Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Austria: podczas wykopalisk osady pradziejowej odkryto unikatową złotą misę z motywem słońca

Rekomendowane odpowiedzi

Podczas wykopalisk w pradziejowej osadzie w Ebreichsdorfie w Austrii odkryto zdobioną motywem słońca złotą misę sprzed ponad 3 tysięcy lat. W pobliżu archeolodzy znaleźli także liczne przedmioty z brązu. Kierownik wykopalisk, dr Michał Sip z firmy Novetus, wyjaśnia, że było to miejsce kultu.

Wykopaliska w Ebreichsdorfie, który leży w odległości ok. 30 km od Wiednia, są prowadzone od września 2019 r. Ma tu powstać stacja kolejowa Österreichische Bundesbahnen (ÖBB).

Odkrycie życia

W wypowiedzi dla PAP-u dr Sip podkreślił, że znalezienie złotego artefaktu jest dla niego odkryciem życia. Pracowałem na kilku kontynentach, również w Egipcie czy w Gwatemali, ale do tej pory nie udało mi się znaleźć czegoś podobnego.

Jak zaznacza dr Sip, jest to pierwsze takie znalezisko na terenie Austrii i drugie na wschód od linii Alp. W Hiszpanii, Francji czy Szwajcarii znajdowano pojedyncze takie naczynia. Więcej znamy z terenu północnych Niemiec i Skandynawii; dzieje się tak, bo tam właśnie je produkowano. Wg szacunków archeologa, w Europie wiemy o ponad 30 takich misach.

Złota misa

Artefakt znajdował się dość płytko pod ziemią. Archeolodzy natknęli się na niego przy ścianie jednego z domów. Z Północy pochodzi nie tylko misa, w Ebreichsdorfie odkryto bowiem także drobne kawałki bursztynu. Abstrahując od znaczenia religijnego, naczynie mogło być "podarunkiem dyplomatycznym".

 

Ebreichsdorf Goldobjekt vor Restaurierung by Crazy Eye on Sketchfab

Misę o wysokości 5 i średnicy 20 cm ozdobiono motywem słońca; widać nawet promienie. Naczynie wykonano z cieniutkiej blachy (90% złota, 5% srebra i 5% miedzi). W środku misy znajdowały 4 obiekty: 2 bransolety ze skręconego drutu i 2 grudki. Jak wyjaśnia Sip, grudki są pozostałościami po materiale organicznym - skórze bądź tkaninie. Przeszywaną złotą nicią tkaninę (chustę?) zwinięto i okręcono złotym drutem. Być może zestaw wykorzystywano w obrzędach.

Depozyt znaleziono w 2020 r., ale o odkryciu poinformowano dopiero po przeprowadzeniu analiz. Wiadomo już, że misa będzie wystawiana w Muzeum Historii Sztuki w Wiedniu.

Osada z późnej epoki brązu

Od ok. 1300 do 1000 r. p.n.e. osada była zamieszkiwana przez przedstawicieli kultury pól popielnicowych. Jej relikty rozciągają się na sporej powierzchni na osiach północ-południe i wschód-zachód. Odkryto ślady kilkunastu domostw - budynków słupowych. Trudno oszacować, ile osób tu żyło, ale społeczność mogła się składać ze 100-150 mieszkańców. Wyróżnia się duży centralny budynek na planie zbliżonym do kwadratu z większą liczbą słupów (mierzył on 10 na 8 m). Hala była prawdopodobnie centralnym miejscem spotkań [świątynią, domostwem lidera] - mówi odpowiadająca za kontakty z mediami Michaela Binder. W odróżnieniu od glinianej polepy innych budowli, znajdowało się tu wyniesiona platforma, na którą wchodziło się po stopniach.

W Ebreichsdorfie odkryto ślady pieców do produkcji ceramiki, a także fragmenty samej ceramiki (mis czy naczyń do przechowywania). Ciężarki tkackie wskazują na wytwarzanie tkanin.

Południową granicę osady wyznaczał ciek wodny. W czasie istnienia osady mogło być to bagno, albo też ciek zapełniał się częściowo sezonowo. W nim, na odcinku kilkuset metrów, wydobyliśmy już prawie pięćset przedmiotów z brązu. Są to szpile, sztylety czy noże - wyjaśnił PAP-owi dr Sip. Co istotne, żaden nie jest uszkodzony, a zatem nie był to śmietnik. Dodatkowo w cieku odkryto kilogramy skorup ceramicznych i kości zwierzęcych. Zastanawiając się nad pochodzeniem obiektów, warto też zauważyć, że ewentualny strumień był zbyt mały, by można nim było coś transportować łodziami (nie ma więc mowy o przypadkowym zgubieniu dóbr).

