Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Firma Voltage Pictures, producent filmu "The Hurt Locker. W pułapce wojny", jest autorem jednego z największych pozwów o naruszenie praw autorskich, wystosowanego przeciwko osobom indywidualnym. W pozwie wymieniono aż 5000 podejrzanych.

Voltage Pictures nie zna nazwisk tych osób, a jedynie ich adresy IP. Jeszcze w bieżącym tygodniu przedstawiciele przedsiębiorstwa chcą złożyć do sądu wniosek o nakazanie dostawcom internetu, by ujawnili dane podejrzanych.

Film wyciekł do sieci aż pół roku przed swoją oficjalną premierą. Został bardzo dobrze oceniony przez krytyków, zdobył aż sześć statuetek Oscara. Jednak od strony finansowej zawiódł swoich producentów. Wpływy z jego dystrybucji były mniejsze niż 17 milionów dolarów. Voltage Pictures uważa, że za taki stan rzeczy odpowiada właśnie rozpowszechnianie jego pirackich kopii.

Firma, jeśli zdobędzie nazwiska osób, które naruszyły jej prawa, ma zamiar wysłać do nich listy z propozycją zawarcia ugody, której podpisanie będzie kosztowało podejrzanego 1500 dolarów. Jednocześnie Voltage zamieści w listach ostrzeżenie, że w przypadku niepodpisania ugody, sprawa zostanie skierowana do sądu, gdzie firma będzie domagała się 15 000 dolarów odszkodowania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość derobert
Film wyciekł do sieci aż pół roku przed swoją oficjalną premierą.

To nie wina userów internetu, że ktoś dał ciała i nie pilnował kopii.

 

Wpływy z jego dystrybucji były mniejsze niż 17 milionów dolarów. Voltage Pictures uważa, że za taki stan rzeczy odpowiada właśnie rozpowszechnianie jego pirackich kopii.

Po prostu film był kiepsko rozreklamowany (osobiście nie widziałem nawet najmniejszego bannera reklamowego), a może i sam był kiepski - skoro tak mało ludzi poszło na niego do kina to sorry producenci, trzeba było się bardziej postarać :> Ciekawe na co by zwalili jak by nie było internetu... A tak to zawsze można na piratów, a co.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie wina userów internetu, że ktoś dał ciała i nie pilnował kopii.

Po prostu film był kiepsko rozreklamowany (osobiście nie widziałem nawet najmniejszego bannera reklamowego), a może i sam był kiepski - skoro tak mało ludzi poszło na niego do kina to sorry producenci, trzeba było się bardziej postarać :> Ciekawe na co by zwalili jak by nie było internetu... A tak to zawsze można na piratów, a co.

 

A winą właściciela samochodu jest, że mu dres ukradnie lusterko?

Film się podoba, o czym świadczy bardzo dobra ocena na IMDB.

 

A zasada jest prosta - korzystasz z czyjejś pracy, płać za to. Chyba, że osoba ta zgadza się, żebyś nie płacił.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zasada jest słuszna, ale...

Nie można w tak jednostronny sposób dawać przywileje branży filmowej.

1. Zarobki tam małe nie są i są związane także z piratami, kto jak kto ale twórcy tego filmu nie mogą udawać że przymierają z głodu z powodu piratów. Przeciwnie, dzięki ludziom takim jak my-kinomani, żyje im się dużo lepiej.

2. Gdyby takie same konsekwencje proporcjonalnie do przewiny mieli ponosić inni ludzie to za kradzież >500 zł powinna być kara śmierci. Tak bardzo w systemie prawnym są uprzywilejowani producenci. To chyba zgodne z konstytucją nie jest jeśli za czyn o takim samym wymiarze materialnym i psychologicznym w jednym wypadku kara jest 100 razy wyższa niż za podobny czyn dokonany wobec zwykłego przeciętnego człowieka.

