Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Po raz pierwszy wykazano, że układ immunologiczny jest w stanie powstrzymać rozwój guza nowotworowego nie zabijając go przy tym. Naukowcy od lat próbują nakłonić układ odpornościowy do rozprawienia się z nowotworami.

Teraz jest szansa na to, że jednak nasz organizm poradzi sobie z rakiem. Jednak nie w taki sposób, jak dotychczas sądziliśmy. Nie będzie on w stanie zabić komórek rakowych, ale powstrzyma ich rozrastanie się. Odkrycie to pomoże też wyjaśnić, dlaczego czasami guzy nowotworowe nagle przestają rosnąć i przechodzą w stan uśpienia.

Uczonym z Wydziału Medycyny Uniwersytetu Waszyngtona udało się laboratoryjnie wprowadzić guzy w taki właśnie stan. Mogli dzięki temu obserwować, co dzieje się wówczas z komórkami nowotworowymi i jak działa układ immunologiczny.

Akademicy uzyskali, jak to sami nazywają, stan „równowagi”. Układ odpornościowy zmniejsza zdolność guza do rozrastania się i zabija część komórek nowotworowych. Nie czyni tego na tyle szybko, by zmniejszyć lub w ogóle zlikwidować guza, jednak powoduje, że nie jest on w stanie się powiększać.

Pewnego dnia być może będziemy w stanie uzyskać stan równowagi u pacjentów i w ten sposób zamienić nowotwór w chroniczną chorobę, którą będziemy mogli kontrolować – mówi Mark Smyth, profesor z Cancer Immunology Program w Peter McCallum Cancer Centre w Australii.

Odpowiednie działanie układu odpornościowego jest obecnie uznawane za ważny czynnik w zapobieganiu rozwojowi niektórych nowotworów. Dalsze badania tego procesu mogą doprowadzić do sytuacji, w której nowotwór będzie chorobą chroniczną, podobną do innych poważnych schorzeń kontrolowanych długoterminowo poprzez przyjmowanie leków – dodaje.

Najnowsza (opracowana w 2001 roku) teoria dotycząca oddziaływania układu immunologicznego na nowotwór, mówi, że oddziaływanie to może przyjmować trzy formy.
Układ immunologiczny może zabić nowotwór, może kontrolować jego wzrost lub też może przegrać z nim walkę, a nowotwór się uzłośliwi podczas tej walki.

Dotychczas nie mieliśmy niemal żadnych dowodów na poparcie drugiej z tych tez.

Amerykańscy badacze, którzy dokonali opisanego wyżej odkrycia mówią, że układ immunologiczny nie jest przygotowany na walkę z nowotworami. Te bowiem atakują przede wszystkim osoby starsze, które mają wiek reprodukcyjny już za sobą. Tak więc z ewolucyjnego punktu widzenia obrona przed nowotworem nie jest koniecznością.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Naukowcy od lat próbują nakłonić układ odpornościowy do rozprawienia się z nowotworami. Dotychczas się to nie udawało.

No, nie do końca. Odsyłam choćby do prac prof. Andrzeja Mackiewicza z poznańskiego Wielkopolskiego Centrum Onkologii. Wykonali kawał fantastycznej roboty w leczeniu czerniaka złośliwego modyfikowaną genetycznie szczepionką komórkową, która obecnie wchodzi w ostatnią fazę testów klinicznych. Tymczasem Jego zespół równocześnie pracuje nad bardzo podobną szczepionką, tylko z zastosowaniem minimalnie innego mechanizmu, w celu leczenia raka nerki.

 

Ten przykład celowo podaję, aby podkreślić, że Polacy również mają na tym polu spore osiągnięcia. Podobnych prac na świecie jest mnóstwo, więc stwierdzenie, że do tej pory się nie udawało powstrzymanie nowotworu przez układ immunologiczny, to lekka przesada.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Naukowcy od lat próbują nakłonić układ odpornościowy do rozprawienia się z nowotworami. Dotychczas się to nie udawało.

No, nie do końca. Odsyłam choćby do prac prof. Andrzeja Mackiewicza z poznańskiego Wielkopolskiego Centrum Onkologii. Wykonali kawał fantastycznej roboty w leczeniu czerniaka złośliwego modyfikowaną genetycznie szczepionką komórkową, która obecnie wchodzi w ostatnią fazę testów klinicznych. Tymczasem Jego zespół równocześnie pracuje nad bardzo podobną szczepionką, tylko z zastosowaniem minimalnie innego mechanizmu, w celu leczenia raka nerki.

 

Ten przykład celowo podaję, aby podkreślić, że Polacy również mają na tym polu spore osiągnięcia. Podobnych prac na świecie jest mnóstwo, więc stwierdzenie, że do tej pory się nie udawało powstrzymanie nowotworu przez układ immunologiczny, to lekka przesada.

 

To już poprawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leczenie raka dużymi dawkami witaminy C (nawet 20g/dziennie), Lizyną, wit.E, i innymi zobacz ,, http://www.dr-rath.com/pl/index.html ''

 

Przy podwaniu statyn na nadcisnienie musi być podwany koenzym Q10.

 

 

Układ immunologiczny może zabić nowotwór, może kontrolować jego wzrost lub też może przegrać z nim walkę, a nowotwór się uzłośliwi podczas tej walki.

 

Strasznie to ludzko brzmi 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najprostsze pytanie: skoro to lek na wszystko, to dlaczego nigdy go nie przebadano w kontrolowanych warunkach, by potwierdzić jego działanie? Tu zaznaczam: to, że ktoś wszedł do laboratorium, potem zrobił czary-mary, wyszedł i powiedział, że ma jakieś wyniki, to NIE są warunki kontrolowane. I drugie pytanie: skoro brak wiarygodnych, kontrolowanych badań, to jakie masz podstawy, by sądzić, że to działa? Takie, ze ktoś napisał w necie albo w Fakcie, że działa? Czy to, że ktoś pisząc o tym w necie powołał się na univ. Cornell? ;D ;D ;D

 

Powiem tak: jeżeli badań dokonał tak wybitny uniwersytet, jak Cornell, to dostarcz mi proszę publikację na ten temat. Zapewniam Cię, że przy pogoni za autopromocją charakterystyczną dla amerykańskich uczelni, na pewno nie omieszkaliby opublikować takich danych - przecież to byłby przełom, Nobel praktycznie gwarantowany (i to w trzech dziedzinach: chemii, fizyce i medycynie/fizjologii). Sam fakt, że naukowcy nigdy nie opublikowali ich wyników w poważnej prasie naukowej świadczy, że coś tu śmierdzi albo że ktoś próbuje się podszyć pod autorytet tej czy innej uczelni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najprostsze pytanie: skoro to lek na wszystko, to dlaczego nigdy go nie przebadano w kontrolowanych warunkach, by potwierdzić jego działanie? Tu zaznaczam: to, że ktoś wszedł do laboratorium, potem zrobił czary-mary, wyszedł i powiedział, że ma jakieś wyniki, to NIE są warunki kontrolowane. I drugie pytanie: skoro brak wiarygodnych, kontrolowanych badań, to jakie masz podstawy, by sądzić, że to działa? Takie, ze ktoś napisał w necie albo w Fakcie, że działa? Czy to, że ktoś pisząc o tym w necie powołał się na univ. Cornell? ;D ;D ;D

 

Powiem tak: jeżeli badań dokonał tak wybitny uniwersytet, jak Cornell, to dostarcz mi proszę publikację na ten temat. Zapewniam Cię, że przy pogoni za autopromocją charakterystyczną dla amerykańskich uczelni, na pewno nie omieszkaliby opublikować takich danych - przecież to byłby przełom, Nobel praktycznie gwarantowany (i to w trzech dziedzinach: chemii, fizyce i medycynie/fizjologii). Sam fakt, że naukowcy nigdy nie opublikowali ich wyników w poważnej prasie naukowej świadczy, że coś tu śmierdzi albo że ktoś próbuje się podszyć pod autorytet tej czy innej uczelni.

