Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Szwedzka walka z piractwem

Rekomendowane odpowiedzi

Inna rzecz, że gdyby płyty sprzedawały się lepiej, ich ceny mogłyby być znacznie niższe. Piraci sami tworzą w ten sposób problem, który staje się potem ich wymówką.

 

Nie mam zamiaru usprawiedliwiać ściągania cenami płyt, ale pozwolę sobie zauważyć, że gdy popyt maleje ceny również powinny, a przynajmniej tak mnie na ekonomii uczyli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Owszem, ale tylko do pewnego poziomu. Wybacz, ale nie wmówisz mi, że 23 zł za nową płytę OSTR-a to wysoka cena (obawiam się, że jest to gdzieś w okolicach granicy opłacalności). A mimo to, jak widać po tej stronie: http://odsiebie.com/profil/misiuczeladz.html?dir=97977 , płyta cieszy się dość sporą popularnością.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja, prócz hiphopu bardzo lubię elektronikę. Tutaj ceny bardzo często oscylują wokół 70 złotych. Nie usprawiedliwiają ściągania, ale wydaje mi się, że są jednak trochę zawyżone

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tym się zgadzam: ceny rzędu 60-70 zł to moim zdaniem nieuczciwa (choć, rzecz jasna, dozwolona prawami rynku) praktyka. Natomiast pobieranie z netu płyty kosztującej 23 zł to moim zdaniem skrajna bezczelność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio próbowałem pobrać sobie legalną, darmową wersję z Internetu Borland Delphi 7. Nawet na oficjalnej stronie nie da rady. Jak coś jest za free (może poza Linuksem, to pobrać to jest strasznie ciężko ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo widocznie duży popyt był i przytkało, skoro darmowe. ;) Wszyscy tutaj narzekamy co złego jest, co za drogiego, ale w takim razie napiszmy jak sobie wyobrażamy zdrowy rynek fonograficzny? Wszystko za friko? Brak koncernów? Brak ścigania osób udostępniających pliki nielegalnie? Dystrybucja tylko w internecie? Brak zabezpieczeń (DRM)?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No pewnie! A do tego więcej artystów chętnych do wydawania płyt, za które nie zarobią ani grosza - przecież to ich obowiązek, służba wobec narodu!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A potem zastanów się przez moment, jakim cudem mają na siebie zarobić np. takie zespoły jak polska Neuma, która ma w metalowym światku status zespołu kultowego, choć sprzedała swoją pierwszą płytę w liczbie, o ile pamiętam, 493 egzemplarzy w dwa lata(!!!).

Skoro sprzedali 493 egzemplarze to na tym nie zarobili więc bez sensu było całe to uruchamianie tłoczni i produkcji.Nie znam ich twórczości ale załóżmy ,że są dobrzy i kultowi .To ja na ich miejscu tą swoją płytę umieścił bym w necie za darmo w dobrej jakości aby każdy chętny mógł ją sobie pobrać i posłuchać. Zyskali by przez to wielu nowych fanów bo w ich przypadku przypuszczam ,że problemem jest to ,że nikt ich nie zna . I nastawił bym się na utrzymanie z dawania koncertów a nie sprzedaży płyt mieli by więcej fanów to i więcej ludzi by chciało ich na żywo posłuchać więc by były wyższe dochody z koncertów. I z tego co wyczytałem w necie już tak oni zrobili

w serwisie lastfm.pl.

Inna rzecz, że gdyby płyty sprzedawały się lepiej, ich ceny mogłyby być znacznie niższe.

To jest myślenie życzeniowe bo płyty już nigdy nie będą się lepiej sprzedawały bo zostają wyparte z rynku.

 

Problem w tym, że powstanie P2P wprowadzilo jedną zasadniczą zmianę: zamiast legalnych kopii mamy kopie kradzione.

A to jest znacznie większa różniga, niż pomiędzy legalnym winylem i legalnym CD.

Nie ma czegoś takiego jak kopia kradziona no chyba ,że sobie skopiujesz płytę a ja tą kopię ukradnę razem z twoim komputerem czy coś.

