Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Osoby o poglądach konserwatywnych mają naturalną przewagę jeśli chodzi o inwestowanie, wynika z badań prowadzonych przez naukowców z Rice University, University of North Carolina, University of Texas, University of Bath i Southern Methodist University.

Badania, którymi objęto 15 000 dorosłych Amerykanów wykazały, że osoby o konserwatywnych poglądach politycznych z większym prawdopodobieństwem podejmują decyzje podobne do profesjonalnych inwestorów i częściej wybierają takie opcje inwestycyjne, które niosą większe ryzyko i większy zysk, szczególnie jeśli wierzą w swoje zdolności do inwestowania i są optymistycznie nastawieni.

Z danych Rezerwy Federalnej za rok 2015 wynika, że 94,5% amerykańskich gospodarstw domowych posiada oszczędności w postaci gotówki, certyfikatu depozytowego, obligacji, akcji lub udziałów w funduszu inwestycyjnym. W 2014 roku Amerykanie zainwestowali ponad 1,3 biliona dolarów w instrumenty finansowe.

Osoby biorące udział w badaniu, były pytane, czy w ostatnich wyborach prezydenckich głosowały na Donalda Trumpa czy Hillary Clinton, czy informacje o aktualnych wydarzeniach czerpią głównie z CNN, Fox czy MSNBS oraz czy identyfikują się z Partią Republikańską czy Demokratyczną. Gdy porównano identyfikację polityczną badanych z preferowanym przez nich sposobem inwestowania, okazało się, że konserwatyści podejmują tym bardziej ryzykowne inwestycje im bardziej w siebie wierzą. Z kolei u osób o poglądach liberalnych ryzyko inwestycji pozostaje na tym samym poziomie, nawet gdy rośnie ich samoocena.

Dla sprawdzenia uzyskanych przez siebie wyników naukowcy wykorzystali dane ponad 14 000 osób, które zostały zgromadzone w latach 1996–2012 przez Biuro Statystki Pracy w ramach Badania Wydatków Konsumentów. Okazało się, że osoby, mieszkające w stanach, gdzie większość wyborców to konserwatyści, z większym prawdopodobieństwem posiadają bardziej ryzykowne instrumenty finansowe, co więcej, portfolio takich instrumentów w rękach osób indywidualnych zwiększyło się w ostatnim czasie, co wskazuje na rosnące zaufanie do samego siebie jako inwestora.

Przyglądając się bliżej uzyskanym wynikom, naukowcy stwierdzili, że wierzący sobie konserwatyści wybierają bardziej ryzykowne opcje inwestowania, gdyż bardziej skupiają się na korzyściach i maksymalizacji zysku. To połączenie pewności siebie oraz skupienia się na korzyściach zwiększa skłonność do ryzyka wśród osób o poglądach konserwatywnych, mówi profesor Vikas Mittal z Rice University.

To ważne badania, które mają znaczący wpływ na nasze społeczeństwo oraz sposób prowadzenia polityki. Po pierwsze, należy zauważyć, że osoby wykazujące większą pewność siebie w zakresie decyzji inwestycyjnych zwykle wybierają takie opcje finansowe, które w maksymalizują zyski długoterminowe. Jako, że taki mechanizm bardziej ryzykownych inwestycji maksymalizujących długoterminowe zyski, a wynikający z pewności siebie, jest silnej zaznaczony u konserwatystów, można się spodziewać, że długoterminowo będzie pogłębiała się różnica dochodowa pomiędzy liberałami a konserwatystami. Będzie to widoczne szczególnie tam, gdzie ludzie mają wolność inwestowania, mówi Mittal.

Drugim ważnym spostrzeżeniem jest stwierdzenie, że większa skłonność do ryzykownych inwestycji wśród konserwatystów bierze się z tego, że skupiają się one na plusach inwestycji. Taki sposób myślenia wynika z optymizmu i chęci osiągnięcia sukcesu, poprawienia lub utrzymania swojego statusu. To właśnie skupienie się na pozytywnych stronach inwestycji powoduje, że ludzie ci są wytrwali i nie zaczynają wyprzedawać swoich instrumentów finansowych nawet w czasie, gdy wskaźniki giełdowe spadają. Patrząc z szerszej perspektywy, pokazuje nam to, że sukces finansowy może być powiązany z poglądami politycznymi w sposób, który nie jest oczywisty. Konserwatyści zwykle wolą samodzielne inwestycje, niż rządowe instrumenty finansowe, które zmniejszają i ryzyko i zysk. To zaś jest zgodne z konserwatywną pewnością siebie połączoną ze skupieniem na pozytywnych stronach inwestycji. W długim terminie konserwatyści jako grupa społeczna mogą akumulować coraz więcej bogactwa.

Jednak, jak dodaje uczony, ta przewaga konserwatystów nie jest bezpośrednio powiązana z ich ideologią polityczną, ale z ich pewnością siebie i optymizmem. To pożądane cechy, które mogą być użyteczne dla każdego, niezależnie od poglądów politycznych.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 28.08.2019 o 12:13, KopalniaWiedzy.pl napisał:

częściej wybierają takie opcje inwestycyjne, które niosą większe ryzyko i większy zysk

Nic dziwnego, że są lepszymi inwestorami, skoro wybierają większy zysk...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
11 godzin temu, Antylogik napisał:

Nic dziwnego, że są lepszymi inwestorami, skoro wybierają większy zysk...

