Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Kolejny wzrost nakładów na naukę. Co z załogową misją na Księżyc?

Rekomendowane odpowiedzi

Kongres USA po raz kolejny postąpił wbrew propozycjom administracji prezydenckiej i znowu zwiększył nakłady na naukę. Paradoksalnie więc za kadencji prezydenta, który chciał w finansach nauki szukać oszczędności budżetowych, finansowanie badań rosło wyjątkowo szybko. Opisywaliśmy taki rekordowy w historii USA wzrost, który miał miejsce w roku 2018. Kongres postanowił właśnie, że przyszłoroczne nakłady na naukę znowu wzrosną.

Całość przyszłorocznych wydatków budżetu USA określono na 1,4 biliona dolarów. Wzrost nakładów na naukę – mimo iż mniejszy niż w roku 2018 – budzi wśród środowiska naukowego nadzieję, że po poprawkach kwoty te będą jeszcze większe.
W już uchwalonym budżecie postanowiono, że Narodowe Instytuty Zdrowia (NIH) otrzymają o 3% więcej niż w roku ubiegłym, do Narodowej Fundacji Nauki (NSF) trafi o 2,5% więcej, na badania naukowe NASA zostanie przeznaczona kwota o 2,3% większa niż w roku ubiegłym, a wzrost budżetu naukowego Departamentu Energii wyniesie 0,4%. Mamy zatem do czynienia z 4. rokiem z rządu wzrostu budżetu naukowego.

Gdy prezydent Trump rozpoczynał swoje rządy w 2017 roku budżet NIH wynosił 32,3 miliarda USD. Obecnie wzrósł do 42,9 miliarda. To wzrost aż o 33%. Nieco mniejszym, bo 30-procentowym, wzrostem może pochwalić się wydział naukowy Departamentu Energii. Jego przyszłoroczny budżet to 7 miliardów dolarów, podczas gdy w roku 2017 było to 5,4 miliarda. Duży wzrost finansowania odczuwała też NASA. W roku 2018 jej budżet na badania naukowe został zwiększony o 8%, w roku 2019 zwiększono go o kolejne 11%. W latach 2020 i 2021 wzrost ten spowolnił, ale NASA nie ma powodów do narzekań. Jej przyszłoroczny budżet na badania naukowe to 7,3 miliarda dolarów. Najmniej wzrósł budżet Narodowej Fundacji Nauki, która w przyszłym roku będzie miała do dyspozycji niemal 8,5 miliarda dolarów. Od początku objęcia rządów przez prezydenta Trumpa jej budżet zwiększył się „jedynie” o 14%. To i tak znacznie lepiej w porównaniu z drugą kadencją prezydenta Obamy, kiedy to budżet NSF zanotował 4-procentowy wzrost.

W ramach najnowszego budżetu przewidziano, że NIH otrzyma 42,9 miliarda dolarów, z czego 3,1 miliarda zostanie przeznaczone na badania nad chorobą Alzheimera. Program tych badań notuje od 5-lat rekordowe wzrosty budżetu. Narodowy Instytut Raka otrzyma 6,5 miliarda USD, a na program Brain Research through Advancing Innovative Neurotechnologies przeznaczono 560 milionów dolarów, czyli o 60 milionó USD więcej niż rok temu. O 20 milionów USD zwiększono budżet na badania nad uniwersalną szczepionką na grypę. Teraz naukowcy mają do dyspozycji 220 milionów USD. Kongres zgodził się też na finansowanie nowych projektów. I tak po 10 milionów USD zostanie przeznaczonych na badania nad przedterminowymi urodzinami oraz chorobami odkleszczowymi, a 50 milionów USD trafi do specjalistów zajmujących się wykorzystaniem sztucznej inteligencji do leczenia chorób przewlekłych.

Największy w USA sponsor nauk fizycznych, Departament Energii, otrzymał w bieżącym roku na naukę nieco ponad 7 miliardów USD. Sześć projektów badawczych DOE zanotowało niewielkie wzrosty finansowania. Na badania nad superkomputerami przeznaczono 1 miliard USD, badania chemiczne, nauk materiałowych i pokrewne mogą liczyć na 1,2 miliarda dolarów, budżet na badania biologiczne i środowiskowe to 753 miliony. Z kolei na badania nad fuzją jądrową przeznaczono 671 milionów, specjaliści od fizyki wysokich energii mogą liczyć na 1,04 miliarda, a budżet badawczy energetyki atomowej pozostał na tym samym poziomie 713 milionów USD. Ponadto DOE ma przeznaczyć nie mniej niż 475 milionów na budowę eksaskalowych superkomputerów oraz nie mniej niż 245 milionów na badania nad komputerami kwantowymi. Advanced Research Projects Agency-Energy otrzymała 427 milionów USD.

Narodowa Fundacja Nauki, która na badania otrzymała 6,9 miliarda USD, a na działania edukacyjne 968 milionów dolarów, dostała też pewne wytyczne od Kongresu. Prawodawcy nakazali jej stworzyć plany dotyczące dalszych losów Obserwatorium w Arecibo. Przypomnijmy, że legendarny radioteleskop niedawno się zawalił. Kongresmeni chcą wiedzieć, czy NSF ma zamiar zbudować tam nowe obserwatorium, a jeśli tak, to ile będzie ono kosztowało.

Jeśli zaś chodzi o budżet naukowy NASA to wzrósł on o 2,3%, do 7,3 miliarda USD i utrzymano w nim proporcje finansowania poszczególnych programów, jednak z pewnymi ważnymi wyjątkami. W budżecie przeznaczono 127 milionów na działania edukacyjne, mimo iż prezydent Trump chciał zlikwidować ten program. Ponadto stwierdzono, że NASA ma prawo wybrać dowolną komercyjną rakietę do misji na orbitę Europy, księżyca Jowisza. Wcześniejszy budżet przewidywał, że misja Europa Clipper wykorzysta w tym celu Space Launch System. Kongres znacząco ograniczył finansowanie projektu ponownego lądowania Amerykanów na Księżycu. Zgodnie z planami administracji prezydenta Trumpa, lądowanie takie miało mieć miejsce do roku 2024. W związku z tym Biały Dom zwrócił się o finansowanie tego projektu kwotą 3,1 miliarda USD. Kongres przyznał jedynie 850 milionów. Wszystko wskazuje więc na to, że w zaplanowanym terminie lądowanie się nie odbędzie, a administracja prezydenta Bidena będzie musiała zrewidować plany jego poprzednika.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tego wszystko najbardziej przykra jest informacja o nie lądowaniu na Księżycu do 2024.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I dobrze, bo to niepotrzebna misja :) Widziałem niedawno papier, w którym jest analizowana możliwość zbudowania radioteleskopu na tak zwanej ciemnej stronie Księżyca przez kilkanaście robotów. Moim zdaniem 10x ciekawsza misja niż wysyłanie znowu biomasy na Księżyc.

