Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Do SpaceX dołączył William Gerstenmaier, były dyrektor NASA ds. załogowej eksploracji kosmosu

Rekomendowane odpowiedzi

SpaceX potwierdza, że do firmy dołączył William Gerstenmaier, były dyrektor NASA ds. załogowej eksploracji kosmosu. To bardzo ważne wydarzenie, gdyż Gerstenmaier odegrał niezwykle ważną rolę dla obecności człowieka w przestrzeni kosmicznej. W latach 2005–2019 odpowiadał on m.in. za projekty wahadłowców, Międzynarodowej Stacji Kosmicznej czy przygotowaniu epoki komercyjnych lotów załogowych.

Był uznawany za najbardziej wpływowego człowieka jeśli chodzi o amerykański program lotów załogowych. Wcześniej w roku 1995 objął stanowisko Shuttle/Mir Program Operations Manager, a od 2000 roku był by zastępcą dyrektora, a następnie dyrektorem Programu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.

Wayne Hale, były menedżer programu wahadłowców, a obecnie przewodniczący Komitetu Doradczego NASA ds. lotów załogowych mówi, że dołączenie Gerstenmaiera do SpaceX natychmiast dodaje tej firmie wiarygodności w kwestii bezpieczeństwa lotów. Bill jest powszechnie szanowany za dobrze ugruntowaną wiedzę techniczną i swoją przenikliwość. Znany jest z tego, że uważnie słucha, a swoje decyzje opiera na dogłębnej wiedzy.

W lipcu 2019 roku obecny dyrektor NASA, Jim Bridenstine, zwolnił Gerstenmaiera z dotychczas zajmowanego stanowiska i mianował go specjalnym doradcą wicedyrektora NASA. Taka decyzja zaszokowała niektórych z partnerów NASA.

Zaraz po tym, jak prasa podała, że Gerstenmaier został konsultantem SpaceX, gratulacje złożył mu dyrektora Roskosmosu, Dimitrij Rogozin.

SpaceX zorganizuje swoją pierwszą misję załogową w czerwcu bieżącego roku. Gerstenmaier odegra kluczową rolę w uzyskaniu wszelkich pozwoleń i certyfikatów. Jego zatrudnienie będzie miało długotrwały wpływ na SpaceX. Niewiele osób ma w przemyśle kosmicznym takie wpływy i niewiele tak dobrze potrafi oraz rozumie, jak należy budować koalicje i na czym polega współpraca. Zatrudnienie takiej osoby będzie niezwykle pomocne w zorganizowaniu przyszłych misji załogowych na Księżyc i Marsa.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gerstenmaier to człowiek dla którego bezpieczeństwo jest ponad wszystko. Kłóci się to z filozofią Muska.  Jak to się ma do Starshipa, który nie bedzie miał żadnych systemów ratowania astronautów? Bo Dragon jest już gotowy.

Dla SpaceX  napewno świetne zagranie PRowe. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pod koniec zeszłego roku widziałem dwa ciekawe filmy na ten temat. Może kogoś to zainteresuje.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

à propos systemów bezpieczeństwa, to "Mad" Mikeowi "sławnemu" płaskoziemcy, który zbudował załogową rakietę o apogeum 100m i probówał udowodnić, że ziemia jest płaska, systemy bezpieczeństwa zawiodły. I tak oto własnie słynny "Mad" Mike zmienia przydomek na "Dead" Mike.

 

Edytowane przez dexx

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widziałem to wczoraj. Przykra historia, bo zginął człowiek, ale z drugiej strony za głupotę się płaci, a w tym wypadku to jest głupota do sześcianu! Nie można mówić o nieszczęściu, bo na ten wypadek pracowali długie miesiące. Poprzednia próba o mało co nie zakończyła się tragicznie, bo rakieta opadała zbyt szybko i w ostatniej chwili uruchomili drugi ze spadochronów, a sam zainteresowany doznał urazu kręgosłupa... Więcej można było osiągnąć przymocowując kamerę HD do rakiety na cukier albo balonu z helem :)

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, cyjanobakteria napisał:

Widziałem to wczoraj. Przykra historia, bo zginął człowiek, ale z drugiej strony za głupotę się płaci, a w tym wypadku to jest głupota do sześcianu! Nie można mówić o nieszczęściu, bo na ten wypadek pracowali długie miesiące. Poprzednia próba o mało co nie zakończyła się tragicznie, bo rakieta opadała zbyt szybko i w ostatniej chwili uruchomili drugi ze spadochronów, a sam zainteresowany doznał urazu kręgosłupa... Więcej można było osiągnąć przymocowując kamerę HD do rakiety na cukier albo balonu z helem :)

Masz babo placek z ...płaskoziemca.

