Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Monofluorek radu pozwoli wyjaśnić, dlaczego materii jest więcej niż antymaterii?

Rekomendowane odpowiedzi

Pierwsze badania spektroskopowe monofluorku radu wskazują, że molekuła ta może zostać wykorzystana do bardzo precyzyjnych testów Modelu Standardowego. Autorzy badań – fizycy z CERN-u oraz laboratorium ISOLDE – twierdzą, że mogą one doprowadzić do ustalenia nowego górnego limitu elektrycznego momentu dipolowego elektronu, a to zaś może pozwolić w wyjaśnieniu, dlaczego we wszechświecie jest więcej materii niż antymaterii.

Spektroskopia atomowa i molekularna umożliwia przeprowadzenie niezwykle precyzyjnych pomiarów niektórych podstawowych właściwości elektronów i jąder atomowych. Takie pomiary pozwalają na stwierdzenie, czy dana cząstka pasuje do Modelu standardowego. Monofluorek radu to niezwykle interesująca molekuła, gdyż w niektórych jej wersjach izotopowych jądro radu jest bardzo niesymetryczne. Rozkład masy w nim ma kształt gruszki. Ta właściwość oraz sama wysoka masa radu oznaczają, że świetnie się nadaje do badania właściwości elektronów, w tym ich elektrycznego momentu dipolowego.

Wiemy, że elektron posiada magnetyczny moment dipolowy, będący wynikiem posiadania spinu. W najprostszej wersji Modelu Standardowego parzystość T, czyli parzystość operacji odwrócenia czasu, zakazuje elektronom jednoczesnego posiadania elektrycznego momentu dipolowego. Jednak bardziej złożone wersje Modelu Standardowego dopuszczają, że elektrony posiadają elektryczny moment dipolowy, jednak jego wartość jest niezwykle mała. Jeśli udałoby się wykazać, że wartość ta jest znacząco większa od zakładanej, wskazywałoby to na istnienie fizyki poza Modelem Standardowym oraz oznaczałoby poważne złamanie symetrii we wczesnym wszechświecie, dzięki temu zaś moglibyśmy zrozumieć, dlaczego materii jest więcej niż antymaterii.

Podczas najnowszych badań wykazano, że molekuły monofluorku radu można za pomocą lasera schłodzić do temperatur nieco tylko wyższych od zera absolutnego. A skoro tak, to można też dokonać niezwykle precyzyjnych pomiarów ich właściwości.

Dlatego też ISOLDE, CERN i MIT już nawiązały współpracę, której celem jest precyzyjne określenie elektrycznego momentu dipolowego elektronów. Chcemy jeszcze bardziej zmniejszyć różnicę pomiędzy najbardziej precyzyjnymi pomiarami, a teoretycznie przewidywaną wartością momentu dipolowego. Wartość przewidywana przez Model Standardowy jest niezwykle mała i poza obecnym zasięgiem pomiarów. Doprecyzowując ją możemy przetestować teorie przewidujące znacznie wyższą wartość, mówi Gerda Neyens, z Uniwersytetu Katolickiego w Leuven, która stoi na czele laboratorium ISOLDE.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
45 minut temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

wskazywałoby to na istnienie fizyki poza Modelem Standardowym

Lepiej napisać, że jest efektem niezgodnym z Modelem Standardowym, to że istnieje fizyka poza MS jest pewne od dawna a ostatnio potwierdzono obserwacyjnie.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mamy fundamentalne monopole elektryczne i dipole magnetyczne - dualnie do monopoli magnetycznych Diraca, wszystko wskazuje że zarówno monopol magnetyczny, jak i dipol elektryczny są fundamentalnie zero ...

Czyli tutaj raczej nie znajdziemy wyjaśnienia dlaczego mamy więcej barionów niż antybarionów, więc należy szukać gdzie indziej np.:
- model cykliczny z kolejnymi Wielkimi Odbiciami (zapadnięcie-wybuch), w którym może być wręcz zachowana liczba barionowa - przenosząc problem do minus nieskończoności ... liczba barionowa jako stała naszego wszechświata, nie potrzebne żadne łamanie,

- łamanie na poziomie statystycznym jak z życiem: czym więcej np. organizmów używających D-cukrów, tym więcej pożywienia mając kolejne pokolenia tego typu. Sytuacja pół na pół L,D jest statystycznie odpychająca, prowadząc do pełnej dominacji losowo wybranego jednego z nich. W fizyce analogicznie wystarczy symetryczna reguła jak np.: w obecności np. elektronu (pozytronu) ciut łatwiej wytworzyć proton (anty-proton), co spowodowałoby że równowaga między nimi jest statystycznie odpychająca.

 

A co do momentów elektrycznych, znacznie lepiej gdyby się skupili na neutronie.

To są niby 3 naładowane kwarki - nie da się ustawić 3 ładunków żeby był zerowy zarówno moment dipolowy jak i kwadrupolowy - jednak tak bezkrytycznie się przyjmuje.

Tutaj jest kilka prac twierdzących że neutron ma dodatnio naładowany rdzeń i ujemnie 'shell':

https://inspirehep.net/literature/1377841

http://www.actaphys.uj.edu.pl/fulltext?series=Reg&vol=30&page=119

http://www.phys.utk.edu/neutron-summer-school/lectures/greene.pdf

qSl6kTu.png

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dipolowy jak najbardziej zero.

