Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Choć ścieżki ewolucyjne dwóch rodzajów paproci - paprotnic (Cystopteris) i cienistek (Gymnocarpium) - rozeszły się ok. 60 mln lat temu, nadal mogą one stworzyć żywotną hybrydę. ×Cystocarpium roskamianum odkryto ostatnio we francuskich Pirenejach. Roślina może się rozmnażać wyłącznie wegetatywnie. Po rozdzieleniu linii ewolucyjnych ich przedstawiciele stosunkowo szybko, zazwyczaj w ciągu kilku milionów lat, tracą zdolność do krzyżowania. Rozwój izolacji rozrodczej jest krytyczny dla powstawania nowych gatunków. Możność utworzenia żywotnej hybrydy paprotnic i cienistek po tak długim okresie rozdzielenia sugeruje, że paprocie ewoluują niekompatybilności rozrodcze dużo wolniej niż zwierzęta i rośliny okrytonasienne. Gdyby potwierdziło się istnienie wolniejszego zegara specjacyjnego, w pewien sposób wyjaśniałoby to, czemu obecnie na Ziemi występuje ok. 300 tys. gatunków roślin okrytonasiennych i tylko ok. 10 tys. paproci. « powrót do artykułu
  2. Wikipedia ma zamiar złożyć dzisiaj pozew przeciwko Narodowej Agencji Bezpieczeństwa (NSA) i amerykańskiemu Departamentowi Sprawiedliwości (DoJ). Organizacja oskarża obie instytucje o złamanie Pierwszej Poprawki, która chroni wolność wypowiedzi i stowarzyszania się oraz Czwartej Poprawki, która zakazuje bezpodstawnych przeszukań i zajęcia własności i jest interpretowana jako zakaz bezpodstawnych posłuchów. „Podsłuchując szkielet internetu NSA narusza szkielet demokracji” - oświadczyła Lila Tretikov, dyrektor w Wikimedia Foundation. „Wikipedia powstała na bazie wolności wypowiedzi, wolności zadawania pytań i zdobywania informacji. Naruszając prywatność naszych użytkowników NSA zagraża wolności intelektualnej, która jest podstawową wolnością ludzi kreatywnych, chcących zdobywać wiedzę” - dodała. Wikimedia i osiem innych organizacji, w tym Human Rights Watch i Amnesty International będą reprezentowane przez Amerykańską Unię Wolności Obywatelskich (ACLU). Powodzi domagają się, by sąd nakazał NSA natychmiastowe przerwanie programu masowej inwigilacji. « powrót do artykułu
  3. Amerykańscy naukowcy odkryli, że mikrobiom jelitowy królowej pszczoły miodnej (Apis mellifera) znacząco różni się od mikroflory przewodu pokarmowego robotnic. Autorzy publikacji z Applied and Environmental Microbiology podkreślają, że choć mikrobiom chroni przed chorobami, a królowa odgrywa centralną rolę w utrzymaniu prawidłowego działania i zdrowia ula, podobne analizy przeprowadzano wcześniej wyłącznie na robotnicach. U wielu zwierząt mikrobiom jest przekazywany przez matkę. W przypadku pszczoły miodnej odkryliśmy jednak, że mikrobiom królowej-matki nie odzwierciedla mikrobiomu robotnic [...]. De facto królowej brakuje wielu grup bakterii kluczowych dla robotnic - opowiada prof. Irene L.G. Newton z Uniwersytetu Indiany. Zespół z Uniwersytetu Indiany, Wellesley College i Uniwersytetu Stanowego Północnej Karoliny podkreśla, że w odróżnieniu od innych zwierząt, w tym ludzi, których mikrobiom przypomina florę bakteryjną matek (w przypadku porodu drogami natury - z kanału rodnego kobiety, a w przypadku cesarskiego cięcia - z jej skóry), u pszczół transmisja bakterii ma charakter horyzontalny, co oznacza, że bakterie jelitowe pochodzą ze środowiska. W zdrowej kolonii robotnice nabywają bakterie z ula, m.in. przez kontakt z odchodami dorosłych pszczół. Najbardziej prawdopodobną ścieżką transmisji mikrobiomu królowej jest jednak mleczko pszczele, czyli wydzielina ślinianek robotnic. O ile larwy robotnic i trutni są nim karmione tylko przez 3-4 dni, o tyle matka spożywa je przez całe życie, unikając przy tym pokarmu innych pszczół: miodu oraz pierzgi. Akademicy podejrzewają też, że unikatowy mikrobiom matki może być skutkiem izolacji od reszty kolonii. Do pewnego momentu [...] rozwój mikrobiomu królowej odzwierciedla zjawiska zachodzące u robotnic: bakterie związane z larwami królowych przypominają [bowiem] te występujące u larw robotnic. Do osiągnięcia dojrzałości matki wypracowują jednak sygnaturę mikrobiologiczną odróżniająca je od kolonii. W ramach studium zespół Newton śledził zmiany mikrobiomu królowej na każdym etapie jej rozwoju: od larwy po gotowość do rozrodu. Amerykanie przyglądali się populacjom robotnic, które kontaktowały się z królowymi na poszczególnych etapach rozwoju, w tym podczas wprowadzenia do nowej kolonii. Odkrycie, że na mikrobiom królowej nie wpływają ani kontakty z robotnicami, ani przeniesienie do innej kolonii, sugeruje, że współczesne praktyki pszczelarskie nie oddziałują negatywnie na zdrowie kolonii. Ponieważ mikrobiom królowej nie odzwierciedla mikrobiomu robotnic z konkretnej kolonii, fizyczne przeniesienie królowej z jednego miejsca w drugie nie wydaje się mieć jakiegokolwiek poważniejszego wpływu na społeczności bakteryjne jelit obu kast - podsumowuje Newton. « powrót do artykułu