A tu  poprzednie twarde lądowanie słynnego płaskoziemca, wtedy w miarę szczęśliwe:

Generaline wyciąganie w taki sposób  człowieka po takim uderzeniu, fatalnie świadczy o zabezpieczeniu medycznym ekipy. 

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stary Top Gear - najlepszy program motoryzacyjny jaki powstał. 

Co do Mad'a - istnieje hipoteza, że w obydwu przypadkach przygrzmocił w kopułe, która przecież  otacza płaską ziemię :ph34r: ;)

Tymczasem SpaceX zapowiada na ten rok  pierwszy lot suborbitalny Starshipa. Cena rakiety - 5 mln $. Niesamowicie mało. 

Jak widzę jak wielkie postępy robią, to od razu bardziej  optymistycznie patrzy się  w przyszłosć:

 

Powyższa technologia przypomina mi zresztą  technikę jaką dysponowali bohaterowie serii komiksów "Ekspedycja - bogowie z kosmosu", B. Polcha i A. Mostowicza. Tam też rakiety lądowały na słupie ognia. Starsi forumowicze zapewne pamietają ten bardzo fajny komiks, przede wszystki z racji świetnych rysunków,  tak jak pewnie  i Funky Kovala. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
11 godzin temu, venator napisał:

Co do Mad'a - istnieje hipoteza, że w obydwu przypadkach przygrzmocił w kopułe, która przecież  otacza płaską ziemię :ph34r: ;)

Nie!  To okrągłoziemcy sabotaż zrobili, by do odkrycia prawdy nie doszło,  a Mad już został pierwszym męczennikiem płaskoziemców.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

 

 

10 godzin temu, 3grosze napisał:

Nie!  To okrągłoziemcy sabotaż zrobili, by do odkrycia prawdy nie doszło,  a Mad już został pierwszym męczennikiem płaskoziemców.

A konkretnie pewnie NASA, albo ogólnie rzund.

 

A poważniej:

"Przedstawiciel Hughesa ds. PR komentując tragiczne wydarzenie powiedział:

Wykorzystywaliśmy teorię płaskiej Ziemi jako chwyt marketingowy. Płaska Ziemia gwarantowała nam duży rozgłos. Niemniej jednak, Mike nie wierzył w tę teorię."

Jeśli tak było rzeczywistości, to cynizm do kwadratu, potrzebny tylko do trzepania kasy. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
9 minut temu, Astro napisał:

Ryzyko zawodowe. :D

W końcu był to zawodowy kaskader. Np. wykonał skok limuzyną Lincoln Town Car na 31 metrów. Nie w kij dmuchał. Amerykanie chyba uwielabiają taki cyrk.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 hour ago, venator said:

"Przedstawiciel Hughesa ds. PR komentując tragiczne wydarzenie powiedział:

Wykorzystywaliśmy teorię płaskiej Ziemi jako chwyt marketingowy. Płaska Ziemia gwarantowała nam duży rozgłos. Niemniej jednak, Mike nie wierzył w tę teorię."

A to jest ciekawe. Kiedyś przeszło mi przez myśl, że być może tylko wykorzystują bzdurne teorie jako przykrywkę do zebrania środków. Do tego te nalepki "RESEARCH" i inne marketingowe duperele. Ale w dzisiejszych czasach ludzie wierzą w takie rzeczy, że czasami włosy stają dęba na głowie.

Tak czy siak, akcja była szkodliwa ze względu na propagowanie nienaukowych bzdur i robienie ludziom wody z mózgów. Chociaż dla tych, co w to wierzą i tak chyba nie ma ratunku...

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 23.02.2020 o 19:09, venator napisał:

Jak to się ma do Starshipa, który nie bedzie miał żadnych systemów ratowania astronautów? Bo Dragon jest już gotowy.

