Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Szwedzka walka z piractwem

Rekomendowane odpowiedzi

A w przypadku internetu będą to robić i nękać, choć w tym przypadku nie odczujemy tego.

Udowodnij. I wykaż mi wreszcie, że istneje jakakolwiek zależność pomiędzy wejściem w życie ustawy i wejściem w życie inwigilacji, która w myśl tej ustawy będzie nielegalna! Ciągle tego nie zrobiłeś, ciągle nie pokazałeś logicznego wywodu, z którego wynikałoby, że dzięki ustawie będzie to bardziej prawdopodobne.

Czy uczciwi ludzie chcą by jego provider oraz firma telekomunikacyjna przez okres 6-24 miesięcy zbierali informacje o tym do kogo dzwoni, kto do niego dzwoni, ile czasu trwała rozmowa, do kogo pisze maile i od kogo je dostaje, kiedy korzysta z internetu? http://eur-lex.europa.eu/LexUriServ/site/en/oj/2006/l_105/l_10520060413en00540063.pdf

O ile mi wiadomo, ta ustawa nie ma z tym nic wspólnego. Poza tym przytoczony przez Ciebie projekt dotyczy aktywnego zbierania informacji o każdym, zaś IPRED ma dotyczyć odcinania od Internetu tych, którym udowodni się pobieranie nielegalnie zdobytych dóbr intelektualnych. Strasznie manipulujesz w tym momencie.

 

Przypominam cytat z notki: "obowiązek ujawnienia numerów IP ich klientów w tych przypadkach, w których sąd uznał, że istnieją liczne dowody na nielegalne pobieranie przez nich chronionych prawem treści.", więc z łaski swojej przestań wypisywać bzdury o stworzeniu prawnych podstaw do inwigilacji.

Czy uczciwy człowiek musi zapewniać informacje, by można było osądzić o jego uczciwości (domniemanie winy), czy też to państwo ma zdobyć informacje by osądzić o czyjejś winie (domniemanie niewinności)?

No dobrze, ale dlaczego Ty ciągle zakładasz, że inwigilacja będzie się jednak odbywała? Udowodnij to wreszcie albo przestań ciągnąć wątek, którego nie potrafisz oprzeć na żadnym konkrecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Udowodnij. I wykaż mi wreszcie, że istneje jakakolwiek zależność pomiędzy wejściem w życie ustawy i wejściem w życie inwigilacji, która w myśl tej ustawy będzie nielegalna! Ciągle tego nie zrobiłeś, ciągle nie pokazałeś logicznego wywodu, z którego wynikałoby, że dzięki ustawie będzie to bardziej prawdopodobne.

Weź mnie nie rozśmieszaj, mam Ci wytłumaczyć jak działa internet? Kup sobie chociażby "Akademię sieci Cisco" i poczytaj do poduszki, to może zrozumiesz czym są pakiety i jak wygląda analiza zawartości pakietów, bo kolejny raz nie mam siły już wyjaśniać, że bez zajrzenia do pakietu (podsłuchu) nie przekonasz się co zawiera i co za tym idzie czy jest to legalne, czy nie. I nie twierdzę, że taka akcja będzie nielegalna, ona właśnie dzięki tej ustawie stanie się legalna!

 

Jeden z materiałów źródłowych z akapitem o DPI: http://arstechnica.com/tech-policy/news/2009/03/french-anti-p2p-law-toughest-in-the-world.ars

 

O ile mi wiadomo, ta ustawa nie ma z tym nic wspólnego. Poza tym przytoczony przez Ciebie projekt dotyczy aktywnego zbierania informacji o każdym, zaś IPRED ma dotyczyć odcinania od Internetu tych, którym udowodni się pobieranie nielegalnie zdobytych dóbr intelektualnych. Strasznie manipulujesz w tym momencie.

A czy ja mówię, że to ma związek z tą ustawą (co nie znaczy, że nie jest jej logicznym następstwem)? Celowo to napisałem od kolejnego akapitu, więc skąd Twe nietrafne posądzenia o manipulację?! To akurat jest unijne prawo, które dotyczy zbierania danych teletransmisyjnych o nas wszystkich oraz zestawiłem to z poczuciem naszej uczciwości.

 

Przypominam cytat z notki: "obowiązek ujawnienia numerów IP ich klientów w tych przypadkach, w których sąd uznał, że istnieją liczne dowody na nielegalne pobieranie przez nich chronionych prawem treści.", więc z łaski swojej przestań wypisywać bzdury o stworzeniu prawnych podstaw do inwigilacji.

Póki co to tylko Ty piszesz bzdury, bez urazy. To ISP będą monitorować swoich klientów zgodnie z prawem i będą udostępniać informacje o nielegalnych poczynaniach, a na wniosek sądu ich odcinać (na okres od 3 miesięcy do roku). Gdzie w tym widzisz zaprzeczenie monitorowania pakietów? To jak mają przekonać się jakie treści ściagasz? Mają zatrudnić jasnowidza do każdego routera? ;)

 

No dobrze, ale dlaczego Ty ciągle zakładasz, że inwigilacja będzie się jednak odbywała? Udowodnij to wreszcie albo przestań ciągnąć wątek, którego nie potrafisz oprzeć na żadnym konkrecie.

