Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Mimo że psy należą do pierwszych udomowionych zwierząt i zajmują szczególne miejsce w historii oraz kulturze Homo sapiens, dotychczas przeprowadzono niewiele badań antropologicznych dotyczących rozwoju relacji psów i ludzi. Lukę tę postanowili uzupełnić naukowcy z Washington State University (WSU). Podczas badań zauważyli, że na rozwój obopólnie korzystnych stosunków pomiędzy Canis canis a Homo sapiens wpływały liczne czynniki, jak np. temperatura, polowania i – co było największym zaskoczeniem – płeć.

Odkryliśmy, że związki psów z kobietami mogły mieć znacznie większy wpływ na kształtowanie więzi między naszymi gatunkami, niż ich związki z mężczyznami, mówi doktorantka Jaime Chambers, główna autorka artykułu opublikowanego w Journal of Ethnobiology. Ludzie z większym prawdopodobieństwem nadawali psom osobowość, z większym prawdopodobieństwem włączali je do rodziny, bardziej doceniali jeśli psy miały szczególną więź z kobietami, dodaje uczona.

Naukowcy z WSU przeanalizowali bazę Human Relations Area Files i znaleźli w niej tysiące wzmianek o psach. Wyodrębnili z tego zbioru informacje zebrane przez 844 etnografów, którzy wspominali o relacjach łączących psy i ludzi w 144 tradycyjnych społecznościach na całym świecie. Współczesne społeczeństwo to mgnienie oka z historii człowieka. Przez większość historii relacje ludzi z psami nie wyglądały tak, jak w obecnych zindustrializowanych społeczeństwach Zachodu. Przyjrzenie się tradycyjnym społecznościom pozwala na spojrzenie w szerszym kontekście, stwierdza Chambers.

Na podstawie analizy stworzyli trzy skale relacji psy-ludzie: skala użyteczności psów dla ludzi (DUH, dogs' utility for humans), użyteczności ludzi dla psów (HUD, humans' utylity for dogs ) oraz nadawanie psom osobowości (PD, personhood of dogs), czyli nadawanie im imion, pozwalanie, by spały we wspólnym łóżku czy na opłakiwanie psów po ich śmierci.

Analizy wykazały, że im bardziej w danej społeczności kobiety były związane z psami, tym większa była użyteczność psów dla społeczności, jak i silniejsza ich personifikacja.

Inny silnie zaznaczony trend związany był z temperaturą. Im cieplejszy klimat, tym mniejsza użyteczność psów dla ludzi. Psy, w porównaniu z ludźmi, są mniej wydajne energetycznie. Mają wyższą temperaturę ciała, więc podczas gorącego dnia nieco wysiłku powoduje, że szybko się przegrzewają. Są więc mniej użyteczne dla ludzi w cieplejszym klimacie, dodaje współautor badań, profesor antropologii Robert Quinlan. Uczony przyznaje, że istnieją wyjątki w postaci kilku kultur w tropikach, gdzie psy są bardzo lubiane, jednak nie zmienia to zaobserwowanego trendu.

Na związki psów i ludzi wpływało też polowanie. W kulturach, gdzie psy były wykorzystywane podczas polowań, zwierzęta te były bardziej cenione oraz bardziej personifikowane. Jednak gdy dana społeczność była w stanie zwiększyć produkcję żywności, czy to poprzez rolnictwo czy hodowlę zwierząt, wartość psów spadała. Spostrzeżenie takie wydaje się stać w sprzeczności z tym, co sądzimy o związkach ludzi z psami pasterskimi, jednak Quinlan zauważa, że w wielu kulturach psy pasterskie pracują same, natomiast polowanie wymaga intensywnej współpracy psa i człowieka.

Chambers mówi, że jej badania wzmacniają nowszą teorię ewolucyjną mówiącą, że psy i ludzie wybrali siebie wzajemnie, która zastępuje starszą teorię, zgodnie z którą to ludzie celowo wybierali wilcze szczenięta, by je hodować na własne potrzeby. Widać bowiem, że oba gatunki odnoszą korzyści ze współpracy. Psy są wszędzie tam, gdzie są ludzie. Jako gatunek odniosły sukces. Podążają za nami po całym świecie. To bardzo korzystny związek.

