Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36965
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Za kolejną rewolucją w medycynie i naukach pokrewnych mogą stać nie tyle badacze z uczelni medycznych czy biologicznych co... menadżerowie i biznesmeni z rynku IT. W ostatnim czasie coraz częściej interesują się oni bowiem działalnością charytatywną, a szczególnie działaniami na rynku medycznym. Badania biomedyczne od dłuższego czasu przeżywają kryzys wydajności. Szybko rosnące wydatki nie znajdują odzwierciedlenia w szybszym opracowywaniu nowych leków czy terapii. Sytuacja taka coraz częściej zwraca uwagę bogatych przedsiębiorców z branży IT, którzy uważają, że ich pieniądze i doświadczenie mogą przyspieszyć badania. Peter Thiel, znany przedsiębiorca i inwestor, współzałożyciel PayPala, opublikował ostatnio książkę, w której stwierdził, że naukowcy działający na rynku medycznym są zbyt ostrożni, zbyt skłonni do proszenia biurokratów o pozwolenia na różne działania i bardziej zainteresowani publikacją wyników swoich badań w prestiżowych magazynach niż przełożeniem ich na praktyczne zastosowania w postaci leków. Taka sytuacja skłoniła Thiela do sfinansowania badań klinicznych nad szczepionką na opryszczkę. Badania były prowadzone na St. Kitts and Nevis, a teraz rząd tego niewielkiego kraju prowadzi w tej sprawie śledztwo, gdyż badacze nie uzyskali urzędowej zgody na prowadzenie badań. Badania i innowacje rozwijane przez rynek IT bardzo rzadko podlegają rządowym regulacjom, dlatego też menedżerowie z branży IT często dziwią się, dlaczego badania na rynku medycznym toczą się tak powoli i wskazują, że to właśnie rządowe regulacje je spowalniają. Przytaczają tutaj przykład amerykańskich Narodowych Instytutów Zdrowia, które rocznie na badania wydają 30 miliardów dolarów, a wyniki nie są tak spektakularne, jakich można by oczekiwać po tak dużej kwocie. Metodologia prowadzenia badań w przemyśle farmaceutycznym powstała w latach 60. ubiegłego wieku i od 50 lat nie uległa zmianie. W tym czasie większość innych działów przemysłu, które również prowadzą badania naukowe, wielokrotnie zmieniało swoją metodologię i procesy badawczo-rozwojowe. Przemysł farmaceutyczny zaś ciągle polega na powolnym, nieefektywnym, ryzykownym i kosztownym modelu badawczo-rozwojowym, mówi Kenneth Kaitin, dyrektor Tufts Center for the Study of Drug Development. Menedżerów i przedsiębiorców z branży IT zainspirowały prace Billa Gatesa i założonej przezeń Fundacji Billa i Melindy Gatesów. Przed około 15 laty Gates zauważył, że pomimo faktu, iż na malarię umierają setki tysięcy ludzi, to na poszukiwanie lekarstwa na tę chorobę cały świat wydaje mniej niż 100 milionów dolarów rocznie, a największym sponsorem badań jest... amerykański Departament Obrony. Gates zaczął więc finansować walkę z malarią i efekty tych działań są widoczne. Jak podaje WHO w roku 2000 na malarię zmarło 839 000 osób, a w roku 2015 choroba zabiła 438 000 osób. Przykład Gatesów zainspirował wielu bogatych menedżerów z branży IT. Coraz częściej finansują oni badania medyczne, przy okazji wprowadzając tam stopniowo nowe rozwiązania i promując większą otwartość. Przy okazji zaś medycyna coraz chętniej korzysta z technik cyfrowych, tym bardziej, że sponsorzy z branży IT wierzą, iż na komputerze można coraz dokładniej modelować ludzki organizm i prowadzić symulacje działania nań nowych substancji. Przeprowadzanie eksperymentów w pamięci komputerów może być nie tylko tańsze i szybsze, ale jest przede wszystkim pozbawione ryzyka typowego dla badania substancji chemicznych na żywych organizmach. « powrót do artykułu
  2. U pacjentów z rakiem jelita grubego w przerzutach do wątroby występują te same bakterie, co w zmianach pierwotnych. Co więcej, obecność bakterii wydaje się korelować ze wzrostem guza. Podczas wcześniejszych badań w ludzkich rakach jelita grubego wykryto liczne Gram-ujemne pałeczki Fusobacterium nucleatum. By ustalić, czy w przerzutach znajdują się te same drobnoustroje, zespół Susan Bullman z Dana-Farber Cancer Institute przeanalizował próbki guzów pierwotnych i metastazje z wątroby. Okazało się, że w przerzutach faktycznie znajdują się bakterie z rodzaju Fusobacterium i że są to szczepy bardzo podobne do tych z guzów pierwotnych danego pacjenta. Jeśli u chorego w guzie pierwotnym nie było takich beztlenowych pałeczek, nie występowały one także w przerzutach w wątrobie. Gdy myszom wszczepiono Fusobacterium-pozytywne guzy, zmiany się "zakorzeniały". Jeśli w guzach nie było bakterii Fusobacterium, zjawisko nie zachodziło. Autorzy publikacji z pisma Science zauważyli też, że gdy gryzoniom podano antybiotyk, liczebność Fusobacterium w guzach spadała, spowalniał się też ich wzrost. Mając to wszystko na uwadze, naukowcy podejrzewają, że bakterie przemieszczają się z komórkami raka do odległych narządów i być może ułatwiają kolonizację nowych miejsc. « powrót do artykułu
  3. Dzięki nagraniom z drona ustalono jedną z przyczyn corocznych letnich powrotów wali grenlandzkich (Balaena mysticetus) do cieśniny Cumberland w Kanadzie. Okazuje się, że walenie linieją i wykorzystują duże skały, by drapiąc się, zetrzeć z siebie płaty skóry. To przypadkowe spostrzeżenie. Byliśmy tam, by udokumentować ich żerowanie, a zaobserwowaliśmy dziwne zachowania w pobliżu brzegu - opowiada Sarah Fortune, doktorantka z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej. Pływając na łodzi, Fortune, William Koski z LGL Limited oraz rybacy i myśliwi z Pangnirtung stwierdzili, że wieloryby obracały się na bok i podnosiły ogon oraz płetwy. Było więc oczywiste, że przebywają w cieśninie Cumberland nie tylko po to, by żerować. Gdy wysłano drony, by nagrały zachowanie zwierząt z góry, okazało się, że pod wodą znajdują się duże głazy, a walenie ocierają się o nie, by zedrzeć łuszczącą się skórę. Teraz wiemy, że cieśnina Cumberland to habitat związany z żerowaniem i linieniem. Bardzo mało wiemy o linieniu dużych gatunków waleni. Wg Fortune, ogrzane latem przybrzeżne wody mogą je ułatwiać. Naukowcy uważają, że wzrost globalnych temperatur wpłynie zarówno na czasowanie, okres trwania i energię potrzebną do linienia, jak i na dietę wielorybów. Niewykluczone, że zooplankton (stosunkowo duże, tłuste skorupiaki), ulubiony pokarm wali grenlandzkich, przemieści się do nowych habitatów dalej na północ. Tutejsze wody zdominują zaś mniejsze organizmy z wód umiarkowanych. Nie wiadomo, czy B. mysticetus przystosują się do tych zmian. « powrót do artykułu
