Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Ranking


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 05.09.2019 w Odpowiedzi

  1. 1 punkt
    "To nie ja kazałem strzelać do cywilów. Wykonywałem rozkazy." Jasne, nie ty tworzyłeś te zapisy, jednak najwyraźniej ci pasują. No ciekawe. Najpierw bronisz "tych zapisów" jakby prawo było czymś, co nie podlega dyskusji, a potem proponujesz tak je zmienić, żeby wszystkim zabrać. Byle "tamci" nie mieli lepiej. Jak w tym brodatym kawale o piekle i kotle z Polakami, którego diabły nie muszą pilnować, bo jak jakaś duszyczka chce uciec to ziomale sami z powrotem wciągną. I trzeba go przestrzegać, jeśli nie chcesz mieć kłopotów. Co nie znaczy, że trzeba się z nim zgadzać, nie można krytykować i nie wolno podejmować prób zmiany takiego prawa. A prawo które przy okazji penalizuje takie ataki na jego obecne zapisy - to już patologia prawa. Na szczęście w Polsce możemy rozmawiać swobodnie o zmianie prawa. pokazywać dlaczego ono jest złe - albo odwrotnie - bronić jego obecnej postaci - używając argumentów. W otwartej dyskusji. Dlatego argument "tak jest i tak ma być, bo takie jest prawo" (w takiej dyskusji o jego ewentualnej zmianie, nie o jego przestrzeganiu) jest żadnym argumentem. Dziękuję. Pozwoliłeś mi właśnie zakończyć mój eksperyment. Celowo wybrałem przykład z obcego kręgu kulturowego i z przeszłości (choć całkiem bliskiej). Spodziewałem się jednej z 3 reakcji: 1. Zanegujesz wartość przykładu ze względu na to, że pochodzi z obcego podwórka. Być może jeszcze z naciskiem na to, że jest to państwo wyznaniowe. 2. Zanegujesz wartość przykładu z uwagi, że to prawo już zostało zniesione. 3. Nie zareagujesz na to. Na podstawie twoich wcześniejszych wypowiedzi nawet szacowałem prawdopodobny wynik eksperymentu. Właśnie w tej kolejności jak wyżej - od najbardziej do najmniej prawdopodobnego. Nie zawiodłem się na tobie. Co do sztuczek erystycznych, to ja przy tobie jestem jak skromny padawan przy prawdziwym mistrzu. Chylę czoła. Najpierw rzucasz zgrabnym, chwytliwym, bardzo ogólnym lecz pustym hasełkiem "Prawo nie pozbawia prawa" (które można by z trudem jakoś uznać za prawdziwe przy bardzo specyficznym rozszerzeniu tej myśli, o czym pisałem). Żeby wykazać nieprawdziwość takiego twierdzenia, wystarczy podać tylko jeden przykład na coś przeciwnego gdziekolwiek i kiedykolwiek na świecie. Dostajesz taki przykład. Wyśmiewasz go nazywając groteską - bo przecież miałem zawęzić moją odpowiedź (na twoje ogólne twierdzenie) tylko do naszego kraju. Dlatego taka dyskusja nie ma sensu. Z mojej strony - z tobą w tym temacie - koniec. Wolę jako skromny padawan oglądać z boku pojedynek mistrzów. Może kiedyś zbliżę się choć trochę do twojego poziomu i znów będę mógł podnieść rękawicę. Jako istota ludzka nie masz moralnego prawa kreować tej przestrzeni wyłącznie kosztem innych. Możesz domagać się, żeby inni ponosili takie koszty tylko, kiedy wszystkie strony tego "kształtowania" ponoszą porównywalne - wtedy nie jest to dyskryminacja. Nazywamy to "kompromisem". I twój dyskomfort psychiczny z powodu tego, że ktoś wyznaje inny światopogląd czy z urodzenia jest odmienny nie jest w tym przypadku wystarczający. Bo ta druga strona już doświadcza porównywalnego dyskomfortu, bo wokół ma wystarczająco takich którzy nienawidzą, gardzą czy choćby nawet ich żałują za poglądy czy wrodzone cechy. Zatem ten koszt już jest zrównoważony (jeśli nie przeważony nawet). Jeszcze raz: jeżeli większości to nie szkodzi, tylko zwyczajnie się nie podoba (czyli dyskomfort psychiczny - o czym było powyżej), to nie może tłamsić mniejszości. Spróbuję z łagodną analogią: Mieszkasz sobie na osiedlu ze swoim kotem. Nagle okazuje się, że jeden z sąsiadów adoptował psa. Zgroza! Ty nie cierpisz psów - śmierdzą, są obrzydliwie służalcze, zeżrą byle co z trawnika itd. itp. Tylko - co z tego? Masz pełne prawo domagać się żeby właściciel sprzątał po swoim psie, żeby pies nie hałasował (zresztą to dotyczy tak samo ludzkich sąsiadów), żeby na osiedlu pies chodził na smyczy lub z kagańcem, ewentualnie swobodnie ale na wydzielonym specjalnie wybiegu (jeśli jest). Bo to są rzeczy, które cię dotyczą. Natomiast zawiązanie koalicji z innymi kociarzami i przeciwnikami psów żeby w regulaminie osiedla przegłosować zakaz trzymania psów jest zwykłym świństwem. Tak - masz prawo do takiej "inicjatywy ustawodawczej". Dalej - masz prawo prowadzić kampanię przeciw sąsiadowi żeby "kształtować przestrzeń wokół siebie" bo ci się nie podoba, że obok