1:1.  NASA nie miała obiekcji wobec użytkowania wahadłowców przez wiele lat. Statek jest 100% bezpieczny do momentu kiedy nie ulegnie katastrofie :)

17 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

Tak czy siak, akcja była szkodliwa ze względu na propagowanie nienaukowych bzdur i robienie ludziom wody z mózgów.

Każde amerykańskie dziecko po obejrzeniu Gwiezdnych Wojen czy StarTreka nie ma wątpliwości że Ziemia jest okrągłą kulą, więc... WTF?
P.S.
Właściwie to jest bardzo pożyteczna. Pokazuje że ludzie wierzą w różne rzeczy, a co najmniej tak twierdzą.

Edytowane przez peceed

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 26.02.2020 o 14:43, peceed napisał:

1:1.  NASA nie miała obiekcji wobec użytkowania wahadłowców przez wiele lat.

Nie bardzo mogę się zgodzić. Na blogu Wayn'a Hal'a, inżyniera NASA, który poświęcił wiekszość kariery wahadłowcom (min. jako dyrektor lotu w trakcie  41 misji wahadłowców) jest dużo  wspomnień o ówczesnych   obawach  i troskach (wątpliwościach?)  w kwestiach  bezpieczeństwa lotów. 

https://waynehale.wordpress.com/page/1/

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
11 godzin temu, venator napisał:

jest dużo  wspomnień o ówczesnych   obawach  i troskach (wątpliwościach?)  w kwestiach  bezpieczeństwa lotów.

Kto wie jakie troski wypisywaliby teraz inżynierowie SpaceX, ale im nie wolno tego robić.

Na korzyść Starship przemawia fakt, że nie ma tych czynników ryzyka które przyczyniły się do katastrof  wahadłowców (odpadająca osłona termiczna i rakiety na stałe paliwo), a sam napęd ma ogromną redundancje. Do tego w dzisiejszych czasach mamy możliwość znacznie lepszej i tańszej kontroli jakości, oraz monitorowania niebezpiecznych zjawisk potencjalnie prowadzących do katastrofy w przyszłości. To pozwala na izolowanie pojedynczych czynników ryzyka i ich eliminację. Można przyjąć, że ryzyko katastrofy jest znacznie mniejsze (czynnik 10-20x jest praktycznie pewny) od tych z wahadłowców (jak nie skopali software).

Musk jest zainteresowany tylko i wyłącznie lotem na Marsa, cała reszta to dla niego tylko środek.
W takim kontekście kilka promili ryzyka katastrofy nic nie znaczy.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla zainteresowanych, Atlantis miał podobny wypadek z uszkodzeniem poszycia podczas startu co Columbia, tylko uszkodzenie nie nastąpiło w krytycznym punkcie, a pod brakującym kafelkiem była wzmocniona metalowa osłona anteny o podwójnej grubości. Mieli więcej szczęścia.

https://www.quora.com/How-did-STS-27-land-with-all-the-tile-damage-but-STS-107-didnt