Podoba mi się na pewno orbiter na Europie. Będą analizować powierzchnię i szukać dobrego miejsca do lądowania dla kolejnej misji. To będzie wydarzenie, do którego mam nadzieję, że dożyję :) Dobrze byłoby zejść pod lód, co nie będzie łatwe, bo ma zdaje się szacowane 100km grubości. Ale jest spora szansa na kominy geotermalne i mikroorganizmy pod lodem. Kolory na powierzchni lodu to prawdopodobnie sole i inne związki chemiczne, wystawione na działanie promieniowania kosmicznego, a to oznacza, że ocean ma kontakt ze skałami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
21 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

I dobrze, bo to niepotrzebna misja

I tak i nie. O ile zgadzam się z twoimi argumentami oraz tym, że te pieniądze mogą być wykorzystane lepiej w misjach bezzałogowych to w sumie trochę jak dziecku marzy mi się, żeby przed śmiercią zobaczyć "statek kosmiczny z prawdziwego zdarzenia", który wyrusza z astronautami w podróż "gdzieś". Mówiąc z prawdziwego zdarzenia mam na myśli taki co pomieści z kilkanaście+ osób żyjących w miarę swobodnie ORAZ z własną, choćby mini, grawitacją. Czyli pewnie jakiś obracający się pierścień o średnicy 1, 2, 3+ km :) Więc choćby bez małych kroczków w dziedzinie załogowej eksploracji kosmosu sie nie obejdzie. Ehhh, marzenia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 hour ago, radar said:

Mówiąc z prawdziwego zdarzenia mam na myśli taki co pomieści z kilkanaście+ osób żyjących w miarę swobodnie ORAZ z własną, choćby mini, grawitacją. Czyli pewnie jakiś obracający się pierścień o średnicy 1, 2, 3+ km :)

Nie musi być taki duży. Kiedyś widziałem wyliczenia minimalnej średnicy pierścienia, która nie powoduje zawrotów głowy i nudności.

Może wyjdę na dziwaka, ale moim zdaniem loty kosmiczne niewielkimi i stosunkowo prymitywnymi pojazdami są przereklamowane. A warunki mieszkalne, jakie panują na Biegunie Południowym i Saharze razem wziętych, wybierz wszystkie najgorsze, są i tak 10x lepsze niż na Marsie czy na Księżycu :)

W odległej przyszłości, kiedy być może będziemy kolonizować galaktykę, to będzie zupełnie inna bajka. Żeby wysłać bezpiecznie pojazd do najbliższych gwiazd, musi to być latająca fabryka-miasto, samowystarczalny na wiele pokoleń ekosystem z niemalże 100% recyclingiem. Podróż by się odbywała z rozsądną prędkością 0.1 - 0.2c. Chyba tego typu statki pokoleniowe mnie najbardziej interesują, a pierwsze pokolenie ma szansę zobaczyć docelowy system gwiezdny, zwłaszcza, że ludzie będą żyć dłużej.

Inny wariant to automatyczne statki z robotami, które po wylądowaniu na planecie nadającej się do zamieszkania, wybudują bazę i wychowają dzieci z próbówki czy nawet wydrukują na podstawie cyfrowego zrzutu DNA. Jeszcze inna opcja to podróżowanie na tak zwanym lodzie czyli hibernacja żywych członków załogi + solidna automatyka ;)

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
12 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

Nie musi być taki duży. Kiedyś widziałem wyliczenia minimalnej średnicy pierścienia, która nie powoduje zawrotów głowy i nudności.

No mi się wydaje, że też, i że gradient grawitacji jest dość istotnym ograniczeniem (jeśli chodzi o długotrwałe oddziaływanie).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
43 minuty temu, radar napisał:

No mi się wydaje, że też, i że gradient grawitacji jest dość istotnym ograniczeniem (jeśli chodzi o długotrwałe oddziaływanie).

Udało mi się wygooglować na szybko: https://space.stackexchange.com/questions/281/what-would-the-size-and-rotation-of-a-station-need-to-be-to-produce-1g-gravity-f/288#288

Zdaje się, że przy ok. 200-metrowym promieniu będzie już w miarę 'spoko". Ale chyba, żeby spędzić życie w takim statku w miarę znośnie, powinien mieć i tak co najmniej z kilka kilometrów obwodu IMHO. W takim statku nie ma możliwości wyjechać gdzieś na urlop itp.

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powinniśmy być w stanie zbudować tego typu  konstrukcję, bo można to (w dużym przybliżeniu) porównać do mostu wiszącego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
18 godzin temu, radar napisał:

I tak i nie. O ile zgadzam się z twoimi argumentami oraz tym, że te pieniądze mogą być wykorzystane lepiej w misjach bezzałogowych to w sumie trochę jak dziecku marzy mi się, żeby przed śmiercią zobaczyć "statek kosmiczny z prawdziwego zdarzenia", który wyrusza z astronautami w podróż "gdzieś". Mówiąc z prawdziwego zdarzenia mam na myśli taki co pomieści z kilkanaście+ osób żyjących w miarę swobodnie ORAZ z własną, choćby mini, grawitacją. Czyli pewnie jakiś obracający się pierścień o średnicy 1, 2, 3+ km :) Więc choćby bez małych kroczków w dziedzinie załogowej eksploracji kosmosu sie nie obejdzie. Ehhh, marzenia :)

Widziałeś miniserial Ascension z 2014 roku?

16 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

Nie musi być taki duży. Kiedyś widziałem wyliczenia minimalnej średnicy pierścienia, która nie powoduje zawrotów głowy i nudności.

Może wyjdę na dziwaka, ale moim zdaniem loty kosmiczne niewielkimi i stosunkowo prymitywnymi pojazdami są przereklamowane. A warunki mieszkalne, jakie panują na Biegunie Południowym i Saharze razem wziętych, wybierz wszystkie najgorsze, są i tak 10x lepsze niż na Marsie czy na Księżycu :)

W odległej przyszłości, kiedy być może będziemy kolonizować galaktykę, to będzie zupełnie inna bajka. Żeby wysłać bezpiecznie pojazd do najbliższych gwiazd, musi to być latająca fabryka-miasto, samowystarczalny na wiele pokoleń ekosystem z niemalże 100% recyclingiem. Podróż by się odbywała z rozsądną prędkością 0.1 - 0.2c. Chyba tego typu statki pokoleniowe mnie najbardziej interesują, a pierwsze pokolenie ma szansę zobaczyć docelowy system gwiezdny, zwłaszcza, że ludzie będą żyć dłużej.