Szczegóły badań zostały opisane w artykule Dog-Human Coevolution: Cross-Cultural Analysis of Multiple Hypotheses.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 25.01.2021 o 17:49, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Psy są wszędzie tam, gdzie są ludzie. Jako gatunek odniosły sukces. Podążają za nami po całym świecie. To bardzo korzystny związek

Wg niektórych badań fakt, współczesnym H. s. pomagaly w polowaniach psy był przyczynkiem do wyparcia innego doskonale zaadaptowanego do chłodnego klimatu H.s. - neandertalczyka.

Czemu psy żyją w symbiozie z jedym podgatunkiem zamiast obu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 25.01.2021 o 17:49, KopalniaWiedzy.pl napisał:

użyteczności ludzi dla psów (HUD, humans' utylity for dogs )

Co psi najbardziej lubią? Jeść.
Kto zajmuje się garami i ich zawartością? Babi.
No i tyle ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze co mi przyszło do głowy widząc tytuł to nieśmiertelne
"Tatusiu, chcę szczeniaczka!"

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Drugie co przychodzi do głowy po

"-Tatusiu, chcę szczeniaczka!"

to: 

"-Idź, zapytaj Mamę..."

Ot i problem solved.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
W dniu 7.03.2021 o 22:23, Wheelmill napisał:

Wg niektórych badań fakt, współczesnym H. s. pomagaly w polowaniach psy był przyczynkiem do wyparcia innego doskonale zaadaptowanego do chłodnego klimatu H.s. - neandertalczyka.

Czemu psy żyją w symbiozie z jedym podgatunkiem zamiast obu?

Jakich badań? Nie ma żadnych archeologicznych i archeozologicznych dowodów na taką koegzystencje człowieka i psowatych sprzed czasów kultury magdaleńskiej, a więc wcześniejszych niż 18  tyś BP.

W sąsiednim wątku przytaczam pracę dotyczącą interakcji ludzi horyzontu kultury pawłowskiej (29-25 tys BP) z psowatymi - wilki były zabijane dla mięsa i skór. Nikt ich nie wykorzystywał do polowań. Ale nawet jeśli w czasach ludzi tej kultury żyły jeszcze jakieś odizolowane grupy neandertalczyków (co jest bardzo mało pradopodobne) to i tak nie mieli bezpośredniego kontaktu.

Ta doskonała adaptacja neandertalczyka do zimnego klimatu to raczej  mit, a przynajmniej nie ma to jakiegoś przełożenia na dowody archeologiczne - np. badania z Karpat Wschodnich jasno dowodzą, że w  okresach stadialnych neandertalczyk znikał z terenów gdzie pojawiała się wieczna zmarzlina. Coraz więcej prac dowodzi, że był myśliwym strefy lasu i lasostepu, a więc stref cieplejszych niż tych które były domeną zwycięzców tej rywalizacji.

Być może był nieco  lepiej dostosowany do zimnego klimatu - owszem duża muskulatura zapewniała pewną ochronę przed zimnem, posiadał także gen LEPR, podobnie jak mamut włochaty, służył magazynowaniu tłuszczu i  gospodarce cieplnej, ale by przeżyć 25 stopniowe mrozy to za mało bez grubego futra z podszerstkiem lub naprawdę grubej wartswy tłuszczu.

Kluczem była umiejętność szycia szczelnych ubrań i to wyposażonych w kaptur - co posiadł w  górnym paleoicie człowiek   anatomicznie współczesny.

Natomiast artefaktów, które mogłyby wskazywać na umiejętność tworzenia przez neandertalczyków ubrań trochę bardziej skomplikowanych niż rodzaj poncza  jest ledwie kilka. 

