Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Po kilku wypadkach, jakim uległy samochody Tesla jadące na Autopilocie, producent wprowadza nowe mechanizmy do systemu wspomagania prowadzenia samochodu. Jak pamiętamy, Autopilot Tesli to system pomagający utrzymać samochód na swoim pasie ruchu i utrzymujący odpowiednią odległość od innych samochodów. Producent zaleca, by używać go na dobrze oznakowanych drogach o fizycznie oddzielonych kierunkach ruchu, a podczas jego używania kierowca powinien trzymać ręce na kierownicy i zwracać uwagę na to, co dzieje się na drodze. Jeśli kierowca nie trzyma rąk nie kierownicy, jest ostrzegany, że powinien to zrobić. Jednak, na co wskazują m.in. ostatnie wypadki, kierowcy ignorują ostrzeżenia. Dlatego też Tesla wprowadza nowe zabezpieczenie. Jeśli kierowca zignoruje ostrzeżenia i nie położy dłoni na kierownicy, Autopilot wyłączy się i nie będzie można go włączyć dopóty, dopóki samochód nie zostanie zaparkowany. « powrót do artykułu
  2. Na prośbę telewizji ukraińskiej 1+1, w Katedrze i Zakładzie Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu, zespół naukowców pod kierownictwem dr n. biol. Doroty Lorkiewicz-Muszyńskiej podjął się badań identyfikacyjnych szczątków kostnych osobnika płci żeńskiej z sarkofagu Jarosława Mądrego, który znajduje się w Soborze Sofijskim w Kijowie. Poddane badaniom szczątki z sarkofagu Jarosława Mądrego, wielkiego księcia Rusi Kijowskiej, należą prawdopodobnie do jego drugiej żony Ingegerdy Szwedzkiej. Badania te wykonane zostały w ramach projektu ukraińskiej telewizji 1+1 i dla potrzeb realizacji filmu "Україна. Повернення своєї історії", który swoją premierę miał 25 sierpnia 2016r. W filmie wśród wielu wątków historycznych, przedstawione zostały również zagadnienia dotyczące Ingegerdy Szwedzkiej i badań szczątków kostnych z sarkofagu Jarosława Mądrego. Zespól naukowców z Polski dysponował badaniami z tomografii komputerowej szczątków, które wykonane zostały w klinice Borys w Kijowie w 2009 roku, kiedy to po raz kolejny dokonano otwarcia sarkofagu. Wtedy też zespół ukraińskich naukowców przeprowadził badania antropologiczne i radiologiczne, a zespół rosyjski wykonał badania izotopowe. Wcześniej sarkofag otwierany był m.in. w 1936r, 1939r., a Michaił Gierasimow wykonał aproksymację twarzy w oparciu o cechy czaszki Jarosława Mądrego. Badania prowadzone przez polski zespół przebiegały w kilku etapach. Na podstawie badań z tomografii komputerowej (CT) zostały przeprowadzone badania radiologiczne i uzupełniające baniana antropologiczne. Zespół posiłkował się również opracowaniami innych zespołów naukowych, badających szczątki z sarkofagu Jarosława Mądrego. Konieczne było wykonanie modelu 3D czaszki, z wykorzystaniem plików DICOM z badania tomografii komputerowej szczątków, z uwzględnieniem anatomicznego ułożenia żuchwy. Kolejne etapy to modelowanie mięśni, nakładanie kolejnych warstw tkanek miękkich w ścisłym związku z wyznaczonymi w poszczególnych punktach ich grubościami. Aproksymację twarzy przeprowadzono z wykorzystaniem metody komputerowej 3D. Następnie w oparciu o otrzymane wyniki aproksymacji 3D wykona została artystyczna wizualizacji twarzy, która wykorzystana została do teksturyzacji twarzy (głowy) 3D. « powrót do artykułu
  3. Zgodnie z danymi zamieszczonymi na dowodzie osobistym, Mbah Gotho ze Sragen na Jawie przyszedł na świat 31 grudnia 1870 r. Urzędnicy z lokalnego Biura Archiwów, którzy widzieli opublikowaną w Sieci datę urodzin sędziwego pana Gotho, przejrzeli dokumenty i stwierdzili, że jest ona prawdziwa. By jednak mężczyzna został uznany za najdłużej żyjącego człowieka, fakty muszą zostać zweryfikowane przez niezależną instytucję. Aktualną rekordzistką, wpisaną do Księgi rekordów Guinnessa, jest Francuzka Jeanne Calment, która zmarła w wieku 122 lat i 164 dni. Gotho przeżył dziesięcioro rodzeństwa, cztery żony, a nawet swoje dzieci. Jego najbliższymi krewnymi są wnuki, prawnuki i praprawnuki. Jeden z wnuków matuzalema opowiada, że dziadek przygotowuje się na śmierć, odkąd skończył 122 lata. Wykupił nawet miejsce na cmentarzu obok grobów dzieci. Nagrobek wykonano w 1992 r., czyli 24 lata temu - wylicza. Rodzina staruszka opowiada, że większość czasu spędza, słuchając radia. Słaby wzrok nie pozwala mu na oglądanie telewizji. W ciągu ostatnich 3 miesięcy przez pogarszający się stan zdrowia musiał być kąpany i karmiony. Wg pana Gotho, przepisem na długowieczność jest... cierpliwość. « powrót do artykułu
  4. Fizycy ze Szwajcarskiego Federalnego Instytutu Technologii opracowali skuteczną metodę tworzenia olbrzymich molekuł dwuatomowych, udowadniając w ten sposób niektóre teorie. Johannes Deiglmayr i Heiner Saßmannshausen sądzą, że takie molekuły mogą zostać w przyszłości wykorzystane w komputerach kwantowych. Fizycy od dawna interesują się makromolekułami. Sądzą bowiem, że badanie takich olbrzymów pozwoli na lepsze zrozumienie właściwości wszystkich molekuł. Już wcześniejsze badania sugerowały, że istnienie olbrzymich molekuł dwuatomowych jest możliwe pod warunkiem, iż będą się one znajdowały w stanie Rydberga, w którym jeden z elektronów znajduje się wyjątkowo daleko od jądra, dzięki czemu możliwe jest stworzenie molekuł tysiące razy większych niż standardowe molekuły dwuatomowe, takie jak np. H2. Szwajcarzy postanowili przetestować teorie nt. tworzenia makromolekuł. Najpierw pobudzili laserem parę schłodzonych atomów cezu, a następnie wykorzystali drugi laser, o mniejszej energii, do wprowadzenia ich w stan Rydberga. Naukowcy mówią, że dzięki swojemu eksperymentowi byli w stanie potwierdzić część teorii dotyczących zjawisk zachodzących w makromolekułach oraz obalić inne teorie. Stwierdzili również, że wykorzystanie takich molekuł w komputerach kwantowych mogłoby być o tyle uzasadnione, iż kubity można by kodować w atomach znajdujących się w stanie Rydberga. « powrót do artykułu