  4. Wkrótce tempo globalnego ocieplenia może przekroczyć średnie wahania temperatury z ostatniego 1000, a może nawet z 2000 lat. Do takich wniosków doszli naukowcy, którzy przyjrzeli się zmianom temperatury w 40-letnich okresach. Świat wchodzi w nowy etap, w którym dojdzie do zmiany tego, co dotychczas było średnią. To będą ciągłe zmiany w takim tempie, że natura może za nimi nie nadążać - mówi Steven Smith, badacz z Pacific Northwest National Laboratory. Z danych historycznych wiemy, że w ciągu ostatniego 1000 lat średnie temperatury każdej z dekad wahały się w granicach ± 0,1 stopnia Celsjusza. Jednak w ciągu ostatnich 40 lat każda dekada była średnio o 0,2 stopnia Celsjusza cieplejsza od poprzedniej. To wciąż wynik w normie, ale blisko jej granicy. Naukowcy ostrzegają jednak, że jeśli nadal będziemy emitowali tyle gazów cieplarnianych co obecnie, to tempo ocieplania sięgnie 0,4 stopnia Celsjusza na dekadę i pozostanie tak wysoki do co najmniej 2100 roku. Pierwszym regionem, który mocno odczuje globalne ocieplenie, będzie półkula północna – Arktyka, Europa, Ameryka Północna i Azja. Już obecnie Arktyka jest najszybciej ocieplającym się obszarem globu. Już w ciągu najbliższych 2 dekad ocieplenie przyspieszy tak bardzo, że średni dekadalny wzrost temperatury w Arktyce sięgnie 0,6 stopnia Celsjusza. Przy tym tempie zmian nie można osiągnąć równowagi - dodaje Smith. Autorzy tych badań wykazali, że wpływamy na nieznane wody odnośnie tempa globalnego ocieplenia. Dotychczas większość badań skupiała się na tym, że mamy do czynienia z niezwykłą naturą globalnego ocieplenia. Znacznie mniej uwagi przywiązywano do niemniej ważnej sprawy, a mianowicie do tempa ocieplania się klimatu - mówi Michael Mann z Earth System Science Center na Pennsylvania State University. « powrót do artykułu
  5. Senolityki (senolytics) – to nazwa, która już wkrótce może stać się najgłośniejszym pojęciem współczesnej medycyny. Uczeni z wielu prestiżowych instytucji, w tym z The Scripps Research Institute i Mayo Clinic, zidentyfikowali nową klasę leków, które – na modelach zwierzęcych – znacznie spowalniają procesy starzenia się. U sędziwych zwierząt zauważono poprawę kondycji serca, wydłużenie życia w zdrowiu i zredukowanie kłopotów z poruszaniem się. Postrzegamy nasze badania jako pierwszy wielki krok w kierunku opracowania bezpiecznej dla pacjentów terapii, która wydłuży życie w zdrowiu lub pomoże leczyć choroby związane z wiekiem - mówi profesor Paul Robbins, jeden z głównych autorów badań. Zidentyfikowane przez nas środki – które nazwaliśmy senolitykami – udowodniły, że są w stanie złagodzić wiele objawów charakterystycznych dla procesu starzenia się. Być może w przyszłości okaże się, że za ich pomocą możemy opóźnić, zapobiegać, łagodzić albo nawet odwrócić procesy wielu chorób na raz - dodaje profesor James Kirkland. Z czasem w naszych organizmach gromadzi się coraz więcej komórek, które przestały się dzielić. Starzeją się one i ulegają degradacji. Już wcześniej zauważono, że myszy laboratoryjne żyją dłużej jeśli uda się zabić te stare komórki. Poszukiwano więc podobnego sposobu dla ludzi. Głównym jednak problemem było opracowanie techniki pozwalającej na odnalezienie tych komórek, odróżnienie ich od zdrowych i zabicie ich tak, by nie uszkodzić innych. Naukowcy zaczęli podejrzewać, że kluczem do sukcesu może być przyjrzenie się mechanizmowi odporności tych komórek na śmierć. I rzeczywiście, okazało się, że – podobnie jak w przypadku komórek nowotworowych – stare komórki zwiększają ekspresję substancji pozwalających na ochronę przed apoptozą. Uczeni postanowili skupić się właśnie na tym i zaczęli eksperymenty z dwoma środkami – lekiem antynowotworowym dasatinibem (Sprycel) oraz kwercetyną, stosowaną jako środek przeciwalergiczny i przeciwzapalny. Badania na kulturach komórek wykazały, że oba środki selektywnie uśmiercają stare komórki. Dasatinib zabija wiekowe ludzkie komórki tłuszczowe, z kolei kwecertyna radzi sobie z ludzkimi komórkami śródbłonka oraz mysimi komórkami szpiku kostnego. Połączenie obu środków dało najlepsze efekty. Następnie rozpoczęto doświadczenia na zwierzęta. W modelach zwierzęcych połączenie obu środków polepszyło układ krążenia, poprawiło kondycję, zmniejszyło osteoporozę i drżenie oraz pozwoliło na dłuższe życie w zdrowiu. Co więcej, w niektórych przypadkach, takie korzyści zaobserwowaliśmy już po jednokrotnym podaniu leków - stwierdziła profesor Laura Niederrnhofer. U sędziwych myszy czynności układu krążenia poprawiły się w ciągu pięciu dni po pojedynczym podaniu leków. Jedna dawka wystarczyła też, by poprawić kondycję zwierząt osłabionych radioterapią. Pozytywne efekty utrzymywały się przez co najmniej siedem miesięcy od leczenia. Z kolei podawanie wspomnianych środków co jakiś czas wydłużało życie w zdrowiu, opóźniało symptomy starzenia się, osteoporozę i degenerację rdzenia kręgowego. Autorzy badań mówią jednak, że przy długotrwałym podawaniu leków mogą pojawić się efekty uboczne, dlatego też konieczne są dalsze testy na zwierzętach. « powrót do artykułu
  6. Od dawna wiadomo, że ludzie z grupą krwi 0 są chronieni przed ciężką malarią, a osoby z grupą krwi A często zapadają w śpiączkę i umierają. Ostatnio naukowcy z Karolinska Institutet opisali kluczową rolę odgrywaną przez wydzielane przez zarodźce sierpowe (Plasmodium falciparum) polipeptydy RIFINs (od ang. repetitive interspersed families of polypeptides). W ciężkich przypadkach malarii zarażone czerwone krwinki blokują przepływ krwi w naczyniach włosowatych (zjawisko to nazywa się tworzeniem rozet). Niedobór tlenu skutkuje uszkodzeniem tkanki i prowadzi do wspomnianej wcześniej śpiączki oraz zgonu. Kiedy Szwedzi prowadzili eksperymenty w hodowlach komórek i na zwierzętach, zauważyli, że na powierzchni zainfekowanych erytrocytów zachodziła ekspresja RIFINs. Polipeptydy te działały jak klej, który silnie (preferencyjnie) wiązał się z czerwonymi krwinkami grupy A, a słabo z erytrocytami grupy 0. Autorzy publikacji z pisma Nature Medicine sugerują, że RIFINs odgrywają fundamentalną rolę w rozwoju ciężkiej malarii i z tego powodu przyczyniają się do rozkładu występowania grup krwi na świecie. Grupa 0 jest bardzo rozpowszechniona w rejonach objętych malarią i np. w Nigerii ma ją ponad połowa populacji. Jak podkreśla prof. Mats Wahlgren, ponieważ RIFINs występują w wielu wariantach, dużo czasu zajęło naukowcom ustalenie, który z nich odpowiada za opisany mechanizm. « powrót do artykułu
