Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Powstało najdoskonalsze zdjęcie atomów. To limit obrazowania?

Rekomendowane odpowiedzi

W 2018 roku naukowcy z Cornell University zbudowali wysoko wydajny wykrywacz, połączyli go z ptychografią, specjalną metodą obrazowania mikroskopowego i ustanowili światowy rekord obrazowania, uzyskując trzykrotnie większą rozdzielczość obrazu niż najlepsze mikroskopy elektronowe. Teraz ten sam zespół pobił swój własny rekord, dwukrotnie poprawiając rozdzielczość obrazu.

Uzyskano niezwykle wyraźny obraz, a jedyne rozmazane elementy pochodzą od zmian termicznych samych atomów. To nie jest po prostu nowy rekord. Wkroczyliśmy w obszar ostatecznych limitów rozdzielczości. Możemy teraz w bardzo prosty sposób wskazać, gdzie znajdują się atomy. To zaś otwiera całkiem nowe możliwości pomiaru, o których marzyliśmy od dawna. Rozwiązaliśmy też poważny problem, który Hans Bethe zauważył w 1928 roku, poradziliśmy sobie z rozpraszaniem promienia w próbce, mówi Muller.

Dzięki nowym algorytmom jesteśmy teraz w stanie skorygować wszelkie rozmazane kształty do tego stopnia, że największy rozmazany obszar, jaki otrzymujemy wynika z faktu, że same atomy się poruszają, dodaje uczony. Niewykluczone, że obraz można jeszcze poprawić, używając cięższych atomów, które mniej się poruszają, lub też schładzając próbkę. Jednak nawet w temperaturze zera absolutnego w atomach wciąż będzie dochodziło do fluktuacji kwantowych, zatem poprawa nie będzie szczególnie duża w porównaniu z już uzyskanym obrazem.

Najnowsze osiągnięcie naukowców z Cornell University oznacza, że specjaliści będą mogli zlokalizować indywidualne atomy w przestrzeni trójwymiarowej, co nie było możliwe za pomocą dotychczasowych metod. Możliwe będzie tez znalezienie zanieczyszczeń atomowych w różnych materiałach, co przełoży się na stworzenie doskonalszych półprzewodników, katalizatorów czy materiałów wykorzystywanych do budowy komputerów kwantowych. Możliwe będzie też analizowanie atomów na styku dwóch różnych połączonych materiałów.

Bardzo ważnym elementem pracy jest fakt, że nową metodę można też wykorzystać do analizowania próbek biologicznych, a nawet połączeń pomiędzy synapsami w mózgu.

Zastosowana metoda jest czasochłonna i wymaga dostępu do dużych mocy obliczeniowych, jednak w przyszłości dzięki potężniejszym komputerom, metodom maszynowego uczenia i szybszym czujnikom stanie się tańsza i łatwiej dostępna.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trochę w innym ustawieniu, ale np. 2009: Imaging the atomic orbitals of carbon atomic chains with field-emission electron microscopy, I. M. Mikhailovskij, E. V. Sadanov, T. I. Mazilova, V. A. Ksenofontov, O. A. Velicodnaja (Phys. Rev. B, 2009)

Color-online-FEEM-images-of-the-end-atom

 

ps. A najciekawsze jest to że już eksperymentalnie wchodzą w dynamikę elektronów za zjawiskami atomowymi, molekularnymi w nowej dziedzinie: attosecond chronoscopy zapoczątkowanej ~2010.

~1000 cytowań 2010 Science "Delay in photoemission": https://scholar.google.pl/scholar?cites=15193546925951882986&as_sdt=2005&sciodt=0,5&hl=en

Np. 2020 "Probing molecular environment through photoemission delays" https://www.nature.com/articles/s41567-020-0887-8

Cytat

Attosecond chronoscopy has revealed small but measurable delays in photoionization, characterized by the ejection of an electron on absorption of a single photon. Ionization-delay measurements in atomic targets provide a wealth of information about the  timing  of  the  photoelectric  effect,  resonances,  electron  correlations  and  transport.

ps2. Te niesamowite zdjęcia orbitali z 2009 przypuszczam że są pomijane ponieważ to jest grupa z Ukrainy - niestety media są dość zdominowane przez "amerykańskich naukowców".