Różnica jest taka sama nowe wypiera stare . A ,że tobie i innym to moralnie nie pasuje może nie pasować(macie do tego prawo) ,ale to nie zmienia faktu ,że taki proces następuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prawdę powiedziawszy, to właściwie się już cofa. Piractwo jest przestępstwem jak na razie, więc na pewno będą wymyślane techniki, żeby je ukrócić. Bo owszem, tak - to jest kradzież. A więc jestem złodziejem i jest mi z tym dobrze. Nie było i nie jest mnie stać na płyty, a przynajmniej nie na tyle na ile bym chciała by mnie było stać. I co mam zrobić? Ściągać za o wiele niższą cenę z internetu płyty, które jakością są równe jak te ściągane z P2P? Zacząć słuchać radia i tylko komercyjnej strony muzyki? Przestać słuchać muzyki kiedy nie jestem podłączona do netu? Jestem muzykiem, dla mnie to wszystko równa się śmierci. Musze posiadać bazę muzyki sięgającą minimum 30GB. I to jest naprawdę maleńkie minimum. Ja żyję z muzyki i nie zarabiam najlepiej. I teraz mały problem - gdybym miała to wszystko co mam kupić, nie miałabym już dawno mieć co jeść.

Ach! Wiem, rzucę muzykę i pójdę pracować jako sprzątacz. Tyle, że wtedy dalej nie będzie mnie stać na płyty. Ups.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Skoro sprzedali 493 egzemplarze to na tym nie zarobili więc bez sensu było całe to uruchamianie tłoczni i produkcji.

Ależ oczywiście, że było bez sensu. Tak samo, jak bez sensu jest jak produkowanie czegokolwiek, co zostanie potem skradzione.

To jest myślenie życzeniowe bo płyty już nigdy nie będą się lepiej sprzedawały bo zostają wyparte z rynku.
Złodziejstwo nie należy do praktyk rynkowych, więc nie mieszaj tych dwóch rzeczy ze sobą.
Różnica jest taka sama nowe wypiera stare . A ,że tobie i innym to moralnie nie pasuje może nie pasować(macie do tego prawo) ,ale to nie zmienia faktu ,że taki proces następuje.

Wprost przeciwnie. Jak się okazuje, pierwsze kraje wprowadzają (jak widać skuteczne) metody walki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wprost przeciwnie. Jak się okazuje, pierwsze kraje wprowadzają (jak widać skuteczne) metody walki.

 

Skuteczne w tym sensie, że zmniejszył się ruch w sieci spowodowany p2p. Zobaczymy czy implikacją tego będzie wzrost sprzedaży płyt.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Złodziejstwo nie należy do praktyk rynkowych, więc nie mieszaj tych dwóch rzeczy ze sobą.

Hmm pomijając już te nieszczęsne mp3 to szeroko pojęta kradzież czy złodziejstwo jest nieodłączną częścią rynku może nie zalecaną w podręcznikach ale jak najbardziej praktykowaną .

 

Wprost przeciwnie. Jak się okazuje, pierwsze kraje wprowadzają (jak widać skuteczne) metody walki.

Tym mnie zaintrygowałeś rozwiń proszę jakie metody walki wprowadzone przez jakieś państwo przyniosły wzrost sprzedaży płyt na jego terenie ? Może jakieś statystyki.

Chyba nie masz na myśli tej głośnej ustawy antypirackiej z Francji bo ona jeszcze nawet w życie nie weszła .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Hmm pomijając już te nieszczęsne mp3 to szeroko pojęta kradzież czy złodziejstwo jest nieodłączną częścią rynku może nie zalecaną w podręcznikach ale jak najbardziej praktykowaną .

Ale nie należy do praktyk rynkowych i jest ścigane, więc nie mieszaj jednego z drugim.

Tym mnie zaintrygowałeś rozwiń proszę jakie metody walki wprowadzone przez jakieś państwo przyniosły wzrost sprzedaży płyt na jego terenie ? Może jakieś statystyki.