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Inżynierowie misji Voyager wyłączyli niedawno CRS (Cosmic Ray Subsystem) na Voyagerze 1, a za dwa tygodnie wyłączą Low-Energy Charged Particle (LECP) na Voyagerze 2. Instrumenty, jak można domyślić się z ich nazw, odpowiadają za badanie promieniowania kosmicznego oraz niskoenergetycznych jonów. Po wyłączeniu wspomnianych urządzeń na każdej z sond będzą działały po 3 instrumenty naukowe. Odłączanie instrumentów ma na celu zaoszczędzenie energii i przedłużenie czasu działania sond – jedynych wysłanych przez człowieka obiektów, które opuściły Układ Słoneczny.
      Voyagery zasilane są przez radioizotopowe generatory termoelektryczne, generujące energię z rozpadu dwutlenku plutonu-238. Początkowo generatory wytwarzały energię o mocy około 475 W, jednak w miarę zużywania się paliwa tracą rocznie około 4,3 W. W przestrzeni kosmicznej przebywają już od 48 lat. Sposobem na poradzenie sobie ze zmniejszaniem mocy, jest wyłączanie kolejnych instrumentów. Jeśli byśmy nie wyłączali instrumentów, Voyagerom zostałoby prawdopodobnie kilka miesięcy pracy, mówi Suzanne Dodd.
      Na pokładzie każdej z sond znajduje się 10 identycznych instrumentów naukowych. Zadaniem części z nich było zabranie danych z gazowych olbrzymów Układu Słonecznego, zostały więc wyłączone zaraz po tym, jak sondy skończyły badania tych planet. Włączone zostały te instrumenty, które naukowcy uznali za potrzebne do zbadania heliosfery i przstrzeni międzygwiezdnej. Voyager 1 dotarł do krawędzi heliosfery w 2012 roku, Voyager 2 – w roku 2018.
      W październiku ubiegłego roku na Voyagerze 2 wyłączono instrument badający ilość plazmy i kierunek jej ruchu. W ostatnich latach instrument ten zebrał niedużą ilość danych, gdyż jest zorientowany w kierunku przepływu plazmy w ośrodku międzygwiezdnym. Voyager 1 przestał badać plazmę wiele lat temu, ze względu na spadającą wydajność urządzenia.
      Wyłączony właśnie CRS na Voyagerze 1 to zestaw trzech teleskopów badających m.in. protony z przestrzeni międzygwiezdnej i Słońca. Dane te pozwoliły określić, w którym miejscu i kiedy Voyager 1 opuścił heliosferę. LECP na Voyagerze 2, który ma zostać wkrótce wyłączony, bada różne jony, elektrony i promieniowanie kosmiczne zarówno z Układu Słonecznego, jak i spoza niego.
      Oba instrumenty wykorzystują obracające się platformy, mogą więc prowadzić badania w promieniu 360 stopni. Platformy wyposażono w silniki krokowe, które o obracały je co 192 sekundy. Na Ziemi platformy zostały przetestowane na 500 000 kroków. Tyle, ile potrzeba było, by misje doleciały do Saturna. Okazały się jednak znacznie bardziej wytrzymałe. Mają za sobą już ponad 8,5 miliona kroków.
      Voyagery miały zbadać zewnętrzne planety Układu Słonecznego i już dawno przekroczyły przewidywany czas działania. Każdy bit dodatkowych danych, które od tej pory udało się zebrać, to nie tylko wartościowa informacja dla heliofizyki, ale też świadectwo niezwykłych osiągnięć inżynieryjnych, stwierdza Patrick Koehn, odpowiedzialny za program naukowy Voyagerów.
      Inżynierowie NASA starają się, by instrumenty naukowe na sondach działały jak najdłużej, gdyż dostarczają unikatowych danych. W tak dalekich regionach kosmosu nie pracował jeszcze żaden instrument i przez najbliższe dziesięciolecia żaden nowy nie zostanie tam wysłany.
      Wyłączenie wspomnianych urządzeń oznacza, że sondy będą miały wystarczająco dużo energii, by działać przez około rok, zanim zajdzie konieczność wyłączenia następnych urządzeń. W tej chwili na Voyagerze 1 pracuje magnetometr i Plasma Wave Subsystem (PWS), odpowiedzialny za badanie gęstości elektronowej. Działa też LECP, który zostanie wyłączony w przyszłym roku. Na Voyagerze 2 działają zaś – nie licząc LECP, który wkrótce będzie wyłączony – magnetometr, PWS oraz CRS. W przyszłym roku inżynierowie wyłączą ten ostatni.
