Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36962
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. W gwatemalskiej dżungli w okolicach Tikal, stolicy państwa Majów, odkryto dziesiątki tysięcy nieznanych dotychczas budowli. Tamtejsza populacja musiała liczyć miliony osób więcej, niż dotychczas sądzono. Mapowanie przeprowadzone z samolotu za pomocą urządzenia LIDAR wykazało istnienie dziesiątków tysięcy domów, piramid, budynków użyteczności publicznej oraz struktur obronnych. Gwatemalscy, amerykańscy i europejscy archeolodzy znaleźli też wielkie pola uprawne i kanały irygacyjne. Najnowsze odkrycie sugeruje, że na nizinach mogło mieszkań nawet 20 milionów Majów, co z kolei oznacza, że produkowano tam żywność na wielką skalę Zwiad lotniczy i badanie gęstej dżungli za pomocą lasera ujawniły, że w niektórych regionach uprawiano aż 95% dostępnych terenów. Ich rolnictwo było znacznie bardziej intensywne, a więc pozwalało na utrzymanie większej liczby ludności niż sądziliśmy. Uprawiali każdy skrawek gruntu, dodaje Francisco Estrada-Belli z Tulane University. Uczony zauważa, że Majowie osuszyli i wykorzystali pod uprawę część bagien. Od czasu upadku ich państwa tereny te są uznawane na niezdatne do uprawy. O wysokim stopniu zorganizowania społeczeństwa świadczą rozległe struktury obronne, system wałów i rowów oraz rozbudowane kanały irygacyjne. Widzimy tutaj zaangażowanie struktur państwowych, mamy do czynienia z wielkimi kanałami przekierowującymi przepływ wody, zauważa profesor Thomas Garrison z nowojorskiego Ithaca College. Mapowaniem objęto obszar 2100 kilometrów kwadratowych. Dzięki temu odkryto około 60 000 nieznanych dotychczas struktur, w tym cztery duże centra religijne z placami i piramidami. Wstępnego odkrycia dokonał profesor Garrison, który dzięki LIDAR-owi zauważył drogę i chciał się bliżej przyjrzeć okolicy. Gdyby nie LIDAR nie wiedziałbym, że ona tam jest, przeszedłbym przez nią. Dżungla tam jest niezwykle gęsta. Uczony dodaje, że w przypadku wielu starożytnych kultur budynki, drogi i pola zostały zniszczone przez kolejne generacje mieszkające w tym samym miejscu. Jednak w przypadku Majów rzecz miała się inaczej. Opuszczone przez nich tereny zostały porośnięte gęstą dżunglą, która z jednej strony ukryła interesujące nas struktury, ale z drugiej – zachowała je. Wśród znalezionych struktur są m.in. dwa forty. Badania terenowe wykazały już, że wysokość wałów obronnych w jednym z nich wynosiła 9 metrów. Naukowcy przyznają, że oglądając dane z LIDAR poczuli się jak małe naiwne dzieci. W czasie swoich badań wielokrotnie chodzili po tych strukturach i ich nie zauważyli. To odkrycie stawia na głowie naszą dziedzinę nauki, przyznaje Garrison. « powrót do artykułu
  2. Gepardy zawdzięczają swoje sukcesy w polowaniu unikatowej budowie ucha wewnętrznego. Gdy obserwuje się bieg geparda odtworzony w zwolnionym tempie, doskonale widać wszystkie wyczyny ruchowe kota. Jego łapy, grzbiet i mięśnie poruszają się w niesamowicie skoordynowany sposób. Głowa nie porusza się jednak niemal wcale. Ucho wewnętrzne pozwala gepardowi zachować stabilność wzrokową i posturalną podczas biegu i chwytania ofiary z prędkością sięgającą nawet 104 km/h. Dotąd nikt nie badał tej specjalizacji [...] - podkreśla dr Camille Grohé, która prowadziła studium, pracując w Oddziale Paleontologii Amerykańskiego Muzeum Historii Naturalnej. Naukowcy wykorzystali tomografię komputerową w wysokiej rozdzielczości, by zeskanować czaszki 21 okazów, w tym 7 czaszek współczesnych gepardów (Acinonyx jubatus), czaszkę Acinonyx pardinensis, wymarłego gatunku ssaka należącego do rodzaju gepard (żył on w plejstocenie 2,6 mln-126 tys. lat temu), pozostałości również kopalnego Proailurus lemanensis, a także paru innych gatunków kotowatych. Dzięki uzyskanym danym autorzy publikacji z pisma Scientific Reports stworzyli modele 3D, które pokazywały zarówno kształt, jak i wymiary ucha wewnętrznego. Okazało się, że ucho wewnętrzne współczesnych gepardów różniło się znacznie od ucha wewnętrznego współczesnych kotowatych: ogólna objętość układu przedsionkowego była większa, a kanały półkoliste przedni i tylny dłuższe. Unikatowa anatomia ucha wewnętrznego odzwierciedla zwiększoną wrażliwość i szybsze reakcje na ruchy głowy, wyjaśniając niesamowitą zdolność gepardów do zachowania stabilności wzrokowej i utrzymywania fiksacji spojrzenia na ofierze nawet podczas bardzo dużych prędkości - opowiada John Flynn. Cech tych próżno szukać u A. pardinensis, co wskazuje na niedawną ewolucję unikatowego ucha wewnętrznego współczesnych gepardów. Wykorzystując najnowocześniejszy sprzęt do zajrzenia w głąb czaszek współczesnych i wymarłych kotowatych, zauważyliśmy, że w linii gepardów nastąpiło oddzielenie lokomotorycznych i czuciowych przystosowań do polowania z dużą prędkością. Współzawodnictwo z innymi drapieżnikami, w szczególności z dużymi przedstawicielami rodzaju Panthera czy tygrysami szablozębnymi, zapewne zmusiło gepardy do ewolucji w kierunku polowań z dużą prędkością. Przodkowie dzisiejszych gepardów [najpierw] wytworzyli smuklejsze ciała, które pozwoliły im prędzej biegać, a później ucha wewnętrzne ultrawrażliwe na ruchy głowy. W ten sposób można było trzymać głowę nieruchomo i biegać jeszcze szybciej - podsumowuje Grohé. « powrót do artykułu
  3. Centaurus A (NGC 5128), masywna galaktyka eliptyczna znajdująca się w odległości 13 milionów lat świetlnych od Ziemi jest otoczona grupą małych galaktyk satelitarnych, które orbitują wokół głównej części wąskiego dysku Centaurusa. To pierwsza tego typu konfiguracja odkryta poza Grupą Lokalną, donosi międzynarodowy zespół naukowy. Odkrycie to stawia pod znakiem zapytania niektóre modele i symulacje kosmologiczne wyjaśniające rozkład galaktyk satelitarnych i ich gospodarzy we wszechświecie, mówi Marcel Pawlowski z University of California, Irvine. Zgodnie z modelem Lambda-CDM, najpopularniejszym modelem kosmologicznym, mniejsze galaktyki powinny być przypadkowo rozłożone wokół większych i poruszać się we wszystkich kierunkach. Tymczasem Centaurus A to trzeci znany nam przykład – obok Drogi Mlecznej i Andromedy – gdzie galaktyki karłowate krążą w tym samym kierunku wokół centrum masy większej galaktyki. Jak przyznaje Pawlowski, stopień trudności obserwacji ruchu galaktyk karłowatych względem większej galaktyki zależy od wyboru celu do obserwacji. Jest to stosunkowo łatwe w przypadku Drogi Mlecznej. Wystarczy co kilka lat wykonać zdjęcia gwiazd i można obliczyć prędkość tangencjalną. W ten sposób wykonano pomiary dla 11 galaktyk satelitarnych Drogi Mlecznej i okazało się, że osiem z nich przemieszcza się po wąskim dysku prostopadłym do płaszczyzny naszej galaktyki. W przypadku zbadanych 27 galaktyk satelitarnych Andromedy badania wykazały, że 15 porusza się po tego typu wąskim dysku. Badania Andromedy są łatwe. Jednak w przypadku Centaurusa, ze względu na jego dużą odległość, przeprowadzenie odpowiednich badań nie było proste. Pawlowski przejrzał jednak bardzo szczegółowo archiwa i znalazł dane dotyczące 16 galaktyk karłowatych krążących wokół Centaurusa A. Uczony i jego grupa wykazali, że 14 z 16 galaktyk satelitarnych Centaurusa A obiega go po dej samej płaszczyźnie wedle podobnego wzorca ruchu. Tymczasem modele kosmologiczne i symulacje wykazują, że jedynie 0,5% galaktyk satelitarnych powinno zachowywać się w ten sposób. To oznacza, że coś nam umyka, komentuje Pawlowski. « powrót do artykułu