mieszka pies. Ale dalej jest to świństwo. A jak już wywalicie sąsiada z psem, to może się zdarzyć, że podjudzeni sukcesem sąsiedzi którzy w ogóle nie cierpią zwierząt będą w większości i przegłosują zakaz trzymania kotów. Kojarzysz taki słynny cytat "A kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Bo nikogo już nie było." ? Jak nie, to poszukaj w internetach. Słusznie zauważył @ex nihilo: to o czym piszesz to nie demokracja, tylko jedno z jej największych zagrożeń - tyrania większości. Za Wikipedią: Od starożytności tyrania większości była traktowana jako jedno z głównych zagrożeń ustroju demokratycznego i jako przejaw jego wynaturzenia. Zagrożenie taką tyranią było traktowane jako argument przeciwko demokracji, a jednym z podstawowych zadań ustrojodawcy było zabezpieczenie przed takim niebezpieczeństwem. Projektując ustrój demokratyczny, należało zagwarantować mniejszości możliwość przeciwstawiania się woli większości (prawo do opozycji)[1]. Szczególnie silnie narażone na taką tyranię są demokracje opierające się na referendach (które uniemożliwiają pogłębioną dyskusję i niuansowanie decyzji politycznej)[2]. Nooo... tylko że właściwie co chciałeś powiedzieć? Bo widzę, że właściwie to wsparłeś mnie w tym punkcie. Ja podałem hipotetyczną sytuację, a ty wzmocniłeś moją pozycję podając konkretne przykłady. Dziękuję! Chyba, że to miał być jakiś społeczny dowód słuszności? Że niby inni tak robią to i my powinniśmy? Tak to ma działać? "Bo pan Józek wynosi w teczce z biura firmową kawę i cukier - to jak ja wezmę mleko i herbatę, to będzie OK." Zły przykład i to podwójnie. Po pierwsze - skąd mniemanie, że tak ich natura stworzyła? W przeciwieństwie do homoseksualizmu - to jest zaburzenie (a nie cecha wrodzona), które się leczy, prawda? Po drugie - ekshibicjonizm z definicji bezpośrednio dotyka postronnych ludzi. Może dotknąć ciebie. Gdyby ekshibicjoniści spotykali się w swoim gronie i wzajemnie "zaskakiwali"* to nic mi do tego jeśli im z tym dobrze. Niestety w tym zaburzeniu musi być niczego niespodziewająca się i najlepiej zaszokowana ofiara. *To nawet ciekawe, czy jeden ekshibicjonista może zaskoczyć i zaszokować drugiego swoim "aktem" Nie rozumiem dlaczego "skandal". Państwo jest (niby) świeckie, ale obywatele z czynnym prawem wyborczym deklarują w około 90% (jak jest aktualnie?) katolicyzm Przepraszam, nie wyraziłem się wystarczająco precyzyjnie. Już się poprawiam: powoływanie się na wiarę przy proponowaniu zapisów prawnych w świeckim kraju. Jest oczywiste, że głosujący obywatel podejmuje swoje wyborcze decyzje zgodnie ze swoim światopoglądem - również religią jeśli jakąś wyznaje. W tym światopoglądzie u jednych religia jest bardzo ważna, u innych mniej lub mało. Jeden wyznawca tej samej religii będzie się różnił od drugiego poglądami z uwagi na różne interpretacje świętych pism i przykazań. Jeden duchowny naucza podczas kazań i innych publicznych wypowiedzi tak, drugi inaczej. Spróbuj to dopuścić z pełną aprobatą* do debaty publicznej czy w parlamencie. Wojny religijne masz gwarantowane. Ale to jeszcze nie skandal - tylko uciążliwość i chaos. Skandalem byłoby złamanie Konstytucji. Jawne, oficjalne i aprobujące przyznanie, że jesteśmy państwem wyznaniowym** Przypominam zapisy z Konstytucji (Art. 25): 2. Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym. 3. Stosunki między państwem a kościołami i innymi związkami wyznaniowymi są kształtowane na zasadach poszanowania ich autonomii oraz wzajemnej niezależności każdego w swoim zakresie, jak również współdziałania dla dobra człowieka i dobra wspólnego. Jeżeli ustawodawca ustanowi prawo powołując się na zasady wiary: - łamie zasadę bezstronności. Bo właśnie wziął stronę wyznawców konkretnej wiary (też pytanie czy wszystkich, bo przecież - interpretacje). - łamie zasadę autonomii oraz wzajemnej niezależności. Bo oficjalnie ogłasza, że uzależnia dany akt prawny od zasad wiary któregoś z kościołów***. A zauważ, że niezależność w Konstytucji jest wzajemna. Czyli nie tylko kościoły mają być niezależne od państwa, ale i na odwrót. Mam nadzieję, że wystarczająco jasno doprecyzowałem. * Tak, wiem, że i tak powoływanie się na zasady wiary przebija się do takich dyskusji. Jednak dopóki nie ma na to pełnego przyzwolenia, to jakoś jeszcze da się żyć. ** Tak, wiem, że niektórzy powiedzą, że Polska da facto jest państwem wyznaniowym. Ale ten wątek i tak już za bardzo się rozwinął i nie chcę ciągnąć tego tematu. *** Tak, wiem - w Polsce to chodzi tak naprawdę o jeden kościół.
