
Ziemia pociemniała przez globalne ocieplenie
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Astronomia i fizyka
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Pełniący obowiązki administratora NASA Sean Duffy, wydał dyrektywę, której celem jest przyspieszenia budowy reaktora atomowego na powierzchni Księżyca. Agencja niejednokrotnie prowadziła prace nad reaktorami służącymi eksploracji kosmosu. Dotychczas żaden nie przyniósł oczekiwanych rezultatów. Administracja prezydenta Trumpa – w obliczu rosnącej konkurencji ze strony Chin i Rosji – chce wreszcie doprowadzić tę kwestię do końca.
Chiny i Rosja mają ambitne plany. Chcą do połowy lat 30. wybudować w pobliżu bieguna południowego Księżyca stację zasilaną energią jądrową. Biegun południowy znajduje się też w kręgu zainteresowań USA, które chcą w 2027 roku wysłać tam misję załogową. W tamtym regionie znajdują się wiecznie zacienione kratery, zawierające zamarzniętą wodę, którą można wykorzystać zarówno do picia, jak i do produkcji paliwa.
Prezydent Trump już w czasie swojej pierwszej kadencji naciskał na zorganizowanie załogowej misji na Księżyc. W 2022 roku NASA, zainspirowana częściowo polityką byłego już wówczas prezydenta, prowadziła projekt, w ramach którego trzy firmy otrzymały po 5 milionów dolarów na opracowanie koncepcji niewielkiego, 40-kilowatowego reaktora atomowego o masie nie przekraczającej 6 ton.
Projekt Duffy'ego jest bardziej ambitny. Reaktor ma mieć moc co najmniej 100 kW i być gotowy do wystrzelenia w 2029 roku. Teraz NASA ma 30 dni na wyznaczenie urzędnika, który będzie nadzorował cały projekt i 60 dni na opublikowanie oferty dla partnerów.
Powstanie takiego reaktora na Księżycu może pozwolić też USA de facto na przecięcie niewielkiej części Srebrnego Globu. Traktat o przestrzeni kosmicznej zabrania co prawda jakiemukolwiek państwu zawłaszczania jakiegokolwiek fragmentu przestrzeni kosmicznej czy ogłaszania swojego zwierzchnictwa nad nim, jednak ten sam traktat mówi, o konieczności poszanowania uzasadnionych interesów innych państw. To zaś może oznaczać, że w pewnej odległości od takiego reaktora inne państwa nie będą mogły prowadzić żadnej działalności mogącej utrudnić jego działanie. De facto mogłaby powstać w jego pobliżu wyłączna strefa zarządzana przez USA.
Wielu ekspertów wątpi, czy rok 2029 jest realistycznym terminem wysłania na Księżyc reaktora atomowego. Tym bardziej, że – ich zdaniem – zorganizowanie misji załogowej w 2027 roku też jest zbyt ambitnym celem.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Łaziki pracujące na Marsie czy Księżycu, mierzą się z wieloma problemami. Jednym z nich jest ryzyko utknięcia w grząskim gruncie. Gdy tak się stanie operatorzy podejmują serię delikatnych manewrów, by pojazd wydobyć. Nie zawsze się to udaje. Łazik Spirit zakończył misję jako stacjonarna platforma badawcza po tym, jak utknął w luźnym piasku. Czy takim wydarzeniom da się zapobiec? Inżynierowie z University of Wisconsin-Madison informują o znalezieniu poważnego błędu w procedurach testowania łazików. Jego usunięcie może spowodować, że pojazdy na Marsie i Księżycu będą narażone na mniejsze ryzyko.
Błąd ten polega na przyjęciu zbyt optymistycznych i uproszczonych założeń co do tego, jak łaziki zachowują się poza Ziemią. Ważnym elementem testów naziemnych takich pojazdów jest sprawdzenie, w jaki sposób mogą się one poruszać po luźnym podłożu. Na Księżycu grawitacja jest 6-krotnie mniejsza niż na Ziemi, więc przez dekady, testując łaziki, naukowcy tworzyli prototypy o masie sześciokrotnie mniejszej niż łazik docelowy i testowali je na pustyni. Jednak ta metoda pomijała pewien istotny szczegół – wpływ grawitacji na piasek.
Profesor Dan Negrut i jego zespół przeprowadzili symulacje, które wykazały, że Ziemia przyciąga ziarenka piasku silniej niż Mars czy Księżyc. Dzięki temu piasek na Ziemi jest bardziej zwarty. Jest mniejsze prawdopodobieństwo, że ziarna będą się pod nimi przesuwały. Jednak na Księżycu piasek jest luźniejszy, łatwiej się przemieszcza, więc obracające się koła trafiają na mniejszy opór. Przez to pojazdowi trudniej się w nim poruszać.
