Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Labradory, najpopularniejsza na świecie rasa psów domowych, zapadają często na chorobę zwaną upadkiem wywołanym przez wysiłek. Badacze z Uniwersytetu Minnesota ustalili, że przyczyną choroby jest wada genetyczna. Jest to jedna z pierwszych chorób genetycznych tak dokładnie zidentyfikowanych u zwierząt domowych.

Upadek wywołany przez wysiłek (ang. exercise-induced collapse - EIC) to choroba dotykająca aż 3-5% wszystkich hodowanych na świecie labradorów. Schorzenie to, jak sama nazwa wskazuje, polega na utracie kontroli w kończynach (głównie tylnych) po intensywnym wysiłku. W skrajnych przypadkach dochodzi nawet do śmierci zwierzęcia. Ze względu na popularność labradorów oraz częstotliwość występowania schorzenia, badacze z Uniwersytetu Minnesota postanowili przeprowadzić badania w poszukiwaniu jego przyczyn.

Wcześniejsze badania wykluczyły szereg potencjalnych powodów, dla których zwierzęta mogłyby zapadać na EIC. Wcześniej uważano, że przyczyną choroby mogą być takie zaburzenia, jak: niedorozwój tarczycy, przegrzanie organizmu, hipoglikemia (obniżona zawartość glukozy we krwi) czy komplikacje endokrynologiczne. Odrzucono także hipotezę o możliwym udziale zaburzeń funkcji serca i komórek mięśni kończyn. W związku z obserwacjami sugerującymi dziedziczność dolegliwości, badacze postanowili sprawdzić, czy rozwój szkodliwych objawów rzeczywiście jest związany z genami.

Ostatecznie naukowcy zidentyfikowali gen, którego mutacja jest wyraźnie związana z powstawaniem objawów schorzenia. Koduje on białko zwane dynaminą 1, której zdrowy wariant reguluje proces przekaźnictwa sygnałowego pomiędzy neuronami. Jego zmutowana forma wykazuje niższą aktywność biologiczną. Sprawia to, że podczas intensywnego wysiłku komórki nerwowe "nie nadążają" z przekazywaniem sygnałów stymulujących pracę mięśni, co powoduje nagłą utratę zdolności np. do dalszego biegu. Dotyczy to jednak tylko tych zwierząt, u których wadliwe są obie kopie tego genu. Psy, u których zmutowana jest tylko jedna kopia, są "cichymi nosicielami" - nie prezentują jakichkolwiek objawów, lecz ich potomstwo może być chore, jeżeli drugi rodzic także będzie nosicielem.

Badacze z Uniwersytetu Minnesota opracowali test genetyczny pozwalający na wykrycie predyspozycji do rozwoju EIC. W zależności od jego wyniku możliwe będzie np. zapobieganie rozrodowi z udziałem "cichych nosicieli" lub zmniejszenie intensywności zabaw z chorym zwierzęciem, co powinno pozwolic na uniknięcie przykrych symptomów.

Odkryta mutacja jest niezwykle częsta - dotyka aż 30% labradorów, a także psy innych ras, m.in. chesapeake. Biorący udział w badaniach dr James Mickelson podkreśla, że zwierzęta-nosiciele mogą okazać się interesującym modelem pozwalającym na zrozumienie zasad rządzących przekaźnictwem sygnałów sterujących pracą mięśni. Labradory są bowiem pierwszymi ssakami, u których zaobserwowano zmutowaną formę dynaminy 1. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak to jest z rasowymi zwierzętami. Ludzie rozmnażają je dbając tylko o czystość rasy nie zwracając uwagi na ich zdrowie i przystosowanie do życia. (Jest to po prostu zamach na dobór naturalny, co jak widać się mści).

Ja mam 18 letniego kundla, który mimo że jest już ślepy i głuchy, żyje w zdrowiu i ma się dobrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psy rasowe to właśnie te najlepiej przystosowane, wyselekcjonowane przez naturę, na zasadzie doboru naturalnego, który trwał setki tysięcy lat(jak widać na tym przykładzie co jest zresztą oczywiste, dobór naturalny nie jest idealny)

 

A co do kundelków? to właśnie one są sztucznie wyhodowane przez człowieka. Amstaf pochodzący z USA nigdy nie skrzyżowałby się naturalnie z np. labradorem którego krajem pochodzenia jest Wielka Brytania. To ludzie przewożą te psy i umożliwiają niekontrolowane krzyżówki.

 

Psy rasowe spełniają określone role (mają cechy ściśle powiązane z genami) - wiadomo czego się po nich spodziewać, jak je szkolić na psy ratownicze, policyjne, pasterskie lub po prostu na domowych pupili.