Pytanie właśnie o kwadrupolowy, "- + -" jak na gęstościach powyżej zwykle oznacza ujemny moment kwadrupolowy ... ale przyjęte jest że cząstka o spinie 1/2 nie może mieć momentu kwadrupolowego i basta.

Owszem niestety przetestowanie tego to bajka, choć pewnie porównywalna kosztem z tymi ograniczeniami na dipol elektryczny elektronu ... i są ciekawe lusterka na neutronach: https://en.wikipedia.org/wiki/Neutron_reflector

 

Też ciekawostka z deuteronem - tutaj wiemy że ma duży dodatni moment kwadrupolowy ...

Tylko jak dostać kwadrupol z "pn"?

No więc stwierdzili że jest on w stanie D jak orbital, czyli że jakby proton jest po obu stronach neutronu ... co jak dla mnie jest oszustwem, pozwalającym osiągnąć dowolny multipol.

Edytowane przez Jarek Duda

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest wniosek z łamania CP, czyli "ponieważ kaony rozpadają się na dwa sposoby, więc neutron musi mieć dipolowy moment elektryczny".

Dobrze, ale jeśli np. za 100 lat poprawimy górną granicę powiedzmy 10^-10 raza, to czy będzie można się w końcu poddać? Czy jeśli nie będzie widać tego dipola to ludzkość już będzie skazana na wieczne poszukiwania?

Czy może jednak warto zostawiać furtkę bezpieczeństwa pozwalającą na stwierdzenie że konkluzja jak powyżej jednak miała w sobie zbyt wiele pychy?

Ogólniej: czy powinniśmy dopasowywać eksperymenty do teorii, czy może jednak teorię do eksperymentów? Jak tutaj wygląda współczesna praktyka?

Może jednak bezpieczniej zamiast bezkrytycznie zakładać np. że kwadrupolowy moment elektryczny neutronu jest zero, jednak agnostycznie potraktować go jako nieznany parametr i dofitować do eksperymentów? Nie, tak się teraz nie robi - jest zero i basta.

Podobnych przykładów z bezkrytyczną wiarą w założenia jest oczywiście znacznie więcej, jak ten chyba najbardziej kluczowy: że elektron jest idealnym punktem - podczas gdy jak się zajrzy do literatury, okazuje się że ta bezkrytyczna wiara wzięła się z ekstrapolacji dopasowując parabolę do dwóch punktów poniżej (!): https://physics.stackexchange.com/questions/397022/experimental-boundaries-for-size-of-electron

6BAG4.png

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cenię strunowców i podziwiam za biegłość matematyczną, ale widzę dziedzinę jako pułapkę systemu - nakazującego publikowanie ekscytujących rzeczy i wąskie specjalizacje.

26 minutes ago, Astro said:

Wiara innych może brać się stąd, że górne ograniczenie na promień elektronu (empiria) to jakieś 10-22 m, czyli jakieś 7 rzędów wielkości mniej niż "promień" protonu.

No właśnie poszukaj sobie źródła tego stwierdzenia (link powyżej).

Przypuszczam że dojdziesz do konkluzji: "ponieważ g-factor elektronu jest ciut powyżej 2, więc jego promień jest bardzo mały".

Szukając źródła tej "oczywistej konkluzji" dochodzimy do pracy Dehmelta z 1988 ( http://iopscience.iop.org/article/10.1088/0031-8949/1988/T22/016/pdf ) z wykresem powyżej: proton jako z 3 kwarków, triton jako z 3 nukleonów. Z tych dwóch punktów ekstrapolował hipotezę elektronu jako z 3 partonów - chciałoby się użyć prostej, ale wyszedłby ujemny promień, więc sprytnie użył paraboli ... czy zgadzasz się z taką ekstrapolacją? Albo znasz inny argument doświadczalny za tym 10-22m?

Problem w tym że w fizyce jest pełno silnych ukrytych założeń, które mogą mieć podstawy typu ta ekstrapolacja parabolą z dwóch punktów, ale jest tak "oczywiste" że nikt nawet nie sprawdzi ... a naprawa takiego głębokiego przekonania w społeczności graniczy cudem ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie o tym mówię - sprawdź źródła, dojdziesz do powyższej pracy z 1988 Dehmelta, który dostał nobla za Penning trap w 1989.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Intrygująca konkluzja, ale chyba nie o te źródła mi chodziło ...

Spróbuję jeszcze raz: czy mógłbyś naszkicować wnioskowanie tego ograniczenia do 10^-22m (znalezionego w tym źródle wiedzy ostatecznej)?

Ja próbując je prześledzić doszedłem do powyższego wykresu z ekstrapolacją z dwóch punktów parabolą, co brzmi kusząco bo możesz przewidzieć co tylko sobie zamarzysz ... zgadzasz się z takim wnioskowaniem, czy może znasz inne?

 

Natomiast odnośnie moich przekonań, tam gdzieś na szczycie jest zasada zachowania energii - czyli np. produkując elektron+pozytron z 2 x 511keV energii EM w fotonie, końcowa energia pola EM nie może przekraczać początkowej energii, a założenie punktowego ładunku oznaczałoby nieskończoną energię pola elektrycznego - kompletna bzdura.

