Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Jasne, że wyjaśniłeś. Problem w tym, że Ty także zrobiłeś to w oparciu o przekonania :D

 

Dla mnie EOT. Ta dyskusja faktycznie nie ma sensu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie, też coraz bardziej nabieram przekonania, że jakikolwiek sensowny dialog jest bezcelowy. Od ślepoty gorsze jest tylko zaślepienie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ona naukową. Metody takiej w kwestii istnienia/nieistnienia boga ustanowić się nie da, co za tym idzie, dyskusja jest z

Widzę że w końcu jakieś świeże spojrzenie a już zaczynało mi się nudzić :D. Otóż na potrzeby tego typu dowodów należało by rozróżnić wiarę od religii. Gdyby tak np odkryto jakieś starożytne dokumenty przeczące biblii, chrześcijaństwo prawdopodobnie przestało by się liczyć jako licząca się siła (a w przypadku starego testamentu zdrowo oberwało by się też religii żydowskiej). Tak samo jak np z islamem i koranem. Każda religia ma "święte księgi" będące jej podstawą, gdyby wykazać że to nie fakty tylko wczesna wersja powieści fantasy (ew starożytny przekręt mający na celu wzbogacenie się autorów tychże) religie runęły by jak domki z kart. Co innego udowodnienie istnienia boga, tu już byłby niewąski problem (aczkolwiek są przesłanki za tym że coś jest na rzeczy, stwierdzono np że czas jest starszy od naszego wszechświata, nie ma też dobrej teorii wyjaśniającej powstanie życia w wszechświecie)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znaczy się otwarta jest kwestia czy są bogowie, ilu ich jest i czy dysponują wszechwiedzą, wszechmocą, itp przymiotami... niech będzie, skoro dla ciebie jest otwarta, to jednak jeszcze nie powód by tolerować wpływanie na ludzi za pomocą tego rodzaju wykalkulowanych koncepcji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A może to Bóg im każe wpływać (skoro mógłby być wszechmocny )  ^^

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A może to Bóg im każe wpływać (skoro mógłby być wszechmocny )  ^^

 

Aha, widocznie nadzwyczaj wysoko ceni swą prywatność, co jest zrozumiałe, zważywszy na nadzwyczajną popularność. Oni zaś widocznie mają za zadanie propagowanie jego memów. Ale tak naprawdę wiadomo jedynie, że na poziomie świadomym memy te służą ochronie ich przenosicieli, co zwiększa szansę na ich rozpropagowanie, ale co kodują w podświadomości, to nie jest zbadane, ani nawet badane, w każdym razie mnie nic o tym nie wiadomo, i to jest podejrzane...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Całun - jak sama nazwa mówi to trzeba go ucałowac, padnąć na kolana i modły odprawiać przy kadzidle z GRASSem! Tylko, żeby nie był to sk00n, bo bardziej szkodzi, niż marihuana zwykła tak naukowcy angielscy napisali!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest fakt, bo jednorożców nie ma. Więc twierdzenie, że

Skąd ta pewność? każda legenda zawiera ziarnko prawdy.

...

A przeczytałeś/łaś uważnie dalszy ciąg mojego postu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja chciałbym tylko zauważyć, że nauka w olbrzymiej mierze opiera się na... wierze. Na tym, że przeciętny człowiek wierzy naukowcom (podobnie jak wierni wierzą duchownym),że jedni naukowcy wierzą drugim....