  4. Naukowcy z Uniwersytetu w Warwick opracowali pionierską metodę wykrywania za pomocą fluorescencyjnego barwnika bardzo drobnych cząstek tworzyw sztucznych; ich średnica nie przekracza często 20 mikrometrów, co można porównać do ludzkiego włosa albo włókna wełny. Jak tłumaczą Gabriel Erni-Cassola i dr Joseph A. Christie-Oleza, barwnik preferencyjnie wiąże się z cząstkami tworzyw, przez co są one doskonale widoczne pod mikroskopem fluorescencyjnym. W ten sposób można odróżnić mikroplastik od naturalnych materiałów i przeprowadzić dokładne badania ilościowe. By przetestować nową metodę, autorzy publikacji z pisma Environmental Science & Technology pobrali próbki wody z powierzchni morza i piasku z plaży w pobliży Plymouth. Później wyekstrahowali mikroplastik. Okazało się, że bez problemu mogli ocenić zawartość najdrobniejszej frakcji. Naukowcy wykryli o wiele więcej drobnego plastiku (o średnicy poniżej 1 mm) niż wcześniej zakładano. Było go też znacznie więcej, niż dało się ustalić za pomocą tradycyjnych metod. Uzyskane wyniki zadają kłam twierdzeniom, że najdrobniejsze cząstki znikają z powierzchni wody. Jak widać, trzeba prowadzić dalsze badania, które pokażą, co naprawdę dzieje się z plastikowymi odpadami w oceanach. Co istotne, największą część mikroplastików o tych rozmiarach stanowił polipropylen, czyli tworzywo wykorzystywane w opakowaniach i pojemnikach na żywność. Nasze nawyki konsumenckie mają więc bezpośredni wpływ na oceany. W wyniku wietrzenia duże plastikowe obiekty rozpadają się z czasem na mniejsze kawałki. Wcześniejsze raporty sugerowały, że znajdowana ilość plastików to zaledwie 1% całości. Nic więc dziwnego, że desperacko poszukiwano metod identyfikacji "zaginionych" 99%. Za pomocą naszej metody można bardzo szybko oglądać i analizować duże serie próbek. W ten sposób uzyskuje się ogromną ilość danych nt. zawartości mikroplastików w wodzie morskiej lub w innych próbkach ze środowiska. Obecne metody oceny ilości mikroplastiku polegają głównie na ręcznym wydobywaniu tworzyw z próbki [...] - opowiada Erni-Cassola. Czy znaleźliśmy wspomniane 99%? [by udzielić ostatecznej odpowiedzi], trzeba zastosować naszą metodę w przyszłych badaniach terenowych. Tak czy siak, aby poprawnie ocenić tworzone prawo, trzeba koniecznie ustalić, jak tworzywa sztuczne zachowują się w środowisku - podsumowuje Christie-Oleza. « powrót do artykułu
  5. Inżynierowie z należącego do NASA Glenn Research Center opracowali nową niepneumatyczną oponę dla przyszłych misji marsjańskich. Superelastic Tire to doskonalsza odmiana Spring Tire opracowanego przed dekadą przez NASA i firmę Goodyear. Spring Tire składało się z setek połączonych ze sobą stalowych oczek, które tworzyły oponę zdolną do utrzymania ciężkiego ładunku jednocześnie adaptując się kształtem do podłoża, po którym jeździły. Spring Tire były inspirowane oponami łazików księżycowych wykorzystanych podczas misji Apollo. Miały jednak pewną poważną wadę. Okazało się, że w wymagającym marsjańskim terenie mogą się odkształcać. Dlatego też łazik Curiosity korzysta z innej konstrukcji. Ta jednak również okazała się zawodna. W marcu bieżącego roku podczas rutynowej kontroli kół Curiosity zauważono ślady zużycia na lewym środkowym kole pojazdu. Pojawiły się też pęknięcia, do których musiało dojść pomiędzy końcem stycznia a połową marca. Inżynierowie z NASA rozpoczęli więc prace nad oponą dla przyszłych misji marsjańskich i zwrócili uwagę na nitinol, stop niklu z tytanem. To materiał, który zapamiętuje kształt. Możemy zdeformować oponę aż do utrzymującej ją ramy, a ona wróci do poprzedniego kształtu. Takiego efektu nie uzyskamy za pomocą konwencjonalnych stopów metali, mówi Santo Padula, jeden z naukowców pracujących nad nową oponą. Superelastic Tire świetnie radzi sobie podczas testów. Odkształca się i powraca do oryginalnej formy, gdyż w nitinolu dochodzi do przeorganizowania struktury atomowej. W innych metalach wiązania atomowe zostają w takich przypadkach osłabione, aż w końcu pojawiają się pęknięcia. Nowa opona pozwoli przyszłym łazikom nie tylko jeździć dalej, ale umożliwi wozić cięższe ładunki, w tym ludzi, oraz osiągać większe prędkości. Superelastic Tire mogą zadebiutować już podczas misji Mars 2020, chociaż jak na razie projekt łazika nie został zmieniony i widzimy w nim aluminiowe koła, takie, z jakich korzysta Curiosity. « powrót do artykułu
  6. Od lat 90. satelity obserwujące atmosferę ziemską wykrywały pochodzące z niej błyski promieniowania gamma. Wysunięto hipotezę, że powstają one wskutek zjawisk atmosferycznych. Postanowią ją sprawdzić astrofizyk Teruaki Enoto z Uniwersytetu w Kyoto. Wraz ze współpracownikami ustawił w pobliżu elektrowni atomowej Kashiwazaki-Kariwa sieć wykrywaczy promieni gamma. Naukowcy liczyli na zimowe burze, które w są w Japonii słynne ze względu na spektakularne błyskawice. Dnia 6 lutego czujniki zarejestrowały niezwykłe zjawisko. Najpierw pojawiła się podwójna błyskawica, która zapoczątkowała trwający milisekundę rozbłyska gamma o energii dochodzącej do 10 MeV. Następnie na mniej niż pół sekundy pojawiła się poświata. Po niej czujniki zarejestrowały trwający około minuty sygnał promieniowania gamma o energii 511 keV. Fizycy mówią, że to jednoznaczny dowód na anihilację pozytonów (antyelektronów) uderzających w elektrony. Wszystkie trzy sygnały razem dowodzą, że w atmosferze zachodzi reakcja fotojądrowa, której istnienie jako pierwszy przewidział przed kilkunastoma laty Leonid Babich z Rosyjskiego Federalnego Centrum Atomowego w Sarowie. Błyskawica może przyspieszyć elektrony do prędkości bliskiej prędkości światła, a elektrony takie mogą generować promieniowanie gamma. Babich zaproponował hipotezę, zgodnie z którą gdy promieniowanie gamma uderzy w jądro atomu azotu, może to doprowadzić do wybicia z niego neutronu. Po krótkiej chwili większość takich neutronów zostaje wchłonięta przez inne jądro azotu, które zostaje przez to pobudzone. Gdy jądro wraca do pierwotnego stanu dochodzi do emisji kolejnego promieniowania gamma, co wywołuje zaobserwowany efekt poświaty. Jednocześnie jądro azotu, które straciło jeden z neutronów staje się niezwykle niestabilne. W ciągu około minuty dochodzi do jego rozpadu, w wyniku którego pojawia się pozyton. Ten niemal natychmiast spotyka elektron i dochodzi do anihilacji, w wyniku której powstają dwa fotony o energii 511 keV. Enoto podejrzewa, że ustawione przezeń czujniki wykryły trzeci sygnał tylko dzięki temu, że chmura, która na krótko stała się radioaktywna, wisiała nisko nad ziemią i przesuwała się w kierunku czujników. Ten zbieg okoliczności może wyjaśniać, dlaczego zjawiska fotojądrowe tak trudno zarejestrować. Na łamach Nature zespół Enoto poinformował, że zaobserwowano kilka podobnych zdarzeń, ale tylko