Warto uzmysłowić sobie jak wielki skok dokonał w kwesti przeżycia w surowym klimacie człowiek anatomicznie współczesny. Ludzie z kultrury pawłowskiej nie dość, że używali szczelnych anoraków (a więc z kapturem), butów, to jeszcze używali węgla kamiennego do ogrzewania swoich stałych chat. To był pierwszy udokumentowany archeologicznie przypadek wykorzystania węgla kamiennego do ogrzewania ( z powierzchownych wychodni). Dodatkowo nauczono się gotować wodę bez użycia ceramiki - doły ściełano skórami zwierząt, do których wrzucano rozżarzone kamienie. Dodajmy do tego dosyć zaawansowaną broń i wyrafinowane sposby polowania - a mamy odpowiedź dlaczego ci ludzie (na co wskazują badania kości) nie cierpieli raczej głodu. W przeciwieństwie do neandertalczyków. 

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Jakich badań? Nie ma żadnych archeologicznych i archeozologicznych dowodów na taką koegzystencje"

Pat Shipman The Invaders: How Humans and Their Dogs Drove Neanderthals to Extinction

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
8 godzin temu, Wheelmill napisał:

"Jakich badań? Nie ma żadnych archeologicznych i archeozologicznych dowodów na taką koegzystencje"

Pat Shipman The Invaders: How Humans and Their Dogs Drove Neanderthals to Extinction

Nie czytałem tej pozycji choć  recenzje są zachecające. To, że h.s.s. wywierał presję środwiskową na h.s.n., to raczej nie ulega wątpliwości. 

Tylko jakie dowody przedstawia Shipman na poparcie swojej hipotezy o udomowieniu wilka w tak wczesnym okresie?

Jeśl takie o których mówi w wywiadzie dla NG na temat swojej książki:

https://www.nationalgeographic.com/animals/article/150304-neanderthal-shipman-predmosti-wolf-dog-lionfish-jagger-pogo-ngbooktalk

to sobie można odpuścić. Przynajmniej tę luźną hipotezę. Shipman powołuje się na stanowisu w Predmosti.

W sąsiednim wątku :

https://forum.kopalniawiedzy.pl/topic/45079-wiemy-kiedy-i-gdzie-europejczycy-udomowili-wilka-i-stworzyli-psa/?tab=comments#comment-167526

wrzuciłem link do najnowszej pracy, w której badacze - archeozoolodzy, skrupulatnie rozprawiają się z  teorią o tak wczesnym udomowieniu wilka - wilk nie był żadnym towrzyszem polowań,  a konkurentem, którego się zjadało. Poza tym, wbrew temu co mówi Shipman, ci myśliwi nie mieli już konkurencji w postaci hien jaskiniowych, które już na tym terenie  dawno wyginęły.  

Podstawowy wynik badań z zalinkowanej pracy jest taki:

Analiza statystyczna pokazuje, że na stanowiskach Pawłowa duże psowate odgrywały znaczącą rolę jako zwierze łowne.

Więc jak? Nagle zaawansowany, grawecki myśliwy porzuca udomowionego wilka i zaczyna go zjadać?

Odkrycia z Predmosti i szczegółowe badania szczątków zwierzęcych dowodzą, że samo odkrycie szkieltów wilka w pobliżu ludzi nie musi świadczy o przyjaznej kooperacji obu gatunków ;) A wydaje się, że Shipman poszedł tą drogą.

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
15 godzin temu, venator napisał:

Więc jak? Nagle zaawansowany, grawecki myśliwy porzuca udomowionego wilka i zaczyna go zjadać?

To akurat nie jest wcale takie rzadkie i dziś... Wietnam, Korea, Chiny, czy z naszego kręgu kulturowego wyprawy z psimi zaprzęgami. Jedno nie wyklucza drugiego. Użyteczne narzędzie, które można zjeść... Konie czy woły traktujemy przecież podobnie.

And until many sites were re-dated with this new modern technique, it appeared Neanderthals were retreating farther and farther south toward the Mediterranean as the climate got colder, harsher, and drier. That has now been called into question because the dates from the southern sites, on which this hypothesis was based, are inaccurate.