Tak jak kilku fizyków na świecie jest w stanie zrozumieć i udowodnić zgodnie z wymogami sztuki najbardziej skomplikowane teorie fizyczne, tak kilku teologów jest w stanie zrozumieć i udowodnić zgodnie z wymogami sztuki różne koncepcje teologiczne. Reszta musi wierzyć wtajemniczonym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko zwróć uwagę, że w nauce stworzenie teorii nie zobowiązuje nikogo do wiary w nią. Nawet nie wierząc w daną teorię dalej możesz być naukowcem i nie zostaniesz nazwany heretykiem. Poza tym naukowiec zawsze może powtórzyć eksperyment przeprowadzony przez kolegę i sprawdzić, czy kolega miał rację, czy popełnił błąd bądź świadomie kogoś oszukał. Tak więc rzeczywiście zakładamy, że kolega mówi prawdę, ale w razie potrzeby mamy prawo sprawdzić, czy rzeczywiście jest tak, jak on mówi - i w tym tkwi ogromna różnica.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie do końca masz rację. Nawet w okresie największej walki z heretykami toczyły się dyskusje teologiczne, podobnie toczą się i teraz. Oczywiście, w katolicyzmie, podobnie jak w wielu innych religiach, mamy do czynienia z pewną prawdą odgórnie ustaloną, która obowiązuje. Co nie znaczy, że nie podlega ona zmianom, bo podlega. Dyskusjom również.

Ale podobnie masz w nauce. Mamy pewne obowiązujące poglądy i ci, którzy próbują je podważać, niejednokrotnie narażają się na ostracyzm, ośmieszanie itp. itd. Różnica jest taka, że nie ma jednego ośrodka ustalającego prawdę. Ale są prawdy obowiązujące, podobnie jak w religii.

Ponadto nie mówmy tutaj o elicie teologów czy naukowców - bo to oni mają największą wolność w ramach swoich doktryn.

Mówmy o przeciętnym człowieku. A temu pozostaje wiara, nic więcej :D

 

Ciekawe zresztą połączenie wiary i religii będziemy mieli niedługo. Komisja ma sprawdzić, czy papież JPII dokonał cudu uzdrowienia. W jej skład wejdą też lekarze ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Oczywiście, w katolicyzmie, podobnie jak w wielu innych religiach, mamy do czynienia z pewną prawdą odgórnie ustaloną, która obowiązuje. Co nie znaczy, że nie podlega ona zmianom, bo podlega. Dyskusjom również.

Tyle, że zmiana obowiazującej wersji zasad ZAWSZE zależy od samych władz kościoła.

Ale podobnie masz w nauce. Mamy pewne obowiązujące poglądy i ci, którzy próbują je podważać, niejednokrotnie narażają się na ostracyzm, ośmieszanie itp. itd. Różnica jest taka, że nie ma jednego ośrodka ustalającego prawdę. Ale są prawdy obowiązujące, podobnie jak w religii.

Ale w nauce możesz udowodnić nieprawdziwość obowiązującej w danym momencie teorii. W religii obowiązuje raczej zasada "mylisz się, bo to my jesteśmy wg hierarchii bliżej Boga i to my mamy władzę"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Ale w nauce możesz udowodnić nieprawdziwość obowiązującej w danym momencie teorii. W religii obowiązuje raczej zasada "mylisz się, bo to my jesteśmy wg hierarchii bliżej Boga i to my mamy władzę"

TO zobacz jak jest np. z Egiptologią,sam Graham Hancock dał kilkaset dowodów, że piramidy są o wiele starsze, niż się dziś przyjmuje, że historia Egiptu (początki) są dosyć niejasne, i że na bank piramida Cheopsa (Chafre) nie została stworzona za czasów owego Faraona, tylko o wiele wcześniej, tak samo jak to że NIE jest grobowcem. Egiptolodzy nadal jednak idą w zaparte. Z tą nauka to też jest różnie, i często jest to kwestia wlaśnie "wiary".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale sam widzisz, że ten pan Hancock może sobie głosić swoje teorie, a mimo wszystko prowadzi dalej badania i generalnie ma się nienajgorzej. Może opublikować swoją książkę (pewnie nawet już to zrobił) i wypunktować dokładnie, co i jak, i żaden Święty Naczelny Naukowiec nie powie, że jest od dziś przeklęty, a do tego ma wszy na pępku.

