w przeciwieństwie do misji Apollo, nie będzie żadnego człowieka. Jeśli więc LSAM ulegnie awarii i nie będzie mógł powrócić z Księżyca lub wleci na złą orbitę, Orion będzie musiał samodzielnie uratować załogę. W Marshall Space Flight Center trwają prace nad technologią, która pozwoli Orionowi śledzić LSAM, a w razie potrzeby samodzielnie do niego podlecieć i połączyć się z nim. Nikt nie zdradza szczegółów, ale skądinąd wiadomo, że przeprowadzono już kilka prób. Orion prawdopodobnie będzie nasłuchiwał sygnałów radiowych lądownika. Dzięki kilku antenom i różnicy w czasie dobiegania sygnałów będzie w stanie określić, w którym kierunku oddalił się LSAM. Autopilot uruchomi silniki Oriona i wyśle go do lądownika. Gdy oba pojazdy będzie dzieliło około 3 kilometrów, Orion włączy lasery pozwalające na precyzyjną nawigację. Lasery będą wysyłały w kierunku LSAM szeroką wiązkę światła, a specjalne kamery będą wypatrywały odbić. Na lądowniku zostanie umieszczony cały szereg lusterek, a elektronika Oriona będzie znała tworzone przez nie wzór tak, by rozpoznać LSAM. Specjalne oprogramowanie wyliczy na podstawie wielkości i kształtu odbitego wzoru odległość i kierunek, w którym znajduje się lądownik. NASA posiada już odpowiednie laserowe czujniki i wielokrotnie wykorzystała je w praktyce. Pomagały one spotykać się satelitom, które automatycznie dokowały do siebie. Agencja pracuje teraz nad udoskonaleniem swojej technologii tak, by czujniki pracowały także i wówczas, gdy nie mają wstępnych danych na temat przypuszczalnego położenia celu. Automatyczne dokowanie nie jest nowością. Korzysta z niego rosyjski statek dostawczy Progress. Jednak używa on radarów, które wymagają dużo energii. Lasery się mniejsze i energooszczędne, co ma olbrzymie znacznie w misji księżycowej. Ponadto udoskonalenie techniki laserowego naprowadzania może w przyszłości przydać się do sterowania robotami poszukującymi minerałów na powierzchni Srebrnego Globu. NASA pracuje też nad technologią konkurencyjną wobec laserowych czujników. Inżynierowie Agencji rozwijają oprogramowanie do rozpoznawania obrazów. Dzięki temu wystarczą kamery, które i tak będą zamontowane na Orionie, by pojazd spełnił swoją misję.
  10. Już wkrótce na Księżycu może się stać równie tłoczno jak na Ziemi. Niedawno sporo agencji kosmicznych, rządów, a nawet prywatnych firm zapowiedziało zorganizowanie misji z lądowaniem na naszym satelicie. Przy okazji obchodów 35. rocznicy ostatniego lądowania na Księżycu w ramach programu Apollo (Apollo 17) NASA zapowiedziała kolejną misję załogową. Wg planów, ma się ona odbyć w 2020 roku. Chiny dopuściły do kosmicznej gry prywatnych inwestorów. Dzięki temu w 2012 r. na Srebrnym Globie znajdzie się lądownik, a w ciągu 15 lat zostanie wysłana misja załogowa. Na tym jeszcze nie koniec, ponieważ w 2012 roku po 30-letniej przerwie nasi wschodni sąsiedzi, Rosjanie, rozpoczną całą serię lądowań bezzałogowych. Tłok będzie tym większy, że w wyścigu biorą udział nie tylko państwa, ale i przedsiębiorstwa prywatne. We wrześniu informowaliśmy o inicjatywie Google'a. Amerykanie zaoferowali 20 milionów dolarów temu, kto jako pierwszy wyląduje na Księżycu. Firma Odyssey Moon z wyspy Man jest pierwszym przedsiębiorstwem, które podjęło rzuconą przez Google'a rękawicę.