Nie znam sie na archeologii i archeozoologi jak kol Venator (szacun i dziekuje za ciekawa dyskusję), ale tego typu stwierdzenia każą mi zachować ostrożność w ferowaniu wyroków o ostatecznym rozprawieniu się z jakąś teorią, zwłaszcza ze dotyczą okresu zmiennego klimatycznie i z niewielka ilością danych. Myślę, że nauka oparta na dowodach i doświadczeniach pełni rolę użytkową i uzasadniającą tezy płynące z nauki spekulatywnej, bez której nie byłoby postępu. Widać to teraz w fizyce choćby w gorączkowych poszukiwaniach ToE. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, Wheelmill napisał:

To akurat nie jest wcale takie rzadkie i dziś... Wietnam, Korea, Chiny, czy z naszego kręgu kulturowego wyprawy z psimi zaprzęgami. Jedno nie wyklucza drugiego. Użyteczne narzędzie, które można zjeść... Konie czy woły traktujemy przecież podobnie.

Zwierzęta hodowane nawet jedynie na zupę, zanim trafią do garnka muszą coś jeść. W pracy zespołu Wilczyńskiego są odwołania do badań roli psów w innych, nowszych kręgach kulturowych, mezolitcznych, neolitycznych, czy nam współczesnych i wszędzie dane statystyczne dot. szczątków archeozologicznych są całkoiwicie odmienne od tych z horyzontu kultury pawłowskiej. Jednoznacznie można stwierdzić - wilki dla pawłowian były zwierzyną łowną.

Cytat

Nie znam sie na archeologii i archeozoologi jak kol Venator (szacun i dziekuje za ciekawa dyskusję)

Dzięki, fajnie, że można podyskutować. 

5 godzin temu, Wheelmill napisał:

 ale tego typu stwierdzenia każą mi zachować ostrożność w ferowaniu wyroków o ostatecznym rozprawieniu się z jakąś teorią, zwłaszcza ze dotyczą okresu zmiennego klimatycznie i z niewielka ilością danych.

Oczywiście, że tak, tylko, że w przypadku badań wykonanych przez zespół Wilczyńskiego  mamy do czynienia z wnioskami przedstawionymi na podstawie wnikliwch badań archeozologicznych, w tym statystycznych, na podstawie ponad 80 tyś szczątków kostnych. Więc nie są to niewielkie ilości danych. Te unikatowe stanowiska zaoferowały takie możliwości. Taka skala badań raczej całkowicie wyklucza pomyłkę i upoważnia do stawiania odważnych wniosków.

Odnośnie neandertalczyka to i owszem - kwestia pozostaje bardzo otwarta i raczej (co podkreślam) nie znajdziemy jednej, konkretnej przyczyny wyginięcia. Tym nie mniej idąc za słowami "dziadka Chmielewskiego" (prof. Waldemara Chmielewskiego, nestora polskiej archeologii pradziejowej) "Archeologia przestaje być nauką o przedmiotach, ona jest metodą poznania społeczności ludzkich", archeolodzy i naukowcy z dziedzin pokrewnych, na podstawie analizy ciągu przyczynowo-skutkowego są uprawnieni do stawiania teorii, wykraczających poza proste datowanie artefaktów. Stąd, dominująca jak się wydaje  narracja upatrująca wyginięcia neandertalczyków (przynajmniej jako praprzyczyny) w presji środowiskowej, której nie wytrzymał. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
17 godzin temu, venator napisał:

Odnośnie neandertalczyka to i owszem - kwestia pozostaje bardzo otwarta i raczej (co podkreślam) nie znajdziemy jednej, konkretnej przyczyny wyginięcia.

Nic dodać, nic ująć.

Jeszcze raz dziekuję za ciekawą i merytoryczną dyskusję oraz "listę lektur"do nadrobienia, z uwagą będę śledził Twoje posty.