Generalnie archeolodzy skłaniają się ku koncepcji bagna, bo przedmioty odkrywano w 2,5-m warstwie, w przypadku rzeki/strumienia wszystko leżałoby zaś na dnie.

Dr Sip uważa, że przedmioty z brązu były wrzucane do wody podczas rytuałów.

Wykopaliska i ich kontynuacja

Wykopaliska na zlecenie kolei austriackich będą prowadzone jeszcze przez pół roku (menedżerem tego projektu jest Mag. Alexander Stagl, który jest jednocześnie współwłaścicielem firmy Novetus). Dr Sip uważa jednak, że warto kontynuować prace poza obecną koncesją. Być może uda się zrealizować projekt badawczy przy współudziale jednego z uniwersytetów.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak zwykle, archeolodzy wszystko muszą sprowadzać do rytuałów. Pierwsze co wymyślają że dana czynność była obrzędem religijnym i to im wystarczy. Dawniejsze społeczność wszystko robiły "rytualnie", tzn wszystko było podporządkowane, związane, poświęcone - wynikało z religii. To religia regulowała zasady życia. Nie można  oddzielać tych sfer i mówić że coś było rytualne - i koniec. To niczego nie tłumaczy. To tak jakby powiedzieć że dany przedmiot był związany z życiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Ergo Sum napisał:

To tak jakby powiedzieć że dany przedmiot był związany z życiem.

Gdybyś mogła podnieść nieco jasność wypowiedzi. Jeśli dobrze zrozumiałem: dawniej wszystko było regulowane rytuałami - samo życie, ale jeśli mówi to archeolog to źle?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 hour ago, Jajcenty said:

Jeśli dobrze zrozumiałem: dawniej wszystko było regulowane rytuałami

Ciężko znaleźć głupszy powód niż rytuał religijny na wyrzucanie w bagno cennych przedmiotów z brązu, już nie wspominając o złocie :) Nie dziwi też późniejsza niechęć kościoła do pogaństwa, a ole wiązało się ono z takimi praktykami. Wiadomo, że duszpasterze woleli zaopiekować się dobrami doczesnymi osobiście :)

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, cyjanobakteria napisał:

Ciężko znaleźć głupszy powód niż rytuał religijny na wyrzucanie w bagno cennych przedmiotów

Coś by się pewnie znalazło, przykładowo podobno pewien ekspert ekonomiczny zalecał jako receptę na kryzys ekonomiczny na przemian kopać rowy i je zasypywać. Zależy jeszcze jak zdefiniować religię (bo jak ktoś chce, to może wyżej opisaną aktywność z rowami zaliczyć do działki "religia") ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
44 minuty temu, darekp napisał:

Coś by się pewnie znalazło, przykładowo podobno pewien ekspert ekonomiczny zalecał jako receptę na kryzys ekonomiczny na przemian kopać rowy i je zasypywać.

Moja pierwsza myśl :D Myślę, że zaplanowana żywotność produktu (ang. planned obsolescence) też się łapie spokojnie.  

Edytowane przez Jajcenty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 2.10.2021 o 12:44, cyjanobakteria napisał:

 Nie dziwi też późniejsza niechęć kościoła do pogaństwa, a ole wiązało się ono z takimi praktykami. Wiadomo, że duszpasterze woleli zaopiekować się dobrami doczesnymi osobiście :)

Praktykami pogańskimi, zwlaszcza tymi, które przeniknęły do kultury ludowej,  to sobie kościół na co dzień mało zawracał głowę. Do XVI w. christianizacja była bardzo powierzchowna, trochę się to zmieniło pod wpływem reformacji, ale też niewiele.

Najważniejsza była dziesięcina, filar finansów Kościoła.To był bezpośredni podatek kościelny, powszechny.  Z czasem, w średniowieczu dziesięciną zaczęto obciążać bezpośrednio ludność, . W średniowieczu  chłop nie mógł zejśc podczas sianokosów  z pola póki klecha nie wziął co dziesiątego, należnego z mocy boskiej,  snopa.  Później ewoluowała w kierunku daniny pieniężnej.  Dorobiono do tego sprytną ideologię - każda z istniejących koncepcji dziesięciny zakładała  jedno - Kościół miał "naturalne" prawo do dóbr doczesnych. Dochodziło jeszcze świętopietrrze, podatek na rzecz papieża,  te jednak  zanikło wraz reformacją. 

