Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

ex nihilo

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    2099
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    100

Odpowiedzi dodane przez ex nihilo


  1. No i to mnie wkurza :P Tym bardziej fakt, że nie można zabrać kawałka przestrzeni ze sobą :(

     

    Czym miałby się różnić ten Twój kawałek przestrzeni od dowolnego innego, żebyś wiedział, to właśnie ten jest Twój?

    No i na pocieszenie: własnego elektronu też nie zabierzesz, bo nie wiesz, czy to "ten", czy dowolny inny, no chyba że będziesz go tłukł młotkiem co jakieś 10-10 s, to będzie duże prawdopodobieństwo, że to "ten" ;)

     

    thikim, Astro...

     

    Z tym ruchem względem przestrzeni i odwrotnie... hmmm... 


  2. Trzy prawa robotyki ex nihilo:

    1. Inteligencja to przetwarzanie abstrakcji  → przedefiniowanie pojęć → psychiatra :D

    2. Inteligencja musi mieć układ skojarzeń losowych (bez tego gucio z ewolucji) → psychiatra :D

    3. Inteligencja musi mieć prawo do błędów → psychiatra :D


  3. :D Zdarzyło mi się jedną osobę wyleczyć z arachnofobii i w ogóle 'robalofobii' na tyle skutecznie, że od panicznego strachu na początku przeszła do arachnofilii i ogólnej robalofilii... Pająka, któremu trzeba zmienić miejsce zamieszkania, 'naprowadza' na rękę i przekwaterowuje tam, gdzie trzeba, po drodze dokładnie mu się przyglądając "bo to takie fajne stwory!". Fotki robalstwu różnemu też pstryka, chociaż na początku nie mogła nawet patrzeć na takie obrazki, dosłownie trzęsła się ze strachu. Łąka czy las to były dla niej miejsca równie przerażające jak środek piekła. Teraz włóczy się nawet po południowoamerykańskich i azjatyckich dżunglach. :D :D


  4. :D Mam notebooka Maca z 1993 r. Nie do zakatowania. Przez parę lat go stale używałem w różnych warunkach, bo i lasy i inne takie nie raz ze mną zaliczał. Od czasu do czasu zdarza mi się go odpalić - jakbym wczoraj wyłączył :) Oczywiście akumulator padnięty (max. 20-30 min. jak się go naładuje), ale na zasilaczu bezproblemowo. 


  5.  

     

    "Jest" czy będzie? Bo to zasadnicza różnica przy rzucie kostką z niemal nieskończoną ilością pól...

     

    Jest, bo ta tasiemcowa paskuda ciągnie sie od -∞.

    Ta kostka nigdy nie została rzucona... ona tylko przez całą wieczność podskakuje, co najdziwniejsze, spadając zawsze dokładnie tak samo :) 

     

     

    Jeśli jakiś parametr się sprawdzi praktycznie a nie możemy go wyeliminować to zaczynamy go używać. Wszystko jedno czy ma jakieś teoretyczne uzasadnienie czy nie.

     

    Z tym zgoda, ale tu nie mamy sprawdzonych doświadczalnie właśnie tych najważniejszych parametrów.

     

    A tak w ogóle - co fajne dla mnie w tym modelu, to ciekawy pomysł, w jaki sposób by mógł zakończyć swoje istnienie nasz Wszechświat, ale stawiam wieczność przeciw kuflowi warki z sokiem malinowym, że ten następny wszechświat bedzie miał 50/50, że zakończy istnienie w jakiś inny sposób. Podejrzewam, że to właśnie ten pomysł, a nie sam tasiemiec, przyciąga innych fizyków do tego modelu. W modelu Penrose'a właśnie w tym miejscu jest duża dziura, ale chyba może ona być wypełniona wieloma bardzo ciekawymi kombinacjami. Taki wszechświat - superzimny i rozciągnięty aż fotony w nim piszczą z w(q)..., to niesamowity obiekt, w którym... no właśnie, co tam może się zdarzyć? :D Prawdopodobnie jeszcze bardzo dlugo w żadnym laboratorium porównywalnych warunków nie uda się odtworzyć, jeśli w ogóle kiedykolwiek będzie to możliwe. To może być druga osobliwość, w której padną znane nam prawa. :) Czy spełni się scenariusz Penrose'a? Konforemne wywinięcie przestrzeni i ...? Albo będzie jakaś inna załamka "tego wszystkiego". Coś chyba musi wtedy się zdarzyć :)

     

     

    But cyclic cosmologies simply extend it over an infinite number of cycles, without any explanation.