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Grupa izraelskich naukowców z Instytutu Weizmanna i Yale University przeprowadziła najszerzej na świecie zakrojone badania na temat wpływu ciąży na organizm kobiety i związanych z nią kosztów. Uczeni zgromadzili i przeanalizowali wyniki 44 miliony pomiarów fizjologicznych dokonanych u ponad 300 000 kobiet w obejmującym 140 tygodni okresie przed ciążą, w jej trakcie oraz po urodzeniu dziecka. Wyniki analiz zostały opublikowane na łamach Science Advances.
      Aby zbudować obraz typowej ciąży, podczas badań pod uwagę wzięto dane dostarczone przez Clalit, największego izraelskiego dostawcę usług zdrowotnych. Zawierały one informacje z lat 2003–2020 i dotyczyły zdrowych kobiet w wieku 20–35 lat. Jennifer Hall, specjalistka ds. zdrowia reprodukcyjnego z University College London mówi, że badania wskazują, iż połóg trwa znacznie dłużej, niż się przypuszcza. To biologiczny dowód, że organizm nie regeneruje się tak szybko, jak zakładają to oczekiwania społeczne, mówi uczona.
      Przeanalizowane dane dotyczyły, między innymi, stanu układu krwionośnego, metabolizmu, układu hormonalnego, odpornościowego, mięśniowo-szkieletowego, funkcjonowania wątroby i nerek. Informacje o stanie zdrowia i stanie organizmu kobiet pochodziły z badań krwi, moczu i innych testów laboratoryjnych.
      Badania pokazały, że organizm przeciętnej zdrowej kobiety znacznie dłużej dochodzi do siebie po ciąży, niż sądzono. W ciągu pierwszego miesiąca po urodzeniu dziecka jedynie około 47% wyników testów jest prawidłowych. Z tym, że na przykład żelazo stabilizuje się na niższym poziomie niż przed ciążą. Kolejnych 12% wyników testów normalizuje się w ciągu 4–10 tygodni po ciąży. Natomiast pozostały 41% badanych parametrów potrzebuje ponad 10 tygodni na powrót do stanu sprzed ciąży.
      Na przykład poziom kwasu foliowego wraca do normy dopiero 21 tygodni po porodzie, parametr wątrobowy AST (oznaczenie enzymu aminotransferazy asparaginianowej) stabilizuje się w 23. tygodniu po porodzie, a na prawidłowe wartości innego z parametrów wątrobowych – ALT (aminotransferaza alaninowa)  – trzeba czekać do 26. tygodnia. Kwas moczowy jest w normie dopiero około 32. tygodnia po porodzie, prawidłowe pH moczu testy zaczynają wskazywać po 35. tygodniu, poziom fosforu jest nieprawidłowy przez około 42 tygodnie po urodzeniu dziecka, a po ponad 55 tygodniach pojawiają się prawidłowe wyniki ALP (fosfataza alkaliczna), wskazujące na powrót do zdrowia kości.
      Nawet 80 tygodni po urodzeniu kilka testów wskazuje inne wartości niż przed zapłodnieniem. Te różnice dotyczą między innymi podwyższonych wartości wskaźnika zapalnego CRP, zmniejszonego poziomu żelaza i MCH (średnia masa hemoglobiny w krwince czerwonej). Różnice te mogą wynikać albo ze zmiany zachowań kobiety po urodzeniu i//lub był długotrwałymi fizjologicznymi skutkami ciąży. Odróżnienie od siebie tych dwóch czynników to istotne pytanie, na którego trzeba odpowiedzieć, stwierdzają autorzy badań.
      Odkryliśmy, że powrót do normy parametrów organizmu po urodzeniu dziecka różni się od przebiegu zmian, jakie zachodzą w organizmie w czasie ciąży. Adaptacja organizmu po urodzeniu dziecka to osobny proces fizjologiczny, a nie prosta odwrotność dynamiki ciąży, czytamy na lamach Science.