W Polsce od XVI w zamiast tego  doszła natomiast  pańszczyzna, dla chłopów obowiązkowa również w dobrach kościelnych. Po wprowadzeniu w 1520 r. obowiązkowej pańszczyzny w wymiarze jednego dnia, pierwsi zbuntowali sie chłopi z Krowodrzy, wsi należącej do klasztoru  kanoników regularnych Świętgeo Ducha  z Krakowa. Regularnie odmawiali pańszczyzny. Zakonnicy wynajeli pewnego typa,  Ściborskiego, który miał ich przymusić do darmowej pracy na rzecz klasztoru. Ściborski został jednak skrycie zamordowany. Spór rozstrzygnął ostatecznie biskup krakowski. W ramach miłosierdzia zasądził pokutę w postaci dodatkowego dnia pańszczyzny. Chłopki musiały zasuwać na rzecz braciszków już nie jeden, a dwa dni w tygodniu. Za darmo. Póżniej było tylko gorzej...

Także lepiej może było wrzucić raz na jakiś czas złote talerze w bagno niż przez całe życie być dociskanym nogą pana i plebana...;)

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Archeolodzy z Uniwersytetu w Glasgow natrafili na skarb monet ukryty pod kominkiem. Wg nich, schowano go tuż przed rzezią w Glencoe, do której doszło w 1692 r. Masakra została dokonana przez żołnierzy angielskich na klanie MacDonaldów.
      Miejsce ukrycia srebrnych i brązowych monet było wykorzystywane jako „dom letni”. Tradycyjnie kojarzono je z Alasdairem Ruadhem „MacIainem” MacDonaldem, naczelnikiem MacDonaldów z Glencoe w latach 1646-1692.
      Studentka Lucy Ankers znalazła niewielki dzban z 36 monetami z różnych okresów podczas wykopalisk w sierpniu tego roku. Funkcję wieczka spełniał zaokrąglony kamień. Ponieważ żadna z monet nie została wybita po latach 80. XVII w., archeolodzy doszli do wniosku, że schowano je tuż przed lub w czasie rzezi. Osoba, która ukryła skarb, nie wróciła po niego, co sugeruje, że była jedną z ofiar.
      MacDonaldowie wspierali bunt jakobitów. Pod koniec stycznia 1692 r. do Glencoe przybyło ok. 120 żołnierzy. Ich dowódcą był kapitan Robert Campbell. Wojsko przez dwa tygodnie kwaterowało w pobliżu siedziby klanu, a trzynastego lutego dokonało masakry, podczas której zginęło 38 osób, w tym MacIain i jego żona. Nie wiadomo, jaka była rzeczywista przyczyna wymordowania członków klanu. Faktem jest, że klan o kilka dni spóźnił się ze złożeniem przysięgi wierności Wilhelmowi III Orańskiemu, jednak nie był jedyny. Prawdopodobnie na decyzję, że to właśnie ten klan zostanie ukarany, wpłynęła zarówno polityka wewnętrzna czy spory pomiędzy szkockimi klanami, jak i fakt, że MacDonaldowie mieli opinię szczególnie krnąbrnych i wojowniczych.
      To ekscytujące odkrycie daje nam wgląd w dramatyczne zdarzenie [z przeszłości]. Coś, co na pierwszy rzut oka wygląda na zwyczajny wiejski dom, wyposażono we wspaniały kominek, imponujące kafle podłogowe i ceramikę sprowadzoną z Niderlandów i Niemiec [...] - opowiada dr Michael Given.
      Wykopaliska zespołu z Uniwersytetu w Glasgow wskazują, że miejsce, w którym odkryto monety, było domkiem myśliwskim i zarazem salą biesiadną, wykorzystywaną w XVII w. przez przywódców klanu do organizacji zabaw, polowań i zgromadzeń związanych z wymierzaniem sprawiedliwości.
