Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Pięcioletnia Łucja Szponarska z Pyszczyna (gm. Żarów, woj. dolnośląskie) znalazła podczas spaceru z ojcem leżącą na ziemi siekierkę z epoki brązu. Wstępne oględziny wskazują na kulturę łużycką.

Artefakt został wczoraj (24 listopada) przekazany do Żarowskiej Izby Historycznej, która działa w ramach Gminnego Centrum Kultury i Sportu w Żarowie.

Znalezisko zgłoszono do Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków (Delegatura Wałbrzych).

Na zdjęciach można zobaczyć małą Łucję z tatą - Panem Karolem (rodzina dumnie prezentuje artefakt), a także siekierkę w miejscu znalezienia.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To teraz dziewczynka będzie czekała do 16. r. życia do odbycia kary?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wygląda na to, że artefakt został niezwłocznie przekazany urzędnikom, więc nic nie powinno im grozić chyba, że byli na spacerze elektryków :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, dajmon napisał:

To teraz dziewczynka będzie czekała do 16. r. życia do odbycia kary?

Przestępstwem (nawet nie wykroczeniem), jest w Polsce poszukiwanie bez zezwolenia  z użyciem środków technicznych*: np szpadla.;) 

Dziewczynka znalazła wykopalisko;) niechcąco. 

* mój rodzinny archeolog uważa, że grzebanie w ziemi łapami nie łapie się pod ustawę.

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
16 minut temu, 3grosze napisał:

* mój rodzinny archeolog uważa, że grzebanie w ziemi łapami nie łapie się pod ustawę.

Czyli, że trzeba przyznać się do znaleziska pokazując brudne ręce z ziemią za paznokciami i jest ok? ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ponieważ intencjonalna czynność poszukiwawcza jest przestępstwem, a organy ścigania będą miały wątpliwości, sprawę rozstrzygnie sąd. Brud za paznokciami* i brak szpadla będą znamienne dla znaleziska przypadkowego.

*poszukiwanie  skarbów w ziemi poprzez grzebanie jest tak nieefektywne, a jednocześnie tak u ludzi powszechne:D, że ustawodawca ośmieszyłby się takim zapisem.

Aha, ręcznie grzebać wolno tam gdzie wolno grzebać, czyli też nie wszędzie.

Edytowane przez 3grosze
  • Haha 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja zadam pytanie w inny sposób. Co oni robili z tą siekierką na cudzym polu? :)

Kontrola najwyższą formą zaufania :)

Znalezisko przypomniało mi o Otzi, przy którym znaleziono siekierkę z miedzi. Nie chce mi się sprawdzać czy to dokładnie ten sam okres, ale w Google Images można zerknąć: otzi the iceman copper axe. W tamtych czasach na pewno było to cenne narzędzie.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
15 minut temu, cyjanobakteria napisał:

A ja zadam pytanie w inny sposób. Co oni robili z tą siekierką na cudzym polu? :)

A ja zadaję pytanie, co to niebezpieczne narzędzie robiło na tym polu, przecież dziewczynka mogła się skaleczyć, a właściciela terenu skazać za niedopilnowanie i nieumyślne stworzenie sytuacji niebezpiecznej. Właściciel może wytoczyć sprawę za wtargnięcie na swoją nieruchomość.

Jedna siekierka, a możliwości sądowych wiele.;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jednolity tekst Ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami (Dz.U. 2020 poz.282)

Art. 33. 1 Kto przypadkowo znalazł przedmiot, co do którego istnieje przypuszczenie, iż jest on zabytkiem archeologicznym, jest obowiązany, przy użyciu dostępnych środków, zabezpieczyć ten przedmiot i oznakować miejsce jego znalezienia oraz niezwłocznie zawiadomić o znalezieniu tego przedmiotu właściwego wojewódzkiego konserwatora zabytków, a jeśli nie jest to możliwe, właściwego wójta (burmistrza, prezydenta miasta).