  4. Z uwagi na brak metali ciężkich, nanocząstki tlenku cynku są używane coraz chętniej. Ich szkodliwość dla organizmu człowieka wydaje się pomijalnie mała, jednak w praktyce wiele zależy od sposobu ich produkcji. Chemicy z Warszawy wykazali, że kropki kwantowe ZnO wytworzone z udziałem prekursorów metaloorganicznych, mają świetne właściwości fizykochemiczne i są bezpieczne dla ludzkich komórek. Stąd już tylko krok do nowatorskich zastosowań. Nanocząstki tlenku cynku to dziś jeden z najpowszechniej stosowanych nanomateriałów. Wydają się być bezpieczne dla ludzi, lecz wciąż jeszcze nie ma norm dotyczących ich toksyczności. Naukowcy z Instytutu Chemii Fizycznej Polskiej Akademii Nauk (IChF PAN) w Warszawie i Wydziału Chemicznego Politechniki Warszawskiej (PW) niedawno opracowali metodę wytwarzania kropek kwantowych ZnO o szczególnie interesujących i niezmiennych w czasie właściwościach fizykochemicznych, takich jak monodyspersyjność, relatywnie duża wydajność kwantowa, rekordowo długie czasy życia luminescencji oraz brak obecności defektów paramagnetycznych w strukturze rdzenia. Wyjątkowe cechy stabilizującej powierzchnię warstwy organicznej sprawiają, że nowe kropki kwantowe ZnO są odporne zarówno na środowisko chemiczne, jak i biologiczne. Otrzymywane przez nas nanokryształy tlenku cynku charakteryzują się zdecydowanie lepszymi właściwościami chemicznymi i fizycznymi od swych odpowiedników wytwarzanych obecnie najpopularniejszą metodą zol-żel z udziałem prekursorów nieorganicznych – podkreśla prof. dr hab. inż. Janusz Lewiński (IChF PAN, WCh PW). Czas życia luminescencji, czyli świecenia, w przypadku naszych kropek kwantowych jest znacznie dłuższy – i to aż o kilka rzędów wielkości! Ponadto dotychczas obserwowano tylko krótkie czasy zaniku luminescencji ZnO, rzędu kilku-kilkunastu pikosekund i charakterystyczne dla nanoczastek otrzymanych metodą zol-żel, lub nieznacznie dłuższe, nanosekundowe, typowe jedynie dla monokryształów ZnO. My mamy do dyspozycji materiał luminescencyjny nadający się do użycia jako np. nowej generacji znacznik optyczny do zastosowań biomedycznych. Połączone z cząsteczkami aktywnymi biologicznie, nowe nanocząstki mogłyby być używane w biologii bądź medycynie, np. do obrazowania komórek i tkanek, co pozwoliłoby znacznie dokładniej niż dotychczas monitorować rozwój choroby czy skuteczność użytej terapii. W najnowszej publikacji w znanym czasopiśmie naukowym Chemistry – A European Journal warszawscy naukowcy we współpracy z grupą z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie wykazali, że ich nanocząstki tlenku cynku rzeczywiście są bezpieczne. Badania, sfinansowane dzięki grantom TEAM Fundacji na rzecz Nauki Polskiej i OPUS Narodowego Centrum Nauki, pozwalają realnie myśleć o szybkim wprowadzeniu nowych kropek kwantowych ZnO m.in. do laboratoriów biologicznych i medycznych. Nanocząstki ZnO wytwarzane klasycznie, metodą zol-żel, nie są dobrze stabilizowane i izolowane od otoczenia. Na przykład oddziaływania, które mają miejsce na granicy faz między nieorganicznym rdzeniem ZnO a środowiskiem biologicznym, mogą prowadzić do powstawania reaktywnych form tlenu lub rozpuszczania i uwalniania potencjalnie toksycznych kationów cynkowych. Tlenek cynku na ogół jest uznawany za materiał dość bezpieczny, biozgodny i biokompatybilny. Jednak wiele badań nad toksycznością ZnO dotyczy nanocząstek niejednorodnych, a także zbyt dużych, by mogły wnikać do wnętrza komórek. Zdawaliśmy sobie też sprawę, że w praktyce wiele cech nanocząstek zależy nie tylko od ich rozmiarów, ale i od właściwości powierzchni nanokrystalicznego ZnO oraz organicznej otoczki stabilizującej. Postanowiliśmy więc zmodyfikować naszą metodę syntezy, tak by powstające w jej wyniku nanocząstki ZnO zachowywały się we wnętrzach komórek w sposób jak najbardziej neutralny – wyjaśnia dr inż. Małgorzata Wolska-Pietkiewicz (WCh PW). Zespół prof. Lewińskiego wytwarza kropki kwantowe tlenku cynku ze związków (prekursorów) metaloorganicznych. Gdy celem są zastosowania biologiczne, efekt końcowy to stabilne nanocząstki o kształcie zbliżonym do sferycznego, zbudowane z krystalicznego rdzenia ZnO o średnicy 4-5 nanometrów i otoczone płaszczem ze związków organicznych. Płaszcz ten zwiększa wielkość nanocząstek (ich średnica hydrodynamiczna wynosi ok. 12 nm) i pełni funkcje ochronne: z jednej strony zabezpiecza nieorganiczny rdzeń przed degradacją wskutek oddziaływania z nierzadko bardzo reaktywnym środowiskiem biologicznym, z drugiej – eliminuje wpływ samego ZnO na to środowisko. Do wnętrza komórek szczególnie łatwo przedostają się nanocząstki o rozmiarach rdzenia poniżej 10 nm. Takie drobiny uznaje się za potencjalnie niebezpieczne. Co ciekawe, wytworzone przez nas nanocząstki ZnO, wbrew powszechnej opinii wskazującej, że im mniejsze układy tym większa ich toksyczność, wykazały wyjątkowo małe działanie szkodliwe w modelowych badaniach in vitro. Otrzymane wyniki jak i badania prowadzone równolegle w zespole macierzystym dostarczyły kolejnych dowodów o wyjątkowym charakterze nanokrystalicznego ZnO otrzymywanego w wyniku przekształceń metaloorganicznych prekursorów molekularnych – zauważa dr inż. Małgorzata Wolska-Pietkiewicz (WCh PW). Badania nad kropkami kwantowymi ZnO dają nadzieję na liczne zastosowania. Istnieją jednak obawy przed skutkami ich oddziaływania na ludzi i środowisko. Nanocząstki mogą się przedostawać do organizmu m.in. przez drogi oddechowe, dlatego do testów toksykologicznych wybrano zdrowe i nowotworowe komórki płuc człowieka. Badacze z IChF PAN i PW wykazali, że warstwa organiczna otaczająca udoskonalone nanocząstki jest rzeczywiście nieprzepuszczalna: jony cynkowe nie są uwalniane do środowiska, a reaktywne formy tlenu nie powstają. Nawet w przypadku dużych stężeń toksyczność nowych nanocząstek ZnO okazała się nieznaczna. Nasza "receptura" produkcji kropek kwantowych tlenku cynku powoduje, że po prostu nie oddziałują one ze środowiskiem biologicznym. Mamy więc mocne podstawy by rozpocząć prace nad zastosowaniami. Nie tylko w obrazowaniu medycznym, ale także w innych obszarach, w których nanocząstki potencjalnie mogłyby często oddziaływać z ludzkim organizmem, np. jako jeden ze składników farb. Rozwijamy też nowe technologie syntezy kropek kwantowych ZnO i w ramach start-upu NANOXO poszukujemy nowych zastosowań – podsumowuje prof. Lewiński. « powrót do artykułu
