Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Pierwsza arabska misja międzyplanetarna w drodze na Marsa

Rekomendowane odpowiedzi

Wystartowała pierwsza arabska misja marsjańska. Dzisiaj o godzinie 6:58 czasu lokalnego z Centrum Kosmicznego Tanegashima w Japonii wystartowała rakieta Mitsubishi H-IIA z orbiterem Mars Hope Zjedoczonych Emiratów Arabskich. To pierwsza międzyplanetarna misja kosmiczna przygotowana przez jakiekolwiek arabskie państwo.

Dwie godziny po starcie inżynierowie w Centrum Kosmicznym im. Mohammeda bin Rashida (MBRSC) poinformowali o udanym oddzieleniu się drugiego członu rakiety, obraniu przez misję kursu na Czerwoną Planetę i nawiązaniu komunikacji z misją.

Hope jest w świetnym stanie. Nasz zespół świętuje sukces, ale przed nami jeszcze dużo pracy, powiedział dyrektor misji, Omran Sharaf. W lutym 2021 roku, po przebyciu 493 milionów kilometrów, Hope ma trafić na orbitę Marsa. To jedna z trzech tegorocznych misji na Marsa. W ciągu najbliższych tygodni mają bowiem wystartować jeszcze amerykańska Mars 2020 i chińska Tianwen-1. Amerykanie wysyłają na Czerwoną Planetę łazik Perseverance oraz helikopter Ingenuity, Chińczycy mają zamiar posadowić niewielki lądownik.

Najważniejszym testem będzie dla misji umieszczenie pojazdu na orbicie. Najbardziej boję się wejścia na orbitę, mówi zastępczyni dyrektora misji i główny jej naukowiec, Sarah Al Amiri. Uczona mówi, że dopiero to będzie testem, czy całość działa jak należy.

Gdy już Hope wejdzie na orbitę Al Amiri i jej zespół zaczną prowadzić badania naukowe. Hope ma badać marsjańską atmosferę z punktu widzenia niezwykłej eliptycznej orbity, która pozwoli obserwować niemal całą powierzchnię planety. Sonda będzie obiegała Marsa w ciągu 55 godzin i dostarczy pierwszej globalnej mapy pogodowej planety. Zespół Al Amiri ma nadzieje, że dzięki temu poznamy proces powodujący, że Mars traci tlen i wodór.

Zjednoczone Emiraty Arabskie błyskawicznie stanęły do kosmicznego wyścigu. Lediwe 6 lat temu powołano tam krajową agencję kosmiczną i od razu rozpoczęto planowanie misji marsjańskiej. Jednocześnie ZEA zaczęły projektować i budować satelity okołoziemskie. Hope ma pomóc w rozwoju lokalnego przemysłu kosmicznego oraz nauki. Emiraty, wiedząc, że ropa naftowa kiedyś się wyczerpie, stawiają na naukę i technologię jako motory napędowe swojego przyszłego rozwoju.

To historyczny moment dla Zjednoczonych Emiratów arabskich i dla całego świata arabskiego. To dla mnie olbrzymi zaszczyt, że jestem częścią tej historii, powiedział Brett Landin z University of Colorado w Boulder, który stoi na czele zespołu inżynieryjnego misji.

Pojazd Hope został niemal w całości zbudowany w USA, jednak w misję zaangażowanych jest 75 miejscowych inżynierów i naukowców, którzy zdobędą przy okazji bezcenną wiedzę i doświadczenie.

ZEA w końcu ujawniły też koszty misji. Okazuje się, że całość pochłonie 200 milionów dolarów. To więcej niż głośna indyjska misja Mangalyaan, która kosztowała około 75 milionów USD, ale znacznie mniej niż warta 720 milionów dolarów misja Mars Reconnaissance Orbiter.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miejscowych? Znaczy nie łowili ludzi po całym świecie, tylko sami wykształcili kadrę?

Wyjaśniam wątpliwości. Patrząc na zawodników reprezentacji dowolnego sportu w którym konkurują "obywatele" Zjednoczonych Emiratów Arabskich, czy dowolnego bogatego w ropę  kraju arabskiego, mam mieszane uczucia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W branży infosec kilka lat temu bardzo agresywnie werbowali na całym świecie do projektów inwigilacji obywateli. Z etycznego punktu widzenia sprawa dyskusyjna, ale podobno bardzo dużo płacili.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, krzysztof B7QkDkW napisał:

Miejscowych? Znaczy nie łowili ludzi po całym świecie, tylko sami wykształcili kadrę?

Przecież pisze że amerykańce zbudowali, japońce wystrzelili, a araby dokleili do zespółów swoich ludzi żeby zdobyli doświadczenie. Może kiedyś sami będą całość projektu robić. Tylko czy w dzisiejszych czasach warto? Konkurencja jest spora a cena opracowania techniki rakietowej i wybudowanie infrastruktury kosmodromu są kosmiczne. Idąc ich taktyką w rok można zaprojektować i wysłać fajny projekt będąc kompletnym nobem.

3 godziny temu, krzysztof B7QkDkW napisał:

Wyjaśniam wątpliwości. Patrząc na zawodników reprezentacji dowolnego sportu w którym konkurują "obywatele" Zjednoczonych Emiratów Arabskich, czy dowolnego bogatego w ropę  kraju arabskiego, mam mieszane uczucia

A nie masz mieszanych uczuć widząc ciemnoskórego na polskim boisku, Polaka w hiszpańskiej lidze itd ?

Takie patriotyczno-narodowe podejście do sportu czy gospodarki zdechło 100 lat temu. No może przetrwało w KRLD czy innych dziwnych miejscach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, tempik napisał:

No może przetrwało w KRLD czy innych dziwnych miejscach.

Moja wina że zacząłem. Nie trzeba było mieszać sportu z przedsięwzięciami z zakresu wysokich technologii. Oczywiście że nie należy tych dwóch zagadnień mieszać. Od wygranej w zawodach nic konkretnego nie zależy. A niech sobie kupią cały skład NBA i jamajską drużynę bobslejową. Co innego gdy kraj ( monarchia ) z dużymi zasobami finansowymi zaczyna rozwijać przemysł hi-tech.