  5. Komisja Europejska nakazała, by Apple zapłaciło irlandzkiemu urzędowi skarbowemu 13 miliardów euro podatków. Zdaniem KE korzyści podatkowe osiągane w Irlandii przez amerykański koncern były nielegalne. Komisja stwierdziła, że władze Irlandii pozwoliły Apple'owi na płacenie znacznie niższych podatków niż płaciły inne przedsiębiorstwa. W efekcie firma z Cupertino płaciła podatek korporacyjny w wysokości nie większej niż 1%. Zarówno władze Irlandii jak i Apple nie zgadzają się z wyrokiem i zapowiadają wniesienie apelacji. Kraje członkowskie nie mogą przyznawać ulg podatkowych wybranym firmom. W Unii Europejskiej jest to uznawane za nielegalną pomoc. Śledztwo Komisji ujawniło, że Irlandia przyznała Apple'owi nielegalne ulgi podatkowe, dzięki czemu firma ta płaciła przez wiele lat znacząco niższe podatki niż inne przedsiębiorstwa - stwierdzili przedstawiciele KE. W Irlandii stawka podstawowa podatku korporacyjnego wynosi 12,5%. Tymczasem okazało się, że np. w 2003 roku Apple zapłaciło 1% od zysków osiągniętych w Europie, a w roku 2014 - zaledwie 0,005%. Komisja Europejska próbuje na nowo pisać historię Apple'a w Europie ignorując irlandzkie prawo podatkowe i wywracając do góry nogami międzynarodowy system podatkowy. Komisji chodzi nie o to, ile Apple płaci, ale któremu rządowi płaci. Będzie to miało szkodliwy wpływ na inwestycje i nowe miejsca pracy w Europie. Apple przestrzega prawa i płaci takie podatki, jak powinno bez względu na to, gdzie działa. Złożymy apelację i jesteśmy pewni, że wyrok zostanie unieważniony - oświadczył koncern. Głęboko nie zgadzam się z decyzją Komisji. Nie pozostaje mi nic innego, jak poprosić rząd o zgodę na złożenie apelacji. To działanie konieczne do obrony integralności naszego systemu podatkowego, zapewnienia stabilnych warunków działania dla biznesu oraz zapobieżeniu wtrącania się Unii Europejskiej w podatkowe kompetencje państwa - stwierdził irlandzki minister finansów Michael Noonan. Apple to nie jedyna firma, co do której KE wysuwa zastrzeżenia. W ubiegłym roku Komisja orzekła, że Holandia powinna pobrać dodatkowo 30 milionów euro od Starbucksa, a Luksemburg - podobną kwotę od Fiata. « powrót do artykułu
  6. W pewnych rejonach Grecji w związku z malarią zakazano oddawania krwi. W 2016 r. odnotowano tu 4 przypadki transmisji miejscowej. Reszta (61) to zakażenia dotyczące osób przyjeżdżających z terenów występowania malarii, a więc krajów Afryki i subkontynentu indyjskiego (są to tzw. przypadki importowane). Do połowy sierpnia 2016 r. stwierdzono więc już 65 przypadków, podczas gdy w całym 2015 r. było ich tylko o 20 więcej (85). Malaria zniknęła w Grecji w dużej mierze w połowie lat 70. XX w. Zaczęła powracać w 2009 r. Przyczyniły się do tego z pewnością cięcia budżetowe, przez które zaniechano gminnych oprysków, wymierzonych w zwalczanie chorób przenoszonych przez komary. Ostrzeżenia odnośnie do malarii wystosowały Helleńskie Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób (KEELPNO) i Narodowe Centrum Krwiodawstwa. Zakazem oddawania krwi objęto: Farkadonę, Trikalę, Palamas, Tempe, Teby i Achaję (Grecja Środkowa); Ewrotas i Andrawidę-Kilini (Peloponez); Chalkidę (Eubea); Maraton (Attyka) Pileę-Chortiatis i Langadas (Jednostka regionalna Saloniki). « powrót do artykułu
  7. Jeśli zorganizowalibyśmy hakerskie igrzyska olimpijskie, to z naszych danych wynika, że złoty medal zdobyłyby Chiny, srebrny powędrowałby do Rosji, a medal brązowy przypadłby Polsce - mówi Ritika Trikha z HackerRank. HackerRank to firma, która specjalizuje się w organizowaniu zawodów programistycznych. Skupia ona wokół siebie społeczność ponad miliona programistów z całego świata. Analitycy HackerRank przyjrzeli się wynikom 1,4 miliona testów i na tej podstawie stworzyli ranking krajów z najlepszymi programistami. Według naszych danych Chiny i Rosja mają najbardziej utalentowanych programistów. Chińczycy są najlepsi w matematyce, programowaniu funkcjonalnym i strukturach danych, a Rosjanie dominują w algorytmach - stwierdza Trikha. Najwięcej testów wypełnili programiści z USA i Indii, ale pod względem uzyskanych wyników kraje te plasują się - odpowiednio - na 28. i 31. miejscu. Testy HackerRank pokrywają bardzo dużo obszarów programistycznych, od języków po algorytmy i od bezpieczeństwa po systemy rozproszone. Podczas przygotowywania raportu przyjrzano się średniej nocie osiąganej przez programistów z każdego z krajów. Pod uwagę wzięto 50 krajów z największą liczbą programistów biorących udział w testach. Pierwsza dziesiątka wygląda następująco: Chiny, Rosja, Polska, Szwajcaria, Węgry, Japonia, Tajwan, Francja, Czechy, Włochy. Chińscy programiści osiągnęli średnio 100 punków. Nie oznacza to jednak, że piszą idealne programy. Liczba oznacza, że są na pierwszym miejscu. O włos wygrali z Rosjanami, którzy otrzymali 99,9 punktu. Polacy i Szwajcarzy zdobyli po około 98 punktów. Na ostatnim, 50. miejscu znaleźli się Pakistańczycy, którzy otrzymali 57,4 punktu. Tyle co do klasyfikacji ogólnej. W klasyfikacjach szczegółowych widać wyraźnie, co cieszy się popularnością w danym kraju. Polacy byli najlepsi w testach Javy. Francuzi wygrali w C++, mieszkańcy Hongkongu dominowali w Pythonie, Japończycy w programowaniu sztucznej inteligencji, a Szwajcarzy w bazach danych. Ukraińcy byli najlepsi w bezpieczeństwie, a Finowie przewodzili stawce w Ruby. « powrót do artykułu