I ryzyko. 

Matematycznie (nie wiem czy tak jest praktycznie), skutkiem tego było by, że wśród nich, jest będzie więcej bogatych ale i więcej bankrutów(upraszczając). 

Samo wybieranie większego zysku, bez patrzenia na ryzyko, nie świadczy o dobrym inwestowaniu ;) 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
57 minut temu, Afordancja napisał:

ale i więcej bankrutów(upraszczając).

Nie, nie. Bardzo dobre spostrzeżenie. Myślę że prawicowy bankrut szybko staje się lewicującym zwolennikiem państwa socjalnego ;P To krzywi rozkład Gaussa do jakiegoś logarytmicznego. W ten sposób po prawej stronie zostaje więcej bogatszych. 

 

Edytowane przez Jajcenty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, Afordancja napisał:

Matematycznie (nie wiem czy tak jest praktycznie), skutkiem tego było by, że wśród nich, jest będzie więcej bogatych ale i więcej bankrutów(upraszczając).

To kłóci się z twierdzeniem, że konserwatyści są lepszymi inwestorami. Przecież twierdzenie, że oczekiwany zysk jest większy przy większym ryzyku, to truizm. Z niego nie wynika, że jeśli więcej ryzykuję, to jestem lepszym inwestorem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
11 minut temu, Astro napisał:

No ok, ale chyba raczej odróżniamy implikację od równoważności.

Właśnie implikacja jest błędna. Z faktu, że średnio biorąc konserwatyści więcej zarabiają, bo więcej ryzykują, nie wynika, że są lepszymi inwestorami. Większy (oczekiwany) zysk to premia za ryzyko, a nie premia za konserwatyzm.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Teraz, Astro napisał:

Jeśli następnikiem implikacji jest spodziewany zysk na podstawie istniejących trendów, to implikacja jest prawdziwa.

Nie ma nigdzie mowy o trendach. Jest tylko mowa o ryzyku, optymizmie i pewności siebie. Usuwając dwa ostatnie czynniki dostaniemy średnio większy zysk / stopę zwrotu. Dodając te dwa czynniki zysk musiałby przekroczyć premię za ryzyko. Ale z artykułu wcale tak nie wynika - wnioski skupiają się właśnie raczej na związku między większym ryzykowaniem a pewnością siebie, tak jakby cała nadwyżka wynikała z podejmowania większego ryzyka. Nie ma to związku z byciem lepszym inwestorem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, Astro napisał:

Lepszy/ gorszy zawsze zależy od przyjętych ZAŁOŻEŃ

W ogóle nie zależy od założeń, bo wiadomo, że lepszy jest wtedy gdy uzyskuje zysk ponad premię za ryzyko. Jeśli uzyskuje równy premii za ryzyko - jest przeciętny. Jeśli poniżej - gorszy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Teraz, Astro napisał:

Ok. Zatem TYMCZASEM jest lepszy, bo uzyskuje więcej. TYMCZASEM.

Nie jest lepszy, bo więcej uzyskuje, skoro to wynika ze szczęścia. Jeśli wygrasz w totolotka, to nie będziesz lepszym graczem w totolotka. Masz po prostu farta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Astro napisał:

Czy w ten sposób chcesz podważyć tezy tej analizy? Nie chce mi się wnikać w artykuł oryginalny, bo zwyczajnie mnie to nie interesuje i szkoda mi czasu.

Oceniam na podstawie tego co tutaj czytam. Można powiedzieć, że podważam logikę artykułu.

2 godziny temu, Astro napisał:

Skoro podważasz, to widać masz statystykę (rozkłady) i głębokie przekonanie o losowości całego ustrojstwa (możesz się tym podzielić, czytelnicy nie obrażą się).

Skoro podważam samą logikę, to nie znaczy, że podważam statystyki. Podważam tezę opartą na starym błędzie mylenia korelacji z przyczynowością (bo jak się wgłębić to o to tutaj chyba chodzi).

2 godziny temu, Astro napisał:

Widzisz, giełda przykładowo to nie do końca totolotek. W totolotku dba się o to, by rozkład potencjalnych wyników był możliwie tak normalny, jak tylko może. W totolotka może wygrać i małpa. Nie widzę, by małpy na giełdzie znajdowały zatrudnienie. Nie widzę podobnie, by profesjonalistów zastępował byle głupi algorytm pseudolosowy (w końcu o rzędy wielkości tańszy). Tam działają od lat najlepsze algorytmy AI, ale jakoś na razie nie pobiły ludzi jak w szachy i go.