Jak widać, w Szwecji udało się znacząco ograniczyć ruch w sieciach P2P. Już samo to jest sukcesem. A czy sprzedaż się zmieni, zobaczymy za jakiś czas (choć jak znam życie, jeżeli IPRED spełni swoje zadanie, piraci będą szukali za wszelką cenę argumentów na to, że to zwykły zbieg okoliczności)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A we Francji parlament przyjął właśnie podobne prawo, "dzięki" któremu będą odcinać od netu. Tylko jak tutaj wierzyć w sens i uczciwość takiego tego prawa, skoro przyjmowane jest w co najmniej szemranych warunkach (za PCWorld):

 

Kontrowersyjna ustawa antypiracka została przyjęta w niemal spiskowych okolicznościach. Głosowanie odbyło się bardzo późno wieczorem, gdy na sali znajdowało się jedynie 16 posłów oraz przewodniczący - Roger Karoutchi. To on nakłonił obecnych polityków do koniecznego i natychmiastowego głosowania w sprawie projektu. Taktyka okazała się skuteczna - akt został przyjęty większością 12 do 4.

 

Poza tym najbardziej niepokojącym faktem jest to, że prawo to ingeruje w poufność komunikacji, bowiem stosuje techniki Deep Packet Inspection, które (oprócz zastosowań w domowych firewallach) służą także cenzurze (Chiny), prowadzeniu statystyk i podsłuchowi (USA).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A noże kuchenne służą czasem do mordowania. Pamiętaj, że człowiek uczciwy nie będzie inwigilowany, więc nie ma się czego bać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podejrzewam że pierwszy raz od niepamiętnych czasów się muszę z Tobą mikroosie nie zgodzić ;) Uczciwy człowiek będzie inwigilowany, ale go to nie powinno obchodzić, gdyż nie ma nic na sumieniu i nic nie będzie kiedykolwiek użyte przeciw niemu.

Swoją drogą nowe prawo Francji (pomijam szemrane okoliczności przyjęcia go) jest strzałem do własnych obywateli. Lepszą metodą byłoby działanie w stylu Chińskim poniekąd i odcinanie dostępu z Francji do serwerów/IP udostępniających kradzione dane. Na pewno mniej by było do blokowania, a tak za kilka lat może się okazać że we Francji internet jest tylko w urzędach :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie znam szczegółów tej ustawy, ale nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek miał prawo inwigilować użytkownika bez istnienia uzasadnionego podejrzenia, że jest on piratem. Dokładnie na tej samej zasadzie nikt nie ma prawa przejrzeć Twojego domu, jeżeli nie dysponuje nakazem albo nie ma konkretnych podejrzeń, że jesteś w coś zamieszany. Sam fakt korzystania z Internetu jeszcze nie jest dostateczną przesłanką by sądzić, że ma się do czynienia z przestępcą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem niezmiernie ciekaw jak to będzie wyglądało w praktyce. Ciekawe czy system będzie zautomatyzowany a konsekwencje natychmiastowe? Co powiedzą koncerny telekomunikacyjne, jak nagle staną przed wizją straty powiedzmy połowy klientów? Jak by nie było polityka nie jest oddzielona od biznesu i telekomy napewno miały w rządzie swoją reprezentację. Zapewne, przy normalnych okolicznościach, taka ustawa nie miała by dużych szans wejść w życie. Wobec tego, tak sobie  myśle, że providerzy nie dadzą się tak łatwo nabić w przysłowiową butelkę i nie pozostawią sprawy w obecnej postaci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A noże kuchenne służą czasem do mordowania.

Nie należy bać się noża, a psychopaty z nożem. Tym samym nie chodzi mi o DPI, a o ludzi którzy będą tym się zajmować i na których widzimisię oraz pomyłki będą skazani francuzi lub szwedzi.

 

Pamiętaj, że człowiek uczciwy nie będzie inwigilowany, więc nie ma się czego bać.

Nie znam szczegółów tej ustawy, ale nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek miał prawo inwigilować użytkownika bez istnienia uzasadnionego podejrzenia, że jest on piratem.