  5. Płytki odpowiadają nie tylko za krzepnięcie i gojenie. Okazuje się, że są także pierwszą linią reagowania układu odpornościowego, gdy w krwiobiegu pojawiają się wirusy, bakterie czy alergeny. Naukowcy z Université Laval i Centre hospitalier universitaire de Québec Research Centre uważają, że odkrycie da się wykorzystać w terapii pacjentów ze wstrząsem septycznym czy z chorobami autoimmunologicznymi, np. reumatoidalnym zapaleniem stawów. Jak tłumaczy prof. Éric Boilard, pojawiający się w krwiobiegu obcy czynnik uruchamia tworzenie przeciwciał. Gdy natkną się one na ten czynnik następnym razem, łączą się z nim, tworząc wyzwalający odpowiedź zapalną kompleks antygen-przeciwciało. Okazuje się, że płytki mają receptory rozpoznające te kompleksy. To właśnie sprawiło, że Kanadyjczycy zaczęli podejrzewać, że trombocyty odgrywają jakąś rolę w procesach zapalnych. Testując swoje domysły, naukowcy doprowadzili za pomocą wirusa, toksyny bakteryjnej i alergennego białka do wytworzenia kompleksów we krwi myszy. Za każdym razem wyniki podobne. U zwierząt występowały objawy wstrząsu septycznego: spadek temperatury, drżenie, wazodylatacja (rozkurcz mięśni gładkich w ścianie naczyń) i utrata przytomności. Powtarzaliśmy testy na myszach z niemal całkowicie wyeliminowanymi płytkami i z trombocytami pozbawionymi receptorów kompleksów antygen-przeciwciało. U zwierząt tych nie wystąpiła żadna reakcja fizjologiczna. To dobitnie wskazuje na kluczową rolę spełnianą przez płytki. Okazuje się więc, że to płytki, a nie limfocyty pierwsze wkraczają na scenę podczas odpowiedzi immunologicznej. Autorzy publikacji z pisma Proceedings of the National Academy of Sciences ustalili, że u myszy wystąpił wstrząs septyczny, bo płytki uwolniły serotoninę. To ten sam neuroprzekaźnik, z którym mamy do czynienia w mózgu, ale w tym przypadku jest on produkowany przez komórki z jelit. Płytki go przechowują - de facto zawierają one 90% puli organizmu - i w pewnych sytuacjach uwalniają. Akademicy podkreślają, że uzyskane wyniki mają spore znaczenie kliniczne. Wydaje się bowiem, że transfuzja płytek pacjentom ze wstrząsem septycznym może pogorszyć objawy, zwiększając poziom serotoniny we krwi. Boilard podkreśla, że przed przetoczeniem trzeba by więc zablokować receptory kompleksów antygen-przeciwciało na powierzchni trombocytów. Obecnie zespół bada rolę wspomnianych receptorów w chorobach autoimmunologicznych. Uważamy, że blokując je, moglibyśmy poprawić stan pacjentów, nie wpływają na inne funkcje płytek. « powrót do artykułu
  6. Aktywowanie komórek T w guzach nowotworowych doprowadziło do eliminacji nawet odległych przerzutów u myszy. Naukowcy z Uniwersytetu Stanforda, którzy opracowali nową technikę, właśnie prowadzą rekrutację wśród chorych na chłoniaki i chcą rozpocząć jej testy kliniczne. Okazało się, że wstrzyknięcie bezpośrednio w guza niewielkich ilości dwóch substancji stymulujących układ immunologiczny prowadzi do całkowitej eliminacji nawet odległych przerzutów. Nowa metoda działa na różne typy nowotworów. Gdy użyjemy jednocześnie tych dwóch środków, dochodzi do eliminacji guzów z całego ciała. Dzięki temu nie musimy identyfikować celów immunologicznych specyficznych dla guza i nie musimy doprowadzać do aktywizowania całego układu immunologicznego czy tworzenia komórek odpornościowych specyficznych dla każdego pacjenta, mówi profesor Ronald Levy. Jeden z wykorzystanych środków jest już zatwierdzony do użycia na ludziach, drugi był już testowany na ludziach w wielu różnych próbach klinicznych. Teraz rozpoczynają się testy działania obu środków jednocześnie. Profesor Levy to jeden z pionierów immunoterapii antynowotworowej, która polega na próbie zaprzęgnięcia układu immunologicznego do walki z nowotworami. To w jego laboratorium powstał lek rituximab, jedno z pierwszych przeciwciał monoklonalnych wykorzystywanych do leczenia nowotworów u ludzi. Istnieją obecnie techniki, które polegają na stymulowaniu układu odpornościowego w całym organizmie. Jeszcze inne biorą za cel wybrane mechanizmy, które ograniczają aktywność komórek odpornościowych. Jeszcze inne, jak wprowadzone niedawno CAR-T polegają na całkowitym wygaszeniu działania układu odpornościowego pacjenta i wprowadzenia do organizmu tak zmodyfikowanych genetycznie komórek odpornościowych pacjenta, by atakowały one nowotwór. Terapie takie są wykorzystywane w niektórych chłoniakach i białaczkach. Wszystkie te immunoterapie zmieniają podejście do leczenia. Nasza technika polega na jednorazowym podaniu bardzo małych ilości dwóch środków stymulujących komórki układu odpornościowego w samym guzie. U myszy zauważyliśmy zadziwiające, obejmujące cały organizm, pozytywne skutki, w tym zniknięcie wszystkich guzów, wyjaśnia profesor Levy. W przypadku nowotworów mamy często do czynienia ze specyficznym stanem zawieszenia układu odpornościowego. Limfocyty T są często w stanie rozpoznać proteiny obecne na powierzchni komórek nowotworowych i rozpoczynają atak. Jednak w miarę, jak guz wzrasta, jest on w stanie wygasić aktywność limfocytów T. Metoda Levy'ego polega na wstrzyknięciu liczonych w mikrogramach ilości dwóch substancji. Jedna to krótka nić DNA zwana oligonukleotydem CpG. Działa ona na pobliskie komórki układu odpornościowego pobudzając do działania istniejący na ich powierzchni receptor OX40. Drugi ze środków to przeciwciało, które łączy się z OX40 i aktywuje w ten sposób limfocyt T. Jako, że środki te są wstrzykiwane bezpośrednio do guza, aktywowane zostają wyłącznie te limfocyty T, które się w nim znajdują. Tym samym aktywujemy tylko te limfocyty, które są w stanie rozpoznać proteiny specyficzne dla danego nowotworu. Część takich limfocytów opuszcza guza i rozpoczyna poszukiwanie i niszczenie innych identycznych komórek nowotworowych w całym organizmie. Strategia taka dała zadziwiające wyniki podczas badań laboratoryjnych na myszach. Wykorzystano tam zwierzęta, którym w dwa różne miejsca wszczepiono chłoniaki. Do jednego z guzów podano następnie oba wspomniane środki. Doprowadziło to do zniknięcia obu guzów u 87 z 90 myszy. Pomimo tego, że u trzech myszy doszło do nawrotu guzów, ponowne wstrzyknięcie środków doprowadziło do ich całkowitego wyleczenia. Podobne wyniki uzyskano u zwierząt z nowotworami piersi, pęcherza oraz z czerniakiem. Pozytywną reakcję na leki zaobserwowano też u myszy, które tak zmodyfikowano genetycznie, by nowotwory powstawały u nich spontanicznie we wszystkich 10 sutkach. Leczenie pierwszego z guzów często zapobiegało pojawieniu się kolejnych i znacząco wydłużało życie zwierzęcia. W ramach eksperymentu myszom przeszczepiono też dwa guzy chłoniaka i jeden guz jelita grubego. Wstrzyknięcie leków w jeden z guzów chłoniaka doprowadziło do zniknięcia obu chłoniaków, ale nie miało wpływu na guz okrężnicy. To bardzo precyzyjne leczenie. Tylko jeden z rodzajów guzów posiada specyficzny rodzaj protein. Atakujemy tutaj konkretny nowotwór, bez potrzeby wskazywania limfocytom T o jaką proteinę nam chodzi, wyjaśnia Levy. Naukowiec mówi, że jeśli testy kliniczne na ludziach wypadną pomyślnie, to ten sposób leczenia mógłby być stosowany przeciwko wielu rodzajom nowotworów, a leczenie mogłoby polegać na wstrzyknięciu obu środków chemicznych w guza przed jego usunięciem. Dzięki temu limfocyty T opuszczające guza, który później zostałby chirurgicznie usunięty, mogłoby wyszukiwać i niszczyć guzy, których lekarze nie zauważyli, niszczyć znajdujące się pojedyncze komórki nowotworowe, a być może nawet zapobiegać nawrotowi choroby. Sądzę, że metoda ta będzie działała w przypadku każdego nowotworu, który może być zaatakowany przez układ odpornościowy, mówi Levy. « powrót do artykułu