  11. Najnowsze dane uzyskane przez NASA wskazują, że Układ Słoneczny jest asymetryczny. Jest to prawdopodobnie spowodowane oddziaływaniem z przestrzenią międzygwiezdną. Odkrycia dokonała sonda Voyager 2, która dotarła właśnie do granicy naszego Układu, zwanej szokiem końcowym. To miejsce, w którym cząsteczki emitowane przez Słońce gwałtownie zwalniają wskutek zderzenia z cząsteczkami pochodzącymi z przestrzeni międzygwiezdnej i polem magnetycznym wypełniającego ją gazu. Naukowcy od dawna podejrzewali, że Układ Słoneczny jest nieregularny, ale dotychczas nie mieli żadnych dowodów na poparcie swoich tez. W roku 2004 do granicy szoku końcowego dotarła sonda Voyager 1. Z jej danych wynikało, że szok końcowy znajduje się w odległości 85 jednostek astronomicznych od Słońca. Z informacji przekazanych przez Voyagera 2 wiemy, że odległość ta wynosi również 76 jednostek astronomicznych. To właśnie dowód na nieregularny kształt Układu. Teraz obie sondy podążają w kierunku helipauzy, ostatecznego miejsca, które wyznacza koniec oddziaływania naszego Słońca. Voyager 2 dotrze tam za około 10 lat. Będzie musiał zmierzyć się wówczas z tzw. łukiem uderzeniowym, obszarem silnych turbulencji wywołanych zderzeniami cząsteczek ze Słońca z materią międzygwiezdną. Jeśli sonda przetrwa to spotkanie, wleci w przestrzeń międzygwiezdną.
  12. Wyniki, jakie otrzymała agencja NASA z satelitów w ramach misji THEMIS dowodzą, że zorza polarna jest jeszcze bardziej związana ze Słońcem niż dotychczas przypuszczano. Okazuje się bowiem, że cząstki wiatru słonecznego, które wywołują to widowiskowe zjawisko, docierają do Ziemi wzdłuż gigantycznych "lin" pola magnetycznego, które łączą naszą planetę bezpośrenio ze Słońcem. Wspomniane połączenia składają się z grupy pól magnetycznych, skręconych niczym lina konopna. Dotychczas wykrywano ślady tego zjawiska, jednak dopiero mikrosatelity programu THEMIS, które potrafią obserwować te same zjawiska z pięciu różnych miejsc jednocześnie, były w stanie dokładniej zbadać jego naturę. Pierwsza "lina" została zaobserwowana 20 maja 2007 roku. Zaczynała się ona w magnetopauzie, na wysokości 65000 kilometrów, a jej szerokość dorównywała średnicy Ziemi. Według badaczy, zjawisko to jest w stanie powstać w ciągu zaledwie kilku minut, i równie szybko zaniknąć. Podczas jednej z obserwacji udało się także zmierzyć prędkość przemieszczania zorzy oraz jej energię. Okazało się, że na pokonanie 600 kilometrów potrzebowała ona zaledwie minuty, natomiast dwugodzinny pokaz z 23 marca 2007 roku pochłonął 500 bilionów dżuli, co odpowiada 5,5-stopniowemu trzęsieniu ziemi. Inne ciekawe zjawiska zaobserwowane przez satelity wspomnianej misji, to eksplozje wywołane w obszarze tzw. fali uderzeniowej przez prąd elektryczny, pochodzący z wiatru słonecznego.
  13. Gary McKinnon, Brytyjczyk, który włamał się do NASA i Pentagonu, otrzymał prawo do złożenia apelacji przed Izbą Lordów. Mężczyzna walczy o to, by nie zostać poddany ekstradycji do USA, które chcą postawić go przed swoim sądem. McKinnon zostanie wysłuchany przez lordów pod koniec grudnia. W Stanach Zjednoczonych mógłby zostać sądzony za terroryzm i grozi mu nawet 60 lat więzienia. McKinnon skarżył się, że był zastraszany przez przedstawicieli amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości. Proponowali mu oni, by dobrowolnie stanął przed sądem w USA obiecując łagodny wyrok i ekstradycję do Wielkiej Brytanii. Jeśli by się nie zgodził, miał otrzymać surowy wyrok, spędzić go w ciężkim więzieniu w Kolorado i większość czasu przebywać zamkniętym w izolatce. Amerykanie zaprzeczają oskarżeniom. McKinnon włamał się do wspomnianych sieci w 2001 roku. Szukał tam, jak twierdzi, informacji na temat UFO. Zdaniem Amerykanów było to największe włamanie do ich systemów wojskowych. Brytyjczyk został też oskarżony o to, że jego działanie przyniosło straty szacowane na 700 000 dolarów.