W zasadzie infantylizowanie zagrożeń płynących z istnienia podziałów narodowych (na zasadzie że mamy globalną ekonomię i nikomu nie opłaca się wywoływać III Wojny Światowej ) niezwykle minie irytuje. Niemcy wprowadzają ustawodawstwo które ma zapobiegać przejęciom niemieckich przedsiębiorstw przez chiński kapitał. Niemcy to nie KRLD. Turcja transportuje na granicę z UE (Grecja) tysiące migrantów. Turcja to nie KRLD. USA "wyzwalają" każdy kraj który w obrocie ropą naftową chce zrezygnować z dolara amerykańskiego. USA to nie KRLD.

Patriotyczno-narodowe podejście do gospodarki  tli się pod cienką skorupką lewicowej ignorancji i względnego dobrobytu ( w porównaniu z początkiem XX wieku). Pokazał to COVID gdy każdy kraj walczył o sprzęt i materiały medyczne. Pokażą to przyszłe konflikty o wodę, zasoby mineralne, ziemie rolną, czy wędrówki ludów spowodowane suszami i pustynnieniem, zalewaniem terenów przybrzeżnych związanych z podnoszeniem się poziomu oceanu. Jak do tego dojdą cykliczne huragany, tajfuny, orkany i cyklony, oraz ewentualnie zwiększenie aktywności wulkanicznej ... nacjonalizmy wypączkują jak pieczarki na gnoju.

I to będzie pączkować od małego lokalnego etnocentryzmu mieszkańcy wsi vs zubożali mieszkańcy metropolii.

Rolnik na Podlasiu. ... Ja ze swoimi na gospodarce przetrzymam. A gdy padną operatorzy internetowi, terminale płatnicze pojadę sobie do miasta furmanką z obstawą sąsiadów a wy miastowi za worek kartofli będziecie płacić złotymi obrączkami po dziadkach.

Przez nacjonalizmy narodowe.

Nasz drogi prezydent czwartej kadencji Jacek Kurski. ... Drodzy obywatele. Przywracamy kontrole na granicach, ograniczam możliwość ruchu ludności, obrót międzynarodowy towarami kluczowymi dla bezpieczeństwa żywnościowego i energetycznego kraju zostaje zastrzeżony dla spółek skarbu państwa.

Kończąc na reaktywacji polityki mocarstwowej Rosji, Chin i USA

Przywódca któregokolwiek z powyższych. ... Albo MY albo ONI trzeciej opcji niema zasobów jest za mało a Oni już swoje roztrwonili i sięgają po NASZE.

 

A Polska? Będzie dobrze jak front przejdzie przez nas z dwa razy, bo nie mniej i sojusznicy nie zdetonują żadnej atomówki, Rosjanie raczej Warszawę zeszklą.

PS Jestem z zasady optymistą.

  • Pozytyw (+1) 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, Astro napisał:

Generalnie infantylny scenariusz

Przecież zaznaczyłem że jestem optymistą :)

Ale i tak się dziwię że pierwsza wątpliwość co do reizmu scenariusza poszła o "Rolnika z Podlasia". Ta część ze zeszkleniem Warszawy - bardziej realna?

 

Edytowane przez krzysztof B7QkDkW

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, krzysztof B7QkDkW napisał:

I to będzie pączkować od małego lokalnego etnocentryzmu mieszkańcy wsi vs zubożali mieszkańcy metropolii

Ale czemu tego nie pociagniesz jeszcze dalej?

Dlaczego jesz normalny chleb od piekarza? A nie swój zakalec, dlaczego jeździsz samochodem zrobionym przez fabrykę, i to w obcym kraju, zamiast samemu coś polepić ze złomu. Pewnie w czymś jesteś dobry, ale 99,99999% rzeczy które używasz ktoś robi lepiej od ciebie. Specjalizacja istnieje od zawsze i nie zna granic. Jakby te nacjonalizmy lokalne i nielokalne były jak mówisz to nawet na polskiej wsi byś miał przerąbane. O cebuli,ziemniaku, większości warzyw i owoców zapomnij, bo to przecież nie są nasze patriotyczne rośliny i zostały zawleczone z obcych rejonów. Narodową , zamkniętą gospodarkę już przerabialiśmy. Wyszła z tego syrenka którą wszyscy kochali ale w nocy śnili o niemieckim Mercedesie. Tylko otwarta gospodarka i przepływ myśli technicznej gwarantuje rozwój. Jakby było inaczej to ten co wynalazł ogień nie zdradził by nikomu swojego sekretu i nadal byś skakał po drzewach.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie SYMPATYZUJĘ z idą izolacjonizmu gospodarczego.

I bardzo proszę nie reinterpretować moich wypowiedzi

Staram się tylko dość obrazowo OPISAĆ co będzie się działo gdy mit wiecznego wzrostu gospodarczego, sielankowej współpracy gospodarczej, oraz swobodnego przepływu towarów  padnie. A poszczególne grupy,społeczne, narody czy imperia będą walczyć o skrawki tego co zostało.

Czy ktoś kto napisał biografie Stalina, czy Mussoliniego automatycznie sympatyzuje z ich poglądami?

Natomiast ta tyrada jest słaba merytorycznie i błędna historycznie.

Rozwój nie wynika bezpośrednio z otwartej gospodarki i przepływu idei uczestników wolnego rynku ale z cieplarnianych warunków gospodarczych. Dzięki dostępowi do taniej energii, surowców i siły roboczej.

Podczas wojen gospodynie pieką własny chleb choćby ziarno pochodziło z czarnego rynku a mąka była mielona w młynku do kawy.

Ja nie mówię (jeszcze raz to powtarzam) że to ma miejsce "teraz", "już" ale w warunkach niedoboru  stanie się.

Ludzie nie wzniosą się ponad swoją naturę, państwa nie zaczną masowo przyjmować uchodźców, milionerzy nie przeznaczą majątków na pomoc humanitarną, zwykli obywatele nie będą wiwatować gdy przyjdzie do reglamentacji podstawowych dóbr. Ani nie przyjmą ze zrozumieniem że trzeba zacisnąć pasa.