Myślę, że mimo pewnej ochrony jaką prawo daje producentom czas powiedzieć NIE prawu które:

płytę CD ochrania większą ochroną niż obywatela.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 grosze, nie bądź Ty takie 3 grosze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@thikim: to nie do końca jest tak. Strona wnosząca pozew może żądać od każdego z tych internautów biliona dolarów odszkodowania i więcej, przynajmniej w USA (gdzie regulacje dotyczące widełek odszkodowań w procesach cywilnych prawie nie istnieją). Musi oczywiście udowodnić przed sądem, iż taki rozmiar odszkodowania jest uzasadniony, a jeśli tego nie zrobi zostanie ono (w przypadku przyznania) zmodyfikowane przez sąd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

film na filmweb dostal tylko 7.3 wiec srednia ocene jak na te 6 oskarow. po za tym to jest film wojenny a dzisiaj idac do kina z przyjaciolmi na jakis film nikt nie wybiera filmow wojennych tylko komedie albo filmy akcji tam gdzie sie mozna dobrze bawic. tez ludzie sugeruja sie reklamami na bilbordach czy w telewizji a jak film nie mial reklam to nie dziwota ze nikt go nie obejrzal bo isc w ciemno na film i zmarnowac 2 godziny a to tez jest argument juz nie mowiac ze nie gral tam zaden znany aktor. film bez dobrej reklamy nie mial szans na powodzenie a nawet sama wytwornia nie dopilnowala filmu przed wyciekiem do sieci. teraz szukaja winnych a oczywiscie kto ma byc winny? nie ten co wypuscil film z rak tylko ci co go podniesli. to ze film okazal sie kleska to tylko i wylacznie ich wina bo jakos slaby avatar potrafil stac sie najbardziej kasowym filmem w historii czy chociazby ostatnie shreki tez zarabiaja grube miliony chociaz shrek to moze nie najlepszy przyklad bo ludzie juz ida w ciemno na to do kin. ogolnie moim zdaniem sa "cwanymi" idiotami ze chca od 5tys osob sciagac po 1500 dolarow co razem daje 7.5 miliona. szukaja pieniedzy tam gdzie nie trzeba i robia ludziom problemy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

film na filmweb dostal tylko 7.3 wiec srednia ocene jak na te 6 oskarow. po za tym to jest film wojenny [...]

 

Trochę mnie rozbawiłeś. Jeśli dobrze zrozumiałem to jak krowa jest stara i chora to Kali może ją brać jak swoją?

 

Co do wysokości odszkodowania to w polskim prawie odszkodowanie co do zasady ma rekompensować straty z ewentualną nawiązką ale nie powinno być sposobem na bogacenie się. Naruszenia IP są jakoś wyżej wyceniane a więc jest drożej:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ci kretyni powinni po pierwsze: znaleźć osobe ktora przyczynila sie do "wycieku" filmu bo napewno zrobione to bylo celowo (i nie zdziwilbym sie gdyby to zrobil ktos z otoczenia producentów) a po drugie : znalezc czlowieka wstawiającego dany film do internetu ( moze nawet byc to ta sama osoba ktora przyczynila sie do "wycieku"). Ale najwidoczniej wolą sobie zbijac spokojnie kase na piratach bo kasa jest pewna a jak wypuszcza jakis denny film to ryzyko ze sie dobrze nie sprzeda zawsze jest. Jak na film malo osob pojdzie -bo najwidoczniej denny to zawsze mozna "sciagnac kase" od piratow. banda czworga...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trochę mnie rozbawiłeś. Jeśli dobrze zrozumiałem to jak krowa jest stara i chora to Kali może ją brać jak swoją?

ogolnie moja wypowiedz sprowadza sie do tego ze sami sa odpowiedzialni za porazke filmu a szukaja winnych gdzie indziej a ci ludzie co sciagneli ten film nie sa niczemu winni (czyt. winni porazki filmu). ja osobiscie jakbym mial isc do kina to w zyciu bym sie nie wybral na taki film a z checia bym sobie go obejrzal w domu w ciszy i spokoju. do kina sie chodzi po wrazenia wiec intuicyjnie wybiera sie filmy ktore tych wrazen dostarcza a jak ktos nigdy w zyciu nie widzial wczesniej reklamy filmu i nic o nim nie slyszal to go nie obejrzy w kinie a sciagnie na kompa i pierw obejrzy a pozniej (ewentualnie :D) kupi plyte. teraz jak film nie ma dobrej okladki, dobrej reklamy i przynajmniej jednego znanego aktora ma male szanse powodzenia zwlaszcza jak do kin chodza mlodzi ludzie ktorzy filmy o wojnie omijaja szerokim lukiem idac na avatara albo shreka czy inne badziewia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ci kretyni powinni po pierwsze: znaleźć osobe ktora przyczynila sie do "wycieku" filmu bo napewno zrobione to bylo celowo (i nie zdziwilbym sie gdyby to zrobil ktos z otoczenia producentów) a po drugie : znalezc czlowieka wstawiającego dany film do internetu ( moze nawet byc to ta sama osoba ktora przyczynila sie do "wycieku").

