Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Pierwsza arabska misja międzyplanetarna w drodze na Marsa

Rekomendowane odpowiedzi

Wystartowała pierwsza arabska misja marsjańska. Dzisiaj o godzinie 6:58 czasu lokalnego z Centrum Kosmicznego Tanegashima w Japonii wystartowała rakieta Mitsubishi H-IIA z orbiterem Mars Hope Zjedoczonych Emiratów Arabskich. To pierwsza międzyplanetarna misja kosmiczna przygotowana przez jakiekolwiek arabskie państwo.

Dwie godziny po starcie inżynierowie w Centrum Kosmicznym im. Mohammeda bin Rashida (MBRSC) poinformowali o udanym oddzieleniu się drugiego członu rakiety, obraniu przez misję kursu na Czerwoną Planetę i nawiązaniu komunikacji z misją.

Hope jest w świetnym stanie. Nasz zespół świętuje sukces, ale przed nami jeszcze dużo pracy, powiedział dyrektor misji, Omran Sharaf. W lutym 2021 roku, po przebyciu 493 milionów kilometrów, Hope ma trafić na orbitę Marsa. To jedna z trzech tegorocznych misji na Marsa. W ciągu najbliższych tygodni mają bowiem wystartować jeszcze amerykańska Mars 2020 i chińska Tianwen-1. Amerykanie wysyłają na Czerwoną Planetę łazik Perseverance oraz helikopter Ingenuity, Chińczycy mają zamiar posadowić niewielki lądownik.

Najważniejszym testem będzie dla misji umieszczenie pojazdu na orbicie. Najbardziej boję się wejścia na orbitę, mówi zastępczyni dyrektora misji i główny jej naukowiec, Sarah Al Amiri. Uczona mówi, że dopiero to będzie testem, czy całość działa jak należy.

Gdy już Hope wejdzie na orbitę Al Amiri i jej zespół zaczną prowadzić badania naukowe. Hope ma badać marsjańską atmosferę z punktu widzenia niezwykłej eliptycznej orbity, która pozwoli obserwować niemal całą powierzchnię planety. Sonda będzie obiegała Marsa w ciągu 55 godzin i dostarczy pierwszej globalnej mapy pogodowej planety. Zespół Al Amiri ma nadzieje, że dzięki temu poznamy proces powodujący, że Mars traci tlen i wodór.

Zjednoczone Emiraty Arabskie błyskawicznie stanęły do kosmicznego wyścigu. Lediwe 6 lat temu powołano tam krajową agencję kosmiczną i od razu rozpoczęto planowanie misji marsjańskiej. Jednocześnie ZEA zaczęły projektować i budować satelity okołoziemskie. Hope ma pomóc w rozwoju lokalnego przemysłu kosmicznego oraz nauki. Emiraty, wiedząc, że ropa naftowa kiedyś się wyczerpie, stawiają na naukę i technologię jako motory napędowe swojego przyszłego rozwoju.

To historyczny moment dla Zjednoczonych Emiratów arabskich i dla całego świata arabskiego. To dla mnie olbrzymi zaszczyt, że jestem częścią tej historii, powiedział Brett Landin z University of Colorado w Boulder, który stoi na czele zespołu inżynieryjnego misji.

Pojazd Hope został niemal w całości zbudowany w USA, jednak w misję zaangażowanych jest 75 miejscowych inżynierów i naukowców, którzy zdobędą przy okazji bezcenną wiedzę i doświadczenie.

ZEA w końcu ujawniły też koszty misji. Okazuje się, że całość pochłonie 200 milionów dolarów. To więcej niż głośna indyjska misja Mangalyaan, która kosztowała około 75 milionów USD, ale znacznie mniej niż warta 720 milionów dolarów misja Mars Reconnaissance Orbiter.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miejscowych? Znaczy nie łowili ludzi po całym świecie, tylko sami wykształcili kadrę?

Wyjaśniam wątpliwości. Patrząc na zawodników reprezentacji dowolnego sportu w którym konkurują "obywatele" Zjednoczonych Emiratów Arabskich, czy dowolnego bogatego w ropę  kraju arabskiego, mam mieszane uczucia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W branży infosec kilka lat temu bardzo agresywnie werbowali na całym świecie do projektów inwigilacji obywateli. Z etycznego punktu widzenia sprawa dyskusyjna, ale podobno bardzo dużo płacili.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, krzysztof B7QkDkW napisał:

Miejscowych? Znaczy nie łowili ludzi po całym świecie, tylko sami wykształcili kadrę?

Przecież pisze że amerykańce zbudowali, japońce wystrzelili, a araby dokleili do zespółów swoich ludzi żeby zdobyli doświadczenie. Może kiedyś sami będą całość projektu robić. Tylko czy w dzisiejszych czasach warto? Konkurencja jest spora a cena opracowania techniki rakietowej i wybudowanie infrastruktury kosmodromu są kosmiczne. Idąc ich taktyką w rok można zaprojektować i wysłać fajny projekt będąc kompletnym nobem.

3 godziny temu, krzysztof B7QkDkW napisał:

Wyjaśniam wątpliwości. Patrząc na zawodników reprezentacji dowolnego sportu w którym konkurują "obywatele" Zjednoczonych Emiratów Arabskich, czy dowolnego bogatego w ropę  kraju arabskiego, mam mieszane uczucia

A nie masz mieszanych uczuć widząc ciemnoskórego na polskim boisku, Polaka w hiszpańskiej lidze itd ?

Takie patriotyczno-narodowe podejście do sportu czy gospodarki zdechło 100 lat temu. No może przetrwało w KRLD czy innych dziwnych miejscach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, tempik napisał:

No może przetrwało w KRLD czy innych dziwnych miejscach.

Moja wina że zacząłem. Nie trzeba było mieszać sportu z przedsięwzięciami z zakresu wysokich technologii. Oczywiście że nie należy tych dwóch zagadnień mieszać. Od wygranej w zawodach nic konkretnego nie zależy. A niech sobie kupią cały skład NBA i jamajską drużynę bobslejową. Co innego gdy kraj ( monarchia ) z dużymi zasobami finansowymi zaczyna rozwijać przemysł hi-tech.

