Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Badania DNA mieszkańców Pompejów pokazały, jak błędne założenia wobec nich poczyniono

Rekomendowane odpowiedzi

Badania DNA ludzi zabitych w Pompejach przez Wezuwiusza pokazały, jak błędne były czynione przez wieki założenia. Okazuje się, że rzekome rodziny nie były rodzinami, zmarłym źle przyporządkowano płeć. Okazało się ponadto, że ludność Pompejów w większości stanowili emigranci ze wschodnich regionów Morza Śródziemnego.

Erupcja Wezuwiusza nie dała szans na ucieczkę wielu mieszkańcom miasta. Ci, którzy przeżyli pierwszą jej fazę, zabiły lawiny piroklastyczne, szybko przemieszczające się chmury gorących gazów i popiołów. Pokryły one ciała ofiar grubą warstwą, na zawsze zachowując ich kształt.

Od XIX wieku naukowcy wykonują w Parco Archeologico di Pompei odlewy ciał, wstrzykując gips z puste miejsca, pozostałe po rozłożeniu się tkanek. Uczonym, którzy prowadzili zabiegi konserwatorskie, udało się pozyskać DNA z pofragmentowanych szkieletów zatopionych w 14 z 86 tych odlewów. To zaś pozwoliło na określenie płci zmarłych, ich pochodzenia oraz związków genetycznych pomiędzy nimi. I pokazało, jak błędne były dotychczasowe założenia, które opierano na wyglądzie i pozycji ciał.

Na przykład w Domu Złotej Bransolety, jedynym miejscu z którego mamy DNA całej grupy ciał, okazało się, że cztery osoby, które interpretowano jako rodzice z dwójką dzieci, nie były w żaden sposób ze sobą spokrewnione, mówi profesor David Caramelli z Uniwersytetu we Florencji. To nie jedyne błędne przypuszczenia, zweryfikowane przez DNA.

Innym znanym przykładem jest dorosła osoba nosząca złotą bransoletę i trzymająca dziecko. Tradycyjnie interpretowano je jako matkę z dzieckiem. Okazało się, że to mężczyzna i dziecko, którzy nie byli ze sobą spokrewnieni. Mamy też dwie obejmujące się osoby, które interpretowano jako matka z córką lub siostry. Teraz wiemy, że jedna z tych osób to mężczyzna, dodaje David Reich z Uniwersytetu Harvarda.

Ponadto wszyscy mieszkańcy Pompejów, w przypadku których udało się zdobyć dane z całego genomu, okazali się w głównej mierze potomkami emigrantów ze wschodnich regionów Śródziemiomorza. Pochodzenie takie widoczne jest też w genomach współczesnych im mieszkańców Rzymu, co tylko pokazuje, jak kosmopolityczne było Imperium Romanów w tych czasach.


« powrót do artykułu
  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
15 godzin temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Okazało się ponadto, że ludność Pompejów w większości stanowili emigranci ze wschodnich regionów Morza Śródziemnego.

W zasadzie to nie powinno dziwić. Istnienie tak dużego i  dosyć zorganizowanego imperium  jakim był Rzym, oparty o niewolnictwo i migracje zarobkową, nie mogło się odbyć bez przepływów ludności. Zwłaszcza, że to wschód Europy i Bliski Wschód raczej demograficznie dominował.

Przenosząc się paręnaście wieków w przód (co nie oznacza bynajmniej jakiegoś wielkiego postępu) w  cieniu  tzw.  handlu trójkątnego, który wywindował mocarstwa ery nowożytnej pozostaje np. handel niewolnikami i przepływ ludności wolnej w basenie Morza Czarnego. 

Ostrożne, z racji ubogiej bazy, szacunki mówią, że w w XIV-XVII z Europy Środ-Wsch na teren Imperium Osmańskiego trafiło ok. 3 mln osób. Gigantyczny napływ genów.

