Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

ex nihilo

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    2142
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    106

Ostatnia wygrana ex nihilo w dniu 11 grudnia 2024

Użytkownicy przyznają ex nihilo punkty reputacji!

Reputacja

225 Wyśmienita

1 obserwujący

O ex nihilo

  • Tytuł
    Kierownik robót

Ostatnie wizyty

22893 wyświetleń profilu
  1. OK., nie wyłapałem Język to też narzędzie. Ale najważniejsze są modele, to jest podstawa. Zakładać można kilka wariantów, nawet sprzecznych, to niczemu nie przeszkadza. Raczej przeciwnie.
  2. Nie . Światło jest gupie - nie ma pojęcia, gdzie jest B, ani nawet czy w ogóle gdziekolwiek B jest (blokowy i podobne wynalazki pomijam). A co do filozofii: ogólnie nie neguję jej przydatności, też w fizyce. Traktuję ją podobnie jak matematykę - przydatne narzędzie, chociaż trochę z "przeciwnej niż matma strony". Problem jest wtedy, kiedy te narzędzia podporządkowują sobie fizykę. I matma, i filozofia, mogą tworzyć dowolne światy, fizyka zajmuje się tym jednym, który (to w sumie filozoficzne założenie) może być, co do zasady, poznany doświadczalnie.
  3. A coś Ty się taki strachliwy (wstydliwy?) zrobił? Pisz i nie marudź Przy okazji: Pęd, nie moment pędu: "momentum" to po ichniemu pęd, moment pędu to "angular momentum'.
  4. To są zabawki wyłącznie filozoficznie. Nie ma żadnych fizycznych (doświadczalnych) przesłanek, które by to potwierdzały. Z tego tematu wymiekam. Klasyczna LAP jest fundamentalnie różna od FE. LAP jest ściśle deterministyczna, FE są probabilistyczne. W przypadku LAP jeśli elektrona albo inną cholerę wystrzelisz z A z określonym wektorem pędu, możesz ze 100% pdp przewidzieć, że trafi on w B, bo musi. Ping-pong A<->B jest możliwy. W przypadku FE może trafić w B, ale nie musi (przy skończonym pędzie). Po prostu nie musi, i tyle. Ping-pong A<->B nie jest możliwy, i to niezależnie od zabaw z sygnaturami czasu. Istotą symetrii CPT jest to, że świat -CPT jest nieodróżnialny od naszego (co do praw, a nie zdarzeń, bo te mogą losowe), np. kwantologia jest taka sama, entropia też rośnie, identyczna jest przyczynowość (lub jej brak) itp., itd. No chyba że jest jakiś czynnik X, który ją łamie.
  5. Ech... znowu bardacha się zrobiła, a mogło być ciekawie.
  6. Dzięki. Widocznie ludziem nie jestem, bo uważam, że w świecie fizycznym idealne punkty nie istnieją I niespodzianką nie jest też, że neutrina mogą być takie "duże", ale to inna bajka Moje pytanie jest kiedy? "Zawsze", czy w momencie oddziaływania? Zresztą kiedyś już o to pytałem w kontekście Twoich rysunków.
  7. A czy zwróciłeś uwagę na podpis pod rysunkiem, który wrzuciłeś? Bo rysunek oglądałeś chyba bardzo nieuważnie: "Schemat pokazujący koncepcję stojącą za transformacją odwrócenia czasu. System i środowisko poruszają się wstecz w czasie.". Natomiast Ty próbujesz odwrócić czas systemu bez odwrócenia czasu środowiska. To tak jakbyś chciał jechać pod prąd na autostradzie. Zresztą w realu nawet odwrócenie czasu środowiska niewiele zmieni, bo w artykule przyjęte jest dodatkowe założenie, że środowisko jest uśrednione i nie różnicuje ewolucji systemu. Inną sprawą jest, że - moim laickim zdaniem - Twoje doświadczenia w warunkach laboratoryjnych mogą dać efekt sugerujący działanie wstecz w czasie, jednak nie będzie to "odwrócenie czasu (przyczynowości)".