Z kundelkiem jest zawsze jedna wielka niewiadoma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psy ,,rasowe" to sztucznie wychodowane powtarzalne kaleki (tak z obserwacji gabinetu weterynaryjnego) , tymczasem kundelki to inteligętne dzieci psiej miłości, wierne , żyjące po 17lat (bez weterynarza). 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psy rasowe to właśnie te najlepiej przystosowane, wyselekcjonowane przez naturę, na zasadzie doboru naturalnego, który trwał setki tysięcy lat(jak widać na tym przykładzie co jest zresztą oczywiste, dobór naturalny nie jest idealny)

 

A co do kundelków? to właśnie one są sztucznie wyhodowane przez człowieka. Amstaf pochodzący z USA nigdy nie skrzyżowałby się naturalnie z np. labradorem którego krajem pochodzenia jest Wielka Brytania. To ludzie przewożą te psy i umożliwiają niekontrolowane krzyżówki.

 

Psy rasowe spełniają określone role (mają cechy ściśle powiązane z genami) - wiadomo czego się po nich spodziewać, jak je szkolić na psy ratownicze, policyjne, pasterskie lub po prostu na domowych pupili.

Z kundelkiem jest zawsze jedna wielka niewiadoma.

 

Uważam że się mylisz, ośmielam się twierdzić że żadna z uznawanych oficjalnie przez związki kynologiczne ras nie jest dziełem doboru naturalnego, ale wyłącznie hodowli.

badania genetyczne to potwierdzają

krótki text ->http://greyhound.q.pl/pies/owczarek_03.html

inny text -> http://pl.euroanimal.eu/Pochodzenie_ras_ps%C3%B3w

pozatym pierwsze oswajanie psa datuje się na ~100 000 lat temu. wcześniej były tylko wilki

nie upierał bym się przy tych kilkuset tysiącach lat bo tyle czasu wystarczyło na zejście z drzewa człowiekowi.

 

liczne wady genetyczne występujące u psów rasowych są spowodowane chowem wsobnym w obrębie populacji.

w celu utrwalenia pojawiającej się mutacji ( np bardzo puszysty ogon, białe łaty, albo duże uszy) krzyżowano osobniki blisko ze sobą spokrewnione np rodzeństwo. oprócz cech pożądanych wzmacniały się równierz wady podatność na choroby.

 

określone cechy rasom nadał człowiek bo kształtował je do swoich potrzeb a nie natura

 

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
pierwsze oswajanie psa datuje się na ~100 000 lat temu

 

Metoda C14?? wymysł jakiegoś pierdoły w wolnym czasie?? czy może ktoś nie zjadł szczeniaka a ten sie do niego przywiązał i nie było to nawet 100 lat temu bo psy tak długo nie żyją ,to się dzieje za każdym razem od nowa (z każdym szczeniakiem).

 

wcześniej były tylko wilki

 

I bóg zesłał inne rasy, od razu amstafy, pitbule itd. razem z instrukcją pomiarową i paczką czapi.

 

nie upierał bym się przy tych kilkuset tysiącach lat bo tyle czasu wystarczyło na zejście z drzewa człowiekowi.

 

Człowiek nigdy na drzewie nie był , chyba że po banana albo jabłko.

 

liczne wady genetyczne występujące u psów rasowych są spowodowane chowem wsobnym w obrębie populacji.

w celu utrwalenia pojawiającej się mutacji ( np bardzo puszysty ogon, białe łaty, albo duże uszy) krzyżowano osobniki blisko ze sobą spokrewnione np rodzeństwo. oprócz cech pożądanych wzmacniały się równierz wady podatność na choroby.

 

Tak więc kundelek jest przykładem naturalnego zdrowego doboru i powinien nosić przedrostek Oryginal a ,,rasowe,,  Hand-maked , problem oczywiscie byłby z klasyfikacją bo byłoby 500 000 ras a niektóre po 1 sztuce. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chętnie bym odpowiedział na twojego posta waldi888231200 - reaktywacja, ale to chyba zły pomysł

 

 

46e2257d246aed72.jpg

 

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Metoda C14?? wymysł jakiegoś pierdoły w wolnym czasie?? czy może ktoś nie zjadł szczeniaka a ten sie do niego przywiązał i nie było to nawet 100 lat temu bo psy tak długo nie żyją ,to się dzieje za każdym razem od nowa (z każdym szczeniakiem).

 

 

boze waldi.. Ty potrafisz czytac i pisac czy komus dyktujesz bo poziom Twoich postow sugeruje to drugie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a tak dokładnie z czym się nie zgadzasz?? 8)

 

...z tym co zacytowalem i nie tylko...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Metoda C14?? wymysł jakiegoś pierdoły w wolnym czasie?? czy może ktoś nie zjadł szczeniaka a ten sie do niego przywiązał i nie było to nawet 100 lat temu bo psy tak długo nie żyją ,to się dzieje za każdym razem od nowa (z każdym szczeniakiem).

