Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Lekarz lepszym menedżerem

Rekomendowane odpowiedzi

Z opublikowanych w magazynie Social Science and Medicine badań pt. Physician-Leaders and Hospital Performance: Is There an Association? wynika, że najlepsze wyniki osiągają te szpitale, którymi kierują lekarze. Od pewnego czasu pojawiały się wątpliwości, czy menedżerowie nie posiadający wykształcenia medycznego są na pewno lepszymi dyrektorami placówek zdrowia niż lekarze. Tezę taką zakwestionowano m.in. w zamówionym przez brytyjskie National Health Service badaniach o nazwie Darzi Report, nawet jednak one nie dały wystarczających dowodów.

Teraz doktor Amanda Goodall z Instytutu Badań nad Pracą z Bonn zebrała bazę danych dotyczących 300 najlepszych szpitali w USA. Następnie szczegółowo sprawdziła zarówno wykształcenie jak i historię pracy każdego z dyrektorów. Szczególnie skupiła się na wynikach uzyskiwanych przez szpitale w zwalczaniu nowotworów, chorób przewodu pokarmowego oraz chirurgii serca.

Badania doktor Goodall wykazały, że przeciętny szpital prowadzony przez lekarza osiągał o około 25% lepsze wyniki niż przeciętny szpital prowadzony przez osobę bez wykształcenia medycznego.

Przez ostatnie kilkadziesiąt lat rady nadzorcze szpitali coraz chętniej decydowały się na zatrudnienie na stanowisku dyrektora menedżera bez wykształcenia medycznego. Wyniki tych badań to sygnał, że taka strategia jest niewłaściwa - mówi Goodall.

Uczona dodaje: Z badań wynika, że wyróżniające się szpitale są zwykle kierowane przez osoby z wykształceniem medycznym. Zaskoczyło mniej, jak silna była ta zależność.

Barry Silbaugh, prezes Amerykańskiej Szkoły Lekarzy Menedżerów stwierdził: Uważnie zapoznaliśmy się z badaniami doktor Goodall, gdyż w końcu dostarczono mocny dowód na to, że szefami szpitali powinni być lekarze. Od dawna forsujemy taką ideę.

Doktor Goodall zauważa, że konieczne są dalsze badania, które ewentualnie pozwolą potwierdzić i wyjaśnić, dlaczego szpitale zarządzane przez lekarzy uzyskują lepsze wyniki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli wracamy do punktu wyjścia. Żeby czymś zarządzać trzeba się na tym znać. To że pomagają umiejętności zwane "zarządczymi" jest jasne. Tylko że:

Łatwiej o lekarza co umie zarządzać niż o zarządcę co umie leczyć.

Dowiodłem że powinno się zamknąć 90 % kierunków które mają w nazwie "zarządzanie". I czym można zarządzać po takich studiach? W firmach tylko czekają żeby studentowi zarządzania dać stanowiska kierownika :):P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe badanie, potwierdza zresztą moje podejście do studiów - zarządzanie nie powinno być pierwszym i najważniejszym kierunkiem. Można je dobrać, jeśli masz wiele wolnego czasu na studiach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Można je dobrać, jeśli masz wiele wolnego czasu na studiach.

Albo wybrać, kiedy chcesz mieć go jeszcze więcej :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Albo wybrać, kiedy chcesz mieć go jeszcze więcej :)

rozumiem, że masz na myśli ten cały wolny czas jaki będziesz miał na bezrobociu?

 

ja się zastanawiam nad pójściem na zarządzanie... po 3 latach pracy jako specjalista chyba nie zostanę na bruku po czymś takim :]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Taaa, tylko pytanie brzmi, ile z tego będziesz zawdzięczał studiom, a ile po prostu temu, że masz głowę na karku i doświadczenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolejne głupawe badania oni tam dalej lubią marnować pieniądze. Tak na moje oko (pomijając to, że 300 to mimo wszystko mało) to zarządzanie szpitalem ma mało wspólnego z leczeniem. W artykule brakuje informacji ilu z tych zarządzających miał skończone mba. Z tego co wiem to w stanach jest modny model gdzie "góra" zarządu składa się z lekarza i osoby zarządzającej całą resztą o innym profilu wykształcenia.