jedno, opisane w artykule, posiadało wszystkie charakterystyki pozwalające jednoznacznie je zidentyfikować. Babich przewiduje również, że nie wszystkie neutrony wybite przez promienie gamma z atomów azotu zostają zaabsorbowane. Niektóre z nich powodują transmutację innych atomów azotu w atomy węgla-14. Ten radioaktywny izotop może później zostać wchłonięty przez organizmy żywe. Nauka stoi na stanowisku, że głównym źródłem radioaktywnego węgla jest promieniowanie kosmiczne. Może on też powstawać wskutek pojawiania się błyskawic. Nie wiadomo jednak, jak wiele C-14 w atmosferze powstaje w ten sposób, niewykluczone bowiem, że nie wszystkie błyskawice prowadzą do pojawienia się reakcji fotojądrowej. Joseph Dwyer z University of New Hampshire zgadza się z wnioskami wysuniętymi przez zespól Enoto. Zauważa jednak, że nie wyjaśniają one wszystkich zagadek dotyczących obecności pozytonów w atmosferze. W 2009 roku Dwyer, prowadząc badania z pokładu samolotu, zarejestrował pozytony istniejące przez ułamki sekund. To zbyt krótko, by ich źródłem był rozpad atomowy. Ponadto wykorzystywane przezeń urządzenia nie zarejestrowały wcześniejszego błysku gamma. Badania Enoto nie rozwiązują więc wszystkich zagadek związanych z obecnością pozytonów w atmosferze. « powrót do artykułu
  7. Trzydziestotrzyletni pacjent, któremu przez poparzenie 95% powierzchni ciała groziła śmierć, został ocalony dzięki przeszczepowi skóry od brata-bliźniaka jednojajowego. Co prawda operacje przeszczepów skóry między bliźniętami przeprowadzano już wcześniej, ale nigdy nie była to aż tak duża powierzchnia (maksymalnie ok. 68%). Franck Dufourmantelle został poparzony w pracy, w wyniku zapalenia chemikaliów. Do wypadku doszło we wrześniu ubiegłego roku w północnej Francji. Skórę do przeszczepu pobrano z głowy, pleców i ud jego brata Erica. Jak tłumaczy jeden z chirurgów, od Erica pobrano niemal połowę jego skóry. Później poddano ją rozciąganiu, by pasowała do większego obszaru. Dawca wcale nie jest teraz pokryty bliznami. Jedyne, co można zauważyć, to lekkie różnice w pigmentacji - opowiada Maurice Mimoun z Hôpital Saint-Louis w Paryżu. Przeszczep od bliźniaka jednojajowego eliminuje ryzyko odrzucenia. Braci operowały 2 zespoły chirurgów i anestezjologów. W ten sposób oszczędzano cenny czas. W sumie Francka poddano 12 operacjom. Miesiącami leżał w szpitalu, gdzie przeszedł m.in. rehabilitację. Obecnie Dufourmantelle jest już w domu, ale lekarze nadal poddają go intensywnej terapii. Przestało mnie boleć - opowiada Francuz, dodając, że ostatnio przestał zażywać leki przeciwbólowe. Mężczyzna może chodzić, ale praca nad odzyskaniem sprawności rąk jeszcze trwa. Lewą dłonią mogę przytrzymywać różne rzeczy jak pazurem. Prawa, mniej uszkodzona, wygoiła się do tego stopnia, że Franck jest w stanie utrzymać w niej pióro i pisać. « powrót do artykułu
  8. Na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Francisco powstał implant, który uwalnia w gałce ocznej lek na jaskrę. Na jaskrę choruje ok. 60 mln osób z całego świata. Pozornie leczenie wydaje się proste. Jeśli choroba zostanie wychwycona odpowiednio wcześnie, nieodwracalnej utracie wzroku można zapobiec za pomocą kropli do oczu. Nie są one jednak idealnym rozwiązaniem. Trzeba je stosować 3 razy dziennie, a starsi pacjenci często o tym zapominają. Poza tym nawet jeśli ktoś się stosuje do zaleceń okulisty. sporo leku dostaje się do krwiobiegu i nie dociera do właściwego celu. Problemy te mogą zniknąć dzięki rozwiązaniu dr Tejal Desai. Zespół, którego artykuł ukazał się w Journal of Controlled Release, wykorzystał biodegradowalne materiały, które rozpuszczają się w oku, powoli uwalniając lek. Dwa biodegradowalne filmy jak kanapka otaczają lek. W ten sposób możemy w niewielkim urządzeniu umieścić ilość leku, która wystarczy na pół roku. Podczas eksperymentów królikom wszczepiono implanty i przez pół roku co tydzień mierzono ciśnienie wewnętrzne w gałce ocznej. Okazało się, że urządzenie skutecznie je obniżało (powikłania były rzadkie i niewielkie). W kolejnych etapach, przed przystąpieniem do testów klinicznych, przeskalujemy implant, opracujemy procedury produkcyjne [...] i przetestujemy urządzenie na większych zwierzętach - podsumowuje Desai. « powrót do artykułu
  9. Na dnie morskim w pobliżu Aleksandrii odkryto wraki trzech rzymskich statków, łódź wotywną poświęconą Ozyrysowi oraz inne zabytki. Odkrycia w zatoce Abu Qir oraz wschodnim porcie Aleksandrii dokonał zespół naukowy z Wydziału Archeologii Podwodnej egipskiego Ministerstwa Starożytności oraz Europejskiego Instytutu Archeologii Podwodnej. Mostafa Waziri, sekretarz generalny Najwyższej Rady Starożytności, poinformował, że wśród znalezionych przedmiotów jest rzymska kryształowa głowa prawdopodobnie przedstawiająca Marka Antoniusza oraz złote monety wybite za czasów Augusta. Naukowcy uważają, że port w Aleksandrii skrywa wiele zabytków. Już teraz dysponują dowodami wskazującymi, że znajduje się tam też czwarty rzymski wrak. Jego poszukiwania zaplanowano na przyszły rok. Te dowody do duże fragmenty drewna oraz pozostałości po naczyniach, które wskazują na obecność statku transportowego. « powrót do artykułu
  10. Ślady intensywnego zwalczania wilków są wciąż widoczne w genach populacji karpackiej. Potwierdzają to badania międzynarodowego zespołu naukowców opublikowane w „Diversity and Distributions”. Wilki były masowo zabijane w całej Europie jeszcze w drugiej połowie XX wieku. Doprowadziło to do gwałtownego obniżenia ich liczebności i zaniku gatunku w większości terenów leśnych kontynentu. W zachodniej i środkowej Europie te żyjące w grupach rodzinnych drapieżniki ocalały głównie w trudniej dostępnych obszarach górskich, a jedną z ich najważniejszych ostoi stały się Karpaty. Obecnie wilki są chronione w większości europejskich państw, dzięki czemu mogą odbudowywać swoją populację. Jednak lata bezwzględnej eksterminacji pozostawiły wyraźny ślad, m.in. w wilczych genach - zauważają autorzy publikacji (DOI: 10.1111/ddi.12676) w materiale przesłanym PAP. Międzynarodowy zespół genetyków i biologów środowiskowych z Czech, Polski, Słowacji i Rumunii przebadał geny 250 wilków zamieszkujących cały łuk Karpat oraz środkowoeuropejskie niziny. Naukowcy przyjrzeli się zarówno DNA mitochondrialnemu – dziedziczonemu wyłącznie w liniach matczynych, jak i DNA jądrowemu będącemu schedą po obojgu rodzicach. Zebrany materiał porównano także z genami psów, w tym wilczaków czechosłowackich - rasy powstałej ze skrzyżowania karpackich wilków i owczarków niemieckich. Ciekawym i z całą pewnością korzystnym dla wilków odkryciem był brak hybrydyzacji z