Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Projekt budowy w Dubaju laguny w kształcie mapy świata rozpoczął się w 2003 roku. W ciągu 5 lat firma Nakheel Properties usypała fundamenty z 320 mln metrów sześciennych piasku. Na utworzenie wokół ochronnej bariery zużyto 37 mln ton skały. Potem zaczął się kryzys i wszystko ucichło. Ostatni wpis na witrynie World Islands pochodzi z 1 października 2008 r., a zdjęcia opublikowane przez należące do NASA Earth Observatory świadczą o tym, że 300 wysp powoli zlewa się w jedną i pogrąża w odmętach morza.

Jak wynika z wpisu zamieszczonego na witrynie, na zdjęciach wykonanych przez Williama L. Stefanova, astronautę z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (MSK), nie widać właściwie żadnego postępu prac infrastrukturalnych. Oficjalnie jednak roboty zostały po prostu wstrzymane.

Projektom dubajskich inżynierów nie można odmówić rozmachu, recesja pokrzyżowała jednak plany wszystkim tym, którzy chcieli zarobić, stawiając na wyspach hotele. Plany utworzenia sztucznych archipelagów były od początku krytykowane przez ekologów, wieszczących zniszczenie raf koralowych czy zmianę prądów morskich. Przestrzegali oni również przed drastycznym skokiem zapotrzebowania na wodę i prąd.

Zdjęcie niszczejących wysp świata zostało wykonane 13 stycznia. Jego autor - jeden z członków 22. Ekspedycji - posłużył się cyfrową lustrzanką Nikon D2Xs. Fotografię obrobiono programem graficznym, zwiększając kontrast.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pozostaje mieć nadzieję, że w podobnym stylu nie zapadnie się ich słynny hotel, także postawiony na (małej, ale jednak) wyspie. Chociaż przyznać trzeba, że byłaby to spektakularna katastrofa :D Ku przestrodze, że z naturą i tak się nie wygra.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spoko, dla nich ten miliard w te czy w tamte... :D Przynajmniej napędzają gospodarkę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Muszą być bardzo nieszczęśliwi skoro takie konstrukcje budują :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz tak zupełnie ironizując - ja myślę, że oni nie czytali biblii odnośnie fundamentu na którym powinno się stawiać budowle;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja myślę, że prawie każda budowla bez konserwacji się rozpadnie. Szczególnie nieukończona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Douger ma 100% rację, ale co do tych raf koralowych to nie rozumiem ekologów, ponieważ taka 'konstrukcja' po danym czasie jest nieporównywalnie bogatsza w życie. Cóż XXI wiek to czas ekoterroryzmu, oraz ekoreżimu w którym najgorsze jest to, że przeważnie ma to niewiele wspólnego z dbałością o środowisko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O czym Ty w ogóle piszesz ? Po jakim czasie dana konstrukcja będzie bogatsza w życie ? I co rozumiesz przez "bogatsza w życie" - milion homo sapiens na metr kwadratowy czy rafę koralową, która nie rozkwita i nie rozrasta się w tak fantastycznym tempie jak Ci się to wydaje.

Co do ekoterroryzmu całkowicie Cię popieram :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

thibrisie, kolonizacji jak najbardziej można się spodziewać :D Nawet jeśli nie od razu przez koralowce (chociaż kto wie), to przez szeroko rozumianą faunę dna morskiego. I kolonizacja ta jest najwyraźniej na tyle szybka, skoro Amerykanie decydują się nawet na wyrzucanie starych wagonów metra (oczywiście po oczyszczeniu z wszelkich "wnętrzności") na dno morza, żeby imitowały one właśnie urozmaicone dno: http://www.nytimes.com/2008/04/08/us/08reef.html?_r=1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie stawiałbym jednak znaku równości pomiędzy rafą koralową a narybkiem wokół ukwiału. Amerykanie o których mówisz tych wagonów nie wrzucali na bujną rafę :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie, nie zrzucali na bujną rafę, ale zrzucali je po to, by ona tam powstała. A teraz podstaw sobie sztuczną wyspę w miejsce wagonów :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O czym Ty w ogóle piszesz ? Po jakim czasie dana konstrukcja będzie bogatsza w życie ? I co rozumiesz przez "bogatsza w życie" - milion homo sapiens na metr kwadratowy czy rafę koralową, która nie rozkwita i nie rozrasta się w tak fantastycznym tempie jak Ci się to wydaje.