W zasadzie infantylizowanie zagrożeń płynących z istnienia podziałów narodowych (na zasadzie że mamy globalną ekonomię i nikomu nie opłaca się wywoływać III Wojny Światowej ) niezwykle minie irytuje. Niemcy wprowadzają ustawodawstwo które ma zapobiegać przejęciom niemieckich przedsiębiorstw przez chiński kapitał. Niemcy to nie KRLD. Turcja transportuje na granicę z UE (Grecja) tysiące migrantów. Turcja to nie KRLD. USA "wyzwalają" każdy kraj który w obrocie ropą naftową chce zrezygnować z dolara amerykańskiego. USA to nie KRLD.

Patriotyczno-narodowe podejście do gospodarki  tli się pod cienką skorupką lewicowej ignorancji i względnego dobrobytu ( w porównaniu z początkiem XX wieku). Pokazał to COVID gdy każdy kraj walczył o sprzęt i materiały medyczne. Pokażą to przyszłe konflikty o wodę, zasoby mineralne, ziemie rolną, czy wędrówki ludów spowodowane suszami i pustynnieniem, zalewaniem terenów przybrzeżnych związanych z podnoszeniem się poziomu oceanu. Jak do tego dojdą cykliczne huragany, tajfuny, orkany i cyklony, oraz ewentualnie zwiększenie aktywności wulkanicznej ... nacjonalizmy wypączkują jak pieczarki na gnoju.

I to będzie pączkować od małego lokalnego etnocentryzmu mieszkańcy wsi vs zubożali mieszkańcy metropolii.

Rolnik na Podlasiu. ... Ja ze swoimi na gospodarce przetrzymam. A gdy padną operatorzy internetowi, terminale płatnicze pojadę sobie do miasta furmanką z obstawą sąsiadów a wy miastowi za worek kartofli będziecie płacić złotymi obrączkami po dziadkach.

Przez nacjonalizmy narodowe.

Nasz drogi prezydent czwartej kadencji Jacek Kurski. ... Drodzy obywatele. Przywracamy kontrole na granicach, ograniczam możliwość ruchu ludności, obrót międzynarodowy towarami kluczowymi dla bezpieczeństwa żywnościowego i energetycznego kraju zostaje zastrzeżony dla spółek skarbu państwa.

Kończąc na reaktywacji polityki mocarstwowej Rosji, Chin i USA

Przywódca któregokolwiek z powyższych. ... Albo MY albo ONI trzeciej opcji niema zasobów jest za mało a Oni już swoje roztrwonili i sięgają po NASZE.

 

A Polska? Będzie dobrze jak front przejdzie przez nas z dwa razy, bo nie mniej i sojusznicy nie zdetonują żadnej atomówki, Rosjanie raczej Warszawę zeszklą.

PS Jestem z zasady optymistą.

  • Pozytyw (+1) 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, Astro napisał:

Generalnie infantylny scenariusz

Przecież zaznaczyłem że jestem optymistą :)

Ale i tak się dziwię że pierwsza wątpliwość co do reizmu scenariusza poszła o "Rolnika z Podlasia". Ta część ze zeszkleniem Warszawy - bardziej realna?

 

Edytowane przez krzysztof B7QkDkW

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, krzysztof B7QkDkW napisał:

I to będzie pączkować od małego lokalnego etnocentryzmu mieszkańcy wsi vs zubożali mieszkańcy metropolii

Ale czemu tego nie pociagniesz jeszcze dalej?

Dlaczego jesz normalny chleb od piekarza? A nie swój zakalec, dlaczego jeździsz samochodem zrobionym przez fabrykę, i to w obcym kraju, zamiast samemu coś polepić ze złomu. Pewnie w czymś jesteś dobry, ale 99,99999% rzeczy które używasz ktoś robi lepiej od ciebie. Specjalizacja istnieje od zawsze i nie zna granic. Jakby te nacjonalizmy lokalne i nielokalne były jak mówisz to nawet na polskiej wsi byś miał przerąbane. O cebuli,ziemniaku, większości warzyw i owoców zapomnij, bo to przecież nie są nasze patriotyczne rośliny i zostały zawleczone z obcych rejonów. Narodową , zamkniętą gospodarkę już przerabialiśmy. Wyszła z tego syrenka którą wszyscy kochali ale w nocy śnili o niemieckim Mercedesie. Tylko otwarta gospodarka i przepływ myśli technicznej gwarantuje rozwój. Jakby było inaczej to ten co wynalazł ogień nie zdradził by nikomu swojego sekretu i nadal byś skakał po drzewach.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie SYMPATYZUJĘ z idą izolacjonizmu gospodarczego.

I bardzo proszę nie reinterpretować moich wypowiedzi

Staram się tylko dość obrazowo OPISAĆ co będzie się działo gdy mit wiecznego wzrostu gospodarczego, sielankowej współpracy gospodarczej, oraz swobodnego przepływu towarów  padnie. A poszczególne grupy,społeczne, narody czy imperia będą walczyć o skrawki tego co zostało.

Czy ktoś kto napisał biografie Stalina, czy Mussoliniego automatycznie sympatyzuje z ich poglądami?

Natomiast ta tyrada jest słaba merytorycznie i błędna historycznie.

Rozwój nie wynika bezpośrednio z otwartej gospodarki i przepływu idei uczestników wolnego rynku ale z cieplarnianych warunków gospodarczych. Dzięki dostępowi do taniej energii, surowców i siły roboczej.

Podczas wojen gospodynie pieką własny chleb choćby ziarno pochodziło z czarnego rynku a mąka była mielona w młynku do kawy.

Ja nie mówię (jeszcze raz to powtarzam) że to ma miejsce "teraz", "już" ale w warunkach niedoboru  stanie się.