 

Po co, skoro z tych dwóch osób (albo jednej i tej samej) nie da się zedrzeć zbyt wiele... To zwyczajnie się nie opłaca, a przecież o $ tutaj chodzi.

 

Zaś co do filmu, to był kiepski, zbyt wydumany, z typowym pro-patriotycznym przesyceniem. W niektórych scenach można było wręcz wybuchnąć śmiechem z idiotyzmów scenariusza (np. szarpanie za kabel, by wyciągnąć z ziemi pociski-bomby). Nie dziwię się, że tak mało zarobił. Oczywiście IMAO.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Firma Voltage Pictures chyba źle zrozumiała pojęcie pozwu zbiorowego :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      MPAA, amerykańskie stowarzyszenie przemysłu filmowego, które w głównej mierze przyczyniło się do zamknięcia Megaupload, wzięło na celownik kolejny serwis. Do sądu okręgowego na Florydzie trafił wniosek o wydanie nakazu zamknięcia Hotfile. Działa on na podobnych zasadach jak Megaupload, a MPAA twierdzi, że ponad 90% przechowywanych tam materiałów stanowią treści chronione prawami autorskimi. Co ciekawe, to niepierwsze starcie Hotfile z przemysłem filmowym. W ubiegłym roku serwis zapowiedział, że pozwie do sądu firmę Warner Bros., gdyż miała ona naruszyć zasady korzystania z narzędzi antypirackich Hotfile doprowadzając do usunięcia z serwisu treści, do których nie posiadała praw.
      MPAA od lat prowadzi działania mające nakłonić władze i prawodawców, że serwisy umożliwiające hostowanie i współdzielenie plików powinny być zamykane. Teraz, niewątpliwie zachęcona skutecznym zamknięciem Megaupload, organizacja postanowiła udać się do sądu. MPAA twierdzi, że Hotfile celowo zachęca użytkowników do nielegalnego dzielenia się chronionymi prawem treściami oraz im w tym pomaga. Prawnicy Hotfile odpowiadają, że zasady działania serwisu są zgodne z  opracowaną przez Bibliotekę Kongresu ustawą DMCA.
      Jeśli jednak MPAA udowodni, że serwis celowo umożliwia łamanie prawa, sąd prawdopodobnie nakaże jego zamknięcie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Megaupload został zamknięty przez władze Nowej Zelandii na wniosek amerykańskich organów ścigania. Kim Dotcom, jego założyciel, poinformował, że wśród użytkowników serwisu znajdowało się wielu urzędników amerykańskiego rządu.
      Prawnicy Megaupload ciężko pracują, by użytkownicy odzyskali dostęp do swoich danych. Prowadzimy negocjacje, by mogli oni odzyskać dane. I wiecie co. Odkryliśmy, że wielu użytkowników Megaupload to amerykańscy urzędnicy rządowi, wśród nich pracownicy Departamentu Sprawiedliwości i Senatu - powiedział Dotcom.
      Za użytkownikami Megaupload wstawiła się też organizacja Electronic Frontier Foundation, która prowadzi stronę MegaRetrieval w odzyskaniu dostępu do danych.
      Megaupload pozwalał użytkownikom na przechowywanie na swoich serwerach ich własnych plików. Oczywiście znaczną część stanowiły pliki naruszające prawa autorskie, jednak nie wszyscy użytkownicy łamali prawo.
      Po aresztowaniu Dotcoma i zamknięciu serwisu użytkownicy stracili dostęp do swoich plików. Co prawda serwery, na których są przechowywane dane zostały już dawno przeszukane i firmy hostujące mogą zrobić z nimi co chcą, jednak domena Megaupload.com została przejęta przez amerykańskie organa ścigania. Firmy hostujące dotychczas Megaupload zgodziły się przez jakiś czas nie kasować danych, mimo że nie otrzymują już pieniędzy za ich przechowywanie. Obecnie trwają starania o to, by użytkownicy mogli przynajmniej przenieść pliki na swoje własne dyski. Ich udostępnienie nie będzie jednak proste. Uruchomienie domeny, która pozwoli na dostęp do tych plików może skończyć się jej ponownym zablokowaniem, jeśli będzie ona oferowała materiały naruszające prawa autorskie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Studenci najsłynniejszej uczelni technicznej świata - MIT-u (Massachusetts Institute of Technology) - mogą otrzymać od władz uczelni certyfikat ukończenia kursu... piractwa. I nie chodzi tutaj o piractwo komputerowe, a to prawdziwe, morskie.