 

Mikroos, ale ty jesteś sceptyczny. Poczytaj sobie o teoriach Einsteina i Spychowa to znajdziesz cechy wspólne. Podobnie jest z mlekiem. Wiadomo, że mleko jest szkodliwe. Mówią o tym największe autorytety w medycynie i dietetyce. A w Polsce prowadzona jest kampania "szklanka mleka dla każdego ucznia".

Drugi przykład: system wymyślony przez Polaka, testowany w maluchu - zmieniający energię uderzenia pojazdu na energię obrotową. Maluch z kierowcą uderza w ścianę z prędkością 60 km/h i nic się nie dzieje. Dlaczego nie weszło do produkcji? Przecież to genialne, a zarazem proste jak drut.

Bo za wszystkim stoją duże koncerny...

 

Polecam artykuły np.:

http://www.faceci.com.pl/r_mleko.html

http://www.sm.fki.pl/SMN.php?nr=niemleko

 

wystarczy wpisać w google "szkodliwość mleka".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

do mikroos'a: cytuję dokładniej dlaczego nie mozna tego zrobic w laboratorium (znów nie umiesz czytać ze zrozumieniem):

 

"...W jaki sposób zbudować urządzenie, które potrafiłoby zmierzyć to światło? No i proszę sobie wyobrazić, że nie da się tego zrobić, a to z tego względu, że wszystkie przyrządy pomiarowe, jakie wymyślił człowiek, opierają się na zasadzie pomiaru różnic, zaś w nad-przewodniku nie ma żadnego napięcia, to znaczy różnicy potencjałów. Przepływ w nadprzewodniku zostaje zainicjowany przyłożeniem pola magnetycznego. Reaguje on na nie przepływem światła w swoim wnętrzu i powstaniem większego pola Meissnera wokół niego. ..."

 

w tym przypadku najważneijsze jest to że to działa w praktyce i można to sprawdzić namacalnie i samemu zweryfikować działanie tego proszku, a każdy producent leków na pewno chciałby to zbanować jak najszybciej (z ekonomicznego punktu widzenia a pieniądz rządzi światem)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bzdura. Skoro da się w ogóle stworzyć taki nadprzewodnik, to znaczy, że da się go też zbadać (w końcu publikacji na temat nadprzewodników jest ho ho i jeszcze trochę, dla Twojej informacji: bez kłopotu daje się je zbadać - choćby poprzez badanie pola magnetycznego, które taki nadprzewodnik wytwarza - zresztą doskonale działanie nadprzewodnika widać choćby w maszynach do NMR :) ). To typowy przykład manipulacji: dałeś sobie wmówić, że badnia byłyby niemożliwe i dlatego nie ma wiarygodnych wyników. A tymczasem niejedna grupa zbadała nadprzewodniki i są wiarygodne wyniki na ten temat. Tu pojawia się dodatkowe pytanie: skoro nie ma możliwości badania nadprzewodników, to jak odkrywca tej substancji ją zbadał? ;D I dlaczego wierzysz w badania, gdy nie są podpisane nazwiskiem żadnego wiarygodnego naukowca ani nazwą uniwersytetu? Powołanie się na kogoś NIE jest równoznaczne z samodzielnym podpisaniem się tego kogoś pod odkryciem - przytoczony przez Ciebie człowiek wyłacznie powołał się na czyjś autorytet. Tymczasem uniwersytet nie opublikował tych badań samodzielnie, mimo że mogłyby one być niezwykle ważne dla rozwoju technologii materiałowych - powiedz mi, dlaczego tego nie zrobili? Przecież to istny przełom! No i tu rodzi się kolejna sprzeczność, tak swoją drogą: najpierw piszesz, że nadprzewodnika się nie da zbadać w laboratoriach, a zaraz potem ten sam autor powołuje się na uniwersytet Cornell, który w swoich laboratoriach badał ten związek i wykazał jego cudowne właściwości ;D Cudo!

 

Równie dobzre ja mogę napisać, że objawiła mi się wczoraj Matka Boska albo że jestem w posiadaniu lekarstwa na raka, które wyleczyło mnie już pięciokrotnie z 4-kilogramowego guza - uwierzyłbyś mi? Jeśli tak, to jesteś niezwykle naiwny.

 

Poza tym nadprzewodnik to jedno (i w tę akurat właściwość tego związku jestem w stanie uwierzyć, tzn. uważam ją za wiarygodną), a regeneracja DNA to drugie. Bo skądże niby DNA ma "pamiętać", jaką strukturę miało przed uszkodzeniem, które rzekomo ta substancja przywraca? A skoro wykazano, że potrafi, to dlczego nikt nigdy tego nie opublikował? Toć to gwarantowany Nobel! I jak udowodniono, że tego rzeczywiście dokonuje? Przytocz mi, proszę, jakąś wiarygodną publikację na ten temat, jakieś konkretne badania podpisane nazwiskiem dowolnego wiarygodnego naukowca. Podkreślam: publikację o charakterze naukowym, a nie czyjeś wypociny w internecie, gdzie można napisać bezkarnie wszystko i o wszystkim. A do tego zapewnij powtarzalność badań, aby każdy, kto ma ochotę daną substancję zbadać, mógł zweryfikować wyniki. Dopiero w takiej sytuacji odkrycie ma jakikolwiek sens.

 

A póki co przypomina mi to Macierewicza i Kaczyńskiego: "Wiedza, którą mamy, jest porażająca. Mimo to nie możemy jej wyjawić", ale ciemny lud i tak wszystko kupi ;D ;D ;D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Mikroos, ale ty jesteś sceptyczny.

Dobra cecha, jak na (miejmy nadzieję) przyszłego naukowca. Za to zapewniam Cię, że publikacji naukowych w poważnych czasopismach nie kwestionuję - takie artykuły są recenzowane, oceniane, a ich wyniki są potwierdzane w niezależnych badaniach. W takie wyniki wierzę, nie martw się. Także jestem sceptyczny, ale nie jestem fanatycznie "na nie".

 

Poczytaj sobie o teoriach Einsteina i Spychowa to znajdziesz cechy wspólne.

Czym innym jest teoria, gdzie z góry zaznaczasz, że to jest czysto teoretyczne rozważanie (samo określenie "teoria" oznacza, że są przesłanki, by tak sądzić, ale pozostaje teorią tak długo, jak nie ma na nią jednoznacznych dowodów), a czym innym jest usiłowanie przypisania jakichś właściwości substancji chemicznej i rzekome badanie jej w laboratorium, gdzie możesz uzyskać empiryczne wyniki. Chyba widzisz różnicę?

 

Podobnie jest z mlekiem. Wiadomo, że mleko jest szkodliwe. Mówią o tym największe autorytety w medycynie i dietetyce.

A skąd to wiedzą? Ano z wiarygodnych, powtarzalnych, poprawnych metodologicznie badań, których wyniki opublikowano, a następnie przeanalizowano ich prawdziwość i prawidłowość. Tutaj brak którejkolwiek z wymienionych cech.

 

W tym momencie sam sobie w pewien sposób zaprzeczasz: podajesz przykład mleka, którego szkodliwość wykazano w badaniach naukowych, a jednocześnie namawiasz mnie do uwierzenia w coś, co ktoś gdzieś napisał w internecie. To oczywista sprzeczność.

 

A w Polsce prowadzona jest kampania "szklanka mleka dla każdego ucznia".

Co jest oczywistą bzdurą w sensie naukowym, ale niestety chodzi o czystą politykę: trzeba trzymać przy życui hodowców krów i przemysł mleczarski.

 

Drugi przykład: system wymyślony przez Polaka, testowany w maluchu - zmieniający energię uderzenia pojazdu na energię obrotową. Maluch z kierowcą uderza w ścianę z prędkością 60 km/h i nic się nie dzieje. Dlaczego nie weszło do produkcji? Przecież to genialne, a zarazem proste jak drut. Bo za wszystkim stoją duże koncerny...

