
Za 10 lat Wielka Brytania zakaże sprzedaży samochodów z silnikami spalinowymi
By
KopalniaWiedzy.pl, in Ciekawostki
-
Similar Content
-
By KopalniaWiedzy.pl
Paleoceńsko-Eoceńskie Maksimum Termiczne (PETM) jest uznawane za okres, który pod względem emisji węgla do atmosfery jest najbliższy czasom współczesnym. Już przed PETM klimat Ziemi był znacznie cieplejszy niż obecnie. W wyniku masowego wulkanizmu w okresie PETM średnie temperatury na Ziemi wzrosły o kolejnych 5–8 stopni Celsjusza. Jednak najnowsze badania pokazują, że natura nawet nie zbliża się do tego, co robimy obecnie. Okazuje się, że ludzie wprowadzają do atmosfery węgiel w tempie 3 do 8 razy szybszym, niż działo się to w PETM.
Wysokie stężenie węgla w atmosferze w czasie PETM spowodowało, że oceany wchłonęły olbrzymie ilości tego pierwiastka, co zapoczątkowało reakcję chemiczną prowadzącą do znacznego zakwaszenia wody i wyginięcia wielu zwierząt morskich.
Obecnie nie ma jednoznacznej odpowiedzi, skąd nagle uwolniły się olbrzymie ilości węgla, które doprowadziły do PETM. Jedne hipotezy mówią o masywnym wulkanizmie, inne o rozpuszczeniu się klatratów metanu zalegających na dnie morskim, jeszcze inne nie wykluczają uderzenia komety.
Badania przeprowadzone właśnie przez należące do Columbia University Lamont-Doherty Earth Observatory wzmacniają hipotezie o masowym wulkanizmie i dostarczają bardziej precyzyjnych danych na temat ilości emitowanego węgla.
Chcemy zrozumieć, jak cały system ziemski zareaguje na obecną szybką emisję CO2. PETM nie jest przykładem idealnym, ale jest najlepszym, jaki mamy. Dzisiaj emisja jest znacznie szybsza, mówi główna autorka badań, Laura Hayes.
Dotychczasowe badania PETM opierały się na nielicznych danych pozyskanych z oceanów, które następnie poddawano modelowaniu komputerowemu.
Autorzy najnowszych badań podeszli do nich nieco inaczej. Hodowali oni otwornice w morskiej wodzie, której skład dobrali tak, by przypominał wodę z czasów PETM. Odnotowywali, jak w czasie wzrostu otwornice absorbowały do muszli bor. Następnie porównali tak uzyskane dane z danymi na temat boru w muszlach skamieniałych otwornic, znalezionych na dnie Pacyfiku i Atlantyku. To pozwoliło im na zidentyfikowanie specyficznych sygnatur izotopów węgla związanych z ich pochodzeniem.
Tak przeprowadzone badania wykazały, że w czasie PETM źródłem większości węgla w oceanach była aktywność wulkaniczna. Prawdopodobnie centrum tej aktywności stanowiły okolice obecnej Islandii. W tym czasie na północnym Atlantyku powstała duża prowincja magmatyczna NAIP.
Jak wiemy z wcześniejszych badań, na przestrzeni co najmniej 4–5 tysięcy lat wulkany intensywnie wyrzucały węgiel do atmosfery. Autorzy najnowszych badań obliczyli, że w tym czasie do oceanów przedostało się nawet 14,9 biliarda ton węgla, czyli o 2/3 więcej, niż było go wcześniej.
Obecnie oceany również pochłaniają coraz więcej węgla, a dowody wskazują, że dzieje się to znacznie szybciej niż poprzednio. Poziom dwutlenku węgla w atmosferze wzrósł z 280 ppm w epoce przedprzemysłowej do 415 obecnie. Byłby jeszcze wyższy, gdyby węgiel nie był wchłaniany przez oceany. Jako, że trafia on do wody, ta staje się coraz bardziej kwaśna, a rosnąca kwasowość wpływa na organizmy żyjące w oceanach.