Może ten cytat z Potopu H. Sienkiewicza przemówi do wyobraźni:

"Jest, panie kawalerze, zwyczaj w tym kraju, iż gdy kto kona, to mu krewni w ostatniej chwili poduszkę spod głowy wyszarpują, ażeby się zaś dłużej nie męczył. Ja i książę wojewoda wileński postanowiliśmy tę właśnie przysługę oddać Rzeczypospolitej. Ale że siła drapieżników czyha na spadek i wszystkiego zagarnąć nie zdołamy, przeto chcemy, aby choć część, i to nie lada jaka, dla nas przypadła. Jako krewni, mamy do tego prawo. Jeśli zaś nie przemówiłem ci tym porównaniem do głowy i nie zdołałem w sedno utrafić, tedy powiem inaczej. Rzeczpospolita to postaw czerwonego sukna, za które ciągną Szwedzi, Chmielnicki, Hiperborejczykowie, Tatarzy, elektor i kto żyw naokoło. A my z księciem wojewodą wileńskim powiedzieliśmy sobie, że z tego sukna musi się i nam tyle zostać w ręku, aby na płaszcz wystarczyło; dlatego nie tylko nie przeszkadzamy ciągnąć, ale i sami ciągniemy. Niechaj Chmielnicki przy Ukrainie się ostaje, niech Szwedzi z Brandenburczykiem o Prusy i wielkopolskie kraje się rozprawiają, niech Małopolskę bierze Rakoczy czy kto bliższy. Litwa musi być dla księcia Janusza, a z jego córką – dla mnie! "

I jestem niemal pewien że ten jaskiniowiec co pierwszy wpadł na pomysł krzesania ognia był przez członków pierwszego nowo napotkanego silniejszego plemienia swoim "wynalazkiem" podpiekany żeby im zdradził sekret który daje taką "przewagę technologiczną"

Chińczycy bronili sekretu prochu i hodowli jedwabników. Grecy strzegli tajemnicy greckiego ognia. Kupcy feniccy, czy weneccy nie zdradzali swoich tras i kontaktów handlowych. Średniowieczne gildie ograniczały dostęp do tajników rzemiosła. Wielkie kompanie handlowe równolegle z ekspansją kolonii umacniały swoje wpływy gospodarcze i polityczne. Cały XX wiek to nie historia współpracy gospodarczej i naukowej, ale wyścigu zbrojeń!

To że TERAZ mami internet (wolną wymianę informacji, idei) nie oznacza że proces rywalizacji pomiędzy ośrodkami władzy zniknął. Jest ciągle obecny, bardziej ucywilizowany, zepchnięty poza zakres oceny opinii publicznej, ale jest.

I wybuchnie zinfantylizowanym społeczeństwom prosto w twarz.

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, krzysztof B7QkDkW napisał:

Staram się tylko dość obrazowo OPISAĆ co będzie się działo gdy mit wiecznego wzrostu gospodarczego, sielankowej współpracy gospodarczej, oraz swobodnego przepływu towarów  padnie. A poszczególne grupy,społeczne, narody czy imperia będą walczyć o skrawki tego co zostało.

Za dużo części Mad-Maxa na raz chyba obejrzałeś :)

Stanem podstawowym ludzkości jest pokój, a wojny są tylko czasowymi zaburzeniami. Gdyby wojny zależały od żołnierzy to każda kończyłaby się po miesiącu. Po tym czasie testosteron wyparowuje i zaczyna się tęsknić za ciepłym wyrkiem,czystą bielizną i jedzeniem niezamykanym w puszce. Niestety wojny zależą od polityków którzy z niczego nie muszą rezygnować więc trwają trochę dłużej. A przepływ towarów nigdy nie ustaje, nawet na wojnie. piekarz raczej nie chce mieć na głowie tonę czerstwego chleba, rolnik zgniłych jabłek, a Rosja zalegającej ropy w zbiornikach. Więc mimo że bardzo nas kochają to sprzedają nam ropę, a nasi rolnicy z Podkarpacia z wzajemnością kochający Rosjan sprzedają im płody rolne w zamian za węgiel. Bardzo patriotyczni górale też szeroko otwierają ramiona do wschodnich turystów.

Bariery tworzą tylko politycy w celu trwania u władzy, takich od razu powinno się strącać z tronu.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
6 godzin temu, tempik napisał:

Stanem podstawowym ludzkości jest pokój

Ktoś pasjami oglądał Teletubisie ... tulimy

Na Wyspach Brytyjskich protestanci tulą katolików. IRA i angielscy policjanci wspólnie piją browarki w pubie na Piccadilly. W Niemczech skrajna prawica wraz z bojówkami islamskimi machają tęczowymi flagami w pochodzie LGBT. Palestyńczycy znoszą cegły pod Ścianę Płaczu, chcą odbudować Świątynie Jerozolimską a Kneset przyznaje pełnie praw Etiopskim Żydom. Kongijczycy stawiają sześćdziesięcio-metrowy pomnik Leopolda II a Belgowie ślą do Afryki białą czekoladę.

No przestań z jakiej alternatywnej rzeczywistości takie konkluzje?

Ludzkość naparza się nieustannie na wszelkie sposoby od militarnych, przez gospodarcze, na dyplomacji i wypominaniu zaszłości historycznych kończąc. Pokój to przedział czasu w którym strony konfliktu wyprztykawszy się z zasobów materiałowych i ludzkich liżą rany i obmyślają jak tu jak najszybciej odbudować potencjał i dowalić konkurentom zanim oni dowalą im .

Nie da się zaklinać rzeczywistości huraoptymizmem że ludzie z gruntu pokojowo nastawieni.

I nie można zwalać wszystkiego na polityków, ktoś ich w końcu wybiera, nawet największy satrapa, dyktator, czy watażka ma wokół siebie ludzi go popierających bez których nie utrzymał by władzy.

Jedynym gwarantem pokoju jest równowaga potencjałów. Wszystkie strony potencjalnego konfliktu muszą byś świadome że jego eskalacja doprowadzi do strat niewspółmiernych do potencjalnych zysków.

Istnienie bomb atomowych a później termojądrowych powodowało że konflikty zbrojne wybuchały jedynie lokalnie.

Skutkiem czego wielkie potęgi zaczęły rywalizować gospodarczo. Chiny zmonopolizowały rynek metali ziem rzadkich. W kolejności wydobycie, później przetwórstwo a na koniec produkcje Hi-Tech. A jak Amerykanie zaczęli się stawiać przywództwo Komunistycznej Partii Chin przykręciło kurek. Chińczycy zmonopolizowali produkcje substancji czynnych dla przemysłu farmaceutycznego a potem pod pretekstem ochrony środowiska pozamykały fabryki i ograniczyły eksport. To samo z "przetwórstwem" i recyklingiem odpadów. Zachód nie wie co zrobić ze swoimi śmieciami. Hongkong jedno z centrów światowego wolnego handlu bezpardonowo wchłaniane przez kontynentalne Chiny.