Nie totolotek i nie twierdzę, że giełda to jest totolotek. Podałem ten przykład dla zobrazowania, że chodzi o farta. Totolotek jest nieracjonalny a gra giełdowa jest racjonalna, właśnie dlatego że wartość oczekiwana jest dodatnia, a nie zerowa czy ujemna. To nie jest gra o sumie zerowej, bo z faktu, że prawdopodobieństwo wzrostui spadku to 50%, nie wynika, że wartość oczekiwana = 0. To właśnie większa wartość wzrostu od spadku podwyższa oczekiwany zysk. Ale ten dodatkowy wzrost jest warunkowy - jeśli masz szczęście, bo firma więcej zarobiła (niż się rynek tego spodziewał), to kurs więcej wzrośnie, droga jaką pokona kurs będzie większa dla wzrostu niż spadku gdyby zrealizował się negatywny scenariusz. Jest to powód, dla którego średnia stopa zwrotu na rynkach waha się między 8-11%., a nie 0%. Ale szansa to ciągle 50%, czyli wygrana to tylko szczęście. Samo podejmowanie większego ryzyka nie czyni ze mnie lepszego inwestora, bo mogę też więcej stracić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, Astro napisał:

Totolotek ma się nijak jako przykład do artykułu. Firmy nie działają w oparciu o szczęście, bo to nie totolotek.

Firmy mają się nijak do artykułu. Skoro wymagasz konkretów, to dobrze by było, byś też nimi operował. Podaj w takim razie średnią stopę zwrotu jaką uzyskują fundusze inwestycyjne w Polsce w ostatnich 20 latach. Wyniki mogą Cię zszokować, jeśli tak bardzo wierzysz w umiejętności profesjonalistów. Totolotek podałem jak skrajny przykład podejmowania ryzyka - w końcu jest wiele przykładów, że firma niemal bankrutuje, a potem dzieje się cud, zmienia się zarząd, strategia i pojawiają się zyski, a cena rośnie 1000% i więcej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
17 minut temu, Astro napisał:

Nie wiem czy zauważyłeś, ale ten artykuł KOMPLETNIE nie dotyczy Polski.

To mało przydatne badanie, jeśli dotyczy tylko USA. Rozumiem, że w USA psychologia działa inaczej niż w w Polsce czy Europie. Ale to oczywiście nieprawda, badanie dotyczy psychologii człowieka, a nie psychologii Amerykanina.

21 minut temu, Astro napisał:

Potraktuj mnie jak kompletnego ignoranta (dalekie od prawdy nie jest) i tłumacz

Traktuję Cię raczej jako osobę, która niewiele rozumie, co się do niej pisze/mówi. Przeczytaj może jeszcze raz artykuł, w którym się stwierdza:

W dniu 28.08.2019 o 12:13, KopalniaWiedzy.pl napisał:

naturalną przewagę jeśli chodzi o inwestowanie,

ale sugeruje się dalej, że jest tak, bo

W dniu 28.08.2019 o 12:13, KopalniaWiedzy.pl napisał:

konserwatyści podejmują tym bardziej ryzykowne inwestycje im bardziej w siebie wierzą.

Czyli logiczny wniosek płynąłby z tego z taki, że naturalną przewagę w inwestowaniu ma ten, kto więcej ryzykuje. Czyli wystarczyłoby, że by więcej ryzykować, by więcej zarabiać. Przecież to jest nonsens i dla każdego, kto potrafi logicznie myśleć to jest oczywiste. W miarę dokładnie wyjaśniłem, że większe ryzykowanie nie implikuje bycia zdolniejszym inwestorem, a jedynie implikuje wyższą oczekiwaną stopę zwrotu. Wyższa stopa zwrotu jest nagrodą za ryzyko, a nie za bycie pewnym siebie czy konserwatystą.

Co tu jeszcze wyjaśniać, skoro wystarczy zrozumieć, że premia za ryzyko musi być dodatnia.

Jest jasne, że ten kto w siebie wierzy i jest bardziej pewny siebie, to jest bardziej odważny i więcej ryzykuje. Jedynie co pozostało do wyjaśnienia to odpowiedzieć dlaczego konserwatyści są bardziej pewni siebie i mocniej w siebie wierzą od liberałów. Odpowiedź wydaje się następująca: konserwatyści mają niższy iloraz inteligencji od liberałów (dlaczego z kolei tak jest odpowiada np. artykuł  https://www.asanet.org/research-and-publications/journals/social-psychology-quarterly/why-liberals-and-atheists-are-more-intelligent  ). Dowodzą tego różne badania. Bystrzejsi widzą więcej zagrożeń i stąd wolą mniej ryzykować. W świecie ptaków dobrym przykładem są krukowate, które są dużo inteligentniejsze od gołębi. Te ostatnie często się widzi zmasakrowane na ulicach. Krukowatych nigdy - są niezwykle ostrożne. To znowu tylko przykład dla zobrazowania tej różnicy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
6 godzin temu, Astro napisał:

bo wiesz, mam swoje zdanie i Twoje dla mnie nic nie znaczy.

Bardzo dobrze. Jeżeli KW napisze, że 2+2 = 5, a ja stwierdzę, że to nieprawda, to powiesz, że tak wynika z badania, bo KW tak napisała,   więc 2+2 = 5, takie masz zdanie i koniec. I żeby uwierzyć, że tak nie jest, będziesz chciał dowodów w stylu Smith i Nasmithreferencje podają..., co dodatkowo potwierdza Zubajew, Kunicki i innireferencje że 2+2 nie równa się 5. Dyskusja na poziomie trolla.

6 godzin temu, Astro napisał:

Dlatego zapewne statystycznie są bardziej bogaci niż liberałowie; może i tak...