Jeśli dodaje się węgla powoli, organizmy żywe mają czas się zaadaptować. Gdy jednak jest to bardzo szybki proces, to pojawia się problem. W przeszłości zwiększanie ilości węgla w oceanach miało niedobre konsekwencje, mówi współautorka badań, Bärbel Hönish. Uczona przypomina, że mimo wolniejszego zakwaszania oceanów w czasie PETM doszło do wymierania wielu gatunków. Teraz dodajemy go do oceanów znacznie szybciej i konsekwencje naszych działań będą prawdopodobnie bardzo poważne.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Ósmego lipca poinformowano, że prowincja Siĕm Réab jako pierwsza w Kambodży całkowicie zakazuje zabijania i sprzedaży psiego mięsa. Każdy, kto zostanie przyłapany na sprzedaży psiego mięsa, będzie musiał podpisać zobowiązanie, że więcej tego nie zrobi. Za recydywę przewidziano surowe kary. Za nieprzestrzeganie nowych zapisów grozi od 2 do 5 lat więzienia lub grzywna w wysokości do 50 mln rieli kambodżańskich (12 tys. dol.). Jak podkreślają władze prowincji, zabijanie psów jest niedozwolone, bo są one lojalnymi zwierzętami, zdolnymi do ochrony domów, farm i asystowania wojsku.
Wg organizacji Four Paws, spożycie psiego mięsa nie jest w Kambodży rozpowszechnione (regularnie jada je mniej niż 12% osób), ale prowincja Siĕm Réab jest kluczowym ośrodkiem handlu i przemytu.
Tea Kimsoth, dyrektor Wydziału Rolnictwa, Leśnictwa i Rybołówstwa Siĕm Réab, powiedział Reuterowi, że do wzrostu popytu na psie mięso w regionie przyczynili się cudzoziemcy. Psie mięso stało się o wiele bardziej popularne po pojawieniu się cudzoziemców, zwłaszcza wśród Koreańczyków. Oni je lubią, przez co restauracje zaczęły je serwować. Teraz wprowadzamy zakaz. Kimsoth dodaje, że jedzenie psów wskazuje na spadek morale i nieposzanowanie wartości, a także grozi rozprzestrzenianiem wścieklizny. Urzędnik wyjaśnił, że o zmianie prawa poinformowano znanych handlarzy mięsem psów z prowincji. Wspomniał, że osoby, które się nie podporządkują, poniosą konsekwencje.
To nie jest problem wyłącznie Siĕm Réab. Handlarze transportują psy także do Phnom Penh i za granicę. W Kambodży danie z mięsem psa i ryżem kosztuje średnio ok. 5 tys. rieli. Zwykle mięso to jada się do alkoholu. Przeważnie spożywają je mężczyźni, wierząc, że zwiększy ono ich tolerancję na alkohol. Z tego powodu psina stała się popularną przekąską w barach w niektórych częściach Kambodży.
Four Paws opublikowało w lutym br. raport, w którym stwierdzano, że w sierpniu 2019 r. w Siĕm Réab istniało 21 restauracji aktywnie serwujących psie mięso. Wspominano też o 5 miejscach, gdzie potajemnie przetrzymywano psy i o jednej rzeźni. Osiem restauracji działało w promieniu 5 km od kompleksu Angkor Wat. Organizacja odkryła 110 restauracji podających mięso psów w stolicy (każda serwowała 4-6 psów dziennie, co daje ok. 200 tys. psów rocznie).
Mamy nadzieję, że Siĕm Réab będzie modelem do naśladowania dla reszty kraju i że w ten sposób uda się ocalić miliony psów - podkreśla dr Katherine Polak, szefowa Four Paws na południowo-wschodnią Azję.
