Problem Roskosmosu nazywa się Putin. Mniej lub bardziej sprawie zarządzana przez technokratów agencja, jaką był Roskosmos w latach 90-tych, mająca całkiem niezłe kontakty na Zachodzie i niezłą, radziecką spuściznę, została po 2010 r. przekształocona w upolitycznioną, sterowaną przez oficerów politycznch, biurokratyczną machinę.
Korupcja, problem z kontrolą jakości, efektywnością - to odpowiedź dlaczego przez ponad 10 lat regularnego finansowania z petrodolarów, Roskosmos nie wdrożył żadnego nowego projektu. Obiecany w 2009 r. następca załogowego Sojuza, miał latać w 2015 r., zmaterializuje się może pod nazwą Orzeł w 2023 r. Angara - porażka. Aneksja Krymu to kolejny krok do izolacji Rosji w dziedzinie programów kosmicznych. Klepią cały czas archaiczne już Sojuzy i Protony (te ostatnie, mocno awaryjne). Zobaczymy jak im pójdzie z ciężkim Jenisejem. Pewnie słabo.
W ocenie aktualnego stanu rosyjskiej gospodarki bardzo podoba mi się zdanie rosyjskiego publicysty historycznego, Marka Sołonina (autora monumentalnej i przełomowej serii prac o klęsce Armii Czerwonej w 41'): "Nasi dziadowie i ojcowie budowali ropociągi. My je tylko eksploatujemy".