Art. 36. 1 Pozwolenia wojewódzkiego konserwatora zabytków wymaga:
12) poszukiwanie ukrytych bądź porzuconych zabytków ruchomych, w tym zabytków archeologicznych, przy użyciu wszelkiego rodzaju urządzeń elektronicznych i technicznych oraz sprzętu do nurkowania.

Art 109c. Kto bez pozwolenia albo wbrew warunkom pozwolenia poszukuje ukrytych lub porzuconych zabytków, w tym przy użyciu wszelkiego rodzaju urządzeń elektronicznych i technicznych oraz sprzętu do nurkowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, Mariusz Błoński napisał:

przy użyciu wszelkiego rodzaju urządzeń elektronicznych

Czyli jak przyświecasz sobie latarką w telefonie to już pozwolenie wymagane ;)

5 godzin temu, 3grosze napisał:

Jedna siekierka, a możliwości sądowych wiele.

:)

5 godzin temu, Mariusz Błoński napisał:

jest obowiązany, przy użyciu dostępnych środków, zabezpieczyć ten przedmiot i oznakować miejsce jego znalezienia

A mi się zawsze wydawało, że to oznacza, że nie można brać siekierki do łapy, tylko zabezpieczyć, oznakować i zawiadomić, a nie selfie, etc. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
24 minutes ago, radar said:

A mi się zawsze wydawało, że to oznacza, że nie można brać siekierki do łapy, tylko zabezpieczyć, oznakować i zawiadomić, a nie selfie, etc. :)

Też mi przeszło do głowy, że w muzeum nie powinni trzymać tego w ręku. Z drugiej strony to kawałek miedzi czy brązu, który przeleżał w ziemi kilka tysięcy lat. To nie jest goły układ scalony, z którym trzeba się obchodzić jak z jajkiem w clean roomie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
8 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

który przeleżał w ziemi kilka tysięcy lat.