      Specjaliści wyjaśniają, że za myśliwskim przeznaczeniem badanego przybytku przemawiają takie znaleziska, jak muszkiet, krzemień stosowany w zamku skałkowym czy dozownik do prochu.
      Monety, na które natrafiła Ankers, pochodzą z okresu od końca XVI w. po lata 80. wieku XVII. Datują się na panowania Elżbiety I Tudor, Jakuba I (jako Jakub VI był on również królem Szkocji), Karola I Stuarta i Karola II Stuarta, a także na czasy Republiki Angielskiej. Co ciekawe, niektóre egzemplarze pochodzą z Francji, Niderlandów Hiszpańskich czy Państwa Kościelnego.
      Zawartość dzbana stanowi fascynującą mieszaninę z różnych czasów i państw, dając nam niepowtarzalną okazję do prześledzenia, w jaki sposób skarb zgromadzono i w jakich okolicznościach zbiór został ukryty - podkreśla Jesper Ericsson, kurator numizmatyki z The Hunterian.
      Wiadomo, że MacIain podróżował w młodości do Rzymu i Paryża, dlatego część monet może stanowić pamiątki tych wydarzeń.
      Jak dodaje doktorant Edward Stewart, na stanowisku znaleziono także przedmioty codziennego użytku, w tym przęśliki, widły czy szpilkę do ubrania. Dzięki temu dowiadujemy się czegoś o życiu z tego okresu.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Carlisle w Anglii odkryto 2 monumentalne głowy. Uważa się, że pochodzą z początku III w. W ramach projektu Uncovering Roman Carlisle prowadzone są wspierane przez społeczność wykopaliska w Carlisle Cricket Club. Badane są rzymskie termy, odkryte w 2017 r. przez archeologów z Wardell Armstrong.
      Termy znajdują się nieopodal rzymskiego fortu Uxelodunum (Petriana). Był to największy fort wału Hadriana.
      Jedna z głów z piaskowca ma 56, a druga 57 cm wysokości. Wg specjalistów, kiedyś wieńczyły postaci o wysokości 3,5-4,5 m, będące prawdopodobnie częścią dużej rzeźby zlokalizowanej wewnątrz term. Tuż po rozpoczęciu kolejnego sezonu wykopalisk natrafiły na nie wolontariuszki Carolyn Veit - emerytowana pielęgniarka z Indiany - i Ruth Pearce. Rzeźby znajdowały się na obrzeżach brukowanej rzymskiej drogi. Wydaje się, że ktoś pozostawił je tam celowo; głowy leżały bowiem obok siebie. Niewykluczone, że to materiały odrzucone przez poszukiwaczy elementów architektonicznych do ponownego wykorzystania (spoliów).
      Frank Giecco z Wardell Armstrong podkreśla, że o ile figury nie należą w łaźniach do rzadkich znalezisk, o tyle rzeźby tej wielkości już tak. W ciągu 30 lat pracy w zawodzie nigdy się z czymś takim nie spotkałem.
      Odnosząc się do pierwszej z głów (kobiecej), Giecco przypomniał rzeźbę odkrytą w Bearsden na szlaku wału Antonina; miała ona podobną fryzurę i była uznawana za przedstawienie bogini Fortuny. Warto jednak dodać, że w łaźni w Carlisle odkryto kafle z pieczęcią cesarza oraz inskrypcję poświęconą Julii Domnie, żonie cesarza Septymiusza Sewera. Niewykluczone więc, że głowy są przedstawieniami cesarskiej pary.