 

Milion H. sap. to zarazem tysiące psów, kotów, koni, fretek,złotych rybek  itp., prócz tego setki tysięcy tasiemców, glist, przywr, owsików, wszy, pcheł, pluskiew itd. oraz tryliony przerozmaitych bakterii, wirusów, grzybów... co, nie bogactwo?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To może zasypmy cały ocean złomem kolejowym... :| być może w jakimś konkretnym przypadku jest to pomocne w rozwoju rafy jednak nie można uogólniać.

 

To że się rozwinie życie na brzegach sztucznej wyspy to nie znaczy że ono wcześniej tam nie istniało. To podobne myślenie jak "wykarczujmy las będzie dużo miejsca na sadzenie drzew".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj, chyba bardzo źle zinterpretowałeś moje słowa :D Nie napisałem przecież, że należy wyrzucać śmieci do morza. Ale w wielu sytuacjach warto rozważyć takie rozwiązanie, jeżeli rzeczywiście ma ono szansę pomóc środowisku. O ile mi wiadomo, w Nowym Jorku odbyła się poważna debata w związku z tą inicjatywą i wybrano to rozwiązanie jako optymalne. Czy słusznie, tego nie wiem, ale mam wrażenie, że decyzję podjęto z rozwagą.

 

Co do wyspy zaś, zgadzam się. Ale z drugiej strony jeżeli już powstała, być może warto by było dosypać to, czego brakuje na powierzchni, ale na dnie pozwolić się rozwijać tej rafie. Po pewnym czasie i tak ten piach pewnie się jakoś ubije, a rafa go tylko ustabilizuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj, chyba bardzo źle zinterpretowałeś moje słowa :D Nie napisałem przecież, że należy wyrzucać śmieci do morza.

chyba jednak nie aż tak źle skoro napisałem:

...być może w jakimś konkretnym przypadku jest to pomocne w rozwoju rafy jednak nie można uogólniać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
:D Ja rozumiem, iż pewne "formacje" wyrzucane na dno zbiorników mogą pomóc stworzyć dogodne warunki dla bujnego życia na dnie... Tak samo się robiło w zeszłym roku w Helu bodajże, gdzie na zatopienie przez długi czas czekała jednostka morska. Tylko takie rzeczy można robić w rejonie dość biednym w faunę i florę dna morskiego. Niszczenie rafy, która przecież w parę lat nie powstaje według mnie nie ma sensu i bardzo ładnie to ujął w46 "To że się rozwinie życie na brzegach sztucznej wyspy to nie znaczy że ono wcześniej tam nie istniało. To podobne myślenie jak "wykarczujmy las będzie dużo miejsca na sadzenie drzew""

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i dlatego przecież mówię: jeżeli już wyspę zbudowano, to lepiej pozwolić tej rafie rosnąć, niż ją zniszczyć. Chociaż najlepiej by było,gdyby powstawanie takich wysp ograniczyć do absolutnego minimum