  7. Naukowcy z Icahn School of Medicine poinformowali, że wśród ponad 100 000 sprawdzonych przez siebie substancji znaleźli jedną – harminę – która prowadzi do namnażania się ludzkich komórek produkujących insulinę. Cukrzyca, choroba, która dotyka 380 milionów ludzi na całym świecie, bierze się m.in. ze zbyt małej liczby komórek beta trzustki. Teraz uczeni informują, że w warunkach laboratoryjnych harmina powodowała, że komórki takie pobrane od dorosłego człowieka zaczęły się namnażać. Ich liczba zwiększyła się trzykrotnie, a eksperymenty na myszach wykazały, że dzięki nim zwierzęta lepiej kontrolują poziom cukru we krwi. Uczeni na całym świecie od dawna starli się znaleźć sposób na namnażanie komórek produkujących insulinę. Nasze badania dostarczają solidnych dowodów na poparcie hipotezy, że leki oparte na harminie mogą na tyle wspomagać proliferację komórek beta, że będzie to odpowiedni sposób leczenia cukrzycy - mówi jeden z autorów badań, Andrew Stewart. Utrata komórek beta to główna przyczyna cukrzycy typu I. Do utraty dochodzi, gdy układ odpornościowy atakuje komórki beta. W ostatnich latach okazało się również, że i w cukrzycy typu II niedobór komórek beta odgrywa ważną rolę. Dlatego też eksperci zajmujący się badaniem cukrzycy uznają za swój główny cel znalezienie sposobu na zwiększenie w organizmie liczby zdrowych komórek beta. Niedobór komórek beta ma związek z ich specyfiką. Komórki te szybko namnażają się w pierwszym roku życia, a później proces ten spowalnia. Z czasem pozostaje więc ich stosunkowo niewiele. Naukowcy wiedzą, że w pierwszym roku życia w danej chwili jednocześnie ulega podziałowi około 2% komórek beta. Najnowsze badania wykazały, że tyle samo dzieli się pod wpływem harminy i ma to miejsce zarówno w kulturach w laboratorium, jak i w przypadku testów na zwierzętach. Harmina jest uzyskiwana z poganka rutowatego oraz z niektórych winorośli żyjących w RPA. « powrót do artykułu
  8. Kobiety, których rodzice palili w czasie ciąży, znajdują się w grupie podwyższonego ryzyka występowania cukrzycy w średnim wieku. Lekarze powinni rozważyć informowanie ciężarnych palaczek, że nowe badania sugerują, że zerwanie [przez rodziców] z nałogiem może się przysłużyć dziecku, zmniejszając ryzyko rozwoju cukrzycy niezależnie od wpływu wskaźnika masy ciała [córki] w dorosłości oraz [jej] wagi urodzeniowej - wyjaśnia dr Michele La Merrill z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis. Zespół analizował przypadki 1801 chorych na cukrzycę kobiet w wieku 44-54 lat. Panie urodziły się między 1959 a 1967 r. Wszystkie są uczestniczkami Child Health and Development Studies (CHDS ma na celu ustalenie, jak choroby są przekazywane z pokolenia na pokolenie nie tylko za pośrednictwem genów, ale i w wyniku działania otoczenia społecznego/środowiska). La Merrill i inni dysponowali danymi na temat palenia rodziców podczas ciąży, ich rasy, wykonywanego zawodu czy cukrzycy. Wywiady z córkami prowadzono zarówno przez telefon, jak i w ramach wizyt domowych. By sprawdzić, jak kontrolowana jest cukrzyca, badano poziom hemoglobiny glikowanej HbA1C, która powstaje wskutek nieenzymatycznego przyłączenia glukozy do cząsteczki hemoglobiny. Okazało się, że palenie w ciąży przez matki silniej wiązało się z ryzykiem cukrzycy u córki niż palenie w okresie prenatalnym przez ojców. Generalnie związek utrzymywał się po wzięciu poprawki na rasę, cukrzycę i zawód rodziców, a także na wagę urodzeniową i aktualny wskaźnik masy ciała samych córek. « powrót do artykułu
  9. Rosyjski Program Towarzystwa Ochrony Dzikiej Przyrody (Wildlife Conservation Society, WCS) ujawnił ostatnio zmontowane zdjęcia z aparatu poklatkowego, które przedstawiają rodzinę tygrysa amurskiego (Panthera tigris altaica). Za samcem podążają samica i trzy młode. Naukowcy podkreślają, że to pierwszy przypadek, kiedy udało się sfotografować to zachowanie, bo dorosłe samce są zwykle samotnikami. Choć reprezentujący WCS George Schaller udokumentował sporadyczne grupy rodzinne tygrysów bengalskich już w latach 60., w przypadku tygrysów amurskich [zwanych też syberyjskimi] udało się to po raz pierwszy - podkreśla dr Dale Miquelle. Zdjęcia powstały dzięki projektowi realizowanemu w zeszłym i bieżącym roku w dwóch przyległych obszarach chronionych: Rezerwacie Biosfery Gór Sichote-Aliń i Udegeiskaya Legenda National Park. Ustawiając aparaty pułapkowe, naukowcy chcieli sprawdzić, ile tygrysów amurskich mieszka w tym rejonie. Interpretacja zgromadzonego materiału nadal trwa, ale już teraz wiadomo, że jedną z najważniejszych zdobyczy jest seria 21 zdjęć tygrysiej rodziny. Na przestrzeni lat zebraliśmy setki fotografii, ale to pierwszy przypadek, gdy uwieczniono całą rodzinę. Materiał potwierdza, że samce tygrysów amurskich uczestniczą w życiu rodzinnym przynajmniej od czasu do czasu, a my mieliśmy szczęście udokumentować jeden z takich momentów - cieszy się była pracownica WCS Russia, a obecnie zastępca dyrektora ds. programów naukowych Rezerwatu Biosfery Gór Sichote-Aliń Svetlana Soutyrina. Mimo podejmowanych co 10 lat wysiłków sporej rzeszy naukowców i ochotników trudno dokładnie ocenić wielkość populacji tygrysa amurskiego. Wyniki spisu z lutego 2015 r. zostaną opublikowane latem. Wyniki sprzed dekady sugerowały, że na wolności pozostało ok. 430-500 tych kotów. « powrót do artykułu
