Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Orzechy hamują wzrost komórek nowotworowych

Rekomendowane odpowiedzi

Żywieniowcy z Uniwersytetu Friedricha Schillera w Jenie wykazali, że orzechy hamują wzrost komórek nowotworowych.

Od dawna wiemy, że w orzechach jest dużo związków dobrych dla serca i układu sercowo-naczyniowego, a także zabezpieczających przed nadwagą czy rozwojem cukrzycy. Dotąd nie wiedzieliśmy jednak, na czym dokładnie polega ten korzystny wpływ - opowiada dr Wiebke Schlörmann.

Niemcy wykazali, że orzechy są dobre m.in. dlatego, że aktywują mechanizmy usuwania czy unieczynniania reaktywnych form tlenu (RFT). RFT mogą zaś uszkadzać DNA, prowadząc do nowotworzenia.

Autorzy publikacji z pisma Molecular Carcinogenesis badali 5 rodzajów orzechów: makadamia, włoskie, laskowe, a także migdały i pistacje. Orzechy sztucznie trawiono w probówkach, a następnie badano działanie "papki" na linie komórkowe. Okazało się, że dochodziło do zwiększenia aktywności ochronnych enzymów: 1) dysmutazy ponadtlenkowej, która katalizuje dysmutację anionorodnika ponadtlenkowego, oraz 2) katalazy, która katalizuje proces rozkładu nadtlenku wodoru do wody i tlenu. Dodatkowo produkty trawienia wywoływały programowaną śmierć komórek nowotworowych (apoptozę).

Byliśmy w stanie wykazać, że efekt ten występuje w przypadku wszystkich badanych orzechów - podkreśla prof. Michael Glei. Kolejnym krokiem naukowców ma być ustalenie, czy prażenie go przypadkiem nie zmniejsza.

Jak wyjaśniają Niemcy, badano wpływ fermentowanych orzechów na geny odpowiedzialne za detoksykację (CAT, SOD2, GSTP1, GPx1) i cykl komórkowy (p21, CCND2), a także na namnażanie i apoptozę linii LT97 gruczolaka jelita grubego oraz pierwotnych komórek nabłonka jelita grubego.

Przesącz z fermentacji orzechów hamował wzrost komórek LT97 i zwiększał poziom wczesnych komórek apoptycznych oraz aktywność kaspazy 3 (jednej z najważniejszych kaspaz wykonawczych procesu apoptozy). Aktywność kaspazy 3 nie zmieniała się za to w pierwotnych komórkach nabłonkowych.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm... no to:

sok z zielonych orzechów:

proporcje:

- ok. 30 zielonych orzechów włoskich razem ze skórkami, zrywane pod koniec czerwca lub na początku lipca, kiedy skorupki jeszcze się nie wytworzą. Pokroić toto trzeba na nieduże kostki. Gumiane rękawice do tej roboty konieczne, bo bez tego grabki przez tydzień będą całkiem brązowe

- 1,5 kg cukru

- 1,5 litra wody

- ok. 20 g drożdży

Wszystko do słoja, gęsta szmatka na wylew, sznurkiem przewiązać albo zagumczyć coby owocówki nie powłaziły. Całość w ciepłe miejsce, niech sobie fermentuje. Na początku trzeba w tym co jakiś czas pogrzebać, aż większość cukru się rozpuści. jak trochę zostanie na dnie, nie szkodzi, konwekcja w czasie fermentacji rozpuści. Można oczywiście rozpuścić wcześniej cukier w gorącej wodzie i po schłodzeniu zalać, ale na to jestem za leniwy. ;)

No i zapominamy o tym na jakieś dwa miesiące, aż skończy się fermentacja.

Gotowe.

Taki sok można pić jak jest (nie przed jazdą, ma 5-10% alkoholu), można mieszać z wódką lub spirytusem w proporcjach jak się komu zachce, można w nim taplać naleśnikowe ciasto... i tak dalej.

Większość wyrzuca orzechy po zlaniu soku, ale to głupość, o czym łatwo się przekonać, jak się je zjada :)

W butelkach sok bez problemu wytrzymuje kilka lat, podobnie orzechy przełożone do słoików.