Niestety to tylko iluzoryczna prawda. Bowiem nie ma sposobu by stwierdzić co jest legalne lub nie, nie weryfikując tego, czyli tym samym osoby winne i niewinne będą podlegać takiej samej weryfikacji. To tak jak przesławny Echelon czy mniej znany pokój 641A. ;) Tym samym o wiele lepszym sposobem byłoby to co zaprezentował thibris - czyli zgodne z prawem blokowanie serwerów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przecież technologia istnieje już dziś, więc korzystanie z niej jest możliwe nawet teraz. Żadnej ustawy nie potrzeba, żeby śledzenie ludzi w taki sposób było możliwe. Tym samym argument jest w rzeczywistości skierowany nie przeciw ustawie, a przeciw nadużywaniu władzy jako takiemu. A skoro nadużywanie władzy jest bezprawiem, to co za różnica, czy ustawa jest, czy jej nie ma, skoro i tak jakieś prawo jest łamane? ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A widzisz, dokładnie o to chodzi - cały czas można to robić (i może nawet jest to robione skrycie), ale sęk w tym byśmy sami się na to oficjalnie zgodzili, a nawet o to poprosili, by mogli robić to zgodnie z literą prawa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ok, ale skąd założenie, że ustawa ma pozwolić na inwigilację każdego? Wracam do przykładu przeszukiwania mieszkań: ustawa jest i społeczeństwo się na nią zgodziło, a mimo to jakos nie zauważyłem, żeby policja włamywała się do mieszkań pod nieobecność domowników i szukała narkotyków albo dowolnych haków na lokatorów. Konieczne jest UZASADNIONE PODEJRZENIE i jestem święcie przekonany, że z tą ustawą będzie identycznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stąd, że w przypadku np. narkotyków muszą istnieć określone przesłanki, że one się tam znajdują, czyli albo np. zakup określonych chemikaliów do produkcji narkotyków, podejrzani ludzie przychodzący do lokalu, zaobserwowany handel na osiedlu lub w mieście itp. W przypadku Internetu sprawa się komplikuje o tyle, że póki nie sprawdzisz zawartości przekazywanych treści, to nie wiesz jaki status legalności mają. Można kierować się adresami IP i tym samym śledzić z jakimi stronami się łączymy (co już jest naruszeniem osobistych wolności), ale to nie jest DPI jeszcze, no i nie daje to prawie żadnych informacji o legalności samej treści. To czym DPI jest, to zajrzenie do faktycznej zawartości pakietów i analiza tego co on faktycznie zawiera, czy stronkę onetu czy treść najnowszego filmu, a może to być równie dobrze nasz list do znajomego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W przypadku narkotyków także można by teoretycznie robić naloty na sklepy i przeglądać faktury, by znaleźć dowody, że ktoś kupił prekursory narkotyków, a mimo to nikt jakoś tego nie robi i nie nęka się niewinnych ludzi. Ba, powiem nawet więcej: można by robić naloty na domy, podobnie jak wg Twojej wizji robiłoby się rutynowe przeglądanie pakietów. A mimo to nie robi się tego.

 

Poza tym powtarzam Tobie: niezależnie od tego, czy ustawa istnieje, inwigilować można już teraz. W związku z tym ustawa będzie przynajmniej dodatkowym potwierdzeniem tego, że ludzie uczciwi nie mają się czego bać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie, nie robią tego i nie nękają. A w przypadku internetu będą to robić i nękać, choć w tym przypadku nie odczujemy tego.

 

Czy uczciwi ludzie chcą by jego provider oraz firma telekomunikacyjna przez okres 6-24 miesięcy zbierali informacje o tym do kogo dzwoni, kto do niego dzwoni, ile czasu trwała rozmowa, do kogo pisze maile i od kogo je dostaje, kiedy korzysta z internetu? http://eur-lex.europa.eu/LexUriServ/site/en/oj/2006/l_105/l_10520060413en00540063.pdf

 