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
13 godzin temu, Jarek Duda napisał:

ps2. Te niesamowite zdjęcia orbitali z 2009 przypuszczam że są pomijane ponieważ to jest grupa z Ukrainy - niestety media są dość zdominowane przez "amerykańskich naukowców".

Problem może być nie w mediach, a w samych naukowcach. Amerykanie opowiadają o tym, co robią, chwalą się, są pomocni. Z innymi już gorzej.

Gdy np. piszemy do Amerykanów z prośbą o jakąś dodatkową informację, zdjęcie itp. itd. to odpowiedź dostajemy zawsze i szybko. I to niezależnie od tego, czy napisaliśmy do nikomu nieznanego naukowca z prowincjonalnego uniwerku, czy do noblisty z Harvarda. I jedni i drudzy odpowiadają, dziękują za zainteresowanie ich pracą, jeśli sami nie mają tego, o co prosimy, przekierowują nasze listy do odpowiednich osób itp. itd.

Natomiast polscy naukowcy najczęściej nie odpowiadają. Oni rozmawiają tylko z największymi polskimi mediami i tylko im wysyłają informacje nt. swojej pracy.

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście problem jest znacznie większy i bardziej skomplikowany, jak nacisk na popularyzację/promowanie nauki, środki na to ... w Polsce nacisk jest praktycznie wyłącznie na punktologię, więc akademicy skupiają się na podobnych łatwo publikowanych artykułach w modnych tematykach (czyli pewnie: zapoczątkowanych przez Amerykanów).

W każdym razie myślę że to obrazowanie orbitali z 2009 byłoby by znacznie popularniejsze, tysiące cytowań (widzę że jest tylko 35) - gdyby było z USA a nie Ukrainy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Atomy jak małe galaktyki...

Czy w ogóle narodowość ma wpływ na cokolwiek? Przecież wystarczy spojrzeć na nazwiska naukowców z USA i dowiadujemy się że to mieszanka ludzi z całego świata. Tam pieniądze na badania są i będą, więc oni są pewni siebie i mogą dzielić się swoimi wynikami. Naukowcy gorzej finansowani lub wręcz biedni, nie mają takiego entuzjazmu i nie dziwię się że nie chcą się dzielić wynikami badań które bardzo ciężko zdobyli, bo ledwo pieniędzy wystarczyło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Rowerowiec napisał:

Atomy jak małe galaktyki...

Czy w ogóle narodowość ma wpływ na cokolwiek? Przecież wystarczy spojrzeć na nazwiska naukowców z USA i dowiadujemy się że to mieszanka ludzi z całego świata. Tam pieniądze na badania są i będą, więc oni są pewni siebie i mogą dzielić się swoimi wynikami. Naukowcy gorzej finansowani lub wręcz biedni, nie mają takiego entuzjazmu i nie dziwię się że nie chcą się dzielić wynikami badań które bardzo ciężko zdobyli, bo ledwo pieniędzy wystarczyło.

Jeśli się nie będą dzielili, to nie będzie pieniędzy. To nie kwestia braku pieniędzy, a kultury.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Kluczowe jest z którego kraju, jak prestiżowy i bogaty jest uniwersytet, które oczywiście w USA są wypełnione imigrantami.

Na przykład co w informatyce można zrobić większego niż wymienić to jak wszyscy zapisują informację? Gdyby to zrobił Amerykanin to pewnie stos nagród, gwiazda mediów (chociażby zachodnia Europa jak https://en.wikipedia.org/wiki/Ingrid_Daubechies) ... a gdy Polak to media raczą zauważyć dopiero przy skandalu z Amerykańską korporacją kropka.

Niestety "soft power" jest kluczowe też w kształtowaniu nauki, jej trendów ...