Żeby dostać 511keV z pola elektrycznego ładunku, należy całkować nie od r=0, tylko od r~1.4fm, czyli dla zachowania energii konieczna jest deformacja pól wszystkich ładunków w tej skali. Rozumiem że masz na myśli promień RMS protonu - to jest uśrednienie po pozycjach 3 kwarków, czyli coś zupełnie innego.

Czy taka regularyzacja (deformacja pola żeby nie przekraczać 511keV) miałaby jakieś konsekwencje eksperymentalne? Owszem, np. jako deformacja oddziaływania Coulombowskiego dla bardzo bliskich cząstek - co jest obserwowane jako running coupling ( https://en.wikipedia.org/wiki/Coupling_constant#QED_and_the_Landau_pole ): alpha deformuje się w bardzo wysokich energiach.

Edytowane przez Jarek Duda

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety problem w tym że praktycznie nikt nie szuka, tylko bezmyślnie bezkrytycznie używa tego typu źródeł - bardzo silnych założeń, które oznaczają np. nieskończone energie ... i tak naprawdę często nie mają podstaw w empirii - to jest ten ślepy zaułek współczesnej fizyki z którego społecznie prawie niemożliwe jest wyjść.

Na pytanie czym jest ładunek polecam przemyśleć fluxony/wiry Abrikosova etc. ( https://en.wikipedia.org/wiki/Abrikosov_vortex ) - eksperymentalnie obserwowane kwanty pola magnetycznego (jako solitony topologiczne) które zachowują się jak cząstki, np. mamy kreację/anihilację par, oddziaływania między nimi ... interferencję ( https://journals.aps.org/prb/abstract/10.1103/PhysRevB.85.094503 ), tunelowanie ( https://journals.aps.org/prb/pdf/10.1103/PhysRevB.56.14677 ), Aharonova-Bohma ( http://www.tau.ac.il/~yakir/yahp/yh33 ) ...

Powyżej mamy ładunki topologiczne 2D, jak przeniesiemy to do 3D to kwantyzacja pola magnetycznego staje się kwantyzacją ładunku - dostajemy np. Maxwella z wbudowaną kwantyzacją ładunku (używając topologicznego tw. Gaussa-Bonneta w miejsce prawa Gaussa) i o skończonej energii pola ładunku (analogicznie jak dla fluxonów):

W którym miejscu natura przekonuje nas w dyskretność pola???? Ja widzę tylko argumenty przeciwko, zaczynając od tego że byłoby to sprzeczne z Lorenzowską niezmienniczością.

Odnośnie wpływu falek pilotujących, polecam przeglądnąć hydrodynamiczne analogi zjawisk kwantowych (odtwarzanych eksperymentalnie) jak interferencja, tunelowanie, kwantyzacja orbit, Casimir, Aharonov-Bohm: https://www.dropbox.com/s/kxvvhj0cnl1iqxr/Couder.pdf

Edytowane przez Jarek Duda

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Są przeróżne kwantyzacje też klasycznych pól, np.:

- ładunku możemy zrobić analogicznie jak fluxony realizują kwantyzację pola magnetycznego - ładunkiem topologicznym (2D dla kwantyzacji pola magnetycznego, 3D dla ładunku elektrycznego),

- kwantyzacja orbit jest osiągana na wiele sposobów dla tych skaczących kropelek z "dualizmem korpuskularno-falowym" też podwójna (promienia i momentu pędu), efekt Zeemana (siła Coriolisa jako Lorentza): slajdy 14, 19-25 w https://www.dropbox.com/s/kxvvhj0cnl1iqxr/Couder.pdf ) ... ogólnie warunek kwantyzacji bierze się tutaj z rezonansu z polem - tak żeby sprzężona fala była fają stojącą (opisywaną Schrodingerem) żeby zminimalizować energię fluktuacji,

- tu jest "układ okresowy" z podwójną kwantyzacją dla wibracji jednej kropelki: https://www.pnas.org/content/116/11/4849

- druga kwantyzacja czyli w praktyce przejście do zespołów po diagramach Feynmana czyli scenariuszach - też trzeba je rozważyć chcąc liczyć zdarzenia na kropelkach czy solitonach gdy nie posiadamy pełnej informacji o stanie układu.

Problemy w fizyce biorą się głównie z bezkrytycznej wiary w stare założenia, jak ten punktowy ładunek mimo nieskończonej energii i braku prawdziwych argumentów eksperymentalnych ... też z tego że niby dalej oficjalnie "nikt nie rozumie mechaniki kwantowej", czyli można popuścić wodze fantazji - zamiast prawdziwej dyskusji jest kilku autorytetów którzy narzucają swoje ekscytujące pomysły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najważniejszy eksperyment "potwierdzający OTW" to jest Gravity Probe B ... który tak naprawdę potwierdził GEM ( https://en.wikipedia.org/wiki/Gravitoelectromagnetism wprowadzony wcześniej przez Heavisidea) jako przybliżenie OTW - to jest poziom którego raczej możemy być pewni, w przeciwieństwie do pełnego OTW trywialnie go zunifikować z EM (kolejne F_munu F^munu w Lagrangianie) ... co z kolejnymi poprawkami to ja nie wiem, bardzo trudno tutaj rozróżnić ukryte założenia od rzeczywistych wyników eksperymentalnych.