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zapewniam was, że nasze morze wymaga większej uwagi niż Zatoka Perska.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No cóż, to wszystko to tylko zamki na piasku... nikt normalny by w to nie inwestował. To szpan, chwilowy kaprys milionerów, a morze i tak to wszystko pochłonie... za kilkanaście/kilkadziesiąt lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Któż by się spodziewał, że kanapka z wołowiną może stać się przedmiotem dyskusji podczas uchwalania budżetu NASA przez Izbę Reprezentantów, a w jej sprawie będzie wypowiadał się sam szef NASA, James Webb (tak, tak, ten od Teleskopu Webba)? A jednak...
      Misja Gemini III (23 marca 1965) była pierwszą załogową misją w ramach projektu Gemini i 7. amerykańską misją załogową w historii. Udział w niej wzięli Virgil „Gus” Grissom i John Young. Trwała niecałe 5 godzin, ale w jej ramach NASA chciała przetestować m.in. system wyżywienia astronautów dla planowanych dłuższych misji. Astronauci mieli sprawdzić szczelność plastikowych torebek z liofilizowaną żywnością, system dostarczania wody do torebek, system pozbywania się śmieci.
      Już podczas treningu na Ziemi Grissom narzekał na okropny smak kosmicznego jedzenia. Sam Young określał niektóre dania jako „ledwie możliwe do przełknięcia”, a jeszcze inny astronauta opisywał posiłki serwowane załogom misji Gemini jako „dziwaczne”. Jedzenie było tak okropne, że podczas naziemnego treningu, który odbywał się m.in. w panamskiej dżungli, przez dwa pierwsze dni astronauci woleli w ogóle nie jeść. Trzeciego dnia pokonał ich głód. Sytuację pogarszał fakt, że liofilizowaną masę musieli najpierw nawodnić zimną wodą. Z ciepłą dałoby się to jeszcze jakoś przełknąć. Ale na pokładzie była tylko zimna.
      Young postanowił zrobić przyjemność bardziej doświadczonemu koledze. Przed startem poprosił innego astronautę, Waltera Schirrę, o kupno w pobliskim barze kanapki z marynowaną wołowiną. Gdy Grissom i Young szli w kierunku stanowiska startowego, Schirra podał Youngowi kanapkę, a ten schował ją do kieszeni skafandra.
      Dwie godziny po starcie Young miał za zadanie rozpocząć eksperyment z żywnością. Wyjął więc kanapkę z kieszeni i zaproponował ją swojemu dowódcy. To, co działo się w kabinie, zarejestrowały systemy komunikacji z Ziemią. Young zapytał Grissoma, czy chce. Grissom zapytał, co to i skąd to jest, na co Young odpowiedział, że zabrał ze sobą. Jednak gdy Grissom ugryzł kanapkę poczuł w ustach okruszki. Schował więc kanapkę do kieszeni, by okruszki nie zaczęły unosić się w kabinie.
      Dwa dni później, podczas konferencji prasowej, na której zgromadzili się dziennikarze z całego świata, padło pytanie o kanapkę. Young wydawał się zaskoczony. Najpierw zapytał, skąd dziennikarz o tym wie, a potem wybuchnął śmiechem i stwierdził, że Grissom ją zjadł.
      Astronauta z pewnością nie spodziewał się, że jego kanapką zajmie się niezwykle poważne grono. Dnia 5 kwietnia 1965 roku podkomitecie Izby Reprezentantów, który był częścią komitetu decydującego o wydatkowaniu pieniędzy budżetowych, trwała m.in. dyskusja na temat kolejnego budżetu NASA.
      Dyskusja zeszła na program Gemini. W pewnym momencie deputowany George E. Shipley zapytał dyrektora NASA, Jamesa Webba, dlaczego Agencja zmniejsza finansowanie programu. Odpowiedzi udzielił wicedyrektor ds. misji załogowych, George Mueller, który wyjaśnił, że w związku z zakończeniem testów naziemnych spadły też koszty misji.