      Eksperci z NASA mają nadzieję, że dzięki tego typu działaniom jeszcze w latach 30. bieżącego wieku na każdym z Voyagerów będzie pracował jeszcze co najmniej 1 instrument naukowy. Czy tak się stanie, tego nie wiadomo. Trzeba pamiętać, że obie sondy od dziesięcioleci ulegają powolnej degradacji w surowym środowisku pozaziemskim.
      Obecnie Voyager 1 znajduje się w odległości ponad 25 miliardów kilometrów od Ziemi, a do Voyagera 2 dzieli nas 21 miliardów km. Sygnał radiowy do pierwszego z nich biegnie ponad 23 godziny, do drugiego – 19,5 godziny.
      W każdej minucie każdego dnia Voyagery badają zupełnie nieznane nam regiony, dodaje Linda Spilker z Jet Propulsion Laboratory. Oba pojazdy można na bieżąco śledzić na stronach NASA.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Space Foundation, niedochodowa organizacja, której celem jest propagowanie przemysłu kosmicznego, opublikowała raport, z którego dowiadujemy się, że w ubiegłym liczba startów w przestrzeń kosmiczną zwiększyła się aż o 16%, a masa ładunków, które trafiły lub miały trafić na orbitę, wzrosła o 40%. To już czwarty rok z rzędu, gdy liczba startów rośnie.
      W 2024 roku na całym świecie miało miejsce 259 udanych i nieudanych startów rakiet. Średnio jeden start odbywał się co 34 godziny. To o 5 godzin mniej niż średnia z 2023 roku. Zdaniem autorów raportu, w bieżącym roku trend prawdopodobnie zostanie utrzymany.
      Pomimo zwiększenia liczby startów, całkowita liczba pojazdów umieszczonych w przestrzeni kosmicznej spadła o 3% i wyniosła 2802. Jednocześnie całkowita masa wyniesiona na orbitę zwiększyła się o 40%, do 1,9 milionów kilogramów, gdyż wzrosła masa przeciętnego satelity.
      Wzrost liczby startów i masy wyniesionej na orbitę to głównie zasługa firmy SpaceX. Jej rakiety startowały 152 razy, umieszczając na orbicie niemal 2000 Starlinków, miały też miejsce 4 testy startu rakiety Starship. Znacząco, bo aż o 86%, zwiększyła się liczba wojskowych pojazdów na orbicie. Sama SpaceX umieściła na niej ponad 100 satelitów Starshield należących do Narodowego Biura Rozpoznania (National Reconnaissance Office).
      W ubiegłym roku działalność w przestrzeni pozaziemskiej rozpoczęły nowe kraje. Senegal i Chorwacja umieściły na orbicie swoje pierwsze satelity. Tym samym liczba państw z aktywnymi satelitami zwiększyła się do 92. Jednocześnie znacząco, po problemach w pierwszej połowie roku, wzrósł indeks giełdowy firm działających na rynku kosmicznym.
      W związku z rozwojem przemysłu kosmicznego zarządzane przez NOAA (Narodowa Administracja Oceaniczna i Atmosferyczna) Office of Space Commerce rozpoczęło pracę nad systemem TraCSS (Traffic Coordination System for Space). Będzie on dostarczał cywilnym i prywatnym firmom niezbędnych informacji potrzebnych do bezpiecznego operowania poza Ziemią i unikania kolizji. Platforma posłuży do wymiany informacji, w przyszłym roku ma rozpocząć działanie system unikania kolizji podczas startów, planowana jest też budowa skoordynowanego systemu zarządzania dezorbitacją.
      Autorzy raportu zauważają, że wraz z rozwojem przemysłu kosmicznego rozwija się też – najczęściej we współpracy z przemysłem – szkolnictwo wyższe pracujące na jego potrzeby. Coraz większe znaczenie zyskuje też sztuczna inteligencja, jednak w tym przypadku wciąż nierozwiązane pozostają kwestie jej regulowania zarówno pod względem etycznym, jak i cyberbezpieczeństwa.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed trzema dniami, gdy świat świętował Wigilię Bożego Narodzenia, sonda Parker Solar Probe przeleciała rekordowo blisko Słońca. Operatorzy misji z Johns Hopkins Applied Physics Laboratory odebrali przed kilkoma godzinami dane potwierdzające, że przelot przebiegł zgodnie z planem. To pierwszy sygnał z PSP od czasu, gdy rozpoczęła ona procedurę bliskiego przelotu.