Ludzie nie wzniosą się ponad swoją naturę, państwa nie zaczną masowo przyjmować uchodźców, milionerzy nie przeznaczą majątków na pomoc humanitarną, zwykli obywatele nie będą wiwatować gdy przyjdzie do reglamentacji podstawowych dóbr. Ani nie przyjmą ze zrozumieniem że trzeba zacisnąć pasa.

Może ten cytat z Potopu H. Sienkiewicza przemówi do wyobraźni:

"Jest, panie kawalerze, zwyczaj w tym kraju, iż gdy kto kona, to mu krewni w ostatniej chwili poduszkę spod głowy wyszarpują, ażeby się zaś dłużej nie męczył. Ja i książę wojewoda wileński postanowiliśmy tę właśnie przysługę oddać Rzeczypospolitej. Ale że siła drapieżników czyha na spadek i wszystkiego zagarnąć nie zdołamy, przeto chcemy, aby choć część, i to nie lada jaka, dla nas przypadła. Jako krewni, mamy do tego prawo. Jeśli zaś nie przemówiłem ci tym porównaniem do głowy i nie zdołałem w sedno utrafić, tedy powiem inaczej. Rzeczpospolita to postaw czerwonego sukna, za które ciągną Szwedzi, Chmielnicki, Hiperborejczykowie, Tatarzy, elektor i kto żyw naokoło. A my z księciem wojewodą wileńskim powiedzieliśmy sobie, że z tego sukna musi się i nam tyle zostać w ręku, aby na płaszcz wystarczyło; dlatego nie tylko nie przeszkadzamy ciągnąć, ale i sami ciągniemy. Niechaj Chmielnicki przy Ukrainie się ostaje, niech Szwedzi z Brandenburczykiem o Prusy i wielkopolskie kraje się rozprawiają, niech Małopolskę bierze Rakoczy czy kto bliższy. Litwa musi być dla księcia Janusza, a z jego córką – dla mnie! "

I jestem niemal pewien że ten jaskiniowiec co pierwszy wpadł na pomysł krzesania ognia był przez członków pierwszego nowo napotkanego silniejszego plemienia swoim "wynalazkiem" podpiekany żeby im zdradził sekret który daje taką "przewagę technologiczną"

Chińczycy bronili sekretu prochu i hodowli jedwabników. Grecy strzegli tajemnicy greckiego ognia. Kupcy feniccy, czy weneccy nie zdradzali swoich tras i kontaktów handlowych. Średniowieczne gildie ograniczały dostęp do tajników rzemiosła. Wielkie kompanie handlowe równolegle z ekspansją kolonii umacniały swoje wpływy gospodarcze i polityczne. Cały XX wiek to nie historia współpracy gospodarczej i naukowej, ale wyścigu zbrojeń!

To że TERAZ mami internet (wolną wymianę informacji, idei) nie oznacza że proces rywalizacji pomiędzy ośrodkami władzy zniknął. Jest ciągle obecny, bardziej ucywilizowany, zepchnięty poza zakres oceny opinii publicznej, ale jest.

I wybuchnie zinfantylizowanym społeczeństwom prosto w twarz.

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, krzysztof B7QkDkW napisał:

Staram się tylko dość obrazowo OPISAĆ co będzie się działo gdy mit wiecznego wzrostu gospodarczego, sielankowej współpracy gospodarczej, oraz swobodnego przepływu towarów  padnie. A poszczególne grupy,społeczne, narody czy imperia będą walczyć o skrawki tego co zostało.

Za dużo części Mad-Maxa na raz chyba obejrzałeś :)

Stanem podstawowym ludzkości jest pokój, a wojny są tylko czasowymi zaburzeniami. Gdyby wojny zależały od żołnierzy to każda kończyłaby się po miesiącu. Po tym czasie testosteron wyparowuje i zaczyna się tęsknić za ciepłym wyrkiem,czystą bielizną i jedzeniem niezamykanym w puszce. Niestety wojny zależą od polityków którzy z niczego nie muszą rezygnować więc trwają trochę dłużej. A przepływ towarów nigdy nie ustaje, nawet na wojnie. piekarz raczej nie chce mieć na głowie tonę czerstwego chleba, rolnik zgniłych jabłek, a Rosja zalegającej ropy w zbiornikach. Więc mimo że bardzo nas kochają to sprzedają nam ropę, a nasi rolnicy z Podkarpacia z wzajemnością kochający Rosjan sprzedają im płody rolne w zamian za węgiel. Bardzo patriotyczni górale też szeroko otwierają ramiona do wschodnich turystów.

Bariery tworzą tylko politycy w celu trwania u władzy, takich od razu powinno się strącać z tronu.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
6 godzin temu, tempik napisał:

Stanem podstawowym ludzkości jest pokój

Ktoś pasjami oglądał Teletubisie ... tulimy

Na Wyspach Brytyjskich protestanci tulą katolików. IRA i angielscy policjanci wspólnie piją browarki w pubie na Piccadilly. W Niemczech skrajna prawica wraz z bojówkami islamskimi machają tęczowymi flagami w pochodzie LGBT. Palestyńczycy znoszą cegły pod Ścianę Płaczu, chcą odbudować Świątynie Jerozolimską a Kneset przyznaje pełnie praw Etiopskim Żydom. Kongijczycy stawiają sześćdziesięcio-metrowy pomnik Leopolda II a Belgowie ślą do Afryki białą czekoladę.

No przestań z jakiej alternatywnej rzeczywistości takie konkluzje?

Ludzkość naparza się nieustannie na wszelkie sposoby od militarnych, przez gospodarcze, na dyplomacji i wypominaniu zaszłości historycznych kończąc. Pokój to przedział czasu w którym strony konfliktu wyprztykawszy się z zasobów materiałowych i ludzkich liżą rany i obmyślają jak tu jak najszybciej odbudować potencjał i dowalić konkurentom zanim oni dowalą im .

Nie da się zaklinać rzeczywistości huraoptymizmem że ludzie z gruntu pokojowo nastawieni.

I nie można zwalać wszystkiego na polityków, ktoś ich w końcu wybiera, nawet największy satrapa, dyktator, czy watażka ma wokół siebie ludzi go popierających bez których nie utrzymał by władzy.