  14. Amerykańscy i europejscy naukowcy wykryli w atmosferze Wenus i Marsa dziwną cząsteczkę. Jest to nietypowo zbudowany dwutlenek węgla. Niewykluczone, że to właśnie on odpowiada za efekt cieplarniany Gwiazdy Porannej. Wzmianki dotyczące cząsteczki pojawiły się w kwietniu zeszłego roku, kiedy na orbicie Wenus znalazała się pierwsza sonda Europejskiej Agencji Kosmicznej Venus Express. Wtedy to międzynarodowy zespół astronautów zetknął się z zaskakującą sygnaturą absorpcji promieniowania o długości 3,3 mikrometra (jest to tzw. średnia podczerwień, ang. mid-infrared, MID). Na pokładzie sondy znajduje się atmosferyczny spektrometr podczerwieni (ang. Infrared Atmospheric Spectrometer). W pewnym momencie był on nakierowany na zachód słońca za planetą i mierzył, jakiej długości promieniowanie jest pochłaniane przez tworzące atmosferę Wenus gazy. Łatwo określić skład atmosfery, ponieważ różne gazy pochłaniają promieniowanie o różnej długości. Wtedy właśnie zaobserwowano dziwną sygnaturę w rejestrach średniej podczerwieni, której nie umiano zidentyfikować. To było wyraźne i systematyczne, ponadto wzrastało wraz z zagłębianiem się w atmosferę. Dlatego wiedzieliśmy, że to coś realnie istniejącego [a nie błąd pomiarowy – przyp. red.] – opowiada szef zespołu Jean-Loup Bertaux. W grudniu zeszłego roku Mike Mumma z NASA wspomniał, że teleskopy z obserwatorium na Hawajach odkryły w atmosferze Marsa cząsteczki o podobnych właściwościach fizycznych. Oba zespoły porównały opisane przez siebie sygnatury i okazało się, że są one identyczne. Nietypowy CO2 zawiera jeden "normalny" tlen z ośmioma protonami i ośmioma neutronami i drugi z 8 protonami i 10 neutronami. Naukowcy domyślili się, że może chodzić o izotop któregoś z pierwiastków w dwutlenku węgla, ponieważ atmosfery Marsa i Wenus składają się w większości z tego właśnie gazu (ok. 95%). Ponieważ odmiennie zbudowane cząsteczki pochłaniają więcej energii niż zwykłe cząsteczki CO2, na Wenus mamy do czynienia z efektem cieplarnianym. W atmosferze Ziemi dwutlenek węgla stanowi tylko 0,04%, a ponieważ opisany izotop tlenu wchodzi w skład tylko 1% cząsteczek, w znikomym stopniu przyczyniają się one do ocieplenia naszego klimatu.
  15. NASA stworzyła wyjątkowo wytrzymały układ scalony. Może on nieprzerwanie pracować przez 1700 godzin w temperaturze 500 stopni Celsjusza. Wszystkie używane obecnie układy scalone wymagają chłodzenia. Te, które pracują najbardziej intensywnie i są najbardziej wydajne – procesory i układy graficzne – mają do dyspozycji własne, często bardzo skomplikowane zestawy chłodzące. Tymczasem naukowcy z NASA postanowili stworzyć chip, który byłby w stanie przez długi czas pracować w bardzo niekorzystnych warunkach. Do wyprodukowania układu wykorzystano węglik krzemu, który jest bardzo odporny na wysokie temperatury. NASA zauważa, że opracowanie chipa to ważny krok w kierunku stworzenie elektroniki odpornej na ekstremalne warunki, które można napotkać podczas eksploracji kosmosu. Co więcej, nie trzeba go chłodzić, więc projektowanie urządzeń na potrzeby badań będzie znacznie prostsze. Chip może kontrolować reakcje spalania w silnikach rakietowych czy sterować robotami na powierzchni takich planet jak np. Wenus. Nowy układ znajdzie również zastosowanie na naszej planecie. Będzie można go wykorzystać np. do sterowania wiertłami za pomocą których poszukiwana jest ropa czy gaz, uczeni z NASA wspominają też o zamontowaniu go w silnikach samochodowych.