Oczywiście. Niemniej jednak wynalazek Polaka został publicznie zaprezentowany, niejednokrotnie pokazano jego właściwości publicznie oraz w specjalistycznych badaniach. czyli znów: istnieją wiarygodne dowody na to, że to działa. A to spora różnica w porównaniu do magicznego proszku na wszystko.

 

Do Ciebie również kieruję pytanie, które zadałem wcześniej: czy gdybym powiedział, że mam w domu substancję, która już 5-krotnie wyleczyła mnie z kilkukilogramowego guza, uwierzyłbyś mi i wychwalał mnie pod słońce jako wielki autorytet z dziedziny medycyny? Czy stuknąłbyś się z politowaniem w czoło i stwierdził, że mnie coś strzeliło w głowę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Bo skądże niby DNA ma "pamiętać", jaką strukturę miało przed uszkodzeniem, które rzekomo ta substancja przywraca?"

 

nie rozumiem dlaczego nie możesz pojąć faktu iż w genach zapisane jest wszystko i bo właśnie po to one są ażeby pamiętać. to jest proste i logiczne jak 2 razy dwa jest 4.

co do białego proszku problem w tym, że na razie nikt nie potrafi zrobić nadprzewodnika, który działałby w temperaturze pokojowej. Ale ten dziwny biały proszek zachowywał się, jakby był nadprzewodnikiem! i już samo to budzi piorunujace lecz ignorowane (celowo) wnioski.

a twoje podejście do tej ciekawostki jest takie samo jak większości naukowców: to niemozliwe, koniec, kropka. w tym przypadku chodzi jednak o coś więcej bo o darmową energie której nikt nie potrzebuje. przecież dla milionów ludzi oznaczałaby ona koniec pracy i straty liczone w bilionach dolarów jak nie więcej. z drugiej strony wprowadzenie darmowej energii oznaczałoby że cały świat arabski mógłby schować głowe w piasek, a który w takim momencie mógłby stać sie aktywnym zagrożeniem dla naszej planety. czaisz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Bo skądże niby DNA ma "pamiętać", jaką strukturę miało przed uszkodzeniem, które rzekomo ta substancja przywraca?"

 

nie rozumiem dlaczego nie możesz pojąć faktu iż w genach zapisane jest wszystko i bo właśnie po to one są ażeby pamiętać. to jest proste i logiczne jak 2 razy dwa jest 4.

Ale, ale. Ten związek podobno ma takie właściwości, że przywraca stan DNA sprzed uszkodzenia - a skoro w DNA już jest zapisana zła informacja, to skąd związek albo DNA wie, jaką strukturę miało przed uszkodzeniem? Gdyby było tak, jak piszesz, DNA pomimo mutacji byłoby zawsze dziedziczone w formie prawidłowej. Tymczasem mutacje niestety (i trochę "stety", bo mamy dzięki nim ewolucję) są dziedziczone, bo dziedziczenie polega na kopiowaniu DNA w takim stanie, w jakim było w momencie replikacji - a nie w takim, w jakim życzylibyśmy sobie, żeby było. Właśnie widać, jakie masz pojęcie o genetyce, dzieciaku.

 

co do białego proszku problem w tym, że na razie nikt nie potrafi zrobić nadprzewodnika, który działałby w temperaturze pokojowej. Ale ten dziwny biały proszek zachowywał się, jakby był nadprzewodnikiem! i już samo to budzi piorunujace lecz ignorowane (celowo) wnioski.

A jaką masz podstawę, by sądzić, że ten związek ma te właściwości? Jakie masz źródło wiedzy? No i skoro są te wnioski, to dlaczego nie ma ich publikacji? Przecież metodologia badań jest dostępna, dalczego nikt ich nie wykona, skoro to takie oczywiste, że proszek działa? I dlaczego wierzysz komuś, kto nawet nie potrafi w przekonujący sposób wykazać, że to, o czym mówi, to prawda? Poza tym w artykule pojawia się idiotyczna sprzeczność: związku się nie da zbadać w warunkach laboratoryjnych, ale ten facet posiada wyniki badań z uniwersytetu i opiera się na nich ;D ;D ;D To aż ocieka głupotą i manipulacją. Powtarzam moje pytanie, na które nie odpowiedziałeś: czy gdybym powiedział, że mam substancję która mnie samego wielokrotnie wyleczyła, uwierzyłbyś? Czy stuknął się w głowę i stwierdził, że wygaduję bzdury? Podejrzewam, że to drugie.

 

a twoje podejście do tej ciekawostki jest takie samo jak większości naukowców: to niemozliwe, koniec, kropka.

Ależ absolutnie nie! Uwierzę w działanie białego proszku, jeśli powstaną wiarygodne wyniki z wiarygodnych badań. Wtedy uwierzę, tak samo jak uwierzyłem choćby w kilkadziesiąt publikacji, które były mi potrzebne do rozpoczęcia moich badań. Wyniki niejednokrotnie były zaskakujące, ale badania były wykonane poprawnie i potwierdzone przez innych badaczy, więc można było je uznać za prawdziwe (czyli zgodne z rzeczywistością). Wszystko jest kwestią wiarygodności wyników, która w tym przypadku jest właściwie zerowa. Tymczasem ty prezentujesz dużo gorszą postawę, czyli kompletną naiwność. Facet coś napisał, nie poparł teog niczym wiarygodnym poza powoływaniem się na autorytety, które z kolei nigdy nie potwierdziły jego dokonań, a ty łykasz to bezkrytycznie. Ciekawe, jak ty byś się czuł, gdyby przyszedł do ciebie Pan Stachu w szpitalu i zaproponował podanie leku, który zaleca Goździkowa. Wziąłbyś? Czy liczył na to, że jednak ktoś poda tobie lek wiarygodny i mający potwierdzoną skuteczność? A zresztą, jakim szpitalu, szpital jest dla amatorów, znachor lepszy!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czy gdybym powiedział, że mam substancję która mnie samego wielokrotnie wyleczyła, uwierzyłbyś?

 

gdyby cie wyleczyła - tak.

 

1) nadal nie rozumiesz że im mniej ludzi wie o pewnych sprawach tym lepiej dla tych co maja nad nimi władzę.

2) dziedziczenie mutacji jest tak samo oczywiste ale dlaczego wykluczasz możliwość czegoś na wzór funkcji przywracania systemu jak w komputerach. może naturze trzeba pomóc bo zatraciła pewne cechy w wyniku właśnie takich różnych mutacji (wirusów komputerowych). poza tym podważasz badania z laboratorium Bristol-Myers-Squibb które zapewne są dostępne i nie wyssane z palca choć osobiście nie opisze biologicznie procesu wchodzenia proszku w reakcje z dna

3) jeśli potwierdzi sie istnienie substancji która w taki magiczny sposób wchodzi w reakcje z dna i rzeczywiscie je naprawia, zasmakujemy jednym słowem długowieczności (pod względem biologicznym wydaje mi sie to kompletnie logiczne)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czy gdybym powiedział, że mam substancję która mnie samego wielokrotnie wyleczyła, uwierzyłbyś?

 

gdyby cie wyleczyła - tak.

No to informuję: pij 30% kwas solny, mnie pomógł w osiąganiu lepszych osiągów w nauce, naprawdę. Goździkowa też potwierdzi, że tak było. Zaczniesz pić, jak dostaniesz kiedyś tróję ze sprawdzianu?

 

1) nadal nie rozumiesz że im mniej ludzi wie o pewnych sprawach tym lepiej dla tych co maja nad nimi władzę.

Ale wyniki badań, skoro już je rzekomo wykonano, da radę opublikować. Dlaczego tego nie zrobiono? Póki co przyjmujesz postawę, zgodnie z którą można bezkarnie napisać każdą bzdurę, a ty sam ją bezkrytycznie kupisz, bo w razie czego zasłonisz się tłumaczeniem, że to jest prawda, tylko każdy boi się ją publikować. Powtarzam, zupełnie jak z Macierewiczem: "Mam porażającą wiedzę, która zmieniłaby raz na zawsze cały kraj... ale jej nie opublikuję, bo nie i już!" ;D

 

dziedziczenie mutacji jest tak samo oczywiste ale dlaczego wykluczasz możliwość czegoś na wzór funkcji przywracania systemu jak w komputerach.