 

Poza tym obie strony sporu używają w nim argumentów. Dyskusja z przedstawicielem religii kończy się tymczasem bardzo często na stwierdzeniu "nie bo nie" lub "nie, bo UWAŻAMY, że".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo przecież wcale nie chodzi o to jaka jest prawda, tylko kto jest w jej posiadaniu, w tym wypadku chodzić tylko o posiadanie. Na szczęście są różne religie, stąd łatwo wyciągnąć wnosek, że w aspekcie prawdy są siebie warte.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ależ podobnie jest w wielu religiach.  Teologowie katoliccy też dyskutują, też używają argumentów i też może dojść do zmiany doktryny. Nikt nikomu nie zabroni publikacji książek i przedstawiania swoich poglądów. Oczywiście, gdy robi to osoba duchowna, która zobowiązała się do przestrzegania jakichś zasad i uznawania pewnych prawd, władza kościelna może próbować taką osobę uciszać, aż do ekskomuniki włącznie. Ale pamiętaj, że przynależność do Kościoła jest dobrowolna i jego członków obowiązują pewne zasady. Duchowny teolog, który się uprze, może zawsze wystąpić z Kościoła.

Identyczną sytuację masz na uczelniach. Bywało, że znani naukowcy tracili stanowiska czy granty bo, np. głosili poglądy wbrew obowiązującej poprawności politycznej. Czy wyobrażasz sobie prestiżowy uniwersytet, który zatrudniłby czy nie zwolniłby naukowca głoszącego, że np. w obozach koncentracyjnych zginęło kilkukrotnie mniej ludzi, niż się obecnie podaje? Od razu by takiego wylali na zbity pysk, niezależnie od dowodów i argumentacji. Są poglądy, których rewizja kończy się przykrymi konsekwencjami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I cóż z tego, że w nauce da się znaleźć analogie? Czemu nie poszukać w krytyce literackiej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Teologowie katoliccy też dyskutują, też używają argumentów i też może dojść do zmiany doktryny.

Chyba ciągle nie zauważasz, że religia (a szczególnie katolicyzm) posiada bardzo wyraźną strukturę hierarchiczną. Nauka z kolei to ogromne rozproszenie wpływów, więc doktrynę mogą na dobrą sprawę zmienić "doły" bez udziału "góry".

Oczywiście, gdy robi to osoba duchowna, która zobowiązała się do przestrzegania jakichś zasad i uznawania pewnych prawd, władza kościelna może próbować taką osobę uciszać, aż do ekskomuniki włącznie. Ale pamiętaj, że przynależność do Kościoła jest dobrowolna i jego członków obowiązują pewne zasady. Duchowny teolog, który się uprze, może zawsze wystąpić z Kościoła.

No i właśnie o to chodzi: "albo wygłaszasz naszą doktrynę, albo zabierzemy ci prawo do wykonywania zawodu". W nauce czegoś takiego generalnie nie ma.

Identyczną sytuację masz na uczelniach. Bywało, że znani naukowcy tracili stanowiska czy granty bo, np. głosili poglądy wbrew obowiązującej poprawności politycznej.

Ale to już są rozgrywki ściśle personalne, nie odbywają się w majestacie prawa. W religii tymczasem tak właśnie to wygląda.

Czy wyobrażasz sobie prestiżowy uniwersytet, który zatrudniłby czy nie zwolniłby naukowca głoszącego, że np. w obozach koncentracyjnych zginęło kilkukrotnie mniej ludzi, niż się obecnie podaje?

Gdyby był to historyk i gdyby rzeczywiście miał na to dowody, myślę, że niejedna uczelnia by go chciała. Zobacz, że taki np. Hawking na początku swojej kariery też mógłby być uznany za heretyka, a jednak umiał uzasadnić swoje teorie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie można, moim zdaniem, na tej podstawie przesądzić o autentyczności Całunu Turyńskiego.

Powodów, dla których tkaniny się różnią może być wiele.

[...]Jest wiele różnych możliwości. Zbyt wiele, by cokolwiek rozstrzygać.

Dokładnie. W pełni się z tym zgadzam.