  16. Astronomowie NASA opracowali nowy sposób prowadzenia fundamentalnych badań fizycznych nad wyjątkowo gęstymi obiektami, takimi jak czarna dziury. Dzięki niej dokonali odkrycia, które potwierdza teorię względności. Albert Einstein przewidywał w niej, że w pobliżu masywnych obiektów czas i przestrzeń zostają zakrzywione. Uczeni z należącego do NASA Goddard Space Flight Center zaobserwowali takie zakrzywienie w pobliżu gwiazdy neutronowej Serpens X-1. Tego typu gwiazdy, podobnie jak czarne dziury, są tak gęste, że ich oddziaływanie grawitacyjne wpływa na czas i przestrzeń. Specjaliści z NASA użyli ultraczułych instrumentów z europejskiego obserwatorium XMM-Newton X-ray oraz obserwatorim Suzaku X-ray. Dzięki nim eksperymentalnie potwierdzili teorię Einsteina. Wokół Serpents X-1 gorące atomy żelaza tworzą dysk obracający się z prędkością równą 40% prędkości światła. Szczególnym dowodem było zaobserwowanie, że linie spektralne tych atomów mają większą długość fali i rozszerzają się niesymetrycznie z powodu efektu Dopplera połączonego z efektem geodezyjnym przewidzianym przez Einsteina. NASA potwierdziło swoje odkrycie obserwując podobnie zaburzone linie spektralne wokół dwóch innych bardzo gęstych gwiazd.
  17. Gary McKinnon, brytyjski haker, który włamał się do komputerów NASA i Pentagonu, prawdopodobnie otrzyma jeszcze jedną szansę. McKinnon walczy o to, by nie zostać poddanym ekstradycji do USA. W kwietniu bieżącego roku mężczyzna przegrał sprawę przed sądem apelacyjnym. Teraz wszystko wskazuje na to, że będzie mógł odwołać się do Izby Lordów. Firma prawnicza, która wspiera McKinnona uważa, że sąd apelacyjny w oczywisty sposób pozostawił mu prawo do odwołania się do lordów. Prawnicy są już po rozmowach z przedstawicielami Izby. Wczoraj Izba Lordów poinformowała nas, że rozważy propozycję i zdecyduje, czy McKinnon może się do niej odwołać – powiedział Jeff Anderson, asystent obrońcy hakera. Obrońcy McKinnona twierdzą, że był on zastraszany przez amerykańską prokuraturę, która stwierdziła, że jeśli nie podda się karze, to wystąpi o najwyższy możliwy jej wymiar, a sam Brytyjczyk będzie odsiadywał wyrok w USA, a nie w Wielkiej Brytanii. Prawnicy mężczyzny zapowiadają, że jeśli Izba Lordów nie będzie rozpatrywała sprawy McKinnona lub też wyda niekorzystny dla niego werdykt, to odwołają się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
  18. NASA udostępniła internautom Międzynarodową Stację Kosmiczną. Agencja uruchomiła w Sieci przewodnik po stacji, który pozwala na obejrzenie jej zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz. W multimedialnych przewodniku można zobaczyć najnowsze zdjęcia ze stacji, dowiedzieć się, jak jest ona skonstruowana, poznać życie jej załogi. Udostępniono też film, którego narratorem jest Mike Fincke. Ten amerykański astronauta przez 6 miesięcy mieszkał na ISS, zna ją więc od podszewki. Multimedialny przewodnik znajdziemy na stronie www.nasa.gov/station w dziale In Depth, znajdującym się po prawej stronie od głównego zdjęcia.