Bo w komputerze, żeby przywrócić system, MUSISZ mieć jakąs matrycę, która pokaże, jak system wyglądał przed uszkodzeniem (np. poprzez robienie regularnego backupu albo poprzeze przywrócenie z poprawnej płyty z systemem). Tymczasem w modelu, który ty próbujesz forsować, dzieje się to bezmatrycowo. To bardzo odważna koncepcja, więc pokaż mi konkretnie, jak to zachodzi. Przy czym zaznaczam: pokaż mi wyniki konkretnych badań, a nie jakieś czyjeś wypociny w internecie.

 

poza tym podważasz badania z laboratorium Bristol-Myers-Squibb które zapewne są dostępne i nie wyssane z palca choć osobiście nie opisze biologicznie procesu wchodzenia proszku w reakcje z dna

Podstawowe pytanie: skąd wiesz, że badania w BMS w ogóle miały miejsce? Skąd wiesz, że ten facet ot tak sobie nie rzucił nazwy tej firmy? No i najbardziej oczywiste pytanie: skoro już zainteresował firmę farmaceutyczną odkryciem, które mogłoby jej zapewnić raz na zawsze dominację na rynku farmaceutycznym (póki co BMS jest średniakiem), to dlaczego nie skorzystali z takiej okazji? Bez tego nigdy nie pokonają Roche'a i nie zbiją gigantycznej fortuny. Dlaczego tego nie zrobili? Przecież biały proszek złota to lek na wszystkie choroby i dominacja na rynku na zawsze!

 

3) jeśli potwierdzi sie istnienie substancji która w taki magiczny sposób wchodzi w reakcje z dna i rzeczywiscie je naprawia, zasmakujemy jednym słowem długowieczności (pod względem biologicznym wydaje mi sie to kompletnie logiczne)

W takim razie zadaję najbardziej oczywiste możliwe pytanie: dlaczego w takim razie nikt nie wydał na świat leku zapewniającego długowieczność? No dlaczego, do diabła?! Przecież to istna żyła złota, ludzie zapłacą KAŻDĄ CENĘ, żeby to uzyskać. Dlaczego tego nie zrobili?!

 

 

Powtarzam też moje pytanie: czy nie budzi twoich podejrzeń o manipulację fakt, że autor twierdzi, że badań nie da się wykonać w laboratorium, a potem powołuje się na wyniki badań z uniwersytetu?

 

I pytanie drugie: czy nie jest twoim zdaniem podejrzany fakt, że ten człowiek powołał się na uniwersytet, z uczelnia z kolei nigdy nie opublikowała tych danych?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

posiadanie takiej substancji byłoby zarówno piękne jak i niebezpieczne. a odpowiem inaczej: co ty bys zrobił gdybys miał lek na wszystko? wielu na pewno zatrzymałoby go dla siebie. w ten temat wbijać dalej nie będe hehe

a co do matrycy; byc może dna jest bardziej inteligentne niz nam sie wydaje? a może istnieje jedna i ta sama maksymalnie zoptymalizowana matryca dla calej rasy ludzkiej (co wydawałoby sie bez sensu a może najbardziej prawdopodobne)? przecież to własnie odpowiednia kombinacja w genach daje konkretne cechy (efekty 'działania' alleli dominujacych). w takiej wersji stworzenie człowieka (prawie) idealnego to kwestia czasu a przecież inzynieria genetyczna to prężnie rozwijajaca sie dziedzina nauki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

posiadanie takiej substancji byłoby zarówno piękne jak i niebezpieczne. a odpowiem inaczej: co ty bys zrobił gdybys miał lek na wszystko? wielu na pewno zatrzymałoby go dla siebie.

A firma farmaceutyczna natłukłaby na tym kasy, i to chętniej niż ktokolwiek w jakiejkolwiek branży, zapewniam. Zawsze tak strasznie ich za to krytykujesz, a teraz udajesz, że tego nie dostrzegasz.

 

Poza tym sam pomyśl: gdyby to odkrycie było prawdą, to kto o zdrowych zmysłach ryzykowałby chwaleniem się, że jest w posiadaniu takiego panaceum? Przecież to jest nastawianie głowy pod zemstę ze strony "złych korporacji" czy w najlepszym wypadku, pod szpiegostwo przemysłowe. Gdyby ktoś chciał zatrzymać coś takiego dla siebie, to po co informował świat, że taki związek posiada?!

 

a co do matrycy; byc może dna jest bardziej inteligentne niz nam sie wydaje?

Być może jest - jeśli tak, to żeby to wykazać trzeba by zrobić badania, a nie napisać w internecie, że tak jest. Cały czas powtarzam: ja nie zaprzeczam temu a priori, tylko oczekuję wyników badań. Jeśli ktoś w wiarygodny sposób udowodni, że tak jest, nie będę dyskutował. Tylko pokaż mi wreszcie te dowody! Bo póki co powtarzasz tylko farmazony, które ktoś sobie gdzieś napisał.

 

a może istnieje jedna i ta sama maksymalnie zoptymalizowana matryca dla calej rasy ludzkiej (co wydawałoby sie bez sensu a może najbardziej prawdopodobne)?

A może istnieje, a może nie. Tylko znów: udowodnij, że jednak tak jest, jeśli chcesz opierać cokolwiek na takim odkryciu. Przecież podobno ktoś to nawet odkrył i ma wiarygodne dane - skoro ma, to dlaczego ich nie opublikował?

 

 

Poza tym konsekwentnie unikasz odpowiedzi na moje pytania:

 

Czy nie budzi twoich podejrzeń o manipulację fakt, że autor twierdzi, że badań nie da się wykonać w laboratorium, a potem powołuje się na wyniki badań z uniwersytetu?

 

Czy nie jest twoim zdaniem podejrzany fakt, że ten człowiek powołał się na uniwersytet, z uczelnia z kolei nigdy nie opublikowała tych danych?

 

Skąd wiesz, że badania w BMS w ogóle miały miejsce? Skąd wiesz, że ten facet ot tak sobie nie rzucił nazwy tej firmy? No i najbardziej oczywiste pytanie: skoro już zainteresował firmę farmaceutyczną odkryciem, które mogłoby jej zapewnić raz na zawsze dominację na rynku farmaceutycznym (póki co BMS jest średniakiem), to dlaczego nie skorzystali z takiej okazji?

 

Będziesz pił 30% kwas solny, gdy dostaniesz 3 ze sprawdzianu? Mnie naprawdę pomógł, przecież napisałem to w internecie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to że czasami nie da sie czegos sprawdzic eksperymentalnie gdyz ogólny stan wiedzy na to nie pozwala, nie oznacza że cos trzeba od razu wyrzucać do kosza. na wszystkie teorie przedstawiane na forum bez potwierdzenia doświadczalnego najeżdżasz ot tak sobie nawet gdy ktos podaje ci proste przyczyny niemozności weryfikacji. jak przyznał sie jeden z naukowców nie chciał on ryzykowac kariery bo wiedział że póki co trzeba poszukać nowszych metod badawczych. (i to ma sens) a może ktos inny na jego miejscu by to zrobił a może teraz to robi albo od dawna jest to skrupulatnie chowane? masz dziwne podejście do przyjmowania nowych informacji. bo co niepoznane jest dla ciebie czarną magią za którą powinni palić na stosie. czasami odnajduje sie rozwiązania bez idei znalezienia konkretnego celu a wtedy inaczej trzeba doszukiwac sie fundamentów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to że czasami nie da sie czegos sprawdzic eksperymentalnie gdyz ogólny stan wiedzy na to nie pozwala, nie oznacza że cos trzeba od razu wyrzucać do kosza.

Ależ ja napisałem wyraźnie: nie przekreślam tej teorii, tylko oczekuję, aż ktoś mi ją wiarygodnie udowodni, wtedy ją zaakceptuję. Dlaczego nie zaczniesz pić kwasu solnego, by uczyć się lepiej? Odpowiedz proszę wreszcie na moje pytania!