Nasza służba zdrowia gdzie do tej pory większość dyrektorów była lekarzami obala te badania kompletnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nasza służba zdrowia gdzie do tej pory większość dyrektorów była lekarzami obala te badania kompletnie.

 

Wskażesz jakieś dane źródłowe, że ta niemedyczna mniejszość lepiej zarządza od lekarskiej większości?

 

W/w badanie nie pokazywało skuteczności finansowej tylko skuteczność leczenia : "Szczególnie skupiła się na wynikach uzyskiwanych przez szpitale w zwalczaniu nowotworów, chorób przewodu pokarmowego oraz chirurgii serca"

 

Wydaje się oczywistym, że zarządzający musi mieć pojęcie czym zarządza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W przypadku polskich szpitali to moim zdaniem powinien zarządzać nimi ktoś z wykształceniem (i doświadczeniem) ekonomicznym... a jako doradców mieć lekarzy...

 

Pod względem finansowania nie możemy się porównywać z amerykańskimi szpitalami, więc aby podnieść poziom leczenia najpierw trzeba podnieść rentowność...

 

 

mikroos, oczywiście, ze większość będę zawdzięczał głowie... dlatego wybieram to jako drugi kierunek a nie pierwszy :) a zawsze warto mieć papierek, którym można awaryjnie pomachać komuś przed nosem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
mikroos, oczywiście, ze większość będę zawdzięczał głowie... dlatego wybieram to jako drugi kierunek a nie pierwszy :) a zawsze warto mieć papierek, którym można awaryjnie pomachać komuś przed nosem...

Huh, po ostatnich doświadczeniach natury zawodowej stwierdzam, że znacznie więcej daje właśnie łeb na karku, a czas poświęcony na studiowanie kolejnych słitaśnych kierunków naprawdę lepiej zająć sobie zdobywaniem praktycznego doświadczenia zamiast teoretycznej wiedzy oderwanej od rzeczywistości. No, ale to tylko moje gdybanie :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość simian raticus

Kiedyś nie było szpitali i czysta selekcja naturalna. Psychozy lżejsze, niż w ostatnim stadium tej cywilizacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wskażesz jakieś dane źródłowe, że ta niemedyczna mniejszość lepiej zarządza od lekarskiej większości?

 

W/w badanie nie pokazywało skuteczności finansowej tylko skuteczność leczenia : "Szczególnie skupiła się na wynikach uzyskiwanych przez szpitale w zwalczaniu nowotworów, chorób przewodu pokarmowego oraz chirurgii serca"

 

Wydaje się oczywistym, że zarządzający musi mieć pojęcie czym zarządza.

A myślisz, że lekarz pełniący funkcję dyrektora może mieć jakiś wprost przekładalny wpływ na jakość leczenia zwłaszcza onkologicznego tylko dla tego dlatego że jest lekarzem. bzdury

Wcale niepowiedziałem, że zarządza lepiej. Wskazałem tylko na model jaki w stanach jest modny, a który próbuje się u nas zaszczepić .

Znam za to kilka szpitali w polsce od strony zarządzania i wiem, że jest to tragedia.

Tak naprawdę wszystko jest powiązane - dobra organizacja = pieniądze = lepszy personel = lepsze wyniki itd.

Mogę zapewnić was, że dobry menedżer wie czym zarządza niezależnie od wykształcenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mogę zapewnić was, że dobry menedżer wie czym zarządza niezależnie od wykształcenia.

 

Oczywiście, problem tylko w tym, że z definicji (na prawo od średniej na krzywej Gaussa) mało jest dobrych menedżerów.

 

Dyskutujemy mniej więcej tak: "kobiety jeżdżą lepiej od mężczyzn" - "bzdura, żadna kobieta nie jeździ lepiej od Kubicy"

 

W doniesieniu istotne jest to, że przeciętnie menedżer ma gorsze wyniki od lekarza w roli menedżera.

Oczywiście, przyczna może leżeć w tym, że zarządzanie szpitalem jest marną robotą i żaden dobry menedżer jej nie chce więc zatrudnia się same odpadki. Ale i w takim przypadku, nie ma co się obrażać na rzeczywistość, należy zatrudniać lekarzy bo są lepsi od tych menedżerów, którzy tę robotę chcą.