Czy uczciwy człowiek musi zapewniać informacje, by można było osądzić o jego uczciwości (domniemanie winy), czy też to państwo ma zdobyć informacje by osądzić o czyjejś winie (domniemanie niewinności)?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      MPAA, amerykańskie stowarzyszenie przemysłu filmowego, które w głównej mierze przyczyniło się do zamknięcia Megaupload, wzięło na celownik kolejny serwis. Do sądu okręgowego na Florydzie trafił wniosek o wydanie nakazu zamknięcia Hotfile. Działa on na podobnych zasadach jak Megaupload, a MPAA twierdzi, że ponad 90% przechowywanych tam materiałów stanowią treści chronione prawami autorskimi. Co ciekawe, to niepierwsze starcie Hotfile z przemysłem filmowym. W ubiegłym roku serwis zapowiedział, że pozwie do sądu firmę Warner Bros., gdyż miała ona naruszyć zasady korzystania z narzędzi antypirackich Hotfile doprowadzając do usunięcia z serwisu treści, do których nie posiadała praw.
      MPAA od lat prowadzi działania mające nakłonić władze i prawodawców, że serwisy umożliwiające hostowanie i współdzielenie plików powinny być zamykane. Teraz, niewątpliwie zachęcona skutecznym zamknięciem Megaupload, organizacja postanowiła udać się do sądu. MPAA twierdzi, że Hotfile celowo zachęca użytkowników do nielegalnego dzielenia się chronionymi prawem treściami oraz im w tym pomaga. Prawnicy Hotfile odpowiadają, że zasady działania serwisu są zgodne z  opracowaną przez Bibliotekę Kongresu ustawą DMCA.
      Jeśli jednak MPAA udowodni, że serwis celowo umożliwia łamanie prawa, sąd prawdopodobnie nakaże jego zamknięcie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Megaupload został zamknięty przez władze Nowej Zelandii na wniosek amerykańskich organów ścigania. Kim Dotcom, jego założyciel, poinformował, że wśród użytkowników serwisu znajdowało się wielu urzędników amerykańskiego rządu.
      Prawnicy Megaupload ciężko pracują, by użytkownicy odzyskali dostęp do swoich danych. Prowadzimy negocjacje, by mogli oni odzyskać dane. I wiecie co. Odkryliśmy, że wielu użytkowników Megaupload to amerykańscy urzędnicy rządowi, wśród nich pracownicy Departamentu Sprawiedliwości i Senatu - powiedział Dotcom.
      Za użytkownikami Megaupload wstawiła się też organizacja Electronic Frontier Foundation, która prowadzi stronę MegaRetrieval w odzyskaniu dostępu do danych.
      Megaupload pozwalał użytkownikom na przechowywanie na swoich serwerach ich własnych plików. Oczywiście znaczną część stanowiły pliki naruszające prawa autorskie, jednak nie wszyscy użytkownicy łamali prawo.
      Po aresztowaniu Dotcoma i zamknięciu serwisu użytkownicy stracili dostęp do swoich plików. Co prawda serwery, na których są przechowywane dane zostały już dawno przeszukane i firmy hostujące mogą zrobić z nimi co chcą, jednak domena Megaupload.com została przejęta przez amerykańskie organa ścigania. Firmy hostujące dotychczas Megaupload zgodziły się przez jakiś czas nie kasować danych, mimo że nie otrzymują już pieniędzy za ich przechowywanie. Obecnie trwają starania o to, by użytkownicy mogli przynajmniej przenieść pliki na swoje własne dyski. Ich udostępnienie nie będzie jednak proste. Uruchomienie domeny, która pozwoli na dostęp do tych plików może skończyć się jej ponownym zablokowaniem, jeśli będzie ona oferowała materiały naruszające prawa autorskie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Studenci najsłynniejszej uczelni technicznej świata - MIT-u (Massachusetts Institute of Technology) - mogą otrzymać od władz uczelni certyfikat ukończenia kursu... piractwa. I nie chodzi tutaj o piractwo komputerowe, a to prawdziwe, morskie.
      Uczelnia postanowiła uczynić oficjalnym zwyczaj, który był praktykowany przez jej studentów przez co najmniej 20 lat. MIT wymaga, by uczący się ukończyli w czasie studiów co najmniej 4 różne kursy wychowania fizycznego. Teraz ci, którzy z powodzeniem ukończą strzelanie z pistoletu, łuku, żeglarstwo i szermierkę otrzymają oficjalny certyfikat