  10. Wąchający próbki moczu Frankie, mieszaniec owczarka niemieckiego, jest w wykrywaniu nowotworów tarczycy tylko nieco gorszy od biopsji aspiracyjnej cienkoigłowej. Jak podkreśla dr Donald Bodenner, dyrektor onkologii endokrynologicznej na University of Arkansas for Medical Sciences (UAMS), psia metoda jest jednak nieinwazyjna i tańsza. Współautor studium dr Arny Ferrando nauczył wcześniej Frankie'ego rozpoznawania zapachu tkanki nowotworu tarczycy (pozyskano ją od wielu pacjentów). Naukowiec z dumą opowiada, że Frankie to pierwszy na świecie pies, wytrenowany do różnicowania łagodnych chorób tarczycy i nowotworów tego gruczołu na podstawie wąchania moczu. W ramach najnowszego studium na pierwszej wizycie w uniwersyteckiej klinice tarczycy, przed biopsją i operacją, od 34 pacjentów uzyskano próbki moczu. Badania histopatologiczne wykazały, że 15 osób miało nowotwór, a 19 łagodną chorobę tarczycy. By inne zapachy nie zakłócały przebiegu sesji, eksperymentator używał podczas testu rękawiczek. Ani on, ani osoba zapisująca reakcje psa nie wiedziała, jaki jest status danej próbki. Pomiędzy próbkami testowymi Frankie'emu dawano do wąchania mocz zdiagnozowanych osób, tak by móc nagrodzić psa za ewentualne prawidłowe powiadomienia. Owczarek miał się kłaść przy próbkach z nowotworem i odwracać się od próbek z łagodną chorobą tarczycy. Okazało się, że w 30 przypadkach reakcje psa odpowiadały diagnozom postawionym przez patologa. Wrażliwość Frankie'ego (a więc wskaźnik odpowiedzi prawdziwie dodatnich) wynosiła aż 86,7%. Specyficzność (wskaźnik odpowiedzi prawdziwie negatywnych) sięgała 89,5%, co oznacza, że w niemal 9 przypadkach na 10 Frankie wiedział, że łagodna próbka jest łagodna. Jak można wyliczyć, pies popełnił 4 błędy; pojawiły się dwa negatywnie fałszywe i dwa negatywnie pozytywne rozpoznania. Naukowcy planują rozszerzyć swoje badania. Krążą słuchy, że wydział weterynarii chce przeznaczyć do nich dwa psy wytrenowane do wykrywania ładunków wybuchowych. « powrót do artykułu
  11. Dzięki pracom naukowców z brytyjskiego Northumbria University marsjańscy koloniści być może będą produkowali energię za pomocą urządzenia wykorzystującego zjawisko Leidenfrosta. To zjawisko opóźnionego parowania cieczy, które przejawia się m.in. tym, że ciecz upadając na gorącą powierzchnię nie paruje od razu. Zjawisko to odnosi się również do tzw. suchego lodu czyli zestalonego dwutlenku węgla. Kawałki suchego lodu unoszą się nad gorącą powierzchnią chronione przez parujący gaz. Uczeni z Northumbrii chcą – jako pierwsi - wykorzystać ten gaz do zasilania silnika. NASA ma coraz więcej dowodów sugerujących, że suchy lód może powszechnie występować na Marsie. Jeśli uda się go wykorzystać tak, jak chcą tego brytyjscy uczeni, astronauci kolonizujący Czerwoną Planetę mogliby budować własne elektrownie. Dwutlenek węgla odgrywa na Marsie podobną rolę, co woda na Ziemi. Jest to łatwo dostępny zasób, który w naturalnym środowisku Marsa przechodzi cykliczne przemiany. Być może w przyszłości na Marsie powstaną elektrownie, które wykorzystają parowanie suchego lodu do uzyskiwania energii lub też będą ją pozyskiwać z węgla w inny sposób. Jedno jest pewne. Nasze przyszłe misje na inne planety zależą od tego, czy nauczymy się stosować naszą wiedzę do ograniczeń tych planet i czy w kreatywny sposób wykorzystamy surowce, które w naturalny sposób nie występują na Ziemi - mówi doktor Rodrigo Ledesma-Aguilar, jeden z autorów badań. Doktor Gary Wells wyjaśnia, jak miałby działać silnik korzystający ze zjawiska Leidenfrosta. „Zasada jego działania jest różna od zasady działania silnika parowego. Warstwa gazu pod wysokim ciśnieniem napędza swobodnie obracające się rotory, które działają bez potrzeby istnienia panewki, zatem mamy silnik, w którym tarcie jest minimalne”. « powrót do artykułu
  12. Utrata 30 min snu dziennie może sprzyjać tyciu i niekorzystnie wpływać na kontrolę poziomu cukru we krwi. Podczas gdy wcześniejsze badania pokazały, że zbyt krótki sen wiąże się z otyłością i cukrzycą, my zademonstrowaliśmy, że skrócenie go o zaledwie 30 min dziennie może znacząco wpływać na wagę oraz insulinooporność [...]