Problemy sprzed wieku były zupełnie inne - oczywiste braki które trzeba było uzupełnić, tzw. "low hanging fruit". Obecne problemy są głównie oparte na naleciałościach których nie da się ruszyć - bezkrytycznie przyjmowanych założeniach jak o punktowości elektronu (bo 30 lat temu noblista dofitował parabolę do dwóch punktów), które wręcz zabrania zadawania podstawowych pytań o strukturę pól EM cząstek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakkolwiek by się wyklarował obraz na temat grawitacji sto lat temu (też wariacje na temat GEM Heavisidea), współcześni astrofizycy by go teraz bronili na śmierć i życie - ze względu na kilka pokoleń odstępu między teorią a porządną weryfikacją (czyli tysięcy doktoratów, artykułów, karier) - Gravity Probe B to prawie stulecie odstępu i zweryfikował tylko pierwszą poprawkę (wspólną dla Heavisidea i Einsteina, konieczną dla Lorentzowskiej niezmienniczości).

Z działaniem w postaci np. pytania o strukturę pól EM elektronu jest właśnie ten problem społeczny że "wszyscy wiedzą że jest punktem" (co tam nieskończona energia) i nikt nawet nie próbuje weryfikować tej informacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mówię tyko że wtedy była swoboda którą dopiero teraz powoli technicznie jesteśmy w stanie weryfikować ... ale w międzyczasie jej wynik tak głęboko społecznie się zakorzenił, że pojawia się poważny problem z rzeczywiście obiektywną oceną, kluczowe osoby bardziej mają motywację żeby zachwalać legendę ... "Einstein dał nam pracę".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To może zabawmy się w "historię alternatywną" - wielu fizyków zgadza się że bez Einsteina nie byłoby OTW ... to jak by teraz wyglądała fizyka w takiej sytuacji?

Wtedy dalej byłoby GEM ( https://en.wikipedia.org/wiki/Gravitoelectromagnetism ) czyli przeniesienie triku z Coulomba do Newtona dla Lorentzowskiej niezmienniczości, znane przynajmniej od 1893, ale pewnie wielokrotnie niezależnie wymyślane bo dość naturalne. Gravity Probe B dalej by potwierdzał GEM.

Unifikacja EM+GEM to jest kwestia użycia dwóch zamiast jednego F_munu F^munu w Lagrangianie. Pozostaje pytanie o ich sprzężenie, np. znanym od dawna odchyleniem trajektorii fotonów przez masę słońca - pewnie zaraz zostałby dodany dodatkowy wyraz do Lagrangianu dla tego sprzężenia.

I tak dalej jak teraz - dokładalibyśmy kolejne poprawki (wyrazy) do Lagrangianu kiedy eksperyment by tak nakazywał ... wygląda na bezpieczniejsze jako bardziej agnostyczne podejście, niż obecna absolutna pewność że już od stu lat znamy wszystkie poprawki ...

Edytowane przez Jarek Duda

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
19 godzin temu, Mariusz Błoński napisał:

Radu. Nie wiem, skąd mi się ten sód wziął.

Z pasty do zębów i przepracowania :P

19 godzin temu, Jarek Duda napisał:

To są niby 3 naładowane kwarki

Podoba mi się "niby". Sam sceptycyzm to jednak za mało, potrzebny jest lepszy konkurencyjny model.

17 godzin temu, Jarek Duda napisał:

No więc stwierdzili że jest on w stanie D jak orbital, czyli że jakby proton jest po obu stronach neutronu ... co jak dla mnie jest oszustwem, pozwalającym osiągnąć dowolny multipol.

Jest jakieś prawo które pozwala "oszukiwać" elektronom a protonom już nie?

15 godzin temu, Jarek Duda napisał:

Podobnych przykładów z bezkrytyczną wiarą w założenia

Co nie przeszkadza w ciągłych eksperymentach. Cytując klasyka: "Kontrola jest najwyższą formą zaufania" :P

5 godzin temu, Jarek Duda napisał:

Natomiast odnośnie moich przekonań, tam gdzieś na szczycie jest zasada zachowania energii

Większość fizyków wybiera szczytowanie z panią Noether.

5 godzin temu, Jarek Duda napisał:

założenie punktowego ładunku oznaczałoby nieskończoną energię pola elektrycznego - kompletna bzdura.

W mechanice klasycznej. A tak w ogóle byłbym zapomniał, witamy w XXI wieku!

2 godziny temu, Jarek Duda napisał:

też z tego że niby dalej oficjalnie "nikt nie rozumie mechaniki kwantowej

Można śmiało przyjąć, że fizycy strunowi rozumieją mechanikę kwantową.

Godzinę temu, Jarek Duda napisał:

bezkrytycznie przyjmowanych założeniach jak o punktowości elektronu

Jeszcze z dzieciństwa pamiętam sformułowanie "nie wiadomo, obecnie przyjmuje się że" i cała fizyka jest implicite formułowana w ten sposób. Fizyka to modele.