      W pewnym momencie Shipley stwierdził: To bardzo udany program. Proszę mi powiedzieć o ostatniej misji oraz o kanapce, która znalazła się na pokładzie. Czy Pan to zatwierdził? [...] Myślę, że po wydaniu takich pieniędzy i przeznaczeniu takiej ilości czasu, wniesienie na pokład pojazdu kanapki jest czymś niewłaściwym. [...] Czytałem artykuł, z którego wynikało, że okruszki z kanapki latały po całej kabinie. Wiem, ze wszystko sterylizujecie i dokładnie czyścicie, że pojazd jest niemal jak sala operacyjna, a tutaj ktoś wnosi kanapkę. Co Pan o tym myśli?.
      Pomiędzy Shipleyem a urzędnikami NASA wywiązała się utarczka słowna, którą przerwał jeden z deputowanych pytaniem, czy kanapka zagroziła powodzeniu misji. Przedstawiciele NASA zapewnili, że nie. W końcu włączył się w to dyrektor Webb, który przyznał Shipleyowi rację, że takie rzeczy nie powinny mieć miejsca. Dodał, że program kosmiczny jest zbyt ważny, by można było pozwolić astronautom na samodzielne decydowanie, co mogą ze sobą zabrać.
      Webb miał rację, gdyż narażenie na niebezpieczeństwo dopiero rozwijającego się programu załogowych misji kosmicznych mogłoby stanowić poważne utrudnienie w realizacji tak ważnego celu, jakim było lądowanie człowieka na Księżycu. Szczególnie w obliczu ostrej rywalizacji ze Związkiem Radzieckim.
      Od czasu misji Gemini IV NASA wdrożyła ściślejsze reguły, zgodnie z którymi każdy astronauta ma obowiązek przedstawić do akceptacji listę przedmiotów, jakie chce ze sobą zabrać. Zabronione są kanapki czy ciężkie przedmioty z metalu.
      Pomimo krytycznej uwagi dyrektora Webba, Young nie dostał nawet nagany za swoje zachowanie. A kanapka nie przeszkodziła mu w jego rozwijającej się i – jak się z czasem okazało – wyjątkowej karierze. Był pierwszym astronautą w historii, który poleciał w kosmos sześciokrotnie (2xGemini, 2xApollo, 2xSTS), pierwszym dowódcą promu kosmicznego i przez 13 lat był dyrektorem Astronaut Office, które zarządza astronautami, a szef biura osobiście decyduje, kto zostanie dowódcą, pilotem czy specjalistą danej misji. Ciekawe, czy w tej roli uczulał swoich młodszych kolegów, by nie brali ze sobą kanapek.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pełniący obowiązki administratora NASA Sean Duffy, wydał dyrektywę, której celem jest przyspieszenia budowy reaktora atomowego na powierzchni Księżyca. Agencja niejednokrotnie prowadziła prace nad reaktorami służącymi eksploracji kosmosu. Dotychczas żaden nie przyniósł oczekiwanych rezultatów. Administracja prezydenta Trumpa – w obliczu rosnącej konkurencji ze strony Chin i Rosji – chce wreszcie doprowadzić tę kwestię do końca.
      Chiny i Rosja mają ambitne plany. Chcą do połowy lat 30. wybudować w pobliżu bieguna południowego Księżyca stację zasilaną energią jądrową. Biegun południowy znajduje się też w kręgu zainteresowań USA, które chcą w 2027 roku wysłać tam misję załogową. W tamtym regionie znajdują się wiecznie zacienione kratery, zawierające zamarzniętą wodę, którą można wykorzystać zarówno do picia, jak i do produkcji paliwa.
      Prezydent Trump już w czasie swojej pierwszej kadencji naciskał na zorganizowanie załogowej misji na Księżyc. W 2022 roku NASA, zainspirowana częściowo polityką byłego już wówczas prezydenta, prowadziła projekt, w ramach którego trzy firmy otrzymały po 5 milionów dolarów na opracowanie koncepcji niewielkiego, 40-kilowatowego reaktora atomowego o masie nie przekraczającej 6 ton.
      Projekt Duffy'ego jest bardziej ambitny. Reaktor ma mieć moc co najmniej 100 kW i być gotowy do wystrzelenia w 2029 roku. Teraz NASA ma 30 dni na wyznaczenie urzędnika, który będzie nadzorował cały projekt i 60 dni na opublikowanie oferty dla partnerów.