  8. Gigantyczne to te artykuły raczej nie są, ale ciekawe... Tylko - i tu prośba do Ciebie o wyjaśnienie - jaki one maja związek z Twoimi rysunkami?
  9. Zajrzałem do tematu i raczej nie widać tam jakichś "dziwnych rzeczy", które by wymagały nowej fizyki do wyjaśnienia. Czyżby wśród laserowców chętnych na Nobla nie było? Efekt jest chyba mierzalny i gdyby był jakiś dodatkowy i to "potężny" efekt, chłopaki (i dziewczynki też) w ciągu tych 60 lat istnienia laserów... Hmm.
  10. Sam ten przeciętny, czy nawet trochę ponadprzeciętny poziom wprowadziłeś na początku jako poziom odniesienia: A zdanie "Ale co gdy nie ma przeciętnego poziomu i wszyscy, albo statystycznie ogromna większość, haruje by ledwie przeżyć" jest wewnętrznie sprzeczne: przeciętnym poziomem jest przecież wtedy "ledwie przeżyć" I nie bezpośrednio do Ciebie, ale tak ogólnie, sprawa pańszczyzny, bo jest z tym związane sporo mitów i nieporozumień. W największym skrócie: - pańszczyzna była liczona od łana (17-18 ha) uprawianej przez gospodarza "dla siebie" ziemi, czyli od dużego gospodarstwa (w PRL był limit 15 ha). W przypadku gospodarstw mniejszych pańszczyzna była proporcjonalnie mniejsza; - do odrabiania pańszczyzny zobowiązany był gospodarz, ale nie był to obowiązek osobisty, a przypadający na gospodarstwo, czyli gospodarz nie musiał sam tych dni odrabiać - mógł z żoną, synami, parobkami, opłaconymi przez siebie komornikami czy małorolnymi, albo tylko ich wysłać. Koń lub wół też się liczył jako "osoba". - "dzień", to nie był dzień kalendarzowy, a "dniówka", na ogół od świtu do południa. Zwykle praca na pańskim kończyła się w południe, ale w przypadku potrzeby trwała dłużej, z tym, że od południa do wieczora był już drugi "dzień"; - w sumie np. gospodarz z koniem i parobkiem (byli w każdym większym gospodarstwie) przy pracy od świtu do zmierzchu (z przerwami na posiłki) odrabiał w ciągu jednego dnia kalendarzowego 6 "dni" pańszczyźnianych. Pańszczyzna nie była jedynym zobowiązaniem chłopa wobec pana (np. podwody, tłoki itd.), ale pan miał też zobowiązania (serwituty) wobec chłopów, takie jak prawo wypasu na pańskich łąkach, prawo do drewna na opał z pańskiego lasu itd. W sumie sam wymiar pańszczyzny nie był dla chłopów w tym systemie problemem największym, bo takim była podległość osobista, niekiedy na granicy niewolnictwa. Co ciekawe i pozornie paradoksalne - w wielu przypadkach po zniesieniu pańszczyzny bieda na wsi początkowo się zwiększyła.
  11. U mnie to jest chwaścior wyjątkowo upierdliwy, ale fakt, że w paszczy dobre i zżeram w dużych ilościach (zmniejszonych o to, co znajomi mi ... no tego ). Z tym, że nie robię soku, a gotuję z cukrem w całości. Jak ktoś chce spróbować: kulki muszą być porządnie dojrzałe, całkiem czarne; z kiści najwygodniej "czesać" je widelcem; gar najlepszy jest szeroki i płaski; kulki do gara, zasypać cukrem i poczekać dzień, aż puszczą sok. I na kuchenkę z tym, najlepiej elektryczną, co trochę pomieszać. Jak się parę minut pogotuje, odstawić na 1-2 dni, żeby odparowywało. Zagotować jeszcze raz i znowu zostawić do odparowania. Zagotować i gotujące się do słoików (przyda się jakiś wygodny patent). Pasteryzować nie trzeba - przy odpowiedniej ilości cukru wytrzyma kilka