Wysłaliśmy ekipę, która miała sprawdzić, co się stało w czasie pandemii COVID-19. Okazało się, że w dużej mierze handel się po prostu dostosował - dodaje dr Polak. Four Paws odkryło, że kambodżańskie restauracje zaczęły oferować mięso na wynos [...]. Co jednak bardziej zatrważające, wielu sprzedawców wspominało o wzroście popytu i klienteli; ma to związek z mitycznymi własnościami leczniczymi przypisywanymi temu mięsu.
Zgodnie z danymi Humane Society International (HSI), rokrocznie na mięso zabija się w Azji ok. 30 mln psów. Dane Four Paws pokazują, na przykład, że w jakimś momencie swojego życia mięso psa jadło 53,6% Kambodżan. Wspominało o tym 72,4% mężczyzn i 34,8% kobiet.
Warto przypomnieć, że kwietniu Shenzhen zostało pierwszym chińskim miastem, które zakazało jedzenia kotów i psów. Przed paroma dniami indyjski stan Nagaland zakazał z kolei handlu i spożycia psiego mięsa.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Osłony przeciwsłoneczne zadebiutowały w samochodach w 1924 roku w fordzie Model T. I od 100 lat praktycznie się nie zmieniły. Z jednej strony pomagają, zapobiegając oślepianiu kierowcy przez słońce, z drugiej zaś strony przeszkadzają, zasłaniając częściowo widok. Rozwiązaniem problemu może być osłona LCD zaprezentowana na targach CES.
Bosch Virtual Visor to dzieło inżyniera Ryana Todda. Codziennie rano jedzie on na wschód, a z pracy wraca na zachód, zatem podczas każdej podróży słońce świeci mu prosto w twarz. Gdy podczas takiej podróży zastanawiał się nad kupnem nowego telewizora, uświadomił sobie, że o ile OLED generuje światło, to LCD światło blokuje. Pomyślał, że przydałoby się mieć w samochodzie LCD, który blokowałby oślepiające światło słońca. Trzy lata później Bosch zaprezentował panel LCD, który osłania oczy kierowcy przed słońcem i nie ogranicza przy tym widoczności.
Nowatorska osłona przeciwsłoneczna to wyświetlacz LCD z wzorem w kształcie plastra miodu połączony z kamerą zwróconą w stronę kierowcy oraz elektronicznym modułem sterującym (ECU), na którym działa algorytm sztucznej inteligencji. Kamera filmuje twarz kierowcy, a obraz jest przesyłany do ECU. Tam algorytm rozpoznaje pozycję oczu, nosa, ust i czoła oraz bada rozkład cieni na twarzy. W ten sposób określa pozycję słońca w stosunku do głowy kierowcy. Jest więc w stanie określić, skąd słońce wpada do samochodu, niezależnie od kierunku jazdy. Na tej podstawie ECU odpowiednio ustawia osłonę przeciwsłoneczną i przyciemnia tylko taki jej fragment, by światło nie raziło kierowcy.
Zastosowany algorytm świetnie sobie radzi z zadaniem i chroni kierowcę przed oślepieniem, a jednocześnie pozostawia 90% pola widzenia wolnym od zakłóceń. Całość pracuje w czasie rzeczywistym. Kierowca nie musi więc bez przerwy przesuwać osłony czy ruszać głową, by uniknąć oślepiania przez słońce.
Dodatkową zaletą całego systemu jest fakt, że można go podłączyć do elementów już stosowanych w samochodach luksusowych. Na przykład w Cadillacu CT6 obserwująca kierowcę kamera wspomaga pracę półautonomicznego systemu sterowania. W takim przypadku wystarczy do oprogramowania dopisać odpowiedni kod, a w samochodzie zainstalować sam panel LCD.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Amerykańscy urzędnicy zastanawiają się, czy wszcząć formalne dochodzenie w sprawie... samodzielnie przyspieszających samochodów Tesli. Do Narodowej Administracji Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego (NHTSA) wpłynął wniosek o przyjrzenie się 500 000 pojazdów tej marki.