Edytowane przez Jarek Duda

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
14 godzin temu, Mariusz Błoński napisał:

To nie kwestia braku pieniędzy, a kultury.

Być może jednak to też kwestia pieniędzy. Powiedzmy, że państwo A i B przyznają jakąś dotację swojej instytucji naukowej. Państwo A przyznaje minimum uznając, że reszta lepiej przyda się gdzie indziej. Państwo B uznaje, że na naukę nie można żałować, więc daje powyżej minimum, dzięki czemu instytucja może zatrudnić dodatkowego pracownika, którego głównym zadaniem będzie sprawdzanie poczty, odpowiadanie na pytania itp. Taki pracownik nie jest niezbędny, ale z punktu widzenia reputacji jest przydatny. W ten sposób państwo A ma mniejszą reputację niż B, co oczywiście działa jak samonapędzający się mechanizm - gdyż wzmacnia się to na przyszłość, a także samosprzężenie zwrotne - ci B są traktowani poważniej, a wtedy częściej następuje wymiana korespondencji, wyszukiwarki internetowe wyżej punktują jakieś ruchy na stronie itd...  Tak więc w takiej Polsce, gdzie pieniądze idą na Rydzyka i pomniki osób, które doprowadziły do tragedii narodowej, zamiast na naukę, nie można się dziwić, że  nikt nie odpowiada na jakieś maile - jeśli nie musi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale to nie jest tak, że odpowiada nam pani Basia od odpowiadania na listy. Odpowiada człowiek, do którego pisaliśmy. Pan profesor no-name i pan profesor noblista.

Myślę, że to kwestia kultury każdego narodu i jego podejścia do tematów związanych z daną dziedziną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 26.05.2021 o 15:13, Mariusz Błoński napisał:

Ale to nie jest tak, że odpowiada nam pani Basia od odpowiadania na listy. Odpowiada człowiek, do którego pisaliśmy. Pan profesor no-name i pan profesor noblista.

Pani Basia jest tam żywym filtrem antyspamowym (dla noblistów, nonejmy nie potrzebują).

W dniu 26.05.2021 o 15:13, Mariusz Błoński napisał:

Myślę, że to kwestia kultury każdego narodu i jego podejścia do tematów związanych z daną dziedziną.

Raczej "wrodzona" przedsiębiorczość. Amerykański uczony wie, że należy się reklamować.

W dniu 26.05.2021 o 06:19, Jarek Duda napisał:

Gdyby to zrobił Amerykanin to pewnie stos nagród, gwiazda mediów (chociażby zachodnia Europa jak https://en.wikipedia.org/wiki/Ingrid_Daubechies)

Wszystko przed kolegą, wystarczy pójść śladami braci Wachowskich ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak, wystarczy wyjechać do USA ... a w Polsce np. Aleksander Wolszczan jest pomijany w noblu za egzoplanety ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
7 minut temu, Jarek Duda napisał:

No tak, wystarczy wyjechać do USA ...

Nie wystarczy :P (pierwsza podpowiedź: Ingrid to imię żeńskie)

9 minut temu, Jarek Duda napisał:

a w Polsce np. Aleksander Wolszczan jest pomijany w noblu za egzoplanety

Za współpracę z bezpieką, jeszcze nikomu nie odmówiono nobla za egzoplanety czy pogodę na Karaibach ;)