To co uprawia kolega to się określa  z angielskiego "walką z kukiełką".  Tutaj najpierw wypiera się teorię strun która od 50 lat jest pełnoprawną fizyką teoretyczną czy ktoś to lubi czy nie, a potem mówi o bezkrytycznie przyjmowanej punktowości elektronu. Dzięki wyparciu w mózgu nie pojawia się sprzeczność.
W rzeczywistości nikt nie krytykuje teorii Chan-Tsou za to, że przewiduje że elektron jest złożony z dwóch cząsteczek "elementarnych", a nie może bo ma być punktem.

Dualności, zasada holograficzna powoduje że pytanie czy elektron jest punktowy czy nie może być odbierane za 100 lat  jak dyskusje "ile diabłów mieści się na czubku szpilki".
Fizyka zajmuje się przewidywaniem zdarzeń które można rozumieć jako wyniki możliwych eksperymentów. Obawiam się że punktowość elektronu w ogóle nie musi być dobrze postawionym pytaniem -  wyniki pewnych eksperymentów mogą być identycznie przewidywane przez modele w których jest punktem lub nie, i mówimy o pełnej teoretycznej równoważności a nie zejściu rozbieżności poniżej dokładności pomiarów.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
28 minut temu, Jarek Duda napisał:

To może zabawmy się w "historię alternatywną" - wielu fizyków zgadza się że bez Einsteina nie byłoby OTW ... to jak by teraz wyglądała fizyka w takiej sytuacji?

Smoluchowski dostałby Nobla!

Optymistycznie: mechanika kwantowa byłaby traktowana jako coś fundamentalnego a TW to taka ciekawostka Lorentza.
Pesymistycznie: to samo, mielibyśmy książki w stylu "100 uczonych przeciw Poincaremu".

33 minuty temu, Jarek Duda napisał:

wygląda na bezpieczniejsze jako bardziej agnostyczne podejście, niż obecna absolutna pewność że już od stu lat znamy wszystkie poprawki ...

To tak jakby matematycy mieli odkrywać szeregi Taylora jako coraz lepsze aproksymacje wyraz po wyrazie :P
Jeśli chodzi o tę krucjatę (anty)fizyczną to boję się że jest to ilustracja powiedzenia "Od geniuszu do szaleństwa dzieli mały krok".
Przypuszczam, że to właśnie miał Feynman na myśli mówiąc, że z "tej drogi jeszcze nie wrócił nikt".  Zarośla już zasłaniają ale jeszcze kolegę słyszymy...

58 minut temu, Astro napisał:

Daj spokój; na razie jesteśmy na poziomie hydrodynamicznych analogii...

Które na dodatek nie działają. A po drugiej stronie tylko "14 miejsc po przecinku". Chętnie się dowiem jak "ONI" chcą wyjaśnić nadprzewodnictwo i nadciekłość nie mogąc nawet opisać układu 2 cząsteczek.
 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 minuty temu, Astro napisał:

Się zastanawiam, czy dla dobra ludzkości nie warto by np. na KW ustawić zakaz wypowiadania się w danym temacie więcej niż jednemu fizykowi... :D
(kto pierwszy ten lepszy ;))

No to ja się wypowiadam jako informatyk.
Kolega Jarek zresztą też :P 
Od strony psychologicznej doskonale to rozumiem, tę frustrację i rozczarowanie że człowiek chce wiedzieć a tutaj nie ma teorii ostatecznej.
Jednak fakt że pisze kolega Jarek swoje pomysły na komputerze z bilionami tranzystorów,  taktowanymi nawet wielogigahercowymi zegarami świadczy jednak, że przez ostatnie 100 lat fizyka "mainstreamowa" funkcjonowała całkiem dobrze. Postęp techniczny to jest bardzo dobry "reality check". Mamy 15-ty rok od Coudera.
MK po kilku latach przewidziała antymaterię a po 20-tu zdetonowano bombę jądrową i stworzono tranzystor.
Tymczasem Couder: https://www.quantamagazine.org/famous-experiment-dooms-pilot-wave-alternative-to-quantum-weirdness-20181011/
Kopalnię Wiedzy czytają też dzieci, które mogłyby odnieść mylne wrażenie że fizyka nie jest nauką godną zaufania a teorie nie działają.
Tymczasem fizyka jest najpewniejszą nauką przyrodniczą jaka istnieje i to niej zawdzięczamy cały postęp naukowo techniczny ostatnich 200 lat.
Wbrew defetystom postęp jest ogromny również w ostatnich 25 latach :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:D Kolejna powtórka z rozrywki... ;)
No to i ja se to co zwykle: Gluty, Panie, ino gluty... :D
A dlaczego gluty? Bo gluty ani ciągłości nie mają, ani nieciągłości. Lub i ciągłość mają, i nieciągłość. Jak kto woli. Ale punktów, to ni cholery nie mają. No chyba, że zromy jakąś całkę glutowych fluktuacji przestrzeni po glutowym czasie, wtedy  dostaniemy (trochę umowne) glutpunkty i równie umowną glutciągłość, którą, gdyby ktoś bardzo chciał, można sobie zglutskwantować. Dostaniemy też glutlosowość w najmniejszych skalach, przechodzącą w glutdeterminizm w  większych. Wszyscy zadowoleni? :P
E nie, pewnie wszyscy niezadowoleni... Ok., niech tak będzie, przeżyję (chyba). Idę spać.
Acha (aha?), bo te solitony to może nawet całkiem fajne by były, ale jako stany chwilowe, w momencie "twardego" oddziaływania. Kurde, o strunach zapomniałem... ale może dobrze, że zapomniałem ;)