psami. "Zapewne swobodny dostęp do licznych partnerów z własnego gatunku skutecznie zapobiega niepowołanym mezaliansom z naszymi domowymi pupilami" – tłumaczy współautorka badań dr Sabina Nowak ze Stowarzyszenia dla Natury "Wilk". Badacze zauważyli także genetyczną odmienność karpackich i nizinnych wilków. Analiza pokrewieństwa wzorców mitochondrialnego DNA, tzw. haplotypów - wykazała, że o ile na nizinach przeważały osobniki zaliczane do tzw. haplogrupy 1 (głównie z haplotypem w1 i w2), o tyle w Karpatach zdecydowanie liczniejsze były wilki zaliczane do haplogrupy 2, przede wszystkim z dwóch blisko spokrewnionych haplotypów w6 i w14. Podobne wyniki uzyskano przyglądając się osiemnastu sekwencjom mikrosatelitarnym z DNA jądrowego. "Potwierdza to wyniki wcześniejszych badań mówiących o genetycznej odrębności wilków zamieszkujących Karpaty i niziny środkowoeuropejskie" – wyjaśnia członek zespołu badawczego dr Robert Mysłajek z Instytutu Genetyki i Biotechnologii Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego. "Najprawdopodobniej ma to związek z adaptacjami drapieżników do specyficznych warunków środowiskowych panujących w tak odmiennych siedliskach. Możemy w pewnym uproszczeniu powiedzieć, że podobnie jak u ludzi, wśród wilków też są cepry i górale" – dodaje. Ku zaskoczeniu badaczy w obrębie samych Karpat wilki grupowały się w kilka genetycznych klastrów. Co więcej, różnorodność genetyczna mitochondrialnego DNA wilków z zachodnich Karpat była niższa, niż u ich krewniaków z nizin. Zdaniem naukowców zjawiska te mogą być efektem drastycznego obniżenia liczebności populacji w okresach ich intensywnego zwalczania. Obecnie izolacja genetyczna może narastać z powodu odseparowania poszczególnych fragmentów Karpat przez nowopowstające autostrady i gęstą zabudowę dolin górskich. Badania pokazują, że nawet tak mobilne zwierzęta, jak wilki, mogą ulegać negatywnemu wpływowi cywilizacji. Działania dla ich skutecznej ochrony powinny więc nie tylko skupiać się na ograniczeniu polowań na ten gatunek, ale także na dbałości o łączność siedlisk. Obecnie w obrębie Karpat wilki są ściśle chronione tylko w Polsce i Czechach, podczas gdy na Ukrainie, Słowacji i w Rumunii są gatunkiem łownym. Podobnie jest z ochroną siedlisk tego drapieżnika. Liderem jest tu Polska, chroniąca ponad 40 proc. karpackich siedlisk wilka w ramach sieci obszarów Natura 2000. Badania były współfinansowane przez Narodowe Centrum Nauki, w ramach programu Fuga 3. « powrót do artykułu
  11. Jeszcze przed końcem bieżącego roku użytkownicy Facebooka i Instagrama będą mogli dowiedzieć się, czy wśród ulubionych profili znajdują się takie rozsiewające rosyjską propagandę lub czy polubili treści tego typu. Facebook uruchomi portal, na którym będzie można sprawdzić, jakie profile założone przez rosyjską Internet Research Agency, polubili pomiędzy styczniem 2015 a sierpniem 2017. Internet Research Agency to rosyjska firma, która założyła tysiące kont udających konta obywateli USA. To ważne, by ludzi zrozumieli, w jaki sposób zagranica próbowała wykorzystać Facebooka do rozprzestrzeniania niepewności i wprowadzania podziałów przed i po wyborach z 2016 roku. Dlatego też, gdy tylko wpadliśmy na trop takich działań, pracujemy nad tym, by podzielić się tymi informacjami z opinią publicznom i dostarczyć dane potrzebne do prowadzenia śledztwa w Kongresie. Dlatego też tworzymy narzędzie, o którym właśnie poinformowaliśmy, czytamy w oświadczeniu Facebooka. Przedstawiciele Facebooka, Google'a i Twittera zeznawali niedawno przed Kongresem w sprawie wykorzystywania ich platform przez rosyjską propagandę w czasie wyborów. Zobowiązały się też, że spróbują zapobiec tego typu działaniom w przyszłości. « powrót do artykułu
  12. Po publikacji ostatniej listy TOP500 okazało się, że w Chinach znajdują się dwa najszybsze superkomputery na świecie, a najszybsza amerykańska maszyna uplasowała się dopiero na 5. miejscu. W przyszłym roku USA powinny jednak odzyskać pozycję lidera. Podczas konferencji SuperComputing 2017 IBM zaprezentował węzły serwerowe Power Systems AC922, które posłużą do zbudowania superkomputera Summit. Maszyna będzie dwukrotnie bardziej wydajna od obecnego lidera listy. Ma pracować z prędkością około 200 petaflopsów. Summit będzie też kilkukrotnie bardziej wydajny od wcześniejszego amerykańskiego poprzednika, Titana, a przy tym całą moc obliczeniową pomieści na mniejszej powierzchni i w mniejszej liczbie węzłów. Titan składa się bowiem z 18 688 węzłów, w skład Summita wejdzie około 4600 węzłów. Wydajność każdego z węzłów Summita wyniesie ponad 40 TFlops. Każdy z węzłów Summita będzie chłodzony wodą, a w jego skład wejdą dwa procesory Power9 i sześć GPU Nvidia Volga GV100 oraz 512 GB pamięci DDR4 i HBM2 (High Bandwidth Memory) wraz z 1,6 TB nieulotnej pamięci RAM. System korzysta z 96 linii PCIe 4.0, które zapewniają teoretyczną maksymalną przepustowość 400 Gb/s. Rzeczywista przepustowość zmierzona przez IBM-a wynosi 392 Gb/s. Układy Volta GV100 są połączone za pomocą interfejsów PCIe 3.0 oraz NVLink 2.0. Summit pobiera 15 MW mocy, czyli mniej więcej tyle, co obecny chiński rekordzista wydajności. Titan pobiera 9 MW, ale biorąc pod uwagę różnicę w wydajności Summit jest znacznie energooszczędny. Miejsce, w którym stanie nowy superkomputer jest w stanie dostarczyć mu 20 MW, zatem maszynę można będzie rozbudowywać. « powrót do artykułu
  13. W Arabii Saudyjskiej znaleziono najstarsze znane przedstawienia psów. Co szczególnie interesujące, wydaje się, że człowiek trzyma psy na smyczy. O odkryciu dokonanym przez naukowców z Uniwersytetu im. Maxa Plancka i Saudyjskiej Komisji Turystyki i Dziedzictwa Narodowego poinformowano na łamach Journal of Anthropological Archeology. Dotychczasowe badania dowodzą, że ludzie trafili na teren dzisiejszej Arabii Saudyjskiej przed około 10 000 lat. Były to społeczności łowców-zbieraczy. Mniej więcej 7-8 tysięcy lat temu udomowili oni pierwsze zwierzęta. Znalezione rysunki naskalne sugerują, że gdzież pomiędzy obiema wspomnianymi datami ludzie udomowili psa i wykorzystywali go podczas polowań. Znaleziono je na dwóch stanowiskach archelogicznych Shuwaymis, znajdującym się w odległości 370 kilometrów na południowy-zachód od miasta Ha'il oraz w mieście Jubbach w prowincji Ha'il. Na skałach przedstawiono myśliwych uzbrojonych w łuki. Ludzie znajdują się w otoczeniu psów i wydaje się, że niektóre zwierzęta są połączone z ludźmi smyczami, którymi ludzie przewiązali się w pasie. Dokładne bezpośrednie datowanie rysunków naskalnych nie jest możliwe. Dlatego też wykonano je pośrednio, m.in. na podstawie stopnia zwietrzenia skał. Naukowcy ocenili wiek zabytku na około 8000 lat. Jeśli datowanie jest poprawne, to przedstawienie z Arabii Saudyjskiej jest o 3000 lat starsze o najstarszego znanego dotychczas wyobrażenia psów na smyczy. « powrót do artykułu