Z tego co pamiętam płótno wraz z innymi ponderabiliami pochówkowymi oraz udostępnieniem własnego grobu dla pochowania ciała Jezusa miał dostarczyć jeden z bogatszych ludzi w Jerozolimie, cichy wielbiciel mistrza z Nazaretu -Józef z Arymatei. Wątpię by przez wzgląd na szacunek do osoby zmarłego dając swój własny grób nie dał również najlepszego dostępnego mu płótna całunowego -tkanego przez najlepszych mistrzów fenickich, na co wskazują badania nad Całunem Turyńskim. A owo płótno zmarłego trędowatego? Ponieważ trędowatych -nawet wysoko postawionych- separowano społecznie z obawy przed zarażeniem i z uwagi na przypisywaną im "klątwę choroby" -wątpię by ciało takiego honorowano bardziej wyrafinowanym wyrobem tkackim, stąd najprostsze i najtańsze sploty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Czynniki ryzyka chorób układu krążenia, jak otyłość, powiązane są z przyspieszonym zmniejszaniem się objętości mózgu. Dotyczy to szczególnie tych obszarów płatów skroniowych, które są kluczowe dla pamięci i przetwarzania impulsów. Długoterminowe studium obserwacyjne pokazało właśnie, że u mężczyzn z czynnikami ryzyka rozwoju chorób układu krążenia, negatywne skutki dla mózgu pojawiają się o całą dekadę wcześniej (w połowie 6. dekady życia), niż u kobiet (w połowie 7. dekady życia).
      Dotychczas nie wiedzieliśmy, że u mężczyzn związek chorób układu krążenia z demencją pojawia się o dekadę wcześniej. To bardzo ważna odkrycie dla leczenia tych chorób w zależności od płci, mówi główny autor badań, profesor Paul Edison z Imperial College London (ICL).
      O tym, że takie czynniki ryzyka jak cukrzyca typu 2., otyłość czy wysokie ciśnienie powiązane są też z większym ryzykiem demencji, wiadomo było nie od dzisiaj. Uczeni ICL chcieli zrozumieć, kiedy jest najlepszy czas podjęcia leczenia w celu zapobiegania rozwojowi demencji i czy istnieją jakieś różnice między płciami. Dlatego też przyjrzeli się danym 34 000 osób z UK Biobank, u których wykonano obrazowanie tkanki tłuszczowej brzucha oraz skany mózgu.
      Badania pokazały, że im więcej tkanki tłuszczowej pod skórą brzucha oraz otaczającej organy wewnętrzne, tym mniejsza jest objętość istoty szarej w mózgach kobiet i mężczyzn. Jednak negatywne skutki tego zjawiska pojawiają się u mężczyzn aż dekadę wcześniej, utrzymują się przed dwa dziesięciolecia i są niezależne od występowania genu APOE ε4, który jest powiązany z wyższym ryzykiem występowania choroby Alzheimera.
      Badacze uważają, że sposobem na zapobieżenie wystąpienia neurodegeneracji jest zdecydowane zmniejszenie czynników ryzyka, a działania w tym celu powinno się podjąć przed 5. rokiem życia. Zajęcie się ryzykiem chorób układu krążenia i otyłością o dekadę wcześniej u mężczyzn niż u kobiet może być kluczowym elementem zapobiegania takich chorobom jak alzheimer. Niewykluczone, że sposobem na podjęcie takiej walki może być zmiana przeznaczenia już istniejących leków przeciwko otyłości i chorobom układu krążenia, dodaje Edison.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Har Hotzvim, przemysłowej dzielnicy Jerozolimy, odkryto jeden z największych kamieniołomów jakie kiedykolwiek znaleziono w tym mieście. Kopalnia, datowana na koniec okresu Drugiej Świątyni, pokazuje, jak intensywne prace budowlane toczyły się w Jerozolimie przed jej zniszczeniem przez Rzymian. Największą zaś niespodzianką było znalezienie rytualnych kamiennych naczyń.