Inny wariant to automatyczne statki z robotami, które po wylądowaniu na planecie nadającej się do zamieszkania, wybudują bazę i wychowają dzieci z próbówki czy nawet wydrukują na podstawie cyfrowego zrzutu DNA. Jeszcze inna opcja to podróżowanie na tak zwanym lodzie czyli hibernacja żywych członków załogi + solidna automatyka ;)

A Ty sobie zobacz "Wychowane przez wilki" R. Scotta. Dobry serial :)

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, Mariusz Błoński napisał:

Widziałeś miniserial Ascension z 2014 roku?

Oglądałem, bardzo dobry. Co prawda trochę naciągane, ale co tam :) Szkoda, że nie było kontynuacji, może formuła im się wyczerpała, za szybko odkryli wszystkie karty :)

3 godziny temu, Mariusz Błoński napisał:

A Ty sobie zobacz "Wychowane przez wilki" R. Scotta. Dobry serial

Ewentualnie 'I am mother' :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, cyjanobakteria napisał:

Powinniśmy być w stanie zbudować tego typu  konstrukcję, bo można to (w dużym przybliżeniu) porównać do mostu wiszącego.

Zbudowanie konstrukcji o takich rozmiarach to chyba najmniejszy problem:) Wszystko inne wygląda na trudniejsze: napęd, paliwo, ochrona przed promieniowaniem, stworzenie ekosystemu do wyżywienia ludzi, stworzenie zamkniętego obiegu surowców potrzebnych do wytwarzania urządzeń (w gruncie rzeczy jakby drugi ekosystem - niebiologiczny). Na Ziemi nie ma miasta, które byłoby samowystarczalne. Tutaj to "latające miasto-fabryka" musiałoby wytwarzać każdą śrubkę, mikroprocesory, telewizory, lekarstwa, ubrania, mydło i powidło... Na Ziemi można wykorzystać efekt skali i można się specjalizować w wytwarzaniu jednej/niewielu rzeczy. Tam trzeba by umieć produkować b. różne towary w niewielkich ilościach (tyle żeby uzupełnić to co się zużyło).

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
28 minut temu, darekp napisał:

Tutaj to "latające miasto-fabryka" musiałoby wytwarzać każdą śrubkę, mikroprocesory, telewizory, lekarstwa, ubrania, mydło i powidło...

Będą oszczędzać. Zresztą jakich telewizorów. Książki! ;) Do tego hydroponika, będą się uczyć od prepersów ;)

7 godzin temu, darekp napisał:

Zdaje się, że przy ok. 200-metrowym promieniu będzie już w miarę 'spoko".

Nie, nie, nie, stackexchange to nie jest miarodajne źródło informacji:) Zresztą jest tam istotne zastrzeżenie:

Cytat

(discounting any moving fluid in their body).

I chyba nie jest to pomijalne. Weźmy choćby błędnik.

Tu masz "bardziej wiarygodne" źródło :P

https://www.filmweb.pl/film/Ewakuacja+Ziemi-2012-675843

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
32 minuty temu, radar napisał:

Zresztą jakich telewizorów. Książki!

To w takim razie monitory. Na pewno będą potrzebne na statku kosmicznym, a też będą się zużywać;) A książki też trzeba wydrukować. A przedtem wyprodukować papier. No chyba, żeby robić pergamin ze skóry hodowanych na statku krów i ręcznie pisać manuskrypty jak w średniowieczu;) Zresztą po wylądowaniu i osiedleniu się na jakiejś planecie i tak by mieli duże prawdopodobieństwo cofnięcia się do tego umownego "średniowiecza" ;)

32 minuty temu, radar napisał:

I chyba nie jest to pomijalne. Weźmy choćby błędnik.

Też mam wrażenie, że w praktyce te oszacowania okażą się zbyt optymistyczne. 

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 hour ago, darekp said:

Na Ziemi nie ma miasta, które byłoby samowystarczalne. Tutaj to "latające miasto-fabryka" musiałoby wytwarzać każdą śrubkę, mikroprocesory, telewizory, lekarstwa, ubrania, mydło i powidło... Na Ziemi można wykorzystać efekt skali i można się specjalizować w wytwarzaniu jednej/niewielu rzeczy. Tam trzeba by umieć produkować b. różne towary w niewielkich ilościach (tyle żeby uzupełnić to co się zużyło).

Nie będą lecieli do najbliższych układów ze względów ekonomicznych. Wysłanie jednej osoby z prędkością 0.1c do Alfa Centauri będzie kosztowało tyle, co luksusowe życie na Ziemi przez milion lat, innymi słowy 1000 osób przez 1000 lat. Załoga może być początkowo mniejsza niż planowana i zwiększyć populację w trakcie misji, co pozwoli ograniczyć ilość potrzebnych zapasów. Pewnie też mieliby możliwość zahibernować część załogi w razie kłopotów. Wydaje się to osiągalne w rozsądnym czasie, bo nawet niektóre zwierzęta potrafią przeżyć mrożenie w naturze, co nabyły na drodze ewolucji.

Wiele z wymienionych przedmiotów można wyprodukować w nieskomplikowany sposób i zredukować liczbę dostępnych wariacji. Elektronikę i inne skomplikowane komponenty będą musieli ustandaryzować, patrz Raspberry PI. Rozrywka jest już dawno cyfrowa, a aktualizację z nowymi filmami katastroficznymi i backupem internetu będą otrzymywać z Ziemi :)

W odległości kilkunastu lat świetlnych jest kilkadziesiąt układów gwiezdnych, więc na raz nie trzeba lecieć dalej niż kilka lat świetlnych. Podróże z takimi prędkościami umożliwiają dotarcie do sąsiednich gwiazd za życia człowieka przy obecnych osiągnięciach medycyny. Ze względu na to, że podróż będzie trwała kilka dekad, muszą być w stanie naprawić wszystko, co może się zepsuć czyli wszystko :) Recycling musi być na poziomie 99% i więcej, a im dłuższe dystanse do pokonania tym musi być lepszy. Zabranie nadwyżki zapasów będzie kosztowne.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
40 minut temu, cyjanobakteria napisał:

Wysłanie jednej osoby z prędkością 0.1c do Alfa Centauri będzie kosztowało tyle, co luksusowe życie na Ziemi przez milion lat, innymi słowy 1000 osób przez 1000 lat.