 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      NASA pokazała pierwsze zdjęcia i ujawniła wyniki wstępnej analizy próbek asteroidy Bennu, które trafiły niedawno za sprawą misji OSIRIS-REx. Badania pokazały, że Bennu zawiera bardzo dużo węgla i wody, co sugeruje, że w próbkach mogą znajdować się składniki, dzięki którym na Ziemi istnieje życie. Próbki dostarczone przez OSIRIS-REx to największa ilość fragmentów asteroidy bogatego w węgiel, jaka kiedykolwiek została przywieziona na Ziemię. Pozwolą one nam oraz przyszłym pokoleniom prowadzić prace nad początkiem życia na naszej planecie, stwierdził dyrektor NASA Bill Nelson.
      Celem misji OSIRIS-REx było przywiezienie na Ziemię 60 gramów materiału. Misja padła jednak ofiarą własnego sukcesu, próbek pobrano więcej i już w przestrzeni kosmicznej pojawiły się problemy. Przez większą niż przewidywano ilość próbek, proces rozładowywania się opóźnił. W ciągu pierwszych dwóch tygodni naukowcy dokonali szybkiej analizy za pomocą skaningowego mikroskopu elektronowego, badań w podczerwieni, rozpraszania promieni rentgenowskich i analizy chemicznej pierwiastków. Wykorzystali też tomografię komputerową do stworzenia trójwymiarowych modeli komputerowych próbek. Już te wczesne badania pokazały wysoką zawartość węgla i wody.
      Bardziej szczegółowe analizy potrwają kolejne dwa lata. Co najmniej 70% próbek Bennu będzie przechowywanych w Johnson Space Center na potrzeby przyszłych badań. Będą one udostępniane też uczonym z zagranicy. Już teraz wiadomo, że ich analizą zainteresowanych jest ponad 200 obcokrajowców.
      Asteroida Bennu ma około 4,5 miliarda lat. Jedna z hipotez dotyczących początków życia na Ziemi mówi, że to właśnie tego typu i podobne obiekty przyniosły na naszą planetę składniki, potrzebne do jego powstania. Dlatego naukowcy mają nadzieję, że badając próbki pobrane bezpośrednio z asteroid pozwolą nam zajrzeć w przeszłość i dowiedzieć się, w jaki sposób powstało życie.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Teleskop Webba wykonał pierwsze zdjęcia planety pozasłonecznej. Na fotografiach widzimy gazowego olbrzyma HIP65426b. To planeta o masie od 5 do 10 razy większej od Jowisza, która powstała zaledwie 15–20 milionów lat temu. Znajduje się w odległości 385 lat świetlnych od Ziemi.
      Na czele zespołu badawczego, który wykonał zdjęcia, stał profesor Sasha Hinkley z University of Exeter. To bardzo ważny moment nie tylko dla Webba, ale dla astronomii. Dzięki Webbowi, obserwując za jego pomocą skład chemiczny planet, możemy bowiem opisywać zjawiska fizyczne na nich zachodzące, stwierdza uczony. Planeta została odkryta w 2017 roku za pomocą urządzenia SPHERE na Very Large Telescope. Dysponowaliśmy jedynie jej obrazami wykonanymi w krótkich falach podczerwieni, które pokazywały dość wąski zakres emisji z planety.
      Większość planet pozasłonecznych wykrywamy metodami pośrednimi, np. rejestrując regularne spadki jasności ich gwiazd, świadczące o tym, że na tle gwiazdy przeszła planeta. Wykonanie bezpośredniego obrazowania planety jest znacznie trudniejszym wyzwaniem, gdyż gwiazdy są wielokrotnie jaśniejsze od planet, więc ich blask przesłania nam krążące wokół nich planety. W przypadku HIP65426b różnica jasności między planetą a jej gwiazdą wynosiła od kilku do ponad 10 tysięcy.
      Nowe zdjęcia wykonano w kilku różnych zakresach podczerwieni: 3,00 mikrometrów (to zdjęcie wykonało urządzenie NIRCam), 4,44 mm (NIRCam), 11,4o mm (MIRI) oraz 15,50 (MIRI). Fotografii takich nie można wykonać z Ziemi, gdyż przeszkadza światło podczerwone emitowane przez naszą atmosferę.