Należy podkreślić, że do XIX w. do czasów mechanizacji, każda ludzka działalność wymagała wielu  rąk do pracy, nawet w najprostszych czynnościach. To się może wydawać truizmem, ale do niedawna bezrobocie było czystą aberracją. Rąk do pracy raczej zawsze brakowało, a w im gospodarka była większa,  tym bardziej była zależna od pracowników.

No i przyszło nowe ;)

Najpierw nasi dziadkowie i ojcowie walczyli o wolne soboty, teraz na horyzoncie jest 4-dniowy tydzień pracy...może się zbliżymy do work-life balance , jakie doświadczali nasi przodkowie z ery przed-neolitycznej - 19/h tygodniowo aby żyć na poziomie :D

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, venator napisał:

może się zbliżymy do work-life balance , jakie doświadczali nasi przodkowie z ery przed-neolitycznej - 19/h tygodniowo aby żyć na poziomie

Raczej nawet nie 19, bo tylko część z tego można uznać za mniej więcej równoważne z współcześnie rozumianą "pracą". Czy polowanie było "pracą"? Raczej nie. Tak jak i zbieranie czegoś tam na zasadzie połowa do paszczy, połowa do koszyka. "Pracą" nie było raczej też przygotowywanie sprzętu do polowania i inne takie zajęcia, które, co jest bardzo ważne, połączone były z natychmiastową nagrodą. Jak i praktycznie wszystkie pozostałe zresztą.
Przyznam bez bicia, że życie udało mi się przeżyć "paleolitycznie" - gdyby równo rozsmarować czas mojej "pracy", to wątpię, czy chociaż godzina dziennie by się uzbierała :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
8 godzin temu, venator napisał:

teraz na horyzoncie jest 4-dniowy tydzień pracy..

Troszkę off-topic, ale - nutka sceptycyzmu ;) :

Cytat

I ona się zaśmiała i powiedziała, że gdyby w Chinach miałby być 4-dniowy tydzień pracy, to każdy Chińczyk miałby dwie prace.

https://www.youtube.com/watch?v=AOl--nx8nqQ

Przypuszczam, że przy takiej konkurencji plus dodatkowe trudności w Europie (wyższe koszty energii, zielona transformacja, Volkswagen zamyka fabryki itd. itd.) to mocno samobójcza idea... :D

P.S. Zresztą, jeśli odsłuchać cały filmik, to ochota na te uśmieszki powyżej przechodzi...

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
W dniu 9.11.2024 o 06:10, ex nihilo napisał:

. Czy polowanie było "pracą"? Raczej nie.

???

Najbardziej zużywająca energie i najbardziej niebezpieczna część działalność łowcy-zbieracza nie była pracą?  Popełniasz błąd ahistoryzmu.

Te 19 h to na podstawie badań współczesnych łowców-zbieraczy min. Buszmenów, którzy sami siebie nazywają ludem San.

Łowcy epoki paleolitu oddzielali się od głównego obozu na wiele miesięcy, budując ściśle użytkowe, tymczasowe obozowiska łowieckie. Przemyślane i dosyć precyzyjnie  dostosowane do panujących warunków środowiskowych. Przykładem np. działalność łowców  epoki Młodszego Dryasu, kiedy na przestrzeni kilku pokoleń byli w stanie całkowicie zmienić strategie łowiecką. Zbudowanie takiego obozu łowieckiego, będącego częścią polowania nie było pracą?

Jeszcze gorzej było i nadal jest w niektórych społeczeństwach rolniczych , gdzie nie ma podziału na pracę/dni wolne. W dawnej Polsce wolny od pracy dzień, czyli niedziela, była odgórnie narzucona przez Kościół/Państwo w celu dalszego krzewienia wiary (tj.indoktrynacj).

W nowożytnej Polsce dzień ogromnej większości ludzi wypełniała praca, często wręcz katorżnicza. Taka cena za postęp. My teraz odcinamy kupony.