 

W jaki sposób ustalono te ok 100 000 lat?? jak nie przez datowanie wspólego pochówku człowieka z psem węglem C14 - jesli nie datowano węglem a określono na oko , to jest to wymysł jakiegoś pierdoły który musiał mieć wolny czas.

Odkrycie że pies może sie przywiązać do człowieka mogło zajść (tak jak teraz zachodzi) czyli zjedzono sukę a młode zostały na jutro aż jakiś dzieciak się ulitował , pies dorósł i był wiernym jego przyjacielem, potem były nastepne i ich młode ale spróbój tylko dać suce w odosobnieniu lub na wolnosci wychować młode a przekonasz się że proces udomowienia wcale w genach nie jest zapisany (stąd :nawet nawet 100 lat temu bo psy tak długo nie żyją )

 

Dodam jeszcze ze gdyby ludzie się odczepili od psów zupełnie (znikli) to po stosunkowo krótkim czasie każdy pies miał wygląd i cechy kundelków bo są optymalną odpowiedzią na warunki klimatu jaki tu panuje.

 

Jak sie jeszcze z czymś nie zgadzasz pytaj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość cogito

gdyby ludzie nie pilnowali pieskow to wszystkie bu sie pokrzyzowly i nie btyloby zadnej konkretnej rasy. tak samo z kotami i innymi zwierzetami. jak np swinie lubia sie rozmnazac z dzikami

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znów bardzo duże obrazki? Mało fajne to jest :/

 

sorki już poprawiłem  :;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gdyby ludzie nie pilnowali pieskow to wszystkie bu sie pokrzyzowly i nie btyloby zadnej konkretnej rasy. tak samo z kotami i innymi zwierzetami. jak np swinie lubia sie rozmnazac z dzikami

 

jestem za a nawet przeciw ;) tzn wlasnie dlatego jest tyle gatunkow psow ze ludzie celowo rozmnazali tylko niektore by uzyskac konkretne cechy. a wszystkie psy pochodza od jednego gatunku - wilka (bodajze szarego).

 

i nie oswaja sie kazdego psa od nowa bo psy oswajaja sie tak lawto wlasnie dlatego ze czlowiek zafundowal im przyspieszona "ewolucje" dobierajac tylko pojedyncze sztuki. jezeli pies nie dawal sie oswoic czy atakowal ludzi to albo sam uciekal albo pach palka i go nie ma :) i w taki prosty sposob pozostaly te ktore 1. nie boja sie czlowieka a nawet uznaja go za czlonka stada 2. daja sie tresowac. rozniez przez samo to ze pochodza od wilka ulatwilo czlowiekowi sprawe ze wzgledu na to ze wilki zyja w stadach w ktorych panuje hierarchia. jezeli czlowiek jest uwazany za osobnika alfa to pies jest posluszny.

 

koty domowe tez moga swojego pana uwazac za czlonka stada ale u kotow nawet jezeli zyja w stadzie nie ma tak scislej hierarhii i dlatego "maja wbite" na "przynies kapcie" :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie do końca się zgodzę. Można podać mnóstwo przykładów zwierząt uznawanych za dzikie (tygrysy, niedźwiedzie itp.), które można udomowić, jeżeli zostaną odebrane matce odpowiednio wcześnie. Co prawda będą one miały pewne predyspozycje do agresji, ale czy pit bulle albo rottweilery ich nie mają?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam , mój pies szuka suczki , Matki jego dzieci , zamiary poważne (bokserki bez rodowodu , najlepiej (dziewicy) całej białej z Krakowa)

 

Wśród zalet - umie gotować!!

 

 

 

 

 

 

 

PS.  .... gotować się do zabawy oczywiście.. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie do końca się zgodzę. Można podać mnóstwo przykładów zwierząt uznawanych za dzikie (tygrysy, niedźwiedzie itp.), które można udomowić, jeżeli zostaną odebrane matce odpowiednio wcześnie. Co prawda będą one miały pewne predyspozycje do agresji, ale czy pit bulle albo rottweilery ich nie mają?