. Stanowi to poparcie dla wcześniejszych obserwacji, że utrata snu się sumuje i może mieć skutki metaboliczne - podkreśla prof. Shahrad Taheri z Weill Cornell Medical College w Katarze. Niedobór snu jest rozpowszechniony we współczesnym społeczeństwie, ale dopiero w ostatniej dekadzie rozpoznaliśmy metaboliczne konsekwencje tego zjawiska. Nasze ustalenia pokazują, że unikanie niedospania będzie miało korzystny wpływ zarówno na naszą talię, jak i metabolizm. Sugerują też, że uwzględnienie snu powinno zwiększyć skuteczność interwencji dot. stylu życia, które podejmuje się w ramach odchudzania i kontroli cukrzycy. Katarczycy zebrali grupę 522 osób ze świeżo zdiagnozowaną cukrzycą typu 2. Ochotników wylosowano do jednej z trzech grup: 1) standardowej opieki, 2) interwencji dot. aktywności fizycznej oraz 3) interwencji obejmującej dietę i aktywność fizyczną. Badani prowadzili dzienniczki snu i określali niedobór snu w dni powszednie. Na początku studium ludzi mierzono i ważono, tak by wyliczyć ich BMI (obwód w pasie stanowił wskaźnik otyłości brzusznej). Pobierano też krew, co dawało pojęcie o wrażliwości na insulinę. Okazało się, że gdy porównało się badanych bez deficytów snu i niedosypiających w punkcie wyjścia, ci drudzy 72% częściej cierpieli na otyłość. Do 6. miesiąca zaobserwowano znaczące związki między "zarywaniem" snu w tygodniu a otyłością oraz insulinoopornością. Po upływie roku każdy półgodzinny niedobór snu w dniach powszednich na początku badania oznaczał wzrost otyłości i insulinooporności o, odpowiednio, 17 i 39%. « powrót do artykułu
  13. Internet łączy ludzi, ale tworzy też wiele barier. A jedną z nich są liczne bariery językowe. Ogólnoświatowa sieć jest zdominowana przez kilka języków, a to oznacza, że osoby, które dopiero chcą z niej korzystać mają utrudnione zadanie. Bank Światowy szacuje, że 80% treści w internecie powstało w języku angielskim, chińskim, hiszpańskim, japońskim, arabskim, portugalskim, niemieckim, francuskim, rosyjskim lub koreańskim. Językami tymi mówi połowa ludności. Bariera jest jeszcze większa, gdy weźmiemy pod uwagę, że połowa treści w sieci jest w języku angielskim, który rozumie 21% ludności świata. Popularność języka w internecie nie jest równoznaczna z popularnością języka w świecie rzeczywistym. Na przykład hindi jest językiem ojczystym dla 260 milionów osób, ale tylko 0,1% treści jest w tym języku. Z kolei w arabskim, którym mówi około 240 milionów osób, stworzono 3% treści w sieci. Największy problem mają mieszkańcy krajów rozwijających się. Aż 94% osób, które nie mają dostępu do internetu, mieszka właśnie w takich krajach. Tam też występuje duża różnorodność języków. Na przykład mieszkańcy Indii posługują się 450 językami. Nierówności językowe bardzo dobrze widać na przykładzie Wikipedii. W języku angielskim stworzono tam ponad 4 miliony wpisów. Żaden inny język nie jest reprezentowany przez więcej niż 2 miliony haseł. Jedynie w 15 językach napisano ponad 500 000 haseł, a 7000 języków w ogóle nie jest reprezentowanych. « powrót do artykułu
  14. CIA poinformowała, że - w ramach jednej z największych reorganizacji w swojej historii - utworzy nowy wydział o nazwie Directorate of Digital Innovation. W nowym wydziale zostaną skupione dotychczasowe działy CIA, takie jak np. Information Operation Center, którego zadaniem jest badanie zagrożeń dla bezpieczeństwa informatycznego USA oraz przeprowadzanie cyberataków, czy Open Source Center, czyli „mściwi bibliotekarze”, o których pisaliśmy w przeszłości. Nowy wydział dostanie też dodatkowe zadania. Będzie rozwijał działalność w świecie wirtualnym i przygotowywał CIA na nowe czasy, w których komunikacja elektroniczna będzie odgrywała coraz większą rolę. Centralna Agencja Wywiadowcza chce być lepiej przygotowana na takie wydarzenia jak atak hakerów na Sony, wycieki dokumentów dokonane przez Snowdena czy działania podziemnych serwisów jak Silk Road. « powrót do artykułu
  15. W ubiegłym roku Intel poinformował, że DirecX 12 pozwoli – w porównaniu z DX11 - na dwukrotne zwiększenie liczby wyświetlanych ramek. Okazuje się jednak, że dane Intela były... niedoszacowane. Podczas konferencji Game Developer przedstawiciele Microsoftu stwierdzili, że dzięki dodatkowemu mechanizmowi ExecuteIndirect, liczba wyświetlanych ramek zwiększy się o kolejne 20%, a jednocześnie zmniejszy się obciążenie CPU. To tak, jakby mieć dodatkowy sprzęt. Jeśli więc jesteś graczem, zainstalujesz Windows 10 i masz Iris Pro, to tak, jakbyś dostał dodatkowej mocy. Twoja gra z nie do końca grywalnej stanie się grywalna, z takiej sobie stanie się wspaniała, ze wspaniałej zmieni się w nieziemską - mówi Bryan Langley, odpowiedzialny w Microsofcie za kwestie graficzne. Dla graczy obecność DX12 w Windows 10 będzie zapewne mocnym argumentem na rzecz zaktualizowania systemu operacyjnego. Tym bardziej, że ci, którzy już mają Windows 7 lub Windows 8 otrzymają Windows 10 bezpłatnie. Max McMullen, jeden z głównych programistów DirectX mówi, że Microsoft starannie zbadał jakiego sprzętu używają gracze, a z badań tych wynika, że DX12 będzie kompatybilne z około 50% pecetów wykorzystywanych przez graczy. Do świąt Bożego Narodzenia odsetek ten powinien zwiększyć się do 66%. Najnowsza prezentacja możliwości DirectX została przeprowadzona za pomocą procesora Cora i7 4770R z rdzeniem graficznym Iris Pro. Microsoft nie zdradza, czy sprzęt konkretnej firmy lepiej sprawuje się z DX12 niż sprzęt innych firm. Przesłanie koncernu jest jasne – gracze zyskają na Windows 10 i DX12. « powrót do artykułu