  8. Nowy rodzaj szkodliwego kodu bierze na cel bankomaty w Tajlandii. Cyberprzestępcy zdobyli dziękie niemu około 12 000 000 bahtów (ok. 347 000 USD). Firma FireEye podaje, że szkodliwy kod o nazwie RIPPER atakuje bankomaty z Windows trzech różnych producentów. Kod jest kontrolowany za pomocą specjalnych kart chipowych, które służą przestępcom do uwierzytelnienia szkodliwego oprogramowania i przejęcia kontroli nad bankomatem. Eksperci odkryli dotychczas komendy pozwalające na odłączenie danego bankomatu od sieci, by nie mógł on skontaktować się z bankiem, wyczyszczenie logów. odinstalowanie usług RIPPER, restart bankomatu oraz wysunięcie karty. W tej chwili nie jest jasne, w jaki sposób dochodzi do zainfekowania bankomatów. Daniel Relagado z FireEye mówi, że istnieją trzy główne metody zarażenia bankomatu szkodliwym kodem. Pierwsza to włamanie do sieci banku i zidentyfikowanie tam modułów obsługujących bankomaty, druga to przekupienie osoby mającej legalny dostęp do bankomatu, a trzecia to wykorzystanie uniwersalnego klucza do otwarcia serwisowej części bankomatu, a następnie użycie klipsu USB lub płyty CD do zainfekowania maszyny. Eksperci z FireEye stwierdzili, że RIPPER wydaje się podobny do wcześniejszych szkodliwych kodów atakujących bankomaty, takich jak Padpin czy Tyupkin, które w 2014 roku okradały bankomaty w Rosji. « powrót do artykułu
  9. W płetwach i mięsie 10 gatunków rekinów wykryto wysokie stężenia neurotoksyn powiązanych m.in. z chorobą Alzheimera (ChA). Naukowcy z Uniwersytetu w Miami podkreślają, że ograniczenie ich spożycia będzie stanowić korzyść tak dla zdrowia ludzi, jak i dla ochrony rekinów (niektórym z analizowanych gatunków, np. rekinowi młotowi Sphyrna mokarran, grozi wyginięcie spowodowane nadmiernym połowem). Próbki tkanek płetw i mięśni pobrano od gatunków występujących w Atlantyku i Pacyfiku. Badano je pod kątem stężenia rtęci i 3-Metyloamino-L-alaniny (BMAA). Ostatnie badania powiązały BMAA z chorobami neurodegeneracyjnymi, takimi jak choroba Alzheimera i stwardnienie zanikowe boczne - wyjaśnia prof. Deborah Mash. Stężenia rtęci i BMAA w płetwach i mięsie wszystkich gatunków rekinów osiągały poziom mogący zagrażać ludzkiemu zdrowiu (w przypadku Hg wynosiły one od 0,05 do 13,23 ng/mg). Amerykanie podkreślają, że rtęć i BMAA same w sobie są toksyczne, zaś razem mogą oddziaływać synergicznie. Ponieważ rekiny są drapieżnikami zajmującymi wyższą pozycję w łańcuchu pokarmowym, ich tkanki akumulują toksyny, które zagrażają nie tylko ich zdrowiu, ale i zdrowiu spożywających je ludzi - dodaje prof. Neil Hammerschlag. Produkty rekinie, w tym płetwy, chrząstki i mięso, są bardzo popularne w Azji i w społecznościach azjatyckich na całym świecie. Części ciała tych ryb wykorzystuje się w medycynie chińskiej. Na całym świecie stosuje się też suplementy z chrząstką rekinów. Ostatnio naukowcy odkryli BMAA w płetwach rekinów i wspomnianych wcześniej suplementach. Wiadomo też, że neurotoksyczne związki metylortęciowe gromadzą się w tkankach rekinów na przestrzeni życia. Nasze badania sugerują, że ludzie, którzy jedzą części ciała rekinów, mogą być zagrożeni rozwojem choroby neurologicznej - podsumowuje Mash. « powrót do artykułu
  10. Obecnie centrum Drogi Mlecznej to spokojne miejsce, jednak przed 6 milionami lat, gdy na Ziemi pojawiły się pierwsze hominidy, doszło do gwałtownej eksplozji w sercu Galaktyki. Właśnie znaleziono dowody na takie wydarzenie. Droga Mleczna ma masę 1-2 bilionów Słońc. Około 5/6 tej masy to ciemna materia, a pozostała 1/6 czyli ciężar 150-300 miliardów Słońc to materia widoczna. Jeśli jednak dokładnie policzymy materię widzianą, to okaże się, że ma ona masę około 65 miliardów Słońc. Przeanalizowaliśmy archiwalne dane z obserwatorium XMM-Newton i okazało się, że ta brakująca masa znajduje tworzy gazową mgłę o temperaturze miliona stopni, która przenika naszą galaktykę. Mgła ta absorbuje promieniowanie X z najbardziej odległych źródeł tła - stwierdził Fabrizio Nicastro z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics (CfA) i Włoskiego Narodowego Instytutu Astrofizyki. Naukowcy wykorzystali modele komputerowe do obliczenia, gdzie znajdowała się brakująca materia i jak była rozłożona. Okazało się, że gaz nie był równomiernie rozłożony w Galaktyce, a tworzył bąbel rozciągający się od jej centrum aż do 2/3 drogi do Ziemi. Czarna dziura w centrum Drogi Mlecznej wchłonęła część gazu, a część oddalała się od niej w tempie około 1000 kilometrów na sekundę. Przed sześcioma milionami lat zachodzące procesy doprowadziły do pojawienia się potężnej fali uderzeniowej, która przebyła odległość 20 000 lat świetlnych. W tym czasie czarna dziura zużyła całą pobliską materię i weszła w stan hibernacji. O tym, co wydarzyło się przed milionami lat świadczą zaś znajdujące się w pobliżu czarnej dziury gwiazdy, które liczą sobie właśnie 6 milionów lat. Powstały one z gazu, który wcześniej opadał na czarną dziurę. Z danych obserwacyjnych oraz z analiz komputerowych wynika, że gorący gaz może mieć masę około 130 miliardów Słońc. Wyjaśnia to masę brakującej materii, której nie widzimy, gdyż jest zbyt rozgrzana. « powrót do artykułu