      Wyniki badań wskazują, że być może uda się jeszcze przed zajściem w ciążę identyfikować kobiety podatne na komplikacje ciążowe, takie jak stan przedrzucawkowy czy cukrzyca ciążowa. Obecnie są one diagnozowane dopiero w trakcie ciąży.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Średniowieczne manuskrypty nieodmiennie kojarzą się z mrówczą pracą mnichów w skryptoriach. Wiemy jednak, że ich kopiowaniem zajmowali się nie tylko mnisi, ale i mniszki. Na przykład w 2019 roku opisywaliśmy badania, które dowiodły, że mniszki miały swój udział w tworzeniu luksusowych iluminowanych manuskryptów. Jak duży jednak był to udział? Zbadania tego zagadnienia podjęli się naukowcy z Wydziału Lingwistyki Uniwersytetu w Bergen, a wyniki swojej pracy opisali na łamach Humanities & Social Sciences Communications.
      Najnowsze szacunki mówią, że pomiędzy rokiem 400 a 1500 na łacińskim Zachodzie, czyli w rzymskokatolickiej części Europy, powstało ponad 10 milionów manuskryptów, z czego do dnia dzisiejszego dotrwało około 750 000. Słynne badania nad manuskryptami tworzonymi przez kobiety przeprowadził w latach 50. XX wieku Bernhard Bischoff. Od tamtej pory kolejne prace naukowe pokazywały, że kobiety – zarówno mniszki, jak i osoby świeckie – tworzyły manuskrypty w różnych czasach i na różnych obszarach geograficznych. Żadna z nich nie daje jednak odpowiedzi na pytanie, jak duży był ogólny udział kobiet w powstawaniu manuskryptów.
      Badacze z Bergen przeanalizowali katalog kolofonów publikowany w latach 1965–1982 przez mnichów z Opactwa św. Benedykta w Le Bouveret w Szwajcarii. Kolofony umieszczane były na końcu średniowiecznych ksiąg i mogły, między innymi, zawierać imię kopisty. W katalogu znajdują się 23 774 kolofony z manuskryptów będących własnością różnych instytucji. W kolofonach tych widzimy na przykład wyrazy „scriptrix” lub „soror”, identyfikujące płeć kopisty. Bywają też wpisy z wymienionym imieniem. Przykładem niech będzie kolofon nr 21616 „Scriptrix donetur in celis merces scribentis” (Niech kopistka otrzyma nagrodę w niebie), nr 1296 „Pytt got fur die screiberyn swester Appolonia Polanderijn” (Módlmy się do Boga, za kopistkę siostrę Appolonię Polanderijn) czy też kolofon z manuskryptu znajdującego się w praskiej Katedrze św. Wita, który głosi „Ego Birgitta filia sighfusi soror conventualis in monasterio munkalijff prope Bergis scripsi hunc psalterium cum litteris capitalibus licet minus bene quam debui, orate pro peccatrice” (Ja, Birgitta córka Sigfusa, siostra zakonna w klasztorze Munkeliv w Bergen, przepisałam ten psałterz wraz z inicjałami, chociaż nie tak dobrze, jak powinnam. Módlcie się za mnie grzeszną).
      Wśród skatalogowanych 23 774 kolofonów imiona znajdują się w 18 951, z czego 204 to imiona kobiece. Wśród pozostałych 4823 anonimowych kolofonów kobietę – na podstawie rzeczowników i zaimków – można zidentyfikować w 50 przypadkach, a mężczyznę w 1309. Zatem 254 jednoznacznie identyfikuje twórcę manuskryptu jako kobietę. W tej liczbie jest 9 przypadków manuskryptów tworzonych przez więcej niż 1 kobietę, a wśród nich manuskrypt, nad którym pracowało 9 pań. Nie ma zaś żadnego kolofonu wskazującego, że księgę przepisywali przedstawiciele obu płci. Możemy zatem przyjąć, że kobiety stworzyły co najmniej 1,1% manuskryptów. Zatem panie przepisały co najmniej 110 000 manuskryptów, z czego do dzisiaj powinno przetrwać około 8000.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Długoterminowe badania prowadzone w Szwajcarii pokazują, że osiedla z wieloma odpowiednio zaaranżowanym drzewa zapewniają swoim mieszkańcom nie tylko lepszą jakość życia, ale również dłuższe życie. Naukowcy wykazali istnienie silnej korelacji pomiędzy terenami zielonymi, a mniejszym ryzykiem zgonu. Do zbadania pozostały szczegółowe mechanizmy korzystnego wpływu odpowiedniej pokrywy drzew na zdrowie mieszkańców.