 

na wszystkie teorie przedstawiane na forum bez potwierdzenia doświadczalnego najeżdżasz ot tak sobie nawet gdy ktos podaje ci proste przyczyny niemozności weryfikacji.

Ale tutaj rzekome przyczyny niemożności weryfikacji są bardzo kiepskie. Jedna z nich ejst taka, że czegoś się rzekomo nie da zbadać w laboratorium, podczas gdy:

1. Da się (przykład nadprzewodników)

2. Zaraz potem ten sam człowiek opiera się na autorytecie uczelni i na jej badaniach (w domyśle: w laboratoriach)!!! To przecież w oczywisty sposób sugeruje manipulację

 

jak przyznał sie jeden z naukowców nie chciał on ryzykowac kariery bo wiedział że póki co trzeba poszukać nowszych metod badawczych.

Czyli przyznał się, że jego dowody wcale nie są jednoznaczne, są nieprecyzyjne i niewiarygodne? Przecież gdyby były ok, nie byłoby kłopotu z publikacją. Kariery też na pewno by nie zaryzykował, gdyby przedstawił wiarygodne wyniki badań - za to Nobla by dostał na pewno. Za to znacznie bardziej ryzykuje uniwersytet, jeśli informuje świat o odkryciu, a potem odmawia przedstawienia ich w formie zgodnej z wymogami współczesnej nauki. Przecież jeśli (no właśnie: JEŚLI) takie badania kiedykolwiek miały na univ. Cornell miejsce, to władze uczelni musiały na nie wydać zgodę - nie zgodziłyby się na wykonanie badania na zasadzie sztuki dla sztuki, takie testy robi się z jasnym celem publikowania wyników.

 

Poza tym: jakie masz przesłanki, by wierzyć, ze takie badania kiedykolwiek wykonano? Dlaczego wierzysz, że ktokolwiek na tej uczelni tę substancję badał, skoro sama uczelnia nigdy nie potwierdziła tego faktu? Czy jeśli powiem, że jesteś wielbłądem, a Ty tego nie potwierdzisz, to będzie mimo wszystko znaczyło, że tym wielbłądem jesteś? Czy jednak ty sam albo ktoś wiarygodny musiałby ten fakt potwierdzić?

 

albo od dawna jest to skrupulatnie chowane?

Ale dlaczego jest chowane? Uniwersytet, który odkryłby tak przełomową substancję i udowodnił jej działanie prawdopodobnie stałby się najważniejszym ośrodkiem badań nad lekami na świecie!

 

czasami odnajduje sie rozwiązania bez idei znalezienia konkretnego celu

No dobra, ale jeśli się je odnalazło, to w czym jest kłopot, żeby pokazać, jak się to robi?

 

 

 

Wracam do przykładu, który kiedyś przytoczyłem w rozmowie z waldim: "ja bym pobiegł na 100 m poniżej 9 sekund, ALE MI SIĘ NIE CHCE". To jest dokładnie ten sam przykład. Skoro to takie oczywiste, że ta substancja działa, to dlaczego nikt nie wyjaśnił, jak to odkrył?

 

 

 

Aha, proszę cię ponownie o odpowiedzi na moje pytania. Są bardzo ważne i może dzięki nim zrozumiesz, dlaczeo uważam ten temat za mistyfikację.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wyraźnie jest napisane czego nie da sie zbadać i dlaczego (chyba nie przeczytałeś tekstu w całości albo jestes zbyt ciemny by to pojąć) bo jednak każdy kto umie kleic informacje powinien odnieść podobne wrażenie i uznać tekst za na tyle stabilny, logiczny i poprawny że w gre powinna wchodzić jedynie kwestia czasu. wg ciebie wszystkie opisywane miejsca i osoby to chyba wogole nie istnieją tylko nie wiem na jakiej podstawie mam tak z gory zakładać. ja nie mówie że masz cos akceptować tylko przyjąć do wiadomości i pomysleć nad tym (tzn nie pytac sie gdzie jest matryca tylko pomysleć ze przeciez moze istniec i samemu pogłówkować). może jest gdzieś ktos kto to czyta i rodzi sie z niego kolejny naukowiec ??  ;D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wyraźnie jest napisane czego nie da sie zbadać

No dobra, tylko skoro się nie da zbadać, to dlaczego w ciemno wierzysz, że tak jest? I dlaczego oni publikują wyniki badań, których nie da się wykonać? ;D ;D ;D

 

każdy kto umie kleic informacje powinien odnieść podobne wrażenie i uznać tekst za na tyle stabilny, logiczny i poprawny

No, właśnie nie do końca. Zadałem kilka pytań do tekstu, na które ciągle nie odpowiedziałeś. Na czele z wątpliwością, czy którykolwiek z tych ludzi kiedykolwiek istniał.

 

*** Ciągle uchylasz się od odpowiedzi na moje pytania!! *** (może teraz dotrze)

 

wg ciebie wszystkie opisywane miejsca i osoby to chyba wogole nie istnieją tylko nie wiem na jakiej podstawie mam tak z gory zakładać.

Na takiej podstawie, że nigdy nie słyszałem o żadnym z tych ludzi, nigdy nie czytałem ich publikacji, nigdy nie czytałem o wspomnianej substancji w poważnej prasie, właściwie to jest niewiele bardziej wiarygodna od jakichkolwiek bzdur, które można napisać w internecie. Nie wydaje się tobie podejrzany sam fakt, że ktoś pisze o nie wiadomo jakich rewelacjach, a potem odmawia jakichkolwiek informacji na temat tego, jakie ma dowody, by udowodnić prawdziwość swoich twierdzeń? Albo to, że nie ma najmniejszych podstaw, by wierzyć, że ten związek kiedykolwiek był na univ. Cornell, skoro sam uniwersytet nie potwierdza, jakoby kiedykolwiek takie badania wykonywał? Dlaczego do Ciebie nie docierają tak proste fakty? I czy nie uważasz, że serwis w internecie, w którym jeden z działów ma tytuł "Paranormal", inny - "Zamyślenia", a jeszcze inny odwołuje się do religii, jest średnio wiarygodny jako źródło wiedzy stricte naukowej? Dlaczego uważasz za wiarygodny artykuł, w którym przewija się motyw ufologii, egipskich rytuałów przejścia (skąd facet wiedział, że podawano w Egipcie 500 mg, gdy do dziś nie wiadomo, jak wyglądało przygotowywanie człowieka do rytuału przejścia?)

 

ja nie mówie że masz cos akceptować tylko przyjąć do wiadomości i pomysleć nad tym (tzn nie pytac sie gdzie jest matryca tylko pomysleć ze przeciez moze istniec i samemu pogłówkować)

Już samo to, że pytam, gdzie jest matryca, świadczy o tym, że rozważam możliwość prawdziwości takiego zjawiska, nie sądzisz?

 

może jest gdzieś ktos kto to czyta i rodzi sie z niego kolejny naukowiec ??  ;D

Oby, oby! Mam nadzieję, że kiedyś zbada ten związek - jeśli wykaże w wiarygodny sposób jego właściwości, to obiecuję, że uwierzę w to. Tak samo uwierzyłem już w bardzo wiele artykułów.\

 

 

O, i jeszcze jedno! Wyszukaj sobie w artykule fragment o tym, jak wyleczono chorego na gorączke kleszczową i chorych na AIDS. Moje pytanie: skoro wykonano badania, to musi (zgodnie z prawem amerykańskim) istnieć dokumentacja wykonania takich badań. Gdzie się ona zapodziała? Dlaczego facet nie podał ich, choć mogłoby to znacznie podnieść wiarygodność jego rewelacji? Dlaczego nigdzie nie ma linku do wyników tych badań, skoro badania wykonano i zakończyły się sukcesem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy nie budzi twoich podejrzeń o manipulację fakt, że autor twierdzi, że badań nie da się wykonać w laboratorium, a potem powołuje się na wyniki badań z uniwersytetu?

no własnie chodzi o to że nie może tego zbadac tak jakby chciał a obecne metody podają wyniki które sie nie zgadzaja z obserwowanymi właściwościami materiału

 

Czy nie jest twoim zdaniem podejrzany fakt, że ten człowiek powołał się na uniwersytet, z uczelnia z kolei nigdy nie opublikowała tych danych?

bo niby po co miałaby publikować rzeczy nie dające konkretnych odpowiedzi

 

skoro już zainteresował firmę farmaceutyczną odkryciem, które mogłoby jej zapewnić raz na zawsze dominację na rynku farmaceutycznym (póki co BMS jest średniakiem), to dlaczego nie skorzystali z takiej okazji?