Z innej półki. Rosja uznała że Arktyka to ich strefa wpływu To samo twierdzi Kanada, ale to Rosjanie mają tam masę wojska i sprzętu a Kanadyjczycy nie. Ukraina po rozpadzie Związku Radzieckiego. Ich głowice atomowe zostały przeniesione do Rosji na podstawie memorandum budapesztańskiego. W którym to Rosja USA i W Brytania gwarantowały suwerenność i integralność granic Ukrainy w zamian za zrezygnowanie z broni jądrowej. A potem był Krym. Rosja zabrała co chciała a pozostali sygnatariusze coś tam burknęli że nieładnie Putin zrobił.

Świat i ludzie są wredni. Kropka.

 

 

 

 

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No, przyznaję rację, świata nie można kategoryzować w zakresie dobry / zły. Świat po prostu jest. To ludzie starają się go racjonalizować.

Bo jak to możliwe że jesteśmy pyłkiem krążącym wokół pospolitej gwiazdy, w przeciętnej galaktyce spiralnej, podobnej do miliardów innych galaktyk poutykanych w bezmierną pustkę.

Wspominałem że jestem optymistą.

Lew zaprzyjaźnił się z antylopką.

nature-antelope-hunting-lion-kitten-wall

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

*1 w punkt

*2 Dzięki  :)                           (nie zabrzmiało sarkastycznie?)

*3 Bardziej chodzi o skalę. Spojrzeć na unoszący się niemal w bezruchu pyłek kurzu oświetlony promieniem słońca.

Nazwanie pyłkiem Ziemi a nawet obłoku Oorta w odniesieniu do Galaktyki, nie mówiąc o przestrzeniach miedzy tymi obiektami, to objaw pychy niewspółmiernej do rzeczywistości.

Jako miejsce we Wszechświecie jesteśmy nieistotni.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

20 godzin temu, krzysztof B7QkDkW napisał:

A potem był Krym. Rosja zabrała co chciała a pozostali sygnatariusze coś tam burknęli że nieładnie Putin zrobił.

Wcześniej było Kosowo. Zlekceważono największe państwo świata i drugie mocarstwo atomowe. To wtedy uświadomiono Rosjanom że koniec historii nie nastąpił a traktaty są nic nie warte.

17 godzin temu, krzysztof B7QkDkW napisał:

Jako miejsce we Wszechświecie jesteśmy nieistotni.

A jakie miejsca są istotne i co to w ogóle znaczy?
(Dla mnie Słońce i okolice są bardzo istotne, tylko że moja istotność ma z zasady subiektywny a nie uniwersalny charakter)

W dniu 20.07.2020 o 23:55, tempik napisał:

Tylko otwarta gospodarka i przepływ myśli technicznej gwarantuje rozwój.

To tak jakby fanatyk wolnej miłości we wszelakich układach starał się nie dostrzegać, że to on zawsze jest ładowany w d4 ;)

W dniu 20.07.2020 o 23:55, tempik napisał:

Specjalizacja istnieje od zawsze i nie zna granic.

Bardzo ciekawe stwierdzenie, niestety nie do końca je rozumiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 21.07.2020 o 17:26, krzysztof B7QkDkW napisał:

No przestań z jakiej alternatywnej rzeczywistości takie konkluzje?

Z historii, panie kolego. W neolicie, w plemiennych wojenkach,  wyżynano nawet 50 do 70 % populacji. W czasie drugiej wojny światowej , pomimo dysponowania bronią o xxx razy większym potencjale niż tą  z neolitu, zabito "ledwie" 3% populacji. Nawet nasze podwórkowe statystyki wyraźnie wskazują, że ludzkośc łagodnieje. W PL od okresu międzywojennego do dzisiaj  liczba zabójstw spadła w najbardziej skrajnych statystycznie regionach o 5 razy.  My łagodniejemy. Jako ludzie.

 

W dniu 21.07.2020 o 17:26, krzysztof B7QkDkW napisał:

Jedynym gwarantem pokoju jest równowaga potencjałów. Wszystkie strony potencjalnego konfliktu muszą byś świadome że jego eskalacja doprowadzi do strat niewspółmiernych do potencjalnych zysków.

Przez znaczną część historii świata raczej równowagi nie było. Owa równowaga potencjałów to raczej postnapoleoński świat kongresu wiedeńskiego. Zaczął on jednak erodować gwałtownie wraz z I woj. światową, a ta erozja trwa do dziś. 

W dniu 22.07.2020 o 17:33, Astro napisał:

Teraz wolta. Kosowo

Właśnie. Całe to trzymanie bałkańskich narodów pod butem, w imię równowagii potencjałów mocarstw, doprowadziło w zncznej części do bałkańskiego kotła. 

Oczywiście swój w znacznym stopniu negatywny wpływ miały jeszcze kwestie religijne. 

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Łatwiej jest

6 godzin temu, venator napisał:

wyżynano

Trzeba spojrzeć na proporcję.

Do czasu wynalezienia broni dającej możliwość eliminacji więcej niż jednego przeciwnika jednocześnie w znacznej części konfliktów niezależnie od ich skali taktyka wymagała aby obie strony były mniej więcej równe co do liczebności. Walki odbywały się jeden na jeden. przeżywał tylko jeden.  Cały czas nie mówimy o wojownikach w sensie stricto a zdolnych do walki członkach plemienia. Reszta w przewadze kobiety i dzieci albo przypadała zwycięzcą albo ginęła "przy okazji". - NEOLIT

Reszta historii to również wyżynanie po całości. Co Imperium to wyżynało całe społeczności. Od przykładów biblijnych - Stary testament to jedna wielka jatka. Do współczesności - Imperium Osmańskie i wyrżnięcie Ormian. Przy czym należy pamiętać że proporcja napastnik ofiara w tych przypadkach nie wynosił jeden na jeden. Napastników było zawsze wielokrotnie więcej. Śmiertelność wynosiła więc w poszczególnych przypadkach 100%. Jak wojsko przeszło przez wioskę, wioska przestawała istnieć.