  16. Badacze z Uniwersytetów w Turku oraz im. Hugo Alvara Aalto odkryli, że otyłość wiąże się ze zmienionym neuroprzekaźnictwem opioidowym w mózgu. To istotne, gdyż układ opioidowy bierze udział w powstawaniu przyjemnych wrażeń. Finowie zauważyli, że otyłość wiąże się ze zmniejszoną liczbą receptorów opioidowych. Nie stwierdzono za to zmian w układzie dopaminowym, który reguluje motywacyjne aspekty jedzenia. Choć otyłość prowadzi do poważnych powikłań, takich jak cukrzyca typu 2. czy choroby sercowo-naczyniowe, ludziom często trudno powstrzymać się od niezdrowych nawyków. Nasze studium pokazuje związki otyłości ze zmianami molekularnymi na poziomie mózgu. Możliwe, że niedobór receptorów opioidowych predysponuje otyłe jednostki do przejadania, by skompensować obniżone odpowiedzi hedonistyczne tego układu - twierdzą prof. Lauri Nummenmaa i Henry Karlsson. Na razie nie wiemy jednak, czy zmieniona chemia mózgu jest przyczyną, czy skutkiem otyłości. Naukowcy mierzyli dostępność receptorów opioidowych mu i dopaminowych typu 2. (D2) za pomocą pozytonowej tomografii emisyjnej (PET). « powrót do artykułu
  17. Microsoft ostrzega, że wszystkie wspierane obecnie wersje systemu operacyjnego Windows zawierają lukę FREAK w protokole SSL/TLS. Początkowo sądzono, że dziura występuje tylko w systemach Android oraz iOS. Napastnik, wykorzystując lukę FREAK, może nakłonić serwer do używania 512-bitowych kluczy SSL/TLS, co ułatwia zaatakowanie maszyny metodą brute-force. Microsoft radzi, by do czasu opublikowania poprawki użytkownicy skorzystali z mechanizmu Group Policy Editor i wyłączyli możliwość wymiany eksportu kluczy RSA. Dzięki temu ewentualny napastnik nie będzie miał możliwości nakłonienia maszyny do korzystania z krótszych kluczy. « powrót do artykułu
  18. Naukowcy z NASA twierdzą, że w przeszłości na Marsie istniał ocean, który zawierał więcej wody niż Ocean Arktyczny. Do takich wniosków prowadzą dane zebrane z marsjańskiej atmosfery. Nasze badania dają solidne podstawy do szacowania, jak wiele wody było w przeszłości na Marsie. Możemy to ocenić badając, jak wiele wody planeta utraciła na rzecz przestrzeni kosmicznej. Pozwala nam to lepiej zrozumieć historię Marsa - mówi Geronimo Villanueva z Goddard Space Flight Center. Przed 4,3 miliardami lat na Marsie było tyle wody, że mogłaby ona pokryć całą planetę warstwą o grubości 137 metrów. Woda prawdopodobnie zajmowała niemal połowę północnej półkuli Marsa, tworząc tam ocean o głębokości przekraczającej 1600 metrów. Uczeni doszli do takich wniosków badając atmosferę Marsa za pomocą Very Large Telescope w Chile i W.M. Keck Observatory and Infrared Telescope Facility na Hawajach. Dzięki tym instrumentom mogli odróżnić w atmosferze sygnatury dwóch form wody – H2O i HDO. Porównując ich stosunek w dzisiejszej atmosferze Marsa i badając stosunek obu form z meteorytach marsjańskich dowiedzieli się, jak zmieniała się ilość wody w atmosferze, a zatem ile z niej odparowało w przestrzeń kosmiczną. Oszacowali, że pierwotnie na Marsie istniało co najmniej 20 miliardów kilometrów sześciennych wody. Najbardziej prawdopodobnym miejscej jej występowania były równiny północnej półkuli. Jeśli rzeczywiście znajdowały się one pod wodą, to woda zajmowała 19% powierzchni Marsa. Dla porównania, Ocean Atlantycki obejmuje 17% powierzchni Ziemi. « powrót do artykułu
  19. Hemodializa i dializa otrzewnowa zaburzają funkcje związane z dobrym cholesterolem HDL. Ustalenia austriackiego zespołu mogą pomóc w lepszej ochronie serca pacjentów z niewydolnością nerek. HDL bierze udział we wstecznym transporcie cholesterolu do wątroby, gdzie ulega on zmetabolizowaniu. U zdrowych osób wyższe stężenie HDL w osoczu wiąże się ze zmniejszonym ryzykiem choroby serca, lecz u ludzi z przewlekłą niewydolnością nerek (PNN) nie obserwuje się takiej korelacji. Doktorzy Gunther Marsche i Michael Holzer z Uniwersytetu Medycznego w Grazu postanowili sprawdzić, czy dializowani chorzy nie mają przypadkiem dysfunkcjonalnego HDL. Analizowano próbki krwi trzech grup: 24 osób poddawanych hemodializie, 14 przechodzących dializę otrzewnową i 20 zdrowych. W obu grupach dializowanych pacjentów wykryto zmienioną aktywność enzymów zaangażowanych w metabolizm i dojrzewanie HDL. Upośledzona okazała się też funkcja samego HDL. Czas spędzany na hemodializie bądź dializie otrzewnowej ujemnie korelował ze zdolnością HDL do transportowania cholesterolu (nie wpływał jednak na inne właściwości lipoproteiny wysokiej gęstości). Nowe ustalenia sugerują, że chroniczny stan zapalny związany z PNN znacząco zmienia skład i pogarsza działanie HDL - podkreśla dr Marsche. Uzyskane wyniki są niezwykle istotne, zważywszy, że choroby serca są wiodącą przyczyną zgonu pacjentów z PNN. « powrót do artykułu
  20. Jednorazowa aplikacja spreju do nosa z oksytocyną zmniejszyła u zdrowych mężczyzn spożycie kalorii, zwłaszcza w postaci tłustych pokarmów. Badania, które mają zostać zaprezentowane na dorocznej konferencji amerykańskiego Towarzystwa Endokrynologicznego, potwierdzają wyniki uzyskane na modelach zwierzęcych. Naukowcy zauważyli, że po zastosowaniu spreju z hormonem mężczyźni, zarówno ci z prawidłową masą ciała, jak i dodatkowymi kilogramami, spożywali na śniadanie mniej kalorii. Dodatkowo zaobserwowano poprawę wskaźników metabolicznych, w tym insulinowrażliwości. Nasze rezultaty są naprawdę ekscytujące. Trzeba kontynuować badania, ale sądzę, że oksytocyna to obiecująca metoda terapii otyłości i jej metabolicznych powikłań - przekonuje dr Elizabeth Lawson z Harvardzkiej Szkoły Medycznej. Amerykanie zebrali grupę 25 zdrowych mężczyzn (średnia wieku wynosiła 27 lat). Trzynastu miało prawidłową wagę, a dwunastu nadwagę bądź otyłość. Panów wylosowano do grup, które po okresie postu miały sobie zaaplikować donosowo albo pojedynczą dawkę (24 jednostki