 

Oczywiście, przy założeniu, że wyniki tej oceny są miarodajne. Myślę, że będą to jescze weryfikować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marna robota to jest raczej w Polsce. W Stanach (gdzie przeprowadzone były badania) służba zdrowia wygląda całkiem inaczej. Nie mówiąc już o zarobkach, które kształtują się inaczej niż w Polsce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z University of Washington informują, że niemal połowa odławianych ryb pochodzi z naukowo monitorowanych zasobów, których średnia obfitość wzrasta. Wszystko wskazuje na to, że odpowiednie zarządzanie światowymi połowami procentuje. Dzięki temu monitorowane populacje albo utrzymują się na tym samym poziomie, albo ich liczebność rośnie.
      Mówi się, że na całym świecie zasoby ryb są coraz mniejsze, że zarządzanie połowami nie zdaje egzaminu i że potrzebujemy nowych rozwiązań – to wszystko nieprawda, mówi główny autor badań, profesor Ray Hilborn. Zasoby ryb nie zmniejszają się na całym świecie. W wielu miejscach liczebność ryb rośnie i wiemy, jak – poprzez odpowiednie zarządzanie – rozwiązywać problemy.
      Autorzy analizy wykorzystali dane z prowadzonych przez 10 lat międzynarodowych badań, w ramach których oceniano stan populacji ryb oraz różnych gatunków ryb na całym świecie. Dzięki temu można np. sprawdzać, gdzie dochodzi do nadmiernych połowów, a w których obszarach połowy mogą zostać zwiększone. Skompilowana na tej podstawie baza danych obejmuje niemal 50% wszystkich połowów ryb. Jej poprzednia wersja, z 2009 roku, zawierała dane o zaledwie 20% odławianych ryb.
      Chcemy wiedzieć, jak sprawdza się zarządzanie połowami, gdzie trzeba coś poprawić i co jest problemem. Większość krajów chce zapewnić swoim rybakom możliwość długoterminowego zrównoważonego korzystania z mórz i oceanów. Chcemy więc wiedzieć, gdzie mamy do czynienia z nadmiernym odławianiem i z których miejsc można w zrównoważony sposób pozyskać więcej ryb, dodaje Hilborn.
      Obecnie we wspomnianej bazie znajdują się dane o 880 populacjach ryb. Największą niewiadomą jest stan populacji w Azji Południowej i Południowo-Wschodniej. Nie ma stamtąd danych naukowych, a tymczasem sama tylko Indonezja, Indie i Chiny odpowiadają z 30-40 procent wszystkich odławianych ryb.
      Z dokonanej obecnie analizy wynika, że im bardziej intensywne zarządzanie, tym lepszy stan danej populacji. Brak lub słabe zarządzanie wiążą się zaś z nadmiernymi połowami i złym stanem populacji.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pacjenci, którzy leczą się w szpitalach nastawionych na zysk, częściej trafiają ponownie do szpitali, niż ci, którzy leczą się w szpitalach nie nastawionych na zysk i szpitalach publicznych, wynika z badań przeprowadzonych przez University of Illinois, Chicago.
      Naukowcy z Chicago opublikowali na łamach PLOS ONE analizę dotyczącą ponownych przyjęć do szpitali. Dane pochodziły z Hospital Readmission Reduction Program (HRRP) z lat 2012–2015. Uczeni przyjrzeli się sześciu głównym powszechnie występującym przyczynom, dla których Amerykanie trafiają do szpitala. Są to: atak serca, niewydolność serca, wszczepienie by-passów, zapalenie płuc, przewlekła obturacyjna choroba płuc, wstawienie protezy biodra oraz wstawienie protezy kolana.
      W USA jest ponad 5500 placówek mających status szpitala. Wśród nich znajduje się ponad 2800 nierządowych (należących do firm czy osób prywatnych) placówek nie nastawionych na zysk, ponad 1000 szpitali nastawionych na zysk i ponad 950 szpitali należących do stanów i władz lokalnych. Reszta to szpitale rządowe, nierządowe psychiatryczne oraz szpitale innego typu.