  19. NASA pokazała następcę teleskopu Hubble’a. James Webb Space Telescope (JWST) będzie większy od swojego poprzednika, zostanie umieszczony dalej od Ziemi i będzie miał większe lustro, które pozwoli uczonym zajrzeć głębiej w przestrzeń kosmiczną. Ma on zostać wystrzelony w czerwcu 2013 roku. Osoby odwiedzające Smithsonian National Air and Space Museum w Waszyngtonie mogły podziwiać kopię JWST w skali 1:1. Sam teleskop powstaje kosztem 4,5 miliarda dolarów i będzie umieszczony w odległości 1,5 miliona kilometrów od Ziemi. Jego długość wyniesie 24 metry, a wysokość – 12 metrów. JWST zostanie wyposażony w imponujące sześciokątne lustro o średnicy 6,5 metra. Lustro teleskopu Hubble’a ma średnicę "jedynie” 2 metrów. Agencja udostępniła animację, pokazującą rozkładanie JWST w przestrzeni kosmicznej. Starzejący się Hubble trafił w przestrzeń kosmiczną w 1990 roku i pokazał ludziom odległe systemy słoneczne, gwiazdy i bardzo stare galaktyki. James Webb Space Telescope pozwoli zajrzeć w te zakątki wszechświata, które uformowały się zaraz po Wielkim Wybuchu. Uczeni przewidują, że będzie on pracował przez 10 lat. Do czasu jego wystrzelenia "kosmicznym okiem” ludzkości będzie Hubble. W przyszłym roku NASA planuje wysłać misję, która dokona na nim niezbędnych prac konserwacyjnych.
  20. Astrobiolodzy z NASA uważają, że rośliny Obcych wcale nie muszą być zielone. Ich zdaniem, na planetach podobnych do Ziemi, które okrążają gwiazdy nieco jaśniejsze od naszego Słońca, roślinność będzie żółta lub pomarańczowa. Natomiast tam, gdzie gwiazda macierzysta jest ciemniejsza, rośliny mogą być czarne. Dla astrobiologów takie rozważania nie są zabawą. Kolor roślinności poza Układem Słonecznym jest ważny, gdyż dzięki jego określeniu uczeni będą wiedzieli, czego mają szukać badając inne systemy planetarne. Na Ziemi fotosynteza zależy przede wszystkim od światła czerwonego, którego jest najwięcej, i niebieskiego, które daje roślinom najwięcej energii. Rośliny odbijają przede wszystkim światło zielone, dlatego też widzimy je jako zielone. Pozaziemska roślinność będzie wyglądała inaczej, ponieważ rozwinęła własne pigmenty, w zależności od tego, jakie światło dociera do powierzchni planety – uważa Nancy Kiang z NASA Goddard Institute for Space Sciences. Kiang chciała dowiedzieć się, jaki kolor będzie najlepszy do fotosyntezy poza naszym układem słonecznym. Podjęła więc współpracę z należącym do NASA Wirtualnym Laboratorium Planetarnym (Virtual Planetary Laboratory) na Caltechu (Politechnika Kalifornijska). Razem z zespołem tamtejszych naukowców badała różne warianty warunków oświetleniowych panujących na planetach rozmiarów Ziemi, które znajdują się od swoich gwiazd w takiej odległości, że może na nich występować woda w stanie ciekłym. Okazało się, że wszystko zależy od jasności gwiazdy i atmosfery planety. Gwiazdy jaśniejsze od Słońca emitują więcej światła niebieskiego i ultrafioletowego. W atmosferze, w której występuje tlen, pojawi się też i ozon, który zablokuje światło ultrafioletowe, a więc do powierzchni planety dotrze więcej światła niebieskiego niż dociera do Ziemi. W wyniku tego wyewoluują tam rośliny, które będą absorbowały przede wszystkim światło niebieskie oraz dużo zielonego. Będą więc odbijały kolory żółty, pomarańczowy i czerwony. Zatem tamtejsza roślinność będzie przypominała jesienne kolory Ziemi. Tam, gdzie gwiazda macierzysta jest nieco tylko ciemniejsza od Słońca, do powierzchni planety dotrze światło podobne do ziemskiego, więc rośliny będą podobnego koloru. Z zupełnie inną sytuacją będziemy mieli do czynienia tam, gdzie planety krążą wokół