      Obecnie prace wykopaliskowe obejmują 3500 metrów kwadratowych, a to tylko jedna z części kamieniołomu. Archeolodzy znaleźli dotychczas dziesiątki wyciętych bloków kamiennych o różnych rozmiarach. Po śladach na skałach eksperci mogli ocenić, co tutaj produkowano. Większość wydobywanych tutaj kamieni to duże płyty o długości około 2,5 metra, szerokości 1,2 metra i grubości 40 centymetrów, stwierdzili dyrektorzy wykopalisk, Michael Chernin i Lara Shilov. Każda z takich płyt ważyła 2,5 tony. Ich imponujące rozmiary najprawdopodobniej świadczą o tym, że były wykorzystywane podczas jednego z wielu królewskich projektów budowlanych prowadzonych pod koniec okresu Drugiej Świątyni, dodają.
      Niezwykle ambitny projekt rozbudowy i przebudowy Jerozolimy został zapoczątkowany przez Heroda Wielkiego, który rządził Judeą w latach 37–4 p.n.e. Ten znany z Biblii wybitny władca zainicjował budowę portu w Cezarei, twierdzy Antonia, rozbudowę Drugiej Świątyni, budowę fortów Masada i Herodion, zakładał nowe miasta i wybudował największą bazylikę w Izraelu. Jego następcy kontynuowali politykę budowlaną, a najważniejszym ich osiągnięciem była budowa trzeciego muru miejskiego przez Heroda Agryppę. Po jego śmierci w 44 roku Judeą rządzili rzymscy prokuratorzy. Jednak budowa muru Agryppy trwała i zakończyła się niedługo przed wybuchem wojny żydowskiej z lat 66–73. To w jej trakcie w roku 70. wojska rzymskie zdobyły Jerozolimę i w znacznej części ją zniszczyły.
      Możemy przypuszczać, że przynajmniej część z tych płyt była używana do budowy dróg w Jerozolimie. Podczas wykopalisk prowadzonych od kilku lat w Mieście Dawida archeolodzy znaleźli brukowaną drogę wybudowaną w czasie Drugiej Świątyni w okresie rządów rzymskich prokuratorów. Okazało się, że rozmiary płyt z tej drogi odpowiadają płytom wydobywanym w nowo odkrytym kamieniołomie w Har Hotzvim. Co więcej, tamte płyty mają identyczną sygnaturę geologiczną co tutejsze kamienie, wyjaśniają badacze.
      W kamieniołomie znaleziono też kamienne naczynia do rytualnych ablucji. Ich kształt odpowiada podobnym naczyniom z czasów Drugiej Świątyni. Możliwe, że zostały one wykonane na miejscu lub też przyniesiono je tutaj, by służyły robotnikom z kamieniołomu, dodają archeolodzy.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W pobliżu kibucu Ramat Rahel przy drodze Via Hebron na południu Jerozolimy odkryto grób z przełomu IV i III wieku p.n.e., w którym prawdopodobnie pochowano heterę. Wyjątkowe miejsce spoczynku i unikatowe wyposażenie grobu pozwalają pogłębić wiedzę na temat okresu hellenistycznego na tym obszarze. W komorze grobowej umieszczonej na kamienistym stoku znaleziono zwęglone ludzkie kości, które doktor Yossi Nagar z Izraelskiej Służby Starożytności zidentyfikował jako szczątki młodej kobiety. Jak mówi doktor Guy Stiebel z Uniwersytetu w Telawiwie, mamy tutaj do czynienia z najstarszym przykładem kremacji w Izraelu okresu hellenistycznego.
      Obok zwłok znaleziono świetnie zachowane doskonałej jakości lustro z brązu. To drugie lustro tego typu znalezione w Izraelu i jedno z 63 takich luster w świecie hellenistycznym, zauważył dyrektor wykopalisk, Liat Oz.
      W starożytnej Grecji hetery (gr. ἑταίρα – towarzyszka) cieszyły się większym poważaniem, pozycją społeczną i niezależnością niż zamężne kobiety. Były biegłe w sztuce, często bardzo dobrze wykształcone, miały zapewniać nie tylko usługi seksualne, ale i towarzystwo.