międzynarodowe) oksytocyny, albo placebo. Godzinę później mężczyznom podawano wybrane z menu śniadanie. Po posiłku mierzono, ile kalorii dana osoba zjadła. W kolejnej sesji eksperyment powtarzano, ale zamieniano podawany środek. Zespół Lawson twierdzi, że nie było różnicy, ile ochotnicy jedli w ciągu 3 dni przed każdym badaniem. Średnio po zastosowaniu spreju z oksytocyną mężczyźni spożywali 122 kalorie i 9 gramów tłuszczu mniej niż po placebo. Oksytocyna zwiększała też wykorzystanie tłuszczu jako źródła energii. Nie stwierdzono poważnych skutków ubocznych ani różnic w skutkach ubocznych między oksytocyną a placebo. Ponieważ oksytocyna nie wpływała na opisywane przez mężczyzn natężenie apetytu ani na poziom kontrolujących go hormonów we krwi, nie wiadomo, na czym polega mechanizm jej działania. Testy przedkliniczne wykazały jednak, że wchodzi ona w skład regulujących łaknienie szlaków mózgowych. Lawson podkreśla, że oksytocyna działa płciowospecyficznie, dlatego trzeba będzie również zbadać kobiety. Poza tym warto by przeprowadzić trwające dłużej studium z udziałem obu płci. « powrót do artykułu
  21. Amerykańska NOAA (Narodowa Administracja Oceaniczna i Atmosferyczna) poinformowała, że rozpoczęło się El Niño. Oficjalnie deklarujemy początek tego zjawiska. Niestety, nie możemy zadeklarować, że będzie słabe - powiedziała Michelle L'Heureux z NOAA. El Niño to nieregularna anomalia pogodowa, podczas której w strefie równikowej Pacyfiku temperatury na powierzchni wody są ponadprzeciętnie wysokie. Specjaliści już od roku widzieli oznaki zbliżającego się El Niño. Jednak dopiero teraz mogli jednoznacznie ocenić, że rozpoczęło się ono w lutym i potrwa prawdopodobnie do jesieni. Na razie jest słabe i pojawiło się w innym niż zwykle momencie, dlatego też – jak przewidują specjaliści – nie wpłynie ono zbytnio na pogodę w USA i nie przyniesie większych opadów w dotkniętej suszą Kalifornii. Może jednak wpłynąć na inne regiony globu i zwiększyć średnią temperaturę i tak już rekordowo wysoką w 2014 roku. Pierwsze oznaki nadchodzącego El Niño zaobserwowano na początku ubiegłego roku, gdy uczeni z NOAA i Columbia University zauważyli falę Kelvina przesuwającą się z zachodu na wschód po tropikalnych obszarach Pacyfiku. W ostatnich miesiącach pojawiły się kolejne fale Kelvina, a ich temperatura była na tyle wysoka, że oficjalnie uznano to za początek El Niño. Ostatecznym dowodem była bardzo ciepła styczniowa fala Kelvina i znaczne osłabienie się pasatów. Sprzężenie pomiędzy oceanem a atmosferą nie było typowe i nie pojawiły się zwykłe dla El Niño wzorce pogodowe, jednak – jak wyjaśnia L'Heureux – wynika to z faktu, że zjawisko to powstało właśnie o tej porze roku. Wiosną bowiem ocean i atmosfera mają problemy z zauważeniem się nawzajem. Powstanie El Niño na przełomie zimy i wiosny oznacza, zdaniem meteorologów, że południa USA nie czeka mokry i zimy okres, charakterystyczny dla El Niño. W tej chwili eksperci uważają, że istnieje 50-60 procent szans, iż El Niño dotrwa do jesieni. Jeśli tak się stanie, to może przytłumić atlantycki sezon huraganów i wzmocnić sezon pacyficzny. Tworzące się przez ubiegły rok El Niño mogło przyczynić się do tego, że był on rekordowo ciepły. Niewykluczone, że z powodu tego zjawiska i obecny rok pobije rekord temperatury. Jeśli El Niño się zintensyfikuje, może mieć większy wpływ na globalne temperatury niż w przeszłości - dodaje Jessica Blunden z NOAA. « powrót do artykułu
  22. Astronomowie zauważyli w naszej galaktyce gwiazdę poruszającą się szybciej niż wszystkie inne. Obiekt US 708 porusza się z prędkością 1200 km/s. To wystarczająco szybko, by opuścić Drogę Mleczną. Podróż poza galaktykę zajmie gwieździe około 25 milionów lat. Przy tej prędkości podróż z Ziemi na Księżyc trwałaby pięć minut - mówi Eugene Magnier, astronom z University of Hawaii. US 708 nie jest pierwszą gwiazdą, o której wiemy, że porusza się na tyle szybko, by opuścić galaktykę. Jest za to pierwszą znaną gwiazdą, która zyskała przyspieszenie dzięki eksplozji pobliskiej supernowej. Znamy też inne gwiazdy, które opuszczą naszą galaktykę. Zostały one przyspieszone przez czarną dziurę znajdującą się w jej centrum. Przed rokiem informowaliśmy zaś o odkryciu nowej klasy gwiazd hiperprędkościowych, o których nie wiadomo, co je przyspieszyło. US 708 była w przeszłości chłodnym olbrzymem, jednak została pozbawiona niemal całego wodoru przez krążącą wokół niej inną gwiazdę. Uczeni sądzą, że to właśnie eksplozja partnera nadała olbrzymiej prędkości US 708. « powrót do artykułu
  23. Japońscy i mongolscy archeolodzy odkryli w południowo-zachodniej Mongolii forpocztę, założoną w XIII w. dla Czyngis-chana. Odnaleziona po wiekach forteca Chinkai rzuca nieco światła zarówno na ówczesne szlaki handlowe, jak i strategie ekspansji Imperium Mongolskiego w kierunku zachodnim. Mamy nadzieję, że odkrycie przyda się do lepszego wyjaśnienia historii Wyżyny Mongolskiej między XIII a XIV w. - podkreśla szef zespołu badawczego prof. Koichi Matsuda z Międzynarodowego Uniwersytetu w Osace. Naukowcy już w 2001 r. badali ruiny znajdujące się ok. 880 km od Ułan Bator. Stwierdzili, że morfologia okolicy odpowiada opisowi krajobrazu ze średniowiecznej książki podróżniczej (jej autorem był wiodący chiński taoista). Co istotne, podczas wykopalisk znaleziono także fragmenty chińskiej ceramiki z XIII w. Wykonane 14 