 

powodow może byc sto naście

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Ale dlaczego jest chowane? Uniwersytet, który odkryłby tak przełomową substancję i udowodnił jej działanie prawdopodobnie stałby się najważniejszym ośrodkiem badań nad lekami na świecie!"

 

a może zostałby pierwszym celem do zniszczenia a główni naukowcy zostaliby porwani przez terrorystów?

 

pytanie z kwasem solnym jest bez sensu ponieważ zbyt oczywista jest odpowiedź ale jak wiesz dobrze wielu ludzi wierzy w goździkową. tu natomiast chodzi o substancje która rzekomo zakrzywia czasoprzestrzeń która dawno temu była przewidywana przez niejeden umysł nauki a której nigdy nie zaobserwowano. wydaje mi sie że prowadzone są tajne testy na tej substancji podobnie jak było w przypadku nitinolu czy innych dziwnych materiałach o właściwościach przeczących obecnemu stanowi nauki a o których do dziś mało kto wie. bo jezeli uda sie odnaleźć materie o ujemnej energii zostaniemy władcami wszechświata o czym wspominam po raz nasty (a ten materiał wydaje sie wykazywać właściwości działające na podobnej zasadzie do poszukiwanej egzotycznej materii)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Ale dlaczego jest chowane? Uniwersytet, który odkryłby tak przełomową substancję i udowodnił jej działanie prawdopodobnie stałby się najważniejszym ośrodkiem badań nad lekami na świecie!"

 

a może zostałby pierwszym celem do zniszczenia a główni naukowcy zostaliby porwani przez terrorystów?

Już sam fakt, że ogłosili posiadanie takiej substancji sprawia, że są zagrożeni. A mimo to odważyli się o tym powiedzieć i o ile wiem, nigdy nie było porwania związanego z odkryciem magicznego złotego proszku. Nie dostrzegasz tego? Właśnie teraz ten naukowiec byłby hipotetycznie najbardziej zagrożony, bo jest w posiadaniu danych, których nie posiada nikt inny, a które mogłyby wywrócić świat do góry nogami.

 

pytanie z kwasem solnym jest bez sensu ponieważ zbyt oczywista jest odpowiedź

Ale dlaczego? Ja przecież napisałem w internecie, że tak jest. Dla mnie równie oczywista jest odpowiedź, że platyna i złoto jako metale ciężkie są wysoce toksyczne dla człowieka. I ty pewnie też to wiesz, a jednak bezkrytycznie kupujesz ten artykuł.

 

Czy nie budzi twoich podejrzeń o manipulację fakt, że autor twierdzi, że badań nie da się wykonać w laboratorium, a potem powołuje się na wyniki badań z uniwersytetu?

no własnie chodzi o to że nie może tego zbadac tak jakby chciał a obecne metody podają wyniki które sie nie zgadzaja z obserwowanymi właściwościami materiału

Bardzo selektywnie to traktujesz. Z jednej strony uważasz, że nie da się zmierzyć obiektywnych własności materiału, ale z drugiej orzekasz, że pewne właściwości materiału obiektywnie da się udowodnić. Odpowiedz: dlaczego wypuszczono w świat informację, że ta substancja naprawia DNA w sposób bezmatrycowy, a jednocześnie nikt nie wypuścił publikacji na ten temat, by uwiarygodnić to odkrycie? Przecież gdyby to była prawda, to jej odkrywca nie miałby niczego do ukrycia, a nawet więcej: chciałby, aby jego odkrycie było potraktowane poważnie i żaden człowiek mojego pokroju się do niego nie przyczepił. A mimo to nie zrobił tego - czyżby miał coś do ukrycia? Przecież publikacja suchego wyniku przyszła mu tak łatwo!

 

Wracam też do pytania o leczenie chorych na AIDS: skoro badania prowadził BMS, to zgodnie z prawem musiał (jako firma zarejestrowana w USA) prowadzić dokumentację swoich badań. Dlaczego brakuje jakichkolwiek doniesień na temat badania tego leku na zwierzętach, na kulturach in vitro, dlaczego nie ma żadnego oficjalnego dokumentu z testów klinicznych I fazy ani oficjalnego zezwolenia FDA na badanie tego leku? Przecież jeśli firma tego dokonywała, to MUSZĄ istnieć na to dokumenty!! A tymczasem jakoś nikt ich nie przytacza.

 

Czy nie jest twoim zdaniem podejrzany fakt, że ten człowiek powołał się na uniwersytet, z uczelnia z kolei nigdy nie opublikowała tych danych?

bo niby po co miałaby publikować rzeczy nie dające konkretnych odpowiedzi

Oj, strasznie mocno wychodzi nieobycie z prawdziwą nauką :P Radzę poczytać trochę specjalistycznych czasopism. Bardzo często sam wynik "nie wiemy, dlaczego tak jest" jest bardzo cenną informacją - choćby dlatego, że pozwala to na rozwój lepszego sprzętu, który umożliwiłby zbadanie tego typu materii i dojście do prawdy. Tymczasem takiej publikacji brak, powiedz mi, dlaczego? Szczególnie poważne uniwersytety wolą publikować każde swoje badania, nawet jeśli "nic im nie wyszło" choćby po to, by rozliczyć się ze spędzonych przez naukowców godzin pracy. Tu, na marginesie, kolejne pytanie: skoro badania wykonano na uniwersytecie, to dlaczego brak dokumentów potwierdzających to? Dlaczego uniwersytet zgodził się poświęcić swój sprzęt i laboratoria oraz czas swoich pracowników i oddelegować ich do projektu, z którego sama uczelnia nie ma żadnej korzyści w postaci publikacji?

 

skoro już zainteresował firmę farmaceutyczną odkryciem, które mogłoby jej zapewnić raz na zawsze dominację na rynku farmaceutycznym (póki co BMS jest średniakiem), to dlaczego nie skorzystali z takiej okazji?