Albo miliona osób przez jeden rok. Czyli przy wysłaniu tysiąca ludzi mamy odpowiednik luksusowego życia na Ziemi miliarda ludzi przez rok. W takiej sytuacji ekonomia pozwoli zapewne wysłać max. kilkanaście tysięcy ludzi. Teraz wystarczy wsiąść w samochód, objechać parę kilkunastotysięcznych miasteczek, popatrzeć, jaki mają przemysł i pomyśleć, czy dałyby radę samodzielnie się utrzymać przez kilkadziesiąt lat (kilkaset, jeśli chcieć wliczyć początkową fazę kolonizacji obcej planety). Łącznie z samodzielnym wytwarzaniem elektroniki (niechby to były nawet wyłącznie komputerki Raspberry PI, przyjmijmy że wystarczą). No cóż, mi nie bardzo chce się wierzyć, że daliby radę, ale piszę to na wyczucie;)

Oczywiście, internet i filmy to nie problem przy takim sposobie myślenia, zgoda :)

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Produkcja elektroniki nie jest skomplikowana na nowoczesnej linii. Teraz sobie przypomniałem, że przecież to jest fotolitografia, więc zakładając, że trzymali by się tego samego procesu, na przykład 10nm, to mogliby klepać wiele różnych rodzajów układów w zależności jakimi matrycami by dysponowali, więc nie trzeba by tak mocno się ograniczać.

Policzyłem trochę dokładnie, bo pomyślałem, że doprecyzuje to luksusowe życie na ZiemiŻycie byłoby luksusowe do granic absurdu! :) Poniżej porównanie zużycia energii na głowę w Polsce w 2012 roku, do energii potrzebnej do rozpędzenia 1 tony do 0.1c, bo tyle szacunkowo zakładam na osobę. Te 1 milion osób żyjących przez 1 rok za koszt wysłania jednej osoby do Alfa Centauri, miałoby do dyspozycji 35.61 razy więcej energii - to jest luksus! :)

POLAND 2012, electric power consumption

1.4*10^10 joules/year per capita
3 900 kWh/year per capita


ALPHA CENTAURI 2150, kinetic energy ;)

1000 kg per capita, 0.1c
5*10^17 joules
138 888 888 890 kWh

 

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
15 godzin temu, darekp napisał:

A książki też trzeba wydrukować.

e-ink :)

Generalnie wydaje mi się, że taka misja musiałaby być wyposażona w sprzęt (w tym elektronikę) naprawialny. Nie ważne ile nm, ale czy jesteśmy w stanie uzupełnić braki. Dodatkowo powinno to być energooszczędne. Najważniejsze systemy, podtrzymywanie życia, nawigacja, komunikacja będą powielone w dużym stopniu, a reszta to co? Może przy nadwyżkach mocy będzie można pograć na PS18 ;) ale raczej nie będzie tam takich rozrywek? Sama produkcja czy naprawa to nie problem jeśli chodzi o technologię i sprzęt. Bardziej się martwię o zapasy surowców. W końcu nie można zatrzymać się po drodze na uzupełnienie paliwa czy zapasów. Chociaż największy problem to pewnie sami ludzie (patrz wspomniany przez Mariusza Ascention)

13 godzin temu, darekp napisał:

W takiej sytuacji ekonomia pozwoli zapewne wysłać max. kilkanaście tysięcy ludzi.

W tym filmie powyżej wspominali, że żeby odtworzyć zróżnicowanie genetyczne całej populacji należało by wysłać 250 000 ludzi, jakoś dużo, a do tego potrzeba by czegoś takiego:

https://en.wikipedia.org/wiki/O'Neill_cylinder

13 godzin temu, darekp napisał:

Teraz wystarczy wsiąść w samochód, objechać parę kilkunastotysięcznych miasteczek, popatrzeć, jaki mają przemysł

Nie, to nadużycie. Żadne z nich nie było projektowane z myślą o samowystarczalności. Powstają już koncepcje samowystarczalnych miast, ale one znowu zakładają dostępność każdej formy np. rozrywki/transportu, ogólnie możliwości jakie są w "normalnych" miastach. Na Ziemi jest ciężej i niekoniecznie to zadziała, bo zawsze można się przenieść gdzieś indziej, więc takie miasto musi być atrakcyjne do zamieszkania, bo inaczej opustoszeje (zbankrutuje). W kosmosie i podczas podróży kosmicznej te założenia będą inne. Ludzie uczestniczący w takiej misji będą mieli świadomość pewnych ograniczeń i braków.

12 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

doprecyzuje to luksusowe życie na ZiemiŻycie byłoby luksusowe do granic absurdu!

Nie wiem tylko, czy "luksus życia" da się przeliczyć na energię. Zakładając, że w pewnym momencie sięgamy po elektrownie orbitalne (czy to bezprzewodowo czy przewodowo) to energii na Ziemi będzie aż nadto, nie sądzę jednak, żeby poprawiła się przez to znacząco jakość życia. No, może tym 100000 osobom przez 10 lat to tak (bo tyle PEPów akurat sobie pożyje z rodzinami), ale reszta to chyba niekoniecznie :)

EDIT: a, i mówiąc, że marzy mi się taki statek miałem na myśli coś małego i choćby małą misję np. na Europę, na kilka lat, wypróbować koncepcję, samowystarczalność etc. :)

Edytowane przez radar

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 hours ago, radar said:

Generalnie wydaje mi się, że taka misja musiałaby być wyposażona w sprzęt (w tym elektronikę) naprawialny. Nie ważne ile nm, ale czy jesteśmy w stanie uzupełnić braki

Sporo sprzętu da się w obecnych czasach naprawić. To nie jest trudne ustalić wadliwy komponent i go wymienić. Wyjątkiem jest na pewno sprzęt Apple, ale to z winy producenta, który zabrania poddostawcom dystrybucji układów scalonych oraz utrudnia naprawy przez niepublikowanie dokumentacji i inne szemrane praktyki.

 

3 hours ago, radar said:

Dodatkowo powinno to być energooszczędne.

Koszt energetyczny utrzymania załogi i statku to są orzeszki w porównaniu do energii kinetycznej. W poście wyżej podane dane w kWh. Może jakby wysłano pojazd z prędkością 0.01c to by miało większe znaczenie. Nadwyżki będą i to spore, bo muszą mieć zapas na wypadek awarii. PS18 i innej rozrywki bym nie odmawiał, ze względu na zdrowie psychiczne. Jak to się mówi, każdy jest twardzielem, dopóki ktoś z załogi nie zacznie sylabować jak Anonimek :)

 

3 hours ago, radar said:

W tym filmie powyżej wspominali, że żeby odtworzyć zróżnicowanie genetyczne całej populacji należało by wysłać 250 000 ludzi, jakoś dużo, a do tego potrzeba by czegoś takiego

Przesadzili trochę. W sensie tyle może potrzeba teoretycznie, ale można oszukiwać przez próbówki ;) Można zabrać mniej ludzi, ale mieć solidny bank genów w celu utrzymania zdrowej populacji. Tysiąc osób to moim zdaniem wystarczająca liczba. Wkrótce będziemy w stanie nawet drukować DNA o ile to nie jest już możliwe.

Jest jeszcze Dunbar's number, który szacuje wielkość populacji wymagana do utrzymania stabilnego społeczeństwa i jest określany na 100-250.

https://en.wikipedia.org/wiki/Dunbar's_number

 

3 hours ago, radar said:

Ludzie uczestniczący w takiej misji będą mieli świadomość pewnych ograniczeń i braków.