W dniu 9.11.2024 o 12:30, darekp napisał:

Przypuszczam, że przy takiej konkurencji plus dodatkowe trudności w Europie (wyższe koszty energii, zielona transformacja, Volkswagen zamyka fabryki itd. itd.) to mocno samobójcza idea... :D

Dlatego Musk może im bije brawo ;)

A Islandia, gdzie większość pracowników pracuje 4 dni w tygodniu, zanotowała 5% wzrostu PKB. Drugi, najwyższy wynik wśród gospodarek europejskich. I jedno z najbogatszych państw świata.

W dniu 9.11.2024 o 06:10, ex nihilo napisał:

Przyznam bez bicia, że życie udało mi się przeżyć "paleolitycznie" - gdyby równo rozsmarować czas mojej "pracy", to wątpię, czy chociaż godzina dziennie by się uzbierała :D

Chwali się ta samokrytyka nieróbstwa :P:D

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
2 godziny temu, venator napisał:
W dniu 9.11.2024 o 06:10, ex nihilo napisał:

. Czy polowanie było "pracą"? Raczej nie.

???

Najbardziej zużywająca energie i najbardziej niebezpieczna część działalność łowcy-zbieracza nie była pracą?  Popełniasz błąd ahistoryzmu.

Chyba trochę się nie zrozumieliśmy. Nie każdy wysiłek, nawet połączony z ryzykiem, jest "pracą" we współczesnym sensie - fabryczna taśma, Amazon, korporacja, kasa w Robalu itp. - a z tym przecież porównujemy. Mój kicior, zamiast grzać się na piecu, od kilku godzin siedzi w najzimniejszej części chałupy, żeby upolować szczura, który mi się przypętał. Czy on "pracuje"? No raczej nie. Czy "pracowałem", kiedy np. pętałem się po jakichś błotach, pokrzywach po uszy, obgryzany przez stada biebrzańskich czy kampinoskich (skur... wyjątkowe!) komarów, żeby fotki napstrykać? No ni cholery. To samo bym robił, gdyby mi za te fotki nie płacili. Zresztą z reguły nie wiedziałem czy zapłacą, bo unikałem zleceń, zwykle pstrykałem co mi się zachciało, a później szukałem chętnych. "Pracą" byłoby dla mnie robienie mordek do dowodów czy jakieś śluby i inne takie, bo to mnie zupełnie nie bawiło.

Jak odczuwał swoja pracę ("pracę") pierwotny myśliwy? Jak ten mój kot albo ja w pokrzywach? Czy jak poganiany sekundowymi normami zapierdalacz w Amazonie albo korpoludek, który już w niedzielę dostaje skrętu kiszek, bo jutro znowu poniedziałek... Odpowiedź jest raczej oczywista, i to jest ta różnica. Nie jedyna, bo jest jeszcze alienacja pracy (Marx, ale sensowne), natychmiastowa nagroda i inne takie. Ta różnica nie ma związku ani ze zużyciem energii, ani z ryzykiem, a jedynie z wewnętrznym odczuciem. Ile, stosując takie kryteria, w tych statystycznych 19 godzinach było "Amazona", a i ile "kota"? A jakie proporcje są teraz w statystycznych czterdziestu?
 

2 godziny temu, venator napisał:

Chwali się ta samokrytyka nieróbstwa :P:D

Ta godzina to "Amazon". "Kota" było (i jest) dużo, ale tego nie liczę, bo do tego mógłbym dopłacać nawet. Od kiedy pamiętam nie miałem czasu (i teraz też nie mam), żeby porządnie się ponudzić :D