      Carrie Sampson Moore, dziekan wydziału wychowania fizycznego, mówi, że co roku kontaktowali się z nią studenci, prosząc o wydanie zaświadczenia o ukończeniu kursu pirata. Zawsze mówiłam im, że to inicjatywa studencka i byli bardzo rozczarowani - stwierdziła Moore.
      Od początku bieżącego roku postanowiono, że uczelnia zacznie wydawać oficjalne certyfikaty. Drukowane są one na zwoju pergaminu z równą starannością jak inne uczelniane dyplomy. Właśnie otrzymało je czterech pierwszych piratów, a w kolejce czekają następni.
      Mimo, iż cała ta historia może brzmieć niepoważnie, to certyfikat i warunki jego uzyskania są traktowane przez uczelnię całkiem serio. Przyszli piraci nie mogą liczyć na żadną taryfę ulgową, a otrzymanie świadectwa ukończenia kursu wiąże się ze złożeniem przysięgi. Stephanie Holden, która znalazła się w czwórce pierwszych piratów, zdradziła, że musiała przysiąc, iż ucieknie z każdej bitwy, której nie będzie mogła wygrać i wygra każdą bitwę, z której nie będzie mogła uciec.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Do nowozelandzkiego sądu wpłynął wniosek o ekstradycję do USA Kima Dotcoma i trzech innych osób pracujących dla serwisu Megaupload.Dotcom i jego współpracownicy oskarżani są o umożliwienie użytkownikom nielegalnego pobierania chronionych prawem treści.
      Amerykanie dodatkowo stawiają im zarzuty wymuszenia, prania brudnych pieniędzy i defraudacji.
      Kim Dotcom odrzuca oskarżenia i w wywiadzie dla jednej z nowozelandzkich stacji telewizyjnych stwierdził: „Nie jestem królem piractwa. Oferowałem online’owy system przechowywania danych. I to wszystko“.
      Dotcom przebywa obecnie na wolności, musi jednak nosić elektroniczną bransoletkę. Nie wolno mu opuszczać Nowej Zelandii i korzystać z Internetu.
      Proces ekstradycyjny rozpocznie się 20 sierpnia.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Nowozelandzki sąd zgodził się na zwolnienie za kaucją założyciela serwisu Megaupload, Kima Dotcoma. Idę do domu zobaczyć się z trójką moich małych dzieci i z ciężarną żoną - powiedział czekającym na niego reporterom Dotcom.
      Mężyczyzna pozostawał w areszcie od 20 stycznia, kiedy to policja dokonała nalotu na jego dom. Megaupload został zamknięty na podstawie międzynarodowego nakazu wystawionego w USA.
      Po wyjściu na wolność Dotcom będzie musiał mieszkać w niewielkim domu obok posiadłości, którą wynajmował oraz nosić elektroniczną bransoletkę. Ograniczono mu swobodę poruszania się, a sędzia zabronił też helikopterom lądowania w miejscu zamieszkania Dotcoma.
      Prokuratura twierdzi, że stoi on na czele grupy, która od 2005 roku zarobiła 175 milionów dolarów na nielegalnej dystrybucji filmów, muzyki i innych treści chronionych prawami autorskimi.
      Prawnicy Dotcoma odrzucają oskarżenia twierdząc, że firma ich klienta oferowała jedynie przestrzeń dyskową.
      Dotcom dwukrotnie starał się o zwolnienie za kaucją. Tym razem sąd uznał, że ryzyko jego ucieczki jest mniejsze niż wcześniej. Sędzia podkreślił też, że nie ma żadnych dowodów, jakoby Dotcom posiadał gdzieś nieujawnione konta, z których środki mogłyby pomóc mu w ucieczce. Dodał, że prokuratura nie znalazła żadnych śladów majątku, który nie zostałby jeszcze przez nią zajęty, a sam fakt, że Dotcom jest bogaty nie wystarczy, by stwierdzić, że powinien przebywać w areszcie.
      Dotcom czeka na decyzję dotyczącą wniosku ekstradycyjnego wystawionego w USA. Decyzja w tej sprawie zapadnie nie wcześniej niż 20 sierpnia.
      Formalnie wniosek jeszcze nie wpłynął do nowozelandzkiego sądu. Prawdopodobnie trafi tam na początku marca. Tymczasem w USA wielka ława przysięgłych dodała w ubiegłym tygodniu kolejne zarzuty przeciwko Megaupload. Stwierdzono, że serwis nielegalnie pobierał chronione prawami autorskimi treści udostępnione na YouTube.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...