      Kolejnym wskazaniem na Julię Domnę jest fakt, że cesarzowa wywarła wpływ na modę. Jej fryzurę nosiły później Salonina, żona cesarza rzymskiego Galiena, a także Zenobia, żona króla Palmyry Septimiusa Odenathusa. Wydaje się, że za sprawą Domny noszenie peruk, będące zwyczajem Asyryjczyków, stało się popularne wśród Rzymian. Na zdjęciu intaglia ze zbiorów The Metropolitan Museum of Art można zobaczyć, że uczesanie Julii do złudzenia przypomina fryzurę kobiecej głowy z Carlisle.
      Septymiusz Sewer był wojowniczym władcą. I odnosił duże sukcesy na polach bitew. Walczył zarówno przeciwko wrogom Imperium Romanum, jak i konkurentom do władzy. Jednym z nich był Klodiusz Albinus, ogłoszony cesarzem przez legiony w Brytanii i Hiszpanii. W 197 roku wojska obu wodzów starły się pod Lugdunum (Lyon). Była to największa i najkrwawsza bitwa stoczona pomiędzy rzymskimi legionami. Septymiusz zwyciężył i odesłał pokonane legiony do Brytanii. Były one jednak osłabione. I to osłabienie rozzuchwaliło Kaledończyków, którzy z terenu dzisiejszej Szkocji wybierali się za Mur Hadriana, napadając na rzymską prowincję Britannia. Sytuacja stawała się coraz bardziej poważna, tym bardziej że Kaledończycy zjednoczyli się, tworząc silną konfederację plemienną. W końcu w 208 roku Septymiusz Sewer postanowił podbić dzisiejszą Szkocję. Wraz z dworem, żoną i oboma synami przeniósł się do Eboracum (dzisiejszy York), skąd prowadził swoją kampanię. Miał ze sobą około 50 tys. żołnierzy, wspomaganych przez 7000 marynarzy.
      Rzymska kampania była niezwykle krwawa, wiele plemion, w obawie przed zagładą, przystąpiło do rozmów pokojowych, które jednak nie przyniosły rezultatu. W 2010 roku syn Septymiusza, Karakalla, przeprowadził kampanię na północ od wału Antonina, stosując taktykę spalonej ziemi. Septymiusz miał za nim podążyć, ale się rozchorował i wrócił do Eboracum. Tam jego zdrowie się pogarszało. Cesarz zmarł 4 lutego 211 roku, a Karakalla przerwał podbój Szkocji i wrócił do Rzymu, by skonsolidować swą władzę. Rzymianie nigdy więcej nie wyprawili się już tak głęboko na tereny Kaledonii.
      Podczas wcześniejszych wykopalisk w Carlisle odkrywano m.in. intaglia - w ostatniej fazie wykopalisk było ich 10, ale wcześniej w tym roku natrafiono na ponad 30. W przeszłości znaleziono też kilka pomieszczeń, system ogrzewania podłogowego hypocaustum, a także terakotowe rury wodociągowe, nietknięte podłogi, malowane kafle i fragmenty naczyń kuchennych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W ruinach Nishi-Iwata w Higashiōsace odkryto drewnianą maskę sprzed 1800-1900 lat (z wczesnego okresu kofun). Wykopaliska prowadzono w związku z rozbudową Osaka Monorail. Maska ma niemal 30 cm długości, 17,7 cm szerokości i 2 cm grubości. To trzecia drewniana maska z tego okresu, jaką kiedykolwiek odkryto w Japonii.
      W pobliżu prawego ucha widać otwór, co sugeruje, że przeciągano przez niego mocowanie. Ponieważ na ceramice z okresu yayoi widać postaci szamanów w masce (uważa się, że to przedstawienia rytuałów rolnych), niewykluczone, że opisywana maska była wykorzystywana przy podobnych okazjach.
       