czerwonych karłów. Masa tego typu gwiazd wynosi od 10 do 50 procent masy Słońca. Czerwone karły, które stanowią 85% wszystkich gwiazd, emitują bardzo dużo światła w podczerwieni, ale mało niebieskiego. Zdaniem Kiang roślinność znajdująca się w systemach planetarnych czerwonych karłów będzie absorbowała przede wszystkim światło podczerwone. Najprawdopodobniej też zaabsorbuje całe pasmo światła widzialnego, gdyż będzie odnosiła z tego korzyści. Odbijane będą więc te długości fali, których człowiek nie widzi. Rośliny będą czarne. Kiang zastrzega jednak, że mogą przyjąć każdy inny kolor. Dla człowieka jednak będą prawdopodobnie wyglądały na bardzo ciemne, ponieważ w systemach planetarnych czerwonych karłów do powierzchni planety dociera bardzo mało światła widzialnego. Victoria Meadows z Virtual Planetary Laboratory zwraca uwagę, że fotosynteza w takich warunkach może być niewystarczająca, by wytworzyć tlen konieczny do zablokowania przez atmosferę planety niebezpiecznego światła ultrafioletowego emitowanego przez czerwonego karła. Wystarczy jednak, by na powierzchni planety znajdowały się zbiorniki wodne o głębokości co najmniej 9 metrów. Wówczas żyjące w nich algi byłby chronione przed zgubnym ultrafioletem. Jej zdaniem algi mogą przybliżać się do powierzchni wody i rozwijać intensywniej w okresach spokoju czerwonego karła. Gdy gwiazda ponownie wejdzie w fazę większej aktywności, algi mogą zanurzać się głębiej. Nancy Kiang zwraca uwagę na to, że podobne badania przestają być li tylko spekulacjami. Kiedyś myśleliśmy, że życie na Ziemi jest czymś wyjątkowym. Jednak obecnie, dzięki coraz doskonalszym instrumentom, odkrywamy coraz więcej planet podobnych do Jowisza. Nie ma więc powodu by sądzić, że nie istnieje wiele planet podobnych do Ziemi. Czytaj również: Odkryto wodę poza Układem Słonecznym
  21. Gary McKinnon, 40-letni obywatel Wielkiej Brytanii, który włamał się do komputerów Pentagonu i NASA, przegrał rozprawę ekstradycyjną. Sąd Najwyższy zgodził się na ekstradycję mężczyzny do USA. Tam, jeśli amerykański sąd uzna go winnym zarzucanych mu czynów, Brytyjczykowi grozi do 60 lat więzienia. Prawnik McKinnona twierdzi, że jego klient był zastraszany, a ekstradycja łamie prawa człowieka. McKinnon włamał się do wspomnianych sieci w 2001 roku. Szukał tam, jak twierdzi, informacji na temat UFO. Zdaniem Amerykanów było to największe włamanie do ich systemów wojskowych. Brytyjczyk został też oskarżony o to, że jego działanie przyniosło straty szacowane na 700 000 dolarów.
  22. NASA uważa, że Chińczycy prześcigną Amerykanów i staną na Księżycu, zanim USA na niego powróci. Michael Griffin, szef NASA, powiedział członkom Komitetu Nauki i Technologii Izby Reprezentantów, że jeśli [Chińczycy – red.] będą chcieli zorganizować wyprawę na Księżyc, mogą to zrobić. Dodał, że przy chińskim programie kosmicznym pracuje 200 000 osób, podczas gdy NASA zatrudnia 75 000 pracowników. Jeśli finansowanie Agencji utrzyma się na obecnym poziomie, to Amerykanie wrócą na Księżyc w 2019 roku. Kilka dodatkowych miliardów pozwoliłoby przyspieszyć wyprawę o dwa lata. NASA skarży się na zbyt małe finansowanie, podczas gdy ChRL wydaje dużo pieniędzy na podbój kosmosu. Ponadto przez amerykańską Agencją Kosmiczną stoi dodatkowe wyzwanie – za trzy lata promy kosmiczne mają przejść na emeryturę i do tego czasu NASA powinna ukończyć pracę nad Orionem (dawniej znanym jako CEV – Crew Exploration Vehicle). Griffin ostrzega, że jeśli prace nad nim się opóźnią, USA zostaną prześcignięte nie tylko przez Chiny, ale i przez Rosję. Przypomina, że ambicje kosmiczne mają też Indie.