Jedynym gwarantem pokoju jest równowaga potencjałów. Wszystkie strony potencjalnego konfliktu muszą byś świadome że jego eskalacja doprowadzi do strat niewspółmiernych do potencjalnych zysków.

Istnienie bomb atomowych a później termojądrowych powodowało że konflikty zbrojne wybuchały jedynie lokalnie.

Skutkiem czego wielkie potęgi zaczęły rywalizować gospodarczo. Chiny zmonopolizowały rynek metali ziem rzadkich. W kolejności wydobycie, później przetwórstwo a na koniec produkcje Hi-Tech. A jak Amerykanie zaczęli się stawiać przywództwo Komunistycznej Partii Chin przykręciło kurek. Chińczycy zmonopolizowali produkcje substancji czynnych dla przemysłu farmaceutycznego a potem pod pretekstem ochrony środowiska pozamykały fabryki i ograniczyły eksport. To samo z "przetwórstwem" i recyklingiem odpadów. Zachód nie wie co zrobić ze swoimi śmieciami. Hongkong jedno z centrów światowego wolnego handlu bezpardonowo wchłaniane przez kontynentalne Chiny.

Z innej półki. Rosja uznała że Arktyka to ich strefa wpływu To samo twierdzi Kanada, ale to Rosjanie mają tam masę wojska i sprzętu a Kanadyjczycy nie. Ukraina po rozpadzie Związku Radzieckiego. Ich głowice atomowe zostały przeniesione do Rosji na podstawie memorandum budapesztańskiego. W którym to Rosja USA i W Brytania gwarantowały suwerenność i integralność granic Ukrainy w zamian za zrezygnowanie z broni jądrowej. A potem był Krym. Rosja zabrała co chciała a pozostali sygnatariusze coś tam burknęli że nieładnie Putin zrobił.

Świat i ludzie są wredni. Kropka.

 

 

 

 

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No, przyznaję rację, świata nie można kategoryzować w zakresie dobry / zły. Świat po prostu jest. To ludzie starają się go racjonalizować.

Bo jak to możliwe że jesteśmy pyłkiem krążącym wokół pospolitej gwiazdy, w przeciętnej galaktyce spiralnej, podobnej do miliardów innych galaktyk poutykanych w bezmierną pustkę.

Wspominałem że jestem optymistą.

Lew zaprzyjaźnił się z antylopką.

nature-antelope-hunting-lion-kitten-wall

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

*1 w punkt

*2 Dzięki  :)                           (nie zabrzmiało sarkastycznie?)

*3 Bardziej chodzi o skalę. Spojrzeć na unoszący się niemal w bezruchu pyłek kurzu oświetlony promieniem słońca.

Nazwanie pyłkiem Ziemi a nawet obłoku Oorta w odniesieniu do Galaktyki, nie mówiąc o przestrzeniach miedzy tymi obiektami, to objaw pychy niewspółmiernej do rzeczywistości.

Jako miejsce we Wszechświecie jesteśmy nieistotni.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

20 godzin temu, krzysztof B7QkDkW napisał:

A potem był Krym. Rosja zabrała co chciała a pozostali sygnatariusze coś tam burknęli że nieładnie Putin zrobił.

Wcześniej było Kosowo. Zlekceważono największe państwo świata i drugie mocarstwo atomowe. To wtedy uświadomiono Rosjanom że koniec historii nie nastąpił a traktaty są nic nie warte.

17 godzin temu, krzysztof B7QkDkW napisał:

Jako miejsce we Wszechświecie jesteśmy nieistotni.

A jakie miejsca są istotne i co to w ogóle znaczy?
(Dla mnie Słońce i okolice są bardzo istotne, tylko że moja istotność ma z zasady subiektywny a nie uniwersalny charakter)

W dniu 20.07.2020 o 23:55, tempik napisał:

Tylko otwarta gospodarka i przepływ myśli technicznej gwarantuje rozwój.

To tak jakby fanatyk wolnej miłości we wszelakich układach starał się nie dostrzegać, że to on zawsze jest ładowany w d4 ;)

W dniu 20.07.2020 o 23:55, tempik napisał:

Specjalizacja istnieje od zawsze i nie zna granic.

Bardzo ciekawe stwierdzenie, niestety nie do końca je rozumiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 21.07.2020 o 17:26, krzysztof B7QkDkW napisał:

No przestań z jakiej alternatywnej rzeczywistości takie konkluzje?

Z historii, panie kolego. W neolicie, w plemiennych wojenkach,  wyżynano nawet 50 do 70 % populacji. W czasie drugiej wojny światowej , pomimo dysponowania bronią o xxx razy większym potencjale niż tą  z neolitu, zabito "ledwie" 3% populacji. Nawet nasze podwórkowe statystyki wyraźnie wskazują, że ludzkośc łagodnieje. W PL od okresu międzywojennego do dzisiaj  liczba zabójstw spadła w najbardziej skrajnych statystycznie regionach o 5 razy.  My łagodniejemy. Jako ludzie.

 

W dniu 21.07.2020 o 17:26, krzysztof B7QkDkW napisał:

Jedynym gwarantem pokoju jest równowaga potencjałów. Wszystkie strony potencjalnego konfliktu muszą byś świadome że jego eskalacja doprowadzi do strat niewspółmiernych do potencjalnych zysków.

Przez znaczną część historii świata raczej równowagi nie było. Owa równowaga potencjałów to raczej postnapoleoński świat kongresu wiedeńskiego. Zaczął on jednak erodować gwałtownie wraz z I woj. światową, a ta erozja trwa do dziś. 

W dniu 22.07.2020 o 17:33, Astro napisał:

Teraz wolta. Kosowo

Właśnie. Całe to trzymanie bałkańskich narodów pod butem, w imię równowagii potencjałów mocarstw, doprowadziło w zncznej części do bałkańskiego kotła. 

Oczywiście swój w znacznym stopniu negatywny wpływ miały jeszcze kwestie religijne. 