  2. 1 punkt
    Up Przynajmniej jakieś pozytywy z reformy szkolnictwa PiS i póżne rozpoczynanie lekcji w podstawówkach (jest teraz godz.10) PS Takie żarty to tylko z Jajcentym! Akurat maksimum, ale to szczegół.
  3. 1 punkt
    Jeśli dopuszczamy kategorię szkód psychicznych, to: - geje przekraczający pewne granice na paradach równości ("pokazywanie gołego tyłka" czy tp., nigdy nie byłem, ale że takie rzeczy się zdarzają to dość często się słyszy) też szkody psychiczne robią, - nie wiadomo, czy wychowywanie dzieci przez małżeństwo jednopłciowe czyni szkody psychiczne (podobno jakieś badanie było wykazujące, że nie, ale chyba każdy czuje, że tu jest potrzebna ostrożność i chyba nawet takie jedno pozytywne badanie to za mało), - itp. (pewnie więcej przykładów się znajdzie). ( BTW A edukacja seksualna z pokazywaniem wielu szczegółów robi czy nie? Bo tak jak w przypadku ekshibicjonizmu jest to narażanie dzieci na oglądanie "szczegółów".) ----- I jak dla mnie wyłania się całkiem sensowny wniosek, że optymalnie być może jest, gdy istnieje pewna powszechna zgodna społeczna, że cenionym ideałem jest małżeństwo hetero, monogamiczne, a "mniejszościom" pozwala się funkcjonować dyskretnie. I nie tylko mniejszościom, bo np. cudzołożnikom też (jakoś nikt nie urządza parad facetów zdradzających żony, nie sądzicie, że to dyskryminacja?;)) Takie społeczeństwo z pewną hipokryzją. Ale "hipokryzja to hołd składany cnocie przez występek". Mit "idealnej rodziny" niech sobie funkcjonuje (przynajmniej nie ma ryzyka "szkód psychicznych"), a jak ktoś ma ochotę np. na seks z kozą, to sobie idzie do odpowiedniego burdelu (które też gdzieś tam sobie dyskretnie funkcjonują) i tam mu jest oferowana odpowiednia samica (skoro część ludzi lubi kozy, to pewnie znajdą się i takie kozy, które lubią ludzi). W pewnym kraju muzułmańskim (nie pamiętam, którym, one mi się mylą) jest prawna penalizacja homoseksualizmu, głowa państwa (sułtan czy kto tam) jest gejem, wszyscy o tym wiedzą, nikt o tym nie mówi, prawa przeciw-gejowego nikt nie stosuje w praktyce, geje siedzą cicho (albo i wykonują swoją gejową aktywność też cicho) i jest spokój. Gdyby ktoś zaczął gadać, to by się zrobił niezły ambaras. Po co go robić?
  4. 1 punkt
    No proszę - można pomyśleć, że ci eko-klimatolodzy to banda hochsztaplerów, a oni dali światu antygrawitację Wyrywając z kontekstu, można manipulować, byleby tylko sobie samopoczucie poprawić, a komuś dowalić. Coś niejasne? Pytać dzieci z podstawówki.
  5. 1 punkt
    Przez cały czas mylisz chyba "demokrację" z "dyktaturą większości", a to nie jest to samo.
  6. -1 punktów
    No proszę - można pomyśleć, że ci eko-klimatolodzy to banda hochsztaplerów, a oni dali światu antygrawitację.
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Dodaj nową pozycję...