      Powstanie takiego reaktora na Księżycu może pozwolić też USA de facto na przecięcie niewielkiej części Srebrnego Globu. Traktat o przestrzeni kosmicznej zabrania co prawda jakiemukolwiek państwu zawłaszczania jakiegokolwiek fragmentu przestrzeni kosmicznej czy ogłaszania swojego zwierzchnictwa nad nim, jednak ten sam traktat mówi, o konieczności poszanowania uzasadnionych interesów innych państw. To zaś może oznaczać, że w pewnej odległości od takiego reaktora inne państwa nie będą mogły prowadzić żadnej działalności mogącej utrudnić jego działanie. De facto mogłaby powstać w jego pobliżu wyłączna strefa zarządzana przez USA.
      Wielu ekspertów wątpi, czy rok 2029 jest realistycznym terminem wysłania na Księżyc reaktora atomowego. Tym bardziej, że – ich zdaniem – zorganizowanie misji załogowej w 2027 roku też jest zbyt ambitnym celem.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Administracja Donalda Trumpa chce obniżyć przyszłoroczny budżet NASA aż o 20%. Obecny budżet Agencji to rekordowe 25 miliardów USD. Biały Dom proponuje, by w przyszłym roku podatkowym, który rozpoczyna się 1 października 2025, było to 20 miliardów dolarów. Większość cięć ma dotyczyć Dyrektoriatu Misji Naukowych (SMD), którego praca skupia się na czterech szeroko pojętych dziedzinach: nauk o Ziemi, nauk o planetach, naukach o Słońcu oraz astrofizyce. SMD, którego tegoroczny budżet to 7,5 miliarda USD, miałby w przyszłym roku otrzymać 3,9 USD.
      Zgodnie z propozycją Białego Domu budżet na astrofizykę miałby zostać zmniejszony z 1,5 miliarda do 487 milionów, czyli o 68%. Podobnie duża redukcja miałaby dotknąć wydziału odpowiedzialnego za badanie Słońca. Kwota na nauki o Ziemi ma zostać zmniejszona o ponad 50%, do 1,033 miliarda, a cięcia na nauki o planetach mają wynieść 30%, budżet tego wydziału miałby zamknąć się kwotą 1,929 miliarda dolarów.
      Biały Dom chce utrzymać istniejące misje, takie jak Teleskop Kosmiczny Hubble'a czy Teleskop Kosmiczny Jamesa Webba, ale nie chce przeznaczyć ani dolara na wyczekiwany przez światową naukę Nancy Grace Roman Space Telescope, który miałby uzupełnić oba urządzenia. To w pełni złożony teleskop kosmiczny, którego historia rozpoczęła się od niezwykłego prezentu od wywiadu, a który ma zostać wystrzelony w 2027 roku. Zresztą w przesłanych NASA dokumentach jest wprost mowa o tym, że nie będzie finansowania żadnych innych teleskopów.
      Inne znaczące cięcia, proponowane przez Trumpa i jego ludzi to zakończenie finansowania misji Mars Sample Return – w ramach której na Ziemię mają trafić próbki pobrane na Marsie przez łazik Perseverance – oraz rezygnacja z misji DAVINCI na Wenus. Prawdopodobnie administracja Trumpa chciałaby zamknąć Goddard Space Flight Center.
      Już w ubiegłym miesiącu amerykańskie media informowały, że Biały Dom chce o połowę zmniejszyć finansowanie programów naukowych prowadzonych przez NASA. Jeszcze niedawno p.o. administratora NASA Janet Petro komentowała, że to plotki pochodzące z niewiarygodnych źródeł. Teraz do NASA Biały Dom wysłał dokumenty w sprawie tych cięć.
      Po otrzymaniu takich dokumentów NASA ma zwykle 72 godziny, by się z nimi zapoznać i zgłosić swoje uwagi. Następnie propozycja Białego Domu, z ewentualnymi modyfikacjami związanymi z uwagami NASA, trafia do oficjalnej prezydenckiej propozycji budżetowej na przyszły rok. Dokument ten jest jawny. Powinien zostać opublikowany w ciągu 4–6 tygodni.
      Budżet państwa proponowany przez Biały Dom jest punktem wyjścia do prac budżetowych w Kongresie. Każda z izb ma własny komitet budżetowy. Kongres nie jest zobowiązany do przyjęcia żadnej z propozycji Białego Domu. Jednak, jako że prezydent musi ostatecznie podpisać każdą ustawę proponowaną przez Kongres, nie zdarza się, by propozycje budżetowe Białego Domu zostały całkowicie zignorowane.