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Łatwiej jest

6 godzin temu, venator napisał:

wyżynano

Trzeba spojrzeć na proporcję.

Do czasu wynalezienia broni dającej możliwość eliminacji więcej niż jednego przeciwnika jednocześnie w znacznej części konfliktów niezależnie od ich skali taktyka wymagała aby obie strony były mniej więcej równe co do liczebności. Walki odbywały się jeden na jeden. przeżywał tylko jeden.  Cały czas nie mówimy o wojownikach w sensie stricto a zdolnych do walki członkach plemienia. Reszta w przewadze kobiety i dzieci albo przypadała zwycięzcą albo ginęła "przy okazji". - NEOLIT

Reszta historii to również wyżynanie po całości. Co Imperium to wyżynało całe społeczności. Od przykładów biblijnych - Stary testament to jedna wielka jatka. Do współczesności - Imperium Osmańskie i wyrżnięcie Ormian. Przy czym należy pamiętać że proporcja napastnik ofiara w tych przypadkach nie wynosił jeden na jeden. Napastników było zawsze wielokrotnie więcej. Śmiertelność wynosiła więc w poszczególnych przypadkach 100%. Jak wojsko przeszło przez wioskę, wioska przestawała istnieć.

Co do  II wojny  podajesz 3%, ale odnosi się to do światowej populacji i ma to być argument za "łagodnieniem". Raz że konflikt ten nie obejmował całego globu, dwa że trudno przyrównywać konflikt pomiędzy dwoma neolitycznymi plemionami i II Wojnę (tu 50% strat tam 3% znaczy mamy tendencję spadkową??)

W przypadku globalnej !!! wojny nuklearnej  i odnosząc się do całej populacji świata, optymistyczny scenariusz ludzkości to Droga "The Road" Cormaca McCarthy’ego bo "Ostatni brzeg"  Nevila Shute’a to pobożne życzenia.

W przypadku lokalnego konfliktu nuklearnego przykłady już mamy Hiroszima i Nagasaki. Relacje światków można sobie poczytać.

Gdyby działania objęły jeden kontynent dysponujemy odtajnionymi symulacjami wojny NOTO vs Układ Warszawski - też nieciekawie. Obie strony przew

idywały przerobienie Polski na skwarki.

Zagrożenie nuklearnym holokaustem temperuje zapędy polityków. Jednocześnie zmusza do szukania innych niemilitarnych form nacisku. Co nie oznacza "łagodnienia obyczajów" tylko odroczenie egzekucji aż sytuacja stanie się wystarczająco napięta.

8 godzin temu, venator napisał:

My łagodniejemy. Jako ludzie.

Raczej nie.

Pudrujemy czyraki, kiedyś pękną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 24.07.2020 o 11:07, krzysztof B7QkDkW napisał:

Do czasu wynalezienia broni dającej możliwość eliminacji więcej niż jednego przeciwnika jednocześnie w znacznej części konfliktów niezależnie od ich skali taktyka wymagała aby obie strony były mniej więcej równe co do liczebności.

Już paleolityczni łowcy wiedzieli co to zasadzka, podstęp, zaskoczenie. Do tego nie potrzeba przewagi liczebnej, a taktycznego sprytu i determinacji. 

 

W dniu 24.07.2020 o 11:07, krzysztof B7QkDkW napisał:

Cały czas nie mówimy o wojownikach w sensie stricto a zdolnych do walki członkach plemienia.

A jak odróżnić jednych od drugich, zwlaszcza w materiale kopalnym o charkterze niesakralnym? Przypominam, że obowiązek obrony ojczyzny jest powszechny, pomimo zniesienia zasadniczej słżby wojskowej, więc wojownikiem w pewnych okolicznościach może zostać niemal każdy cywil ;)

Ale chciałby zaznaczyć jedno - wg niektórych, bardz o ciekawych teorii, grupa która w znacznej mierze zadecydowała o sukcesie h. sapiens to byli wojownicy. Badania E. Moreno wskazują, że pierwszą grupą, która opuściła Afryke i po dzisiątkach tysięcy lat, zdominowala w efekcie świat, to  była grupa wojowników. Wojna jest wpisana w nasz sukces ewolucyjny. 

 

W dniu 24.07.2020 o 11:07, krzysztof B7QkDkW napisał:

Reszta historii to również wyżynanie po całości. Co Imperium to wyżynało całe społeczności. Od przykładów biblijnych - Stary testament to jedna wielka jatka. Do współczesności - Imperium Osmańskie i wyrżnięcie Ormian. Przy czym należy pamiętać że proporcja napastnik ofiara w tych przypadkach nie wynosił jeden na jeden. Napastników było zawsze wielokrotnie więcej. Śmiertelność wynosiła więc w poszczególnych przypadkach 100%. Jak wojsko przeszło przez wioskę, wioska przestawała istnieć.

Mimo wszystko, procentowo to był systematyczny spadek liczby ofiar. A im wyższą kulturą techniczną i organizacją aparatu przemocy dysponował napastnik, tym mniejszą liczbą ludzi musiał dysponować. 

 

W dniu 24.07.2020 o 11:07, krzysztof B7QkDkW napisał:

Co do  II wojny  podajesz 3%, ale odnosi się to do światowej populacji i ma to być argument za "łagodnieniem". Raz że konflikt ten nie obejmował całego globu, dwa że trudno przyrównywać konflikt pomiędzy dwoma neolitycznymi plemionami i II Wojnę (tu 50% strat tam 3% znaczy mamy tendencję spadkową??)

Trudno porównać. Dać neolitycznym rolnikom XX wieczną broń, to swoich wrogów wytłukliby do imentu. 