     

    To tylko jeden z bardzo wielu problemów takich czy innych nieskończonych tasiemców. M.in. dlatego im więcej o tym kombinuję, tym bardziej prawdopodobna wydaje mi się ta moja zabawka:  n * NIC + losowość, której krzywe rozkładu określane są w oddziaływaniach ze środowiskiem. :)


  6. Nieznany parametr, mniej czy bardziej magiczny, można dołożyć do wszystkiego i wtedy dowolny model będzie działał. Chodzi o to, żeby takich parametrów, które ręcznie trzeba dokładać, było jak najmniej i żeby ich istnienie było uzasadnione czymś innym niż tylko samym utrzymaniem modelu przy życiu. No i do tego sprawdzalność parametru.

     

    Ilość segmentów jest w tym przypadku nieskończona, czyli mamy 1/∞. To raczej niezbyt dużo ;)

     

    Oczywiście, że pozostaje niewiedza, jednak modele można układać na skali prawdopodobieństwa - z zastrzeżeniem, że jakieś nowe informacje mogą ten rozklad zmienić.  A modele są konieczne, bo bez nich nie będzie wiadomo gdzie i czego można próbować szukać. Kwantologia i TW też były modelami, zresztą do teraz nimi pozostają, tyle że już nieźle sprawdzonymi. Czyli niewiedza też może być różna :) To nie jest zerojedynkowe - raczej tworzy dosyć skomplikowaną przestrzeń (dla mnie prawdopodobieństw).

     

     

    Edycja:

    Zauważ przy tym, że ten 'tasiemcowy' model właściciwe niczego nie wyjaśnia. Skąd się "to" wzięło? Ano było zawsze... Cud? Chyba coś w tym rodzaju. Totalna asymetria, która nie ma żadnego wyjaśnienia, nawet tylko wewnętrznie spójnego.


  7. słoń do bakterii ma się podobnie

     

    Coś wygląda mi na to, że advocatus diaboli musi już wysypywać z worka ostatnie okruchy argumentów ;)

     

    Różne stałe Hubble'a nie robią różnicy.

     

    No to zmień znak :) I pilnuj, coby jedno takie paskudnie nieliniowe równanie całego Wszechświata nie skolapsowało :)

    Poza tym: jeśli by mogło być 1071 albo 1091, to dlaczego by nie 101 albo 10991... Przy nieskończonej ilości prób i to jest możliwe.

    Jakieś superpole kompensacyjne do całości wrzucić? Czy może brodacza z joystickiem, który tego interesu będzie pilnował? A jak przyśnie na moment? No i niektórzy gracze jeden dzień w tygodniu powinni odpoczywać... ;)

     

    Jest też sprawa samego momentu przejścia - deterministycznie przy spełnieniu określonych warunków, czy spontanicznie (nawet w jakimś przedziale). Szczególnie w tym drugim przypadku wyniki mogą być bardzo różne, chociaż uklad deterministyczny też nie musi dawać za każdym razem takich samych wyników, no chyba, że całość jest zapętlona.

    "Przemiał" przez czarne dziury... Uda się wszystko przemielić? Hmm... A trzeba wziąć pod uwagę też to, że wszechświat jako całość nie musi się zbytnio przjemować prawami zachowania. 

    A propos - przez ostatnie kilka dni, a właściwie nocy, miałem trochę luzu z innymi sprawami i obejrzałem te wykłady, które są na "tubie"... Nieżle się ubawiłem w jednym momencie wykładu Meissnera: mówił o "protonie na metr3 na miliard lat", czyli całkiem przyzwoicie się wstrzeliłem w ocenie udoju ;)

     

    I tak dalej... bo trochę tego w worku zostało, a nie znam jeszcze argumentów innych krytykantów, którzy pewnie są znacznie silniejsi niż ja i większymi młotkami tłuką. (chyba już czas je poznać)

     

    W sumie - szanse przeżycia tego tasiemca są chyba na poziomie 1/ilsegm , czyli: jeśli my jesteśmy, to znaczy, że z prawdopodobieństwem bliskim pewności nie ma tasiemca  :)


  8. Czynnik skali. Jeśli teraz te pimpki CMB stwarzają nam tyle problemów, to pomyśl, jak będzie to wyglądać za jakieś 10100 lat. Podejrzewam, że efekt podobny do fali grawitacyjnej czynionej bąkiem przy piwie.