Edytowane przez ex nihilo
  • Lubię to (+1) 1
  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Chciałem napisać to samo co Ex Nihilo, więc pasuję. To nie jest tak, że praca zawsze jest jakąś "karą" czy "Amazonem" - niedawno na gazeta.pl była rozmowa z K. Jachirą: https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,31291350,klaudia-jachira-wcale-nie-chce-zakazac-polakom-wolnych-weekendow.html i tam widać, że dziennikarz przeprowadzający rozmowę tak właśnie postrzega, jako "karę" (ciekawostka: Jachira przypisuje źródło takiego postrzegania Kościołowi katolickiemu) inaczej niż p. posłanka. Powiedziałbym, że najczęściej jest coś pośrodku - bardzo niewielu jest ludzi, którzy by chodzili do tej pracy, do której chodzą, gdyby mieli wielocyfrowe kwoty na koncie i nie musieliby się martwić o pieniądze do końca życia, ale z drugiej strony b. wielu znajduje w niej coś co sprawia jakąś satysfakcję, jest jakąś formą samorealizacji (częściowej lub całkowitej).

Ja tam osobiście też od moich 8 h dziennie na etacie (plus nadgodziny) musiałbym odejmować co najmniej cztery na "kota" :D

 

9 godzin temu, venator napisał:

niedziela, była odgórnie narzucona przez Kościół/Państwo w celu dalszego krzewienia wiary (tj.indoktrynacj).

Średnio prawdziwe IMHO - godzina "indokrynacji" (msza) vs. 23 "wolnego":). A źródło jest z judaizmu, gdzie b. mocno podkreśla się obowiązek "nic nie robienia", współcześni ortodoksyjni żydzi chyba nawet smartfonów w szabas nie używają (zresztą z innej beczki, pewnie niejednemu gojowi by się taki "cyfrowy detoks" przydał :)).

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 13.11.2024 o 05:54, ex nihilo napisał:

Chyba trochę się nie zrozumieliśmy. Nie każdy wysiłek, nawet połączony z ryzykiem, jest "pracą" we współczesnym sensie - fabryczna taśma, Amazon, korporacja, kasa w Robalu itp. - a z tym przecież porównujemy.

To co wg. Ciebie nie było pracą w tych dawnych czasach?

 

 

W dniu 13.11.2024 o 11:37, darekp napisał:

Średnio prawdziwe IMHO - godzina "indokrynacji" (msza) vs. 23 "wolnego":). A źródło jest z judaizmu, gdzie b. mocno podkreśla się obowiązek "nic nie robienia", współcześni ortodoksyjni żydzi chyba nawet smartfonów w szabas nie używają (zresztą z innej beczki, pewnie niejednemu gojowi by się taki "cyfrowy detoks" przydał :)).

Ha Ha. Inaczej byś gadał jakbyś miał w sześć dni zaorać pańskiego

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
23 godziny temu, venator napisał:

To co wg. Ciebie nie było pracą w tych dawnych czasach?

Zależy to od definicji, a definicja, szczególnie w tym przypadku, od kontekstu. Ten kontekst sam zaproponowałeś:
 

W dniu 9.11.2024 o 04:30, venator napisał:

może się zbliżymy do work-life balance , jakie doświadczali nasi przodkowie

I w takim kontekście musimy zdefiniować znaczenie "work" i "life" w odniesieniu do "tych dawnych czasów", kiedy nie było Amazonów i Biedron i Urzędów d/s Pierdołologii, obowiązkowych dupogodzin i innych takich.. Można to zrobić np. tak:
"work": wszystko, co musimy zrobić,  żeby przeżyć na przeciętnym poziomie, a czego bez tego przymusu byśmy nie robili;
"life": cała reszta, czyli wszystko co byśmy robili, gdyby przymusu nie było.
Dlatego dałem przykład kota, który zamiast wygrzewać się na piecu, gdzieś tam w zimnym kącie siedzi w zasadzce, chociaż nie musi, bo michę ma cały czas pełną. Poluje, bo dla niego to "life", a nie "work". To nie jest dla niego praca, bo polował będzie niezależnie od tego, czy jest głodny, czy nie, tyle że w pierwszym przypadku  motywacja i nagroda będą większe. To jego natura i jego życie.
Polowanie jest częścią natury hs, teraz też, tyle że w większości przypadków polowanie na zające, jelenie i mamuty zastąpione zostało przez polowanie na okazje w sklepach i takie inne sprawy. Zresztą, jak przypuszczam, jesteś archeo... Ile w tym jest "work", a ile "life"? Hmm? :D
Wysiłek i ryzyko nie są właściwymi kryteriami - świadczą o tym np. kolejki na Mt Everest. I wysiłek, i ryzyko, są podobne dla włażących tam turystów i dla Szerpów, ale dla pierwszych jest to "życie", a dla drugich "praca" (przykład dosyć ekstremalny). Czyli podział jest sprawą w dużym stopniu indywidualną, chociaż poddającą się statystyce, bo np. raczej trudno byłoby znaleźć kogoś, kto po magazynie Amazona będzie ganiał, jeśli konieczność go do tego nie zmusi. Itd., itp.