      Maskę z drewna cedrowego odkryto w warstwie powodziowej, 2,9 m pod powierzchnią. Dzięki podmokłemu terenowi zachowała się w idealnym stanie. Ponieważ jest ciężka, a na odwrocie płaska, raczej nie noszono jej na twarzy, a jedynie eksponowano. Nieopodal maski znaleziono inne drewniane przedmioty z tego okresu (m.in. deski z cebrzyka na wodę).
      Sądzę, że maska przedstawia „ducha głowy”. To prawdopodobnie bóstwo o antropomorficznej postaci, reprezentujące władzę Ōkimi. Uważam, że takie maski wykorzystywały podczas ceremonii wpływowe osoby z koalicji klanów państwa Yamato - wyjaśnia Kaoru Terasawa, dyrektor Research Center for Makimukugaku. Ōkimi to tytuł władcy tej koalicji, która od III do VII wieku skupiała potężne klany z dzisiejszej prefektury Nara.
      Od 29 kwietnia do 7 maja maskę będzie można oglądać w Prefekturalnym Muzeum Kultury Yayoi w Izumi. Zwiedzający będą się również mogli zapoznać z repliką wykonaną na drukarce 3D. Na 6 maja zaplanowano wykład dot. wykopalisk.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Podczas wykopalisk w Trewirze w Nadrenii-Palatynacie natrafiono na mitreum - świątynię poświęconą Mitrze - oraz duży relief przedstawiający Kautesa. To drugie sanktuarium Mitry, jakie kiedykolwiek odkryto w leżącym nad Mozelą mieście.
      Przy Südallee ma stanąć nowa główna miejska remiza strażacka, wcześniej znajdował się tu budynek należący do policji. Generaldirektion Kulturelles Erbe (GDKE) prowadzi wykopaliska od lutego br.
      Relief ma wysokość 1,2 m. Wykonano go z piaskowca. Ze stanowiska trafił do warsztatu konserwatorskiego w Rheinische Landesmuseum Trier.
      Na podstawie znalezionych monet ustalono, że mitreum zostało zniszczone pod koniec IV w. n.e. Oprócz reliefu zachowały się nawa i ceglane ławy.
      Prace wykopaliskowe GDKE zaplanowano na 18 miesięcy. Archeologów wspierają m.in. władze miasta i strażacy.
      Kult Mitry, boga słońca, sprawiedliwości, umów i wojny, pojawił się na terenie dzisiejszego Iranu w czasach przed Zoroastrem. Mitra był najważniejszym bóstwem politeistycznego panteonu. Był przede wszystkim bogiem umów, a wspominają o nim tabliczki klinowe z XV wieku p.n.e., zawierające zapis traktatu pomiędzy Hetytami a państwem Mitanni. Grecy i Rzymianie postrzegali Mitrę głównie jako boga słońca. Ze świata rzymskiego mamy niewiele doniesień o tym perskim bogu. Sytuacja uległa nagłej zmianie w II wieku. Od roku 136 nagle na terenie Imperium Romanum pojawiają się setki inskrypcji dedykowanych Mitrze, rozpowszechnia się jego kult, powstają podziemne świątynie, mitrea. To wynalazek rzymskiego mitraizmu. Na terenie Iranu nie znaleziono takich sztucznych podziemnych jaskiń dedykowanych Mitrze.
      Przyczyny popularności nowej religii nie są znane. Jedna z interpretacji mówi, że ok. 100 roku pojawił się ktoś, kto wymyślił rzymski mitraizm, nadając perskiemu bóstwu platońską interpretację. Rzymski mitraizm, podobnie jak ten irański, był kultem wierności władcy. Nic więc dziwnego, że podtrzymywali go kolejni cesarze, a praktykowali głównie legioniści.
      Kautes, którego relief znaleziono, to jeden z dwóch – obok Kautopatesa – towarzyszy Mitry. Występują oni już w oryginalnej ikonografii z terenu Iranu. Zwykle przedstawiani są po obu stronach Mitry, z pochodniami w dłoniach. Postaci te doczekały się różnych interpretacji. Uważa się je za symbole wschodu i zachodu Słońca, Gwiazdozbiorów Byka i Skorpiona, gwiazd Aldebaran i Antaresa. Prawdopodobnie odgrywały wiele ról w mitraistycznych misteriach. Kautesa i Kautopatesa należy postrzegać jako bliskich towarzyszy Mitry, którzy czasem są z nim identyfikowani, a czasem stanowią osobne byty.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Podczas wykopalisk związanych z budową stacji Porta Metronia linii C metra w Rzymie odkryto przedstawienie Romy - bogini Rzymu, tradycyjnego uosobienia państwa rzymskiego. Pierwotnie było to denko kubka. Roma ma na głowie hełm, a w dłoni dzierży włócznię. Jak podkreśla Simona Morretta z Soprintendenza Speciale Roma, to pierwsze przedstawienie Romy w złotym szkle, jakie kiedykolwiek odkryto.
      Już samo złote szkło jest rzadkim znaleziskiem, a to coś absolutnie wyjątkowego. Dotąd nie znaleziono ani jednego złotego szkła z wizerunkiem personifikacji Rzymu.
       

      Podczas wytwarzania złotego szkła dekoracyjny motyw wykonany w listku złota zatapiano pomiędzy warstwami szkła. Większość zachowanych przykładów to denka naczyń.
      Morretta dodała, że artefakt nie ma związku z wojskowymi barakami, które również odkryto podczas prac nad metrem. Te bowiem zostały porzucone w połowie III w. i następnie zburzone, podczas gdy wstępne badania wskazują, że złote szkło z Romą pochodzi z początku IV w.
      Odwiedzając stanowisko, burmistrz Rzymu Roberto Gualtieri powiedział, że Porta Metronia będzie kolejną stacją-muzeum.
      Specjalistka z Soprintendenza Speciale Roma zaznaczyła, że nie wiadomo, czy naczynia takie pełniły funkcje użytkowe, czy miały wyłącznie cieszyć oczy. Ponieważ były cenne, gdy się potłukły, nie wyrzucano ich. Denko naczynia z Romą odcięto i być może postawiono na meblach albo powieszono na ścianie. Teraz Roma z kubka trafi do zapowiadanej przez burmistrza gablotki na stacji metra.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...