Co do  II wojny  podajesz 3%, ale odnosi się to do światowej populacji i ma to być argument za "łagodnieniem". Raz że konflikt ten nie obejmował całego globu, dwa że trudno przyrównywać konflikt pomiędzy dwoma neolitycznymi plemionami i II Wojnę (tu 50% strat tam 3% znaczy mamy tendencję spadkową??)

W przypadku globalnej !!! wojny nuklearnej  i odnosząc się do całej populacji świata, optymistyczny scenariusz ludzkości to Droga "The Road" Cormaca McCarthy’ego bo "Ostatni brzeg"  Nevila Shute’a to pobożne życzenia.

W przypadku lokalnego konfliktu nuklearnego przykłady już mamy Hiroszima i Nagasaki. Relacje światków można sobie poczytać.

Gdyby działania objęły jeden kontynent dysponujemy odtajnionymi symulacjami wojny NOTO vs Układ Warszawski - też nieciekawie. Obie strony przew

idywały przerobienie Polski na skwarki.

Zagrożenie nuklearnym holokaustem temperuje zapędy polityków. Jednocześnie zmusza do szukania innych niemilitarnych form nacisku. Co nie oznacza "łagodnienia obyczajów" tylko odroczenie egzekucji aż sytuacja stanie się wystarczająco napięta.

8 godzin temu, venator napisał:

My łagodniejemy. Jako ludzie.

Raczej nie.

Pudrujemy czyraki, kiedyś pękną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 24.07.2020 o 11:07, krzysztof B7QkDkW napisał:

Do czasu wynalezienia broni dającej możliwość eliminacji więcej niż jednego przeciwnika jednocześnie w znacznej części konfliktów niezależnie od ich skali taktyka wymagała aby obie strony były mniej więcej równe co do liczebności.

Już paleolityczni łowcy wiedzieli co to zasadzka, podstęp, zaskoczenie. Do tego nie potrzeba przewagi liczebnej, a taktycznego sprytu i determinacji. 

 

W dniu 24.07.2020 o 11:07, krzysztof B7QkDkW napisał:

Cały czas nie mówimy o wojownikach w sensie stricto a zdolnych do walki członkach plemienia.

A jak odróżnić jednych od drugich, zwlaszcza w materiale kopalnym o charkterze niesakralnym? Przypominam, że obowiązek obrony ojczyzny jest powszechny, pomimo zniesienia zasadniczej słżby wojskowej, więc wojownikiem w pewnych okolicznościach może zostać niemal każdy cywil ;)

Ale chciałby zaznaczyć jedno - wg niektórych, bardz o ciekawych teorii, grupa która w znacznej mierze zadecydowała o sukcesie h. sapiens to byli wojownicy. Badania E. Moreno wskazują, że pierwszą grupą, która opuściła Afryke i po dzisiątkach tysięcy lat, zdominowala w efekcie świat, to  była grupa wojowników. Wojna jest wpisana w nasz sukces ewolucyjny. 

 

W dniu 24.07.2020 o 11:07, krzysztof B7QkDkW napisał:

Reszta historii to również wyżynanie po całości. Co Imperium to wyżynało całe społeczności. Od przykładów biblijnych - Stary testament to jedna wielka jatka. Do współczesności - Imperium Osmańskie i wyrżnięcie Ormian. Przy czym należy pamiętać że proporcja napastnik ofiara w tych przypadkach nie wynosił jeden na jeden. Napastników było zawsze wielokrotnie więcej. Śmiertelność wynosiła więc w poszczególnych przypadkach 100%. Jak wojsko przeszło przez wioskę, wioska przestawała istnieć.

Mimo wszystko, procentowo to był systematyczny spadek liczby ofiar. A im wyższą kulturą techniczną i organizacją aparatu przemocy dysponował napastnik, tym mniejszą liczbą ludzi musiał dysponować. 

 

W dniu 24.07.2020 o 11:07, krzysztof B7QkDkW napisał:

Co do  II wojny  podajesz 3%, ale odnosi się to do światowej populacji i ma to być argument za "łagodnieniem". Raz że konflikt ten nie obejmował całego globu, dwa że trudno przyrównywać konflikt pomiędzy dwoma neolitycznymi plemionami i II Wojnę (tu 50% strat tam 3% znaczy mamy tendencję spadkową??)

Trudno porównać. Dać neolitycznym rolnikom XX wieczną broń, to swoich wrogów wytłukliby do imentu. 