 

No i tyle :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tja, "niech sobie fermentuje". Cóż, nie dyskutuję, co kto lubi, ale osobiście im dłużej żyję, tym bardziej dochodzę do wniosku, że im coś mniej przetworzonego, tym lepsze/zdrowsze. Czyli nie ma to jak żreć surową kapustę i innymi rzeczami uzupełniać tylko w takim zakresie jakie to jest niezbędne, żeby nie doprowadzić do niedoborów składników w organizmie;) Z drugiej strony fakt, że niedawno wyszło mi na badaniach, że mam jakieś autoimmunologiczne cośtamy, więc moje odczucia pewnie są skażone jakąś tendencyjnością ;)

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Taki sok można pić jak jest (nie przed jazdą, ma 5-10% alkoholu)

Ten "sok" to celowa dezinformacja.;)

Po całym procesie to już jest pełnoprawne wino z zielonych orzechów ( ortodoksi mogą się jeszcze burzyć, że jak wino to tylko z winogron).

Nihilo, przelicz jeszcze te %, bo z 1,5 kg cukru wychodzi ok.0,9 litra 100% etanolu,rozcieńczone w 1,5 litrze wody...

Tja, "niech sobie fermentuje". Cóż, nie dyskutuję, co kto lubi, ale osobiście im dłużej żyję, tym bardziej dochodzę do wniosku, że im coś mniej przetworzonego, tym lepsze/zdrowsze.

Tutaj zachodzi alkoholowa ekstrakcja składników, które przy nieprzerobionym spożyciu byłyby nieprzyswojone przez organizm. Dlatego w np. ziołolecznictwie tylko wyciągi alkoholowe z niektórych roślin mają działanie czynne. Tak samo fermentowana ( czyli kiszona) kapusta ma inne, akurat korzystniejsze od surowej działanie na organizm.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zależy jakie drożdże zostały użyte. Jeśli piekarnicze to umarły w okolicach 10% alkoholu.

Gdyby była mowa o suchych drożdżach to bym powiedział, że 20g to zdecydowanie za dużo na te ok 3l soku. Osobiście daję 10-12g suchych drożdży na 20-25l brzeczki...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Cóż, nie dyskutuję, co kto lubi, ale osobiście im dłużej żyję, tym bardziej dochodzę do wniosku, że im coś mniej przetworzonego, tym lepsze/zdrowsze. Czyli nie ma to jak żreć surową kapustę i innymi rzeczami uzupełniać tylko w takim zakresie jakie to jest niezbędne, żeby nie doprowadzić do niedoborów składników w organizmie;)

Polemizowałbym z tym. Ognia używamy już od dość długiego czasu. Raczej nie wyszłoby nam na zdrowie powrócenie do jedzenia surowego mięsa. Ognia użyli nasi przodkowie już jakiś 1 mln lat :) temu. Z przetworzeniem sprawa jest bardziej skomplikowana niż tylko: TAK lub NIE.

Co innego obróbka cieplna (zależy jaka) a co innego obróbka chemiczna (też zależy jaka). Generalna zasada jest taka że nasz organizm słabo znosi to do czego nie miał czasu się przystosować bo nie miał z tym styczności, czyli np. metale ciężkie i wszystkie nowe lub rzadko spotykane związki chemiczne.

Ciekawe jak było z pierwszym pieczonym mięsem :)

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

 

Raczej nie wyszłoby nam na zdrowie powrócenie do jedzenia surowego mięsa

Tu jeszcze można by rozbić kwestię na "tradycyjnie" rozumiane mięso i ryby/owoce morza/owady. Te drugie są chyba jakby łatwiejsze do zjedzenia na surowo. I łatwiejsze do upolowania (prawie) gołymi rękami.

 

 

 

Ciekawe jak było z pierwszym pieczonym mięsem

Obstawiam że ludziom pierwotnym smakowało. Inaczej wypluliby ze wstrętem i więcej nie jedli. Inna kwestia, w jakim stopniu było korzystne dla zdrowia, z późniejszych czasów znamy całą masę pokarmów smakujących nam, ale niekorzystnych;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zależy jakie drożdże zostały użyte. Jeśli piekarnicze to umarły w okolicach 10% alkoholu.