Są być może średnio biorąc bogatsi z tego samego względu - bo więcej ryzykują. Jedno implikuje drugie. Ale fakt, że liberałowie mają wyższe IQ obniża ten stosunek. Co więcej, wg artykułu, to zwykli demokraci (w USA) mają wyższe zarobki: https://budgetandthebees.com/who-is-richer-democrats-or-republicans/

Cytat

In everyday American households, it seems that Democrats have a higher mean salary than most Republican families. So, although many of the wealthiest families in the country are contributing to Republican campaigns, families registered as Democrats have higher annual salaries than Republicans, statistically speaking.

Czyli ponownie opierasz się tylko na swoich przekonaniach. Ale z trollem w ogóle się ciężko rozmawia.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 30.08.2019 o 13:25, Antylogik napisał:

To kłóci się z twierdzeniem, że konserwatyści są lepszymi inwestorami. Przecież twierdzenie, że oczekiwany zysk jest większy przy większym ryzyku, to truizm. Z niego nie wynika, że jeśli więcej ryzykuję, to jestem lepszym inwestorem.

Nie wiem dlaczego napisano, że są lepszymi inwestorami. Jedynie na co zwróciłem uwagę. to to, że napisano, że częściej trzymają instrumenty o większym ryzyku. Co w czasach prosperity ostatecznie przynosi większe korzyści, w czasach kryzysów..nie.

 

W dniu 31.08.2019 o 10:05, Astro napisał:

Nie widzę, by małpy na giełdzie znajdowały zatrudnienie. Nie widzę podobnie, by profesjonalistów zastępował byle głupi algorytm pseudolosowy (w końcu o rzędy wielkości tańszy). Tam działają od lat najlepsze algorytmy AI, ale jakoś na razie nie pobiły ludzi jak w szachy i go. Wiem, to kwestia czasu.

hm... jak by ci tu powiedzieć 
https://www.pb.pl/malpy-lepsze-na-gieldzie-712184  ;)
Co do szachów i GO to już pobiły. (chyba, że to jakiś dziwny żart którego nie załapałem, jestem po spożyciu, więc... ;) )


 

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
9 godzin temu, Afordancja napisał:

Nie wiem dlaczego napisano, że są lepszymi inwestorami. Jedynie na co zwróciłem uwagę. to to, że napisano, że częściej trzymają instrumenty o większym ryzyku.

Też mam takie odczucia. Cosik nieprzekonywujące te badania;)

Jeśli chodzi o ścisłość, to pojawiło się kilka innych myśli, ale też takich pozostawiających niedosyt:

1) że wolą inwestycje przynoszące zyski długoterminowe - może coś w tym jest (przeciwieństwo keynesowskiego "w dłuższej perspektywie wszyscy będziemy martwi", tylko że wymagałoby chyba jakiegoś głębszego uzasadnienia),

2) że wolą inwestycje samodzielne, niż rządowe instrumenty finansowe - ale tak samo powiedzą np. libertarianie czy też liberałowie w sensie zwolennicy wolnego rynku (nie zwolennicy partii Demokratycznej w USA)

3) że nie wyprzedają w czasie, gdy wskaźniki giełdowe spadają - ale to też wymagałoby jakiegoś dodatkowego uzasadnienia, ze to jest dobra strategia.

Ciekawe, czy ci badacze są dobrymi inwestorami (w sensie, że zarabiającymi na inwestowaniu) ;)

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
50 minut temu, Astro napisał:

Wiem i to napisałem

Ja dzisiaj to czytam to wydaje mi sie juz oczywiste :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
12 godzin temu, Afordancja napisał:

Nie wiem dlaczego napisano, że są lepszymi inwestorami.

Bo pomylono średni zysk z rzeczywistym zyskiem. Sama średnia bez odchylenia od niej daje np. trzy nogi w żarcie o średniej nóg człowieka i psa. Wychodzi oczywiście kłamstwo, gdy się nie doda, że jest to średnia +/- odchylenie. Badanie powinno np. porównać wielkość i liczbę największych strat w obu grupach. Co z tego, że średnia konserwatystów wyjdzie wysoka, jeśli połowa z nich straciłaby 50% kapitału, a połowa liberałów tylko 20%.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Antylogik napisał:

Bo pomylono średni zysk z rzeczywistym zyskiem.

Ja ten artykuł przeczytałem już kilka razy i jakoś nigdzie nie widzę, żeby oni robili jakiekolwiek badania zysku osiągniętego przez konserwatystów. Mierzyli tylko skłonność do ryzyka i z automatu przyjmowali, że im większa, tym lepiej. No chyba, że coś więcej było w oryginale angielskim (nie szukałem).

Edytowane przez darekp
  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
13 minut temu, darekp napisał:

Mierzyli tylko skłonność do ryzyka i z automatu przyjmowali, że im większa, tym lepiej.

Gdyby tak było, to badanie już kompletnie nie miałoby sensu. Przecież taka interpretacja to nonsens. Na pewno tak nie było. Zresztą jest mowa o maksymalizacji zysków.... tylko że sami dodają, że przy większym ryzyku.