      Bezpośrednie obrazowanie planety było możliwe dzięki temu, że znajduje się ona 100-krotnie dalej od swojej gwiazdy macierzystej niż Ziemia od Słońca. Do pozwoliło Webbowi odróżnić ją od gwiazdy. Instrumenty NIRCam i MIRI są wyposażone w koronografy. To zestaw niewielkich masek, które blokują światło gwiazd, pozwalając dojrzeć obiekty, które w innym przypadku byłyby niewidoczne przez blask gwiazdy.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Trójce naukowców z Francji i Niemiec udało się aż 38-krotnie zmniejszyć limit dyfrakcyjny. Osiągnęli to pozwalając falom dowolnie odbijać się i rozpraszać w zamkniętej przestrzeni. Dzięki temu udało się określić położenie niewielkiego sześcianu z dokładnością 1/76 długości fali promieniowania mikrofalowego wykorzystanego podczas eksperymentów.
      Limit dyfrakcyjny ogranicza dokładność obrazowania czy lokalizacji obiektu i jest związany z dyfrakcją, czyli ugięciem fal wokół materiału. Limit ten, najmniejsza wyczuwalna różnica dla danej długości fali, wynosi 1/2 tej długości. Oznacza to, że w sposób konwencjonalny nie jesteśmy w stanie odróżnić od siebie np. dwóch przedmiotów, jeśli różnią się elementem, którego wielkość jest mniejsza niż 1/2 długości fali za pomocą obiekty te obrazujemy. Stworzono więc różne metody na pokonanie limitu dyfrakcyjnego. Często jednak ich zastosowanie jest trudne bądź niepraktyczne.
      Michael del Hougne z Uniwersytetu w Wurzburgu, Sylvain Gigan z Laboratoire Kastler Brossel oraz Philipp del Hougne z Uniwersytetu w Rennes wykorzystali doświadczenia z techniką tzw. kodowanej apertury. W technice tej wykorzystuje się powierzchnię rozpraszającą, taką jak np. wnękę o nieregularnym kształcie umieszczoną pomiędzy oświetlanym obiektem a wykrywaczem. Powierzchnia jest modyfikowana za pomocą maski, która blokuje pewne fale, uniemożliwiając im dotarcie do wykrywacza. Za pomocą wielu pomiarów uzyskiwany jest matematyczny model obserwowanego obiektu.
      Badacze wykorzystali tę koncepcję do opracowania techniki jeszcze lepiej oddającej szczegóły poniżej długości fali. Umieścili badany obiekt, wykrywacz i źródło światła wewnątrz wnęki, od której powierzchni odbijały się fale. Metoda ta wykorzystuje fakt, że fale wielokrotnie napotkają na badany obiekt, zanim dotrą do wykrywacza. Wewnątrz wnęki znajdują się też programowalne metapowierzchnie, zmieniające strukturę, na której rozpraszają się fale.
      Uczeni testowali swoją technikę umieszczając metalowy sześcian o boku 4,5 cm wewnątrz wnęki o szerokości 1 metra. Do badania obiektu wykorzystali mikrofale o długości 12 cm oraz wykrywacz, z którego sygnały były przetwarzane przez sieć neuronową. Gdy przesunęli sześcian w inne miejsce, byli w stanie określić jego pozycję z dokładnością do 0,16 cm. To ok. 1/76 długości fali użytej do badania, zatem znacznie poniżej limitu dyfrakcyjnego. Dokładność pomiaru zwiększała się, gdy fale mogły odbijać się dłużej.
      Technika wymaga jeszcze dopracowania, ale jej twórcy uważają, że przyda się ona do nieinwazyjnego lokalizowania niewielkich obiektów w dużych pomieszczeniach za pomocą fal radiowych lub dźwiękowych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na australijskim University of Queensland powstał pierwszy mikroskop wykorzystujący efekt splątania kwantowego, który przewyższa obecnie dostępne mikroskopy. Pozwala on dostrzec niewidoczne dotychczas struktury biologiczne. Mikroskop będzie niezwykle przydatny w biotechnologii, a wykorzystane przezeń techniki mogą znaleźć szereg zastosowań od nawigacji po obrazowanie medyczne.
