Zaloguj się, aby obserwować tę zawartość
Obserwujący
0

Waran gryzie słabiej od kota
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Nauki przyrodnicze
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
W Kantonalnym Muzeum Archeologii i Historii w Lozannie znajduje się ludzka czaszka, o której sądzono, że należała do przedstawiciela ludu Inków. Przeprowadzone właśnie analizy pokazały, że pierwotna identyfikacja jest błędna, a czaszka jest znacznie bardziej niezwykła, niż wcześniej sądzono. Jej analizy podjęli się niedawno muzealni specjaliści oraz naukowcy z Uniwersytetu w Bernie i Centre Universitaire Romand de Médecine Légale (CURML) w Genewie.
Czaszka jest wydłużona, jej kształt był więc celowo modyfikowany, a na górze widoczny jest wyraźny ślad po przerwanej trepanacji. Brak jednak śladów wskazujących, by trepanacji próbowano z powodów medycznych, nie ma widocznych urazów. Być może więc trepanacja została rozpoczęta z przyczyn rytualnych bądź społecznych. Oczywiście nie można wykluczyć, że przyczyny były jednak medyczne, związane np. z problemami dotyczącymi tkanek miękkich – mózgu – jednak obecnie nie pozostały po nich żadne ślady.
Badania pokazały, że czaszka należała do dorosłego mężczyzny, który zmarł co najmniej 350 lat temu. W dzieciństwie jego czaszka została celowo zdeformowana, co było dość powszechną praktyką w prekolumbijskiej Ameryce Południowej.
Wiadomo, że czaszka trafiła do muzeum w Lozannie w 1876 roku. Instytucji podarował ją szwajcarski kolekcjoner, który przywiózł zabytek z Boliwii. Wówczas uznano ją za czaszkę Inków. Jednak obecne badania wykazały, że typ deformacji czaszki nie odpowiada tradycji Inków. Modyfikacje są właściwe dla ludu Ajmara. Co więcej, notatka pozostawiona przez darczyńcę wskazuje, że czaszka pochodzi z regionu, o którym obecnie wiemy, że mieszkają tam Ajmarowie.
Autorzy badań sądzą, że czaszka została zabrana przez kogoś (Szwajcara?) z chullpa, kamiennej wieży, w której niegdyś umieszczano zmarłych. Została naturalnie zmumifikowana przez zimny i suchy klimat tamtych okolic.
Eksperci mówią, że nigdy wcześniej nie widzieli czaszki, która byłaby jednocześnie celowo modyfikowana i na której widać ślady nieukończonej trepanacji. Nie wiemy, dlaczego zabiegu nie dokończono. Być może mężczyzna sam poprosił o jego przerwanie.
Z wynikami badań można zapoznać się na łamach Journal of Osteoarchaeology.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
W 2019 r. podczas ekspedycji speleologicznej do Sima de Marcenejas w północnej Hiszpanii odkryto czaszkę, na której widnieją ślady urazów - prawdopodobnie odniesionych w czasie walki - oraz, jak przypuszczają naukowcy, oponiaka. To pierwszy znany nam przypadek starożytnego oponiaka z Półwyspu Iberyjskiego. Artykuł hiszpańskiego zespołu na ten temat ukazał się w piśmie Virtual Archaeology Review.
Czaszka datuje się na III-V w. n.e. (258-409 r.). Należała do mężczyzny, który w chwili śmierci miał ok. 30-40 lat.
Czaszkę odkryli w lutym 2019 r. speleolodzy z grup Gaem, Takomano, Geoda, Flash i A.E.Get. Po przeanalizowaniu zebranego materiału zdecydowano, by drugi zespół eksploracyjny zajął się jej zlokalizowaniem i wydobyciem. Na miejscu okazało się, że leży ona w niewielkim zbiorniku wodnym.
Po przetransportowaniu do Centro Nacional de Investigación sobre la Evolución Humana (CENIEH) czaszką zajęli się specjaliści z Laboratorio de Conservación y Restauración. Celem badań było ustalenie, na jakie choroby mógł cierpieć zmarły. Przeprowadzono m.in. mikrotomografię (CMT). Jak podkreślają naukowcy, zasadniczo CMT pozwoliła na wirtualną autopsję. Dzięki uzyskanym zdjęciom można było stworzyć model 3D.