To nie jest niespodzianka. Nie od dziś wiadomo, że nie-socjalistyczna prawica jest bardziej skłonna do ryzyka od lewicowych liberałów, którzy z założenia wybierają bezpieczeństwo. U nas oczywiście takie badanie musiałoby być bardzo skrupulatne, bo u nas rządzi socjalistyczna prawica, więc wyniki mogłyby być inne, a na pewno nie byłyby tak jednoznaczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakoś mnie to nie dziwi, bo konserwatyści mają średnio znacznie wyższe IQ.

Lewakami są na ogół ludzie mało inteligentni i kobiety

  • Negatyw (-1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Strasznie błędnie i to chyba niemal wszyscy interpretujecie wyniki tych badań.
To badanie nie mówi że:
konserwatyści są lepszymi inwestorami.
Zresztą już sam artykuł przekłamuje. Inwestowanie to nie to samo co spekulowanie.
Inwestorem jest ktoś kto bierze kasę i zakłada firmę samodzielnie lub w spółce z kimś. Inwestorem jest człowiek/firma który buduje dom żeby go sprzedać lub wynająć.
Handlarzem jest ktoś kto kupuje tanio produkt i sprzedaje go drożej.
Spekulantem jest ktoś kto stara się kupić taniej dobra finansowe i sprzedać je drożej.
Badanie wspomina np. o opcjach. To już jest spekulacja.
O czym to badanie mówi.
Konserwatystom w spekulacji bliżej jest profesjonalistom. Używają szerszego zakresu dóbr finansowych, także z większym ryzykiem. Kolejna zatem sprawa: konserwatysta się mniej boi. 
Bardziej wierzy w siebie. Cechuje go większy optymizm.
Wiecie - takie różne lewicowe marzenia o harmonii, spokoju, jakiś tam coachingach, doskonaleniu siebie. Lewica o tym marzy, konserwatyści to mają z natury.
I o tym tak naprawdę mówi to badanie. Jestem pewniejszy siebie - mogę bardziej zaryzykować.
A piszę to nie jako teoretyk ale praktyk: konserwatysta i spekulant od kilkunastu lat.