Edytowane przez ex nihilo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to w końcu jak wyglądała by teraz fizyka gdyby Einstein nie wymyślił OTW? (oprócz płaczu i zgrzytania zębów)

Przypominam że Gravity Probe B formalnie potwierdził GEM który był znany przed Einsteinem, np. z https://en.wikipedia.org/wiki/Gravitoelectromagnetism

600px-Gravity_Probe_B_Confirms_the_Exist

Quote

Diagram regarding the confirmation of gravitomagnetism by Gravity Probe B

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
7 godzin temu, Jarek Duda napisał:

Przypominam że Gravity Probe B formalnie potwierdził GEM który był znany przed Einsteinem

Podobno eksperymentalnie można teorie tylko obalać ?:)

 (BTW. Badania rynku wykazały, że marka wina owocowego "Einstein" nie zostałaby doceniona przez klientów: niedostatecznie wielu interesuje się nauką.
W ten sposób sement trunków dla "rewolucjonistów" pozostał zdominowany przez "Komunę"). 

Teoria względności to 2 teorie. Bardziej ogólna szczególna teoria względności pojawiłaby się niezależnie od Einsteina. Tak naprawdę to była przecież znana wśród fizyków i jedyne czego dostarczył Einstein to rewolucyjnie proste wyprowadzenie z zasady względności Galileusza.
Co innego bardziej szczególna ogólna teoria względności. Ta wzięła się prosto z kapelusza i wyprowadzenie jej wzorów z czegoś innego jest nawet obecnie bardzo trudne. Czysty geniusz który po prostu odgadł właściwą, poprawną postać. Tutaj moglibyśmy czekać całkiem długo.

Bez Einsteina nie byłoby MK w latach 20: Heisenberg był pod wielkim wpływem filozofii Einsteina, że opis zjawisk może zależeć od obserwatora (układu odniesienia), a wielkości fizyczne muszą być zasadniczo mierzalne (absolutny czas bez możliwości istnienia efektywnego urządzenia pomiarowego nie ma sensu).
Kisilibyśmy się z de Brogile'm i kto wie, może nawet powstałyby "modele hydrodynamiczne"?