      Drzewa oczyszczają powietrze, zapewniają cień, obniżają temperatury w upalne letnie dni i zachęcają ludzi do wyjścia na zewnątrz. Dlatego w wielu miastach prowadzone są ambitne programy sadzenia drzew i organizacji terenów zielonych. Okazuje się jednak, że dużo zależy od samego zaaranżowania tych terenów. Istnienie takiego związku odkryli naukowcy z Politechniki Federalnej w Zurychu oraz Narodowego Uniwersytetu Singapuru.
      Naukowcy przyjrzeli się danym dotyczącym zdrowia i dobrostanu ponad 6 milionów osób. Dla każdej z nich określili też pokrywę drzew w promieniu 500 metrów od miejsca jej zamieszkania, skupiając się zarówno na powierzchni zajmowanej przez drzew, jak i ich rozkładowi w przestrzeni oraz stopniowi izolacji poszczególnych zgrupowań drzew. Wykazali w ten sposób, że istnieje silna korelacja pomiędzy ilością i rozkładem przestrzennym drzew, a śmiertelnością. Osoby, które mieszkają na terenach z dużą liczbą drzew, zajmujących rozległe obszary, są w znacznie mniejszym stopniu narażone na przedwczesny zgon, niż ci, który mieszkają tam, gdzie drzewa są rzadkością. Związek ten widać szczególnie mocno na obszarach miejskich o dużym zanieczyszczeniu powietrza i wysokich temperaturach.
      Dengkai Chi, główny autor badań, mówi: Jeszcze nie potrafimy określić dokładnego związku przyczynowo-skutkowego, ale przyjrzeliśmy się takim czynnikom jak wiek, płeć, status społeczno-ekonomiczny i widzimy jasną korelację. Nasze badania pokazują, że ludzie odnoszą korzyści nie tylko z obecności drzew, ale z odpowiedniego ich rozłożenia w przestrzeni.
      Uczony dodaje, że aby w pełni wykorzystać prozdrowotny potencjał drzew miasta powinny zadbać nie tylko o jak największa ich liczbę, ale też o to, by tworzyły one ciągłe przestrzenie. Powinno się łączyć izolowane obszary zielone, tworzyć całe bulwary obsadzone drzewami. Z badań wynika, że bardziej skoncentrowane obszary zieleni mają większy pozytywny wpływ na zdrowie niż niewielkie izolowane wyspy. Wstępne wyniki badań pokazują też, że takie obszary zielone powinny znajdować się w całym mieście, by mieszkańcy mieli do nich łatwy dostęp.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Ramat Shlomo, około 3 kilometrów na północny zachód od Starego Miasta w Jerozolimie archeolodzy trafili na niezwykle interesujący pochówek. Znajdował się on pod ołtarzem dawnego bizantyńskiego klasztoru. Szkielet był jednak bardzo słabo zachowany. Jednak dzięki wykorzystaniu analizy proteomu (badania pełnego zestawu białek) oraz peptydomiki (analizy peptydów) udało się stwierdzić, że należał on do kobiety. Okazało się, że mamy tutaj pierwszy archeologiczny dowód na ekstremalny ascetyzm wśród starożytnych mniszek. Dzięki temu naukowcy będą w stanie lepiej poznać historyczne zjawisko, które dotychczas znaliśmy wyłącznie z przekazów pisemnych.
      Kobietę znaleźliśmy w pojedynczym, dedykowanym jej, grobie. Uhonorowano ją pochówkiem pod ołtarzem – bema. Wokół rąk miała 12–14 żelaznych pierścieni, cztery pierścienie na szyki i co najmniej 10 pierścieni wokół nóg. Na brzuchu miała żelazne dyski, połączone z pierścieniami, przez co jej szkielet wyglądał, jakby była w zbroi, mówią badacze z Izraelskiej Służby Starożytności. Klasztor, w którym ją pochowano, działał od V do VII wieku. Na jego terenie znaleziono dotychczas kościół oraz krypty pod ołtarzem. W kryptach tych grzebano kobiety, mężczyzn i dzieci. Wyjątkiem była wspomniana kobieta, która otrzymała indywidualny pochówek. Oprócz żelaznych płyt i pierścieni połączonych łańcuchami, przy zmarłej znajdowały się inne żelazne przedmioty, na przykład krzyżyk.