DPI. Ile razy mam to jeszcze powtórzyć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jednak manipulujesz. ISP nie mają za zadania monitorować, tylko NA WNIOSEK SĄDU powinny udostępniać IP użytkowników (a nie na wniosek sądu odcinać [i udostępniać dane ot tak sobie], jak byłeś uprzejmy stwierdzić, mijając się z prawdą).

 

Sprawa jest więc prosta: jeżeli posiadasz praw autorskich wejdzie w posiadanie informacji, że dany człowiek pobrał z Internetu nielegalną kopię, zgłasza się do sądu, a ten może nakazać (o ile dowody będą przekonujące i jednocześnie zdobyte zgodnie z prawem, więc inwigilacja odpada) ISP wydanie informacji na temat internauty, który dokonał przestępstwa. Ustawa w żaden sposób nie nadaje nikomu prawa do inwigilacji, a jeśli chcesz przed sądem żądać wydania IP użytkownika, najpierw musisz podać źródło, z którego masz takie informacje. I jeżeli wtedy przyznasz się, że wiesz to dzięki inwigilacji, jesteś, mówiąc delikatnie, w dużych tarapatach (więc prawo automatycznie działa jako zabezpieczenie przed stosowaniem tej metody). Wniosek? Nadal uparcie twierdzę, że osoba uczciwa nie ma najmniejszych powodów do obaw.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm, chwila, moment, ale Ty mówisz w tej chwili o Francji, której podobną sytuację wtrąciłem parę postów wyżej, czy o Szwecji? Bo jeśli o Szwecji, to masz rację, tam adres IP będzie udostępniany na żądanie. Natomiast ja mówię aktualnie o sytuacji we Francji. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Hmm pomijając już te nieszczęsne mp3 to szeroko pojęta kradzież czy złodziejstwo jest nieodłączną częścią rynku może nie zalecaną w podręcznikach ale jak najbardziej praktykowaną .

Ale nie należy do praktyk rynkowych i jest ścigane, więc nie mieszaj jednego z drugim.

Uważasz że wartość płyty 70 zł, z czego bezpośrednio do rąk artysty trafia jakieś 2 zł nie jest złodziejstwem chociażby względem tego artysty?

Skuteczne w tym sensie, że zmniejszył się ruch w sieci spowodowany p2p. Zobaczymy czy implikacją tego będzie wzrost sprzedaży płyt.

Raczej zwiększy się ruch w bibliotekach publicznych wypożyczających płyty. Tzn. wypożyczasz płytę, ripujesz na komputer, koledze kopiujesz który też lubi.

Wprost przeciwnie. Jak się okazuje, pierwsze kraje wprowadzają (jak widać skuteczne) metody walki.

W końcu wynajdą coś nowego, przykładem może być tu P2M.

A noże kuchenne służą czasem do mordowania. Pamiętaj, że człowiek uczciwy nie będzie inwigilowany, więc nie ma się czego bać.

Tak samo jak ludzie którym w żaden sposób nie mozna udowodnić powiązań z tzw. "Alkaidą" nie można na kilka lat skazać na Guantanamo?

Więc czy dasz sobie za to rękę uciąć?

Nie znam szczegółów tej ustawy, ale nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek miał prawo inwigilować użytkownika bez istnienia uzasadnionego podejrzenia, że jest on piratem.

Powtórzę: a dasz sobie za to rękę uciąć? Będziesz bez niej co najmniej niesymetryczny :P

Sam fakt korzystania z Internetu jeszcze nie jest dostateczną przesłanką by sądzić, że ma się do czynienia z przestępcą.

To po co te ustawy mające na celu jak największą inwigilację Internetu?

Z tym się zgadzam: ceny rzędu 60-70 zł to moim zdaniem nieuczciwa (choć, rzecz jasna, dozwolona prawami rynku) praktyka. Natomiast pobieranie z netu płyty kosztującej 23 zł to moim zdaniem skrajna bezczelność.

Wyprodukowanie płyty, powiedzmy 10 gr + design + nagranie w profesjonalnym studio to powiedzmy zawyżając 1 zł + logistyka, jakieś 50 gr. Oczywiście mówimy tu o kosztach dla koncernu. Niezła przebitka, co nie?

Mikroosie co do twojej "Pneumy", to dziwi cię to że nie jest popularna?

Zobacz jak się skrajnie lansuje (działalność koncernów) obecną muzykę popkultury. Chociażby Brytfanka ogoliła się na łyso, zaćpała, to i tak będzie mieć nowy hit. Przecież tu nikomu nie zależy na ambicji, czy pasji, ten cały interes kręci się wokół kasy. Ciekawym przykładem tu może być (tak pokątnie nawiązując do tzw. "Terroryzmu") Avril Lavigne. Było jej pełno wszędzie. Jak świat Islamu się o niej negatywnie wypowiedział (szczyt zepsucia świata zachodniego), to z dnia na dzień zniknęła z mediów, jakby zapadła się pod ziemię.

Na pewno mniej by było do blokowania, a tak za kilka lat może się okazać że we Francji internet jest tylko w urzędach ;)

Bo tam będzie wszystko legalne :D

Swoją drogą UE dąży do tego by każdy miał dostęp do wolnego Internetu, by było to dostępne dla wszystkich a tu milczą?