 

Racja, zapomniałem o ich życiowym ;) limicie.

 

Ed

I poproszę o kolejny punkt ostrzeżenia za pisanie nie na temat.:)

Edytowane przez TrzyGrosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

 

Racja, zapomniałem o ich życiowym limicie

Grzybki nie żyją, ale enzymy zostają. Granicą chyba jest denaturacja enzymów. Nie wiem, dawno nie wytwarzałem siwuchy. 

 

 

 

Gdyby była mowa o suchych drożdżach to bym powiedział, że 20g to zdecydowanie za dużo na te ok 3l soku. Osobiście daję 10-12g suchych drożdży na 20-25l brzeczki...

O!  To jest ciekawy problem biochemii i kinetyki chemicznej. Postuluję, że początkowa liczba drożdży nie ma znaczenia. Koniec fermentacji (denaturacja) nastąpi przy takim samej populacji drożdży zależnej jedynie od dostępnego cukru.

Zmienny będzie czas. Chcesz szybko - dużo drożdży, nie śpieszy się - może być jeden grzybek na początek, ale liczebność końcowa będzie taka sama.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Postuluję, że początkowa liczba drożdży nie ma znaczenia.

 

W winiarstwie ma to o tyle znaczenie, że duża początkowa populacja konkretnego szczepu drożdży pozwoli zdominować inne (są wszechobecne), które mogłyby wnieść do wina niekorzystne produkty swej przemiany materii.

Bimbrownictwu to pewnie obojętne :), nie wiem jak w browarnictwie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W browarnictwie podobnie. Jednak zbyt duża ilość drożdży powoduje, że piwo jest płaskie w smaku, a w ekstremalnych sytuacjach może dawać smak autolizy (tak przynajmniej na to się mówi), ogólnie zaczyna jechać drożdżami.

 

Za mało to znowu problemy z pozbyciem się aldehydu octowego (takie "masełko").

 

Problem jest też w dostępie tlenu. Zazwyczaj drożdże większość zużywają do namnożenia się i dopiero gdy go brakuje, zaczynają fermentować. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Za mało to znowu problemy z pozbyciem się aldehydu octowego (takie "masełko").

 

U nas również występuje posmak i zapach "masełka", ale winimy za jego powstanie diacetyl. Natomiast aldechyd octowy w winie daje " sztych octowy". Edytowane przez TrzyGrosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Astro

Ponieważ nie od dziś wiadomo, że spożywanie alkoholu jest istotnym czynnikiem ryzyka chorób nowotworowych, np.
http://biologia-komorki.sum.edu.pl/uploaded/5-Alkohol%20jako%20czynnik%20ryzyka%20choroby%20nowotworowej.pdf,

to nie pozostaje nic innego jak w piwniczce z omszałymi butelkami wytrawnego czerwonego przechowywać pojemniki z orzechami. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

 

Problem jest też w dostępie tlenu. Zazwyczaj drożdże większość zużywają do namnożenia się i dopiero gdy go brakuje, zaczynają fermentować.

W takim razie kinetyka jest całkiem inna. Wydaje się, że dostęp do tlenu jest bardzo ograniczony. Ile tlenu trzeba na podwojenie masy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@@TrzyGrosze, myślałem o diacetylu, a napisałem co napisałem :P

 

 

Ile tlenu trzeba na podwojenie masy?

Sam chciałbym wiedzieć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Rak przełyku: W przypadku wina wykazano nawet efekt ochronny

W przypadku raka wątroby:

spo¿ycie alkoholu w iloœci powy¿ej 6 drinków dziennie powoduje 35 proc. wzrost ryzyka wyst¹pienia nowotworu z³oœliwego w¹troby w porównaniu z abstynentami. Przy spo¿yciu mniejszej iloœci alkoholu ryzyko zachorowania jest takie samo jak dla abstynentów

 

Tragedii nie ma.:)

 

Poza tym obwiniają głównie alkohole wysokoprocentowe w połączeniu z papierosami.