W tym przypadku może i tak, ale czasami i ułożenie znaleziska ma znaczenie, bo był np. skierowany na wschód, a tam musi być jakaś cywilizacja, itp. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na stanowisku Charterhouse Warren w Anglii naukowcy zidentyfikowali największe na Wyspach Brytyjskich prehistoryczne miejsce przemocy interpersonalnej. We wczesnej epoce brązu zabito tutaj, rozczłonkowano i prawdopodobnie przynajmniej częściowo zjedzono co najmniej 37 osób. Następnie ich szczątki wrzucono do 15-metrowego naturalnego dołu. Wśród zabitych były kobiety, dzieci oraz mężczyźni.
      Kości z Charterhouse Warren zostały odkryte w latach 70. ubiegłego wieku. Teraz międzynarodowy zespół naukowcy przeanalizował ponad 3000 z nich i doszedł do wniosku, że należały one do co najmniej 37 osób, a fakt, że mamy tutaj do czynienia z kośćmi przedstawicieli obu płci oraz z osobami w różnym wieku, skłonił uczonych do stwierdzenia, że byli to członkowie jednej społeczności.
      W przeciwieństwie do współczesnych im pochówków, czaszki tych osób noszą ślady urazów zadanych tępym narzędziem. Na terenie Wielkiej Brytanii znane są setki pochówków z okresu 2500–1000 p.n.e. i rzadko widać na nich ślady przemocy. Znacznie częściej dowody na przemoc znajdujemy na szkieletach z neolitu (10 000 – 2200 p.n.e.) niż z wczesnej epoki brązu, więc stanowisko Charterhouse Warren jest naprawdę niezwykłe. Widzimy tutaj znacznie ciemniejszy obraz tego okresu, niż wielu przypuszczało, mówi główny autor badań profesor Rick Schulting z University of Oxford.
      Na kościach widoczne są liczne nacięcia i złamania pośmiertne, co wskazuje, że zwłoki zostały rozczłonkowane. Nie można wykluczyć, że zabitych częściowo zjedzono. Mamy tutaj dowody na gwałtowną śmierć, ale żadnych śladów walki. To oznacza, że społeczność ta została zaskoczona. Wszystkich zabito i rozczłonkowano. Jednak eksperci uważają, że przyczyną ataku i morderstwa nie była chęć zdobycia pożywienia. Na stanowisku znaleziono bowiem też liczne kości bydła, przemieszane z kośćmi ofiar, co wskazuje, że ludzie zamieszkujący okolice mieli pod dostatkiem pożywienia, nie musieli uciekać się do kanibalizmu.
      Kanibalizm mógł tutaj posłużyć jako sposób na poniżenie wrogów. Zjedzenie zabitych i wymieszanie ich kości z kośćmi zwierząt mógł być sposobem na odhumanizowanie ofiar poprzez porównanie ich do zwierząt.
      Nie wiadomo, co mogło doprowadzić do konfliktu. Brak bowiem śladów, by ówczesne warunki środowiskowe – zmiany klimatu czy konkurowanie o zasoby – prowadziły do przemocy na terenie Brytanii. Brak też dowodów genetycznych wskazujących, by mieszkały tam społeczności o różnym pochodzeniu, co mogło prowadzić do konfliktów etnicznych. Zdaniem ekspertów, brak wspomnianych wyżej przyczyn, może wskazywać na konflikt o charakterze społecznym. Mogło dojść do kradzieży czy obrazy i w wyniku eskalacji doszło do masowego morderstwa. Autorzy obecnych badań przypominają, że w ubiegłym roku w zębach dwojga z zabitych dzieci znaleziono najstarszy na Wyspach Brytyjskich materiał genetyczny bakterii dżumy, Yersinia pestis. Nie wiemy czy, a jeśli tak, to w jaki sposób, choroba jest powiązana z zabójstwem, dodaje profesor Schulting.
      Charterhouse Warren to jedno z tych rzadkich stanowisk archeologicznych, które rzucają wyzwanie naszemu rozumieniu przeszłości. Pokazuje ono, ze ludzie w prehistorii popełniali zbrodnie, które można porównywać ze zbrodniami z czasów znacznie późniejszych, stwierdza uczony.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badacze z Wessex Archaeology poinformowali o odkryciu jednego z najstarszych i najlepiej zachowanych drewnianych narzędzi znalezionych na terenie Wielkiej Brytanii. Wstępne datowanie drewnianego szpadla znalezionego na podmokłym terenie przy Poole Harbour wskazuje, że pochodzi on z epoki brązu. Drewniany zabytek przetrwał więc tysiące lat. Zwykle drewno rozkłada się w ciągu dziesięcioleci. Szpadel zachował się dzięki wyjątkowym warunkom, jakie panują w miejscu jego znalezienia.
      Archeolodzy bardzo szybko zdali sobie sprawę, że wydobywają z ziemi coś wyjątkowego. Gdy narzędzie przesłano do laboratorium, okazało się, że zostało ono wykonane z drewna dębu, a jego wiek określono na 3400–3500 lat. Szpadel wykonano z jednego kawałka drewna, a jego wykonanie z pewnością wymagało wiele pracy. Był więc cennym narzędziem. Dzięki temu, że wyprodukowano go z pojedynczego kawałka, w razie uszkodzenia można go było przerobić na inne narzędzie.
      Co interesujące, w okolicy znalezienia szpadla odkryto dotychczas niewiele dowodów wskazujących na stałe osadnictwo. Badana jest hipoteza, że ludzie okazyjnie odwiedzali do miejsce. W czasach, z których pochodzi szpadel, okolica ta była prawdopodobnie podatna na zalania w ziemi i wysychała latem. Można więc było wykorzystywać ten obszar do wypasu zwierząt, rybołówstwa, polowań czy pozyskiwania torfu, wikliny, być może na potrzeby upraw. Szpadel znaleziono w okrągłym wykopie, który mógł służyć wielu różnym celom, w tym suszeniu czy przechowywaniu lokalnie pozyskanych zasobów.
      Dotychczas na terenie Wielkiej Brytanii znaleziono tylko jedno podobne drewniane narzędzie z epoki brązu. W 1875 roku odkryto długi przedmiot o kształcie liścia, który z czasem nazwano „łopatą z Brynlow”. Być może odkrycie szpadla pozwoli na lepsze zrozumienie roli tego i innych drewnianych narzędzi, dowiemy się skąd wynikają podobieństwa i różnice pomiędzy nimi.