A skoro nadużywanie władzy jest bezprawiem, to co za różnica, czy ustawa jest, czy jej nie ma, skoro i tak jakieś prawo jest łamane? :)

Czyli ty dajesz jawne przyzwolenie na robienie prawa z procederu który łamie ludzkie prawo do wolności. Idąc twoim myśleniem, to można by prawo zrobić z kradzenia wszystkiego w sieci, skoro "jest taka możliwość technologiczna i taki proceder"

A widzisz, dokładnie o to chodzi - cały czas można to robić (i może nawet jest to robione skrycie), ale sęk w tym byśmy sami się na to oficjalnie zgodzili, a nawet o to poprosili, by mogli robić to zgodnie z literą prawa.

Coś mi to przypomina, raz kolejny to samo działanie :D

Ok, ale skąd założenie, że ustawa ma pozwolić na inwigilację każdego? Wracam do przykładu przeszukiwania mieszkań: ustawa jest i społeczeństwo się na nią zgodziło, a mimo to jakos nie zauważyłem, żeby policja włamywała się do mieszkań pod nieobecność domowników i szukała narkotyków albo dowolnych haków na lokatorów. Konieczne jest UZASADNIONE PODEJRZENIE i jestem święcie przekonany, że z tą ustawą będzie identycznie.

Nadużycia będą na bank. Wiesz jak potrafi działać policja albo straż miejska jak zobaczą kogoś, kto się nie spodoba? Jeden incydent miałem osobiście, a o drugim słyszałem od kolegi:

dwóch gości nieszczególnych idzie w okolicach parku (łysi, dresowate)

podjeżdża policja:

-masz jakiś towar przy sobie gnojku?!

-nie.

-a chcesz go k***a zaraz mieć, to ci podrzucę?

Chciałbyś mieć taką opcję?

A słyszałeś o ostatniej burdzie między kibicami a policją?

Atmosfera napięta, szli kibice, bez jakiejś agresji. Policjant rzucił się na chłopaka, tak się zaczęła degrengolada. Wiesz jak to policjant uzasadnił: że został sprowokowany, bo kibic miał przy sobie broń: plastikowy widelec.

Ustawa o której piszesz: zdajesz sobie sprawę że podczas takiego włamania mogą ci podrzucić narkotyki, lub bombę i nie będziesz miał szans by się z tego wybronić?

o czym DPI jest, to zajrzenie do faktycznej zawartości pakietów i analiza tego co on faktycznie zawiera, czy stronkę onetu czy treść najnowszego filmu, a może to być równie dobrze nasz list do znajomego.

Albo treść szerzona na forum, która się nie spodoba osobom inwigilującym.

W przypadku narkotyków także można by teoretycznie robić naloty na sklepy i przeglądać faktury, by znaleźć dowody, że ktoś kupił prekursory narkotyków, a mimo to nikt jakoś tego nie robi i nie nęka się niewinnych ludzi.

Czego pięknym przykładem są dopalacze? Przecież nie nalatuje na nich sanepid, ustawy,  policja, straż miejska, urząd skarbowy, inspekcja handlowa, inspekcja nadzoru budowlanego i w końcu media. Naprawdę tego nie widzisz?

A mimo to nie robi się tego.

Udowodnij.

Poza tym powtarzam Tobie: niezależnie od tego, czy ustawa istnieje, inwigilować można już teraz. W związku z tym ustawa będzie przynajmniej dodatkowym potwierdzeniem tego, że ludzie uczciwi nie mają się czego bać.

Już to komentowałem wcześniej. Dodam jeszcze: kto będzie "tym uczciwym"?


Post Merge: [time]1239150598[/time]

Zapomniałbym:

Wracam do przykładu przeszukiwania mieszkań: ustawa jest i społeczeństwo się na nią zgodziło

Społeczeństwo się zgodziło? Tak samo jak francuskie społeczeństwo się zgodziło na tą ustawę o P2P?

Mnie jakoś nikt o zgodę nie pytał.

Jak miało się sprzeciwić: wyjść na ulicę? Pewnie to by tyle dało co wyjście Amerykanów na protest przeciwko wojnie, albo greckich studentów przeciwko ustawie o szkolnictwie. Ale wiem, zapewne miałbym szansę to zmienić "zadecydować" przy urnie wyborczej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Uważasz że wartość płyty 70 zł, z czego bezpośrednio do rąk artysty trafia jakieś 2 zł nie jest złodziejstwem chociażby względem tego artysty?

Uważam, że jest nieetyczne, ale jest legalne.

Raczej zwiększy się ruch w bibliotekach publicznych wypożyczających płyty. Tzn. wypożyczasz płytę, ripujesz na komputer, koledze kopiujesz który też lubi.W końcu wynajdą coś nowego, przykładem może być tu P2M.

Chciałbym zobaczyć te tłumy goniące do bibliotek każdego dnia po nowe płyty ;D Tomku, przecież wiesz doskonale, że proceder zostałby ograniczony - zadecydowałoby o tym zwykłe ludzkie lenistwo.

Tak samo jak ludzie którym w żaden sposób nie mozna udowodnić powiązań z tzw. "Alkaidą" nie można na kilka lat skazać na Guantanamo?

Nie no, genialnie. Stawiasz sprawę na granicy absurdu w tym momencie, próbując porównać obie sprawy.

Więc czy dasz sobie za to rękę uciąć?Powtórzę: a dasz sobie za to rękę uciąć?

Po zapoznaniu się z materiałami na temat IPRED mogę stwierdzić, że tak. Ustawa na pewno nie daje nikomu prawa do aktywnej inwigilacji piratów.