Jeśli chcemy sprawdzić, jak łazik będzie sobie radził na Księżycu, musimy rozważać nie tylko wpływ grawitacji na pojazd, ale również wpływ grawitacji na piasek. Nasze badania pokazują, jak ważne są symulacje do badania możliwości jezdnych łazika na luźnym podłożu, wyjaśnia uczony.
Uczeni dokonali swojego odkrycia podczas prac związanych z misją łazika VIPER, który ma trafić na Księżyc. We współpracy z naukowcami z Włoch stworzyli silnik Chrono, służący do symulacji zjawisk fizycznych, który pozwala na szybkie modelowanie złożonych systemów mechanicznych. I zauważyli istotne różnice pomiędzy wynikami testów VIPERA na Ziemi, a wynikami symulacji. Po przeanalizowaniu problemu znaleźli wspomniany błąd w procedurach testowych.
Chrono to produkt opensource'owy, z którego skorzystały już setki firm i organizacji. Pozwala on lepiej zrozumieć najróżniejsze złożone mechanizmy, od mechanicznych zegarków po czołgi jeżdżące poza utwardzonymi drogami.
Źródło: A Study Demonstrating That Using Gravitational Offset to Prepare Extraterrestrial Mobility Missions Is Misleading
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Na łamach Physical Review Research ukazał się artykuł, którego autorzy informują o skonstruowaniu urządzenia generującego energię elektryczną z... ruchu obrotowego Ziemi. Christopher F. Chyba (Princeton University), Kevin P. Hand (Jet Propulsion Laboratory) oraz Thomas H. Chyba (Spectral Sensor Solutions) postanowili przetestować hipotezę, zgodnie z którą energię elektryczną można generować z ruchu obrotowego Ziemi za pomocą specjalnego urządzenia wchodzącego w interakcje z ziemskim polem magnetycznym.
W 2016 roku Christopher Chyba i Kevin Hand opublikowali na łamach Physical Review Applied artykuł, w którym rozważali możliwość użycia ruchu obrotowego Ziemi i jej pola magnetycznego do generowania energii elektrycznej. Artykuł został skrytykowany, gdyż obowiązując teorie wskazywały, że każde napięcie elektryczne wygenerowane w takiej sytuacji zostanie zniwelowane wskutek przemieszczenia się elektronów podczas tworzenia pola elektrycznego.
Naukowcy zaczęli więc szukać sposobów na uniknięcie niwelacji napięcia. Żeby sprawdzić swoje pomysły stworzyli urządzenie złożone z cylindra z ferrytu manganowo-cynkowego, który działał jak osłona magnetyczna. Cylinder umieścili na linii północ-południe pod kątem 57 stopni. W ten sposób był on zorientowany prostopadle do ruchu obrotowego planety i ziemskiego pola magnetycznego. Na obu końca cylindra umieścili elektrody. Pomiary wykazały, że w ten sposób wygenerowali napięcie elektryczne rzędu 18 mikrowoltów, którego nie byli w stanie przypisać do żadnego innego źródła, niż ruch obrotowy Ziemi.
Eksperyment odbywał się w ciemności, by uniknąć efektu fotoelektrycznego, uczeni wzięli pod uwagę napięcie, jakie mogło się pojawić w wyniku różnicy temperatur pomiędzy oboma końcami cylindra. Zauważyli też, że napięcie – zgodnie z przewidywaniami – nie pojawia się przy innych ustawiniach cylindra. Takie same wyniki uzyskano podczas badań w innej lokalizacji o podobnym środowisku geomagnetycznym.
Eksperyment nie został jeszcze powtórzony przez inne zespoły badawcze, które mogłyby sprawdzić, czy zmierzone napięcie nie jest wynikiem zjawiska, którego trzej naukowcy nie wzięli pod uwagę. Autorzy badań stwierdzają, że jeśli uzyskane przez nich wyniki zostaną potwierdzone, warto będzie rozpocząć prace nad zwiększeniem uzyskiwanego napięcia do bardziej użytecznego poziomu.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Copernicus Climate Change Service poinformował, że łączny zasięg lodu morskiego na obu biegunach osiągnął na początku lutego rekordowo niskie wartości i pozostał na takim poziomie do końca miesiąca, bijąc w ten sposób rekord małego zasięgu z lutego 2023 roku.
W Arktyce zasięg lodu był o 8% niższy niż wieloletnia średnia dla lutego. To już trzeci miesiąc z rzędu, gdy w tym regionie zostaje pobity niechlubny rekord dla danego miesiąca. Tutaj trzeba wspomnieć, że nie jest to rekordowo niski zasięg lodu w ogóle, gdyż obecnie lód morski w Arktyce zbliża się do swojego maksymalnego zasięgu, który osiągnie w marcu.