      Po odkryciu pochówku naukowcy zaczęli zastanawiać się, skąd grób greckiej kobiety na drodze wiodącej do Jerozolimy, z dala od najbliższych greckich osad. Grób ten szczególnie nas interesuje, gdyż niewiele mamy informacji o Jerozolimie i jej otoczeniu w czasach hellenistycznych – dodaje dr Stiebel. Wstępną odpowiedź na to pytanie daje analiza przedmiotów znalezionych w grobie. Przede wszystkim rzadkiego i kosztownego lustra z brązu. Tego typu przedmioty znajdowano dotychczas w świątyniach i grobach świata greckiego i hellenistycznego zawsze w kontekście posiadania ich przez kobiety. Dodatkową wskazówką, potwierdzającą pochodzenie zmarłej, były zagięte gwoździe, często znajdowane w pochówkach z kremacją w świecie greckim i rzymskim.
      Naukowcy doszli do wniosku, że mamy tutaj do czynienia raczej z pochówkiem hetery niż zamężnej kobiety, gdyż te drugie rzadko opuszczały dom. Brak zaś osadnictwa w pobliżu miejsca pochówku wskazuje, że mamy do czynienia z kobietą, która podróżowała w towarzystwie albo wysokiej rangi oficera, albo urzędnika. Takie lustra z brązu były kosztownymi luksusowymi przedmiotami. Grecka kobieta mogła w ich posiadanie wejść w dwojaki sposób. Albo był to jej posag, albo prezent dla hetery od zamożnego klienta. Wiemy o heterach, które były towarzyszkami, a nieraz i żonami, słynnych filozofów, wysokich rangą urzędników, generałów czy władców. Dlatego też naukowcy uważają, biorąc pod uwagę cały kontekst znaleziska, że to prawdopodobnie pochówek kobiety greckiego pochodzenia, która towarzyszyła wysokiemu rangą oficerowi lub urzędnikowi podczas kampanii Aleksandra Wielkiego lub – co bardziej prawdopodobne – podczas wojny diadochów.
      Po wstępnych badaniach izraelscy naukowcy skupiają się na bardziej szczegółowych analizach. Chcą na przykład określić, gdzie wyprodukowano lustro, co może pozwolić na poznanie pochodzenia jego właścicielki, a być może uda się zdobyć jakieś informacje na temat mężczyzny, któremu towarzyszyła. Więcej szczegółów poznamy w dniach 11-12 października, podczas konferencji na temat nowych odkryć w okolicach Jerozolimy.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Młodzi mężczyźni o dość wysokich dochodach są grupą najbardziej podatną na manipulacje za pomocą pseudoprofesjonalnego pustosłowia dotyczącego finansów. Badamy proces decyzyjny dotyczący spraw finansowych. Wiele osób uważa, że ekonomia i rynki kapitałowe są trudne do zrozumienia. Mamy tam do czynienia z pozornie imponującą terminologią, pełną żargonu i sloganów, których w pełni nie rozumiemy, mówi profesor Gustav Tinghög z Uniwersytetu w Linköping.
      Obiektem badań były manipulacje za pomocą profesjonalnie brzmiącego pustosłowia. Niekoniecznie jest ono nieprawdziwe, ale składa się z luźno powiązanych terminów, które brzmią profesjonalnie i znacząco. W rzeczywistości takie pustosłowie nic nie znaczy. Służy ono jedynie zmyleniu słuchacza.
      Już wcześniejsze badania wykazały, że osoby podatne na takie pustosłowie mają mniej analityczne umysły i niższą inteligencję słowną. Takie osoby często wierzą w nieprawdziwe informacje i teorie spiskowe. Badania wykazały też, że osoby potrafiące dobrze wylewać z siebie takie pustosłowie są postrzegane jako bardziej inteligentne od innych. To akurat najczęściej jest prawdą.
      Gustav Tinghög. Daniel Västfjäll i Mario Kienzler skupili się na pustosłowiu dotyczącym finansów. Na przekazach brzmiących profesjonalnie, które jednak są całkowitym nonsensem. Wyniki swoich badań opublikowali właśnie w Journal of Behavioral and Experimental Finance. Uczeni skonstruowali specjalną skalę, na której badani mieli oceniać znaczenie zdań będących zarówno całkowitym nonsensem, jak i cytatami ze zdobywców Nagrody Nobla z dziedziny ekonomii. W ten sposób naukowcy sprawdzali zdolność badanych do odróżnienia sensownego przekazu ekonomicznego od pustosłowia.