  14. Android namierza lokalizację użytkowników nawet, jeśli wyraźnie sobie tego nie życzą. Jak wykazało śledztwo przeprowadzone przez magazyn Quartz telefony z systemem Android zbierają dane o lokalizacji wież przekaźnikowych i wysyłają te informacje do Google'a. Zatem nawet jeśli wyłączymy GPS i nie zezwolimy żadnej z aplikacji na zbieranie informacji o naszym położeniu, system operacyjny Google'a nadal będzie to robił i będzie przekazywał koncernowi dane. W odpowiedzi na pytanie redaktorów Quartz przedstawiciele Google'a potwierdzili, że tak się dzieje. Jak stwierdził rzecznik prasowy firmy, Android działa tak od 11 miesięcy. Zbiera dane o pobliskich przekaźnikach, by móc wysyłać użytkownikom różne komunikaty. Rzecznik zapewnił, że dane te nigdy nie były używane, ani nie są przechowywane, a Google właśnie podjęło działania w celu zaprzestania ich gromadzenia. Dodał, że do końca listopada telefony z Androidem albo przestaną wysyłać do Google'a takie dane, albo użytkownik zyska możliwość zablokowania tego mechanizmu. "W styczniu bieżącego roku postanowiliśmy wykorzystać identyfikatory przekaźników w roli dodatkowych danych, które pozwolą nam na poprawienie pewności i wydajności mechanizmu dostarczania powiadomień. Nigdy jednak nie włączyliśmy tej technologii w nasz system synchronizacji sieci, więc zebrane dane były natychmiast usuwane", zapewnia rzecznik. Postępowanie Google'a każe zadać pytania o przestrzeganie prywatności użytkowników przez tę firmę. Szczególnie na terenach miejskich, gdzie przekaźników jest dużo, triangulacja pozwala na określenie z dużą dokładnością położenia użytkownika. Działanie koncernu jest tym bardziej naganne, że śledzeni byli wszyscy, nawet ci, którzy wyłączając GPS i nie dając różnym aplikacjom dostępu do informacji o lokalizacji wyraźnie wskazywali, że nie chcą być śledzeni. Wygląda na to, że Google zbierał informacje ze wszystkich nowych wersji Androida, niezależnie od tego, na jakim urządzeniu był zainstalowany system. Anonimowe źródło zdradziło dziennikarzom serwisu Quartz, że dane takie trafiały do usługi Firebase Cloud Messaging. Dane były zbierane przez system i wysyłane do Google'a za każdym razem, gdy urządzenie z Androidem miało dostęp do internetu. Tam, gdzie połączenia internetowe były stale włączone, urządzenia wysyłał dane natychmiast po tym, jak znalazły się w zasięgu nowego przekaźnika. Gdy urządzenia z Androidem były podłączone do sieci WiFi wysyłały informacje o przekaźnikach nawet wówczas, gdy nie było z nich kart SIM. « powrót do artykułu
  15. Starsi mężczyźni potrzebują więcej białka, by utrzymać rozmiary i siłę mięśni. Naukowcy z Uniwersytetu w Auckland uważają, że starsi mężczyźni powinni mieć wysokiej jakości białko w każdym posiłku. Jak tłumaczą Nowozelandczycy, wielkość mięśni szkieletowych i zdolność do wykonywania codziennych zadań spadają od ok. 5. dekady życia. Duża utrata masy mięśniowej może zaś prowadzić do utraty samodzielności, zwiększa też ryzyko zgonu. W międzynarodowym badaniu 29 mężczyznom w wieku powyżej 70 lat (średnie BMI wynosiło 28,3) zapewniono zbilansowaną dietę z zalecanym dziennym spożyciem (ang. recommended daily allowance, RDA) białka lub jego dwukrotnością. Na podstawie RDA ustalonego przez Światową Organizację Zdrowia wartości te wynosiły, odpowiednio, 0,8 lub 1,6 gramów białka dziennie na kilogram masy ciała. Przez 10 tygodni ochotnikom dostarczano do domu wszystkie posiłki. Przed rozpoczęciem eksperymentu i po jego zakończeniu określano wielkość i siłę mięśni, stan fizyczny, a także ogólny stan zdrowia mężczyzn. Okazało się, że w przypadku grupy RDA doszło do spadku wielkości i siły mięśni. W grupie 2RDA nie nastąpił co prawda wzrost gabarytów czy siły mięśni, ale powiększyła się ich moc wyjściowa (oddawana). Nasze badania pokazują, że obecne zalecenia WHO odnośnie do spożycia białka są niewystarczające, by podtrzymać wielkość czy siłę mięśni u dorosłych powyżej 70. r.ż. - podkreśla dr Cameron Mitchell, podpowiadając panom, że powinni spożywać dobrej jakości białko z każdym posiłkiem. Białka pochodzenia zwierzęcego, np. z nabiału i mięsa, lepiej wspomagają wzrost mięśni niż białka roślinne. Autorzy publikacji z American Journal of Clinical Nutrition przypominają, że wcześniejsze badania wykazały, że gdy uwzględni się różne grupy wiekowe, ta sama ilość białka wywołuje u starszych mężczyzn mniejszy wzrost mięśni. Sporo wskazuje więc na to, że potrzeba więcej białka, by stymulować wzrost mięśni u starszych dorosłych. Inne badania pokazały, że seniorzy, którzy jedli najwięcej białka, mieli najsilniejsze i największe mięśnie i z czasem tracili najmniej masy mięśniowej. Choć sporo różnych dowodów sugerowało, że seniorzy potrzebują więcej białka, by zachować masę mięśniową, przed naszym przeprowadzono mało badań z losowaniem do grup i grupą kontrolną - opowiada prof. David Cameron-Smith. Poza tym w większości takich badań ochotnikom dawano raczej suplementy, a nie prawdziwe posiłki i na tej podstawie trudno formułować zalecenia żywieniowe. W przyszłych badaniach naukowcy chcą uwzględnić zarówno mężczyzn, jak i kobiety. Zamierzają doprecyzować, o ile większe od dzisiejszego RDA powinno być spożycie białka przez starszych dorosłych, by zachować masę mięśniową. « powrót do artykułu
  16. Lanzoprazol, inhibitor pompy protonowej wykorzystywany głównie w terapii choroby wrzodowej, może pomóc w leczeniu gruźlicy. Naukowcy z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego (UCL) odkryli, że porównaniu do osób zażywających podobne leki - omeprazol i pantoprazol - pacjenci przyjmujący lanzoprazol aż o 1/3 rzadziej zapadają na gruźlicę. To byłby prawdziwy przełom, gdyby odkryto nowy lek, który działa na prątki gruźlicy Mycobacterium tuberculosis i ma korzystny profil skutków ubocznych, zwłaszcza jeśli byłby tak tani, jak kosztujący grosze lanzoprazol - podkreśla dr Tom Yates. Dane laboratoryjne, a także z badań na zwierzętach i epidemiologicznych konsekwentnie pokazują, że lanzoprazol działa na M. tuberculosis. Na razie jest zbyt wcześnie, by stwierdzić, czy inhibitor pompy protonowej nadaje się do leczenia gruźlicy, ale dysponujemy silnymi przesłankami, by kontynuować badania. Naukowcy analizowali dane zbierane rutynowo przez brytyjskie praktyki lekarzy rodzinnych i szpitale. Porównywali częstość występowania gruźlicy u pacjentów zażywających lanzoprazol, omeprazol i pantoprazol. Inspiracją dla najnowszych badań było ustalenie w 2015 r. w ramach eksperymentów laboratoryjnych, że lanzoprazol skutecznie zabija prątki gruźlicy, podczas gdy leki z tej samej klasy w ogóle nie wykazują działania tego rodzaju. Uwzględniono tzw. nowych użytkowników: 527.364 osoby zażywały lanzoprazol, a 923,5 tys. omeprazol bądź pantoprazol. Okazało się, że wśród zażywających lanzoprazol występowało 10 przypadków gruźlicy na 100.000 osobolat, w porównaniu do 15,3 wśród zażywających omeprazol lub pantoprazol. « powrót do artykułu