 

udomowic tak ale kapci nie przyniesie. nie daja sie tresowac tak latwo jak psy

 

nie twierdze ze nie maja. maja tez ludzie i kot wlasciciela mieszkania ktore wynajmuje ;]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak naprawde to nie sa rasy, a tylko jakies odmiany chyba. Nie jestem biologiem, ale nie wydaje mi sie, zeby to byly naturalne rasy psow, jak dingo. Czlowiek eksponowal jakies pozadane cechy w procesie rozrodczym, dobierajac partnerow do rozrodu. Teraz juz zaczynaja pojawiac sie nowe gatunki. To znaczy wczesnie o tym mowic, ale niektore rasy juz maja problemy z krzyzowaniem sie miedzy soba, wiec chyba w przyszlosci powstana nowe gatunki. Tak wiec bedzie pewnie wilk (tego jest chyba troche ras), pies (zostana poweidzmy male i duze), lis, labrador (rasy retriever i golden), owczarek (ras kaukaski,wyzynny...). gdyby nie czlowiek, jestem pewien, ze wlasnie w tym kierunku by to zmierzalo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Każdy z nas potrafi przywołać z pamięci charakterystyczny widok psa otrzepującego się po wyjściu z wody. Podobnie otrzepują się wszystkie zwierzęta posiadające futro. Jednak do niedawna nauka nie wiedziała, jaki mechanizm uruchamia takie zachowanie. O wiedzę tę wzbogacił nas właśnie profesor neurobiologii David Ginty i jego zespół z Wydziału Neurobiologii Harvard Medical School.
      Naukowcy wykorzystali nowoczesne narzędzia, które w znacznej mierze sami opracowali, do wyizolowania i śledzenia pojedynczych neuronów oraz stymulowania ich lub blokowania za pomocą światła. Dzięki nim dowiedzieli się, że za aktywowanie takiego zachowania odpowiadają łatwo pobudliwe mechanoreceptory typu C (C-LTMRs). Receptory te stanowią wczesny system ostrzegania, że coś – insekt, woda czy brud – za chwilę wejdzie w kontakt ze skórą. To wrodzony mechanizm odruchowy, który jednak zwierzę może kontrolować. Profesor Ginty porównuje jego działanie do sytuacji, gdy na naszym ramieniu wyląduje komar. Możemy odruchowo potrząsnąć ramieniem czy uderzyć owada dłonią, ale możemy też się powstrzymać.
      Naukowcy z laboratorium Ginty'ego wykorzystali olej słonecznikowy, którego krople nakładali na grzbiet myszy, które genetycznie zmodyfikowano tak, by za pomocą światła stymulować lub blokować specyficzne neurony. Tak zaawansowane eksperymenty stały się możliwe dzięki temu, że w ciągu ostatnich dwóch dekad opracowano potężne narzędzia genetyczne.
      Na skórze znajduje się około 20 różnego typu receptorów czuciowych. Około 12 z nich jest odpowiedzialnych za rejestrowanie różnego typu dotyku, od szybkiego ukłucia, przez wibracje po delikatne masowanie. Receptory C-LTMR są owinięte wokół podstawy mieszków włosowych i należą do najbardziej czułych receptorów skóry. Rejestrują najlżejsze ruchy włosa czy ugięcie skóry wokół jego podstawy. Z receptora sygnały wędrują do mózgu za pośrednictwem rdzenia kręgowego.
      Wielką zaletą technik wykorzystanych przez laboratorium Ginty'ego jest możliwość przyjrzenia się temu, co dzieje się w rdzeniu. Rozumiemy sposób organizacji neuronów przetwarzających informacje wizualne i dźwiękowe. Jeśli jednak chodzi o dotyk, o przetwarzanie sygnałów somatosensorycznych, dopiero próbujemy to zrozumieć, gdyż bardzo trudno jest uzyskać dostęp i rejestrować to, co dzieje się w rdzeniu kręgowym, stwierdza uczony.
      Jego zespołowi udało się zidentyfikować konkretny obszar w mózgu, do którego trafia sygnał skłaniający psa do otrzepania się, ale wiele jeszcze pozostaje do zbadania. Naukowcy wciąż nie wiedzą, czy zidentyfikowany przez nich szlak nerwowy jest jedynym mechanizmem biorącym udział w reakcji na kontakt z wodą czy też istnieją jeszcze inne, niezidentyfikowane. Trudno jest odpowiedzieć na to pytanie, gdyż narzędzia, jakich zwykle używamy, rzadko w 100 procentach blokują to, co byśmy chcieli. Dlatego nie wiemy, czy obserwowane zachowanie wynika z 10% niezablokowanych sygnałów, czy też istnieje inna droga ich przekazywania, czy inny typ komórki, który przeoczyliśmy. W tym przypadku chodzi raczej o to drugie, ale nie jesteśmy pewni, wyjaśnia uczony.