Sporu by nie było, gdyby te 19 i 40 h dotyczyło np. "czasu na wykonanie wszystkich czynności koniecznych do (itd.)", bez wprowadzenia kryterium work-life balance (zresztą nie raz tu o tym pisałem). No i to by było historycznie neutralne, bo czas, w przeciwieństwie do "pracy", jest pojęciem i kryterium historycznie niezmiennym i bardziej obiektywnym, chociaż też są sytuacje, kiedy trudno odróżnić czas "netto" (konieczny) od "brutto" (faktycznego).

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jedna z dwóch najpopularniejszych teorii o pochodzeniu Ormian mówi, że są potomkami frygijskich osadników z Bałkanów. „Bałkańska teoria” pochodzenia zrodziła się za sprawą Herodota, który zauważył, że Ormianie służący w perskiej armii byli uzbrojeni na modłę frygijską. Teorię tę wsparli lingwiści, którzy w przeszłości klasyfikowali język ormiański w jednej grupie z językiem frygijskim i trackim. Najnowsze badania genetyczne każą jednak odesłać Herodotową teorię do lamusa.
      Wyżyna Armeńska, dzięki położeniu blisko Żyznego Półksiężyca, szybko zaadaptowała rolnictwo. Była ważnym regionem migracji i rozprzestrzeniania się nowych technologii, jak używanie narzędzi z obsydianu, skórzanego obuwia i uprawy winorośli.
      Najwcześniejsze wzmianki o Armenii jako zorganizowanym państwie pochodzą z 522 roku p.n.e. z babilońskich tabliczek, które zapisano na początku panowania Dariusza I Wielkiego. Perskie dokumenty wspominają o Urartu, silnym królestwie, które rozkwitało przez trzy wieki w epoce żelaza. Region ten najeżdżali Asyryjczycy, Persowie, Bizantyjczycy, Arabowie, Turcy i Mongołowie. Jednak wysokie góry, odmienny starożytny język, silna tożsamość kulturowa i narodowa, którą wzmocniło szybkie przyjęcie chrześcijaństwa – Armenia była pierwszym chrześcijańskim państwem w dziejach – mogły przyczynić się do izolacji genetycznej Ormian. I rzeczywiście wcześniejsze badania wykazały wysoką – pomimo licznych najazdów – homogeniczność matrylinearnych linii genetycznych, trwającą od 8000 lat. Kolejne badania pozwoliły zaś stwierdzić, że od co najmniej epoki brązu w regionie tym nie doszło do znacznego napływu genów z zewnątrz.
      Skąd więc pochodzą Ormianie? Przeprowadzone obecnie sekwencjonowanie całego genomu wykazało, że nie istnieje znaczący związek pomiędzy Ormianami, a mieszkańcami Bałkanów. Autorzy badań porównali genom współczesnych mieszkańców Armenii ze współczesnymi mieszkańcami Bałkanów oraz przyjrzeli się wcześniej opublikowanym danym dotyczącym genomu dawnych mieszkańców obu tych regionów.
      Przez wieki pewne poglądy historyków kształtowały to, jak postrzegamy przeszłość, często skłaniając nad do zaakceptowania przypuszczeń jako prawdy, mówi główna autorka badań, doktor Anahit Hovhannisyan z Trinity College Dublin. Dzięki sekwencjonowaniu całego genomu i postępom w badaniach starożytnego DNA, możemy obecnie zakwestionować te dawne poglądy, pokazując bardziej urozmaicony i oparty na dowodach naukowych obraz historii ludzkich populacji, dodaje uczona.