     

    Tak, tym razem tak. Ale z niewiele większych niejednorodności wzięła się cała struktura Wszechświata. Jeśli by się ponakładały, całość by mogła być zupełnie inna, i wtedy też historia by pewnie była wystarczająco inna, żeby tasiemiec kitę odwalił.

    Nieskończony tasiemiec to wyjątkowo niestabilna konstrukcja, no chyba że istnieje doskonały determinizm - a tego, jak z aureolek wynika nie ma - albo równie doskonałe mechanizmy kompensujące.

    Wygląda na to, że główny dowód obrony może być de facto dowodem zbrodni na tasiemcu :)

     

    O takiej nie słyszałem

     

    Też nie słyszałem, ale... ;)

     

    Kto powiedział, że zawsze będzie jakieś 1081 protonów?

     

    No to wstaw 1071 albo 1091 i zobaczymy co z tego wyniknie :) I o ciemniakach nie zapomnij.

     

    Nihilo, toż zima co roku u nas występuje

     

    Psińco prawda ;) Sprawdź ostatnie kilkaset milionów lat... :D


  9. Gdyby z kółek wychodziły trójkąty, to chyba nie byłoby to przekształcenie konforemne…

     

    Nie o kształt oczywiście chodzi, a o sam fakt - o różnice stanów początkowych segmentów. Gdyby tych segmentów było kilka, czy w ogóle jakaś skończona ilość, to ok., ale było ich ∞ i w tym jest problem. Założmy, że te zarejestrowane teraz zaburzenia są minimalne i nie mają istotnego wpływu na dalszą historię, ale to fale... W przypadku nieskończonej ilości segmentów było praktycznie równe 1 prawdopodobieństwo takiej interferencji, która całkowicie powinna zmienić historię i zakończyć całą zabawę np. w gigantycznej czarnej dziurze, która by nie miała dokąd odparować, bo cała przestrzeń stanu początkowego znalazłaby się w jej bebechach... itd., itp. 

    Podstawowe informacje (stałe fizyczne itp.) powinny przechodzić do następnego segmentu, ale nie tego typu przypadkowe zaburzenia. Wszelka przypadkowość powinna być kasowana na granicy, bo inaczej można zapomnieć o determinizmie, a to podstawa calej tej zabawy. Zresztą model zakłada wyzerowanie entropii, a czym są te przypadkowo tu i tam rozpirzone kółka...

     

    A propos kółek: tak mi rano do łba przyszło, że być może przy innym doborze charakterystyki szukanych odchyleń zamiast tych aureolek moglibyśmy mieć pentagramy ;)

     

    Czyli pełna i czysta potencja.

     

    No tak... patrz ↑ :)

     

    Cykliczność i powtarzalność niekoniecznie oznacza to samo.

     

    A jednak...

     

    Nikt nie da gwarancji, że a następnym aeonie będę pisał ten sam post.

     

    ... obawiam się, że będziesz musiał, bo w przypadku ∞ ilości cykli bez pełnej powtarzalności może być kiepsko :D

     

    Oczywiście, takie zastrzeżenia, zakładając ich sensowność, można zlikwidować dokładając kolejne warunki, ale sens takich konstrukcji na tym polega, żeby tych warunków (z czapy zwykle, bo skąd) było jak najmniej. Przy odpowiedniej ilości warunków dowolny model zadziała. Ta "odpowiednia" ilość warunków inaczej nazywa się 'wszechmoc' ;)

     

    P.S.

    Coś mi się widzi, że sami będziemy tu fedrować, bo reszta hajerów szychtę ciepłym browcem olała  ;)

     

    Edycja:

    Pytanie techniczne - dlaczego po edycji edytor dodaje "entery" gdzie chce i rozwala tekst po całym ekranie?


  10.  