  7. W hotelu ProPilot Park Ryokan w Hakone w Japonii można się natknąć na parkujące przy wejściu klapki. Tam czekają na przybycie gości, a gdy ktoś przestaje z nich korzystać, same odjeżdżają na miejsce pod drzwiami. Każdy but wyposażono w 2 kółka, silniczek, czujniki i uproszczony system automatycznego parkowania ProPILOT Park Nissana. Oficjalna premiera klapków jest zapowiadana na marzec. Samoparkujące klapki mają zwiększać świadomość automatycznych technologii wspomagania kierowcy - podkreśla rzecznik prasowy Nissana Nick Maxfield. W hotelu, który stanowi osobliwe, ale piękne połączenie tradycji z nowoczesnością, znajdują się też jeżdżące stoliki i poduszki. Po użyciu one także "parkują" na swoim miejscu. « powrót do artykułu
  8. Rosja planuje zacząć oferować turystom spacery z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (MSK). Rozważamy możliwość wysyłania turystów na spacery kosmiczne. Analitycy rynku potwierdzają, że bogaci ludzie są skłonni za to zapłacić - powiedział w wywiadzie udzielonym gazecie Komsomolskaja Prawda Władimir Sołncew, dyrektor RKK Energia (firmy, która jest głównym dostawcą rakiet czy elementów stacji kosmicznych dla rosyjskiego programu kosmicznego). Wg niego, 10-dniowa wycieczka w kosmos ze spacerem, podczas którego turysta mógłby nagrać filmik, kosztowałaby ok. 100 mln dolarów, czyli circa 80 mln euro. Niewykluczone, że pierwsza osoba zapłaciłaby za tę przyjemność trochę mniej. Energia buduje obecnie nowy moduł, który miałby transportować turystów na MSK. NEM-2, bo tak się będzie ponoć nazywać, pomieści 4-6 osób. W module znajdą się wygodne kabiny i dwie toalety. Pomyślano także o dostępie do Internetu. "Premierę" zaplanowano na przyszły rok. Sołncew stwierdził, że Boeing wyraził zainteresowanie uczestnictwem w projekcie. « powrót do artykułu
  9. Samsung rozpoczął produkcję układów scalonych wyspecjalizowanych w wydobywaniu bitcoinów. Na razie niewiele wiadomo o nowych układach. W oświadczeniu opublikowanym przez BBC przedstawiciele koncernu stwierdzili, że wydział produkcyjny Samsunga zaangażował się w wytwarzanie układów na potrzeby wydobywania kryptowaluty. Nie możemy w tej chwili zdradzić, kto jest naszym klientem. Według koreańskiego dziennika The Bell, wspomniane procesory to układy typu ASIC (application-specific integrated circuit). To mocno wyspecjalizowane układy, zdolne do wykonywania jednego konkretnego zadania, których jednak nie można wykorzystać w innych zastosowaniach. Samsung ma spore doświadczenie z kośćmi ASIC, gdyż są one używane w telewizorach. Obecnie przedsiębiorstwa zajmujące się wydobywaniem kryptowalut korzystają przede wszystkim z konsumenckich kart graficznych produkcji Nvidii oraz AMD. To z kolei doprowadziło do gwałtownego wzrostu cen tych kart. Niektóre modele kosztują nawet trzykrotnie więcej niż wcześniej. Samsung może więc zaoferować nie tylko tańsze, ale i bardziej wydajne – bo stworzone specjalnie w jednym celu – układy do kopania bitcoinów. Decyzja Samsunga może też pokrzyżować plany firmy AMD. Twierdzi ona bowiem, że jej nowy procesor Threadripper lepiej nadaje się do wydobywania kryptowalut niż konsumenckie procesory graficzne. Procesor jest jednak drogi i mało prawdopodobne, by znalazł szerokie zastosowanie. Szczególnie, jeśli układy Samsunga będą tańsze i równie wydajne. « powrót do artykułu
  10. Wiceprezes BP ds. planowania strategicznego, Dominic Emery, poinformował, że koncern uważa, iż do roku 2040 naturalny gaz zastąpi ropę naftową w roli podstawowego światowego źródła energii z paliw kopalnych. Prognoza opiera się na szybko rosnącym zapotrzebowaniu na gaz, który jest najmniej zanieczyszczającym ze wszystkich paliw kopalnych. "Uważamy, że gaz stanie się popularniejszy niż węgiel na początku lat 30. bieżącego wieku. Istnieje duża szansa, że po roku 2040, albo na krótko przed nim, gaz stanie się też bardziej popularny niż ropa", stwierdził Emery. Menedżer przypomniał, zę samo tylko chińskie zapotrzebowanie na gaz wzrosło w ciągu ostatniego roku o 15 procent. Zdaniem BP światowe zapotrzebowanie na gaz będzie rosło w tempie 1,6% rocznie, opdczas gy wzrost zapotrzebowania na ropę wyniesie 0,8%. Największe zapotrzebowanie na gaz będzie ze strony przemysłu oraz transportu. W tym drugiem sektorze będzie ono rosło w tempie 3-4 procent rocznie. W związku z takimi prognozami BP ma zamiar wkrótce ogłosić nową strategię na nadchodzące dekady. Emery zauważa, że jednym z największych wyzwań stojącym przed przemysłem gazowym jest zmniejszenie wycieków metanu z gazociągów. Obecnie wycieki te wynoszą 1,3 do 1,4 procent. Jeśli wycieki metanu przekroczą 3% to gaz będzie bardziej brudnym źródłem energii niż węgiel – dodał Emery. « powrót do artykułu
  11. Związana z działaniem testosteronu opiekuńcza cząsteczka uruchamia łańcuch reakcji zabezpieczających przed rozwojem stwardnienia rozsianego (SR). Gdy się ją zastosuje u chorych samic, dochodzi do wyeliminowania objawów. Nowe ustalenia mogą prowadzić do całkiem nowej terapii SR - podkreśla dr Melissa Brown z Northwestern University. Kobiety chorują na SR 3-4-krotnie częściej od mężczyzn. Amerykańskie badanie nie tylko pokazuje, czemu się tak dzieje, ale i demonstruje korzyści, jakie mogą z tego odnieść samice. Odkrycie to poniekąd pokłosie pomyłki, do jakiej doszło wcześniej w laboratorium. Niedoświadczony student nie umiał bowiem odróżnić młodych samic i samców myszy, przez co eksperymenty przeprowadzono na samcach zamiast na samicach. Koniec końców Amerykanie zauważyli, że u samców pod wpływem testosteronu komórki tuczne wytwarzają ochronną cytokinę IL-33. Wyzwala ona ciąg reakcji, w wyniku których nie dochodzi do rozwoju limfocytów Th17 mogących atakować otoczkę mielinową. W mysim modelu SR u samic rozwija się silniejsza reakcja autoimmunologiczna. Zostaje ona jednak zniwelowana po zastosowaniu IL-33. Ponieważ w porównaniu do mężczyzn, u dorosłych kobiet poziomy testosteronu są 7-8-krotnie niższe, podejrzewamy, że są one zbyt niskie, by aktywować ochronny szlak. Wykazaliśmy jednak, że możemy go uruchomić za pomocą IL-33. Brown i inni podkreślają, że stosowane dotąd metody leczenia SR bazują przeważnie na immunosupresji, co m.in. zwiększa podatność na pewne infekcje. Nasze wyniki wskazały na nowe i bardziej specyficzne cele komórkowe i molekularne, co miejmy nadzieję, doprowadzi do lepszych, oszczędzających układ odpornościowy terapii - podsumowuje Brown. « powrót do artykułu