Dokładnie. Dieta na przykład prawdopodobnie będzie wegetariańska + syntetyczne mięso i białko, które już teraz jest wysokiej jakości. Po pierwsze dlatego, że jest to wydajne, ale jest też higieniczne i mniej ryzykowane oraz mniej problematyczne.

Niedawno czytałem artykuł, że któryś z teamów F1 wdrożył drukarki 3D do produkcji krótkich serii części. Nie pamiętam o co dokładnie chodziło, ale są drukarki, które mogą drukować w proszku aluminiowym czy tytanowym, więc nie chodziło tylko o prototypy z PLA czy ABS.

 

3 hours ago, radar said:

Nie wiem tylko, czy "luksus życia" da się przeliczyć na energię.

Dobre na potrzeby szacowania. Nawet ludzi da się przeliczyć na energię :) Jeden człowiek to jest grzejnik 100W, a profesjonalni cykliści wyciskają po 500W na krótkich odcinkach. Ale prawda to, że w pewnym momencie to może nie mieć aż takiego znaczenia. Słońce i wszystkie inne gwiazdy przepalają tyle paliwa, że się w głowie nie mieści i praktycznie wszystko idzie w gwizdek. Po za tym na Jowiszu jest wystarczająco dużo wodoru, co w połączeniu z zaawansowaną fuzją sprawi, że energia może mieć mniejsze znaczenie.

Edit:

Tak jeszcze przyszło mi do głowy, że w razie trudności, powiedzmy, że kończył by im się zapas określonego materiału, można by dosłać kontener z Układu Słonecznego. Mały kontener cargo można przyśpieszyć do większych prędkości niższym kosztem, zwłaszcza jakby główny pojazd poruszał się z małą prędkością rzędu 0.01c, a podróż miała trwać nie dekady a setki lat. Jednak w tym wypadku chyba lepiej wysłać automat z próbówkami :) Na podróż z prędkością 0.1c bym się być może zaciągnął, ale z prędkością 0.01c to bym się dwa razy zastanowił :)

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, cyjanobakteria napisał:

Niedawno czytałem artykuł, że któryś z teamów F1 wdrożył drukarki 3D do produkcji krótkich serii części. Nie pamiętam o co dokładnie chodziło, ale są drukarki, które mogą drukować w proszku aluminiowym czy tytanowym, więc nie chodziło tylko o prototypy z PLA czy ABS.

Proszę Pana! Przecież SpaceX robi tak silniki rakietowe :) Z metalu oczywiście :) Od kilku lat oczywiście :)

4 godziny temu, cyjanobakteria napisał:

można by dosłać kontener z Układu Słonecznego. Mały kontener cargo można przyśpieszyć do większych prędkości niższym kosztem,

Potem jednak trzeba by go spowolnić, żeby można było zadokować do statku matki :) Słabo. Lepszym rozwiązaniem jest ustandaryzowanie wszystkiego co tylko możliwe, wliczając surowce, z których te rzeczy są zrobione.

4 godziny temu, cyjanobakteria napisał:

Przesadzili trochę. W sensie tyle może potrzeba teoretycznie, ale można oszukiwać przez próbówki ;) Można zabrać mniej ludzi, ale mieć solidny bank genów w celu utrzymania zdrowej populacji. Tysiąc osób to moim zdaniem wystarczająca liczba. Wkrótce będziemy w stanie nawet drukować DNA o ile to nie jest już możliwe.

To były oszacowania z lat 90 więc pewnie nieaktualne.

4 godziny temu, cyjanobakteria napisał:

Jest jeszcze Dunbar's number, który szacuje wielkość populacji wymagana do utrzymania stabilnego społeczeństwa i jest określany na 100-250.

A to nie chodzi tylko o social relationship, a nie ma związku z ryzykiem chowu wsobnego?

4 godziny temu, cyjanobakteria napisał:

Koszt energetyczny utrzymania załogi i statku to są orzeszki w porównaniu do energii kinetycznej.

Ale koszt rozpędzania może być poniesiony "na zewnątrz", spalasz paliwo, albo używasz laserów, żagli, bomb atomowych, cokolwiek, a koszt produkowania energii przez 100+ lat i dodatkowo już na orbicie czy na planecie to co innego. Czym więcej energii na PS18 tym większa elektrownia musi być, cięższa, droższa, etc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 hours ago, radar said:

Potem jednak trzeba by go spowolnić, żeby można było zadokować do statku matki :) Słabo. Lepszym rozwiązaniem jest ustandaryzowanie wszystkiego co tylko możliwe, wliczając surowce, z których te rzeczy są zrobione.

Chodziło mi o sytuację awaryjną. Generalnie zgoda, że trzeba by wyhamować ładunek. Inaczej nawet niewielkie dostawy z prędkościami relatywistycznymi można liczyć w megatonach TNT :) Przy prędkościach rzędu 0.1c i odległościach 5-10 lat świetlnych będzie mała możliwość na dostarczenie czegokolwiek na czas, tzn. przed dotarciem do celu.

 

3 hours ago, radar said:

Ale koszt rozpędzania może być poniesiony "na zewnątrz", spalasz paliwo, albo używasz laserów, żagli, bomb atomowych, cokolwiek, a koszt produkowania energii przez 100+ lat i dodatkowo już na orbicie czy na planecie to co innego. Czym więcej energii na PS18 tym większa elektrownia musi być, cięższa, droższa, etc.

Nawet jak policzysz luksusową ilość kWh na osobę, to nie jest to wiele przy prędkości 0.1c. Jak prędkość przelotowa wyniesie tylko 0.01c to energia kinetyczna 1/100, a czas podróży x10, łącznie 3 rzędy wielkości, wtedy może to ma znaczenie. Lotniskowiec klasy Nimitz posiada dwa reaktory atomowe, które produkują razem jakieś 210 MW, więc to nic nadzwyczajnego :) Swoją drogą wymagają wymiany paliwa co 25 lat.

Co do laserów to jestem sceptyczny. Żeby wysłać <10g z prędkością 0.1c do Alfa Centauri potrzeba laserów o mocy co najmniej 100 GW. Nie sądzę, żeby dało się wysłać coś znacznie większego.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, cyjanobakteria napisał:

Co do laserów to jestem sceptyczny.