      Drugie pytanie, na które trzeba odpowiedzieć brzmi: dlaczego, skoro C-LTMR znajdują się na całym ciele, otrzepywanie się jest uruchamiane tylko w przypadku zmoczenia środkowej części grzbietu? Można to w pewnej mierze wyjaśnić faktem, że ta część ciała znajduje się poza zasięgiem łap i zębów. Nie tłumaczy to jednak, jak to się dzieje, że sygnały pochodzące z takich samych neuronów i trafiające do tych samych części mózgu, raz wywołują otrzepywanie się, a innym razem nie. Być może, zastanawiają się badacze, sygnały ze środkowej części grzbietu trafiają do innych regionów jądra okołoramieniowego w mózgu, niż sygnały z pozostałej części ciała. A może te z grzbietu są wzmacniane w rdzeniu kręgowym, dlatego wywołują taką reakcję.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Brookhaven National Laboratory zbudowali i przetestowali spolaryzowane działo elektronowe pracujące przy najwyższym napięciu ze wszystkich tego typu urządzeń. Działo jest kluczowym elementem budowanego właśnie Zderzacza Elektron-Jon (EIC). W akceleratorze zderzane będą spolaryzowane elektrony ze spolaryzowanymi protonami i jonami, co pozwoli na badanie podstawowych cegiełek materii.
      Zadaniem wspomnianego na wstępie działa będzie dostarczanie strumienia cząstek do tunelu akceleratora o długości niemal 4 kilometrów. Przyspiesza ono elektrony od 0 do 80% prędkości światła na przestrzeni zaledwie 5 centymetrów. Oznacza to, że przyspieszenie od 0 do 863,4 milionów km/h następuje w ciągu 2 dziesięciomiliardowych części sekundy. Jednak nie prędkość tu jest najważniejsza, ta zostanie jeszcze zwiększona w tunelu akceleratora. Największym sukcesem jest możliwość wytwarzania w dziale strumieni cząstek o odpowiednich charakterystykach. Działo dostarcza niewielkich ściśle upakowanych pakietów elektronów, których spiny są w większości zwrócone w tym samym kierunku. To ta wielka gęstość upakowania powoduje, że zwiększa się prawdopodobieństwo doprowadzenia do zderzeń elektronów z protonami lub jonami, które w tunelu akceleratora pędzą w przeciwnym kierunku.
      Uzyskanie polaryzacji, czy uzgodnienia spinów cząstek, jest niezwykle ważne z punktu widzenia możliwości osiągnięcia celów naukowych akceleratora. Badanie pochodzenia zjawiska spinu to zresztą jeden z nich. Spin jest odpowiedzialny za strukturę i uporządkowanie materii. Wciąż jednak nie wiemy, jak on powstaje.
      EIC będzie pierwszym akceleratorem, w którym naukowcy mogą kontrolować spin zarówno elektronów, jak i jonów. To zaś powinno pozwolić na zmapowanie dystrybucji kwarków i gluonów w protonach i jądrach atomowych oraz zbadać strukturę protonu. Dzięki temu naukowcy mają nadzieję lepiej zrozumieć interakcje pomiędzy kwarkami a gluonami. Interakcje te zachodzą za pomocą oddziaływań silnych, które są najpotężniejszymi oddziaływaniami w naturze.
      Wysoce spolaryzowany strumień elektronów osiągnięto dzięki fotokatodzie z arsenku galu. Naukowcy ułożyli go w naprzemienne warstwy. To bardzo złożona wielowarstwowa struktura o grubości 100 nanometrów umieszczona na 0,4-milimetrowym podłożu, wyjaśnia fizyk Erdon Wang. Gdy światło lasera o odpowiednich proporcjach trafia w fotokatodę, opuszcza ją strumień elektronów o uzgodnionych spinach i odpowiednich właściwościach.
      Podczas testów nowe działo osiągnęło w ciągu 23 godzin napięcie 350 kV i pracowało bez przerwy przez kolejnych 6 miesięcy. Generowało pakiety składające się z 70 miliardów elektronów każdy. Badania jakości pokazały, że tak uzyskane elektrony mają wszystkie właściwości potrzebne do przeprowadzenia zderzeń. W ciągu dwóch lat testów napięcie zawsze było bardzo stabilne. Nasze działo elektronowe charakteryzuje się najwyższym napięciem i największą intensywnością spolaryzowanego strumienia elektronów, cieszy się Wang.
      Zderzacz Elektron-Jon powstaje w Brookhaven National Laboratory na bazie istniejącego tam Relativistic Heavy Ion Collider. Głównym elementem konstrukcji EIC będzie dodanie do RHIC dodatkowego pierścienia tak, by urządzenie składało się z dwóch krzyżujących się akceleratorów. W jednym z nich będą krążyły elektrony, w drugim protony lub jony. Koszt budowy nowego akceleratora ma wynieść 1,7–2,8 miliardów dolarów i jest to jedyny akcelerator zderzeniowy, jakiego budowa jest rozważana w USA w ciągu kolejnych 50 lat. W EIC ma dać odpowiedź na pytanie, skąd bierze się spin protonu oraz wyjaśnić właściwości gluonów.