Autorzy dokumentu proszą o zbadanie Model S z lat 2012–2019, Model X z lat 2016–2019 oraz Model 3 z lat 2018–2019. Powołują się przy tym na 127 skarg dotyczących 123 pojazdów, jakie wpłynęły do NHTSA. Nagłe niespodziewane przyspieszenia miały przyczynić się do 110 wypadków, w których rannych zostały 52 osoby.
W wielu takich doniesieniach jest mowa o tym, że samochód nagle przyspieszał, gdy użytkownik próbował zaparkować w garażu lub na jezdni. W jednym przypadku właściciel Model S 85D z 2015 roku donosi, że wysiadł z samochodu, zamknął go, gdy nagle pojazd przyspieszył i uderzył w zaparkowany przed nim samochód. Z kolei kierowca z Pennsylwanii skarży się, że parkował pod szkołą, kiedy pojazd zaczął szybciej jechać, przejechał przez krawężnik i zatrzymał się na łańcuchu. Właścicielka tesli z Massachusetts opisuje, jak zbliżała się do swojego garażu, a samochód przyspieszył, przejechał przez zamknięte drzwi i zatrzymał sie na ścianie.
To nie jedyne skargi na pojazdy Tesli. W maju ubiegłego roku Tesla wydała poprawkę do oprogramowania zarządzajęcego akumulatorami, gdyż w wyniku błędu istniało ryzyko ich pożaru. We wrześniu właściciele 2000 takich pojazdów złożyli wniosek, by Tesla wymieniła samochody, a nie ograniczała się do poprawki w oprogramowaniu. NHTSA wciąż rozważa ten wniosek. Ponadto w ubiegłym tygodniu NHTSA poinformowała, że prowdzi śledztwo w sprawie wypadku z 29 grudnia, kiedy to tesla wjechała w zaparkowany wóz strażacki. Śmierć poniósł pasażer samochodu. To 14. śledztwo prowadzone w ramach specjalnego programu NHTSA powołanego do badania wypadków mających miejsce, gdy włączony jest Autopilot lub inny zaawansowany mechanizm wspomagający kierowcę.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
W miesiącach poprzedzających wejście w życie zakazu wspinaczki na Uluru, święte miejsce aborygenów, turyści masowo podejmują próby zdobycia tej formacji skalnej. W mediach społecznościowych krążą zdjęcia, na których na zboczu widać długie kolejki. Niektórzy komentatorzy porównują to do sytuacji panującej na Mount Everest.
Aborygeni (Anangu) od dawna proszą turystów, by zaniechali wspinaczki; u podnóża Uluru znajdują się nawet specjalne znaki.
W listopadzie 2017 r. rada Parku Narodowego Uluru–Kata Tjuta jednomyślnie przegłosowała wprowadzenie zakazu wspinaczki. Zacznie on obowiązywać w październiku.
Glenn Minett, który w tym tygodniu sfotografował tłumy na Uluru, mówi, że pobliski kemping dosłownie pęka w szwach, a ludzie obozują nawet na postojach dla ciężarówek i nielegalnie wchodzą na czyjeś ziemie. Gdy ktoś potknie się w czasie wspinaczki, obsuwa się na głowy ludzi idących niżej.
Anangu podkreślają, że w zakazie chodzi nie tylko o to, że Uluru jest dla nich miejscem świętym. Czują oni także kulturową odpowiedzialność za dużą liczbę zgonów i wypadków zdarzających się w czasie wspinaczki. Od lat 50. XX w. potwierdzono bowiem aż 37 zgonów. Ostatnią ofiarą Uluru był 76-letni Japończyk, który zabił się w lipcu zeszłego roku.
Wiele wskazuje na to, że napływ turystów nie jest wyłącznie efektem zbliżającego się terminu wejścia zakazu w życie. Od kwietnia wprowadzono bezpośrednie loty z Darwin i Adelajdy do Portu lotniczego Ayers Rock, co niewątpliwie ułatwia ludziom podróż.
« powrót do artykułu
-
-
Recently Browsing 0 members
No registered users viewing this page.