Za systematyczny spadek brutalizacji odpowiada natomiast  coraz sprawniejszy aparat państwowy. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Z załogową misją na Marsa wiążą się nie tylko duże koszty i problemy techniczne. Jedne i drugie można w końcu przezwyciężyć. Znacznie trudniejsze do pokonania będą ograniczenia ludzkiego organizmu. Wyewoluowaliśmy na Ziemi i jesteśmy przyzwyczajeni do ziemskiej grawitacji oraz zapewnianej przez atmosferę ochrony przed promieniowaniem kosmicznym. Niejednokrotnie informowaliśmy o problemach zdrowotnych astronautów. Pobyt w kosmosie może uszkadzać mózg, nerki, prowadzić do anemii. Od lat pojawiają się też doniesienia o negatywnym wpływie na wzrok.
      Oftalmolog Santiago Costantino z Uniwersytetu w Montrealu poinformował, że co najmniej 70% osób, które przebywały na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej cierpi na związany z lotem w kosmos zespół neurookulistyczny (SANS, spaceflight-associated neuro-ocular syndrome). Uczony wraz z zespołem chcieli przyjrzeć się zmianom biomechanicznym, które prowadzą do pojawienia się SANS. W tym celu przeanalizowali dane dotyczące 13 astronautów, którzy przebywali na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej od 157 do 186 dni. Średnia wieku astronautów wynosiła 48 lat. Pochodzili oni z różnych krajów, ośmioro z nich w chwili badań miało za sobą jedną misję, były wśród nich 4 kobiety.
      Naukowcy porównali trzy parametry, które mierzyli przed i po misji: sztywność gałki ocznej, ciśnienie wewnątrzgałkowe oraz amplitudę pulsu oka. Pierwszy z parametrów badano za pomocą koherencyjnej tomografii optycznej, dwa pozostałe – metodą tonometrii.
      Naukowcy zauważyli, że w czasie misji doszło do znaczących zmian właściwości biomechanicznych gałek ocznych. Ich sztywność zmniejszyła się o 33%, ciśnienie węwnątrzgałkowe spadło o 11%, a amplituda pulsu był niższa o 25%. Tym zmianom fizycznym towarzyszyły objawy takie jak zmniejszenie rozmiarów gałki ocznej, zmiana obszaru, w którym oko widzi ostry obraz oraz – w części przypadków – obrzęk nerwu wzrokowego oraz fałdowanie siatkówki. Okazało się też, że u pięciu astronautów naczyniówka ma grubość większą niż 400 mikrometrów i nie było to skorelowane z wiekiem, płcią ani wcześniejszym pobytem w przestrzeni kosmicznej. "Brak powszechnego ciążenia zmienia dystrybucję krwi w organizmie, zwiększając przepływ krwi w głowie i spowalniając krążenie żylne w oczach. Prawdopodobnie dlatego dochodzi do zwiększenia grubości naczyniówki, gęstej sieci naczyń krwionośnych, odpowiedzialnej za odżywianie siatkówki.
      Zdaniem naukowców powiększenie się naczyniówki w wyniku braku grawitacji może rozciągać włókna kolagenowe w twardówce, prowadząc do długotrwałych zmian właściwości mechanicznych gałki ocznej. Badacze sądzą też, że pulsowanie krwi w warunkach mikrograwitacji może prowadzić do pojawienia się zjawiska uderzeń hydraulicznych, w wyniku których nagłe zmiany ciśnienia przepływu krwi wywołują w oku wstrząsy mechaniczne prowadzące do znacznego przemodelowania tkanek oka.
      Autorzy badań uważają, że zmiany te nie powinny stanowić problemu w przypadku misji trwających 6 do 12 miesięcy. Po powrocie na Ziemię oczy astronautów powróciły do normy, a problemy ze wzrokiem można było korygować za pomocą okularów. Problemem mogą być jednak dłuższe misje, takie jak załogowa wyprawa na Marsa, która może trwać nawet ponad 30 miesięcy. Obecnie nie znamy ani skutków tak długotrwałego pobytu w warunkach mikrograwitacji, ani nie potrafimy im zapobiegać.
      Zaobserwowane przez nas zmiany właściwości mechanicznych oka mogą być biomarkerami SANS. Pomoże to zidentyfikować tych astronautów, którzy są szczególnie narażeni na ryzyko, zanim jeszcze pojawią się u nich problemy spowodowane długotrwałym pobytem w przestrzeni kosmicznej, mówi Costantino.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed tygodniem misja BepiColombo przeleciała w odległości zaledwie 295 kilometrów nad powierzchnią Merkurego. O godzinie 7:07 pojazd znalazł się bezpośrednio nad północnym biegunem planety, który właśnie był oświetlony przez Słońce. Była to szósta i ostatnia asysta grawitacyjna, dzięki której pod koniec przyszłego roku pojazd trafi na orbitę Merkurego. Europejska Agencja Kosmiczna (ESA), która wraz z Japońską Agencją Kosmiczną (JAXA) zorganizowała misję, pokazała zdjęcia wykonane podczas przelotu. Trzeba przyznać, że fotografie nie zawiodły oczekiwań.
      Wspomniany przelot był ostatnią okazją do wykonania zdjęć przez M-CAMs (monitoring cameras). Moduł Mercury Transfer Module, do którego zamontowane są trzy 1-megapikselowe aparaty, oddzieli się od dwóch orbiterów – Mercury Planetary Orbiter (MPO - ESA) i Mercury Magnetospheric Orbiter (Mio - JAXA) – i zostanie porzucony w przestrzeni kosmicznej. MPO i MMO trafią zaś na orbitę planety.
      Podczas niedawnego przelotu aparat M-CAM 1 wykonał pierwsze ujęcia powierzchni Merkurego. Mijając terminator – linię między dzienną a nocną stroną planety – miał unikatową możliwość zajrzenia do wiecznie zacienionych kraterów. Krawędzie kraterów Prokofjew, Kandinski, Tolkien i Gordimer rzucają wieczny cień na ich dno. To zaś czyni te kratery jednymi z najchłodniejszych miejsc w Układzie Słonecznym. I dzieje się tak pomimo tego, że Merkury jest planetą najbliższą Słońca.
      Mamy przesłanki, by przypuszczać, że na dnie tych kraterów znajduje się woda. Czy rzeczywiście ona tam jest? To jedno z najważniejszych pytań, na jakie ma odpowiedzieć misja BepiColombo.
      Na lewo od bieguna północnego M-CAM 1 sfotografował rozległe równiny wulkaniczne zwane Borealis Planitia. Te największe równiny najmniejszej planety Układu Słonecznego powstały 3,7 miliarda lat temu podczas masowego wypływu lawy. Zalała ona wcześniej istniejące kratery, jak Henri i Lismer. Widoczne na zdjęciach zmarszczki lawy utworzyły się w ciągu miliardów lat po ostygnięciu lawy, prawdopodobnie w wyniku kurczenia się samej planety, której wnętrze powoli stygło.