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dwóch młodych mężczyzn, którzy zmarli 4000 lat temu na terenie dzisiejszej Austrii, chorowało na dżumę, donoszą badacze z Austriackiej Akademii Nauk. Tym samym są to najstarsze znane ofiary tej choroby zidentyfikowane w Austrii. Szkielety zmarłych znaleziono w graniczącej z Czechami gminie Drasenhofen. Jedna z ofiar dżumy zmarła pomiędzy 23. a 30. rokiem życia, drugi z mężczyzn miał 22–27 lat. Zostali pochowani niedaleko siebie na cmentarzu składającym się z 22 grobów. Ich groby znajdują się na obrzeżach cmentarza, więc być może wiedziano, że zmarli na chorobę zakaźną, mówi Katharina Rebay-Salisbury z Austriackiego Instytutu Archeologicznego.
      Naukowcy, badający cmentarz w Drasenhofen, nawiązali współpracę z Instytutem Antropologii Ewolucyjnej im. Maxa Plancka w Lipsku, gdyż poszukiwali ewentualnych pokrewieństw pomiędzy pochowanymi tam osobami. Ku ich zdumieniu, analizy ujawniły obecność Yersinia pestis, bakterii wywołującej dżumę. Co interesujące, pomimo tego, że obaj zmarli żyli w tym samym miejscu i w podobnym czasie, obu zabiły różne szczepy Y. pestis. Oznacza to, że nie mamy tutaj do czynienia z infekcją przekazywaną w ramach tej samej grupy mieszkańców epoki brązu, ale z dwoma niezależnymi epizodami infekcji.
      W przeciwieństwie do późniejszych epidemii ze średniowiecza dżuma epoki brązu nie była transmitowana za pośrednictwem pcheł, gdyż ówczesnej bakterii brakowało odpowiednich właściwości genetycznych. Choroba musiała rozpowszechniać się w inny sposób, na przykład drogą kropelkową lub poprzez zjedzenie zarażonego mięsa. Analiza wszystkich badań dotyczących prehistorii dżumy w Eurazji wskazuje, że częściej umierali na nią mężczyźni niż kobiety, mówi Rebay-Salisbury. Dotychczas zidentyfikowano 27 mężczyzn i 11 kobiet, którzy zmarli na dżumę. Naukowcy nie znają przyczyn tej nierównowagi. Być może jej przyczyn należy szukać w fakcie, że dżuma jest zoonozą, chorobą którą zarażamy się od zwierząt. Mężczyźni mogli częściej niż kobiety być pasterzami, mieć kontakt z dzikimi zwierzętami, być może uczestnictwo np. w wyprawach wojennych sprzyjało rozprzestrzenianiu się choroby.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Germering w Bawarii archeolodzy odkryli dobrze zachowane pozostałości drewnianej studni z epoki brązu z depozytami obrzędowymi.
      Niezwykle rzadko zdarza się, by drewniana studnia przetrwała ponad 3 tys. lat w tak dobrym stanie. Przy dnie jej ściany są w całości zachowane i nadal nieco wilgotne od wód gruntowych. To również wyjaśnia dobrą kondycję przedmiotów wykonanych z materiałów organicznych (które poddano dokładniejszym badaniom). Mamy nadzieję, że w ten sposób uzyskamy więcej informacji o ówczesnym życiu codziennym - podkreślił dr Jochen Haberstroh, archeolog z Bayerischen Landesamt für Denkmalpflege.
      Wewnątrz studni archeolodzy odkryli 26 szpil z brązu, 4 bursztynowe koraliki, dwie metalowe spirale, oprawiony w metal zwierzęcy ząb (wisior) i ponad 70 ceramicznych naczyń. Znaleziono też drewnianą chochlę czy naczynie z kory oraz sporo pozostałości botanicznych.