      Obecnie bardzo słabo rozumiemy wewnętrzną strukturę protonów. Wiemy, że proton składa się z trzech kwarków połączonych oddziaływaniami silnymi. Jednak, jako że wkraczamy tutaj na pole fizyki kwantowej, pozostaje wiele niepewności. Wewnątrz protonu pojawiają się i znikają pary kwark-antykwark, ważną rolę odgrywają też gluony, łączące wszystko w całość. Jednak pozostaje jeszcze do wyjaśnienia wiele tajemnic. Na przykład trzy kwarki tworzące proton stanowią mniej niż 5% jego masy. Reszta masy pojawia się w jakiś sposób z energii wirtualnych kwarków i gluonów. Nie wiemy też, skąd się bierze spin protonu. Nie jest on prostą sumą spinów trzech kwarków. Znaczenie mają również gluony oraz orbitujące wokół siebie kwarki. Niewiele wiemy o samych gluonach. Zgodnie z niektórymi teoriami, łączą się one w pojedynczą falę kwantową. EIC znacznie bardziej nadaje się do tego typu badań, niż Wielki Zderzacz Hadronów, w którym protony zderzane są z protonami. W EIC wykorzystywane będą znacznie mniejsze od protonów elektrony, co da łatwiejsze do interpretacji wyniki.
      W pracach nad EIC biorą udział naukowcy z 8 polskich instytucji: Akademia Górniczo-Hutnicza, Instytut Fizyki Jądrowej PAN, Narodowe Centrum Badań Jądrowych, Politechnika Krakowska, Politechnika Warszawska, Uniwersytet Jagielloński, Uniwersytet Rzeszowski i Uniwersytet Warszawski, które utworzyły Konsorcjum „The Polish Electron-Ion Collider Group". W NCBJ od dawna prowadzone są badania teoretyczne nad oddziaływaniami silnymi, a Polacy należą do światowej czołówki ekspertów w tej dziedzinie. Przed trzema laty fizycy z Zakładu Fizyki Teoretycznej NCBJ – prof. dr hab. Lech Szymanowski, dr hab. Jakub Wagner i dr Paweł Sznajder pomogli stworzyć tzw. żółty raport EIC, w którym opisano oczekiwania dotyczące akceleratora i wskazano, jak należy go budować, by osiągnąć zakładane cele naukowe.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Psy są stworzeniami społecznymi. Potrzebują towarzystwa, najlepiej przedstawicieli własnego gatunku. Badania przeprowadzone przez naukowców z Arizona State University (ASU) dowodzą, że najważniejszym czynnikiem wpływającym na zdrowie i długie życie naszych pupili jest towarzystwo. Miłość i troska, którą otaczamy psy, w połączeniu z ich krótszym od ludzkiego czasem życia, czynią psy domowe świetnym modelem do badań nad tymi aspektami środowiska społecznego i fizycznego, które wpływają na sposób starzenia się, zdrowie i długość życia, mówi główny autor badań profesor Noah Snyder-Mackler.
      Uczeni z Arizony przeprowadzili badania ankietowe wśród ponad 21 000 właścicieli psów, by sprawdzić i ocenić czynniki, które mogą mieć wpływ na zdrowie zwierząt. Okazało się, że sieć społeczna zwierzęcia jest tutaj czynnikiem najważniejszym. Ma ona 5-krotnie większy wpływ niż kwestie finansowe, stabilność gospodarstwa domowego czy wiek właściciela.
      Osoby, które wypełniały ankiety, posiadały w sumie 21 140 psów. Badania prowadzone były w ramach Dog Aging Project, nad którego czele stoją naukowcy z Wydziałów Medycyny University of Washington i Texas A&M University, z który skupia kilkanaście instytucji badawczych. Celem projektu jest zbadanie, jak geny, styl życia oraz środowisko wpływają na starzenie się i choroby najlepszych przyjaciół człowieka.
      Naukowcy z ASU przygotowali rozległą ankietę, w której pytali zarówno o kwestie związane z aktywnością fizyczną psa, środowiskiem, jego zachowaniem, dietą, przyjmowanymi lekami i suplementami, zdrowiem czy o demografię domu, w którym pies się znajduje. Na podstawie ankiet zidentyfikowali pięć kluczowych elementów, które wspólnie tworzyły środowisko życia psa oraz wpływały na jego dobrostan. Elementy te to stabilność otoczenia, przychody gospodarstwa domowego, czas spędzany z dziećmi, czas spędzany ze zwierzętami oraz wiek właściciela. Czynniki te miały wpływ na zdrowie i długość życia psa nawet po uwzględnieniu takich czynników jak jego wiek czy waga.