      Badania podważyły też inne przekonanie, mówiące, że mieszkańcy południowej części Wyżyny Armeńskiej – Sasun – w dużej mierze pochodzą od Asyryjczyków. Związek ludności Sasun z Asyrią jest zaświadczony w licznych tekstach, na tabliczkach klinowych, w Biblii, w ustnej tradycji regionu. Jednak badania wykazały, że stosunkowo niedawno doszło tam do znaczącego zmniejszania się puli genetycznej i tamtejsza ludność jest odizolowana od innych grup.
      Badając przeszłość genetyczną Wyżyny Armeńskiej zauważyliśmy, że w pewnym momencie po wczesnej epoce brązu doszło tam do wielkiego napływu genów neolitycznych rolników z Lewantu. Napływ ten, pod względem genetycznym oraz czasu zgadza się z wcześniejszymi badaniami w sąsiednich regionach. Możemy więc stwierdzić, że po wczesnej epoce brązu na Bliskim Wschodzie doszło do dużych migracji. Wciąż nie znamy odpowiedzi na pytanie, skąd i kiedy ta ludność napłynęła oraz co zapoczątkowało tak szeroką falę migracji, dodaje profesor Andrea Manica z University of Cambridge.
      Autorzy badań pokazali też zróżnicowanie genetyczne różnych grup Ormian. Dowiedzieliśmy się dzięki temu, że populacje ze wschodu, zachodu i centrum charakteryzuje całkiem wysoki stopnień podobieństwa genetycznego. To pierwsze badania próbujące stworzyć atlas genetyczny Wyżyny Armeńskiej, dodaje profesor Levon Yepiskoposyan z armeńskiej Narodowej Akademii Nauk.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jeszcze do niedawna naukowcy potrafili określi miejsce pochodzenia jedynie 6% meteorytów znalezionych na Ziemi. Teraz naukowcy z francuskiego Narodowego Centrum Badań Naukowych (CNRS), Europejskiego Obserwatorium Południowego i czeskiego Uniwersytetu Karola wykazali, że 70% wszystkich znalezionych na naszej planecie meteorytów pochodzi z trzech młodych rodzin asteroid.
      Rodziny te to wyniki trzech zderzeń, do których doszło w głównym pasie asteroid 5,8, 7,5 oraz 40 milionów lat temu. Badacze określili też źródło innych meteorytów, dzięki czemu możemy teraz zidentyfikować miejsce pochodzenia ponad 90% skał, które z kosmosu spadły na Ziemię. Wyniki badań zostały opublikowane w trzech artykułach. Jeden ukazał się łamach Astronomy and Astrophysics, a dwa kolejne na łamach Nature.
      Wspomniane rodziny asteroid to – od najmłodszej do najstarszej – Karin, Koronis i Massalia. Wyróżnia się Massalia, która jest źródłem 37% meteorytów. Dotychczas na Ziemi odnaleziono podczas 700 000 okruchów z kosmosu. Jedynie 6% z nich zidentyfikowano jako achondryty pochodzące z Księżyca, Marsa lub Westy, jednego z największych asteroid głównego pasa. Źródło pozostałych 94%, z których większość do chondryty, pozostawało nieznane.
      Jak to jednak możliwe, że źródłem większości znalezionych meteorytów są młode rodziny asteroid? Autorzy badań wyjaśniają, że rodziny takie charakteryzują się dużą liczbą niewielkich fragmentów powstałych w wyniku niedawnych kolizji. Ta obfitość zwiększa prawdopodobieństwo kolejnych zderzeń, co w połączeniu z duża mobilnością tych szczątków, powoduje, że mogą zostać wyrzucone z głównego pasa asteroid, a część z nich poleci w kierunku Ziemi. Starsze rodziny asteroid nie są tak liczne. Przez wiele milionów lat mniejsze fragmenty, ale na tyle duże, że mogłyby spaść na Ziemię, zniknęły w wyniku kolejnych zderzeń i ucieczki z pasa asteroid.