      Już teraz można przewidzieć, że przynajmniej część cięć dotyczących NASA spotka się z mocnym sprzeciwem w Kongresie. Problem jednak w tym, że jeśli w Kongresie prace nad budżetem będą się przeciągały – a często tak się dzieje – to po 1 października Biały Dom mógłby wymusić na agencjach federalnych wydatkowanie pieniędzy według własnej propozycji budżetowej. Jednak na takie działanie musi zgodzić się Kongres.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      NASA poinformowała o opóźnieniu dwóch kolejnych misji załogowych, jakie mają się odbyć w ramach programu Artemis. Artemis II, w ramach której ludzie mają polecieć poza orbitę Księżyca, została przesunięta z września 2025 na kwiecień 2026, a lądowanie człowieka na Księżycu – Artemis III – przesunięto z końca 2026 na połowę 2027. Opóźnienie związane jest z koniecznością dodatkowych prac przy osłonie termicznej kapsuły załogowej Orion.
      Decyzję o opóźnieniu podjęto po zapoznaniu się z wnioskami ze śledztwa w sprawie niespodziewanej utraty przez osłonę Oriona części niecałkowicie spalonego materiału w czasie wchodzenia w atmosferę Ziemi podczas bezzałogowej misji Artemis I. Mimo to misja Artemis II zostanie przygotowana z wykorzystaniem osłony już zamocowanej do Oriona. Badania wykazały bowiem, że osłona dobrze zabezpieczy pojazd oraz załogę. NASA zmieni jednak nieco trajektorię lądowania, by zmniejszyć obciążenie osłony. A trzeba przyznać, że musi ona wiele wytrzymać. Jej zadaniem jest uchronienie kapsuły przed temperaturami dochodzącymi do 2700 stopni Celsjusza, jakie pojawiają się w wyniku tarcia o atmosferę. Po wejściu w nią pojazd pędzi z prędkości ponad 40 tysięcy km/h i za pomocą siły tarcia zostaje spowolniony do ponad 500 km/h. Dopiero przy tej prędkości rozwiną się spadochrony i kapsuła łagodnie wyląduje na powierzchni Pacyfiku.
      Przez kilka ostatnich miesięcy NASA i niezależny zespół ekspertów szukali przyczyn, dla których podczas misji Artemis I niecałkowicie spalony materiał z osłony uległ zużyciu w inny sposób, niż przewidziany. Przeprowadzono ponad 100 różnych testów, które wykazały, że gazy, powstające wewnątrz materiału osłony w wyniku oddziaływania wysokiej temperatury, nie mogły wystarczająco szybko się ulatniać, co spowodowało popękanie części materiału i jego odpadnięcie. Mimo tego osłona spełniała swoje zadanie. Czujniki wewnątrz kapsuły wykazały, że temperatura pozostała stabilna i komfortowa dla człowieka.
      Teraz, na podstawie badań osłony z misji Artemis I, inżynierowie przygotowują osłonę dla misji Artemis III, dbając o to, by gazy mogły z niej równomiernie uchodzić. Zanim jednak dojdzie do misji Artemis III, wystartuje Artemis II, w ramach której ludzie odlecą od Ziemi na największą odległość w historii. Zadaniem tej 10-dniowej misji będzie przetestowanie systemów podtrzymywania życia, sprawdzenie mechanizmów ręcznego sterowania kapsułą oraz zbadanie, w jaki sposób astronauci wchodzą w interakcje z urządzeniami kapsuły.
      Dotychczas kapsuła Orion dwukrotnie opuszczała Ziemię. Po raz pierwszy w 2014 roku, gdy na krótko trafiła na orbitę i po raz drugi w roku 2022, gdy w ramach 25-dniowej misji bezzałogowej NASA wysłała ją na orbitę Księżyca.
      Przesunięcie misji Artemis III zwiększa też prawdopodobieństwo, że kolejne opóźnienia nie będą konieczne. Podczas misji bowiem wykorzystany zostanie górny człon rakiety Starship firmy SpaceX, który posłuży do lądowania na Księżycu. Starship jest wciąż rozwijana, dotychczas przeprowadzono jedynie 6 jej testów. Decyzja NASA o opóźnieniu misji daje więc przy okazji firmie Elona Muska więcej czasu na dopięcie wszystkiego na ostatni guzik.