Za systematyczny spadek brutalizacji odpowiada natomiast  coraz sprawniejszy aparat państwowy. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      We wrześniu 2022 roku NASA przeprowadziła pierwszy w historii, i od razu udany, test obrony Ziemi przed asteroidami. W ramach misji DART niewielki pojazd uderzył w asteroidę Dimorphos i zmienił jej orbitę wokół asteroidy Didymos. Od tamtego czasu naukowcy badają obie asteroidy oraz skutki testu. Na łamach Nature Communications ukazało się właśnie 5 interesujących artykułów na temat Dimorphos i Didymos.
      Dzięki obrazom przekazanym przed zderzeniem przez DART i towarzyszący mu pojazd LICIACube naukowcy z Applied Physics Laboratory na Uniwersytecie Johnsa Hopkinsa mogli przeanalizować geologię obu asteroid. Olivier Barnouin i Ronald-Louis Ballouz stwierdzili, że mniejsza Dimorphos była pokryta głazami o różnych rozmiarach, natomiast Didymos jest bardziej gładka na mniejszych szerokościach i kamienista na większych, ma też więcej kraterów. Obaj autorzy uważają, że Dimorphos pochodzi od Didymos, od której się oderwała. Istnieją bowiem naturalne procesy, które przyspieszają obrót niewielkich asteroid. Mogą one być o odpowiedzialne za nadawanie im kształtu i odrywanie się materiału z ich powierzchni. Barnouin i Ballouz uważają, że powierzchnia Didymos ukształtowała się 12,5 miliona lat temu, a Dimorphos zyskała swój obecny kształt przed mniej niż 300 000 lat.
      Autorami kolejnej pracy są Maurizio Pajola z włoskiego Narodowego Instytutu Astrofizyki (INAF) i jego międzynarodowy zespół naukowy. Tutaj porównano kształt, rozmiary oraz rozkład głazów na powierzchni obu asteroid. Badacze stwierdzli, że Dimorphos formowała się etapami, prawdopodobnie z materiału pochodzącego z Didymos. Wyniki takie potwierdzają dominującą teorię, która mówi, że niektóre układy podwójne asteroid powstają w wyniku kumulowania się materiału z większej asteroidy na mniejszej, która staje się jej księżycem.
      Analizy zmęczenia cieplnego – stopniowego osłabiania i pękania materiału powodowanego przez zmiany temperatury – podjęła się Alice Lucchetti z INAF. Wraz z zespołem stwierdziła, że w wyniku takiego procesu tempo pękania powierzchni Dimorphos i oddzielania się od niej głazów może zachodzić znacznie szybciej, niż dotychczas sądzono.
      Naomi Murdoch z Uniwersytetu w Tuluzie oceniła nośność gruntu Didymos i stwierdziła, że jest ona co najmniej 1000-krotnie mniejsza niż suchego piasku czy gruntu na Księżycu. To bardzo ważny parametr, który pozwala nam zrozumieć i przewidzieć reakcję powierzchni na, na przykład, uderzenie pojazdu, który ma zmienić orbitę asteroidy.
      Autorem ostatniego z opublikowanych badań jest kolega Murdoch z uczelni, Colas Robin. Wraz z zespołem analizował on głazy znajdujące się na powierzchni Dimorphos i porównywał je z głazami z asteroid Itokawa, Ryugu oraz Bennu. Naukowcy zauważyli podobieństwa sugerujące, że wszystkie te asteroidy powstały i ewoluowały w podobny sposób.
      Wspomniane badania pozwalają nam lepiej zrozumieć pochodzenie, ewolucję i budowę Didymos i Dimorphos. Możemy też dowiedzieć się z nich, dlaczego misja DART okazała się tak wielkim sukcesem. Wiedza ta przyda się już wkrótce. Jeszcze w bieżącym roku wystartuje misja Hera Europejskiej Agencji Kosmicznej, która poleci do układu Didymos-Dimorphos. W 2026 roku wejdzie ona na orbitę asteroid i będzie je szczegółowo badała, uwzględniają przy tym wpływ misji DART.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dzisiaj o godzinie 16:19 czasu polskiego ma wystartować misja Psyche. Jej celem jest wyjątkowy obiekt – największa w Układzie Słonecznym metaliczna asteroida Psyche. Znajduje się ona w głównym pasie planetoid, a wystrzelony pojazd będzie musiał przebyć 3,5 miliarda kilometrów zanim do niej dotrze. Dotychczas wysłane przez ludzi pojazdy odwiedzały obiekty zbudowane ze skał czy lodu. NASA wysyła zaś satelitę do asteroidy o wysokiej zawartości żelaza. W przeszłości Psyche mogła być jądrem planetozymalu, zalążka planety. Może być też pozostałością po obiekcie nieznanego obecnie typu, który był bogaty w żelazo i formował się gdzieś w Układzie Słonecznym.
      Badania Psyche – jeśli rzeczywiście jest to jądro planetozymalu – mogą pokazać, jak wygląda jądro Ziemi lub innych podobnych planet. Z tego punktu widzenia misję można uznać za wyprawę do wnętrza Ziemi. Nie jesteśmy w stanie bezpośrednio obserwować ziemskiego jądra. Psyche może dać nam taką możliwość i stanowić jedyną w swoim rodzaju okazję do badania początków planet typu ziemskiego.
      Psyche ma nieregularny kształt, jeśli wyobrazimy sobie ją jako owal, to wymiary asteroidy wyniosą 280x232 kilometry. Powierzchnia asteroidy wynosi 165 800 km2, czyli ponad połowę powierzchni Polski. Asteroida jest bardzo gęsta. Jej metr sześcienny ma masę 3400–4100 kilogramów. Odległość planetoidy od Ziemi waha się od 300 do 600 milionów kilometrów. Dla porównania warto pamiętać, że średnia odległość Ziemi od Słońca to 150 milionów kilometrów.