      Kolejne zdjęcie zostało wykonane przez M-CAM 1 kilka minut po pierwszym. Widać na nim na przykład krater Mendelssohn. Jego krawędzie są ledwie widoczne nad zalanym przez lawę wnętrzem. Podobnie zresztą jest w przypadku krateru Rustaweli.
      Na zdjęciach widzimy też basen Caloris. To największy krater uderzeniowy Merkurego o średnicy ponad 1500 kilometrów. Uderzenie, które go utworzyło, było tak potężne, że na powierzchni planety widać linie ciągnące się przez tysiące kilometrów od krateru. Na górze od basenu Caloris widać jaśniejszą fragment powierzchni w kształcie bumerangu. To lawa, która wydaje się łączyć powierzchnię z wnętrzem Merkurego. Wydaje się, że jej kolor jest podobny do lawy w Caloris na na Borealis Planitia. BepiColombo ma znaleźć odpowiedź na pytanie, w którą stronę ta lawa płynęła. Od czy do Caloris.
      Merkury ma ciemną powierzchnię. Jasne fragmenty są młodsze od reszty. Naukowcy wciąż nie są pewni, jaki dokładnie jest skład planety, jednak jasne jest, że materiał, który wydobył się z wnętrza Merkurego na powierzchnię, ciemnieje z czasem. Na trzecim zdjęciu widzimy więc bardzo jasny obszar Nathair Facula, pozostałość po ostatniej wielkiej erupcji wulkanicznej na Merkurym. Obszar ma co najmniej 300 kilometrów średnicy. Po lewej znajduje się krater Fonteyn. Młody, powstał zaledwie 300 milionów lat temu. BepiColombo będzie badała jasne i ciemne fragmenty Merkurego i pozwoli znaleźć odpowiedź na pytanie, z czego planeta jest zbudowana i jak powstała.
      Główna faza badawcza misji rozpocznie się za dwa lata, ale każdy z 6 dotychczasowych przelotów przyniósł nam niezwykle ważne informacje o tej mało zbadanej planecie, mówi główny naukowiec misji z ramienia ESA, Geraint Jones.
      BepiColombo została wystrzelona 20 października 2018 roku. W jej skład wchodzą dwa orbitery, wspomniane już MPO i Mio. Za ich transport w okolice Merkurego odpowiada zaś Mercury Transfer Module. Pod koniec 2026 roku MTM oddzieli się od orbiterów, które wejdą na orbity biegunowe wokół planety. Badania naukowe rozpoczną na początku 2027 roku. Misja obu orbiterów przewidziana jest na 12 miesięcy, z możliwością przedłużenia jej o kolejny rok.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed trzema dniami, gdy świat świętował Wigilię Bożego Narodzenia, sonda Parker Solar Probe przeleciała rekordowo blisko Słońca. Operatorzy misji z Johns Hopkins Applied Physics Laboratory odebrali przed kilkoma godzinami dane potwierdzające, że przelot przebiegł zgodnie z planem. To pierwszy sygnał z PSP od czasu, gdy rozpoczęła ona procedurę bliskiego przelotu.
      Parker Solar Probe znalazła się w odległości 6,1 miliona kilometrów od powierzchni Słońca, pędząc z prędkością 692 tysięcy km/h. Teraz nadzór misji czeka na informacje o stanie sondy. Mają one nadejść w ciągu najbliższych godzin. Natomiast 1 stycznia na Ziemię powinny trafić dane, z których dowiemy się więcej na temat warunków panujących w obszarze, w który zapuściła się sonda. Żaden wykonany przez człowieka obiekt nigdy nie znalazł się tak blisko gwiazdy, Parker dostarczy nam informacji z niezbadanych obszarów, mówi Nick Pinkine, menedżer misji.
      Parker Solar Probe została wystrzelona w sierpniu 2018 roku. Po raz pierwszy „dotknęła Słońca” dnia 28 kwietnia 2021 roku. Zewnętrzna krawędź Słońca jest wyznaczana przez powierzchnię krytyczną Alfvéna. To miejsce poniżej którego Słońce i jego siły grawitacyjne i magnetyczne bezpośrednio kontrolują wiatr słoneczny. W kwietniu 2021 roku PSP spędziła 5 godzin poniżej powierzchni krytycznej Alfvéna, w obszarze, gdzie ciśnienie i energia pola magnetycznego gwiazdy są silniejsze niż ciśnienie i energia cząstek przezeń emitowanych. Tym samym PSP stała się pierwszym pojazdem kosmicznym, który dotknął atmosfery naszej gwiazdy.
      Parker Solar Probe to urządzenie rozmiarów małego samochodu. Jego celem jest atmosfera Słońca znajdująca się w odległości około 6,5 miliona kilometrów od powierzchni gwiazdy. Głównym zadaniem misji jest zbadanie, w jaki sposób w koronie Słońca przemieszcza się energia i ciepło oraz odpowiedź na pytanie, co przyspiesza wiatr słoneczny. Naukowcy wiążą z misją olbrzymie nadzieje, licząc, że zrewolucjonizuje ona rozumienie Słońca, Układu Słonecznego i Ziemi.
      Pojazd może przetrwać temperatury dochodzące do 1370 stopni Celsjusza. Pomaga mu w tym gruba na 11,5 centymetra osłona termiczna (Thermal Protection System) z kompozytu węglowego. Jej zadaniem jest ochrona czterech instrumentów naukowych, które badają pola magnetyczne, plazmę, wysokoenergetyczne cząstki oraz obrazują wiatr słoneczny. Instrumenty mają pracować w temperaturze pokojowej.
      TPS składa się z dwóch paneli węglowego kompozytu, pomiędzy którymi umieszczono 11,5 centymetra węglowej pianki. Ta strona osłony, która jest zwrócona w kierunku Słońca została pokryta specjalną białą warstwą odbijającą promieniowanie cieplne. Osłona o średnicy 2,5 metra waży zaledwie 72,5 kilograma. Musiała być ona lekka, by poruszająca się z olbrzymią prędkością sonda mogła wejść na odpowiednią orbitę wokół naszej gwiazdy.
      Parker Solar Probe jest pierwszym pojazdem kosmicznym NASA nazwanym na cześć żyjącej osoby. W ten sposób uhonorowano profesora astrofizyki Eugene'a Parkera z University of Chicago. Zwykle misje NASA zyskują nową, oficjalną nazwę, po starcie i certyfikacji. Tym razem było inaczej. W uznaniu zasług profesora Parkera na polu fizyki Słońca oraz dla podkreślenia, jak bardzo misja jest związana z prowadzonymi przez niego badaniami, zdecydowano, że oficjalna nazwa zostanie nadana przed startem. Tym samym Parker stał się pierwszym człowiekiem, który zobaczył start misji NASA nazwanej jego imieniem. Uczony zmarł w 2022 roku, w wieku 94 lat.