Tak tylko rzuciłem.  Zakładając, że statek jest samowystarczalny oraz i tak nie dolecimy w ciągu jednego pokolenia wtedy można zapłacić czasem załogi, tzn. rozpędzać się przy użyciu asyst grawitacyjnych w US, wg. ostatniego artykułu o "autostradach kosmicznych" można polatać parę lat dłużej w US, ale nabrać większej prędkości "płacąc" tylko czasem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jedno pokolenie jest do zrobienia, chociaż na styk przy obecnej medycynie. Prędkość 0.1c do Alfa Centauri + przyśpieszanie i hamowanie to będzie około 50 lat :)

Jak będą podróżować na lodzie, czas będzie miał jeszcze mniejsze znaczenie znaczenie przynajmniej dla załogi, więc mogliby się dłużej rozpędzać. Asysty grawitacyjne są przydatne wewnątrz Układu Słonecznego, ale mają jednak swoje ograniczenia. Przy dużych prędkościach, pojazd musiałby przelecieć pod powierzchnią planety żeby osiągnąć założony rezultat albo wręcz w pobliżu punktowej masy, co jest niemożliwe, nie wspominając o dużych przeciążeniach. Jowisz ma tylko 2.5g w górnych warstwach chmur, a atmosfery planet, wbrew pozorom, mocno się rozciągają w przestrzeni. ISS traci 100m wysokości i 0.16 km/h prędkości dziennie przez opór rozrzedzonego gazu! :)

W tematyce związanej z podróżami komicznymi funkcjonuje pojęcie "wait calculation", co w pewien sposób nawiązuje do wspomnianego płacenia czasem. Często opłaca się poczekać i zamiast wysyłać wolniejszy pojazd teraz, wysłać szybszy później. Przykładowo gdyby sonda New Horizons leciała w kierunku Alpha Centauri, osiągnęła by cel za około 80k lat. To bardzo słaby wynik. W tym wypadku lepiej poczekać nawet kilkaset lat i wysłać próbnik z lepszym napędem. Prędkość 0.1c, gwarantuje rozsądny czas podróży i są teoretyczne napędy, które powinny pozwolić osiągnąć taką prędkość :)

Przypomniało mi się apropo dalekich podróży w Układzie Słonecznym. Mamy do odwiedzenia Sednę, która będzie w peryhelium w około 2075 w odległości 76 AU :) Mam nadzieję, że misja się odbędzie. Ze względu na odległość to będzie szybki fly-by jak New Horizons. Następna okazja się powtórzy dopiero za ponad 11k lat.

 