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Siedzący tryb życia zwiększa ryzyko wielu chorób serca, nawet gdy nasza aktywność fizyczna odpowiada zalecanym normom. Badacze z Mass General Brigham zauważyli, że ryzyko wystąpienia migotania przedsionków, zawału, niewydolności serca oraz zgonu z powodu chorób układu krążenia jest wyższe, a ryzyko wystąpienia niewydolności serca i zgonu, jest aż o 40–60 procent wyższe, jeśli prowadzimy siedzący tryb życia dłużej niż 10,6 godziny na dobę. I nie ma tutaj znaczenia, ile jak bardzo poza tym jesteśmy aktywni fizycznie.
      Siedzący tryb życia jest tutaj definiowany, jako prowadzona po przebudzeniu aktywność o niskim wydatkowaniu energii, taka jak siedzenie czy leżenie. W czas siedzącego trybu życia nie wlicza się snu. Jeśli przekraczamy te 10,6 godziny, to później nawet zalecana dawka aktywności fizycznej może nie redukować tego ryzyka.
      Wielu z nas spędza większość dnia siedząc. I o ile mamy wiele badań pokazujących, jak ważna jest aktywność fizyczna, to niewiele wiemy o konsekwencjach zbyt długiego siedzenia, poza ogólnym stwierdzeniem, że może być ono szkodliwe, mówi główna autorka badań, Ezimamaka Ajufo.
      Siedzący tryb życia prowadzą nawet osoby aktywne fizycznie. To bardzo ważna uwaga, gdyż zwykle sądzimy, że jeśli po spędzeniu dnia na siedząco, będziemy ćwiczyli, to w jakiś sposób zniwelujemy niekorzystne skutki siedzenia. Odkryliśmy, że to bardziej skomplikowane, dodaje uczona.
      Naukowcy wykorzystali w swojej analizie dane 89 530 osób, które przez tydzień nosiły urządzenie monitorujące ich aktywność. Przyglądali się związkowi pomiędzy typowym dniem tych osób, a przyszłym ryzykiem wystąpienia czterech wspomnianych problemów zdrowotnych. Okazało się, że wiele z negatywnych skutków siedzącego trybu życia występowało też u osób, które spełniały zalecenia o ponad 150 minutach tygodniowo umiarkowanych do intensywnych ćwiczeń fizycznie. O ile bowiem ryzyko migotania przedsionków i zawału serca można w większości zrównoważyć ćwiczeniami, to w przypadku niewydolności i zgonu z powodu chorób układu krążenia, ryzyko można jedynie częściowo zmniejszyć.
      Nasze dane pokazują, że lepiej jest siedzieć mniej i ruszać się więcej, a unikanie zbyt długiego siedzenia jest bardzo ważne dla uniknięcia niewydolności serca i zgonu, wyjaśnia Shaan Khurshid. Aktywność fizyczna jest ważna, ale równie ważne jest unikanie długotrwałego siedzenia, dodaje Patrick Ellinor.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ryzyko zgonu na nowotwory spowodowane ekspozycją na niskie dawki promieniowania jonizującego jest znacznie wyższe, niż się obecnie przypuszcza, czytamy na łamach British Medical Journal. Ma to znaczenie zarówno dla osób wystawionych na promieniowanie jonizujące w pracy, jak i dla pacjentów poddawanych procedurom medycznym. Między rokiem 1985 a 2006 średnia dawka promieniowania jonizującego przyjęta przez mieszkańca USA zwiększyła się dwukrotnie, głównie za sprawą rozpowszechnienia takich technik medycznych jak tomografia komputerowa.
      Obecnie głównym źródłem informacji o wpływie promieniowania jonizującego na ludzkie zdrowie są dane uzyskane o osób, które przeżyły ataki za pomocą broni atomowej. Jednak sposób ekspozycji i przyjęte przez nie dawki znacząco różnią się od tego, w jaki sposób promieniowanie przedostaje się do organizmów pracowników, pacjentów i każdego z nas. Dlatego międzynarodowy zespół, w skład którego wchodzili m.in. specjaliści z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine, brytyjskiej Agencji Ochrony Zdrowia, francuskiego Institut de Radioprotection et de Sûreté Nucléaire czy amerykańskiego Narodowego Instytutu Medycyny Pracy, przeprowadził analizy zdrowia osób, które w miejscu pracy mają styczność z promieniowaniem jonizującym.
      Pod uwagę wzięto informacje z International Nuclear Workers Study, gdzie zgromadzone są dane 309 932 pracowników przemysłu atomowego. Znajdziemy tam informacje zarówno o osobach, które od początku pracowały przy Projekcie Manhattan, jak i pracownikach elektrowni atomowych i innych miejsc we Francji, Wielkiej Brytanii i USA. Osoby te nosiły przy sobie indywidualne monitory promieniowania, dzięki czemu wiemy, na jakie dawki były narażone. Naukowcy postanowili poszukać związku pomiędzy dawkami promieniowania o zgonami z powodu nowotworów.
      Dotychczas zmarło 103 533 badanych, a nowotwory inne niż białaczka były przyczyną 28 089 zgonów. Z analiz wynika, że ryzyko zgonu na nowotwór rośnie o 52% wraz z każdym grejem (Gy) skumulowanej dawki przyjętego promieniowania. Grej to bardzo duża dawka. W obrazowaniu medycznym używa się miligrejów. Dawki liczone w grejach otrzymują pacjenci podczas radioterapii. Ponadto okazało się, że szczególnie niedoszacowywano dotychczas wpływu najniższych dawek. Tam, gdzie badani byli wystawieni na promieniowanie rzędu 0–100 mGy, ryzyko zgonu z powodu nowotworu rosło o 130% z każdym przyjętym grejem.
      Wbrew trendowi redukcji lub eliminacji ekspozycji na znane kancirogeny, ekspozycja społeczeństwa na promieniowanie jonizujące zwiększyła się w ostatnich dekadach. Zrozumienie ryzykz związanego z niskimi dawkami tego promieniowania jest niezbędne do prowadzenia odpowiedniej polityki zdrowotnej, stwierdził główny autor badań, profesor David B. Richardson z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Szukasz sposobu na zwiększenie swojego kapitału? Rozważasz inwestycję w nieruchomości? Jeśli tak, to właściwie trafiłeś! W tym artykule przedstawimy Ci kluczowe informacje na temat tego, jak zakup mieszkania może być świetną inwestycją. Przeczytaj dalej, aby dowiedzieć się, jak osiągnąć wysokie zyski i wyprzedzić konkurencję.