To po co te ustawy mające na celu jak największą inwigilację Internetu?

Ale dlaczego mieszasz dwie zupełnie różne rzeczy? ja mówię cały czas bardzo konkretnie o IPRED i o tym, że nie łamie ona praw obywatelskich i nie daje nikomu prawa do inwigilacji.

Wyprodukowanie płyty, powiedzmy 10 gr + design + nagranie w profesjonalnym studio to powiedzmy zawyżając 1 zł + logistyka, jakieś 50 gr. Oczywiście mówimy tu o kosztach dla koncernu. Niezła przebitka, co nie?

Udowodnij mi te koszty. Bo ja np. pamiętam doskonale, że jedna z nienajgorszych (do jakiegoś czasu) kapel polskiego metalu wydała na nagranie płyty w 2002 roku ok. 200 000 zł.

Mikroosie co do twojej "Pneumy", to dziwi cię to że nie jest popularna?

Chyba pomyliły się Tobie zespoły. Poza tym mówię Tobie bardzo wyraźnie, że zespół JEST znany, bo bilety na trasę złożoną z 10-15 koncertów były wyprzedane praktycznie do ostatniego miejsca.

Swoją drogą UE dąży do tego by każdy miał dostęp do wolnego Internetu, by było to dostępne dla wszystkich a tu milczą?

A co ma jedno do drugiego? Nikt nie zamierza odcinać od netu za nic. To tak samo, jakbyś się oburzał, że można kierowcy odebrać prawko za pijaństwo za kierownicą, a przecież UE dąży do podnoszenia kwalifikacji pracowników.

Czyli ty dajesz jawne przyzwolenie na robienie prawa z procederu który łamie ludzkie prawo do wolności.
NIE łamie, bo przekazanie jakichkolwiek informacji na temat użytkownika będzie dozwolone wyłącznie za zgodą sądu.
Nadużycia będą na bank.

Ale to jeszcze nie oznacza, ze prawo jest złe samo w sobie. Nawet niesłuszne skazanie jednego na 10 ludzi za morderstwo nie oznacza, że kara za morderstwo jest zła sama w sobie.

Czego pięknym przykładem są dopalacze? Przecież nie nalatuje na nich sanepid, ustawy,  policja, straż miejska, urząd skarbowy, inspekcja handlowa, inspekcja nadzoru budowlanego i w końcu media. Naprawdę tego nie widzisz?

Firma odwołała się do sądu, o ile mi wiadomo. Poczekajmy na wyniki rozprawy. Już samo to, że mogli się odwołać do wymiaru sprawiedliwości, pokazuje że jednak mają możliwośc obrony.

Udowodnij.

A co, znasz kogoś, komu ot tak weszli do domu sprawdzić, czy ma narkotyki? Żyję już parę lat na świecie i jakoś nigdy nie zdarzyło się to ani mnie, ani żadnej ze znanych mi osób.

Już to komentowałem wcześniej. Dodam jeszcze: kto będzie "tym uczciwym"?

W tym wypadku będzie to sąd, który musi orzec, że ISP ma prawo wydać Twoje dane. Ty z kolei zawsze możesz się przed sądem odwołać, więc jednak jest jakiś mechanizm obrony Twoich praw.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Uważam, że jest nieetyczne, ale jest legalne.

Nie jest miernikiem zdrowego prawa, czy etycznej moralności prawo obecnie stanowione. Ślepe w nie patrzenie nie ma sensu.

Chciałbym zobaczyć te tłumy goniące do bibliotek każdego dnia po nowe płyty ;D Tomku, przecież wiesz doskonale, że proceder zostałby ograniczony - zadecydowałoby o tym zwykłe ludzkie lenistwo.

Skoro ludziom chciało się robić Torrenty, P2P, Linuksa, Creative Common, Wolne Podręczniki, Fundacje, a wszystko to robili za darmo, to dlaczego nie mieliby jechać do biblioteki po płytę? Skoro są w stanie jechać do sklepu po płytę, to dlaczego nie do biblioteki?

Nie no, genialnie. Stawiasz sprawę na granicy absurdu w tym momencie, próbując porównać obie sprawy.

Być może. Ale jest pewna analogia.

Po zapoznaniu się z materiałami na temat IPRED mogę stwierdzić, że tak. Ustawa na pewno nie daje nikomu prawa do aktywnej inwigilacji piratów.

To teraz zaproponuj jak wyłapywać piratów bez inwigilacji wszystkich?

Ale dlaczego mieszasz dwie zupełnie różne rzeczy? ja mówię cały czas bardzo konkretnie o IPRED i o tym, że nie łamie ona praw obywatelskich i nie daje nikomu prawa do inwigilacji.

Patrzenie w szerszym ujęciu lepiej oddaje sprawę. Nie naginaj teraz rozmowy tylko do IPRED.

Udowodnij mi te koszty. Bo ja np. pamiętam doskonale, że jedna z nienajgorszych (do jakiegoś czasu) kapel polskiego metalu wydała na nagranie płyty w 2002 roku ok. 200 000 zł.

Jak powiedziałem dla koncernów. Wiesz po ile sprzedają obecnie czyste płyty Cd? Po 50 gr, więc ile koszt produkcji całej płyty kosztuje taki koncern?