Wykryto 4 urazy (ślady gojenia wskazują, że powstały przed śmiercią). Trzy znajdowały się po zewnętrznej stronie czaszki, a jeden wewnątrz. Co istotne, zewnętrzne były zlokalizowane na górze głowy, powyżej linii kapeluszowej. Umiejscowienie takie nie jest typowe dla urazów spowodowanych przez wypadki, można więc wnioskować, że zadano je celowo w czasie walki. Najpoważniejsze obrażenie (L2) wykazuje cechy urazu zadanego za pomocą tępego narzędzia. Uraz L3 powstał zaś w wyniku uderzenia ostrym narzędziem. L4 mógł zostać natomiast wywołany narzędziem tępym lub ostrym.
Czwarta zmiana znajduje się wewnątrz czaszki. Po przeanalizowaniu jej cech i porównaniu z różnymi procesami chorobowymi, w tym z infekcją, chorobami metabolicznymi bądź genetycznymi oraz nowotworami, uczeni doszli do wniosku, że prawdopodobnie ma ona związek z oponiakiem.
[...] Odkrycie to daje nam wgląd w stan zdrowia dawnych populacji i rodzi fundamentalne pytanie o zdolność jednostki do przeżycia różnych chorób/zdarzeń i późniejszą jakość życia - podkreśla główny autor artykułu Daniel Rodríguez-Iglesias.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Naukowcy z Uniwersytetu Gdańskiego odkryli dwa nieznane dotychczas pasożyty kota domowego. Roztocza należące do rodziny nużeńcowatych (Demodecidae) zostały nazwane Demodex obliquus i Demodex murilegi. Tym samym liczba znanych u kotów roztoczy z rodziny nużeńcowatych zwiększyła się dwukrotnie.
Dotychczas znane były u kota dwa gatunki roztoczy z tej grupy, tj. opisany jeszcze w XIX wieku Demodex cati oraz w 1999 roku Demodex gatoi. Pasożyty te mogą powodować groźną chorobę pasożytniczą skóry, nużycę kocią. W publikacjach weterynaryjnych dotyczących nużycy pojawiały się wzmianki o możliwości pasożytowania w skórze kota jeszcze jednego swoistego gatunku z tej grupy, o rozmiarach pośrednich między D. cati i D. gatoi. Jest to prawdopodobnie opisany obecnie D. obliquus, stąd jego nazwa – „obliquus”, czyli pośredni. Jednak badania zespołu wykazały jeszcze istnienie czwartego, znacznie większego od poprzednich nużeńca, którego nazwano „murilegi”, od jednej z nazw łacińskich kota domowego – „murilegus” (dosłownie – myszołapacz), mówi doktor Joanna Izdebska, kierownik Katedry Zoologii Bezkręgowców i Parazytologii UG.
Pasożytujące na kotach roztocza z rodziny nużeńcowatych zwykle lokują się konkretnych lokalizacjach. D. cati wybiera najczęściej owłosione regiony skóry głowy, a D. gatoi naskórek w różnych obszarach ciała. Nowo odkryty D. obliquus najczęściej pasożytuje w regionie łap, a D. murilegi – na nieowłosionej skórze głowy.
Z opisującym nowe roztocza artykułem autorstwa dr Joanny Izdebskiej, dr Leszka Rolbieckiego i dr Sławomira Fryderyka Demodex murilegi and Demodex obliquus, two new specific skin mites from domestic cat Felis catus, with notes on parasitism można zapoznać się na łamach pisma Medical and Veterinary Entomology.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Dzięki kombinacji laserów i wyjątkowej pułapki, w którą schwytano niezwykle zimne atomy, naukowcom z Lawrence Berkeley National Laboratory i University of California Berkeley udało się zmierzyć najmniejszą znaną nam siłę. Wynosi ona... 42 joktoniutony. Joktoniuton to jedna kwadrylionowa (10-24) niutona.