  11. iPady zmniejszają lęk przed operacją równie skutecznie jak tradycyjne środki uspokajające. Zespół dr Dominique Chassard z Hôpital Mère-Enfant, Hospices Civils de Lyon przedstawił wyniki swoich badań na Światowym Kongresie Anestezjologów w Hongkongu. Francuzi wykazali, że rozpraszanie iPadami przed operacjami wymagającymi znieczulenia ogólnego nie tylko zmniejsza lęk tak samo skutecznie jak konwencjonalne środki, ale i zapewnia większą satysfakcję rodziców oraz jakość indukcji znieczulenia. Naukowcy porównywali wpływ midazolamu (podawanego w ramach premedykacji przed zabiegami chirurgicznymi) oraz dostosowanych do wieku gier na iPadzie. Badano dzieci w wieku 4-10 lat. Lęk oceniano zarówno u dzieci, jak i u dorosłych. Dzieci wylosowano do grupy z midazolamem (MDZ) lub grupy z tabletem (TAB). Do pierwszej grupy trafiło 54 małych pacjentów, a do drugiej - 58. Pacjentom w grupie MDZ podawano midazolam (0,3 mg/kg) doustnie lub doodbytniczo, a dzieci z grupy TAB dostawały iPada 20 min przed znieczuleniem. Lęk u dzieci oceniano za pomocą kwestionariusza Modified Yale Preoperative Anxiety Scale (mYPAS) w 4 momentach: 1) po przybyciu do szpitala, 2) po rozłączeniu z rodzicami, 3) podczas indukcji i 4) na oddziale wybudzeniowym. Lęk u rodziców badano za pomocą skali STAI. Mierzono go przy tych samych okazjach co u dzieci (wyjątkiem była indukcja znieczulenia, bo rodziców przy tym nie było). Pielęgniarki anestezjologiczne oceniały jakość indukcji znieczulenia na skali od 0 (niesatysfakcjonujące) do 10 (wysoce satysfakcjonujące). Pół godziny po podaniu ostatniej dawki nalbufiny (leku stosowanego do uśmierzania bólu pooperacyjnego) lub 45 min po przewiezieniu na oddział wybudzeń dzieci przenoszono na oddział chirurgii ambulatoryjnej, gdzie ponownie badano lęk rodziców (za pomocą skali STAI-3) oraz małych pacjentów (m-YPAS-4). Dodatkowo na skali od 0 do 10 oceniano zadowolenie rodziców ze znieczulenia. Do oceny pooperacyjnych zmian w zachowaniu zastosowano Post Hospital Behaviour Questionnaire (PHBQ). Okazało się, że poziomy lęku rodziców i dzieci były podobne w obu grupach; odnotowano analogiczny wzorzec ich ewolucji. Tak rodzice, jak i pielęgniarki uznały, że znieczulenie było bardziej satysfakcjonujące w grupie TAB. « powrót do artykułu
  12. Chińskie media państwowe poinformowały, że instytut wczesnej edukacji z Kantonu oferuje trening na dyrektora generalnego (CEO) dla dzieci w wieku 3-12 lat. Za rok nauki trzeba zapłacić 50 tys. juanów, czyli ok. 7,5 tys. dolarów. Dzieci uczęszczają na zajęcia 2 razy w tygodniu. Uzupełniają wtedy brakujące słowa w zdaniach czy budują konstrukcje z klocków. Wg ulotki reklamowej instytutu, kurs pozwala zostać wpływowym, ambitnym liderem. Rywalizacja w chińskim systemie edukacyjnym jest bardzo silna. Specjaliści sądzą jednak, że kursy w rodzaju kształcenia przyszłych CEO służą raczej rodzicom, a nie dzieciom. Świadczą bowiem o pozycji społecznej rodziny. Wg nich, skoro przez nasiloną rywalizację dzieci mają mało wolnego czasu, to przeznaczanie go na przymusowe układanie klocków przyniesie więcej szkód niż korzyści. Ojciec, który udzielił wywiadu agencji informacyjnej Xinhua, przyznał, że zdaje sobie sprawę, że kurs polega głównie na zabawie. Natychmiast dodał jednak, że brała w nim udział większość dzieci z osiedla, dlatego zdecydował się zapisać także swojego potomka. Nie chcieliśmy, oczywiście, pozostać w tyle. Gonitwa za zapewnieniem dobrej przyszłości i chęć podkreślania statusu często sprawiają, że im droższy kurs, tym większą popularnością się cieszy. « powrót do artykułu
  13. Majątek Billa Gatesa przekroczył 90 miliardów dolarów. Zdaniem prowadzonego przez Bloomberga Billionaire Index stało się tak nie dzięki wzrostowi cen akcji Microsoftu, a dzięki giełdowym wzrostom Canadian National Railway Company oraz Ecolab. Według najnowszych danych, pochodzących z 22 sierpnia, całkowita wartość majątku założyciela Microsoftu zwiększyła się w bieżącym roku o 6,2 miliarda USD. Drugi na liście jest Amancio Ortega z majątkiem wartym 76 miliardów USD, którego majątek w bieżącym roku zwiększył się o 3,1 miliarda dolarów. Rekordzistą pod względem kwoty o jaką powiększył w bieżącym roku majątek jest 5. na liście Mark Zuckerberg. Jest on obecnie wyceniany na 54,7 miliarda USD, a jego majątek zwiększył się o 8,9 miliarda dolarów. Wyprzedza go Jeff Bezos z majątkiem wycenianym na 66,2 miliardy (wzrost o 6,5 miliarda od początku roku). Forbes, który również tworzy listę miliarderów, wycenia Gatesa na "zaledwie" 78,7 miliarda USD. Zdaniem tego pisma w 1999 roku fortuna Gatesa była przez chwilę warta ponad 100 miliardów dolarów. Niedługo potem doszło do pęknięcia bańki dotkomowej i spółki z branży technologicznej, w tym Microsoft, zanotowały znaczne spadki cen akcji. « powrót do artykułu