  17. Różne alkohole wywołują odmienne reakcje emocjonalne. Z agresją najczęściej kojarzone są alkohole wysokoprocentowe. Autorzy publikacji z pisma BMJ Open analizowali odpowiedzi udzielone przez ludzi w Global Drug Survey (GDS) - ankiecie w 17 językach (również po polsku), za pomocą której bada się spożywanie alkoholu/zażywanie narkotyków przez dorosłych. Część pytań dotyczy emocji związanych z piciem piwa, alkoholi wysokoprocentowych, a także białego i czerwonego wina w domu i podczas wyjść. W analizie uwzględniono prawie 30 tys. osób w wieku 18-34 lat z 21 krajów. W ciągu poprzedniego roku piły one wszystkie wyróżnione rodzaje alkoholu i wypełniły wszystkie istotne części ankiety. Okazało się, że alkohole wysokoprocentowe najrzadziej kojarzono z uczuciem rozluźnienia (20%). Najczęściej emocję tę wywoływały czerwone wino (taką odpowiedź wybrało prawie 53% respondentów) i piwo (50%). Alkohole wysokoprocentowe wywoływały negatywne emocje częściej niż inne typy alkoholu: z agresją kojarzyło je aż 30% respondentów, w porównaniu do ok. 2,5% w przypadku czerwonego wina. By obraz wpływu mocnych alkoholi był pełniejszy, trzeba wspomnieć, że wg biorących udział w GDS, częściej niż wino i piwo wywoływały one wrażenie naenergetyzowania i pewności siebie (ok. 59%), a także seksapilu (42,5%). Najmłodsza grupa wiekowa (18-24-latków) najczęściej kojarzyła picie jakiegokolwiek alkoholu poza domem z uczuciami pewności siebie, seksapilu i naenergetyzowania. Kobiety częściej kojarzyły z alkoholami wszystkie typy emocji poza agresją. Mężczyźni częściej zestawiali za to wszystkie rodzaje alkoholi z agresją, podobnie zresztą jak osoby pijące dużo. Ponieważ po alkoholu pijący dużo czuli się naenergetyzowani 5-krotnie częściej niż pijący mało, naukowcy podejrzewają, że sięgają oni po używki, by wywołać pozytywne emocje kojarzące im się z piciem. Badanie miało charakter obserwacyjny, nie można więc wyciągać wniosków o związkach przyczynowo-skutkowych. Wg naukowców, na emocje wywoływane przez alkohol mogą też wpływać inne czynniki, w tym reklama, miejsce czy sposób spożycia, a także różna zawartość etanolu w poszczególnych napojach. Jeśli chce się walczyć z nadmiernym spożyciem/uzależnieniem, trzeba zidentyfikować emocje związane z piciem alkoholu. Wtedy bowiem staje się jasne, co wpływa na wybór napoju w różnych grupach populacji. « powrót do artykułu
  18. Podczas zalotów samce garbogrzbietów Sousa sahulensis dają samicom prezenty. Naukowcy z Uniwersytetu Zachodniej Australii, Uniwersytetu w Zurychu i Murdoch University przez 10 lat prowadzili badania nad przybrzeżnymi delfinami północno-zachodniej Australii. Zauważyli m.in., że dorosłe samce S. sahulensis dają samicom duże gąbki. Urządzają też pokazy wizualno-akustyczne. Pierwszą taką sytuację zaobserwowano w przypadku samca i samicy z młodym. Samiec zanurkował, by oderwać od dna dużą gąbkę. Trzymał ją przez chwilę na dziobie, a potem popchnął w kierunku wybranki. Autorzy publikacji z pisma Scientific Reports podkreślają, że ssaki nieczłowiekowate rzadko wykorzystują podczas zalotów jakieś obiekty. Uważają, że S. sahulensis zachwalają w ten sposób swoją siłę i dobry stan zdrowia. Jako świadkowie tych interesujących zachowań garbogrzbietów na początku byliśmy zaskoczeni, ale gdy na przestrzeni lat odbywaliśmy kolejne wyprawy, gromadziliśmy coraz więcej dowodów. Mamy tutaj do czynienia [...] z wykorzystaniem gąbek nie jako narzędzi, ale jako prezentu, oznaki jakości [...] - opowiada dr Simon Allen z Uniwersytetu Zachodniej Australii. Dr Stephanie King dodaje, że widywano także sojusze samców i współpracę w parach. Tworzenie sojuszy przez dorosłe samce, by uwieść samice, należy do rzadkości, bo sukcesu rozrodczego nie można przecież dzielić. W przyszłości naukowcy chcą ustalić za pomocą obserwacji i badań genetycznych, czy dawanie prezentów i angażowanie się w pokazy zwiększa szansę osobnika na spółkowanie i zostanie ojcem. « powrót do artykułu
  19. Podczas kampanii wyborczej prezydent Trump zapowiadał zablokowanie przejęcia Time Warner przez AT&T. Argumentował, że tego typu transakcje dają koncernom zbyt dużą władzę nad rynkiem. Sam prezydent nie ma uprawnień pozwalających mu na zablokowanie przejęcia. Może to zrobić jego administracja. I to się właśnie dzieje. Departament Sprawiedliwości wystąpił do sądu przeciwko AT&T twierdząc, że jeśli firma przejmie Time Warner, to będzie3 w stanie zmusić rywalizujące z nią sieci telewizji kablowych do płacenia więcej za treści należące do Time Warner. Z tego też powodu DoJ chce, by sąd zablokował transakcję. Warte 108 miliardów przejęcie oznacza znaczne zmniejszenie konkurencji na rynku, co pociągnie za sobą wzrost cen i mniej innowacji, argumentuje DoJ. W pozwie czytamy, że dzięki przejęciu Time Warner At&T użyje wartościowych i niezwykle popularnych sieci Time Warner do ograniczenia konkurencji, poprzez zmuszenie jej do płacenia setek milionów dolarów więcej za prawa do dystrybucji tych treści. AT&T to największa firma telekomunikacyjna na świecie. Jest ona też największym amerykańskim MVPD (multichannel video programming distributor), posiadającym ponad 25 milionów klientów. W ofercie koncernu znajdziemy DirecTV, która dostarcza telewizyjny sygnał satelitarny niemal 21 milionom klientów, U-Verse, czyli ofertę dostarczania sygnału telewizyjnego za pośrednictwem sieci światłowodów i kabli miedzianych. Z tej propozycji korzysta niemal 4 miliony Amerykanów. Najnowszym kanałem dystrybucji jest zaś DirecTV Now, online'owy serwis wideo posiadający niemal 800 tysięcy klientów. Połączenie AT&T z Time Warner stworzyłoby telewizyjnego molocha. W 2016 roku programy najpopularniejszych sieci Time Warner docierały do ponad 90 milionów amerykańskich gospodarstw domowych. W USA usługi telewizyjne są subskrybowane przez mniej niż 100 milionów gospodarstw domowych. Przejęciu Time Warner sprzeciwia się wiele organizacji konsumenckich i mniejszych sieci telewizyjnych. Tymczasem AT&T najwyraźniej nie zamierza się poddawać. DoJ stwierdził bowiem, że AT&T łatwiej uzyska zgodę na przejęcie, jeśli sprzeda DirecTV lub należący obecnie do Time Warner Turner Broadcasting, w skład którego wchodzi m.in. CNN. Koncern odmówił. AT&T ma zamiar zwrócić się do sądu o jak najszybsze rozpatrzenie sprawy, najlepiej w ciągu 60 dni, gdyż umowa o przejęciu wygasa 22 kwietnia przyszłego roku. W 2011 roku koncern próbował przejąć też T-Mobile, wówczas jednak zrezygnował zaraz po tym, jak DoJ wystąpił do sądu. « powrót do artykułu