Przyłożyliśmy zewnętrzną siłę do centrum masy superzimnej chmury atomów i optycznie zmierzyliśmy jej ruch. […] czułość naszego pomiaru jest zgodna z teoretycznymi przewidywaniami i jest jedynie czterokrotnie mniejsza od limitu kwantowego, który wyznacza granicę najbardziej dokładnego pomiaru - mówi fizyk Dan Stamper-Kurn.
Prowadzenie tak dokładnych pomiarów jest niezbędne, jeśli chcemy potwierdzić istnienie fal grawitacyjnych. Dlatego też wiele zespołów naukowych stara się udoskonalać metody pomiarowe. Na przykład naukowcy w Laser Interferometer Gravitational-Wave Observatory próbują zmierzyć przesunięcie zaledwie o 1/1000 średnicy protonu.
Kluczem do sukcesu wszelkich superdokładnych pomiarów jest wykorzystanie mechanicznych oscylatorów, które przekładają zewnętrzną siłę, której oddziaływaniu został poddany obiekt, na jego ruch. Gdy jednak pomiary siły i ruchu staną się tak dokładne, że dotrzemy do limitu kwantowego, ich dalsze wykonywanie nie będzie możliwe, gdyż sam pomiar – zgodnie z zasadą nieoznaczoności Heisenberga – będzie zakłócany ruchem oscylatora. Naukowcy od dziesiątków lat próbują przybliżyć się do tego limitu kwantowego. Dotychczas jednak najlepsze pomiary były od niego gorsze o 6-8 rzędów wielkości. Zmierzyliśmy siłę z dokładnością najbliższą limitowi kwantowemu. Było to możliwe, gdyż nasz mechaniczny oscylator składa się z zaledwie 1200 atomów - stwierdził Sydney Schreppler. Oscylatorem wykorzystanym przez Schrepplera, Stampera-Kurna i innych były atomy rubidu schłodzone niemal do zera absolutnego. Pułapkę stanowiły dwa promienie lasera o długości fali wynoszącej 860 i 840 nanometrów. Stanowiły one równe i przeciwstawne siły osiowe oddziałujące na atomy. Ruch centrum masy został wywołany w gazie poprzez modulowanie amplitudy drgań promienia światła o długości fali 840 nanometrów.
Gdy do oscylatora przyłożyliśmy siłę zewnętrzną, było to tak, jakbyśmy uderzyli batem w wahadło i zbadali jego reakcję - mówi Schreppler.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
W niewielkim XIV-wecznym kościele Santa Luciella ai Librai w Neapolu oglądać można tajemniczą „czaszkę z uszami”. Jej wygląd przypomina czaszkę z rzymskiej mozaiki przedstawiającej Koło Fortuny, na której widzimy bogactwo i biedę zamieniające się miejscami, ulotność ludzkiego życia i wciąż bliską śmierć. Czaszka to wyraźne nawiązanie do motta „memento mori”. A fakt, że posiada „uszy” od lat fascynuje ludzi. Teraz włoskim naukowcom się rozwiązać jej tajemnicę.
Niezwykła czaszka znajduje się w hypogeum, podziemnym pomieszczeniu grzebalnym, do którego można zejść po schodach z zakrystii. Tam, na kamiennych półkach, znajdują się liczne czaszki, w tym ta najbardziej niezwykła – z uszami.
Badania metodą radiowęglową wykazały, że czaszka pochodzi z lat 1631–1668, a dzięki analizom antropologicznym wiemy, że należała ona do dorosłego mężczyzny. Do dzisiaj zachowała się mózgoczaszka i kości nosowe. Brakuje zaś reszty twarzoczaszki.
Jednak z części, która się zachowała, widzimy, że mężczyzna nie rozwijał się prawidłowo. Na czaszce nie widać szwu strzałkowego, zidentyfikowano natomiast gąbczaste obszary zmian porotycznych sklepienia czaszki (hyperostosis porotica), które wskazują na niedobory w organizmie, głównie pierwiastków i witamin.
Co jednak z najbardziej interesującą cechą czaszki, jej „uszami”? Okazało się, że to kości skroniowe, które wypchnięto na zewnątrz. Wyglądają jak uszy, dlatego też przez długi czas sądzono, że czaszka zmumifikowała się z uszami. Nadawało jej to niezwykły niesamowity wygląd.
« powrót do artykułu
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.