  14. Neurolodzy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles stymulowali ultradźwiękami neurony wzgórza 25-letniego mężczyzny, u którego po poważnym urazie mózgu wystąpiła śpiączka. Wzgórze to centralny ośrodek przetwarzania informacji. Do tej pory można to było osiągnąć za pomocą ryzykownej procedury chirurgicznej, zwanej głęboką stymulacją mózgu, podczas której elektrody wszczepiano bezpośrednio do wzgórza. Nasza metoda obiera na cel tę samą strukturę, ale jest nieinwazyjna - opowiada prof. Martin Monti. Monti dodaje, że by stwierdzić, czy procedura może być wykorzystana, by pomóc także innym ludziom, trzeba przeprowadzić testy na kolejnych pacjentach. Możliwe, że po prostu mieliśmy szczęście i stymulowaliśmy osobę, której stan poprawiał się spontanicznie. Pionierem zogniskowanej pulsacji ultradźwiękowej o niskiej intensywności (ang. low-intensity focused ultrasound pulsation) jest prof. Alexander Bystritsky, współautor najnowszego badania i założyciel firmy Brainsonix, dostawcy potrzebnego urządzenia. Ma ono wielkość spodeczka i tworzy sferę energii akustycznej, którą można "wycelować" w różne regiony mózgu. Zespół Martina umieścił aparat przy głowie 25-latka i w ciągu 10 minut uruchamiał go 10-krotnie (każdorazowo na 30 sekund). Monti podkreśla, że urządzenie jest bezpieczne, bo emituje niewielką ilość energii, mniejszą niż ultrasonograf dopplerowski. Przed procedurą u mężczyzny stwierdzano minimalne przejawy świadomości i rozumienia mowy; na polecenie wykonywał on tylko drobne, ograniczone ruchy. W ciągu doby po stymulacji jego reakcje mierzalnie się jednak poprawiły. Trzy dni później odzyskał pełną świadomość i rozumienie języka. Mógł się komunikować, kiwając głową na tak i kręcąc na nie. Próbował się nawet pożegnać z jednym z lekarzy za pomocą "żółwika". Jeśli podczas testów na szerszą skalę okaże się, że metoda pomaga także innym ludziom, będzie można skonstruować przenośną wersję urządzenia, np. w postaci kasku. « powrót do artykułu
  15. Wiele wskazuje na to, że plotki, jakoby Intel miał produkować układy scalone dla Apple'a, są prawdziwe. Firma analityczna Gartner oświadczyła, że jest w 100% pewna, iż w roku 2018 Intel będzie wytwarzał układy mobilne dla Apple'a. Podobne informacje płyną z serwisu prasowego giełdy Nikkei, a ostatnio z Tame Apple Press, który podobno nie informuje nigdy o rzeczach, na które nie ma cichej zgody Apple'a. Ewentualna umowa Apple'a z Intelem to poważny cios w dotychczasowych partnerów firmy z Cupertino - Samsunga i TSMC. Apple mogło właśnie zyskać nowego, wielkiego partnera, który posiada i własne fabryki i rozwiniętą technologię. I może wytwarzać układy scalone dla przyszłych iPhone'ów oraz iPadów. Jest mało prawdopodobne, by Apple mogło pozwolić sobie na uniezależnienie się od TSMC. Koncern nie ma zresztą żadnego interesu w zrywaniu owocnej współpracy z firmą z Tajwanu. Inaczej ma się sprawa z Samsungiem. Apple i Samsung ostro konkurują ze sobą na rynku smartfonów i tabletów. Ponadto w przeszłości firmy toczyły spory sądowe, a najgłośniejszy z nich dotyczył zewnętrznego wyglądu smartfonów. Ewentualne zerwanie współpracy zaszkodzi Samsungowi. Pozostaje tylko pytanie, czy Intel jest w stanie dostarczyć Apple'owi równie dobre chipy co Samsung. « powrót do artykułu
  16. Osoby z pewnym wariantem genu PDSS2 piją mniej kawy. Jak tłumaczą naukowcy ze szkocko-włosko-holenderskiego zespołu, obniża on zdolność komórek do rozkładania kofeiny, przez co alkaloid dłużej utrzymuje się w organizmie. Zespół analizował dane genetyczne 370 mieszkańców Puglii na południu Włoch oraz 843 osób z 6 wiosek na północnym wschodzie Włoch (z regionu Friuli Venezia). Każdy z uczestników badania wypełniał kwestionariusz, w którym pytano m.in. o liczbę wypijanych dziennie filiżanek kawy. Stwierdzono, że ludzie z pewnym wariantem genu PDSS2 wypijali średnio o jedną kawę mniej niż ludzie bez tego wariantu. By potwierdzić uzyskane rezultaty, akademicy zebrali grupę 1731 Holendrów. Uzyskano podobne wyniki, ale wpływ genu na liczbę wypijanych kaw wydawał się nieco mniejszy. Autorzy raportu z pisma Scientific Reports sądzą, że powodem mogą być preferencje kulinarne w obu krajach. O ile bowiem we Włoszech ludzie piją głównie espresso, o tyle Holendrzy wolą kawę z ekspresów przelewowych. Nawet jeśli założy się, że zawartość kofeiny w naparach włoskich i holenderskich jest taka sama, różnica w wielkości filiżanki i kubka sprawia, że Holendrzy przyjmują więcej kofeiny w przeliczeniu na naczynie (dlatego ograniczenie spożycia choćby o pół kubka będzie mieć w ich przypadku spore znaczenie). Nasze wyniki stanowią poparcie dla innych studiów, które sugerują, że pociąg do kawy może być zakodowany w genach - zaznacza dr Nicola Pirastu. Kawa chroni przed pewnymi rodzajami nowotworów, chorobami sercowo-naczyniowymi i parkinsonem. Ustalenie, co napędza jej spożycie, pomoże nam zrozumieć, na czym polega mechanizm działania. [Koniec końców] otworzy to nowe ścieżki badań. Studium prowadzili naukowcy z Uniwersytetów w Edynburgu i Trieście, Instytutu Pediatrycznego Burlo Garofolo, Centrum Medycznego Erazmusa oraz firmy analitycznej PolyOmica. « powrót do artykułu