      Dlaczego warto zainwestować w nieruchomości?
      Inwestycja w nieruchomości to jedna z najbardziej dochodowych opcji na rynku. W przeciwieństwie do innych form inwestowania, jak np. giełda, zakup mieszkania daje Ci trwały, fizyczny produkt, który możesz wynająć lub sprzedać w przyszłości. Nieruchomości zwykle zyskują na wartości wraz z upływem czasu, co oznacza, że Twoja inwestycja może przynieść duże zyski.
      Lokalizacja to klucz
      Gdy planujesz zakup mieszkania jako formę inwestycji, wybór odpowiedniej lokalizacji jest niezwykle istotny. Wybierając atrakcyjną lokalizację, zapewnisz sobie większą pewność zysków. Szukaj miejsc o dobrej infrastrukturze, łatwym dostępie do komunikacji miejskiej, bliskości punktów handlowo-usługowych i atrakcyjnych terenów rekreacyjnych. Warto również sprawdzić, czy w okolicy planowane są inwestycje infrastrukturalne, które mogą przyczynić się do wzrostu wartości nieruchomości w przyszłości. Dzięki wygodnej mapie nieruchomości na stronie Korter możesz szybko i łatwo zlokalizować wszystkie nowe inwestycje mieszkaniowe w Gdańsku, Krakowie, Warszawie i wielu innych miastach.
      Analiza rynku nieruchomości
      Zanim dokonasz zakupu, wykonaj dokładną analizę rynku nieruchomości. Sprawdź średnie ceny mieszkań w danej lokalizacji, trendy wzrostu cen oraz wskaźniki zwrotu z inwestycji. Dobrze jest skonsultować się z ekspertami, którzy posiadają wiedzę na temat lokalnego rynku nieruchomości. Zdobywanie informacji i analiza danych to kluczowe elementy, które pomogą Ci podjąć trafną decyzję inwestycyjną.
      Rozważ różne strategie inwestycyjne
      Na rynku nieruchomości istnieje wiele różnych strategii inwestycyjnych. Możesz zdecydować się na zakup mieszkania pod wynajem długoterminowy, co zapewni Ci stabilne dochody z czynszu. Inną opcją jest zakup mieszkania w celu przeprowadzenia remontu i późniejszej odsprzedaży z zyskiem. Możesz również rozważyć inwestowanie w nieruchomości komercyjne lub gruntowe. Wybór odpowiedniej strategii zależy od Twoich preferencji, budżetu i analizy rynku.
      Finansowanie inwestycji
      Zakup nieruchomości często wymaga sporych nakładów finansowych. Dlatego warto wcześniej dobrze przemyśleć i zaplanować finansowanie inwestycji. Istnieje wiele opcji, takich jak kredyty hipoteczne, inwestorzy prywatni lub partnerstwa inwestycyjne. Wybierz rozwiązanie, które najlepiej odpowiada Twoim potrzebom i możliwościom finansowym. Pamiętaj, że planowanie i odpowiednie zabezpieczenie finansowe to klucz do sukcesu inwestycji.
      Monitorowanie i zarządzanie nieruchomością
      Po zakupie nieruchomości ważne jest jej odpowiednie monitorowanie i zarządzanie. Jeśli wynajmujesz mieszkanie, dbaj o utrzymanie wysokiego standardu, odpowiednią obsługę najemców i regularne przeglądy techniczne. Dobre zarządzanie nieruchomością przyniesie Ci nie tylko zadowolenie najemców, ale także zapewni długoterminowe korzyści finansowe.
      Podsumowanie
      Podsumowując, zakup mieszkania jako inwestycję może być doskonałym sposobem na zwiększenie swojego kapitału. Kluczem do sukcesu jest wybór odpowiedniej lokalizacji, dokładna analiza rynku, zastosowanie odpowiednich strategii inwestycyjnych oraz monitorowanie i zarządzanie nieruchomością. Pamiętaj, że inwestycje wiążą się z ryzykiem, dlatego warto skonsultować się z ekspertami przed podjęciem decyzji.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Amerykańska ustawa CHIPS and Science Act, która wywołała spory między USA a Unią Europejską, przynosi pierwsze efekty. Jej celem jest m.in. zachęcenie do budowy w USA nowych fabryk półprzewodników. Firmy mogą liczyć na ulgi podatkowe czy dopłaty. Przeznaczono na ten cel 39 miliardów USD i najwyraźniej zachęciło to gigantów. Micron zapowiedział, że zainwestuje do 100 miliardów dolarów w nową fabrykę w stanie Nowy Jork, TMSC – który buduje wartą 12 miliardów USD fabrykę w Arizonie – wybuduje drugi zakład, zwiększając wartość inwestycji do 40 miliardów, Samsung chce za 17 miliardów wybudować fabrykę w Teksasie, a Intel rozpoczął wartą 20 miliardów USD inwestycję w dwie fabryki w Ohio.
      Każda z tych fabryk będzie potrzebowała setek inżynierów i techników. Tymczasem obecnie USA wytwarzają 12% światowych półprzewodników, podczas gdy w roku 1990 było to 37%. Nic więc dziwnego, że w ostatnich dekadach zapotrzebowanie na odpowiednio wykształconą kadrę zmniejszało się, co spowodowało stagnację na rynku edukacyjnym. Wraz z CHIPS Act zaczęło się to zmieniać. Za zainteresowaniem przemysłu idzie oferta edukacji. Bo zapotrzebowanie będzie olbrzymie. Pod koniec ubiegłego roku amerykański przemysł półprzewodnikowy poszukiwał około 20 000 pracowników. Profesor Peter Bermel z Purdue University szacuje, że nawet jeśli skutkiem CHIPS Act będzie umiarkowany wzrost na amerykańskim rynku półprzewodników, to w ciągu najbliższych 5 lat potrzebnych będzie co najmniej 50 000 dodatkowych pracowników. Dlatego też koledże i uczelnie wyższe zwiększają swoją ofertę dla studentów, a przemył półprzewodnikowy próbuje im w tym pomóc.