      Ciężkie żelazne pierścienie nałożone na ciało nie były karą, a formą umartwiania się. Taką metodę ascetyzmu znamy ze źródeł historycznych. Teraz mamy jej pierwszy fizyczny dowód w odniesieniu do kobiety. Ta mniszka to przykład szeroko rozpowszechnionego zjawiska wśród starożytnych bizantyńskich mnichów, którzy oddawali się ekstremalnym praktykom umartwiania i kaleczenia ciała. Wśród opisywanych form ascezy znamy długotrwałe posty, owijanie łańcuchów i innych akcesoriów wokół ciała, przywiązywanie się do głazów, noszenie ciężarów, wiązanie się i mocowanie w taki sposób, który wymuszał postawę stojącą i pozbawiał snu, dobrowolne uwięzienie w wąskim ciasnym miejscu, jak wieże, jaskinie, cele w klasztorach czy wiszące klatki, życie na słupach lub drzewach, życie pod otwartym niebem i wystawianie się na wszelkie oddziaływania natury itp.itd. W niektórych przypadkach mnisi rzucali się w ogień lub wystawiali na ataki drapieżników, wyjaśniają Zubair ʼAdawi i Kfir Arbiv.
      Obaj naukowcy, który specjalizują się w badaniu ekstremalnego ascetyzmu, mówią, że zwyczaj obwiązywania się ciężkimi łańcuchami pochodzi z północnej Syrii i Anatolii. Stamtąd rozprzestrzenił się na Azję Mniejsza i dotarł do Europy, od Italii po Anglię oraz od Jerozolimy po Egipt. Ze źródeł wiemy, że w ten sposób umartwiały się też kobiety. Żyjący w V wieku teolog i biskup Teodoret z Cyru w swojej Historia religiosa wspomina o dwóch odwiedzanych przez siebie pustelnicach – Maranie i Cyrze – które przez 42 lata nosiły ciężkie łańcuchy.
      Nowe odkrycie umożliwi poznanie lepsze poznanie, niepośledniej przecież, roli kobiet w starożytnym monastycyzmie. Badacze przypuszczają, że „Mniszka w łańcuchach” przybyła z okolice Jerozolimy z Syrii, gdzie zetknęła się ze specyficzną formą umartwiania się. Dołączyła do społeczności mnichów i mniszek pochodzących z całego Bizancjum. Mogła być też miejscową mniszką, która zaadaptowała obcy zwyczaj.
      Oddające się ascezie zakonnice to fascynujące zjawisko warte badania. Te naprawdę wyjątkowe kobiety żyły i funkcjonowały w ściśle męskim patriarchalnym otoczeniu, które ograniczało ich możliwości. By móc oddawać się religijnym ideałom ascetycznym, które były wówczas domeną mężczyzn, musiały – jak mówi tradycja i legendy – udawać mężczyzn. Święta Pelagia (V w.) była słynną aktorką w Antiochii, znaną ze swej urody i bogactwa. Z czasem jednak zaczęła żałować swego grzesznego życia i się ochrzciła. By uciec od przeszłości, przebrała się za mężczyznę i udała się do Jerozolimy, gdzie oddawała się ekstremalnemu ascetyzmowi na Górze Oliwnej jako mnich Pelagios. Dopiero po jej śmierci odkryto, że była kobietą. Inna legenda mówi o świętej Marynie (znanej jako Maryna Syryjka, Maryna Mnich), która urodziła się na terenie dzisiejszego Libanu w bogatej rodzinie chrześcijańskiej. Gdy zmarła jej matka, ojciec Maryny postanowił zostać mnichem. Maryna ubłagała to, by towarzyszyć mu w klasztorze. By tego dokonać, udawała mężczyznę, mnicha Marynusa. Córka karczmarza z pobliskiej wsi, która zaszła w ciążę z żołnierzem, oskarżyła Marynusa, że to on jest ojcem jej dziecka. Maryna nie ujawniła swojej tożsamości, ale przyjęła karę. Została wyrzucona z klasztoru i miała wychowywać rzekomo swoje dziecko. Znosiła przy tym liczne upokorzenia. Po latach pozwolono jej wrócić do klasztoru, a po śmierci odkryto, że była kobietą. Te i inne historie pokazują, że poszukiwanie świętości było właściwe obu płciom, dodaje doktor Amit Re'em.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...