Edytowane przez TrzyGrosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Astro

 

 

obwiniają głównie alkohole wysokoprocentowe w połączeniu z papierosami

 

Dzięki, choć to nie moja bajka. Co Nauka w kwestii dobre czerwone wytrawne + fajki? ;)

 

Pogo (TrzyGrosze też). Ponieważ oscylujemy wokół fermentacji (od artykułu nie odbiegając), powiedzcie proszę, co sądzicie o pewnym twierdzeniu, które być może jest miejską legendą, a być może zawiera ziarno prawdy. Chodzi mianowicie o np. naturalne kwaszenie się mleka (oczywiście nie UHT :)) w Polsce. Zostawisz, i samo przez się uczyni się zsiadłym mlekiem. Podobno nie dzieje się tak w innych zakątkach Europy. Podobnie (ponoć) w takiej Holandii wystarczy na strychu pozostawić zaczyn, a piwo "zrobi się" samo. Wydaje mi się, że to tak całkiem absurdalne być nie musi – mikroflora i takie tam…

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że to tak całkiem absurdalne być nie musi – mikroflora i takie tam…

Znasz odpowiedź.:)

W enologii cały czas pracuje nad tymi grzybkami, które oprócz produkcji etanolu ( łatwizna) szlachetnie wina wzbogacą bukiet.

Tak samo w fermentacji mlekowej: nie sztuka zakwasić mleko ( kwas mlekowy z laktozy wytworzyć) ale zrobić to tak, aby pozostałe produkty przemiany materii bakterii lub grzybków nie spaskudziły organoleptycznych cech produktu końcowego. Są wyselekcjonowane rasy i szczepy tych drobnoustrojów i nie są one dziećmi inżynierii genetycznej, tylko wybrańcami z naturalnego środowiska.

Reasumując: w Holandii mają holenderską mikroflorę. Ale też unijną.;)

 

Ed

Trudność w kwaszeniu mleka wynika albo ze sterylności surowca ( UHT) albo sterylności środowiska. W końcu na warsztat to mleko zawsze coś weźmie, ale wśród mikrodzikusów drobnoustroje fermentacji mlekowej mogą na starcie się spóźnić i wygra np fermentacja gnilna.Tfuuu...

Edytowane przez TrzyGrosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie dlatego mleko UHT i wszelkie inne pasteryzowane nie zmienia się z zsiadłe mleko, a w kwaśne. Wygrywa fermentacja gnilna i octowa. Odpowiedni zapas właściwych bakterii jest tylko w mleku prosto od krowy (probiotyki specjalnie tam umieszczane przez organizm), no i oczywiście można ich dodać sztucznie.

 

I nie Holandia, a Belgia :)

Ale w ten sposób robi się lambiki, które fermentują powoli. Zwykle uznaje się je za dojrzałe po ok 2 latach i są bardzo kwaśne. A odpowiednią mieszankę bakterii mają tam w powietrzu tylko w lutym, o ile dobrze pamiętam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Astro

 

 

I nie Holandia, a Belgia :)

 

Ożeż Ty! Nie byłem pewny, ale pisać Niderlandy głupio, więc strzeliłem (błędnie). Dzięki za korektę.

Swoją drogą nie sądziłem, że przy tak małych rozmiarach Belgii (i Holandii) istnieje między nimi tak wyraźna granica dla mikroflory. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie nie wiem czy istnieje, ale piwo pochodzi z Belgii.

Chociaż słyszałem, że i w Polsce z powodzeniem się je robi. Belgia to jeden z nielicznych regionów, poza Polską, gdzie da się zrobić ogórki kiszone, choć to może być plotka... ale może te same bakterie co kiszą ogórki, działają też na piwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Astro

Dokładnie!

Znajomi wielkomiejscy miewają kłopoty, a u mnie wystarczy zagotować wodę, dodać soli (i czosnku :)) + parę liści (tajemnica handlowa :D). Wywarem na ogóry i bardzo szybko jest kłapanie ze smakiem. Oby do WIOSNY! ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakie orzechy? np. fistaszki, oczywiście inesolone itd. również?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Astro

 

 

np. fistaszki, oczywiście inesolone itd. również?

 

Oczywiście, solone inaczej…

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przecież fistaszki to nie są orzechy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...