  12. Po 22 latach od pierwotnego odkrycia w prywatnej kolekcji zidentyfikowano 2. znany egzemplarz ichtiozaura Wahlisaurus massarae. Skamieniałości ichtiozaurów są częste w Wielkiej Brytanii. W ostatnich latach Dean Lomax z Uniwersytetu w Manchesterze zidentyfikował aż 5 nowych gatunków. W 2016 r. paleontolog opisał szkielet znajdujący się w zbiorach New Walk Museum and Art Gallery w Leicester. Dostrzegł w nim parę unikatowych cech, co ostatecznie doprowadziło do nazwania nowego gatunku: W. massarae (w ten sposób Lomax uhonorował 2 swoich mentorów: Billa Wahla i prof. Judy Massare). Kiedy pojawiła się wiadomość o Wahlisaurusie, trochę się denerwowałem, co powiedzą na to inni paleontolodzy. W końcu nowy gatunek był znany tylko z jednego egzemplarza. [...] Moje analizy sugerowały, że to coś nowego, ale niektórzy mieli zastrzeżenia i twierdzili, że to tylko odmiana istniejącego gatunku. Kolejny egzemplarz W. massarae znalazł się jednak w zbiorach kolekcjonera skamieniałości Simona Evansa. Lomax zauważył tam niemal kompletną kość kruczą, znalezioną w 1996 r. w kamieniołomie w północnym Somerset. Miała ona takie same cechy jak analogiczna kość W. massarae. Gdy tylko okazało się, jaką jest rzadkością, Evans przekazał ją Bristol Museum and Art Gallery. Lomax podkreśla, że zdarzenie to bardzo go ucieszyło, bo jeden egzemplarz można nazwać odmianą, jeśli jednak podwoi się liczbę okazów, twoje badanie od razu zyskuje na wiarygodności. "Nowa" kość pochodzi z granicy trias-jura (z okresu tuż po masowym wymieraniu). Ma ok. 200 mln lat. Wyniki badania ukazały się w Geological Journal. « powrót do artykułu
  13. Zastąpienie 6 godzin siedzenia dziennie staniem może nie tylko zapobiec tyciu, ale i pomóc w utracie wagi. Naukowcy podkreślają, że wydłużone siedzenie powiązano z epidemią otyłości, chorobami sercowo-naczyniowymi i cukrzycą. Europejczycy siedzą do 7 godzin dziennie i nawet aktywne fizycznie osoby spędzają większą część dnia w fotelu czy na krześle. Autorzy najnowszego raportu z European Journal of Preventive Cardiology przeanalizowali wyniki 46 badań. W sumie wzięło w nich udział 1184 ludzi. Sześćdziesiąt procent próby stanowili mężczyźni. Średnia wieku wynosiła 33 lata, a wskaźnika masy ciała (BMI) 24. Akademicy wyliczyli, że stanie pozwala spalić 0,15 kcal na minutę więcej niż siedzenie. W przypadku 65-kg osoby zastąpienie 6 godzin siedzenia staniem oznacza zaś spalenie dodatkowych 54 kcal dziennie. Jeśli założy się brak wzrostów spożycia, w ciągu roku taka różnica w wydatkowaniu energii przekładałaby się na wartość energetyczną ok. 2,5 kg masy tłuszczowej. Stanie nie tylko pozwala spalić więcej kalorii. Dodatkowa aktywność mięśni wiąże się z niższym wskaźnikiem zawałów, udarów i cukrzycy. Jak widać, korzyści wykraczają poza utratę wagi - podkreśla prof. Francisco Lopez-Jimenez z Mayo Clinic. Zespół uważa, że różnica w wydatkowaniu energii podczas stania i siedzenia może być jeszcze większa, bo uczestnicy przeanalizowanych badań stali spokojnie, zaś w realnym życiu, stojąc, wykonujemy spontanicznie drobne ruchy, np. przenosimy ciężar ciała z jednej nogi na drugą czy przesuwamy się lekko w przód/do tyłu. Naukowcy podkreślają, że potrzeba dalszych badań, by sprawdzić, czy strategia odchudzania czy zapobiegania tyciu przez stanie jest naprawdę skuteczna. Wg nich, należy się też przyjrzeć długoterminowym skutkom zdrowotnym stania przez dłuższy czas. « powrót do artykułu
  14. Naukowcy ze SLAC National Accelerator Laboratory jako pierwsi na świecie przyjrzeli się, co dzieje się z atomami w nanocząstkach żelazno-platynowych poddanych działaniu niezwykle szybkich błysków laserowych. Nanocząstki takie mogą w przyszłości posłużyć do budowy urządzeń do przechowywania danych. Zrozumienie ich interakcji ze światłem lasera pozwoli na opracowanie nowych metod manipulowania i kontroli takimi urządzeniami. Dzięki dwóm ultraszybkim „kamerom” znajdującym się w SLAC, laserowi na promienie X Linac Coherent Light Source (LCLS) oraz urządzeniu do ultraszybkiego rozpraszania elektronów (UED) zauważono, że światło lasera prowadzi w ciągu mniej nią biliardowej części sekundy do demagnetyzacji nanocząstek, co powoduje, że ich atomy odsuwają się od siebie w jednym kierunku, a przybliżają w innym. Jednocześnie stworzono pierwszy opis na poziomie atomowym zjawiska magnetostrykcji, czyli odkształceń w ferromagnetykach zachodzących pod wpływem pola magnetycznego. Zjawisko takie manifestuje się na wiele różnych sposobów, m.in. powoduje ono znane każdemu zjawisko przydźwięku w transformatorach. Zanim przeprowadzono najnowsze badania naukowcy sądzili, że zmiany strukturalne w ferromagnetykach zachodzą dość wolno. Teraz okazuje się, że istotną rolę odgrywają w nich niezwykle szybkie zmiany. Wcześniejsze modele opisujące właściwości nanocząstek żelazno-platynowych nie uwzględniały tych ultraszybkich ruchów odbywających się na poziomie atomowym. Mimo, że nie rozumiemy jeszcze wszystkich elementów tego procesu, włączenie go w teoretyczne obliczenia otwiera nowe ścieżki rozwoju przyszłych technologii przechowywania danych, mówi główny autor badań, Hermann Dürr. Współczesne technologie przechowywania danych zbliżają się do granic fizycznych możliwości. Współczesne dyski twarde przechowują po kilkaset miliardów bitów na cal kwadratowy. Eksperci uważają, że granica upakowania danych to nieco ponad bilion bitów na cal. Dlatego też konieczne są badania nad nowymi zjawiskami i materiałami, które pozwolą na jeszcze większe upakowanie informacji. « powrót do artykułu
  15. Zidentyfikowano mechanizm neurologiczny, który leży u podłoża agresji pszczół w odpowiedzi na zagrożenie. Wcześniejsze badania wykazały, że jednym z najważniejszych składników pszczelich feromonów jest octan izoamylu (ang. isoamyl acetate, IAA). Podejrzewając, że może on spełniać funkcję wyzwalacza, zespół z Francji i Australii wystawiał pszczoły na oddziaływanie tej substancji i sprawdzał, co się dzieje z neuroprzekaźnikami w mózgu. Okazało się, że pod wpływem IAA następowały natychmiastowe wzrosty poziomów dopaminy i serotoniny. Autorzy raportu z pisma Proceedings of the Royal Society B: Biological Sciences testowali też pszczoły z różnych kast z 4 uli. Stwierdzono, że po okadzeniu żołnierze z 2 nich wykazywali silniejszą tendencję do żądlenia. Badacze zauważyli, że pszczoły te miały wyższy poziom serotoniny w mózgu. Generalnie testy zademonstrowały, że octan izoamylu zwiększał produkcję serotoniny i dopaminy w mózgu, co z kolei nasilało tendencję do atakowania i żądlenia. Poziomy serotoniny były wyższe w regionach kontrolujących agresję, np. w płatach wzrokowych. Uczeni stwierdzili, że poziom przejawianej agresji zależał od ilości feromonu (im go więcej, tym większa agresja). Farmakologiczne obniżenie stężenia serotoniny ograniczało agresywne zachowanie. « powrót do artykułu