      Ten przełom pozwoli na rozwój wielu nowych technologii, od doskonalszych systemów nawigacyjnych po lepsze maszyny do rezonansu magnetycznego, mówi profesor Warwick Bowen z Quantum Optics Lab i ARC Centre of Excellence for Engineered Quantum Systems.
      W końcu pokazaliśmy czujnik, który przewyższa istniejące technologie niekwantowe. To niezwykle ekscytujące. Mamy tutaj pierwszy dowód na to, że wykorzystanie splątania kwantowego w obrazowaniu może prowadzić do całkowitej zmiany paradygmatu, stwierdza Bowen.
      W opracowanej przez australijską armię Quantum Technology Roadmap, czujniki kwantowe mają dokonać rewolucji w dziedzinie opieki zdrowotnej, inżynierii, transporcie czy wykorzystaniu surowców.
      Największym osiągnięciem australijskich naukowców jest przekroczenie niepokonanej dotychczas bariery, z którą zmagała się mikroskopia optyczna. Najlepsze mikroskopy optyczne wykorzystują lasery, których światło jest miliardy razy jaśniejsze niż światło słoneczne. Delikatne systemy biologiczne, jak ludzkie komórki, mogą przetrwać w takich warunkach jedynie przez krótki czas. To poważny problem. Tymczasem dzięki kwantowemu splątaniu uzyskaliśmy w naszym mikroskopie 35-procentową poprawę jakości obrazu bez jednoczesnego niszczenia komórek. To pozwoliło nam na zobrazowanie miniaturowych struktur, które normalnie pozostałyby niewidoczne, wyjaśnia Bowen.
      Badania Australijczyków zostały opisane na łamach Nature. Były one finansowane przez Biuro Badań Naukowcy US Air Force oraz Australian Resarch Council.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na nowym zdjęciu czarnej supermasywnej czarnej dziury M87*, wykonanym przez naukowców pracujących przy Event Horizon Telescope (EHT), zobrazowano pola magnetyczne otaczające czarną dziurę. Strukturę magnetyczną zmapowano mierząc polaryzację światła emitowanego przez rozgrzaną materię znajdującą się wokół M87*.
      W 2019 roku EHT wykonał pierwsze w historii zdjęcia cienia czarnej dziury. To region, który najprawdopodobniej rozciąga się od horyzontu zdarzeń na odległość trzykrotnie większą niż średnica czarnej dziury. M87* znajduje się w odległości około 55 milionów lat świetlnych od Ziemi, a na podstawie zdjęć naukowcy wyliczyli, że jej masa wynosi około 6,5 miliarda mas Słońca. Jeszcze wcześniej, bo w 2012 roku ET zobrazował potężny dżet rozciągający się na odległość około 5000 lat świetlnych od M87*.
      Teraz dzięki EHT przeanalizowano polaryzację światła wokół czarnej dziury, co pozwoliło na zobrazowanie otaczających ją pól magnetycznych. To bardzo istotne z punktu widzenia badań nad czarnymi dziurami i zjawiskami obserwowanymi wokół nich.
      Monika Mościbrodzka z holenderskiego Uniwersytetu im. Radbounda mówi, że przeprowadzona przez nią i kolegów badania to kolejny kluczowy fragment układanki, pozwalający lepiej zrozumieć, jak pola magnetyczne zachowują się w pobliżu czarnych dziur i w jaki sposób ich aktywność w tak niewielkim obszarze przestrzeni może napędzać potężne dżety. Jason Dexter z University of Colorado dodaje, że obserwacje wskazują, iż pola magnetyczne na krawędziach czarnej dziury są na tyle potężne, że odpychają od niej gaz, pozwalając mu przezwyciężyć jej oddziaływanie grawitacyjne. Tylko gaz, który prześliźnie się między tymi polami może opaść na horyzont zdarzeń.
      Badania opisano w dwóch artykułach, opublikowanych na łamach The Astrophysical Journal Letters: First M87 Event Horizon Telescope Results. VII. Polarization of the Ring oraz First M87 Event Horizon Telescope Results. VIII. Magnetic Field Structure near The Event Horizon.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...