      Okazało się na przykład, że problemy finansowe i domowe właścicieli były powiązane z gorszym stanem zdrowia i mniejszą aktywnością fizyczną psa, podczas gdy więcej interakcji społecznych, takich jaki mieszkanie z innymi psami, powiązane było z jego lepszym stanem zdrowia. Wpływ tych czynników nie był jednak równy. Kwestie społeczne wywierały 5-krotnie silniejszy wpływ niż np. czynniki finansowe. To pokazuje, że jak i u innych zwierząt społecznych, w tym ludzi, więcej towarzystwa jest naprawdę ważne dla zdrowia, mówi doktorantka Bri McCoy.
      Najbardziej zaskakującymi odkryciami były spostrzeżenia, że im większa liczba dzieci w domu, tym gorszy stan zdrowia psa oraz, że psów z domów o wyższych dochodach diagnozuje się więcej chorób. Naukowcy przypuszczają, że w pierwszym z przypadków nie chodzi tutaj o to, że same dzieci wpływają źle na psa, ale o to, że im więcej dzieci, tym mniej uwagi właściciel poświęca psu, co źle wpływa na jego zdrowie. Co do drugiego spostrzeżenia, wyjaśnienie jest jeszcze prostsze. Bogatsi właściciele psów mogą finansować im lepsza opiekę zdrowotną, częściej pojawiać się u weterynarza i częściej wykonywać różne badania, co skutkuje lepszą diagnostyką i większą liczbą zidentyfikowanych chorób.
      Autorzy badań zdają sobie sprawę z faktu, że badania opierające się na ankietach wśród właścicieli mogą zawierać błędy. Dlatego też w przyszłości przyjrzą się zarówno danym z klinik weterynaryjnych, jak i przeprowadzą badania w domach właścicieli.
      Jednak już w tej chwili wniosek z badań jest jasny. Dobra i rozbudowana sieć powiązań społecznych jest niezwykle ważna dla naszych psów. Ich właściciele powinni zadbać, by domowi pupile mieli zarówno dobre i rozbudowane kontakty z nimi, jak i z innymi psami.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Posiadanie psa lub kota może prowadzić do większej liczby bezsennych nocy, czytamy na lamach Human-Animal Interactions. Doktor Lauren Wisnieski i Kayla Medlin z Lincoln Memorial University przeanalizowały dane zgromadzone w latach 2005–2006 w ramach National Health and Nutrition Examination Survey i zauważyły, że właściciele domowych pupili częściej cierpią na bezsenność. Mimo, że wciąż nie ustalono związku przyczynowo-skutkowego tego zjawiska, wyniki badań są zgodne z wcześniejszymi spostrzeżeniami wskazującymi, że jakość snu posiadaczy psów i kotów jest gorsza od jakości snu osób nie posiadających zwierząt domowych.
      Z jednej strony domowe zwierzę uspokaja, zapewnia poczucie bezpieczeństwa i towarzystwo, co może mieć pozytywny wpływ na jakość snu, z drugiej jednak strony zwierzę może zaburzać sen. Doktor Wisniewski zauważyła bowiem, ze właściciele psów częściej cierpią na zaburzenia snu i mają problemy z zaśnięciem, u właścicieli kotów częściej zaś pojawia się zespół niespokojnych nóg. Podczas badań starałyśmy się sprawdzić, czy istnieje związek pomiędzy posiadaniem psa lub kota, a takimi jakością snu i jego zaburzeniami, w tym chrapaniem, budzeniem się w nocy, koniecznością przyjmowania środków nasennych czy zespołem niespokojnych nóg, stwierdzają badaczki.
      Na potrzeby badań stworzono model regresji logistycznej, za pomocą przeprowadzono analizę z uwzględnieniem licznych elementów świadczących o złej jakości snu, jak poczucie zmęczenia po śnie, poczucie senności, problemy z zaśnięciem trwające dłużej niż 15 minut czy sen krótszy średnio niż 6 godzin.
      Doktor Wisnieski przypuszcza, że zauważone różnice w związkach pomiędzy posiadaniem psa, posiadaniem kota a jakością snu mogą wynikać np. z faktu, że koty są bardziej aktywne nocą niż psy.
      Uczona dodaje, że jeśli uda się w przyszłości opisać związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy posiadaniem zwierzęcia domowego, a jakością snu, będzie można to wykorzystać w codziennej praktyce lekarskiej. Obecnie znamy bowiem pozytywny wpływ zwierząt domowych na ludzi i widzimy korelację, pomiędzy ich posiadaniem, a gorszą jakością snu. Niestety, dostępne dane pozwoliły na odróżnienie osób, które pozwalają domowym pupilom spać w łóżku, od tych, które tego nie dopuszczają. Z innych badań wiadomo bowiem, że osoby cierpiące na chroniczny ból lepiej spały, gdy w ich łóżku był domowy pupil.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Podawanie szczeniętom i młodym psom suchej karmy znacząco zwiększa ryzyko rozwinięcia się u nich w późniejszym życiu chronicznych enteropatii, czyli przewlekłych chorób jelit, ostrzegają naukowcy z Wydziału Medycyny Weterynaryjnej Uniwersytetu w Helsinkach. Równie zgubny wpływ na jelita mają przekąski czy gryzaki z wysuszonych skór zwierzęcych.