     

    Może to zwyczajnie kwestia "czasu"? Może segmenty tego tasiemca niekonecznie są prosto przykładalne do siebie?

     

    Jest nawet gorzej, o czym świadczą... te kółka! :D  Jeśli takie zaburzenie przenosi się z jednego segmentu do następnego, to znaczy, że segmenty nie są identyczne, czego by wymagała nieskończona powtarzalność.

     

    A teraz popatrz, co mamy przed samą transformacją: "ciała" zeżarte przez czarne dziury i wyplute jako fotony, wszechświat rozciągnięty na maksa, tym samym fotony też ponaciągane ile fizyka wytrzyma (swoją drogą ciekawe czy jest jakaś granica), temperatura całości na poziomie trylionowych (albo i mniej) oK. Próżnia? Pewnie dostaje πr↓ca, bo co ma robić w takich warunkach. W sumie jakiś superkwantowy stan, w którym równanie Schroedingera powinno dawać rozwiązania płaskie jak stół bilardowy... Heisenberg skręca się ze śmiechu... I gdzie tu szukać determinizmu koniecznego do przejścia do następnego segmentu w stanie umożliwiającym powtórkę? ...

     

    Oczywiście zdaję sobie sprawę z przepaści, jaka dzieli mnie od Penrose'a & co., ale co mi szkodzi pochuliganić, kiedy taka okazja się nadarza :D

     

    Do linków zajrzę na końcu, jak już ze swojego z grubsza się wypstrykam. Lubię czasem wymyślać rowerki od zera, a później porównywać z produkcją fabryczną :D


  11. No na papiórku może i działa, chociaż ma wielkie dziury... ale czy znasz jakiś proces, który nieskończoną ilość razy ze stanu początkowego S1 przejdzie do końcowego S2 (=S1...) ze stuprocentową pewnością? Gdyby to chociaż raz nawaliło, nie gadalibyśmy tutaj :)`

     

    To takie generalne zastrzeżenie, szczegółowe "gdybologicznie" będą nawet ciekawsze. Ale na razie to ↑. 


  12. To dopiero wtedy mógłbyś próbować rozwiązać równania Schrödingera dla tego prawie wszystkiego, bo znałbyś wszystkie wejściowe dane.

     

    Znajomość wszystkich danych wejściowych najprawdopodobniej i tak nie jest możliwa, czyli trzeba sobie radzić inaczej. Podejrzewam, że w takiej sytuacji lepsze jednak jest wpisywanie najbardziej prawdopodobnych przybliżeń i kolejne korekty, niż liczenie spadających liści w czasie modlitwy pod taką czy inną kapliczką, nawet gdyby to była kapliczka św. Alberta. :)

     

     

     

    A tak większość ludzi cieszy się że umie rozwiązać równanie dla atomu wodoru i paru innych przypadków...

     

    Obawiam się, że większość, kiedy usłyszy o jakichś równaniach tego no Szrot.. czy jak mu tam, bo powtórzyć się tego nie da, to raczej sztachety lub kłonicy zacznie szukać, a nie kartki i ołówka :D Zresztą ja też się nie cieszę, bo nawet dla znacznie prostszych przypadków niż atom wodoru obliczyć nie potrafię. Wystarczy mi bliskie pewności prawdopodobieństwo, że spece zrobili to całkiem nieźle, a jak będę miał co do tego wątpliwości, to stracę ten tydzień czy miesiąc i spróbuję ich sprawdzić. Bywa, że faktycznie ktoś się walnie, a inni to przepisują.

     

     

     

    I na tej podstawie zakładają że wiedzą prawie wszystko we wszechświecie z jednym elektronem i protonem to rzeczywiście byłoby niemal wszystko. Ale to już nie nasz Wszechświat. W naszym to jest prawie nic.

     

     

    Raczej niewielu takich wśród mających nawet minimalną wiedzę o "psi" czy podobnych dziwolągach. Na ogół o swojej pełni wiedzy o wszechświecie najsilniej przekonani są ci, którzy dzień zaczynają od takiego czy innego "wierzę..."

     

     

     

    Po prostu jak o niewiedzy można mówić że się wie?