      Analizy wykazały, że we wszystkich wymienionych kategoriach schorzeń liczba ponownych przyjęć do szpitala z powodu tego samego problemu była wyższa w szpitalach nastawionych na zysk niż w pozostałych. Wyższa była zarówno średnia jak i mediana.
      To bardzo jasne dane. Nie ma ani jednej kategorii, w której szpitale nastawione na zysk miałyby mniejszy odsetek ponownych przyjęć niż inne szpitale. Tego się nie spodziewaliśmy. Niezwykłe jest również to, że taki sam trend jest widoczny w całym kraju, mówi profesor Andrew Boyd z University of Illinois, Chicago.
      Naukowcy mówią, że o ile we wszystkich kategoriach szpitali istnieje korelacja pomiędzy rodzajem szpitala a odsetkiem ponownych przyjęć, to nie wiadomo, dlaczego szpitale nastawione na zysk wypadaą gorzej, niż szpitale non-profit i publiczne.
      Być może przyczyną są wyższe podatki nakładane na takie szpitale oraz ich nastawienie na maksymalizację zysku. Oba te czynniki mogą powodować, że mniej inwestują one w wyposażenie i załogę.
      Nasze badania ujawniają ważny ogólnokrajowy trend, który politycy, lekarze, naukowcy i pacjenci powinni wziąć pod uwagę. Konieczność ponownego pobytu w szpitalu wiąże się z dodatkowymi dniami poza pracą, rodziną, przyjaciółmi, mówi Boyd.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jak ostrzegają naukowcy z Indiana University, pacjenci, którzy przed wybraniem szpitala postanawiają sprawdzić dostępne w internecie opinie innych pacjentów, mogą zostać zwiedzeni co do jakości opieki.
      Victoria Perez i Seth Freedman ze School of Public and Environmental Affairs porównali oceny szpitali dostępne w serwisach społecznościowych, a dokonywane przez pacjentów, z opartym na dużej ilości danych federalnym rankingiem z witryny Hospital Compare.
      Okazało się, że dostępne na Google'u, Yelpie i Facebooku oceny pacjentów dotyczące wyżywienia, przyjaznego podejścia pracowników szpitala oraz udogodnień oferowanych przez szpital, w dużej mierze zgadzały się z rankingiem z Hospital Compare. Znacznie gorzej było w przypadku oceny jakości opieki zdrowotnej i poziomu bezpieczeństwa. Okazało się bowiem, że aż 20% szpitali uznanych za najlepsze pod tym względem przez społeczności internetowe, było najgorszymi wedle Hospital Compare.
      Nasze badania pokazują, że ocena społecznościowa dobrze odzwierciedla te czynniki, które jest najłatwiej zaobserwować. Jednak w przypadku opieki zdrowotnej przeciętny pacjent nie jest w stanie dobrze ocenić wszystkich jej elementów, mówi Perez.
      Badacze zauważają jednocześnie, że oficjalne obiektywne dane przekazywane w sposób bardzo trudny do analizy i przyswojenia. Pacjent, który chciałby na Hospital Compare porównać jakość opieki medycznej w szpitalach musiałby zapoznać się z 46 z 57 dostępnych elementów rankingu. To zadanie niewykonalne dla większości ludzi, tym bardziej, że wiele z tych elementów nie dotyczy ich przypadku, więc nie będą zainteresowani ich analizowaniem.
      Nasze badania pokazały, że strona rządowa musi opracować lepsze narzędzia komunikacji z pacjentami zainteresowanymi ogólnie rozumianą oceną jakości klinicznej i bezpieczeństwa szpitali, dodaje Freedman.
      Stosowane przez serwisy społecznościowe systemy ocen, polegające najczęściej na tym, że pacjenci przyznają szpitalom od 1 do 5 gwiazdek są bardzo łatwe do zrozumienia i analizy, jednak badania pokazały, że pacjenci powinni dwa razy pomyśleć, zanim uznają je za jedyne źródła informacji do podjęcia decyzji dotyczącej wyboru szpitala. Decyzji, która może zmienić życie.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      To, czy u pacjenta zostanie zdiagnozowana nadwaga czy otyłość, zależy nie tylko od jego wskaźnika masy ciała (BMI), ale także od BMI lekarza.