  23. Prom kosmiczny Atlantis, który 15 marca miał wystartować w pierwszą z pięciu misji do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, został odesłany do hangaru. Przyczyną jest gwałtowana burza, która uszkodziła zbiornik paliwa. Jak obliczono, w czasie jej trwania grad wielkości piłek do golfa aż 7000 razy uderzył w zbiornik paliwa. Uszkodzeniu została izolacja, w niektórych miejscach na tyle poważnie, że wymaga naprawy przed startem. Inżynierowie NASA sprawdzają, na ile poważne są uszkodzenia. Jeśli będą one zagrażały misji, zbiornik zostanie wymieniony na ten, który przewidziano do lotu zaplanowanego na czerwiec. Wayne Hale, szef programu lotów, poinformował, że w związku z uszkodzeniami start promu zostanie prawdopodobnie przesunięty na koniec kwietnia lub początek maja. Niewykluczone jednak, że misja odbędzie się dopiero w czerwcu. Stanie się tak, jeśli konieczna będzie wymiana zbiornika. W centrum lotów nie ma bowiem zapasowego, a ten przewidziany na czerwiec ma zostać przywieziony w kwietniu. Przygotowanie zbiornika do startu potrwa dwa miesiące. NASA jest szczególnie wyczulona na stan izolacji zbiornika paliwa od 2003 roku, kiedy to kawałek pianki, który oderwał się podczas startu, doprowadził do katastrofy lądującego promu Columbia.
  24. Rozpoczęła się apelacja Gary’ego McKinnona, słynnego brytyjskiego haker, który włamał się do komputerów NASA i Departamentu Obrony USA. McKinnon przyznał się do zarzucanych mu czynów. Powiedział, że w komputerach szukał informacji na temat życia pozaziemskiego. Odrzuca przy tym oskarżenia Amerykanów o to, że jego działania przyniosły straty finansowe w wysokości 700 000 dolarów oraz że celowo doprowadził do awarii wielu komputerów. Głównym problemem McKinnona jest jednak ewentualna ekstradycja do USA. Mógłby tam bowiem zostać sądzony na podstawie przepisów antyterrorystycznych i skazany nawet na 60 lat więzienia. Mężczyzna odwołuje się obecnie od wcześniejszego orzeczenia sądu, który wyraził zgodę na ekstradycję. Edmund Lawson, adwokat McKinnona, ujawnił, że strona amerykańska zaproponowała ugodę. W zamian za rezygnację z apelacji od wyroku zezwalającego na ekstradycję McKinnon miał otrzymać niższy wyrok w sądzie w USA. Oferta została odrzucona. Więcej o losach McKinnona: Jest zgoda na ekstradycję hakera Brytyjski haker czeka na decyzję sądu
  25. NASA ostrzega swoich pracowników przed wykorzystywaniem niektórych funkcji systemów Windows Vista Ultimate i Enterprise. Specjaliści z NASA ostrzegają pracowników przechowujących tajne informacje przed niewłaściwym obchodzeniem się z oprogramowaniem szyfrującym dane - BitLocker. Aplikacja ta dostępna jest w dwóch wersjach najnowszego systemu Microsoftu – Vista Ultimate i Enterprise. Obawy NASA związane są z luką, która ułatwia dostęp danych do skradzionego peceta lub laptopa pomimo zastosowanego oprogramowania szyfrującego. BitLocker może wymagać od właściciela komputera autoryzacyjnego klucza USB, który pozwoli zweryfikować tożsamość właściciela i udostępni zaszyfrowane dane. Funkcja ta nie działa jednak, jeśli pozostawiony na jakiś czas komputer przejdzie w stan uśpienia (sleep mode), zamiast hibernacji. NASA radzi więc, aby administratorzy systemów zmniejszyli ryzyko kradzieży w trybie uśpienia maksymalnie redukując czas po którym maszyna ma przejść w tryb hibernacji.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...