Einstein a potem Heisenberg oszczędzili cywilizacji ludzkiej wielu lat błądzenia, jak się obecnie okazuje, na wiele lat :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Członkowie międzynarodowego zespołu badawczego STAR Collaboration, jednego z czterech projektów prowadzonych w Relatywistycznym Zderzaczu Ciężkich Jonów (RHIC) w Brookhaven National Laboratory – w którym odtwarzane są warunki, jakie panowały we wczesnym wszechświecie – ogłosili odkrycie najcięższego jądra antymaterii. Składa się ono z antyprotonu, dwóch antyneutronów oraz antyhiperonu i zostało nazwane antyhiperwodorem-4. Odkrycia dokonano analizując wyniki 6 miliardów zderzeń jąder atomowych.
      Antymateria ma, z wyjątkiem przeciwnego ładunku elektrycznego, te same właściwości co materia: tę samą masę, taki sam czas życia przed rozpadem, wchodzi w takie same interakcje, wyjaśnia Junlin Wu, świeżo upieczony magister ze Wspólnego Wydziału Fizyki Jądrowej Uniwersytetu w Lanzhou i Instytutu Współczesnej Fizyki Chińskiej Akademii Nauk. Wciąż za to nie wiemy, i jest to jedna z najważniejszych zagadek współczesnej fizyki, dlaczego wszechświat zbudowany jest głównie z materii, a nie antymaterii i dzieje się tak mimo tego, że podczas Wielkiego Wybuchu powstało tyle samo antymaterii co materii.
      RHIC to idealne miejsce do prób szukania odpowiedzi na to pytanie. To pierwszy i jeden z zaledwie dwóch – drugim jest Wielki Zderzacz Hadronów (LHC) – akcelerator, w którym zderzane są ciężkie jony. W urządzeniu zderzane są ciężkie jony pędzące z prędkością bliską prędkości światła. Po zderzeniu powstaje mieszanina kwarków i gluonów, w której biorą początek nowe cząstki. I tak, jak we wczesnych wszechświecie, cząstki materii i antymaterii rodzą się tam w niemal równych proporcjach. Badacze mają nadzieję, że badając te cząstki znajdą przyczynę, dla której symetria została zachwiana na rzecz wszechświata zbudowanego z materii.
      U podstaw naszych eksperymentów leży proste przypuszczenie, że jeśli chcemy poznać przyczynę asymetrii materii i antymaterii, to musimy najpierw odkryć nowe cząstki antymaterii, mówi fizyk Hao Qiu, doradca naukowy Junlina Wu.
      Naukowcy ze STAR Collaboration już wcześniej znajdowali antymaterię w danych ze zderzeń w RHIC. W 2010 roku odkryli antyhipertryt, pierwsze jądro antymaterii zawierającą hiperon. Hiperony to cząstki, które zawierają co najmniej jeden kwark dziwny, ale nie zawierające kwarka górnego i dolnego. Wchodzą one w skład hiperjąder. Pierwsze hiperjądro odkryli w 1952 roku Marian Danysz i Jerzy Pniewski z Uniwersytetu Warszawskiego.
      Odkrycie antyhiperwodoru-4 oznacza nie tylko znalezienie najcięższego jądra antymaterii, ale również trafienie na igłę w stogu siana. Hiperjądra żyją bowiem tak długo, jak istnieje hiperon, a czas jego życia nie przekracza 10-10 sekundy. Ponadto, by powstał antyhiperwodór-4, z zupy kwarkowo-gluonowej powstałej po zderzeniu ciężkich jąder w RHIC muszą wyłonić się wszystkie cztery składowe nowego jądra, muszą one powstać w odpowiednim miejscu, przemieszczać się w tym samym kierunku, by w odpowiednim czasie się połączyć i na krótko utworzyć antyhiperwodór-4.
      Zidentyfikowanie nowej cząstki antymaterii było możliwe dzięki zidentyfikowaniu cząstek, na które się ona rozpadła. Jednym z produktów rozpadu był antyhel-4, drugim jest pion o ładunku dodatnim. Jako że już wcześniej odkryliśmy antyhel-4, użyliśmy tej samej metody do jego zidentyfikowania, a następnie dokonaliśmy rekonstrukcji cząstki macierzystej, wykorzystując w tym celu π+, wyjaśnia Wu. Rekonstrukcja taka polega na śledzeniu wstecz trasy przemieszczania się antyhelu-4 i π+, co pozwala stwierdzić, czy obie cząstki pojawiły się w tym samym punkcie. Nie było to łatwe zadanie. Naukowcy musieli przeanalizować miliardy zderzeń. Każdy zauważony antyhel-4 mógł mieć coś wspólnego nawet z 1000 pionów. Trzeba było więc sprawdzić każdą z możliwości. Kluczem do sukcesu było znalezienie takiej pary antyhel-4-π+, której trajektoria rozpoczynała się w tym samym punkcie. Znaleziono 22 takie pary, a analiza wykazała, że sześć takich wydarzeń to szum tła. Tym samym uczeni ze STAR Collaboration mogli poinformować o wykryciu 16 jąder antyhiperwodoru-4.
      Naukowcy porównali czas życia antyhiperwodoru-4 z hiperwodorem-4 oraz antyhipertrytu i hipertrytu. Nie znaleźli żadnych zasadniczych różnic. Ich badania potwierdziły istnienie symetrii, a zatem prawdziwość obecnych modeli fizycznych. Obecnie pracują nad porównaniem masy wspomnianych cząstek i antycząstek.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po raz pierwszy udało się bezpośrednio zaobserwować wpływ grawitacji na antymaterię. Fizycy z CERN eksperymentalnie wykazali, że grawitacja działa na antymaterię tak, jak i na materię – antyatomy opadają na źródło grawitacji. Nie jest to niczym niespodziewanym, różnica w oddziaływaniu grawitacji na materię i antymaterię miałaby bardzo poważne implikacje dla fizyki. Jednak bezpośrednia obserwacja tego zjawiska jest czymś, czego fizycy oczekiwali od dziesięcioleci. Oddziaływanie grawitacyjne jest bowiem niezwykle słabe, zatem łatwo może zostać zakłócone.