  16. Pomarańczowe krokodyle krótkopyskie z jaskiń Abanda w Gabonie mogą ewoluować w kierunku utworzenia nowego gatunku. Pomarańczowe Osteolaemus tetraspis odkryto w 2008 r. Ich istnienie potwierdzono 2 lata później. Krótko później ustalono, że starsze osobniki zawdzięczają swoje charakterystyczne ubarwienie kwasowemu guanu z wody w jaskiniach. Wcześniejsza ekspedycja odkryła, że młodsze i mniejsze krokodyle krótkopyskie wychodzą wiosną z jaskiń, by spółkować. Nie było jednak jasne, czy większe osobniki także mogą to robić. Naukowcy podkreślają, że o ile krokodyle z jaskiń żywią się świerszczami i nietoperzami, o tyle gady żyjące w pobliskich lasach polują głównie na ryby i skorupiaki. By przekonać się, czy pomarańczowe krokodyle stają się powoli nowym gatunkiem, zespół z Francji, USA, Kamerunu i Gabonu schwytał parę osobników i poddał je badaniom genetycznym. Okazało się, że gady przekazują potomstwu unikatowy haplotyp. Autorzy publikacji z pisma African Journal of Ecology podkreślają, że ewolucję nowego gatunku może hamować samo środowisko jaskiniowe. Krokodyle, które żyją poza jaskiniami, składają bowiem jaja w gnijących szczątkach roślinnych. Ponieważ w jaskini nie ma czegoś takiego, rdzawe osobniki nadal muszą wychodzić na zewnątrz, chyba że znalazły nieodkryty na razie sposób na skuteczną inkubację jaj w mrocznej, wilgotnej jaskini. « powrót do artykułu
  17. Nowe badania wspierają hipotezę mówiącą, że pomiędzy 2,3 a 2,2 miliarda lat temu Ziemia doświadczyła „geologicznego uśpienia”. Naukowcy do dzisiaj spierają się, co wydarzyło się w ciągu tych 100 milionów lat paleoproterozoiku. Główny autor najnowszych badań, doktor Christopher Spencer z Curtin University, mówi, że w tym czasie doszło do niemal całkowitego wygaśnięcia ruchów magmy, co miało głęboki wpływ na historię geologiczną Ziemi. Nasze badania wykazały istnienie przerwy w danych geologicznych z okresu paleoproterozoiku, która pokazuje nie tylko spadek aktywności wulkanicznej, ale również spowolnienie procesów osadzania i znaczące spowolnienie ruchów płyt tektonicznych, stwierdza uczony. Wczesny paleoproterozoik to ważny okres w historii Ziemi. To właśnie wtedy do atmosfery ziemskiej po raz pierwszy trafiły duże ilości tlenu, doszło do pierwszego globalnego zlodowacenia. Był to też okres gdy praktycznie zatrzymały się procesy geologiczne. To tak, jakby Ziemia doznała kryzysu wieku średniego, mówi Spencer. Płaszcz ziemski był wówczas znacznie cieplejszy niż obecnie, a dzięki działalności wulkanicznej mógł z czasem ostygnąć, przez co doszło do spowolnienia procesów geologicznych. Sądzimy, że doprowadziło to do drastycznych zmian, jakie obserwujemy we wczesnym paleoproterozoiku. Ten okres uśpienia trwał około 100 milionów lat i – naszym zdaniem – wyznaczył on granicę pomiędzy tektoniką „starego” a „współczesnego” stylu, z jaką mamy do czynienia obecnie. Po tym uśpieniu ziemska geologia zaczęła powracać do życia i w okresie 2,2 do 2,0 miliarda lat temu doszło do wzmożenia aktywności wulkanicznej i zmian w układzie kontynentów. « powrót do artykułu
  18. Studenci Akademii Górniczo-Hutniczej skonstruowali autonomicznego robota transportowo-dostawczego. Jego zadaniem jest samodzielne dostarczanie przesyłek w wyznaczone miejsca. Urządzenie jest odpowiedzią na potrzeby prężnie rozwijającego się sektora automatyzacji życia codziennego. Warto zaznaczyć, że jest to jedna z pierwszych tego typu studenckich konstrukcji w Polsce. ADR (Autonomous Delivery Robot) to elektryczny robot autonomiczny, w którym zastosowano algorytmy inteligentnego sterowania. Oznacza to, że urządzenie w zależności od aktualnej sytuacji zewnętrznej jest w stanie podejmować prawidłowe decyzje, np. może omijać przeszkody. Pomagają mu w tym czujniki lidar, które laserowo skanują otaczające go środowisko. Również dzięki nim robot tworzy mapy, które automatycznie są zapisywane w jego systemie. Po wybraniu miejsca dostarczenia przesyłki, robot sam wyznacza sobie optymalną trasę i realizuje zadanie. Robot porusza się z maksymalną prędkością 0,5 m/s i może przewozić ładunek do 10 kg. Posiada czujniki ultradźwiękowe, a także ekran dotykowy, za pomocą którego można robotem sterować manualnie. Urządzenie ma również możliwość wysyłania komend głosowych. Inspiracją do powstania robota było życie codzienne na uczelni i chęć automatyzacji czynności dostarczania przesyłek między budynkami kampusu AGH. Zastosowanie tej maszyny jest jednak dużo szersze. ADR może w przyszłości rozwozić lekarstwa i posiłki pacjentom w szpitalu czy przewozić bagaże na lotniskach i dworcach. Autonomiczny robot transportowy z powodzeniem mógłby być wykorzystany również jako inteligentny koszyk na zakupy w sklepach wielkopowierzchniowych czy kelner na konferencjach i sympozjach. Projekt zrealizowali w ramach grantu rektorskiego członkowie Koła Naukowego „Integra” z Wydziału Elektrotechniki, Automatyki, Informatyki i Inżynierii Biomedycznej AGH z pomocą opiekuna, dr. inż Marka Długosza. Twórcy mają w planach komercyjne wykorzystanie skonstruowanego przez nich robota i założenie start-upu o nazwie ARE (Autonomous Robots Everywhere). « powrót do artykułu
  19. Witamina D3, którą nasz organizm produkuje pod wpływem słońca, może pomóc w likwidacji szkód wyrządzonych układowi sercowo-naczyniowemu przez szereg chorób, w tym przez nadciśnienie, cukrzycę czy miażdżycę. Generalnie witamina D3 wpływa na stan kości. W ostatnich latach w warunkach klinicznych stwierdzono jednak, że wielu pacjentów, u których stwierdzono zawał, ma niedobór tej witaminy. To nie oznacza, że niedobór spowodował zawał, ale że zwiększył jego ryzyko - wyjaśnia dr Tadeusz Malinski z Uniwersytetu Ohio. Zespół Malinskiego opracował nowatorskie metody i systemy pomiarowe bazujące na nanoczujnikach. Za ich pomocą mierzono wpływ witaminy D3 na pojedyncze komórki śródbłonka. Dzięki temu odkryto, że witamina D3 jest silnym stymulatorem tlenku azotu(II); NO to ważna cząsteczka sygnałowa, która reguluje napięcie naczyń krwionośnych oraz hamuje agregację płytek krwi i leukocytów. Dodatkowo ustalono, że D3 znacząco zmniejsza poziom stresu oksydacyjnego w układzie sercowo-naczyniowym. Co ważne, naukowcy stwierdzili, że leczenie witaminą D3 naprawia szkody wyrządzane układowi sercowo-naczyniowemu (śródbłonkowi) przez różne choroby, np. przez nadciśnienie. Zmniejsza też ryzyko zawału. Badania przeprowadzono na komórkach pobranych od przedstawicieli 2 ras: czarnej i białej. Każdorazowo uzyskiwano podobne rezultaty. Witamina D3 to niedrogi sposób na naprawę układu sercowo-naczyniowego. Nie trzeba opracowywać nowego leku, bo już go mamy. Dysfunkcja śródbłonka wiąże się nie tylko z nadciśnieniem, ale i z wydarzeniami niedokrwiennymi, stąd wniosek, że witamina D3 sprawdzi się także po zawałach i udarach, przy hipowolemii, układowym zapaleniu naczyń, cukrzycy czy miażdżycy. « powrót do artykułu