      Określenie pochodzenia większości meteorytów było możliwe dzięki teleskopowym badaniom składu większości rodzin asteroid w głównym pasie oraz zaawansowanymi symulacjami komputerowymi, podczas których badano dynamikę tych rodzin.
      Autorzy badań określili też pochodzenie wielkich asteroid, takich jak Ryugu czy Bennu. Okazało się, że pochodzą one od tego samego przodka co rodzina asteroid Polana.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Członkowie Ekspedycji 399 „Building Blocks of Life, Atlantis Massif” wydobyli rekordowo długi, 1286-metrowy rdzeń z płaszcza Ziemi. Odwiert został wykonany za pomocą statku JOIDES Resolution na Grzbiecie Śródatlantyckim. Na tym najdłuższym grzbiecie śródoceaniczym na Ziemi skały z płaszcza znajdują się blisko powierzchni. Mimo więc trudności w wykonywaniu odwiertów pod powierzchnią oceanu, pierwsze próby podjęto już w latach 60. XX wieku.
      Wykonanie tak głębokiego odwiertu w płaszczu i pozyskanie materiału to niezwykle ważny krok w rozwoju nauk o Ziemi. Już wyniki pierwszych badań pokazały, że wysiłek się opłacił. Uzyskane wyniki różnią się od tego, czego się spodziewaliśmy. W skałach jest znacznie mniej piroksenów, za to występuje w nich bardzo duże stężenie magnezu. Oba te zjawiska to wynik znacznie bardziej intensywnych niż przewidywano procesów topnienia, przyznaje główny autor badań, profesor Johan Lissenbarg z Uniwersytetu w Cardiff. Dalsze badania tych zjawisk  mogą mieć olbrzymi wpływ na nasze rozumienie tworzenia się magmy oraz jej roli w wulkanizmie. Naukowcy znaleźli też kanały, którymi magma przemieszcza się ku powierzchni planety.
      Naukowcy mają też wstępne wyniki badań nad interakcją pomiędzy oliwinami a wodą morską. W wyniku tej interakcji dochodzi do serii reakcji chemicznych, w wyniku których powstaje wodór oraz inne molekuły potrzebne w procesach życiowych. Być może więc lepiej zrozumiemy początki życia na naszej planecie.
      Analiza skał z płaszcza dostarczy informacji na temat warunków chemicznych i fizycznych, jakie panowały na Ziemi w odległej przeszłości. Warunków, w jakich powstawało i rozwijało się życie.
      Wydobyty rdzeń będzie przedmiotem badań przez kolejne dziesięciolecia.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      „Ołtarz” Stonehenge nie pochodzi z tego samego źródła, co inne kamienie, uważają naukowcy z Aberystwyth University, wywracając tym samym do góry nogami teorię dotyczącą obszaru, z którego pochodzi materiał na słynny zabytek. „Czas poszerzyć nasze horyzonty geograficzne i stratygraficzne?”, pytają w artykule opublikowanym na łamach Journal of Archaeological Science.
      Głaz 80, zwany „Ołtarzem” to największy ze znajdujących się w Stonehenge tzw. błękitnych kamieni. Na ich istnienie zwrócili uwagę już pierwsi archeolodzy pracujący przy Stonehenge. Kamienie te, tworzące wewnętrzny krąg, to skały magmowe. Są one mniejsze niż głazy tworzące krąg zewnętrzny, a ich potoczna nazwa związana jest z faktem, że gdy są mokre, mają niebieskawy kolor.