lat temu zdjęcia lotnicze pokazują pozostałości fortecy, otoczone wałem ziemnym o wymiarach 200 na 200 m. Zeszłego lata naukowcy przeprowadzili datowanie węglowe drzazg i kości zwierząt ze stanowiska. Okazało się, że te pierwsze pochodzą z XII-XIII w., a drugie z XIV w. Mając to wszystko na uwadze, międzynarodowy zespół stwierdził, że budowla była bazą wojskową, wykorzystywaną przez ordę Czyngis-chana podczas podboju środkowej Azji. Uważa się, że w 1212 r. zamówił ją bliski współpracownik chana. W wywiadzie udzielonym Nihon Keizai Shinbun Matsuda powiedział, że w swoich czasach forteca była ważnym garnizonem. Zamek Chinkai, którego lokalizacja zawsze wzbudzała ożywione dyskusje, miał się znajdować w pobliżu ziemi uprawnej i szlaków jedwabnych, dając prącemu na zachód wojsku dostęp do potrzebnych zasobów/produktów oraz okazję do przepytywania podróżników. Po upadku Imperium Mongolskiego Chinkai popadł w XIV w. w ruinę, a ostatecznie jego lokalizacja została zapomniana. Dość powiedzieć, że odnalezienie i potwierdzenie tożsamości obiektu ma bardzo duże znaczenie dla historii Azji. « powrót do artykułu
  24. Naukowcy z Muzeum Historii Naturalnej w Londynie (NHM) oszacowali masę stegozaura (Stegosaurus stenops), bazując na najbardziej jak dotąd kompletnym szkielecie. Sześcio-siedmioletnia Sophie ważyła tyle, co mały nosorożec - ok. 1,6 t. Gdyby zachowana w 80% samica dożyła pełnej dorosłości, z pewnością byłaby cięższa. Ocena wagi zwierzęcia jest kluczowa dla opisu innych jego cech. Jeśli chcemy oszacować, jak szybko zwierzę biega, potrzebujemy wagi. Gdy zamierzamy powiedzieć coś o metabolizmie, również musimy znać jego masę - podkreśla paleontolog dr Charlotte Brassey. By uzyskać trójwymiarowy komputerowy model szkieletu stegozaura sprzed 150 mln lat, Brassey posłużyła się fotogrametrią. Jesteśmy bardzo zadowoleni, że tak wcześnie nam się to udało. Teraz chcemy uzupełnić model mięśniami, tak by powiedzieć coś o lokomocji. Brassey spędziła parę miesięcy na digitalizacji szkieletu Lucy. Co istotne, modele 3D można importować do pakietu CAD (Computer Aided Design) i po pokryciu zarysu prostymi kształtami, wyliczyć np. objętość organizmu i jego ciężar. Zespół z NHM zamierza intensywnie badać Sophie. Naukowcom szczególnie zależy na określeniu funkcji deltoidalnych płyt z grzbietu (w londyńskim egzemplarzu brakuje tylko jednej z nich). Na razie dywaguje się bowiem, że służyły do obrony albo odbijając promienie, chroniły gady przed przegrzaniem. Sophie została zakupiona do kolekcji muzeum w 2013 r. W grudniu ubiegłego roku ustawiono ją przy jednym z głównych wejść. « powrót do artykułu
  25. Profesor Herman Winick, znany fizyk z Uniwersytetu Stanforda i SLAC National Acelerator Laboratory mówi, że jesienią bieżącego roku może zapaść decyzja o budowie pierwszego afrykańskiego synchrotronu. Jeśli popatrzymy na światową mapę synchrotronów zauważymy, że tutaj nie ma żadnego - mówi uczony wskazując na Afrykę. Obecnie na świecie pracuje ponad 50 tego typu urządzeń. Bardzo ważne, by Afryka miała synchrotron, dzięki czemu zdolni zmotywowani afrykańscy naukowcy mogliby pracować nad kwestiami biomedycznymi i środowiskowymi, które są szczególnie ważne w tamtym regionie - stwierdza Winick. Uczony jest członkiem 15-osobowego komitetu, który skupia specjalistów z Afryki, USA i Europy. W listopadzie w siedzibie europejskiego synchrotronu ESFR w Grenoble odbędzie się spotkanie, w którym udział wezmą przedstawiciele wszystkich afrykańskich krajów,. To właśnie na nim ma zapaść decyzja o budowie synchrotronu. Profesor Winick ma nadzieję, że afrykański synchrotron będzie wzorowany na pracach prowadzonych w Jordanii. To właśnie Winick jest jednym z autorów pomysłu zbudowania synchrotronu na Bliskim Wschodzie. Do idei tej udało się namówić 9 krajów, które potrafiły przezwyciężyć dzielące ich zwykle różnice, zebrały pieniądze i przy wsparciu UNESCO stworzyły SESAME (Synchrotron-light for Experimental Science and Applications in the Middle East). Urządzenie zacznie działać już w bieżącym roku. Winick ma nadzieję, że proponowany przezeń „African Light Source” skorzysta z doświadczeń SESAME. Chodzi o to, by zebrać zainteresowane kraje i podjąć się wspólnej odpowiedzialności za projekt. Mówimy o kwocie rzędu 200 milionów dolarów - mówi uczony. Pytany jednak o ramy czasowe, stwierdza, że najpierw musiałby sprawdzić, ile zostało mu jeszcze życia. Myślę, że potrzeba na to co najmniej 10 lat, mam nadzieję, że nie 15 - stwierdza i dodaje, że rozmy o SESAME rozpoczęły się w 1997 roku, a w 18 lat później synchrotron zostanie uruchomiony. Na spotkaniu Amerykańskiego Towarzystwa Fizycznego wystąpił też Antonio Jose Roque da Silva, dyrektor brazylijskiego synchrotronu LNLS. Był to pierwszy synchrotron na półkuli południowej. Wkrótce zostanie zastąpiony nowym urządzeniem – Siriusem - którego budowa rozpoczęła się w grudniu. Gdy użytkownicy naszego synchrotronu nauczyli się z nim pracować, zaczęli domagać się nowego urządzenia. Jego wpływ na brazylijską naukę jest olbrzymi - mówi da Silva. Obaj uczeni podkreślają też, że budowa takich urządzeń jak synchrotrony w uboższych regionach świata jest koniecznością, by uchronić tamte rejony przed drenażem mózgów. Młodzi zdolni naukowcy wyjeżdżają bowiem z krajów i regionów, w których nie mogą się rozwijać. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...