powodow może byc sto naście

To bardzo ciekawe, bo jeszcze niedawno obowiązywała wersja, że firmy farmaceutyczne zrobią wszystko dla kasy. A tymczasem mieli przecież w ręku lek na niemal każdą znaną człowiekowi chorobę! Chyba nie jesteś na tyle naiwny, by wierzyć, że dobrowolnie wypuścili z rąk klucz do dominacji nad światem :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a taki lek byłby nic nie wart właśnie z powodu takiego przecieku informacji jaki nastąpił i dlatego sprawe uważa sie za wymysł tępego dziwaka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Prawdopodobieństwo, z jakim w ciągu życia zachorujemy na nowotwór, może być określane jeszcze przed urodzeniem, twierdzą naukowcy z Van Andel Institute (VAI). Na łamach Nature Cancer informują oni o zidentyfikowaniu dwóch różnych stanów epigenetycznych, które pojawiają się w życiu płodowym, a które powiązane są z ryzykiem nowotworu. Jeden z nich związany jest z niskim, drugi z wysokim ryzykiem zachorowania. Odkrycie może znacząco zmienić postrzeganie nowotworów.
      Jeśli nowotwór pojawi się u osoby z niskim ryzykiem zachorowania, z większym prawdopodobieństwem będzie to nowotwór wywodzący się z krwi czy układu limfatycznego, jak białaczka lub chłoniak. U osób z wysokim ryzykiem zachorowania częściej będzie to nowotwór tworzący guzy lite, jak rak prostaty czy płuc.
      Do większości zachorowań na nowotwory dochodzi na późniejszych etapach życia, a choroby te są postrzegane przez pryzmat mutacji lub genetyki. Dlatego też nie prowadzono dotychczas zbyt wielu badań nad tym, w jaki sposób rozwój płodowy wpływa na ryzyko nowotworu. Nasze odkrycie to zmienia. Zidentyfikowanie dwóch różnych stanów genetycznych otwiera drzwi do zupełnie nowego świata badań nad nowotworami, mówi współautor badań doktor J. Andrew Pospisilik, dyrektor Wydziału Epigenetyki w VAI.
      Ryzyko rozwoju nowotworu rośnie z wiekiem, gdyż dochodzi do akumulacji uszkodzeń DNA oraz innych czynników. Jednak nie zawsze prowadzi to do nowotworu. W ostatnich latach naukowcy odkryli wiele innych elementów, jak na przykład zmiany epigenetyczne, które również mają wpływ na zachorowania.
      Pospisilik i jego współpracownicy odkryli, że identyczne myszy, które różni jedynie aktywność genu Trim28, mają jeden z dwóch wzorców epigenetycznych w genach związanych z nowotworami. Wzorce te pojawiają się w czasie życia płodowego. I determinują one ryzyko zachorowania.
      Podczas gdy mutacje DNA są niezbędne do rozwoju nowotworu, tylko niewielka część zmutowanych komórek powoduje zachorowanie. Dotychczas nie znaliśmy mechanizmu określającego podatność na zachorowanie. Wykorzystaliśmy unikatowy mysi model wrodzonego zróżnicowania rozwojowego (Trim28+/D9) do zbadania, czy pojawiające się na wczesnych etapach życia różnice epigenetyczne wpływają na podatność na nowotwór w późniejszym życiu. Odkryliśmy, że heterozygotyczność Trim28 jest wystarczająca do powstania dwóch różnych stanów epigenetycznych powiązanych z różną podatnością na rozwój nowotworu, czytamy w opublikowanym artykule. Autorzy badań dodają, że różnice te można wykryć już w 10. dniu rozwoju.
      Każdy jest w pewnym stopniu narażony. Ale gdy pojawia się nowotwór, myślimy o nim jako o pechu. Tymczasem sam pech nie wyjaśnia, dlaczego jedni ludzie chorują, a inni nie. A co najważniejsze, pecha nie można leczyć. Natomiast zmiany epigenetyczne możemy. Nasze badania pokazują, że korzenie nowotworu mogą tkwić w niezwykle ważnym etapie naszego rozwoju. To otwiera nową perspektywą badawczą i potencjalnie daje szanse na nowe metody diagnostyki i leczenia, dodaje doktor Ilaria Panzeri.
      Co więcej, badacze znaleźli dowody, że odkryte przez nich dwa stany epigenetyczne są widoczne w tkankach w całym ciele, co sugeruje, iż mogą one dotyczyć wszystkich rodzajów nowotworów. W przyszłości planują więc badać zależności pomiędzy tymi stanami a konkretnymi chorobami.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wiek to jeden z najważniejszych czynników ryzyka rozwoju nowotworów. W miarę, jak stajemy się coraz starsi, w naszych organizmach akumulują się mutacje, które w końcu mogą doprowadzić do pojawienia się choroby. Naukowcy z Memorial Sloan Kettering Cancer Center i ich współpracownicy opisali mechanizm, za pomocą którego zaawansowany wiek chroni przed rozwojem nowotworu. Swoje badania prowadzili na mysim modelu raka płuc.
      Nowotwory płuc są najczęściej diagnozowane u ludzi około 70. roku życia. Jednak u osób w wieku 80–85 lat odsetek zachorowań zaczyna spadać. Nasze badania pokazują dlaczego tak się dzieje. Starzejące się komórki tracą zdolność do regeneracji i ten właśnie mechanizm zapobiega rozrostowi nowotworu, mówi jedna z autorek badań, doktor Xueqian Zhuang.
      Naukowcy badali mysi model gluczorakoraka, który odpowiada za około 7% światowych zgonów na nowotwory. Zauważyli, że im myszy stawały się starsze, ich organizmy wytwarzały więcej proteiny NUPR1, a im jej więcej tym bardziej komórki w płucach działały tak, jakby miały niedobór żelaza. W rzeczywistości w komórkach żelaza było więcej, ale z powodów, których nie do końca rozumiemy, działały jak przy jego niedoborze, mówi doktor Zhuang. A że niedobór żelaza upośledza zdolność komórek do regeneracji, obecność NUPR1 powodowała, że guzy nowotworowe nie mogły się rozrastać, więc u starszych myszy były ich mniej niż u młodszych.
      Naukowcy zauważyli też, że mogą odwrócić to zjawisko, albo podając starszym zwierzętom żelazo, albo zmniejszając ilość NPUR1 w ich komórkach. Myślimy, że odkrycie to można będzie szybko wykorzystać u ludzi. Obecnie miliony ludzi żyją z nie w pełni sprawnymi płucami, gdyż nie zregenerowały się one po infekcji COVID-19 lub nie funkcjonują prawidłowo z innego powodu. Nasze badania wykazały, że podanie żelaza pozwala na regenerację płuc, a przecież posiadamy bardzo skuteczne metody podawania leków bezpośrednio do płuc, takie jak inhalatory, dodaje główny autor badań, doktor Tuomas Tammela. To jednak może być obosieczny miecz. Zwiększając zdolność komórek płuc do regeneracji, zwiększa się też zdolność tkanek do rozwoju nowotworu. "Tego typu leczenie może być więc nieodpowiednie dla ludzi, którzy już są narażeni na wysokie ryzyko nowotworu", dodaje Tammela.
      Badania mają tez znaczenie dla terapii bazujących na ferroptozie. To opisana w 2012 roku zależny od żelaza nie-apoptyczny rodzaj śmierci komórkowej. Obecnie istnieją już leki wykorzystujące ferroptozę, a które są badane np. pod kątem zastosowania ich w terapiach przeciwnowotworowych. Obecne badania pokazują, że starsze komórki są bardziej odporne na ferroptozę niż młodsze, gdyż funkcjonują tak, jakby brakowała im żelaza. To zaś wskazuje, że leki wykorzystujące ferroptozę są mniej skuteczne u starszych ludzi.
      Podsumowując wyniki badań doktor Tammela stwierdza: uzyskane przez nas dane dotyczące zapobiegania nowotworom sugerują, że to, co robimy sobie jako młodzi ludzie, jest prawdopodobnie bardziej niebezpieczne, niż gdy robimy to w starszym wieku. Powstrzymanie młodych ludzi przed paleniem tytoniu, opalaniem się czy innymi czynnościami zwiększającymi ryzyko nowotworów, jest prawdopodobnie bardziej istotne, niż sądziliśmy.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badania przeprowadzone przez American Cancer Society wskazują, że wśród kolejnych coraz młodszych pokoleń rośnie liczba zachorowań na 17 z 34 rodzajów nowotworów. Młodzi ludzie częściej niż ich rodzice i dziadkowie, gdy byli w ich wieku, chorują m.in. na nowotwory piersi, trzustki czy układu pokarmowego. Zauważono też wzrost związany z nowotworami wątroby (tylko u kobiet), macicy, jąder, pęcherzyka żółciowego i jelita grubego.