      Uczelnia postanowiła uczynić oficjalnym zwyczaj, który był praktykowany przez jej studentów przez co najmniej 20 lat. MIT wymaga, by uczący się ukończyli w czasie studiów co najmniej 4 różne kursy wychowania fizycznego. Teraz ci, którzy z powodzeniem ukończą strzelanie z pistoletu, łuku, żeglarstwo i szermierkę otrzymają oficjalny certyfikat
      Carrie Sampson Moore, dziekan wydziału wychowania fizycznego, mówi, że co roku kontaktowali się z nią studenci, prosząc o wydanie zaświadczenia o ukończeniu kursu pirata. Zawsze mówiłam im, że to inicjatywa studencka i byli bardzo rozczarowani - stwierdziła Moore.
      Od początku bieżącego roku postanowiono, że uczelnia zacznie wydawać oficjalne certyfikaty. Drukowane są one na zwoju pergaminu z równą starannością jak inne uczelniane dyplomy. Właśnie otrzymało je czterech pierwszych piratów, a w kolejce czekają następni.
      Mimo, iż cała ta historia może brzmieć niepoważnie, to certyfikat i warunki jego uzyskania są traktowane przez uczelnię całkiem serio. Przyszli piraci nie mogą liczyć na żadną taryfę ulgową, a otrzymanie świadectwa ukończenia kursu wiąże się ze złożeniem przysięgi. Stephanie Holden, która znalazła się w czwórce pierwszych piratów, zdradziła, że musiała przysiąc, iż ucieknie z każdej bitwy, której nie będzie mogła wygrać i wygra każdą bitwę, z której nie będzie mogła uciec.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Do nowozelandzkiego sądu wpłynął wniosek o ekstradycję do USA Kima Dotcoma i trzech innych osób pracujących dla serwisu Megaupload.Dotcom i jego współpracownicy oskarżani są o umożliwienie użytkownikom nielegalnego pobierania chronionych prawem treści.
      Amerykanie dodatkowo stawiają im zarzuty wymuszenia, prania brudnych pieniędzy i defraudacji.
      Kim Dotcom odrzuca oskarżenia i w wywiadzie dla jednej z nowozelandzkich stacji telewizyjnych stwierdził: „Nie jestem królem piractwa. Oferowałem online’owy system przechowywania danych. I to wszystko“.
      Dotcom przebywa obecnie na wolności, musi jednak nosić elektroniczną bransoletkę. Nie wolno mu opuszczać Nowej Zelandii i korzystać z Internetu.
      Proces ekstradycyjny rozpocznie się 20 sierpnia.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Mieszkaniec jednej z francuskich wiosek pozwał Google’a o naruszenie prywatności i domaga się 10 000 euro odszkodowania. Francuzowi nie podobalo się, że w serwisie Google Maps  znalazło się jego zdjęcie wykonane w chwili gdy sikał we własnym ogrodzie. Twarz mężczyzny została co prawda zamazana, jednak mieszkańcy wioski z łatwością go poznali i stał się on przedmiotem żartów. Teraz domaga się odszkodowania i usunięcia zdjęcia z serwisu. wyrok w tej sprawie zapadnie 15 marca.
      Google Maps od dawna powoduje kontrowersje, a koncern Page’a i Brina wiele razy był oskarżany o naruszenie prywatności. W Japonii firma musiała powtórzyć zdjęcia w 12 miastach, gdyż mieszkańcy skarżyli się, że aparaty umieszczono zbyt wysoko i fotografowały one to, co znajdowało się w za płotem prywatnych posiadłości.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...