      Dieta odgrywa kluczową rolę w utrzymaniu równowagi mikrośrodowiska przewodu pokarmowego, co z kolei wpływa na mikrobiom jelit, ich fizjologię czy odporność organizmu. Grupa uczonych z Helsinek postanowiła sprawdzić, jaki związek ma dieta szczeniąt w wieku 2–6 miesięcy i młodych psów (6–18 miesięcy) z rozwinięciem się u nich w przyszłości chronicznych enteropatii.
      Odkryliśmy, że podawanie szczeniakom i młodym psom diety opartej o nieprzetworzone składniki – w tym resztek ludzkiego pożywienia – chroniło je przed rozwinięciem się chronicznych enteropatii. Szczególnie dobry wpływ miał kości i chrząstki podawane w wieku szczenięcym i młodzieńczym oraz owoców jagodowych w wieku szczenięcym.  Z kolei karmienie zwierząt wysokoprzetworzoną dietą węglowodanową, innymi słowy suchą karmą, w wieku szczenięcym i młodzieńczym oraz skórami zwierzęcymi w wieku szczenięcym znacząco zwiększało ryzyko chronicznych enteropatii w późniejszym życiu, czytamy w artykule opublikowanym na łamach Scientific Reports.
      Współautorka badań, Anna Hielm-Björkman, przypomina, że komercyjne karmy dla psów są przedstawiane jako pożywienie dostarczające kompletnej zbilansowanej diety. Tworzy się wrażenie, że właściciel miałby kłopoty z przygotowaniem psu pożywienia, które byłoby dla niego równie odpowiednie. Ale nasze badania pokazały, jak bardzo ważna jest różnorodność. Nikt nie daje 12-latkowi takiego samego pożywienia jak małemu dziecku. Dlaczego z psami miałoby być inaczej?.
      Chroniczne enteropatie u psów zdarzają się często. Czasami okazuje się, że pomóc może zmiana diety. Dlatego też naukowcy zaczęli się zastanawiać, czy dieta z okresu szczenięcego czy młodzieńczego może mieć jakiś związek z chorobą występującą w starszym wieku. Przeanalizowali więc pod tym kątem wyniki ankiety dotyczącej diety i zdrowia psów. Dane od ponad 7000 właścicieli czworonogów zebrano w latach 2009–2019.
      Z analizy wynika, że psy, które w wieku szczenięcym jadły nieprzetworzoną dietę opartą na mięsie – w tym surowe czerwone mięso, organy wewnętrzne, ryby, jajka, warzywa, owoce jagodowe, kości czy chrząstki – były narażone na o 22% mniejsze ryzyko chronicznej enteropatii niż psy, które jako szczenięta jadły głównie suchą karmę. Z kolei szczenięta, którym dawano również resztki z ludzkiego stołu, były o 23% mniej narażone na rozwój enteropatii.
      Naukowcy przyjrzeli się też konkretnym pokarmom. Podawanie szczeniętom do żucia skór zwiększało ryzyko wystąpienia problemów jelitowych w późniejszym życiu aż o 117%. Z kolei szczenięta, które dostawały owoce jagodowe, były narażone na o 29% niższe ryzyko problemów jelitowych. U tych, które dostawały kości i chrząstki ryzyko było o 33% mniejsze.
      Autorzy badań podkreślają, że zaobserwowali jedynie korelację. Nie wiedzą, dlaczego sucha karma może powodować problemy jelitowe w późniejszym życiu. Być może problemem jest tutaj wysoka zawartość węglowodanów. To może być podobny efekt, w przypadku spożywania białego cukru przez ludzi - dochodzi do stanu zapalnego o małej intensywności, mówi Hielm-Björkman.
      Podkreślają też, by ewentualną decyzję o radykalnej zmianie diety skonsultować z weterynarzem i przypominają, że współczesne rasy psów są bardziej podatne na choroby bakteryjne, zatem podawanie im surowego mięsa – szczególnie szczeniętom – może narazić je na ryzyko. Na podstawie tych i wcześniejszych badań Hielm-Björkman mówi, że dobrym rozwiązaniem może być karmienie psów dietą składającą się w 20% z pożywienia nieprzetworzonego i w 80% z suchej karmy. Wszelkie zmiany diety należy wprowadzać stopniowo.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...