  17. Galaktyka Dragonfly 44 jest wielkości Drogi Mlecznej, ale w 99,99% składa się z ciemnej materii. Wszystkie jej planety, gwiazdy i inne widzialne obiekty stanowią jedynie 1/100 procenta jej masy. Niezwykłą galaktykę odkryto w 2015 roku za pomocą Dragonfly Telephoto Array w Nowym Meksyku. To urządzenie wyspecjalizowane w wyszukiwaniu obiektów niewidocznych dla innych teleskopów. Dragonfly 44 to jedna z 47 niezwykle rozproszonych galaktyk odkrytych w Gromadzie Warkocza Bereniki (Abell 1656) przez Pietera van Dokkuma z Yale University. Abell 1656 znajduje się w odległości około 300 milionów lat świetlnych od Ziemi i składa się z co najmniej 1000 galaktyk. Odległość pomiędzy Gromadą Warkocza Bereniki a Ziemią jest na tyle mała, że tamtejsze galaktyki z łatwością może zauważyć Teleskop Hubble'a. Dotychczas jednak Dragonfly 44 umykała oczom astronomów, gdyż będąc wielkości Drogi Mlecznej emituje 100-krotnie mniej światła niż nasza galaktyka. Van Dokkum i jego koledzy zauważyli, że odkryta galaktyka jest nietypowa. Jeśli rzeczywiście występuje w niej tak mało gwiazd, to nie ma tam wystarczającej grawitacji, by pozostały one w swoim pobliżu, gwiazdy powinny od siebie odlecieć. Skoro jednak tworzą galaktykę, oznacza to, że jest ona utrzymywana w całości przez ciemną materię. Do oszacowania jej ilości naukowcy wykorzystali teleskopy z Obserwatorium Kecka. Ruch gwiazd mówi nam o tym, ile materii znajduje się w pobliżu. Bez względu na jej formę, dowiemy się, że tam jest. W galaktyce Dragonfly gwiazdy poruszają się bardzo szybko. Dzięki Obserwatorium Kecka dowiedzieliśmy się, że jest tam wielokrotnie więcej materii niż w samych gwiazdach - stwierdził Dokkum. Szczegółowe obserwacje wskazują, że galaktyka w 99,99% składa się z ciemnej materii. To ma olbrzymie znaczenie dla badania ciemnej materii. Mamy tutaj obiekt, który niemal w całości się z niej składa, więc naszych badań nie będą zakłócały gwiazdy i inne obiekty obecne zwykle w galaktykach. Dotychczas znajdowaliśmy małe galaktyki o podobnym składzie. Teraz mamy obiekt nowej klasy, który możemy badać - dodaje uczony. « powrót do artykułu
  18. Amerykańscy naukowcy sądzą, że dzięki cholestosomom będzie można doustnie podawać insulinę. Cholestosom to neutralna, bazująca na lipidach cząstka, która może robić parę interesujących rzeczy - podkreśla liderka zespołu badawczego, dr Mary McCourt z Niagara University. Największym wyzwaniem w przypadku doustnego podawania insuliny jest przeprowadzenie jej w nietkniętym stanie przez żołądek. Białka takie jak insulina nie są dopasowane do wysoce kwasowego środowiska żołądka, ulegają więc rozłożeniu, nim dotrą do jelita, a później do krwiobiegu. Zaproponowano kilka rozwiązań tego problemu. Jednym z nich jest powlekanie insuliny polimerem (obecnie trwają testy kliniczne tej metody). Inna firma opracowała insulinę wziewną, ale mimo entuzjastycznego przyjęcia przez niektórych pacjentów, sprzedaż okazała się klapą. McCourt, dr Lawrence Mielnicki i studentka Jamie Catalano zdecydowali się na inną taktykę. enkapsulowali insulinę, wykorzystując opatentowaną technologię cholestosomów. Większość liposomów trzeba zabezpieczyć powłoką polimerową. Tutaj pęcherzyk zawierający cząsteczki leku tworzą estry lipidowowe - wyjaśnia Mielnicki. Modelowanie komputerowe pokazało, że powstałe z lipidów sfery stanowią neutralne, oporne na działanie soku żołądkowego cząstki. Kiedy cholestosomy z insuliną dotrą do jelita, organizm rozpoznaje je jako obiekt do wchłonięcia. Później komórki wychwytują je z krwiobiegu i rozkładają, uwalniając hormon. By upakować do cholestosomów jak najwięcej insuliny, naukowcy określili optymalne pH oraz siłę jonową roztworu leku. Najbardziej obiecujące opcje testowano na zwierzętach. « powrót do artykułu
  19. Astronomowie korzystający z Atacama Large Milimeter/submilimeter Array (ALMA) zauważyli zdumiewającą rzecz. Okazało się, że w dyskach wokół dużych gwiazd znajduje się zaskakująco dużo tlenku węgla. Wokół gwiazd mniejszych, podobnych do Słońca, gaz ten nie występuje. Odkrycie stoi w sprzeczności z tym, czego się spodziewano. Specjaliści uważali bowiem, że silniejsze promieniowanie z większych gwiazd powinno pozbawić gazu ich dyski znacznie szybciej niż ma to miejsce w przypadku gwiazd mniejszych, emitujących słabsze promieniowanie. Dyski protoplanetarne znajduje się wokół młodych gwiazd. Jednak wielokrotnie już po uformowaniu się planet i innych obiektów, dochodzi między nimi do licznych kolizji, przez co powstaje kolejny dysk wokół gwiazdy. Podczas wcześniejszych badań spektroskopowych dysków rejestrowano sygnatury chemiczne wskazujące na obecność olbrzymiej ilości tlenku węgla. To było zaskakujące, gdyż astronomowie uważali, że gaz ten powinien znacznie wcześniej zniknąć z dysku - mówi Jesse Lieman-Sifry, jeden z autorów nowego odkrycia. Uczony wraz z kolegami, chcąc dowiedzieć się, dlaczego gaz pozostał wokół niektórych gwiazd, przeprowadzili badania 24 systemów gwiezdnych. Za punkt odniesienia przyjęli Słońce, które uznali za gwiazdę o małej masie. Uczeni skupili się na gwiazdach liczących 5-10 milionów lat. Wśród badanych 24 dysków zauważono 3, które były bardzo bogate w tlenek węgla. Jednak najdziwniejszy był fakt, że CO występował wyłącznie w dyskach dużych gwiazd. Wokół żadnej z 16 gwiazd o masie zbliżonej do Słońca nie zauważono dużych ilości tlenku węgla. To sprzeczne z intuicją, gdyż silniejsze promieniowanie ultrafioletowe emitowane przez większe gwiazdy powinno szybciej zniszczyć tlenek węgla w ich dyskach. Na razie naukowcy nie wiedzą, czym wytłumaczyć zaobserwowane zjawisko. Ich zdaniem albo duże gwiazdy od początku mają wokół siebie olbrzymie ilości CO, albo też dużo tego gazu powstaje podczas zderzeń obiektów prowadzących do ponownego powstania dysku. Istnienie dużych ilości tlenku węgla może mieć znaczenie dla formowania się planet. Gaz ten jest bowiem ważnym składnikiem atmosfery wielkich planet. Jego obecność w dysku może wskazywać, że są tam też obecne inne gazy. Na podstawie ilości CO w dysku astronomowie będą mogli oszacować tempo formowania się wielkich planet. « powrót do artykułu