Chyba pomyliły się Tobie zespoły. Poza tym mówię Tobie bardzo wyraźnie, że zespół JEST znany, bo bilety na trasę złożoną z 10-15 koncertów były wyprzedane praktycznie do ostatniego miejsca.

To znaczy ile tych biletów (miejsc)?

A co ma jedno do drugiego? Nikt nie zamierza odcinać od netu za nic. To tak samo, jakbyś się oburzał, że można kierowcy odebrać prawko za pijaństwo za kierownicą

Co za porównanie, tyle że kradnąc multimedia z netu nikogo nie zabijesz. Mała różnica?

NIE łamie, bo przekazanie jakichkolwiek informacji na temat użytkownika będzie dozwolone wyłącznie za zgodą sądu.

ŁAMIE, bo jakoś muszą zdobyć nakaz sądowy, a tego się za darmo nie dostaje, trzeba mieć podejrzenia, by dostać nakaz, a do tego trzeba inwigilować.

Ale to jeszcze nie oznacza, ze prawo jest złe samo w sobie. Nawet niesłuszne skazanie jednego na 10 ludzi za morderstwo nie oznacza, że kara za morderstwo jest zła sama w sobie.

W tym momencie przyznałeś mi rację i widzę że zdajesz sobie z tego sprawę.

Jestem ciekaw jak byś się poczuł gdyby ciebie wsadzili na 25 lat z jakimiś oprychami za niewinność.

Firma odwołała się do sądu, o ile mi wiadomo. Poczekajmy na wyniki rozprawy. Już samo to, że mogli się odwołać do wymiaru sprawiedliwości, pokazuje że jednak mają możliwośc obrony.

Co nie zmienia faktu, ze jest gnębiona skrajnie, w tym momencie sam przyznałeś mi fakt, że nie jest tak słodko. Firmę stać na koszty procesów sądowych, Ty będziesz miał mierne szanse jako jednostka przeciwko koncernowi, czego przykładem jest ten 16 latek.

A co, znasz kogoś, komu ot tak weszli do domu sprawdzić, czy ma narkotyki? Żyję już parę lat na świecie i jakoś nigdy nie zdarzyło się to ani mnie, ani żadnej ze znanych mi osób.

To ja powiem tak: a jesteś pewien że nie ma takiej osoby której czegoś nie podrzucili, albo nie fiskali mieszkania bezpodstawnie?

W tym wypadku będzie to sąd, który musi orzec, że ISP ma prawo wydać Twoje dane. Ty z kolei zawsze możesz się przed sądem odwołać, więc jednak jest jakiś mechanizm obrony Twoich praw.

Bzdura, sąd nie będzie sprawiedliwym, tylko "wymierzającym sprawiedliwość", jak np. do 1 mln $ za 7 MP3. Wybacz, ale nie widzę tu ani w innych przypadkach sprawiedliwości relatywnej. Wiesz dlaczego? Bo jak ktoś cię skatuje do nieprzytomności być może dostanie zawiasy na 3 lata, być może 50 tysięcy odszkodowania, nawet jak zostaniesz kaleką. Tego ci nikt nie zwróci. A za sekwencję bodźców energetycznych (impulsów) odebraną w przeciągu poniżej 10 sekund grozi ci 105 tysięcy złotych. Absolutny nie wymiar wartości ludzkiej pracy i szkody danej persony. To nie jest sprawiedliwość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Nie jest miernikiem zdrowego prawa, czy etycznej moralności prawo obecnie stanowione.

Oczywiście, że nie. Ale każdy ma prawo wystawić na sprzedaż nawet marchewkę w cenie 100 zł/kg i ma prawo oczekiwać, że nie zostanie ona skradziona. Podnosząc cenę bierze na siebie ryzyko niesprzedania produktu, ale nikt nie ma prawa go okradać.

Skoro ludziom chciało się robić Torrenty, P2P, Linuksa, Creative Common, Wolne Podręczniki, Fundacje, a wszystko to robili za darmo, to dlaczego nie mieliby jechać do biblioteki po płytę?

Z prostego powodu, zwanego lenistwem.

To teraz zaproponuj jak wyłapywać piratów bez inwigilacji wszystkich?

Bardzo prosto: zamykać serwisy, a potem sprawdzać, kto z nich korzystał. Sprawdzi się w ten sposób wyłącznie te logi, które bedą związane z działalnością przestępczą.

Patrzenie w szerszym ujęciu lepiej oddaje sprawę. Nie naginaj teraz rozmowy tylko do IPRED.

Ale ja mówię teraz o IPRED, bo uważam, że jest to bardzo dobra ustawa. Poza tym odpowiadam na zarzuty o rzekomej inwigilacji, a tej w myśl IPRED nie będzie.

Wiesz po ile sprzedają obecnie czyste płyty Cd? Po 50 gr, więc ile koszt produkcji całej płyty kosztuje taki koncern?

A wiesz, że płytę trzeba wytłoczyć, a nie tylko wypalić w nagrywarce? A wiesz, że płytę trzeba nagrać w studiu, zmasterować, zmiksować, wydać, zapłacić za design okładki i książeczki, za druk materiałów (wbrew pozorom jest on znacznie droższy, niż może się Tobie wydawać, gdy w grę wchodzi druk np. na nietypowym papierze albo z wykorzystaniem pantonów) itp.

To znaczy ile tych biletów (miejsc)?

Licz swobodnie, że 5-10x tyle, ile sprzedało się kopii płyty.