  20. W środowisku naturalnym lis rudy i kojot starają się unikać. Zwierzęta konkurują ze sobą o źródła pożywienia i terytorium, gdy więc się spotkają, dochodzi do konfliktów, w których zwykle górą jest większy kojot. Okazało się jednak, że miasta zmieniają ich sposób zachowania. Naukowcy z University of Wisconsin-Madison donoszą, że zamieszkujące miasto Madison lisy i kojoty nauczyły się współistnieć na miejskim terenie. Uczeni przez dwa lata obserwowali zwierzęta z założonymi lokalizatorami. Okazało się, że często mają one kontakt ze sobą, a terytoria niektórych z nich nachodzą na siebie. To pokazuje nam, jakie typy habitatu wybierają lisy i kojoty na obszarach zabudowanych i zamieszkanych przez człowieka. Mamy nadzieję, że pozwoli nam to na opracowanie metod uniknięcia konfliktów pomiędzy ludźmi a zwierzętami, mówi Marcus Mueller, główny autor badań. Odkryliśmy na przykład, że pewien kojot przez dwa lub trzy tygodnie regularnie odwiedzał lisią norę. Lis i jego młode nie opuściły jej, co oznacza, że nie czuły zagrożenia ze strony kojota, stwierdza David Drake, inny z autorów badań. W innym przypadku obserwowali kojota i lisa posilające się w odległości kilku metrów od siebie. Sądzimy, że w środowisku miejskim wrogie nastawienie kojotów i lisów ulega osłabieniu, gdyż mają tutaj tak dużo pożywienia, że nie muszą o nie konkurować jak ma to miejsce poza miastami, stwierdza Drake. Badania były prowadzone na obszarze 70 km2, obejmującym m.in. kampus uniwersytecki, obszary handlowe, mieszkaniowe i niewielkie obszary naturalne. Uczeni śledzili 11 kojotów i 12 lisów. Raz w tygodniu, przez 4-5 godzin zwierzęta były śledzone. Badania trwały od stycznia 2015 do grudnia 2016 roku. Dzięki nim naukowcy dowiedzieli się, że kojoty wolą obszary o gęstszej naturalnej roślinności, jak np. uniwersyteckie arboretum. Z kolei lisy chętniej wybierały otwarte i zabudowane obszary, z mniejszą ilością roślinności. Badania sugerują, że lisy wybierają bardziej otwarte przestrzenie, gdyż znajdują się niżej w łańcuchu pokarmowym niż kojoty. Dlatego też to do kojotów należy wybór miejsca przebywania i zamieszkania. Lisy muszą zadowolić się tym, co pozostało. Jednak, jak zauważa Drake, lisy żyjące w Londynie wybierają – pomimo braku kojotów – obszary bardziej zurbanizowane. To zaś sugeruje, że gdyby i w Madison nie było kojotów, to tamtejsze lisy mieszkałyby tam, gdzie mieszkają obecnie. Lisy i kojoty są aktywne przede wszystkim nocą, dzięki czemu unikają ludzi. Jednak lisy są mniej bojaźliwe i zakładają nory nawet na uczęszczanych przez ludzi obszarach uniwersyteckiego kampusu. « powrót do artykułu
  21. Dr Scott Smith, szef Laboratorium Biochemii Żywieniowej NASA, uważa, że członkowie załogi Międzynarodowej Stacji Kosmicznej chudną m.in. dlatego, że przez mikrograwitację zjedzony pokarm unosi się w żołądku, co prowadzi do złudzenia sytości. Astronauci podtrzymują swoją wagę nie tylko za pomocą diety, ale i rygorystycznego planu treningowego. Mimo jednak, że dokumentują każdy swój posiłek za pomocą aplikacji i twierdzą, że czują się dobrze, wg ekspertów, często jedzą za mało. Obecnie wydaje się, że przyczyną może być reakcja organizmu na posiłek spożywany w warunkach mikrograwitacji. Myślę, że chodzi o to, że pokarm nie zachowuje się podobnie jak na Ziemi, gdzie [dopiero] rozciągnięcie żołądka skutkowałoby wysłaniem do mózgu sygnału: jesteś syty, czas przerwać jedzenie. Podejrzewam, że w warunkach mikrograwitacji taki komunikat jest wyzwalany wcześniej. Smith dodaje, że przedstawiciele NASA ciągle powtarzają astronautom, że powinni jeść. Jeśli wydaje ci się, że zjadłeś dość, a my ci mówimy, że nie lub gdy aplikacja sygnalizuje, że nie zapewniłeś sobie wystarczająco dużo kalorii, powinieneś, nawet wbrew sobie i swojemu mózgowi, zjeść coś jeszcze. « powrót do artykułu
  22. Przed laty Microsoft wszedł na rynek konsoli do gier. Od tego czasu jesteśmy świadkami rywalizacji pomiędzy Microsoftem, Sony i Nintendo. Walkę o serca i portfele miłośników gier konsolowych wygrywa ostatnio Sony. I to wyraźnie. Co prawda firmy nie informują o liczbie sprzedanych konsoli, jednak analitycy szacują, że Xbox One znalazł 35 milionów nabywców, podczas gdy Playstation sprzedał się w liczbie ponad 73 milionów sztuk. Jednym z elementów, który skłania graczy do kupna tej czy innej konsoli, są gry publikowane wyłącznie dla danej konsoli. Na bieżący rok Sony zapowiada więcej niż Microsoft interesujących tytułów na wyłączność. Koncern musi coś z tym szybko zrobić. Zdaniem analityków koncern z Redmond dobrze zdaje sobie z tego sprawę. Ponownie więc pojawiają się pogłoski, jakoby firma kierowana przez Nadellę, miała zamiar kupić Electronics Arts, jednego z największych producentów gier na świecie. Microsoft ma co najmniej 130 miliardów dolarów w gotówce, a rynkowa kapitalizacja EA wynosi około 35 miliardów USD. Bez wątpienia więc producent Windows mógłby pozwolić sobie na zakup EA. Microsoft miał świetny rok. Ale to nie miało związku z Xboksem One. Ludzie odpowiedzialni za Xbox One muszą podjąć poważne decyzje strategiczne. Muszą opracować strategię i pokazać, w jaki sposób chcą konkurować na tym rynku, mówi analityk David Cole, właściciel DFC Intelligence. Pogłoski o przejęciu Electronics Arts przez Microsoft pojawiają się regularnie. Jednak teraz, w sytuacji gdy Xbox wyraźnie przegrywa rywalizację z Playstation, zyskały one na wiarygodności. Ploltki takie nie dotyczą jedynie EA. Mówi się też o możliwości przejęcia Valve czy koreańskiej PUGB Corp. Dyrektor firmy analitycznej SuperData Research, Joost van Dreunen, mówi, że spodziewa się, iż Microsoft ogłosi coś w najbliższym czasie. Oliwy do ognia spekulacji dolewa fakt, że niedawno wymieniono szefa wydziału odpowiedzialnego za wydział zajmujący się Xboksem, a Satya Nadella, dyrektor wykonawczy Microsoftu, wykazuje większy entuzjazm dla rynku gier niż jego poprzednik Steve Ballmer. W końcu zgodził się na przejęcie za 2,5 miliarda dolarów producenta Minecrafta. Niewykluczone, że już podczas czerwcowych targów Electronic Entertainment Expo (E3) dowiemy się o jakichś dużych akwizycjach ze strony Microsoftu. « powrót do artykułu