  20. Kończący wkrótce urzędowanie prezydent Obama podpisze dzisiaj decyzję o znaczącym zwiększeniu powierzchni Papahnaumokukea Marine National Monument znajdującego się u wybrzeży Hawajów. Tym samym komercyjne rybołówstwo zostanie zakazane na obszarze 1,5 miliona kilometrów kwadratowych. Kilka dni później, 1 września, prezydent wybierze się do rezerwatu i pojedzie na Atol Midway. Chce w ten sposób zwrócić uwagę na konieczność ochrony przyrody i zagrożenia, jakie niesie ze sobą ocieplenie klimatu. Papahnaumokukea Marine National Monument to pomnik narodowy Stanów Zjednoczonych ustanowiony w 2006 roku przez prezydenta George'a W. Busha jako 124. obiekt tego typu. Od początku swego istnienia obejmował on 357 000 kilometrów kwadratowych. Wówczas był to największy morski obszar chroniony na świecie. W międzyczasie powołano do życia kilka znacznie większych morskich obszarów chronionych. Teraz, po powiększeniu przez prezydenta Obamę, hawajski pomnik narodowy odzyskał miano największego. Powiększony obszar ochronny obejmie swoim zasięgiem ponad 7000 gatunków rośli i zwierząt, w tym najstarszy znany żyjący organizm - liczącą 4265 lat rafę koralową. Obecnie ochroną objęte jest zaledwie 3% powierzchni światowych oceanów. « powrót do artykułu
  21. Dominic Wilcox zorganizował na zlecenie firmy ubezpieczeniowej More Than pierwszą wystawę sztuki współczesnej dla psów. Znajdowały się na niej zarówno obrazy, jak i interaktywne instalacje. Wystawa Play More zadebiutowała w Londynie w zeszły piątek. Była otwarta tylko przez dwa dni. Przebojem okazała się ponoć ponadtrzymetrowa miska (Dinnertime dreams), wypełniona piłkami imitującymi psią karmę. Poza tym Wilcox pomyślał o symulacji siedzenia w otwartym oknie (Cuising Canines), ekranie z odbijającymi się od ścianek frisbee czy wentylatorze rozprowadzającym zapach starych butów i mięsa. Watery Wonder to woda pryskająca z miski do miski. Obrazy były, oczywiście, powieszone na wysokości psiej głowy. Wystawa to część kampanii o tej samej nazwie, w ramach której właścicieli psów i kotów zachęca się, by spędzali więcej czasu na zabawie ze swoimi pupilami. « powrót do artykułu
  22. Archeolodzy z Uniwersytetu Warszawskiego zbadali trzy jeziora w Parku Narodowym Machu Picchu. Odnaleźli miejsca ceremonii z czasów sprzed powstania Państwa Inków oraz stanowiska hodowli zwierząt. Kilka dni temu badacze z Instytutu Archeologii UW oraz Ośrodka Badań Prekolumbijskich UW zakończyli pierwszy etap badań wysokogórskich jezior położonych u stóp Salcantay, w obrębie Parku Narodowego Machu Picchu w Peru. Troje archeologów podwodnych przeprowadziło pomiary sonarem trzech jezior położonych na wysokościach 4250, 4460 i 4750 m n.p.m. To Magdalena Nowakowska, Maciej Sobczyk i nurek-instruktor Przemysław Trześniowski. Nurkowali w pierwszym z jezior i przeprowadzili prospekcję archeologiczną w sąsiedztwie zbiorników wodnych. Dzięki temu zlokalizowali nieznane dotychczas stanowiska, na których hodowano lamy i alpaki oraz miejsca ceremonialne na tym wysokogórskim obszarze, które funkcjonowały co najmniej kilkaset lat przed powstaniem Państwa Inków. Kolejne cztery jeziora będą eksplorowane w przyszłym roku. Wcześniej archeolodzy zbadali inne stanowiska w rejonie Machu Picchu. Na początku czerwca rozpoczęły się prace wykopaliskowe w punkcie Chachabamba, położonym w dolinie rzeki Urubamba, ok. 8 km od Machu Picchu. Jest to inkaskie stanowisko ceremonialne, wzniesione wokół rzeźbionej skały z niezwykłym zespołem 14 rytualnych basenów-łaźni. Pracami archeologicznymi w tym zespole kierują prof. Mariusz Ziółkowski i Dominika Sieczkowska. Uczestniczą w nich także studenci archeologii UW oraz badacze z Laboratorium Skanowania Laserowego i Modelowania 3D Politechniki Wrocławskiej. Od 2 sierpnia trwają prace wykopaliskowe w Inkaraqay/El Mirador, inkaskim obiekcie ceremonialnym przeznaczonym do obserwacji astronomicznych, położonym na północnych stokach góry Huayna Picchu. Prace te stanowią jedną z trzech części większego przedsięwzięcia "Stanowiska satelitarne Machu Picchu". Badania w Parku Narodowym Machu Picchu finansowane są z grantów Opus i Preludium Narodowego Centrum Nauki oraz przez peruwiańskie Ministerstwo Kultury. Wsparcie zapewnia powołana w 2010 roku stacja badawcza Centrum Badań Andyjskich Uniwersytetu Warszawskiego w Cusco, jedyna taka polska placówka naukowa na terenie Ameryki Południowej. « powrót do artykułu