Co za porównanie, tyle że kradnąc multimedia z netu nikogo nie zabijesz.

Ale działalność przestępcza na szeroką skalę jest dostatecznym powodem, by okresowo odciąć pirata od Internetu. Zwykły środek prewencyjny.

Nie potrzeba żadnej inwigilacji - sam pisałem wcześniej, jak można namierzyć pirata bez przeglądania np. jego prywatnej korespondencji.

W tym momencie przyznałeś mi rację i widzę że zdajesz sobie z tego sprawę.

Nie wmawiaj mi, z czego sobie zdałem sprawy, a już na pewno nie wtedy, gdy się mylisz :)

Jestem ciekaw jak byś się poczuł gdyby ciebie wsadzili na 25 lat z jakimiś oprychami za niewinność.

Oczywiście, że jest to niesprawiedliwe. Ale to jeszcze nie oznacza, że kara więzienia za morderstwo jest niesłuszna.

Co nie zmienia faktu, ze jest gnębiona skrajnie, w tym momencie sam przyznałeś mi fakt, że nie jest tak słodko. Firmę stać na koszty procesów sądowych, Ty będziesz miał mierne szanse jako jednostka przeciwko koncernowi, czego przykładem jest ten 16 latek.

Niekoniecznie. Chyba nasluchałeś się za dużo na temat słynnych amerykańskich procesów, ale muszę Cię zasmucić, że w Polsce (i ogólnie wszędzie poza USA) wycena szkód moralnych jest znacznie bardziej konserwatywna.

To ja powiem tak: a jesteś pewien że nie ma takiej osoby której czegoś nie podrzucili, albo nie fiskali mieszkania bezpodstawnie?

Generalnie jestem wielkim miłośnikiem teorii spiskowych ;) Wiesz doskonale, że dla mnie jeżeli nie ma dowodu winy, nie ma także samej winy.

Bzdura, sąd nie będzie sprawiedliwym, tylko "wymierzającym sprawiedliwość", jak np. do 1 mln $ za 7 MP3.

Wykorzystywanie amerykańskich precedensów do oceny europejskiego prawa tylko świadczy o braku jakiegokolwiek rozeznania w temacie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja odnoszę się cały czas do notki.

To ciekawe, bo mimo wszystko odniosłeś się do tematu Francuskiej ustawy, którą wtrąciłem do wątku, a teraz zaprzeczasz mówiąc, że cały czas o Szwecję Ci chodzi, powodując w między czasie naszą niepotrzebną sprzeczkę. No nieważne, w każdym bądź razie widać doskonale jak różne mogą być działania "zgodne z prawem", by walczyć w imię zysków koncernów - od zwykłego ujawniania danych "przestępcy" na wniosek poszkodowanego w Szwecji, po skanowanie transmitowanych danych i odcinanie od netu we Francji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To ciekawe, bo mimo wszystko odniosłeś się do tematu Francuskiej ustawy, którą wtrąciłem do wątku, a teraz zaprzeczasz mówiąc, że cały czas o Szwecję Ci chodzi, powodując w między czasie naszą niepotrzebną sprzeczkę. No nieważne, w każdym bądź razie widać doskonale jak różne mogą być działania "zgodne z prawem", by walczyć w imię zysków koncernów - od zwykłego ujawniania danych "przestępcy" na wniosek poszkodowanego w Szwecji, po skanowanie transmitowanych danych i odcinanie od netu we Francji.

 

Też odniosłem takie wrażenie...

 

Chciałbym zobaczyć te tłumy goniące do bibliotek każdego dnia po nowe płyty  Tomku, przecież wiesz doskonale, że proceder zostałby ograniczony - zadecydowałoby o tym zwykłe ludzkie lenistwo.

 

Za bardzo kombinujecie. Wystarczy zwykła wymiana pomiędzy znajomymi. Kawałek pendrive'a i interes będzie kręcił się dalej. A lenistwo nie ma tu nic do rzeczy ponieważ można to robić chociażby "przy okazji" odwiedzając kogoś. A przynajmniej jestem pewien, że tak to będzie wyglądało we francji. Zmieni się to, że kontrola piractwa, już zupełnie przestanie być możliwa, bo jak wyśledzić kogokolwiek, jeśli przekazywanie materiałów "ominie" sam internet?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a prawa tworzone dziś negujące tak zwane piractwo komputerowe są prawami sztucznymi i mogą zniknąć za jakiś czas. Co do udostępnienia wypłaty to różnica jest taka jak z samochodem jak ktoś ją weźmie to inny nie będzie jej mieć w przypadku mp3 tak nie ma jak ja skopiuje mp3 to mam ją ja i Ty.

 

Prawo autorskie jest jednym z praw własności. A więc jak najbardziej prawem naturalnym.

 

Przykład z wypłatą jest trafiony, gdyż wypłaty nie masz tak długo, jak długo nie dostaniesz pieniędzy do ręki lub nie trafią one na Twoje konto. Wg Twojej filozofii, nic nie tracisz, jeśli pracodawca nie da Ci pieniędzy. Skoro wcześniej ich nie miałeś, to też ich nie straciłeś, prawda?