     

     

    Całkiem zwyczajnie... wiem, że istnieje, bo mam co najmniej jeden przykład. Jak zrobię statystykę na tysiącu losowych pytań, dostanę pierwszy wyraz ciągu. Kiedy "rozdrobnię" każde pytanie na 1000 szczegółów, dostanę drugi... po trzecim mogę z dużym prawdopodobieństwem określić granicę ciągu  ;)

     

     

     

    Tylko wierzę że nie wiem bo nie mam wiedzy żeby wiedzieć.

     

     

    Hmm... jest 08:14:53, ile sztachów mi zostało do końca papierocha :D


  13. Zgodnie z zapowiedzią, chociaż trochę wcześniej:

    https://www.youtube.com/watch?v=4YYWUIxGdl4

     

    Dwie godziny, po angielsku niestety, ale jeśli nawet taki anglomatoł jak ja to wytrzymał, a nawet coś z tego zrozumiał, to nie jest tak źle... szczególnie, że dużo rysunków, wykresów itd. Gdyby były problemy, postaram się sprawę streścić.

     

    Dodatkowa ciekawostka: w rozpracowywaniu tej hipotezy bierze udział silna grupa fizyków z UW, m.in. prof. Krzysztof Meissner. Niedawno grupa ta potwierdziła obserwacje kolistych niejednorodności promieniowania tła przewidywane w hipotezie Penrose'a:

    http://arxiv.org/pdf/1510.06537v1.pdf

     

     


  14. Nie wiem ile jestem w stanie objąć umysłem, bo nie ma kompletnego obrazu. Jest to też zależne od stopnia szczegółowości i poziomu abstrakcji. Żeby widzieć, co jest na obrazku, niekoniecznie trzeba znać położenie każdego atomu w pikselach. A ogólne "równanie świata" może okazać się na tyle proste, że po krótkim przeszkoleniu nawet Jasiek w przerwach między wlewaniem do gardła mózgotrzepów będzie w stanie je zrozumieć, chociaż oczywiście bez wszystkich szczegółowych rozwiązań. 

     

     

     

    Żeby zapełniać coś prawdopodobieństwem to trzeba wiedzieć prawie wszystko

     

    No ja bym to raczej odwrotnie... kiedy wiedziałoby się prawie wszystko, to zaklejenie paru dziurek kitem wiary (niekoniecznie religijnej) byłoby całkiem sensowne, natomiast kiedy są praktycznie same dziury, to ładowanie w nie kitu jest i stratą kitu, i zamuleniem tych śladów wiedzy, które gdzieś tam się pętają. Wolę wiedzieć, że nie wiem. A nawet kiedy wiem, to też tylko z jakimś prawdopodobieństwem :)

     

     

     

    I żebyś się jak Astro nie obrażał. Ja także. I on także i każdy człowiek.

     

     

    :D Podobnie jak z brakiem modułu wiary, brakuje mi modułu obrazy... no chyba, że ktoś wyjątkowo by się starał. Ale wtedy bym mu bardzo współczuł, bo w takich sytuacjach gram całkiem na zimno :D


  15. Może paru forumowiczów spojrzy; może podyskutujemy. "Jest właśnie tak, jak powinno być." (Pani Iwonka rulez!

     

    Ten był bez Pani Iwonki :) A szkoda, bo chociażby za te superdredy ma u mnie superplusa :)

     

    Temat bardzo ciekawy, pewnie pogadać warto. Później (w nocy) zajrzę do historii, wrzucę link do tego wykładu i odpalę temat w gatkach ;)

     

    Ponieważ nigdy się nie ma pełnej wiedzy - wiara jest niezbędna (co najwyżej niektórzy tego nie zauważą).

     

    Hmm... całkiem fajnie wiarę zastępuje rozkład prawdopodobieństw z pozostawieniem "pustych" działek na niewiedzę. Wygląda to jak sito, ale działa dosyć skutecznie :) I dodatkowa zaleta: utrata takiej czy innej wiary zwykle mniej czy bardziej boli - prawdopodobieństwa się zmienia całkiem bezboleśnie, czysto matematyczna operacja :D

     

    Edycja sklerotyczna:

     

     

     

    Dziesięć godzin jak dla mnie to już hardcore.

     

    No to dodaj do tego jeszcze przerycie uzasadnień do czterech wyroków SN i napisane dwie strony ### pisma :D

×
×
  • Dodaj nową pozycję...