Przypomniało mi się jeszcze, że Zubrin kiedyś wspominał, chyba w książce, że Voyagera można by wysłać do Alfa Centauri z czasem przelotu kilkanaście tysięcy lat. Chyba, nawet była o tym dyskusja na forum, bo pamiętam, że pisałem coś o asystach :) Chodziło o Jowisza i Słońce, a wyglądałoby to tak: Ziema > Jowisz > Słońce > Alfa Centauri z czasem przelotu około 15k lat. Podobno nawet można by zejść trochę poniżej 10k lat, jakby naciągnąć możliwości silników oraz asyst, cokolwiek to miałoby oznaczać :) To całkiem dobry wynik jak na rakiety chemiczne, aczkolwiek pozostaję sceptyczny odnośnie tego naciągania, bo fizyka to nie guma w gaciach :) Może chodziło o maksymalne i teoretycznie dopuszczalne wartości albo najlepsze paliwo typu metaliczny wodór.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Za nieco ponad tydzień wystartuje misja Psyche, która ma za zadanie zbadanie pochodzenia jąder planetarnych. Celem misji jest asteroida 16 Psyche, najbardziej masywna asteroida typu M, która w przeszłości – jak sądzą naukowcy – była jądrem protoplanety. Jej badanie to główny cel misji, jednak przy okazji NASA chce przetestować technologię, z którą eksperci nie potrafią poradzić sobie od dziesięcioleci – przesyłanie w przestrzeni kosmicznej danych za pomocą lasera.
      Ludzkość planuje wysłanie w dalsze części przestrzeni kosmicznej więcej misji niż kiedykolwiek. Misje te powinny zebrać olbrzymią ilość danych, w tym obrazy i materiały wideo o wysokiej rozdzielczości. Jak jednak przesłać te dane na Ziemię? Obecnie wykorzystuje się transmisję radiową. Fale radiowe mają częstotliwość od 3 Hz do 3 THz. Tymczasem częstotliwość lasera podczerwonego sięga 300 THz, zatem transmisja z jego użyciem byłaby nawet 100-krotnie szybsza. Dlatego też naukowcy od dawna próbują wykorzystać lasery do łączności z pojazdami znajdującymi się poza Ziemią.
      Olbrzymią zaletą komunikacji laserowej, obok olbrzymiej pojemności, jest fakt, że wszystkie potrzebne elementy są niewielkie i ulegają ciągłej miniaturyzacji. A ma to olbrzymie znaczenie zarówno przy projektowaniu pojazdów wysyłanych w przestrzeń kosmiczną, jak i stacji nadawczo-odbiorczych na Ziemi. Znacznie łatwiej jest umieścić w pojeździe kosmicznym niewielkie elementy do komunikacji laserowej, niż podzespoły do komunikacji radiowej, w tym olbrzymie anteny.
      Gdyby jednak było to tak proste, to od dawna posługiwalibyśmy się laserami odbierając i wysyłając dane do pojazdów poza Ziemią. Tymczasem inżynierowie od dziesięcioleci próbują stworzyć system skutecznej komunikacji laserowej i wciąż im się to nie udało. Już w 1965 roku astronauci z misji Gemini VII próbowali wysłać z orbity sygnał za pomocą ręcznego 3-kilogramowego lasera. Próbę podjęto na długo zanim w ogóle istniały skuteczne systemy komunikacji laserowej. Późniejsze próby były bardziej udane. W 2013 roku przesłano dane pomiędzy satelitą LADEE, znajdującym się na orbicie Księżyca, a Ziemią. Przeprowadzono udane próby pomiędzy Ziemią a pojazdami na orbicie geosynchronicznej, a w bieżącym roku planowany jest test z wykorzystanim Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Psyche będzie pierwszą misją, w przypadku której komunikacja laserowa będzie testowana za pomocą pojazdu znajdującego się w dalszych partiach przestrzeni kosmicznej.
      Psyche będzie korzystała ze standardowego systemu komunikacji radiowej. Na pokładzie ma cztery anteny, w tym 2-metrową antenę kierunkową. Na potrzeby eksperymentu pojazd wyposażono w zestaw DSOC (Deep Space Optical Communications). W jego skład wchodzi laser podczerwony, spełniający rolę nadajnika, oraz zliczająca fotony kamera podłączona do 22-centymetrowego teleskopu optycznego, działająca jak odbiornik. Całość zawiera matrycę detektora składającą się z nadprzewodzących kabli działających w temperaturach kriogenicznych. Dzięki nim możliwe jest niezwykle precyzyjne zliczanie fotonów i określanie czasu ich odbioru z dokładnością większa niż nanosekunda. To właśnie w fotonach, a konkretnie w czasie ich przybycia do odbiornika, zakodowana będzie informacja. Taki system, mimo iż skomplikowany, jest mniejszy i lżejszy niż odbiornik radiowy. A to oznacza chociażby mniejsze koszty wystrzelenia pojazdu. Również mniejsze może być instalacja naziemna. Obecnie do komunikacji z misjami kosmicznymi NASA korzysta z Deep Space Network, zestawu 70-metrowych anten, które są drogie w budowie i utrzymaniu.
      Komunikacja laserowa ma wiele zalet, ale nie jest pozbawiona wad. Promieniowanie podczerwone jest łatwo blokowane przez chmury i czy dym. Mimo tych trudności, NASA nie rezygnuje z prób. System do nadawania i odbierania laserowych sygnałów ma znaleźć się na pokładzie misji Artemis II, która zabierze ludzi poza orbitę Księżyca. Jeśli się sprawdzi, będziemy mogli na żywo obserwować to wydarzenie w kolorze i rozdzielczości 4K.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Centrum Badań Kosmicznych PAN zakończyła się budowa modelu inżynierskiego instrumentu GLOWS (GLObal solar Wind Structure). GLOWS to fotometr, który będzie liczył fotony odpowiadające długości fali promieniowania Lyman-α (121,56 nm). Zostanie on zainstalowany na pokładzie sondy kosmicznej IMAP (The Interstellar Mapping and Acceleration Probe), która rozpocznie swoją misję w 2025 roku.
      Sonda IMAP zostanie umieszczona w punkcie libracyjnym L1 i stamtąd będzie badała przyspieszenie cząstek pochodzących z heliosfery oraz interakcję wiatru słonecznego z lokalnym medium. Dane będą przesyłane na Ziemię w czasie rzeczywistym i posłużą do prognozowania pogody kosmicznej.
      Polski GLOWS będzie jednym z 10 instrumentów naukowych znajdujących się na pokładzie IMAP. Jego oś optyczna będzie odchylona o 75 stopni od osi obrotu satelity. Wraz z obrotem IMAP GLOWS będzie skanował okrąg, który codziennie będzie się przesuwał wraz ze zmianą orientacji całego IMAP. W ramach przygotowania eksperymentu zaprojektowaliśmy cały przyrząd: układ optyczny, elektronikę, system zasilania elektrycznego, oprogramowanie do zbierania danych na pokładzie i ich transmisji na Ziemię oraz koncepcję systemu przetwarzania danych na Ziemi, informuje profesor Maciej Bzowski, szef zespołu GLOWS.
      Zbudowaliśmy komputerowy model poświaty heliosferycznej, zbadaliśmy tło pozaheliosferyczne oczekiwane w eksperymencie, zidentyfikowaliśmy i wprowadziliśmy do modelu znane źródła astrofizyczne promieniowania Lyman-alfa, zbudowaliśmy listę gwiazd, które posłużą do kalibracji przyrządu. Zbudowaliśmy też prototyp GLOWS i uruchomiliśmy go w warunkach laboratoryjnych. Wreszcie sprawdziliśmy, że przyrząd widzi promieniowanie Lyman-alfa, które ma obserwować w kosmosie. Oznacza to, że zarejestrowaliśmy pierwsze światło, dodaje uczony.
      GLOS to pierwszy całkowicie polski instrument i eksperyment przygotowany na misję NASA. Otrzymaliśmy możliwość zarówno zaplanowania eksperymentu, zbudowania absolutnie własnego przyrządu i śledzenia rejestrowanych przez niego danych. Sądzę też, że jako pierwsi będziemy mogli przedstawić własne wyniki tych unikatowych pomiarów. Jesteśmy przekonani, że wkrótce po tym przedstawimy na forum międzynarodowym potwierdzenie naszych teorii które, były inspiracją tego kluczowego eksperymentu, podkreśliła profesor Iwona Stanisławska, dyrektor CBK PAN.
      Przed trzema miesiącami dokonano Critical Design Review instrumentu. Obok Polaków wzięli w nim udział m.in. eksperci z NASA, Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa i Southwest Research Institute. Przegląd wypadł pomyślnie, co oznacza, że wydano zgodę na rozpoczęcie budowy właściwego urządzenia, które poleci w kosmos.