  23. U osób cierpiących na zespół Leśniowskiego-Crohna występuje dłuższy czas reakcji niż u zdrowych ludzi w podobnym wieku. Podczas badań naukowcy zauważyli, że czas reakcji pacjentów był o 10% dłuższy i znacząco korelował z objawami aktywnego stanu zapalnego. Zespół dr. Daniela van Langenberga z Monash University stwierdził też, że czasy reakcji chorych były wolniejsze od tego, co naukowcy obserwowali podczas wykonania tego samego komputerowego testu poznawczego u ludzi, którzy przekroczyli limity spożycia alkoholu większości krajów Unii Europejskiej (0,05 g alkoholu na 100 ml krwi). Uzyskane wyniki wskazują na obecność łagodnych zaburzeń poznawczych i potwierdzają doniesienia pacjentów o problemach z koncentracją czy zanikach pamięci. Australijczycy wykazali też, że w przypadku osób z chorobą Leśniowskiego-Crohna wynik środkowy (mediana) skali depresji był wyższy, słabiej wypadała również ocena jakości snu. Wyniki stanowią poparcie dla tezy, że choroba Leśniowskiego wiąże się z wieloukładowymi konsekwencjami; wpływ choroby nie ogranicza się do przewodu pokarmowego [...]. Rezultaty są spójne z eksperymentami, które wykazały, że zapalenie jelita grubego skutkuje nasileniem zapalnej aktywności hipokampa. To z kolei może spowolnić czasy reakcji [...] - podsumowuje van Langenberg. « powrót do artykułu
  24. Amerykańscy prokuratorzy przedstawili zarzuty postawione trzem administratorom KickAssTorrents (KAT). Przypomnijmy, że polska policja aresztowała w ubiegłym miesiącu jednego z nich, 30-letniego Ukraińca Artioma Waulina. Teraz z dokumentów prokuratury dowiadujemy się, że zarzuty postawiono też Jewgienijowi Kutszence oraz Ołeksandrowi Radostinowi. Obaj to również Ukraińcy. Obecnie wiadomo na pewno, że w areszcie przebywa Waulin. Nie wiemy, czy zatrzymano też pozostałych podejrzanych. Prokuratorzy twierdzą, że cała trójka stworzyła i utrzymywała witrynę, której celem było "generowanie wielomilionowych dochodów z nielegalnej dystrybucji treści chronionych prawem autorskim, w tym filmów, programów telewizyjnych, muzyki, gier, oprogramowania i książek elektronicznych". Najbardziej aktywni użytkownicy, ci którzy udostępniali najwięcej plików i najbardziej popularnych byli przez twórców KAT wyróżniani. Prokuratura twierdzi też, że Waulin, Kutszenko i Radostin prowadzili witryny, za pośrednictwem których możliwe było bezpośrednie pobieranie oraz streaming filmów. Te witryny to m.in. solarmovie.com, leechmonster.com, iwatchfilm.com czy movie2b.com. Śledczy szacują wartość witryny KAT na 54 miliony dolarów, a jej roczne przychody z reklamy na 12,5-22,3 miliona USD. Artioma Waulina reprezentuje Ira Rothken, prawnik Kima Dotcoma. « powrót do artykułu
  25. Mieszkańcy Pensylwanii, w których okolicy odbywa się wydobycie gazu łupkowego, są dwukrotnie bardziej niż inni narażeni na migrenowe bóle głowy, chroniczny problemy z nosem i zatokami oraz zmęczenie. Tak przynajmniej wynika z najnowszych badań przeprowadzonych przez Johns Hopkins Bloomberg School of Public Health. Wymienione przez nas trzy problemy mają poważny ujemny wpływ na życie ludzie, generują też spore koszty w systemie opieki zdrowotnej. Z naszych danych wynika, że objawy te mają związek z bliskością miejsc wydobycia gazu łupkowego - mówi główny autor badań doktor Aaron W. Tustin. Tustin i jego współpracownicy stworzyli kwestionariusz, który został wypełniony przez 7785 dorosłych osób korzystających z usług Geisinger Health System. Firma ta obsługuje klientów w 40 hrabstwach na północy i w centralnej Pensylwanii. Ze zdobytych w ten sposób danych naukowcy dowiedzieli się, że 1765 respondentów (23%) miało migreny, 1930 (25%) cierpiało na poważne zmęczenie, a 1850 (24%) wykazywało objawy chronicznego zapalenia zatok przynosowych. Uczeni użyli też modeli obrazujących ekspozycję respondentów na działalność przemysłu wydobywającego gaz łupkowy. Okazało się, że co prawda żadne pojedyncze negatywne objawy zdrowotne nie były powiązane z bliskością aktywnych studni wydobywczych, ale osoby, u których wystąpiły dwa lub więcej negatywnych objawów z większym prawdopodobieństwem mieszkały bliżej większej liczby lub większych studni. Nie wiemy, dlaczego osoby mieszkające bliżej większych studni wydobywczych są narażone na większe ryzyko zachorowania. Musimy znaleźć lepszy sposób, by zrozumieć tę zależność i, mam nadzieję, lepiej chronić zdrowie tych osób - mówi jeden z autorów badań, profesor Brian S. Schwartz. Już wcześniejsze badania prowadzone przez Schwartza wykazały istnienie korelacji pomiędzy działalnością przemysłu wydobywczego, a większą liczbą przedwczesnych urodzeń, ataków astmy i koncentracji radonu w domach. Doktor Tustin przypuszcza, że objawy ze strony zatok, nosa i migrenowe bóle głowy mogą być powodowane samą działalnością przemysłową. Wiercenie studni przyczynia się do zanieczyszczenia powietrza nie tylko pyłem, ale również nieprzyjemnymi zapachami. Do tego dochodzi hałas, jasne światło i intensywny ruch samochodów ciężarowych. Tymczasem wiadomo na przykład, że u niektórych ludzi migreny mogą być wywoływane przez zapachy. Pensylwania to dobry obszar do badania wpływu wydobycia gazu łupkowego na ludzi i środowisko. Stan ten bardzo szybko wyraził zgodę na tego typu działalność przemysłową. W ciągu ubiegłej dekady zbudowano w nim ponad 9000 studni wydobywczych. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...