      Dotychczasowe badania, dokonywanie za pomocą radarów i mierzenia inercji termalnej wskazują, że Psyche to połączenie skał i metalu, a metal stanowi od 30 do 60 procent objętości asteroidy. Obserwacje radarowe i za pomocą teleskopów optycznych pozwoliły naukowcom na stworzenie trójwymiarowego modelu asteroidy. Wynika z niego, że znajdują się na niej dwa obniżenia podobne do kraterów, a na powierzchni występują znaczne różnice w kolorze i zawartości metalu. Dopóki jednak ludzkość nie wyśle na Psyche sondy, nie może być pewna, jak asteroida w rzeczywistości wygląda.
      Pojazd Psyche ma wielkość półciężarówki. Dotrze do celu w lipcu 2029 roku i przez 2 lata będzie krążył wokół asteroidy, prowadząc badania. Wyposażono go w kamerę multispektralną, która wykona zdjęcia zarówno w paśmie widzialnym, jak i w podczerwieni. Spektrometr rentgenowski i neutronowy pozwoli na badanie składu powierzchni asteroidy, a za pomocą magnetometru można będzie zmierzyć jej pole magnetyczne. Skaliste planety, takiej jak Ziemia, generują pole magnetyczne w płynnych metalicznych jądrach. Niewielkie zamrożone obiekty, jak asteroidy. Nie mają pola magnetycznego. Jeśli zaś magnetometr wykryje na Psyche pozostałości pola magnetycznego, będzie to silnym potwierdzeniem hipotezy, że asteroida to pozostałość jądra formującej się planety. Naukowcy liczą też na to, że na Psyche znajdą ślady ferrowulkanizmu. To nigdy nie obserwowane zjawisko, polegające na erupcji płynnego żelaza, do której dochodziło, gdy stygł odłupany od planety fragment jądra.
      Przy okazji misji Psyche NASA przetestuje system kosmicznej komunikacji laserowej (DSOC – Deep Space Optical Communications). Obecnie kontakt z pojazdami pracującymi poza Ziemią zapewniają fale radiowe. Mają one częstotliwość od 3 Hz do 3 THz. Tymczasem częstotliwość lasera podczerwonego sięga 300 THz, zatem transmisja danych za pośrednictwem laserów byłaby nawet 100-krotnie szybsza niż za pomocą fal radiowych. Ponadto laserowe systemy komunikacji są znacznie mniejsze i lżejsze, niż systemy komunikacji radiowej, co ma olbrzymie znaczenie podczas misji w kosmosie. Psyche nie będzie polegała na DSOC, a na standardowej komunikacji radiowej. Jeśli jednak testy systemu laserowego wypadną pomyślnie, będzie może zacząć stosować lasery w misjach kosmicznych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Za nieco ponad tydzień wystartuje misja Psyche, która ma za zadanie zbadanie pochodzenia jąder planetarnych. Celem misji jest asteroida 16 Psyche, najbardziej masywna asteroida typu M, która w przeszłości – jak sądzą naukowcy – była jądrem protoplanety. Jej badanie to główny cel misji, jednak przy okazji NASA chce przetestować technologię, z którą eksperci nie potrafią poradzić sobie od dziesięcioleci – przesyłanie w przestrzeni kosmicznej danych za pomocą lasera.
      Ludzkość planuje wysłanie w dalsze części przestrzeni kosmicznej więcej misji niż kiedykolwiek. Misje te powinny zebrać olbrzymią ilość danych, w tym obrazy i materiały wideo o wysokiej rozdzielczości. Jak jednak przesłać te dane na Ziemię? Obecnie wykorzystuje się transmisję radiową. Fale radiowe mają częstotliwość od 3 Hz do 3 THz. Tymczasem częstotliwość lasera podczerwonego sięga 300 THz, zatem transmisja z jego użyciem byłaby nawet 100-krotnie szybsza. Dlatego też naukowcy od dawna próbują wykorzystać lasery do łączności z pojazdami znajdującymi się poza Ziemią.
      Olbrzymią zaletą komunikacji laserowej, obok olbrzymiej pojemności, jest fakt, że wszystkie potrzebne elementy są niewielkie i ulegają ciągłej miniaturyzacji. A ma to olbrzymie znaczenie zarówno przy projektowaniu pojazdów wysyłanych w przestrzeń kosmiczną, jak i stacji nadawczo-odbiorczych na Ziemi. Znacznie łatwiej jest umieścić w pojeździe kosmicznym niewielkie elementy do komunikacji laserowej, niż podzespoły do komunikacji radiowej, w tym olbrzymie anteny.
      Gdyby jednak było to tak proste, to od dawna posługiwalibyśmy się laserami odbierając i wysyłając dane do pojazdów poza Ziemią. Tymczasem inżynierowie od dziesięcioleci próbują stworzyć system skutecznej komunikacji laserowej i wciąż im się to nie udało. Już w 1965 roku astronauci z misji Gemini VII próbowali wysłać z orbity sygnał za pomocą ręcznego 3-kilogramowego lasera. Próbę podjęto na długo zanim w ogóle istniały skuteczne systemy komunikacji laserowej. Późniejsze próby były bardziej udane. W 2013 roku przesłano dane pomiędzy satelitą LADEE, znajdującym się na orbicie Księżyca, a Ziemią. Przeprowadzono udane próby pomiędzy Ziemią a pojazdami na orbicie geosynchronicznej, a w bieżącym roku planowany jest test z wykorzystanim Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Psyche będzie pierwszą misją, w przypadku której komunikacja laserowa będzie testowana za pomocą pojazdu znajdującego się w dalszych partiach przestrzeni kosmicznej.
      Psyche będzie korzystała ze standardowego systemu komunikacji radiowej. Na pokładzie ma cztery anteny, w tym 2-metrową antenę kierunkową. Na potrzeby eksperymentu pojazd wyposażono w zestaw DSOC (Deep Space Optical Communications). W jego skład wchodzi laser podczerwony, spełniający rolę nadajnika, oraz zliczająca fotony kamera podłączona do 22-centymetrowego teleskopu optycznego, działająca jak odbiornik. Całość zawiera matrycę detektora składającą się z nadprzewodzących kabli działających w temperaturach kriogenicznych. Dzięki nim możliwe jest niezwykle precyzyjne zliczanie fotonów i określanie czasu ich odbioru z dokładnością większa niż nanosekunda. To właśnie w fotonach, a konkretnie w czasie ich przybycia do odbiornika, zakodowana będzie informacja. Taki system, mimo iż skomplikowany, jest mniejszy i lżejszy niż odbiornik radiowy. A to oznacza chociażby mniejsze koszty wystrzelenia pojazdu. Również mniejsze może być instalacja naziemna. Obecnie do komunikacji z misjami kosmicznymi NASA korzysta z Deep Space Network, zestawu 70-metrowych anten, które są drogie w budowie i utrzymaniu.