      Prace przy GLOWS pozwalają naszym naukowcom zdobyć cenne doświadczenie i umiejętności. Mogą one skutkować otwarciem w Polsce nowych perspektyw badawczych. Obserwacje satelitarne w zakresie UV to wciąż nowatorska i przyszłościowa dziedzina badań kosmosu. Unikatowe doświadczenia i bardzo specjalistyczna infrastruktura techniczna, w obu przypadkach zdobyte w trakcie realizacji GLOWS, stanowią doskonałą podstawę do realizacji w Polsce przyszłych misji satelitarnych. Tym bardziej, że obserwacje w zakresie UV proponuje szereg ważnych ośrodków naukowych, również polskich, wyjaśnia doktor habilitowany Piotr Orleański, zastępca dyrektora CBK PAN ds. rozwoju technologii.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      NASA wyznaczyła datę kolejnej próby startu misji Artemis I. Będzie ona miała miejsce 14 listopada, a 69-minutowe okienko startowe otworzy się o godzinie 6:07 czasu polskiego. Dotychczas podjęto dwie próby startu, a po drugiej z nich nie było pewne, czy we wrześniu uda się przeprowadzić trzecią próbę. Mimo, że usterki, które uniemożliwiły obie próby, udało się usunąć, do Florydy zaczął zbliżać się huragan Ian, w związku z czym podjęto decyzję o przetransportowaniu rakiety do hangaru.
      Przeprowadzone po przejściu huraganu inspekcje i analizy wykazały, że przygotowanie rakiety i stanowiska startowego nie wymaga zbyt dużo pracy. Zdecydowano więc o podjęciu drobnych napraw w systemie ochrony termicznej, ponownym załadowaniu lub wymianie akumulatorów, przeprowadzeniu niewielkich zmian w systemie awaryjnego przerwania lotu. Rakieta wyjedzie z hangaru w kierunku stanowiska startowego 4 listopada.
      NASA zarezerwowała sobie dwa rezerwowe okna startowe, na 16 i 19 listopada. Wystrzelenie misji podczas którejś z trzech wymienionych dat – 14, 16 lub 19 listopada – będzie oznaczało, że misja Artemis I potrwa około 26 dni.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W nocy z poniedziałku na wtorek NASA pokazała pierwsze pełnokolorowe zdjęcie z Teleskopu Kosmicznego Jamesa Webba. Zobaczyliśmy na nim oddaloną o 4,6 miliarda lat świetlnych gromadę galaktyk SMACS 0723. Jej grawitacja zagina światło z obiektów znajdujących się poza gromadą, powiększając je, dzięki czemu możemy zajrzeć jeszcze głębiej w przestrzeń kosmiczną. Teraz NASA zaprezentowała kolejne zdjęcia.
      Możemy więc zobaczyć Mgławicę Carina, jedną z największych i najjaśniejszych mgławic. Znajduje się ona w odległości około 7600 lat świetlnych od Ziemi, w Gwiazdozbiorze Carina. Mgławica Carina jest domem licznych masywnych gwiazd, wielokrotnie większych od Słońca. Widoczne na zdjęciu „góry” i „wąwozy” to krawędź regionu gwiazdotwórczego NGC 3324. Najwyższe „szczyty” mają tutaj około 7 lat świetlnych długości. Webb pokazał miejsca narodzin gwiazd oraz same gwiazdy, których nie było widać w świetle widzialnym.
      Webb pokazał nam też Mgławicę Pierścień Południowy, zwaną też Rozerwaną Ósemką. To mgławica planetarna, rozszerzająca się chmura gazu, która otacza umierającą gwiazdę. Rozerwana Ósemka znajduje się w odległości około 2000 lat świetlnych od Ziemi i ma średnicę niemal pół roku świetlnego.
      Teleskop Webba jest pierwszym instrumentem, który pokazał nam słabiej świecącą gwiazdę znajdującą się wewnątrz Mgławicy Pierścień Południowy. To właśnie ta gwiazda, z której od tysięcy lat wydobywają się pył i gaz, utworzyła mgławicę. Webb umożliwi astronomom dokładne badanie mgławic planetarnych. Krajobraz jest zdominowany przez dwie gwiazdy krążące wokół siebie po ciasnej orbicie. Gwiazdy te wpływają na rozkład gazu i pyłu rozprzestrzeniającej się z jednej z nich, tworząc nieregularne wzory.
      Na kolejnym zdjęciu widzimy Kwintet Stephana, pierwszą kompaktową grupą galaktyk jaką poznała ludzkość. Odkryty on został w 1877 roku. Cztery z pięciu tworzących go galaktyk jest ze sobą powiązanych grawitacyjne. Kwintet Stephana znajduje się w odległości 290 milionów lat świetlnych od nas.
      Kwintet Stephana to największy z dotychczasowych obrazów dostarczonych przez Webba. Składa się on z ponad 150 milionów pikseli i został złożony z niemal 1000 zdjęć. Webb sfotografował nawet fale uderzeniowe wstrząsające kwintentem w wyniku przechodzenia przez niego jednej z galaktyk, NGC 7318B.
      Mimo że struktura zwana jest kwintetem, to tylko cztery galaktyki (NGC 7317, NGC 7318A, NGC 7318B i NGC 7319) są powiązane grawitacyjnie i znajdują się 290 milionów lat świetlnych od nas. Piąta z nich, NGC 7320, znajduje się w odległości 40 milionów lat świetlnych od Ziemi.
      Teleskop dostarczył też obraz spektroskopowy planety WASP-96b. To gorący gazowy olbrzym oddalony o 1150 lat świetlnych od Ziemi. Okrąża swoją gwiazdę w 3,4 doby i ma masę o połowę mniejszą od masy Jowisza. Dane potwierdzają obecność wody w atmosferze WASP 96b, naukowcy zaobserwowali w nich dowody na obecność mgły oraz chmur, których nie widzieliśmy podczas wcześniejszych obserwacji. Dokładniejsza analiza danych pozwoli na okreslenie ilości pary wodnej, węgla, tlenu oraz ocenę zmian temperatury atmosfery w zależności od jej wysokości nad planetą.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Administrator NASA, Bill Nelson, zapowiedział, że 12 lipca Agencja pokaże zdjęcie najbardziej odległego obiektu w przestrzeni kosmicznej, jakie kiedykolwiek wykonano. Będzie to możliwe, oczywiście, dzięki Teleskopowi Kosmicznemu Jamesa Webba (JWST). Na tej samej konferencji prasowej poinformowano, że JWST będzie mógł pracować nie przez 10, a przez 20 lat.
      Obecnie najstarszym i najodleglejszym znanym nam obiektem w kosmosie jest galaktyka HD1, z której światło biegło do nas 13,5 miliarda lat. Powstała ona 330 milionów lat po Wielkim Wybuchu. Eksperci sądzą, że Teleskop Webba z łatwością pobije ten rekord. Jakby jeszcze tego było mało, 12 lipca NASA pokaże pierwsze wykonane przez Webba zdjęcia spektroskopowe egzoplanety. Astronom Nestor Espinoza ze Space Telescope Science Institute mówi, że dotychczasowe możliwości spektroskopowego badania egzoplanet były niezwykle ograniczone w porównaniu z tym, co oferuje Webb. To tak, jakbyśmy  byli w bardzo ciemnym pokoju i mogli wyglądać na zewnątrz przez małą dziurkę w ścianie. Webb otwiera przed nami wielkie okno, dzięki któremu zobaczymy wszystkie szczegóły.
      Webb może badać obiekty w Układzie Słonecznym, atmosfery planet okrążających inne gwiazdy, dając nam wskazówki odnośnie tego, czy te atmosfery są podobne do atmosfery Ziemi. Może nam pomóc w odpowiedzi na pytania, skąd przybyliśmy, kim jesteśmy, co jeszcze jest w kosmosie. Poznamy też odpowiedzi na pytania, których jeszcze nie potrafimy zadać, mówił Nelson.
      Zastępca Nelsona, Pam Melroy, poinformowała, że dzięki idealnemu wystrzeleniu rakiety nośnej przez firmę Arianespace, Teleskop Webba będzie mógł pracować przez 20 lat, a nie przez 10, jak planowano. Tych 20 lat pozwoli nam przeprowadzić więcej badań i jeszcze bardziej pogłębić naszą wiedzę, gdyż będziemy mieli okazję dłużej prowadzić obserwacje, dla których podstawą będą wcześniejsze obserwacje Webba, mówiła Melroy.
      Planując czas trwania misji Webba NASA musiała brać pod uwagę ilość paliwa, które teleskop będzie musiał zużyć w czasie podróży do celu swojej podróży, punktu libracyjnego L2. Dzięki niezwykle precyzyjnemu wystrzeleniu rakiety nośnej, teleskop zużył na korekty kursu znacznie mniej paliwa, niż planowano. Teraz wiemy, że pozostało mu go na 20 lat pracy. Paliwo jest potrzebne Teleskopowi do korekty kursu na orbicie punku L2. Siły grawitacyjne oddziałujące na orbicie L2 powodują, że znajdujące się tam obiekty mają tendencję do opuszczenia tej orbity i zajęcia własnej orbity wokół Słońca. Dlatego mniej więcej co 3 tygodnie Webb będzie uruchamiał silniki i korygował orbitę. Teraz wiemy, że będzie mógł to robić przez kolejnych 20 lat.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...