 

Żeby było jeszcze bliżej rozważanej kwestii:

 

- wyobraź sobie, że od dziecka interesujesz się np. samochodami. Twoim marzeniem jest praca w prasie motoryzacyjnej (wyjazdy na targi, prezentacje, testy, jazdy najnowszymi modelami samochodów, nawet takimi, których nie ma jeszcze w sprzedaży, poznanie funkcjonowania przemysłu motoryzacyjnego od podszewki). No, ale dotychczas nie udało Ci się dostać wymarzonej pracy. Jako fascynat samochodów prowadzisz własnego bloga. I nagle ktoś tego bloga zauważa. Kontaktuje się z Tobą redakcja najbardziej prestiżowego magazynu motoryzacyjnego w kraju i proponuje napisanie artykułu. Artykuł, o ile będzie dobry, opublikują u siebie, zapłacą zwykłą stawkę, a jeśli do tego dojdzie będą kontynuowali współpracę, a niewykluczone, że w przyszłości zatrudnią Cię na stałe. Rozumiesz - jedyna taka szansa w życiu.

No więc bierzesz się za artykuł. Po, powiedzmy, dwóch tygodniach pracy masz przed sobą świetny tekst, uważasz, że najlepszy w swoim życiu. Przesyłasz go do redakcji. Po jakimś czasie otrzymujesz odpowiedź, że tekst rewelacyjny, naczelny zachwycony, artykuł ukaże się za kilka tygodni.

Jednak w międzyczasie ktoś sobie kopiuje Twój artykuł (włam na redakcyjny serwer czy serwer pocztowy, włam na Twój komputer, ew. przez niedopatrzenie udostępniłeś go w P2P - droga kopiowania jest nieważna). Artykuł trafia do Sieci.

Dostajesz info z redakcji, że naczelny wściekły, bo tekst spalony, oni muszą na gwałt szukać innego tekstu, który zapełni im szpalty, Twojego oczywiście nie opublikują, a więc nie będzie ani pieniędzy, ani dalszej współpracy.

 