Z kolei w Antarktyce lutowy zasięg lodu morskiego był o 26% niższy od średniej dla tego miesiąca. To 4. najniższy zasięg w historii.
Eksperci przypuszczają – co można będzie potwierdzić w najbliższych dniach – że na przełomie lutego i marca lód morski w Antarktyce osiągnie drugi w historii pomiarów zasięg minimalny.
Jednocześnie luty 2025 roku był trzecim najcieplejszym lutym w historii pomiarów. Średnie temperatury powietrza sięgnęły 13,36 stopnia Celsjusza i były o 0,63 stopnia wyższe od średniej z lat 1991–2020. To jednocześnie o 1,59 stopnia Celsjusza więcej niż szacowana średnia z lat 1850–1900. Był to jednocześnie 19. z ostatnich 20 miesięcy, w czasie którego średnia temperatura powietrza była o ponad 1,5 stopnia Celsjusza wyższa niż w czasach przedprzemysłowych.
Mały zasięg lodu morskiego to gigantyczny problem dla zwierząt, które potrzebują go do przetrwania. To również wielki problem dla całej planety. Co prawda roztapianie się lodu pływającego nie podnosi poziomu oceanów, jednak im lodu mniej, tym ciemniejsza jest powierzchnia Ziemi, więc tym więcej energii ze Słońca jest absorbowane, a nie odbijane. To zaś przyspiesza globalne ocieplenie.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Zwierzęta są nie tylko mieszkańcami Ziemi, ale też jej architektami, kształtującymi krajobraz, w którym żyją. Termity tworzą wysokie kopce i rozległe podziemne korytarze, hipopotamy drążą ścieżki i kanały, a bobry tworzą rozległe mokradła. Dotychczas jednak badania nad zwierzęcymi architektami krajobrazu skupiały się na konkretnych pojedynczych gatunkach. Profesor Gemma Harvey i jej zespół z Queen Mary University w Londynie opublikowali na łamach PNAS pierwszą globalną syntezę wiedzy o takich gatunków. Uczeni zidentyfikowali 603 gatunki, rodzaje i rodziny, które wpływają na procesy toczące się na powierzchni Ziemi.
Setki gatunków owadów, ssaków, ryb, ptaków czy płazów w znaczący sposób kształtują swoje środowisko. Najczęściej są to przykłady bardzo nieoczywiste. Okazuje się na przykład, że łososie podczas tarła przemieszczają tyle osadów, ile przemieszcza się podczas powodzi. Zwierzęta słodkowodne odgrywają zresztą olbrzymią rolę w kształtowaniu środowiska. Mimo, że wody słodkie zajmują jedynie 2,4% powierzchni planety, to żyje w nich ponad 30% ze zidentyfikowanych gatunków zwierzęcych architektów.
Autorzy badań ostrożnie obliczają, że energia włożona przez te gatunki w kształtowanie terenu wynosi co najmniej 76 000 GJ, czyli tyle, co energia setek tysięcy potężnych powodzi. To daje wyobrażenie, jak wielką rolę odgrywają zwierzęta. A jest to liczba z całą pewnością znacząco zaniżona, gdyż mamy poważne luki w wiedzy, szczególnie tej dotyczące obszarów tropikalnych i subtropikalnych, gdzie bioróżnorodność jest naprawdę duża, a liczba przeprowadzonych badań ograniczona.
Dużą rolę w kształtowaniu krajobrazu odgrywają na przykład termity, których kopce w Brazylii pokrywają tysiące kilometrów kwadratowych terenu. Termity czy inni architekci krajobrazu – mrówki – są jednak bardzo rozpowszechnione. Około 1/3 ze wspomnianych w pracy gatunków to gatunki rzadkie, endemiczne lub zagrożone. Jeśli one znikną, dojdzie też do zatrzymania procesów, których są autorami. Będzie to nie tylko strata dla ludzkości, która nigdy nie pozna istoty tych procesów, ale też olbrzymie zagrożenie dla ekosystemów, dla których wiele z tego typu zjawisk odgrywa kluczową rolę.
Nasze badania pokazują, że rola zwierząt w kształtowaniu krajobrazu Ziemi jest znacznie większa, niż sądziliśmy. Od bobrów tworzących mokradła, po mrówki budujące kopce z Ziemi, procesy te mają kluczowe znaczenie dla środowiska. Doprowadzając do utraty bioróżnorodności ryzykujemy ich utratę, mówi profesor Harvey.
« powrót do artykułu
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.