      Badania przeprowaono na ponad 1000 osobach, a każda z nich miała ocenić wypowiedzi dotyczące produktów i usług finansowych, takich jak inwestycje, pożyczki czy zarządzanie pieniędzmi. Uczestników pytano m.in. czy oceniane przez nich zdania zawierają prawdę czy kłamstwo.
      Okazało się, że grupą najbardziej podatną na manipulacje dotyczące finansów są młodzi dobrze zarabiający mężczyźni. Przeceniają oni bowiem swoją wiedzę na temat finansów. Z kolei grupą, która najlepiej potrafiła wyłapać manipulacje i pustosłowie dotyczące finansów były starsze kobiety o niższych dochodach. One bowiem nie przeceniały swojego doświadczenia w finansach.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W wielu grobach z wczesnego średniowiecza widać dowody na ich otwieranie, przemieszczania zwłok i zabieranie złożonych wraz z nimi przedmiotów. Ślady takie widoczne są dosłownie w całej Europie, od dzisiejszej Rumunii po Anglię, a archeolodzy interpretują je jako przykłady rabunku. Alison Klevnäs i jej koledzy w Uniwersytetu w Sztokholmie uważają jednak, że to rodziny zmarłych otwierały groby i zabierały z nich cenne przedmioty.
      Szwedzcy naukowcy dokonali syntezy pięciu wcześniejszych badań regionalnych nad tym zjawiskiem. Zauważyli, że bardzo szybko zaczęło się ono rozpowszechniać od końca VI wieku i objęło duże połacie Europy. Na niektórych cmentarzach ślady otwierania nosiły 1–2 groby, na innych niemal wszystkie. Często otwierano je na tyle szybko po pogrzebie, że ani ciało, ani trumna nie uległy rozkładowi.
      W takich otwieranych grobach znajduje się niedbale porzucone szkielety, porozrzucane przedmioty, a resztki cennych przedmiotów, często drobinki metali, dowodzą, że ci, którzy groby otwierali, zabierali z nich co najcenniejsze. Na przykład w jednym z grobów z Kent zabrano brosze przyczepione do ubrania, ale pozostawiono srebrne wisiorki i naszyjnik ze szklanymi paciorkami. W innych grobach pozostały np. fragmenty pochodzące z mieczy, ale nie same miecze. Autorzy badań wskazują, że ci, którzy otwierali groby nie próbowali maksymalizować zysku.
      Szwedzcy naukowcy uważają, że groby otwierali członkowie rodziny i zabierali z nich cenne przedmioty, które były przekazywane między pokoleniami, takie jaki brosze czy miecze. Przedmioty osobiste, jak np. noże należące do zmarłego, nie były zabierane. Badania wykazały, że niektóre przedmioty były zabierane z grobów niemal zawsze. W szczególności były to miecze, saksy (duży nóż bojowy) i brosze.
      Czasem też groby otwierano z obawy przed zmarłym, chcąc zapobiec jego powrotowi do świata żywych. Takie szkielety noszą ślady poważnych manipulacji, jak na przykład przekręcania czaszki w stronę pleców czy odcinanie stóp. Jednak tego typu groby stanowią mniej niż 1% wszystkich badanych.
      O ile zwyczaj otwierania grobów i zabierania z nich przedmiotów może wydawać się szokujący, to musimy sobie uświadomić, że pozostawienie zmarłego w spokoju nie jest uniwersalnym postępowaniem ludzkości. Od tysiącleci ludzie wchodzili w różne interakcje ze zmarłymi. W późnej epoce kamienia groby projektowano tak, by można było odwiedzać zmarłych. A i dzisiaj istnieje wiele kultur, w których żyjący mają fizyczny kontakt ze zmarłymi.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...