      Pomimo opóźnienia USA wciąż wyprzedzają Chiny pod względem najbliższej planowej misji załogowej na Księżyc. Państwo Środka chce bowiem wysłać astronautów na Srebrny Glob około 2030 roku. Ten pośpiech ma podłoże nie tylko ambicjonalne. NASA chce być pierwsza po to, by Chiny nie mogły ustalać zasad pracy na Księżycu. Obecny szef NASA twierdzi bowiem, że nie można wykluczyć, iż gdyby pierwsi wylądowali Chińczycy, to mogliby spróbować zakazać lądowania innym w tym samym regionie.
      Oba kraje planują lądowanie w pobliżu południowego bieguna Srebrnego Globu.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      NASA wybrała sześć niewielkich amerykańskich firm, które w sumie otrzymają 20 milionów dolarów na rozwój technologii usuwania odpadów z niskiej orbity okołoziemskiej oraz rozwiązania problemu pyłu osiadającego na urządzeniach pracujących poza Ziemią. Prowadzone przez nas misje wymagają innowacyjnych rozwiązań złożonych wyzwań pojawiających się podczas pobytu w kosmosie. Niewielkie firmy mogą mieć wielki wpływ na rozwiązanie problemów od dawna gnębiących przemysł kosmiczny, mówi Jenn Gustetic,  dyrektor ds. wstępnych innowacji i partnerstwa w NASA Space Technology Mission Directorate.
      Sześć wspomnianych firm współpracowało już z NASA w ramach programu Small Business Innovation Research. W jego ramach NASA przeznacza co roku 180 milionów USD na współpracę z amerykańskimi przedsiębiorstwami zatrudniającymi mniej niż 500 osób. Pieniądze od agencji kosmicznej pozwalają im na dalsze rozwijanie obiecujących technologii. Każda z firm wybranych do współpracy w bieżącym roku ma mniej niż 60 pracowników.
      Na niskiej orbicie okołoziemskiej ludzie pozostawiają coraz więcej śmieci. To zepsute satelity i ich fragmenty czy pozostałości po wystrzeliwaniu kolejnych misji. Odpady te zmuszają pojazdy kosmiczne do manewrowania, zagrażają bezpieczeństwu astronautów i satelitów. Z czasem cała orbita może stać się bezużyteczna. Cztery z wybranych przedsiębiorstw proponują technologie, które mają rozwiązać ten problem.
      Firma Busek otrzyma 3,4 miliona USD na rozwój technologii autonomicznego deorbitowania niewielkich satelitów przy użyciu nietoksycznego paliwa. Z kolei CU Aerospace ma za 2,6 miliona USD stworzyć napęd wielokrotnego użytku do niewielkich misji przechwytujących odpady na orbicie. Firmie Flight Works przyznano 4 miliony dolarów na rozwinięcie technologii tankowania na orbicie pojazdów zajmujących się usuwaniem odpadów, a Vestigo Aerospace ma zademonstrować działający żagiel Spinnaker, który – montowany za pomocą prostego połączenia mechanicznego i elektrycznego – będzie rozwijany po zakończeniu misji małych (do 180 kg) satelitów, zwiększając w ten sposób opór stwarzany przez atmosferę i pozwalając na szybsze, przewidywalne i całkowicie pasywne deorbitowanie takich pojazdów.
      Przyszłe misje NASA będą obejmowały roboty podróżujące po powierzchni Marsa i Księżyca. Osiadający na tych urządzeniach pył może znacząco skrócić czas ich pracy czy doprowadzić do awarii instrumentów naukowych. Pył jest też niebezpieczny dla urządzeń, które będą potrzebne podczas misji załogowych. Rozwiązaniem tego problemu mają zająć się dwa kolejne przedsiębiorstwa. Firma Applied Material System Engineering ma za 2,6 miliona USD zademonstrować system nakładania w przestrzeni kosmicznej swojej powłoki ograniczającej osadzanie pyłu, a ATSP Innovations otrzyma 3,2 miliona USD na stworzenie prototypowego materiału odpornego na ekstremalne temperatury, ciśnienia i pył obecne na powierzchni planet, księżyców, asteroid i komet.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...