      Intel, który chce w Ohio stworzyć „Silicon Heartland” przeznaczył 50 milionów dolarów dla 80 szkół wyższych w tym stanie. Za te pieniądze szkoły chcą doposażyć swoje pracownie, wynająć specjalistów i poszerzyć ofertę dla studentów. Intel zaś wspomoże je swoimi radami, doświadczeniem, stypendiami oraz dostępem do własnych centrów badawczych. Będzie to o tyle łatwiejsze, że już w 2011 roku władze stanowe przyjęły inicjatywę, w ramach której wspomagają uczelnie w zwiększeniu liczby studentów kierunków inżynieryjnych, technologicznych i medycznych. Dzięki niej na przykład, od 2021 roku studenci Ohio State University mogą uczyć się procesów wytwarzania układów scalonych w uniwersyteckim laboratorium, bez potrzeby korzystania z bardzo drogiego specjalistycznego clean-roomu. Uczelnia pracuje też nad narzędziami rzeczywistości wirtualnej i rzeczywistości rozszerzonej, dzięki którym studenci poczują się tak, jakby pracowali w prawdziwej fabryce półprzewodników.
      Kilkaset kilometrów dalej firma SkyWater Technology buduje wartą 1,8 miliarda dolarów fabrykę, a sąsiadujący z niż Purdu University uruchomił interdyscyplinarny Semiconductor Degrees Program, dzięki któremu studenci różnych wydziałów mogą nabyć umiejętności potrzebnych podczas pracy w przemyśle półprzewodnikowym. Uniwersytet rozpoczął też program edukacji pracowników na potrzeby SkyWater.
      Nie wszystkie stanowiska w przemyśle półprzewodnikowym wymagają ukończenia wyspecjalizowanych studiów. Zdaniem Intela, kluczem do sukcesu są pracownicy po lokalnych szkołach średnich. Intel rozbudowuje swoje fabryki w Arizonie, Nowym Meksyku i Oregonie. Będzie potrzebował dodatkowych 7000 pracowników. Około 40% tych stanowisk czeka na ludzi po dwuletnich szkołach, a tylko na 20% stanowisk wymagany jest tytuł licencjata, magistra lub doktora.
      Inne firmy również inwestują w swoich przyszłych pracowników. Samsung i Silicon Labs wspomagają lokalne koledże i szkoły techniczne oferując szkolenia, stypendia czy letnie staże. Samsung na przykład dołączył do lokalnej inicjatywy Austin Community College, w ramach której uczniowie, którzy chcą dodatkowo zdobyć zawód technika przemysłu półprzewodnikowego, szkolą się przez 2 dni w tygodniu. Piątkowym uczniom firma pokrywa całość kosztów nauki.
      Problemy z kadrą techniczną są widoczne na całym świecie. W dużej mierze są one spowodowane popularnością studiów informatycznych. Bardzo wiele osób o zainteresowaniach technicznych wybiera karierę programisty. Jednak, jako że programiści również są potrzebni, przemysł półprzewodnikowy nie próbuje zachęcać ich do zmiany zawodu, a stara się, by więcej osób decydowało się na pracę na rynku nowoczesnych technologii.
      CHIPS and Science Act został podpisany przez prezydenta Bidena w sierpniu 2022 roku. Spotkał się z ostrą krytyką ze strony Unii Europejskiej, która oskarżyła USA o protekcjonizm. Ustawa przewiduje dofinansowanie rozwoju amerykańskiego przemysłu półprzewodnikowego łączną kwotą w wysokości 280 miliardów dolarów.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Osoby w średnim i starszym wieku, śpiące mniej niż 5 godzin na dobę, zwiększają ryzyko wystąpienia u siebie co najmniej 2 chorób chronicznych, ostrzegają naukowcy w University College London. Na łamach PLOS Medicine opublikowano analizę wpływu długości snu na zdrowie ponad 7000 osób w wieku 50-80 lat. Naukowcy analizowali związek pomiędzy długością snu, śmiertelnością i wystąpieniem wielochorobowości, czyli co najmniej 2 chorób chronicznych – jak cukrzyca, choroby serca czy nowotwory – na przestrzeni 25 lat.
      Okazało się, że osoby, które w wieku 50 lat spały 5 godzin lub mniej w ciągu doby, były narażone na o 20% większe ryzyko wystąpienia choroby chronicznej oraz o 40% wyższe ryzyko wystąpienia dwóch chorób chronicznych w ciągu kolejnych 25 lat niż osoby, które spały przez siedem godzin.
      Ponadto naukowcy zauważyli, że jeśli w wieku 50 lat śpimy pięć godzin lub mniej to nasze ryzyko zgonu w ciągu kolejnych 25 lat rośnie o 25%. Może to być związane ze spostrzeżeniem, że tak krótki sen zwiększa ryzyko chorób chronicznych, a te z kolei zwiększają ryzyko zgonu.
      W krajach o wysokich dochodach rośnie liczba przypadków wielochorobowości. Już ponad połowa starszych dorosłych cierpi tam na co najmniej 2 choroby chroniczne. To poważny problem dla systemów opieki zdrowotnej, gdyż wielochorobowość znacząco podnosi jej koszty, wiąże się z niepełnosprawnością i licznymi hospitalizacjami. W miarę, jak się starzejemy, zmieniają się nasze przyzwyczajenia dotyczące snu i jego struktura. Ważne jest jednak, by spać 7–8 godzin na dobę. Już wcześniej dłuższy i krótszy sen wiązano z występowaniem chorób chronicznych. Nasze badania pokazały, że występuje tutaj wielochorobowość, mówi główna autorka badań, doktor Severine Sabia.
      Powinniśmy zadbać o higienę snu. Należy spać w ciemnym cichym miejscu i w odpowiedniej temperaturze. Przed snem nie powinniśmy zjadać obfitych posiłków oraz korzystać z urządzeń elektronicznych. W zdrowym śnie pomagają też ćwiczenia fizyczne oraz dostęp do naturalnego światła słonecznego za dnia.
      Autorzy sprawdzali też, czy spanie ponad 9godzin na dobę wpływa na pojawienie się wielochorobowości. Okazało się, że o ile nie ma związku pomiędzy 9-godzinnym i dłuższym snem w wieku 50 lat a pojawieniem się wielochorobowości u osób zdrowych, to u osób ze zdiagnozowaną jedną chorobą chroniczną długi sen wiązał się z o 35% wyższym ryzykiem rozwoju kolejnej choroby chronicznej.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...