      Parker Solar Probe znalazła się w odległości 6,1 miliona kilometrów od powierzchni Słońca, pędząc z prędkością 692 tysięcy km/h. Teraz nadzór misji czeka na informacje o stanie sondy. Mają one nadejść w ciągu najbliższych godzin. Natomiast 1 stycznia na Ziemię powinny trafić dane, z których dowiemy się więcej na temat warunków panujących w obszarze, w który zapuściła się sonda. Żaden wykonany przez człowieka obiekt nigdy nie znalazł się tak blisko gwiazdy, Parker dostarczy nam informacji z niezbadanych obszarów, mówi Nick Pinkine, menedżer misji.
      Parker Solar Probe została wystrzelona w sierpniu 2018 roku. Po raz pierwszy „dotknęła Słońca” dnia 28 kwietnia 2021 roku. Zewnętrzna krawędź Słońca jest wyznaczana przez powierzchnię krytyczną Alfvéna. To miejsce poniżej którego Słońce i jego siły grawitacyjne i magnetyczne bezpośrednio kontrolują wiatr słoneczny. W kwietniu 2021 roku PSP spędziła 5 godzin poniżej powierzchni krytycznej Alfvéna, w obszarze, gdzie ciśnienie i energia pola magnetycznego gwiazdy są silniejsze niż ciśnienie i energia cząstek przezeń emitowanych. Tym samym PSP stała się pierwszym pojazdem kosmicznym, który dotknął atmosfery naszej gwiazdy.
      Parker Solar Probe to urządzenie rozmiarów małego samochodu. Jego celem jest atmosfera Słońca znajdująca się w odległości około 6,5 miliona kilometrów od powierzchni gwiazdy. Głównym zadaniem misji jest zbadanie, w jaki sposób w koronie Słońca przemieszcza się energia i ciepło oraz odpowiedź na pytanie, co przyspiesza wiatr słoneczny. Naukowcy wiążą z misją olbrzymie nadzieje, licząc, że zrewolucjonizuje ona rozumienie Słońca, Układu Słonecznego i Ziemi.
      Pojazd może przetrwać temperatury dochodzące do 1370 stopni Celsjusza. Pomaga mu w tym gruba na 11,5 centymetra osłona termiczna (Thermal Protection System) z kompozytu węglowego. Jej zadaniem jest ochrona czterech instrumentów naukowych, które badają pola magnetyczne, plazmę, wysokoenergetyczne cząstki oraz obrazują wiatr słoneczny. Instrumenty mają pracować w temperaturze pokojowej.
      TPS składa się z dwóch paneli węglowego kompozytu, pomiędzy którymi umieszczono 11,5 centymetra węglowej pianki. Ta strona osłony, która jest zwrócona w kierunku Słońca została pokryta specjalną białą warstwą odbijającą promieniowanie cieplne. Osłona o średnicy 2,5 metra waży zaledwie 72,5 kilograma. Musiała być ona lekka, by poruszająca się z olbrzymią prędkością sonda mogła wejść na odpowiednią orbitę wokół naszej gwiazdy.
      Parker Solar Probe jest pierwszym pojazdem kosmicznym NASA nazwanym na cześć żyjącej osoby. W ten sposób uhonorowano profesora astrofizyki Eugene'a Parkera z University of Chicago. Zwykle misje NASA zyskują nową, oficjalną nazwę, po starcie i certyfikacji. Tym razem było inaczej. W uznaniu zasług profesora Parkera na polu fizyki Słońca oraz dla podkreślenia, jak bardzo misja jest związana z prowadzonymi przez niego badaniami, zdecydowano, że oficjalna nazwa zostanie nadana przed startem. Tym samym Parker stał się pierwszym człowiekiem, który zobaczył start misji NASA nazwanej jego imieniem. Uczony zmarł w 2022 roku, w wieku 94 lat.
      Aby nie ulec potężnej grawitacji Słońca, które stanowi przecież 99,8% masy Układu Słonecznego, PSP musiał osiągnąć prędkość nie mniejszą niż 85 000 km/h. Nie jest to łatwe, dlatego też pojazd aż siedmiokrotnie korzystał z asysty grawitacyjnej Wenus.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      NASA zaprezentowała pierwsze zdjęcia pełnowymiarowego prototypu sześciu teleskopów, które w przyszłej dekadzie rozpoczną pracę w kosmicznym wykrywaczu fal grawitacyjnych. Budowane przez ekspertów z NASA teleskopy to niezwykle ważne elementy misji LISA (Laser Interferometer Space Antenna), przygotowywanej przez Europejską Agencję Kosmiczną (ESA).
      W skład misji LISA będą wchodziły trzy pojazdy kosmiczne, a na pokładzie każdego z nich znajdą się po dwa teleskopy NASA. W 2015 roku ESA wystrzeliła misję LISA Pathfinder, która przetestowała technologie potrzebne do stworzenia misji LISA. Kosmiczny wykrywacz fal grawitacyjnych ma rozpocząć pracę w 2035 roku.