      Nasze badania dostarczają kolejnych już dowodów na zwiększanie ryzyka rozwoju nowotworów w pokoleniach następujących po pokoleniu baby boomers [osoby urodzone w latach 1946–1964]. Potwierdzają spostrzeżenia dotyczące zwiększenia liczby wczesnych przypadków raka jelita grubego i nowotworów związanych z otyłością oraz rozszerzają liczbę nowotworów, które dotykają ludzi w coraz młodszym wieku, mówi główna autorka badań doktor Hyuna Sung.
      Naukowcy wzięli pod uwagę takie czynniki jak rok urodzenia, status społeczny, ekonomiczny i polityczny oraz środowisko, w którym żyli badani, co wpływa na ewentualną ekspozycję na czynniki ryzyka. Zauważyliśmy, że trendy dotyczące zapadalności na nowotwory związane są z rokiem urodzenia, jednak wciąż nie mamy jasnego wytłumaczenia, dlaczego choruje coraz więcej ludzi, mówi uczona.
      Naukowcy przeanalizowali dane dotyczące 23 654 000 osób, u których zdiagnozowano jeden z 34 rodzajów nowotworów oraz informacje o 7 348 137 osobach, które zmarły na jeden z 25 rodzajów nowotworów pomiędzy początkiem roku 2000 a końcem roku 2019. Zmarli byli w wieku od 25 do 84 lat. Na potrzeby porównania liczby przypadków zachorowań ze względu na wiek, badana grupa została podzielona w zależności od roku urodzenia na podgrupy obejmujące 5 lat. W podziale uwzględniono lata 1920–1990.
      Badacze zauważyli, że od 1920 roku rośnie liczba przypadków zachorowań na 8 z 34 nowotworów. Na przykład osoby urodzone około 1990 roku są narażone, w porównaniu z osobami urodzonymi w roku 1955, na 2-3-krotnie większe ryzyko zachorowania na nowotwory trzustki, nerek i gruczolakoraki jelita cienkiego, a kobiety dodatkowo narażone są na większe ryzyko nowotworu wątroby.
      W młodszych pokoleniach wzrósł odsetek zachorowań na 9 rodzajów nowotworów, których odsetek w starszych pokoleniach spadał. Są to estrogenozależne nowotwory piersi, nowotwór macicy, jelita grubego, woreczka żółciowego, nowotwory żołądka (z wyjątkiem raka wpustu żołądka), nowotwór jajników, jąder oraz – u mężczyzn – mięsak Kaposiego i rak odbytu. U osób urodzonych około 1990 roku ryzyko rozwoju nowotworu jajników jest o 12%, a nowotworu macicy o 169% wyższe niż grupie o najniższej zachorowalności.
      Wzrost odsetka zapadalności na nowotwory w młodszych grupach oznacza zmianę pokoleniową ryzyka zachorowania i jest wczesną wskazówką dotyczącą przyszłych przypadków nowotworów w skali kraju. Bez odpowiedniej polityki zdrowotnej i w związku z ogólnym wzrostem ryzyka związanym z wiekiem, może dojść do zatrzymania lub nawet odwrócenia trwających od dekad trendów spadku zachorowalności. Badania te pokazują, jak ważne jest zidentyfikowanie przyczyn i czynników ryzyka powodujących większą zapadalność na nowotwory wśród przedstawicieli pokolenia X [urodzeni w latach 1965–1980] i milenialsów [1981–1996], dodaje doktor Ahmedin Jemal.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Odpowiednio dobrane aminokwasy mogą zwiększyć skuteczność radioterapii niedrobnokomórkowego raka płuc, czytamy na łamach Molecules. Autorkami badań są uczone z Narodowego Centrum Badań Jądrowych, Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego oraz firmy Pro-Environment Polska. Pracowały one nad zwiększeniem skuteczności terapii borowo-neutronowej (BNCT).
      Terapia ta używana jest w leczeniu nowotworów szczególnie wrażliwych narządów, na przykład mózgu, i wykorzystuje cząsteczki zawierające bor do niszczenia komórek nowotworowych. Związki boru mają skłonność do gromadzenia się w komórkach nowotworowych. Gdy izotop boru-10 zostanie wystawiony na działanie neutronów o odpowiednich energiach, najpierw je pochłania, a następnie dochodzi do rozszczepienia jądra izotopu, czemu towarzyszy emisja promieniowania alfa. To promieniowanie krótkozasięgowe, które uszkadza DNA komórki, powodując jej śmierć. BNTC znajduje się nadal w fazie badań klinicznych, ale już wykazały one, że ta metoda leczenia będzie przydatna m.in. w walce z nowotworami skóry, tarczycy czy mózgu.
      Polskie uczone chciały zwiększyć skuteczność tej obiecującej metody leczenia. Chciały sprawdzić, czy wcześniejsze podanie odpowiednich aminokwasów może zwiększyć wchłanianie aminokwasowego związku boru przez komórki nowotworowe, nie zmieniając ich przyswajalności przez komórki zdrowe. Im bowiem więcej boru wchłoną komórki chore, tym większe promieniowanie alfa w komórkach nowotworowych w stosunku do komórek zdrowych, a zatem tym bezpieczniejsza terapia BNCT.
      W badaniu in vitro wykorzystaliśmy dwa rodzaje komórek: ludzkie komórki niedrobnokomórkowego raka płuc, A549, oraz prawidłowe fibroblasty płuc pochodzące od chomika chińskiego, V79–4. Komórki najpierw były narażane na L-fenyloalaninę lub L-tyrozynę. Po godzinie były eksponowane na 4-borono-L-fenyloalaninę (BPA), która jest związkiem zawierającym bor stosowanym w badaniach klinicznych nad BNCT. Badanie zawartości boru w komórkach poddanych działaniu aminokwasów i w komórkach referencyjnych przeprowadziłyśmy metodą analityczną wykorzystującą spektrometrię mas sprzężoną z plazmą wzbudzaną indukcyjnie, mówi główna autorka artykułu, doktorantka Emilia Balcer. Nasze wyniki są sygnałem, że istnieje wpływ L-aminokwasów na pobieranie BPA w komórkach zarówno nowotworowych, jak i prawidłowych. Opracowana przez nas metoda analityczna może pomóc w lepszym zrozumieniu mechanizmów działania związków boru oraz w stworzeniu bardziej skutecznych strategii terapeutycznych, jednak konieczne są dalsze badania w celu potwierdzenia tych wyników i bardziej szczegółowej charakteryzacji działających tu mechanizmów, dodaje uczona.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wypróbowaliśmy prosty pomysł: co by było, gdybyśmy wzięli komórki nowotworowe i zmienili je w zabójców nowotworów oraz szczepionki przeciwnowotworowe, mówi Khalid Shah z Brigham and Women's Hospital i Uniwersytetu Harvarda. Za pomocą inżynierii genetycznej zmieniamy komórki nowotworowe w lek, który zabija guzy nowotworowe oraz stymuluje układ odpornościowy, by zarówno niszczył guzy pierwotne, jak i zapobiegał nowotworom, dodaje uczony. Prowadzony przez niego zespół przetestował swoją szczepionkę przeciwnowotworową na mysimi modelu glejaka wielopostaciowego.
      Prace nad szczepionkami przeciwnowotworowymi trwają w wielu laboratoriach na świecie.Jednak Shah i koledzy podeszli do problemu w nowatorski sposób. Zamiast wykorzystywać dezaktywowane komórki, przeprowadzili zmiany genetyczne w żywych komórkach, które charakteryzują się tym, że pokonują one w mózgu duże odległości, by powrócić do guza, z którego pochodzą. Dlatego też Shah wykorzystali technikę CRISPR-Cas9 i zmienili te komórki tak, by uwalniały środek zabijający komórki nowotworowe. Ponadto zmodyfikowane komórki prezentują na swojej powierzchni czynniki, dzięki którym układ odpornościowy uczy się je rozpoznawać, dzięki czemu na długi czas jest gotowy do wyszukiwania i zabijania komórek nowotworowych.
      Komórki takie zostały przetestowane na różnych liniach komórkowych pobranych od ludzi, w tym na komórkach szpiku, wątroby i grasicy. Naukowcy wbudowali też w zmodyfikowane komórki specjalny bezpiecznik, który w razie potrzeby może zostać aktywowany, zabijając komórkę.
      Przed badaczami jeszcze długa droga zanim powstanie szczepionka, którą można będzie przetestować na ludziach. Już teraz zapewniają jednak, że ich metodę badawczą można zastosować również do innych nowotworów, nie tylko do glejaka wielopostaciowego.
      Ze szczegółami badań można zapoznać się na łamach Science Translational Medicine.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...