      Komunikacja laserowa ma wiele zalet, ale nie jest pozbawiona wad. Promieniowanie podczerwone jest łatwo blokowane przez chmury i czy dym. Mimo tych trudności, NASA nie rezygnuje z prób. System do nadawania i odbierania laserowych sygnałów ma znaleźć się na pokładzie misji Artemis II, która zabierze ludzi poza orbitę Księżyca. Jeśli się sprawdzi, będziemy mogli na żywo obserwować to wydarzenie w kolorze i rozdzielczości 4K.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Indie nie ustają w podboju kosmosu. Przed 9 laty kraj zadziwił świat wprowadzając przy pierwszej próbie swojego satelitę na orbitę Marsa, a przed dwoma tygodniami umieścił na Księżycu lądownik i łazik. Teraz dowiadujemy się, że Indyjska Organizacja Badań Kosmicznych (ISRO) z powodzeniem wystrzeliła pierwszą indyjską misję w kierunku Słońca.
      Misja Aditya-L1, nazwana tak od boga Słońca, zostanie umieszczona – jak wskazuje drugi człon jej nazwy – w punkcie libracyjnym L1. Znajduje się on pomiędzy Słońcem a Ziemią, w odległości około 1,5 miliona kilometrów od naszej planety. Dotrze tam na początku przyszłego roku. Dotychczas pojazd z powodzeniem wykonał dwa manewry orbitalne.
      Na pokładzie misji znalazło się siedem instrumentów naukowych. Jej głównymi celami jest zbadanie korony słonecznej, wiatru słonecznego, zrozumienie procesów inicjalizacji koronalnych wyrzutów masy, rozbłysków i ich wpływów na pogodę kosmiczną w pobliżu Ziemi, zbadanie dynamiki atmosfery Słońca oraz rozkładu wiatru słonecznego i anizotropii temperatury.
      Za badania korony naszej gwiazdy i dynamiki koronalnych wyrzutów masy odpowiadał będzie instrument VELC (Visible Emission Line Coronograph), z kolei SUI (Solar Ultra-violet Imaging Telescope) zobrazuje foto- i chromosferę gwiazd w bliskim ultrafiolecie i zbada zmiany irradiancji. APEX i PAPA (Aditya Solar wind Particle EXperiment i Plasma Analyser Package for Aditya) będą opowiadały za badania wiatru słonecznego, jonów i rozkładu energii, a dzięki instrumentom SoLEX i HEL1OS (Solar Low Energy X-ray Spectrometer, High Energy L1 Orbiting X-ray Spectrometer) pogłębimy naszą wiedzę o rozbłyskach w zakresie promieniowania rentgenowskiego. Ostatni z instrumentów, magnetometr, zbada pola magnetyczne w L1.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Indyjska misja Chandrayaan-3 wylądowała na Księżycu. Tym samym Indie stały się czwartym, po USA, ZSRR i Chinach, krajem, którego pojazd przeprowadził miękkie lądowanie na Srebrnym Globie. Chandrayaan-3 wylądowała bliżej bieguna południowego, niż wcześniejsze misje. Biegun południowy jest ważny pod względem naukowym i strategicznym. Znajdują się tam duże zasoby zamarzniętej wody, które w mogą zostać wykorzystane jako źródło wody pitnej dla astronautów oraz materiał do produkcji paliwa na potrzeby misji w głębszych partiach kosmosu.
      Indie dokonały więc tego, co przed kilkoma dniami nie udało się Rosji. Jej pojazd, Luna 25, rozbił się 19 kwietnia o powierzchnię Księżyca. Tym samym porażką zakończyło się pierwsze od 47 lat lądowanie na Srebrnym Globie zorganizowane przez władze w Moskwie.
      Misja Chandrayaan-3 składa się z trzech elementów: modułu napędowego, lądownika i łazika. Na pokładzie lądownika Vikram znajduje się niewielki sześciokołowy łazik Pragyan o masie 26 kilogramów. Wkrótce opuści on lądownik i przystąpi do badań. Doktor Angela Marusiak z University of Arizona mówi, że ją najbardziej interesują dane z sejsmometru, w który wyposażono lądownik. Pozwoli on na badania wewnętrznych warstw Księżyca, a uzyskane wyniki będą miał olbrzymi wpływ na kolejne misje.
      Musimy się upewnić, że żadna potencjalna aktywność sejsmiczna nie zagrozi astronautom. Ponadto, jeśli chcemy budować struktury na Księżycu, muszą być one bezpieczne, dodaje. Trzeba tutaj przypomnieć, że USA czy Chiny planują budowę księżycowej bazy.
      Łazik i lądownik są przygotowane do dwutygodniowej pracy na Księżycu. Moduł napędowy pozostaje na orbicie i pośredniczy w komunikacji pomiędzy nimi, a Ziemią.
      Indie, we współpracy z USA i Francją, bardzo intensywnie rozwijają swój program kosmiczny. Lądowanie na Księżycu do kolejny ważny sukces tego kraju. Przed 9 laty Indie zaskoczyły świat umieszczając przy pierwszej próbie swój pojazd na orbicie Marsa.
      W najbliższych latach różne kraje chcą wysłać misje na Księżyc. Jeszcze w bieżącym miesiącu ma wystartować misja japońska. USA planują trzy misje komercyjne na zlecenie NASA, z których pierwsza ma wystartować jeszcze w bieżącym roku. Natomiast NASA przygotowuje się do powrotu ludzi na Księżyc. Astronauci mają trafić na Srebrny Glob w 2025 roku.
      Indie są jednym z krajów, które przystąpiły do zaproponowanej przez USA umowy Artemis Accords. Określa ona zasady eksploracji Księżyca i kosmosu. Umowy nie podpisały natomiast Rosja i Chiny.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...