      Duża liczba i wysoka jakość znalezionych obiektów wskazują, że nie wpadły one do studni przypadkowo, ale zostały do niej celowo opuszczone/wrzucone, np. podczas rytuałów. Naczynia nie były bowiem przedmiotami codziennego użytku, ale świetnie wykonanymi, zdobionymi misami, dzbanami czy kubkami. W innych miejscach podobne artefakty wykorzystywano m.in. jako dobra grobowe.
      Wg niektórych ludzi, nawet dziś studnie mają w sobie coś magicznego. Wrzuca się do nich monety, mając nadzieję na spełnienie życzeń. Trudno zrozumieć, jakimi motywami kierowali się 3 tys. lat temu nasi przodkowie. Można jednak założyć, że zabiegano o dobre plony - wyjaśnia prof. Mathias Pfeil.
      Wcześniej w okolicy podczas wykopalisk prowadzonych na obszarze ok. 7 ha odkryto ponad 70 studni z różnych okresów: od epoki brązu po wczesne średniowiecze. Były one powiązane z istniejącymi wówczas osadami, które można nadal zidentyfikować po zachowanym planie domostw i wysypiskach śmieci.
      Nowo odkryta studnia mogła mieć głębokość ponad 5 metrów, co oznacza, że była znacznie głębsza od pozostałych. To, wg specjalistów, dowód, że wykorzystywano ją w czasie, gdy lustro wody opadło, prawdopodobnie wskutek długiej suszy (a ta, jak można się domyślać, doprowadziła do słabych zbiorów). To pokazuje, czemu ludzie byli skłonni poświęcać część swoich dóbr, by przebłagać bóstwa.
      Dwa lata temu rozpoczęto tu prace archeologiczne poprzedzające budowę sortowni poczty. Uznano je za jedne z największych bawarskich wykopalisk - pod względem powierzchni - w 2021 r. Udokumentowano 13,5 tys. zabytków, głównie z epoki brązu. Archeolodzy wspominają też o wczesnośredniowiecznym dokumencie. Część znalezisk jest badana i konserwowana w Bayerischen Landesamt für Denkmalpflege. Później trafią one do Miejskiego Muzeum Nauki w Germerig. Zgodnie z planem, pod koniec bieżącego roku będą dostępne dla zwiedzających.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W pobliżu Opawy w Kraju morawsko-śląskim pewien rolnik znalazł złoty zabytek. Specjaliści początkowo sądzili, że to kobiecy diadem. Jednak bliższe badania wykazały, że znalezisko to złoty pas ze środkowej lub późnej epoki brązu.
      Zabytek ma długość 49 centymetrów długości, 9 centymetrów szerokości i waży 56 gramów. Pas wykonano z cienkiego stopu metali, który w 84% składa się ze złota i w mniej niż 15% ze srebra. Zidentyfikowano też ślady innych pierwiastków, jak miedź. Pas udekorowany jest pięcioma dużymi koncentrycznymi kręgami, wokół których znajdują się mniejsze koncentryczne kręgi. Całość zamknięta jest wewnątrz udekorowanych krawędzi pasa.
      Na razie nie wiadomo, czy pas powstał w regionie znalezienia czy na obszarze kultur karpackich lub bałkańskich. Po wstępnych oględzinach eksperci sądzą, że powstał on w kręgu kultur pól popielnicowych w latach 1300–750 p.n.e. Hipotezę taką wysunięto na podstawie podobieństwa zdobień pasa z ornamentami znajdowanymi na innych przedmiotach będących wytworem tych kultur.
      Wydaje się pewnym, że pas musiał należeć do osoby z wyższej klasy społecznej, która cieszyła się poważaniem w lokalnej społeczności. Pas trafił do muzeum w mieście Bruntal. Tam zajmują się nim specjaliści. Po konserwacji i badaniach będzie go można zobaczyć na muzealnej wystawie.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...