      Podczas studium naukowców ze Szkoły Zdrowia Publicznego Bloomberga Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa okazało się, że w porównaniu do lekarzy z BMI wskazującym na nadmierna wagę ciała, lekarze z BMI w granicach normy częściej (18% vs. 30%) wdają się z otyłymi osobami w dyskusje na temat chudnięcia i jeśli stwierdzają, że BMI pacjenta jest równe/wyższe od ich własnego, częściej (7% vs. 93%) diagnozują u nich nadwagę/otyłość.
      Nasze wyniki wskazują, że lekarze z prawidłowym BMI częściej niż ich koledzy po fachu z nadwagą lub otyłością rozmawiają z chorymi na temat utraty wagi. Lekarze z prawidłowym wskaźnikiem masy ciała czują się też pewniej w zakresie poradnictwa dietetycznego lub dotyczącego aktywności fizycznej i postrzegają swoje rady jako wiarygodne. Z drugiej strony otyli lekarze częściej przepisują pacjentom leki na odchudzanie i pomagając pacjentom schudnąć, z większym prawdopodobieństwem odnoszą sukcesy - opowiada dr Sara Bleich.
      Amerykanie posłużyli się wywiadami przeprowadzonymi z 500 lekarzami pierwszego kontaktu. Analizowano wpływ BMI lekarza na opiekę nad otyłymi pacjentami, ocenę samoskuteczności, postrzeganie siebie w roli modelu do naśladowania i wiarygodności własnych porad odnośnie do odchudzania. Lekarzy z BMI poniżej 25 przypisywano do kategorii "prawidłowa waga", a medyków z BMI powyżej 25 do kategorii "nadwaga" lub "otyłość".
      Choć zarządzenie, by prowadzić konsultacje dla pacjentów z nadmierną wagą, weszło w życie już jakiś czas temu, wcześniejsze badania wykazały, że postawiono diagnozę lub przedyskutowano tok postępowania tylko z ok. 33%.
      Bleich uważa, że skuteczność lekarza w walce z otyłością można zwiększyć (bez względu na wskaźnik masy ciała), koncentrując się na jego dobrostanie i zwiększając jakość kształcenia odnośnie do otyłości w szkołach medycznych czy podczas rezydentury.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W szpitalu La Fe w Walencji przeprowadzono pierwszy na świecie podwójny przeszczep nóg. Biorcą był młody mężczyzna, który stracił kończyny dolne w czasie wypadku drogowego. Kilkunastogodzinny zabieg rozpoczął się w niedzielę wieczorem. Na razie nie ujawniono tożsamości pacjenta.
      Hiszpańscy lekarze poinformowali o swoich dokonaniach we wtorek (12 lipca). Pracami ponad 50-osobowego zespołu medycznego kierował sławny chirurg Pedro Cavadas, który przewiduje, że dwudziestokilkulatek będzie mógł chodzić o kulach, a po jakimś czasie nawet samodzielnie. Wszystko zależy od postępów rehabilitacyjnych. Jeśli wszystko pójdzie, jak sobie tego życzymy, możemy realistycznie założyć, że w ciągu 6-7 miesięcy pacjent będzie mógł chodzić – podkreśla Cavadas. Najpierw jednak po ok. 3 tyg. powinien zacząć przesuwać nogi, a po mniej więcej 3 miesiącach wesprzeć ciężar swojego ciała na nowych kończynach.
      Chirurg ujawnił, że podczas wypadku nogi zostały amputowane zbyt wysoko, by młody mężczyzna mógł korzystać z protez (pozostało za mało tkanki do ich zamocowania). Po operacji biorca jest stabilny i najprawdopodobniej wkrótce opuści oddział intensywnej terapii. W czasie przeszczepu połączono nerwy, mięśnie, ścięgna oraz kości. Zabieg jest trudniejszy niż w przypadku rąk, ponieważ naczynia i nerwy są większe. By w ogóle do niego doszło, lekarze musieli uzyskać szereg zezwoleń. W maju zeszłego roku zdobyli pozwolenie Organización Nacional de Transplantes, a w listopadzie zgodę wyraziło Ministerstwo Zdrowia. Później rozpoczęło się poszukiwanie właściwego kandydata.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...