      Aby nie ulec potężnej grawitacji Słońca, które stanowi przecież 99,8% masy Układu Słonecznego, PSP musiał osiągnąć prędkość nie mniejszą niż 85 000 km/h. Nie jest to łatwe, dlatego też pojazd aż siedmiokrotnie korzystał z asysty grawitacyjnej Wenus.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      „Ignis” (Ogień) to nazwa pierwszej polskiej misji na Międzynarodową Stację Kosmiczną. W jej trakcie drugi w historii polski astronauta, doktor Sławosz Uznański, przeprowadzi szereg eksperymentów opracowanych przez polskich naukowców. Ignis odbędzie się ona w ramach europejskiej misji MX-4, w której udział wezmą też dowódca doktor Peggy Whitson, była główna astronautka NASA, obecnie zaś dyrektorka ds. lotów załogowych w Axiom Space, pilot Shubhanshu Shukla z Indii oraz specjalista misji Tibor Kapu z Węgier. Doktor Uznański będzie drugim ze specjalistów. MX-4 wystartuje nie wcześniej niż wiosną przyszłego roku.
      Wśród eksperymentów, jakie przeprowadzi Uznański znajdzie się MXene in Leo (MXene Material and Wearable Device Experiments in Low-Earth Orbit Space Habitat), opracowany przez Centrum Technologii Kosmicznych AGH. Badania będą polegały na przetestowaniu stabilności MXenów – nowoczesnych nanomateriałów o potencjalnych zastosowaniach w kosmosie – na niskiej orbicie okołoziemskiej. Testowana będzie też celuloza bakteryjna. To łatwy do wyprodukowania materiał, który może znaleźć zastosowanie podczas misji kosmicznych i może być alternatywą dla produktów ropopochodnych. Oba wspomniane materiały posłużą do stworzenia opasek monitorujących puls astronautów.
      Świętujemy pierwszą polską misję technologiczno-naukową na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Jest ona najlepszym przykładem dynamicznego rozwoju Polski w zakresie technologii kosmicznych oraz jej rosnącej roli jako zaufanego partnera ESA, stwierdził dyrektor generalny ESA, Josef Aschbacher.
      W ramach Ignis zostanie przeprowadzonych 13 polskich eksperymentów z dziedziny technologii, biotechnologii, medycyny i psychologii. Ich twórcy mają nadzieję, że w dłuższej perspektywie wzmocnią one konkurencyjność Polski na arenie międzynarodowej.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      NASA poinformowała o opóźnieniu dwóch kolejnych misji załogowych, jakie mają się odbyć w ramach programu Artemis. Artemis II, w ramach której ludzie mają polecieć poza orbitę Księżyca, została przesunięta z września 2025 na kwiecień 2026, a lądowanie człowieka na Księżycu – Artemis III – przesunięto z końca 2026 na połowę 2027. Opóźnienie związane jest z koniecznością dodatkowych prac przy osłonie termicznej kapsuły załogowej Orion.
      Decyzję o opóźnieniu podjęto po zapoznaniu się z wnioskami ze śledztwa w sprawie niespodziewanej utraty przez osłonę Oriona części niecałkowicie spalonego materiału w czasie wchodzenia w atmosferę Ziemi podczas bezzałogowej misji Artemis I. Mimo to misja Artemis II zostanie przygotowana z wykorzystaniem osłony już zamocowanej do Oriona. Badania wykazały bowiem, że osłona dobrze zabezpieczy pojazd oraz załogę. NASA zmieni jednak nieco trajektorię lądowania, by zmniejszyć obciążenie osłony. A trzeba przyznać, że musi ona wiele wytrzymać. Jej zadaniem jest uchronienie kapsuły przed temperaturami dochodzącymi do 2700 stopni Celsjusza, jakie pojawiają się w wyniku tarcia o atmosferę. Po wejściu w nią pojazd pędzi z prędkości ponad 40 tysięcy km/h i za pomocą siły tarcia zostaje spowolniony do ponad 500 km/h. Dopiero przy tej prędkości rozwiną się spadochrony i kapsuła łagodnie wyląduje na powierzchni Pacyfiku.
      Przez kilka ostatnich miesięcy NASA i niezależny zespół ekspertów szukali przyczyn, dla których podczas misji Artemis I niecałkowicie spalony materiał z osłony uległ zużyciu w inny sposób, niż przewidziany. Przeprowadzono ponad 100 różnych testów, które wykazały, że gazy, powstające wewnątrz materiału osłony w wyniku oddziaływania wysokiej temperatury, nie mogły wystarczająco szybko się ulatniać, co spowodowało popękanie części materiału i jego odpadnięcie. Mimo tego osłona spełniała swoje zadanie. Czujniki wewnątrz kapsuły wykazały, że temperatura pozostała stabilna i komfortowa dla człowieka.
      Teraz, na podstawie badań osłony z misji Artemis I, inżynierowie przygotowują osłonę dla misji Artemis III, dbając o to, by gazy mogły z niej równomiernie uchodzić. Zanim jednak dojdzie do misji Artemis III, wystartuje Artemis II, w ramach której ludzie odlecą od Ziemi na największą odległość w historii. Zadaniem tej 10-dniowej misji będzie przetestowanie systemów podtrzymywania życia, sprawdzenie mechanizmów ręcznego sterowania kapsułą oraz zbadanie, w jaki sposób astronauci wchodzą w interakcje z urządzeniami kapsuły.
      Dotychczas kapsuła Orion dwukrotnie opuszczała Ziemię. Po raz pierwszy w 2014 roku, gdy na krótko trafiła na orbitę i po raz drugi w roku 2022, gdy w ramach 25-dniowej misji bezzałogowej NASA wysłała ją na orbitę Księżyca.
      Przesunięcie misji Artemis III zwiększa też prawdopodobieństwo, że kolejne opóźnienia nie będą konieczne. Podczas misji bowiem wykorzystany zostanie górny człon rakiety Starship firmy SpaceX, który posłuży do lądowania na Księżycu. Starship jest wciąż rozwijana, dotychczas przeprowadzono jedynie 6 jej testów. Decyzja NASA o opóźnieniu misji daje więc przy okazji firmie Elona Muska więcej czasu na dopięcie wszystkiego na ostatni guzik.
      Pomimo opóźnienia USA wciąż wyprzedzają Chiny pod względem najbliższej planowej misji załogowej na Księżyc. Państwo Środka chce bowiem wysłać astronautów na Srebrny Glob około 2030 roku. Ten pośpiech ma podłoże nie tylko ambicjonalne. NASA chce być pierwsza po to, by Chiny nie mogły ustalać zasad pracy na Księżycu. Obecny szef NASA twierdzi bowiem, że nie można wykluczyć, iż gdyby pierwsi wylądowali Chińczycy, to mogliby spróbować zakazać lądowania innym w tym samym regionie.
      Oba kraje planują lądowanie w pobliżu południowego bieguna Srebrnego Globu.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...