Pytanie: straciłeś coś? Chyba nie, prawda? Wg Twojego punktu widzenia wszystko jest w najlepszym porządku, nikomu nie stała się żadna krzywda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      MPAA, amerykańskie stowarzyszenie przemysłu filmowego, które w głównej mierze przyczyniło się do zamknięcia Megaupload, wzięło na celownik kolejny serwis. Do sądu okręgowego na Florydzie trafił wniosek o wydanie nakazu zamknięcia Hotfile. Działa on na podobnych zasadach jak Megaupload, a MPAA twierdzi, że ponad 90% przechowywanych tam materiałów stanowią treści chronione prawami autorskimi. Co ciekawe, to niepierwsze starcie Hotfile z przemysłem filmowym. W ubiegłym roku serwis zapowiedział, że pozwie do sądu firmę Warner Bros., gdyż miała ona naruszyć zasady korzystania z narzędzi antypirackich Hotfile doprowadzając do usunięcia z serwisu treści, do których nie posiadała praw.
      MPAA od lat prowadzi działania mające nakłonić władze i prawodawców, że serwisy umożliwiające hostowanie i współdzielenie plików powinny być zamykane. Teraz, niewątpliwie zachęcona skutecznym zamknięciem Megaupload, organizacja postanowiła udać się do sądu. MPAA twierdzi, że Hotfile celowo zachęca użytkowników do nielegalnego dzielenia się chronionymi prawem treściami oraz im w tym pomaga. Prawnicy Hotfile odpowiadają, że zasady działania serwisu są zgodne z  opracowaną przez Bibliotekę Kongresu ustawą DMCA.
      Jeśli jednak MPAA udowodni, że serwis celowo umożliwia łamanie prawa, sąd prawdopodobnie nakaże jego zamknięcie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Megaupload został zamknięty przez władze Nowej Zelandii na wniosek amerykańskich organów ścigania. Kim Dotcom, jego założyciel, poinformował, że wśród użytkowników serwisu znajdowało się wielu urzędników amerykańskiego rządu.
      Prawnicy Megaupload ciężko pracują, by użytkownicy odzyskali dostęp do swoich danych. Prowadzimy negocjacje, by mogli oni odzyskać dane. I wiecie co. Odkryliśmy, że wielu użytkowników Megaupload to amerykańscy urzędnicy rządowi, wśród nich pracownicy Departamentu Sprawiedliwości i Senatu - powiedział Dotcom.
      Za użytkownikami Megaupload wstawiła się też organizacja Electronic Frontier Foundation, która prowadzi stronę MegaRetrieval w odzyskaniu dostępu do danych.
      Megaupload pozwalał użytkownikom na przechowywanie na swoich serwerach ich własnych plików. Oczywiście znaczną część stanowiły pliki naruszające prawa autorskie, jednak nie wszyscy użytkownicy łamali prawo.
      Po aresztowaniu Dotcoma i zamknięciu serwisu użytkownicy stracili dostęp do swoich plików. Co prawda serwery, na których są przechowywane dane zostały już dawno przeszukane i firmy hostujące mogą zrobić z nimi co chcą, jednak domena Megaupload.com została przejęta przez amerykańskie organa ścigania. Firmy hostujące dotychczas Megaupload zgodziły się przez jakiś czas nie kasować danych, mimo że nie otrzymują już pieniędzy za ich przechowywanie. Obecnie trwają starania o to, by użytkownicy mogli przynajmniej przenieść pliki na swoje własne dyski. Ich udostępnienie nie będzie jednak proste. Uruchomienie domeny, która pozwoli na dostęp do tych plików może skończyć się jej ponownym zablokowaniem, jeśli będzie ona oferowała materiały naruszające prawa autorskie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Studenci najsłynniejszej uczelni technicznej świata - MIT-u (Massachusetts Institute of Technology) - mogą otrzymać od władz uczelni certyfikat ukończenia kursu... piractwa. I nie chodzi tutaj o piractwo komputerowe, a to prawdziwe, morskie.
      Uczelnia postanowiła uczynić oficjalnym zwyczaj, który był praktykowany przez jej studentów przez co najmniej 20 lat. MIT wymaga, by uczący się ukończyli w czasie studiów co najmniej 4 różne kursy wychowania fizycznego. Teraz ci, którzy z powodzeniem ukończą strzelanie z pistoletu, łuku, żeglarstwo i szermierkę otrzymają oficjalny certyfikat
      Carrie Sampson Moore, dziekan wydziału wychowania fizycznego, mówi, że co roku kontaktowali się z nią studenci, prosząc o wydanie zaświadczenia o ukończeniu kursu pirata. Zawsze mówiłam im, że to inicjatywa studencka i byli bardzo rozczarowani - stwierdziła Moore.
      Od początku bieżącego roku postanowiono, że uczelnia zacznie wydawać oficjalne certyfikaty. Drukowane są one na zwoju pergaminu z równą starannością jak inne uczelniane dyplomy. Właśnie otrzymało je czterech pierwszych piratów, a w kolejce czekają następni.
      Mimo, iż cała ta historia może brzmieć niepoważnie, to certyfikat i warunki jego uzyskania są traktowane przez uczelnię całkiem serio. Przyszli piraci nie mogą liczyć na żadną taryfę ulgową, a otrzymanie świadectwa ukończenia kursu wiąże się ze złożeniem przysięgi. Stephanie Holden, która znalazła się w czwórce pierwszych piratów, zdradziła, że musiała przysiąc, iż ucieknie z każdej bitwy, której nie będzie mogła wygrać i wygra każdą bitwę, z której nie będzie mogła uciec.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Do nowozelandzkiego sądu wpłynął wniosek o ekstradycję do USA Kima Dotcoma i trzech innych osób pracujących dla serwisu Megaupload.Dotcom i jego współpracownicy oskarżani są o umożliwienie użytkownikom nielegalnego pobierania chronionych prawem treści.
      Amerykanie dodatkowo stawiają im zarzuty wymuszenia, prania brudnych pieniędzy i defraudacji.
      Kim Dotcom odrzuca oskarżenia i w wywiadzie dla jednej z nowozelandzkich stacji telewizyjnych stwierdził: „Nie jestem królem piractwa. Oferowałem online’owy system przechowywania danych. I to wszystko“.
      Dotcom przebywa obecnie na wolności, musi jednak nosić elektroniczną bransoletkę. Nie wolno mu opuszczać Nowej Zelandii i korzystać z Internetu.
      Proces ekstradycyjny rozpocznie się 20 sierpnia.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Nowozelandzki sąd zgodził się na zwolnienie za kaucją założyciela serwisu Megaupload, Kima Dotcoma. Idę do domu zobaczyć się z trójką moich małych dzieci i z ciężarną żoną - powiedział czekającym na niego reporterom Dotcom.
      Mężyczyzna pozostawał w areszcie od 20 stycznia, kiedy to policja dokonała nalotu na jego dom. Megaupload został zamknięty na podstawie międzynarodowego nakazu wystawionego w USA.
      Po wyjściu na wolność Dotcom będzie musiał mieszkać w niewielkim domu obok posiadłości, którą wynajmował oraz nosić elektroniczną bransoletkę. Ograniczono mu swobodę poruszania się, a sędzia zabronił też helikopterom lądowania w miejscu zamieszkania Dotcoma.
      Prokuratura twierdzi, że stoi on na czele grupy, która od 2005 roku zarobiła 175 milionów dolarów na nielegalnej dystrybucji filmów, muzyki i innych treści chronionych prawami autorskimi.
      Prawnicy Dotcoma odrzucają oskarżenia twierdząc, że firma ich klienta oferowała jedynie przestrzeń dyskową.
      Dotcom dwukrotnie starał się o zwolnienie za kaucją. Tym razem sąd uznał, że ryzyko jego ucieczki jest mniejsze niż wcześniej. Sędzia podkreślił też, że nie ma żadnych dowodów, jakoby Dotcom posiadał gdzieś nieujawnione konta, z których środki mogłyby pomóc mu w ucieczce. Dodał, że prokuratura nie znalazła żadnych śladów majątku, który nie zostałby jeszcze przez nią zajęty, a sam fakt, że Dotcom jest bogaty nie wystarczy, by stwierdzić, że powinien przebywać w areszcie.
      Dotcom czeka na decyzję dotyczącą wniosku ekstradycyjnego wystawionego w USA. Decyzja w tej sprawie zapadnie nie wcześniej niż 20 sierpnia.
      Formalnie wniosek jeszcze nie wpłynął do nowozelandzkiego sądu. Prawdopodobnie trafi tam na początku marca. Tymczasem w USA wielka ława przysięgłych dodała w ubiegłym tygodniu kolejne zarzuty przeciwko Megaupload. Stwierdzono, że serwis nielegalnie pobierał chronione prawami autorskimi treści udostępnione na YouTube.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...