      Naukowcy z CERN pracujący przy eksperymencie ALPHA wykorzystali atomy antywodoru, które są stabilne i elektrycznie obojętne, do badania wpływu grawitacji na antymaterię. Uczeni utworzyli antywodór łącząc antyprotony – uzyskane w urządzeniach AD i ELENA pracujących w Antimatter Factory – z pozytonami (antyelektronami) z radioaktywnego sodu-22. Atomy antywodoru umieszczono następnie w pułapce magnetycznej, która chroniła je przed wejściem w kontakt z materią i anihilacją. Całość umieszczono w niedawno skonstruowanym, specjalnym urządzeniu o nazwie ALPHA-g, które pozwala na śledzenie losu atomów po wyłączeniu pułapki.
      Symulacje komputerowe wykazywały, że – w przypadku materii – około 20% atomów powinno opuścić pułapkę przez górną jej część, a około 80% – przez dolną. Naukowcy wielokrotnie przeprowadzili eksperymenty z użyciem antymaterii, uwzględniając przy tym różne ustawienia pułapki i różne możliwe oddziaływania poza oddziaływaniami grawitacyjnymi. Po uśrednieniu wyników eksperymentów okazało się, że antymateria zachowuje się tak, jak materia. Około 20% atomów antywodoru uleciało z pułapki górą, a około 80% – dołem.
      Potrzebowaliśmy 30 lat by nauczyć się, jak stworzyć antyatomy, jak utrzymać je w pułapce, jak je kontrolować i jak je uwalniać z pułapki, by oddziaływała na nie grawitacja. Następnym etapem naszych badań będą jak najbardziej precyzyjne pomiary przyspieszenia opadających antyatomów. Chcemy sprawdzić, czy rzeczywiście atomy i antyatomy opadają w taki sam sposób, mówi Jeffrey Hangst, rzecznik prasowy eksperymentu ALPHA.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Głównym powodem wybudowania Wielkiego Zderzacza Hadronów (LHC) były poszukiwania bozonu Higgsa. Urządzenie wywiązało się z tego zadania w 2012 roku i od tej pory poszerza naszą wiedzę o świecie. Teraz naukowcy z eksperymentów CMS i ATLAS w CERN poinformowali o znalezieniu pierwszych dowodów na rzadki rozpad bozonu Higgsa do bozonu Z i fotonu. Jeśli ich spostrzeżenia się potwierdzą, może być to pośrednim dowodem na istnienia cząstek spoza Modelu Standardowego.
      Model Standardowy przewiduje, że jeśli bozon Higgsa ma masę ok. 125 gigaelektronowoltów – a z ostatnich badań wiemy, że wynosi ona 125,35 GeV – to w około 0,15% przypadków powinien się on rozpadać na bozon Z – elektrycznie obojętny nośnik oddziaływań słabych – oraz foton, nośnik oddziaływań elektromagnetycznych. Niektóre teorie uzupełniające Model Standardowy przewidują inną częstotliwość dla takiego rozpadu. Zatem sprawdzenie, które z nich są prawdziwe, daje nam ważny wgląd zarówno w samą fizykę spoza Modelu Standardowego, jak i na bozon Higgsa. A mowa jest o fizyce poza Modelem Standardowym, gdyż modele przewidują, że bozon Higgsa nie rozpada się bezpośrednio do bozonu Z i fotonu, ale proces ten przebiega za pośrednictwem pojawiających się i znikających cząstek wirtualnych, które trudno jest wykryć.
      Uczeni z ATLAS i CMS przejrzeli dane z 2. kampanii badawczej LHC z lat 2015–2018 i zdobyli pierwsze dowody na rozpad bozonu Higgsa do bozonu Z i fotonu. Istotność statystyczna odkrycia wynosi sigma 3,4, jest więc mniejsza od sigma 5, kiedy to można mówić o odkryciu. Dlatego też na na razie do uzyskanych wyników należy podchodzić z ostrożnością, wymagają one bowiem weryfikacji.
      Każda cząstka ma specjalny związek z bozonem Higgsa, zatem poszukiwanie rzadkich dróg rozpadu bozonu Higgsa jest priorytetem. Dzięki drobiazgowemu połączeniu i analizie danych z eksperymentów ATLAS i CMS wykonaliśmy krok w kierunku rozwiązania kolejnej zagadki związanej z bozonem Higgsa, mówi Pamela Ferrari z eksperymentu ATLAS. A Florencia Canelli z CMS dodaje, że podczas trwającej właśnie 3. kampanii badawczej LHC oraz High-Luminosity LHC naukowcy będą w stanie doprecyzować obecnie posiadane dane oraz zarejestrować jeszcze rzadsze rodzaje rozpadów Higgsa.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Nie możemy bezpośrednio obserwować wczesnego wszechświata, ale być może będziemy w stanie obserwować go pośrednio, badając, w jaki sposób fale grawitacyjne z tamtej epoki wpłynęły na materię i promieniowanie, które obecnie widzimy, mówi Deepen Garg, student z Princeton Plama Physics Laboratory. Garg i jego promotor Ilya Dodin zaadaptowali do badań wszechświata technikę ze swoich badań nad fuzją jądrową.
      Naukowcy badali, w jaki sposób fale elektromagnetyczne rozprzestrzeniają się przez plazmę obecną w reaktorach fuzyjnych. Okazało się, że proces ten bardzo przypomina sposób rozprzestrzeniania się fal grawitacyjnych. Postanowili więc wykorzystać te podobieństwa.
      Fale grawitacyjne, przewidziane przez Alberta Einsteina w 1916 roku, zostały wykryte w 2015 roku przez obserwatorium LIGO. To zaburzenia czasoprzestrzeni wywołane ruchem bardzo gęstych obiektów. Fale te przemieszczają się z prędkością światła.
      Garg i Dodin, wykorzystując swoje spostrzeżenia z badań nad falą elektromagnetyczną w plazmie, opracowali wzory za pomocą których – jak mają nadzieję – uda się odczytać właściwości odległych gwiazd. W falach grawitacyjnych mogą być „zapisane” np. o gęstości materii, przez którą przeszły. Być może nawet uda się w ten sposób zdobyć dodatkowe informacje o zderzeniach gwiazd neutronowych i czarnych dziur.
      To miał być prosty, krótki, sześciomiesięczny program badawczy dla mojego studenta. Gdy jednak zaczęliśmy zagłębiać się w problem, okazało się, że niewiele o nim wiadomo i można na tym przykładzie wykonać pewne podstawowe prace teoretyczne, przyznaje Dodin.
      Naukowcy chcą w niedługiej przyszłości wykorzystać swoje wzory w praktyce. Zastrzegają, że uzyskanie znaczących wyników będzie wymagało sporo pracy.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...