      Głazy tworzące krąg zewnętrzny Stonehenge to piaskowiec, sarsen, pochodzący z lokalnego źródła oddalonego od budowli o ponad 20 kilometrów. Natomiast błękitne kamienie przywieziono z zachodniej Walii, z miejsca oddalonego o 225 kilometrów od Stonehenge. Większość z nich pochodzi z okolic Mynydd Preseli. Obecnie uważa się, że „Ołtarz” to głaz z pobliskiej formacji Old Red Sandstone (ORS). Jednak autorzy najnowszych badań twierdzą, że to nieprawda.
      Jedną z najważniejszych cech Ołtarza jest niezwykle wysoka zawartość baru (wszystkie, z wyjątkiem jednaj, ze 106 pobranych próbek wskazują na zawartość baru powyżej 1025 części na milion). Tymczasem spośród 58 próbek ORS tylko 4 wykazują zawartość baru powyżej 1000 części na milion, co przypomina dolną granicę z Ołtarza. Jednak, biorąc pod uwagę odmienność mineralogiczną oraz dane pochodzące z naszych badań przeprowadzonych za pomocą spektroskopii ramanowskiej i SEM-EDS (skaningowy mikroskop elektronowy ze spektroskopią dyspersji promieniowania rentgenowskiego), należy wykluczyć, by te próbki były źródłem Ołtarza. Wydaje się bardzo prawdopodobne, że Ołtarz nie pochodzi z ORS. Czas poszerzyć nasze horyzonty, zarówno pod kątem geograficznym jak i stratygraficznym oraz wziąć pod uwagę młodsze konsynentalne piaskowce, czytamy w artykule.
      Naukowcy zwracają uwagę, że wczesne uznanie Ołtarza za błękitny kamień wpłynęło na myślenie o nim i poszukiwanie jego źródła. Proponują, by przestać klasyfikować Ołtarz w ten sposób, uznać, że nie pochodzi on z okolic Mynydd Preseli i gdzie indziej szukać jego źródła.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Niedźwiedzie polarne są zagrożone przez zmniejszający się zasięg lodu morskiego w Arktyce, na którym spędzają większość życia. Naukowcy chcieliby badać i nadzorować ten gatunek, by go ocalić. Uczeni z University of Idaho znaleźli unikatową nieinwazyjną metodę identyfikowania niedźwiedzi polarnych. Zamiast stresować je śledząc za pomocą śmigłowców, strzelać środkami usypiającymi i zakładać urządzenia namierzające, amerykańscy uczeni pozyskują DNA niedźwiedzi z... odciśniętych na śniegu śladów łap.
      Na łamach Frontiers in Conservation Science profesor Lisett Waits i badaczka Jennifer Adams z Idaho, we współpracy ze specjalistami z North Slope Borough Department of Wildlife oraz Alaska Department of Fish and Game opisali, w jaki sposób można pozyskać ze śniegu komórki naskórka niedźwiedzi.
      Naukowcy najpierw zeskrobywali cienką warstwę śniegu ze świeżych śladów, a następnie w laboratorium zbierali komórki i analizowali ich DNA. W ten sposób zbierali unikatowe informacje o każdym z osobników. We wstępnej fazie badan pobrali 15 próbek. W 2 z nich nie znaleziono DNA niedźwiedzia, w 11 zaś stwierdzono jego obecność. Na razie technika ta znajduje się w fazie eksperymentalnej i wymaga dopracowania, jednak już w tej chwili widać, że jest nieinwazyjnym i efektywnym kosztowo sposobem badania dzikich niedźwiedzi polarnych.
      O ile nam wiadomo, to pierwszy przypadek identyfikowania niedźwiedzi polarnych czy jakichkolwiek innych zwierząt na podstawie pozostawionego w środowisku DNA zebranego ze śniegu, cieszy się Adams.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...