lat. Zdrowia to raczej nie poprawi (dużo cukru), ale w gębie super, chociaż trochę trzeszczy między zębami (bardzo drobne pestki). Mi to zupełnie nie przeszkadza, raczej przeciwnie, ale jeśli komuś by przeszkadzało, można odwirować przed ostatnim gotowaniem - będzie gęsty syrop, ale to już nie będzie to. Nie ten smak i mniej użyteczne. Kwiaty też są dobre - zapiekane w cieście jak na naleśniki albo rozpaćkane z cukrem w blenderze. Pasteryzować nie trzeba, wytrzymuje bardzo długo, ilość ew. trujących paskudztw nieistotna, no chyba, że ktoś byłby wyjątkowo wrażliwy.
  12. Nnno tak... tratata trąbka gra i tak dalej. Kompletnie nietrafione. Za Prawdziwego Polaka raczej trudno by mnie uznać, bo kundel mieszany od pokoleń (m.in. prapradziadek Czech, praprababka Niemka, Żyda kawałek niemal pewny, a inne składniki mocno prawdopodobne), no i do tego katolik taki mniej więcej, jak betonowy słup. Przypadkowo urodziłem się w Polsce, co nie było dobrym losowaniem, bo zima francowata to dla mnie pół roku wyjęte z życiorysu. Sahara byłaby znacznie lepsza. Do tego instynkt stadny zbliżony do zera. Ale jak ruscy jacyś tu wlezą, to ich będę napierdalał, no bo tak. A w nauce ważne dla mnie jest "co", a nie "kto" i "skąd", chociaż + byś miał za te 10 lat sporów Co do pomysłu, całkiem serio. Potrzebne 2 000 010 dolców. 10 na młotek, 1 000 000 na ekipę, która tym młotkiem przypierdoli w łeb tym, którzy będą mieli "lustrzane" pomysły, 500 000 na papugę w razie draki i 500 000 na koszty ogólne. Czas gotowości operacyjnej - miesiąc. To nie jest żart. Bardzo Ważne Agencje obserwują różne takie pomysły i w taki właśnie sposób działają, kiedy zagrożenie staje się realne. Były już takie przypadki. Na pewno nie będą czekać na jakieś pomysły z ekstremalnego SF, zwłaszcza kiedy są one równie groźne, jak lustrzaki, a może i bardziej. Ani w ogóle na Twoje pomysły, moje, czy kogokolwiek z nas tutaj. Wiedzą co robić i jak. Prosto i skutecznie. Taki jest świat realny. I to tyle na teraz, bo spać mi się już trochę chce.
  13. Pomodlić się. Bozię każdy wybiera jaką chce, to i tak bez znaczenia. Skuteczność taka sama jak Twojego pomysłu, a zaleta, że putlery & co na pewno nie przechwycą. Napisałeś że bakteria będzie zrobiona pdp w ciągu 10-20 lat. A ile trzeba na Twoją maszynę czasu? W mojej ocenie jakieś 10100, może w tym czasie prawa natury wystarczająco się zmienią. Tak przy okazji długość mojej fali dB to ok. 10-36 m, ale formalnie ona jest, czyli sam z sobą mogę interferować. Będę musiał spróbować - przez jedną szczelinę może przelezę, bo chudy jestem, a przez dwie? Jak ćwiartkę+ wypiję, to... hmm...
  14. Jest zasadnicza różnica między akceptacją (w zakresie stosowalności), a nadawaniem magicznych, nadprzyrodzonych mocy i powtarzaniem zaklęć. Z całą sympatią, ale coraz bardziej zaczynam podejrzewać istnienie jakiejś (jednoosobowej?) CPT sekty albo czegoś w tym rodzaju. Kiedyś dBB w takim kierunku szło, później struny.
  15. A Twoją magiczną pałeczkę może dopaść jakiś Putler, Kim Chui On albo inny qurw. I co wtedy? Poza tym co "dobre", a co "złe", często okazuje się dopiero po wielu latach. I tak dalej... O Wzorze Przenajświętszy, Fizyki Fundamencie, spraw w swej łaskawości wielkiej, żeby ta mantra śnić mi się nie zaczęła zamiast bab gołych fajnych
×
×
  • Dodaj nową pozycję...