      LISA będzie składała się z trzech satelitów, tworzących w przestrzeni kosmicznej trójkąt równoboczny. Każdy z jego boków będzie miał długość 2,5 miliona kilometrów. Na pokładzie każdego z pojazdów znajdą się po dwa identyczne teleskopy, przez które do sąsiednich satelitów wysyłany będzie impuls z lasera pracującego w podczerwieni. Promień będzie trafiał w swobodnie unoszące się na pokładzie każdego satelity pokryte złotem kostki ze złota i platyny o boku 46 mm. Teleskopy będą odbierały światło odbite od kostek i w ten sposób, z dokładnością do pikometrów – bilionowych części metra – określą odległość pomiędzy trzema satelitami. Pojazdy będą umieszczone w takim miejscu przestrzeni kosmicznej, że na kostki nie będzie mogło wpływać nic oprócz fal grawitacyjnych. Zatem wszelkie zmiany odległości będą świadczyły o tym, że przez pojazdy przeszła fala grawitacyjna. Każdy z pojazdów będzie miał na pokładzie dwa teleskopy, dwa lasery i dwie kostki.
      Formacja trzech pojazdów kosmicznych zostanie umieszczona na podobnej do ziemskiej orbicie wokół Słońca. Będzie podążała za naszą planetą w średniej odległości 50 milionów kilometrów. Zasada działania LISA bazuje na interferometrii laserowej, jest więc podobna do tego, jak działają ziemskie obserwatoria fal grawitacyjnych, takie jak np. opisywane przez nas LIGO. Po co więc budowanie wykrywaczy w kosmosie, skoro odpowiednie urządzenia istnieją na Ziemi?
      Im dłuższe ramiona wykrywacza, tym jest on bardziej czuły na fale grawitacyjne o długim okresie. Maksymalna czułość LIGO, którego ramiona mają długość 4 km, przypada na zakres 500 Hz. Tymczasem w przypadku LISY będzie to zakres 0,12 Hz. Kosmiczny interferometr będzie więc uzupełnienie urządzeń, które posiadamy na Ziemi, pozwoli rejestrować fale grawitacyjne, których ziemskie urządzenia nie zauważą.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po raz pierwszy doszło do nieudanego wystrzelenia satelitów z konstelacji Starlink. W wyniku awarii satelity znalazły się na bardzo niskiej orbicie i wkrótce spłoną w atmosferze. Firma SpaceX zapewnia, że nie stanowią one zagrożenia. Pierwsze Starlinki trafiły na orbitę w 2019 roku. Obecnie konstelacja składa się z ponad 6000 niewielkich satelitów znajdujących się na niskiej orbicie okołoziemskiej (LEO).
      Dwadzieścia satelitów Starlink zostało wystrzelonych przed 4 dniami na pokładzie rakiety Falcon 9 z Vandenberg Space Force Base. Pierwszy stopień rakiety spisał się bez zarzutu, wynosząc na orbitę drugi stopień i satelity. Następnie oddzielił się od nich i z powodzeniem wylądował. Było to już 329. udane lądowanie rakiety nośnej przeprowadzone przez SpaceX.
      Pierwsze uruchomienie silników 2. stopnia przebiegło zgodnie z planem, jednak pojawił się wyciek ciekłego tlenu. W związku z tym silnik Merlin, który miał wynieść satelity na prawidłową orbitę, nie spełnił swojego zadania.
      Co prawda satelity zostały prawidłowo zwolnione, ale znajdują się na orbicie o dużym mimośrodzie, która w najniższym punkcie znajduje się zaledwie 135 kilometrów nad Ziemią. To ponaddwukrotnie niżej, niż powinny się znaleźć. Na tej wysokości pojazdy doświadczają znacznego tarcia o atmosferę, przez co z każdym obiegiem tracą 5 kilometrów wysokości w apogeum (najwyższym punkcie orbity). Oddziaływanie atmosfery na satelity jest tak silne, że ich silniki nie poradzą sobie z wyniesieniem pojazdów na prawidłową orbitę. Dlatego wkrótce satelity wejdą w atmosferę i w niej spłoną.
      SpaceX oświadczyła, że nie zagrażają one ani innym satelitom, ani ludziom na Ziemi. To przypomina nam, jak wymagające technicznie są loty w kosmos. Dotychczas przeprowadziliśmy 364 udane starty rakiet Falcon – które bezpiecznie dostarczały astronautów, ładunki i tysiące satelitów Starlink na orbitę – co czyni z rodziny Falcon jedną z najlepszych serii rakiet nośnych w historii, czytamy w firmowym oświadczeniu.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...