  20. Naukowcy z Uniwersytetu Michigan rozszyfrowali, w jaki sposób składnik cynamonu może pomóc w walce z otyłością. Wcześniej akademicy zaobserwowali, że aldehyd cynamonowy (cynamal), który występuje m.in. w olejku cynamonowym, wydaje się chronić myszy przed hiperglikemią, czyli zbyt wysokim poziomem cukru we krwi. Nie wiadomo było jednak, jakie mechanizmy leżą u podłoża tego zjawiska. Amerykanie postanowili więc sprawdzić, na czym polega działanie cynamalu i czy podobne efekty występują u ludzi. Okazało się, że aldehyd cynamonowy wpływa bezpośrednio na adipocyty, stymulując je do spalania energii na drodze termogenezy. Ekipa prof. Jun Wu badała komórki tłuszczowe pobrane od osób w różnym wieku, z różnych grup etnicznych i z różnymi wskaźnikami masy ciała (BMI). Naukowcy zaobserwowali, że pod wpływem cynamalu w adipocytach wzrastała ekspresja kilku genów, w tym enzymów nasilających metabolizm lipidów. Rósł także poziom Ucp1 i Fgf21 - ważnych białek regulatorowych, odpowiedzialnych za termogenezę. Dopiero ostatnio problemem stał się nadmiar energii. Na przestrzeni ewolucji było przeważnie dokładnie odwrotnie i trzeba było sobie radzić z niedostatkami energetycznymi. To dlatego np. wszystkie energochłonne procesy są wyłączone, gdy tylko organizm przestaje ich potrzebować. W związku z narastającą epidemią otyłości naukowcy szukają sposobów na aktywowanie w adipocytach termogenezy i spalania tłuszczów. Jednym z nich może być właśnie cynamal. Ponieważ cynamon to popularna przyprawa, bardzo często wykorzystywana przez przemysł spożywczy, niewykluczone, że pacjentów będzie łatwiej przekonać do takich terapii niż do tradycyjnych leków. Cynamon jest częścią ludzkiej diety od tysięcy lat i generalnie ludzie go lubią. Jeśli dodatkowo może chronić przed otyłością [...], lista jego korzystnych właściwości się wydłuży. W niedalekiej przyszłości naukowcy chcą sprawdzić, w jaki sposób najlepiej wykorzystać właściwości cynamalu, nie wywołując przy tym skutków ubocznych. « powrót do artykułu
  21. Ryzyko nawrotu raka piersi nie zmniejsza się i jest na tym samym poziomie przez co najmniej 20 lat od postawienia diagnozy, czytamy na lamach New England Journal of Medicine. To zaś oznacza, że terapia hormonalna powinna być prowadzona dłużej, by zmniejszyć ryzyko późnych nawrotów. Międzynarodowy zespół naukowy Early Breast Cancer Trialists’ Collaborative Group z siedzibą na University of Oxford przejrzal dane dotyczące ponad 60 000 kobiet, które wzięły udział w 88 badaniach klinicznych, a u których w latach 1976-2011 zdiagnozowano hormonozależnego raka piersi. Kobietom tym zalecono terapię antyestrogenową. Panie, u których przez 5 lat nie nastąpił nawrót choroby, przerywały terapię, a ich losy śledzono nawet przez 15 kolejnych lat. Z obecnie przeprowadzonych badań wiemy, że u ponad 11 000 kobiet wystąpił nawrót choroby w odległym miejscu, takim jak kości, wątroba czy płuca, a ryzyko nawrotu było stałe i nie zmieniało się pomiędzy 5. a 20. rokiem od postawienia diagnozy. Ryzyko nawrotu było zaś silnie skorelowane z liczbą zajętych przez chorobę pachowych węzłów chłonnych oraz rozmiarami guza i stopniem zaawansowania nowotworu. Na największe ryzyko nawrotu narażone były kobiety, u których w czasie diagnozy zajęte były co najmniej 4 pachowe węzły chłonne. Przez 20 lat po diagnozie utrzymywało się u nich 40-procentowe ryzyko pojawienia się nowotworu w odległym miejscu organizmu. Z kolei na najmniejsze ryzyko, wynoszące 10%, narażone były te panie, u kórych nowotwór wykryto w czasie, gdy guz był niewielki, a choroba nie zaatakowała węzłów chłonnych. Wiemy teraz, że kontynuowanie terapii estrogenowej przez czas dłuższy niż 5 lat może zmniejszyć ryzyko nawrotu nowotworu, nei wiemy jednak, czy związane z tym korzyści będą większe od możliwych skutków ubocznych kontynuowanego leczenia. Badania te pokazują nam, jakie ryzyko jest związane z przerwaniem terapii po 5 latach. To daje nam zaś dobry ogląd sytuacji i pokazuje, jakie są prawdopodobne korzyści z dalszego prowadzenia terapii w przypadku każdego z pacjentów. To zaś pomoże lekarzom w podjęciu decyzji, czy należy kontynuować leczenie, mówi jeden z autorów badań profesor Daniel F. Hayes z University of Michigan Comprehensive Cancer Center. Z główny autor badań, doktor Hongchao Pan z University of Oxford zauważa, że jest niezwykle znaczące, iż nowotwór piersi może pozostać w uśpieniu przez tak długo i rozprzestrzenić się wiele lat później, a ryzyko rok po roku pozostaje na tym samym poziomie i jest ściśle związane z wielkością oryginalnego guza oraz czy rozprzestrzenił się do węzłów chłonnych. Naukowcy zauważają nie tylko, że warto rozważyć stosowanie terapii hormonalnej przez dłużej niż 5 lat, ale podkreślają, że w międzyczasie pojawiły się doskonalsze metody leczenia, dzięki czemu ryzyko nawrotów jest obecnie mniejsze niż w przeszłości. « powrót do artykułu
  22. Systemy sztucznej inteligencji pomagają amerykańskim agencjom wywiadowczym w analizie zdjęć satelitarnych i identyfikowaniu nieujawnionych reaktorów atomowych czy tajnych baz i instalacji wojskowych. Niedawno amerykańscy eksperci nauczyli sztuczną inteligencję identyfikować chińskie wyrzutnie rakiet ziemia-powietrze. W agencjach wywiadowczych pracują eksperci od analiz zdjęć satelitarnych, jednak zdjęć jest tak wiele, że ekspertów wciąż brakuje. Naukowcy dowiedli właśnie, że specjalne algorytmy mogą wspomagać w analizie zdjęć satelitarnych osoby, które nie mają doświadczenia w tego typu pracach. Sztuczną inteligencję zaprzęgnięto do wyszukiwania wyrzutni rakiet na zdjęciach obejmujących niemal 90 000 kilometrów kwadratowych w południowo-wschodnich Chinach. Okazało się, że SI dorównuje skutecznością ekspertom specjalizującym się w analizach zdjęć satelitarnych. Jest jednak od nich znacznie szybsza. Praca, która człowiekowi zajmuje 60 godzin w przypadku SI trwa zaledwie 42 minuty. Algorytmy były wykorzystane do znalezienia miejsc, w których z wysokim prawdopodobieństwem znajduje się wyrzutnia rakiet. Oznaczony obszar był następnie analizowany przez eksperta, który oceniał skuteczność działania algorytmu oraz szacował, ile czasu dzięki niemu zaoszczędzono. O ile wiem, nikt nigdy nie próbował dokonywać takich ocen, mówi profesor Curt