  23. Szczepy bakterii występujące w mleku i wołowinie mogą być wyzwalaczem dla reumatoidalnego zapalenia stawów (RZS) u osób z grupy genetycznego ryzyka. Zespół z College'u Medycyny Uniwersytetu Środkowej Florydy odkrył powiązania między RZS a Mycobacterium avium paratuberculosis (MAP). MAP występują u ok. połowy amerykańskich krów. Bakterie mogą się przenosić na ludzi w wyniku spożycia skażonego mleka, wołowiny i nawożenia upraw krowim obornikiem. Warto przypomnieć, że wcześniej Saleh Naser odkrył związki między MAP a chorobą Leśniowskiego-Crohna. Ponieważ choroba Leśniowskiego-Crohna i RZS dzielą predyspozycje genetyczne i są często leczone za pomocą tych samych rodzajów leków immunosupresyjnych, naukowcy postanowili sprawdzić, czy MAP wiąże się także z reumatoidalnym zapaleniem stawów. Mamy 2 choroby zapalne, z których jedna wpływa na przewód pokarmowy, a druga na stawy. Dzielą one wadę genetyczną i są leczone tymi samymi lekami. Czy mają również ten sam wyzwalacz? To właśnie postanowiliśmy sprawdzić - opowiada Naser. Akademicy zebrali grupę 100 pacjentów. Pobrano od nich próbki. Okazało się, że u 87% pacjentów z RZS występuje mutacja genu PTPN2/22 (ta sama mutacja występuje u pacjentów z chorobą Leśniowskiego-Crohna); 40% tej grupy to osoby MAP-pozytywne. Uważamy, że osoby urodzone z mutacją, które są później wystawione na oddziaływanie MAP wskutek spożycia skażonego mleka czy mięsa krów, są bardziej zagrożone rozwojem RZS. Nie znamy przyczyny reumatoidalnego zapalenia stawów, dlatego jesteśmy podekscytowani, że odkryliśmy ten związek. Przed nami jednak jeszcze dużo pracy. Musimy ustalić, czemu MAP częściej występuje u tych pacjentów: czy bakteria jest obecna ze względu na RZS, czy też raczej stanowi ona przyczynę reumatoidalnego zapalenia stawów. Jeśli znajdziemy odpowiedź na te pytania, będziemy mogli zastosować odpowiednie leczenie - podkreśla Shazia Bég. Naukowcy prowadzą dalsze badania, które mają zweryfikować wstępne ustalenia. Planują też studium z udziałem ludzi o różnym pochodzeniu geograficznym i etnicznym. « powrót do artykułu
  24. Zawarta w e-papierosach nikotyna uszkadza DNA w sposób, który może zwiększać ryzyko wystąpienia nowotworów, donoszą autorzy najnowszych badań przeprowadzonych na myszach. Profesor Moon-shong Tang z Wydziału Medycyny Uniwersytetu Nowojorskiego informuje, że uszkodzeniom ulega zarówno DNA jak i mechanizm odpowiedzialny za jego naprawę, co zwiększa ryzyko mutacji komórek i nowotworzenia. Doktor Roy Herbst, szef wydziału onkologicznego w Yale Cancer Center stwierdził, że jeśli przeprowadzone w Nowym Jorku badania się potwierdzą, będzie to oznaczało, że e-papierosy zawierające nikotynę niosą ze sobą ryzyko nowotworów. To pierwszy dowód wskazujący, że nikotyna jest sama w sobie kancerogenem. To niepokojące i każe nam się zastanowić nad stwierdzeniami, że e-papierosy są bezpieczne i mogą być używane przez każdego, dodaje Herbst, który jest przewodniczącym American Association for Cancer Research's Tobacco and Cancer Subcommittee. Na potrzeby swoich badań Tang i jego zespół wystawili myszy na działanie pary z e-papierosów zawierających zarówno nikotynę jak i inne obecne w nich substancje. Myszy wystawiano też osobno na działanie nikotyny oraz innych substancji. Parę wytwarzano w taki sposób, w jaki powstaje w e-papierosach, wykorzystując do tego napięci 4,2 wolta, czyli odpowiadające lub niższe niż wykorzystywane przez większość e=papierosów. Już wcześniejsze badania wykazywały szkodliwość pary z e-papierosów generowanej przy wysokich napięciach. Tang chciał sprawdzić jej ewentualną szkodliwość przy napięciu typowym dla e-papierosów. Okazało się, że sam rozpuszczalnik obecny w e-papierosach nie powoduje uszkodzeń DNA. Natomiast nikotyna w połączeniu z rozpuszczalnikiem wywołuje takie same uszkodzenia jak sama nikotyna, stwierdza uczony. Oddziaływaniu pary z e-papierosów poddano też laboratoryjne hodowle komórek ludzkich płuc i pęcherza. Pojawiły się w nich takie same uszkodzenia DNA i również nie mogły one zostać naprawione. Teraz Tang i jego zespół rozpoczęli długoterminowe badania na myszach. Chcą sprawdzić, czy u zwierząt poddanych działaniu pary z e-papierosów rzeczywiście pojawią się nowotwory i choroby układu krążenia. Anthony Alberg, szef wydziału epidemiologii w Arnold School of Public Health na University of South Carolina mówi, że badania Tanga mają pewną słabość. Jego zdaniem zespół Tanga powinien jednocześnie przeprowadzić badania na myszach poddanych działaniu dymu tytoniowego i porównać wyniki. Tutaj będziemy mieli same dane o e-papierosach, trudno więc będzie mówić o szerszym wpływie na zdrowie publiczne, stwierdza Alberg. Wydaje się jasne, że biorąc pod uwagę olbrzymią liczbę toksycznych substancji w tytoniu oraz brak procesu spalania w e-papierosach, że e-papierosy powinny nieść ze sobą mniejsze ryzyko niż tradycyjne papierosy. Po badaniach Tanga nie będziemy niestety wiedzieli, na ile ryzyko to jest zmniejszone, żałuje Alberg. Naukowiec dodaje, że przed pojawieniem się e-papierosów trudno było badać kancerogenny wpływ samej nikotyny, gdyż jedynymi ludźmi, którzy zażywali samą nikotynę byli palacze próbujący rzucić palenie. Jedynym sposobem na prowadzenie takich badań byłoby wówczas porównanie osób na nikotynowej terapii zastępczej z palaczami. Problem w tym, że osoby na takiej terapii to jednocześnie osoby, które już wcześniej sporo paliły, zauważa Alberg. Niedawno ukazał się raport National Academies of Sciences, Engineering and Medicine, którego autorzy, po przeanalizowaniu wyników 800 badań stwierdzili, że e-papierosy mogą skłaniać młodych ludzi do sięgnięcia po tradycyjne papierosy, jednocześnie jednak pomagają w rzuceniu palenia. Naukowcy zgodnie przyznają, że wciąż niewiele wiadomo o długoterminowych skutkach używania e-papierosów. « powrót do artykułu
  25. Wyniki najnowszego badania sugerują, że sycylijska mafia powstała przez rosnące zapotrzebowanie na cytryny i pomarańcze podczas wojen napoleońskich. Gangsterzy mogli utrwalić swoją pozycję społeczną, chroniąc rolników i spełniając rolę pośredników między producentami i eksporterami. Popyt na cytryny podczas wojen napoleońskich to pokłosie odkrycia szkockiego lekarza Jamesa Linda, który w XVIII w. stwierdził, że owoce cytrusowe pomagają w walce ze szkorbutem. Naukowcy z Queen's University Belfast analizowali dane ze śledztwa parlamentarnego (Damiani Inquiry), które toczyło się w latach 1881-86. Gdy przyjrzano się przyczynom przestępstw w 143 sycylijskich miejscowościach, okazało się, że obecność mafii wiązała się silnie z produkcją cytryn i pomarańczy. Korelacja utrzymywała się przy zastosowaniu innych źródeł danych i wzięciu poprawki na różne czynniki. Akademicy podkreślają, że reforma rolna ery Burbonów (1816-60) stworzyła unikatowe warunki dla zaistnienia mafii. Wyższa liczba właścicieli gruntów zwiększała bowiem zapotrzebowanie na prywatną ochronę. Przed odkryciem Linda cytryny traktowano jako towar luksusowy, znajdujący zastosowanie w perfumach i dekoracjach. Gdy się okazało, że mają one właściwości prozdrowotne, zaczęto je importować z Sycylii, która doskonale nadaje się do uprawy. Tolerancja drzewek na ekstremalne warunki jest niska i wymagają one temperatur rzędu 13-20°C, zaś na Sycylii średnia temperatura wynosi 10-22°C. Specjaliści różnią się w ocenie zasadności odkryć autorów publikacji z Journal of Economic History. Jedni przyznają, że Arcangelo Dimico i inni wykorzystali dane empiryczne, a ich studium wydaje się spójne, inni, np. Baris Cayli z Uniwersytetu w Derby, uważają, że zapotrzebowanie na cytrusy to tylko część układanki i że do powstania sycylijskiej mafii przyczyniły się także nierówności społeczne w zakresie ekonomii rolnej czy brak odpowiednich uregulowań prawnych. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...