Davies z Center for Geospatial Intelligence na University of Missouri. Badania prowadzone na University of Missouri są nieocenioną pomocą dla analityków. Eksperci przestają sobie radzić z olbrzymią ilością danych jaką muszą analizować. Sama tylko firma DigitalGlobe, światowy lider komercyjnego satelitarnego obrazowania naszej planety, generuje codziennie 70 terabajtów surowych danych satelitarnych. Jeśli do tego dodamy inne przedsiębiorstwa komercyjne oraz satelity szpiegowskie, to łatwo sobie wyobrazić, że mamy do czynienia z tak olbrzymią ilością danych, iż ludzie nie są w stanie samodzielnie ich przeanalizować. Davis i jego zespół postanowili pokazać, w jaki sposób powszechnie dostępne komercyjne systemy analizy obrazów mogą zostać zmodyfikowane i nauczone analiz potrzebnych agencjom wywiadowczym i ekspertom ds. bezpieczeństwa. Wykorzystali w tym celu modele GoogleNet oraz microsoftowy ResNet. Ich twórcy zbudowali je po to, by identyfikowały i klasyfikowały one obiekty widoczne na tradycyjnych fotografiach i materiałach wideo. Zespół Davisa przystosował je do analizy obrazów satelitarnych i wyszkolił do poszukiwania wyrzutni rakiet. Poligonem doświadczalnym stały się Chiny ze swoim olbrzymim terytorium. To rozległe obszary stanowią problem dla analityków. Na przykład w niewielkiej Korei Północnej wywiad satelitarny zidentyfikował wszystkie lub niemal wszystkie miejsca stacjonowania baterii rakiet przeciwlotniczych. Cała praca została wykonana ręcznie przez analityków. Tego typu analizy są wykonywane nie tylko po to, by dowiedzieć się, gdzie znajduje się broń, ale by przeanalizować sąsiednie obszary. Baterie przeciwlotnicze są stawiane w miejscach o szczególnym znaczeniu. Tam, gdzie znajduje się taka bateria można z dużym prawdopodobieństwem znaleźć istotny obiekt, do obrony którego bateria jest przypisana. Jednym z problemów, z jakim musieli zmierzyć się naukowcy, jest brak dużych zestawów dobrze opisanych zdjęć satelitarnych, które mogłyby posłużyć do nauczania algorytmów SI. Naukowcy wykorzystali publicznie dostępne dane o około 2200 wyrzutniach rakiet, na tej podstawie stworzyli zestaw treningowy i zaimplementowali go czterem różnym modelom SI, by wyłonić ten, który będzie sprawował się najlepiej. Davis i jego grupa dysponowali zaledwie 90 zdjęciami satelitarnymi chińskich wyrzutni. To zdecydowanie zbyt mało, by nauczyć SI rozpoznawania takich miejsc. Dlatego też na podstawie tych zdjęć stworzono zestaw 893 000 obrazów, obracając w różnych kierunkach każde w oryginalnych zdjęć. Profesor Davis mówi, że znaczącym ułatwieniem był tutaj fakt, iż stacjonarne wyrzutnie rakiet są duże i mają charakterystyczny wygląd. Jego zdaniem algorytmy SI będą miały znacznie więcej problemów ze znalezieniem mniejszych obiektów, takich jak ruchome wyrzutnie rakiet, niewielkie systemy radarowe czy pojazdy wojskowe. Algorytmy podobne do opisywanych powyżej, będą jednak wykorzystywane coraz szerzej. Dość wspomnieć, że Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej musi nadzorować infrastrukturę nuklearną w 200 krajach oraz poszukiwać miejsc, do istnienia których kraje się nie przyznają. « powrót do artykułu
  23. Do napędzania części londyńskich autobusów zostaną wykorzystane fusy z kawy, które normalnie trafiłyby na wysypisko, przyczyniając się do emisji CO2. Nad projektem pracuje firma Bio-bean. Partnerami akcji są Shell i Argent Energy. Jak podkreślają przedstawiciele Bio-bean, do tej pory wyprodukowano ponad 6 tys. litrów oleju kawowego, a to po zmieszaniu z mineralnym dieslem wystarczy do zasilania przez rok jednego autobusu. W paliwie B20 olej kawowy stanowi 20%. By zasilać autobus mieszanką, nie trzeba żadnych przeróbek. Fusy są odbierane od sieci kawiarni i z fabryk kawy rozpuszczalnej. Później się je suszy, przetwarza i ostatecznie ekstrahuje olej kawowy. Warto przypomnieć, że biopaliwo z oleju spożywczego i łoju napędza już sporą część londyńskiej floty. Przeciętny londyńczyk wypija dziennie 2,3 filiżanki kawy. Do napędzania jednego autobusu przez rok potrzeba ok. 2,55 mln filiżanek kawy. W fabryce Bio-bean w Alconbury Weald produkuje się też rdzenie kawowe, którymi można palić w piecach na drewno i grillach. « powrót do artykułu
  24. Kieliszek Vocktail (od ang. virtual cocktail) oszukuje zmysły, dzięki czemu czysta woda jest odbierana jako idealny koktajl. Światła LED pozwalają zmieniać kolor drinka, a srebrne elektrody z brzegu kieliszka stymulują język, dając różne smaki: 180 mikroamperów to smak kwaśny, 40 - smak słony, a 80 - gorzki. Wynalazca kieliszka, Nimesha Ranasinghe z Narodowego Uniwersytetu Singapurskiego, pomyślał też o 3 mikropompach powietrza z nabojami z zapachem. Są one aktywowane podczas picia. Vocktail zadebiutował na Association for Computing Machinery Multimedia Conference w Kalifornii. Ranasinghe, który specjalizuje się w cyfrowych interakcjach wielozmysłowych, stworzył wcześniej cyfrową lemoniadę. Obecnie Singapurczyk myśli o dodaniu do Vocktailu rzeczywistości wirtualnej, dzięki czemu koktajle można by spożywać w różnych ciekawych okolicznościach. Wyobraź sobie, że następnym razem gdy zamówisz koktajl, dostosujesz jego smak za pomocą aplikacji w telefonie albo wypróbujesz zupełnie nowe smaki - zamówisz mojito, ale sprawdzisz, co się stanie, gdy stały skład uzupełni się nutką czekolady czy truskawki. Ranasinghe dodaje, że kluczowe wydaje się wykorzystanie przez Vocktail powonienia. Wrażenia węchowe wydają się łączyć różne kanały sensoryczne, [...] dając jedyne w swoim rodzaju doświadczenie sensoryczne. « powrót do artykułu
  25. W zeszłym tygodniu podczas wycieczki Spectacular Jumping Crocodile Cruise na rzece Adelajda w Terytorium Północnym oczom uczestników i operatorów ukazała się biała krokodylica. Na wolności osobniki z hipomelanizmem rzadko dożywają dorosłości, nic więc dziwnego, że spotkanie wywołało sporo emocji. Jeden ze świadków zdarzenia szacuje, że samica, której nadano imię Pearl, mierzy ok. 2 m. Specjaliści z NT Crocodile Conservation & Protection Society podejrzewają, że może ona być potomkinią Michaela Jacksona, krokodyla z ciemnym korpusem i białym łbem, uśpionego w 2014 r. po ataku na rybaka. Jak wyjaśnia Adam Britton z Uniwersytetu Karola Darwina, hipomelanizm Pearl to skutek odziedziczonych genów albo warunków inkubacji jaj. Jeśli w gnieździe jest trochę za ciepło, prowadzi to do błędów w podziałach komórek i mutacji. Britton dodaje, że w młodym wieku takie krokodyle nie należą do rzadkości, zwłaszcza na farmach. Przyznaje też, że na wolności nigdy nie widział tak dużego jasnego osobnika. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...