Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Microsoft rozpocznie w Wielkiej Brytanii wielką kampanię promocyjną wyszukiwarki Bing. Koncern chce odebrać nieco rynku Google'owi, więc zarezerwował aż 2 miliardy funtów na trzymiesięczną kampanię.

Bing, nazywany jest przez firmę z Redmond "wyszukiwarką decyzyjną", dlatego też hasło kampanii brzmi "Bing and decide".

Reklamy wyszukiwarki pojawią się m.in. w telewizji, a Brytyjczycy zobaczą je już w środę. "Żyjemy w świecie, w którym ludzie zapomnieli, że istnieje alternatywna wyszukiwarka" - mówi Ashley Highfield, szef Microsoft UK. Może mieć rację, zważywszy na fakt, iż w Wielkiej Brytanii do Google'a należy 90% rynku.

Kampania nie ograniczy się tylko do telewizji. Reklamy pojawią się w sieci Microsoftu i wielu innych mediach, w tym w serwisach społecznościowych. Jak zdradza Highfield, jej motywem przewodnim będzie skontrastowanie bogatego wizualnie Binga z surowym Google'em.

To walka nie tylko o umysły, ale i o serca. Chcemy wywołać emocje i pozostawić głębokie ślady - powiedział menedżer Microsoftu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość shadowmajk

Ta i niech jeszcze do tego dołożą silverlight w tle i jakies inne ciezkie ustrojstwo. Cos czuje ze ta wyszukiwarka będzie jak reszta ich produktów... ociężała i jedyne co może wpłynąć na jej sukces to nie zdrowy rozsądek użytkowników a reklama... i jak widać są tego świadomi wkładając na samo uk tyle siana. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałem ostatnio nieprzyjemność korzystać z Binga w sprawach czysto technicznych (wyszukiwanie katalogów technicznych). Szkoda gadać, jaki bałagan panuje w wyrzucanych przezeń wynikach. W Google'u np. na zapytanie << "nazwa_modelu" PDF>> zawsze na pierwszym miejscu wyskakiwały mi dokładnie te same katalogi w formie PDF-ów, dotyczące zawsze modelu opisanego w zapytaniu. To, co wyrzucał Bing, wywoływało we mnie na zmianę śmiech i załamanie. Podobnie z wyszukiwaniem obrazów - zero ładu, zero składu, dramat po prostu. Nawet dwa miliardy przeznaczone na promocję nie zastąpią napisania porządnego algorytmu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A Yahoo z racji problemów finansowych samo strzela sobie w kolano (wykorzystanie silnika Bing w swojej wyszukiwarce).

 

Jedyny pozytywny aspekt Bing w stosunku do Google to SEO, o które o wiele ciężej w przypadku tego pierwszego. Wychodzi więc śmieszna sytuacja - bardziej 'naturalne' wyniki wyszukiwania mają o wiele mniejszą wartość dla użytkownika końcowego :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja się akurat z tego cieszę, bo konkurencja między dwiema wyszukiwarkami sprawi, że najlepiej wyjdą na tym użytkownicy :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Faktem jest, że Bing znacznie słabiej wyszukuje w języku polskim. W angielskim jest jednak równie dobry (kwestia algorytmu? zawartości indeksu?). Ja na razie traktuję Binga jako uzupełnienie Google'a. Można w nim znaleźć rzeczy, na które w Google'u trafić nie sposób (pewnie dlatego, że są baaardzo daleko w wynikach wyszukiwania).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja akurat szukałem także po angielsku, stosując nieco bardziej szczegółowe zapytania. Dramat!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Jak zdradza Highfield, jej motywem przewodnim będzie skontrastowanie bogatego wizualnie Binga z surowym Google'em."

Genialny pomysł. Tylko po cholerę komu bogata wizualnie wyszukiwarka ? W czymś to pomaga ? Może dodajmy jeszcze dźwięki i filmiki w tle, a wszystko z wykorzystaniem jakichś wypasionych godzillo-efektów 3d... Wtedy to będzie najlepsza wyszukiwarka pod słońcem :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teoretycznie masz rację, jeno w praktyce opakowanie się liczy.

Przypomina mi się, jak lata temu miłośnicy Linuksa z pogardą mówili o Windzie, że jest przebajerowana, nic tylko wizualne efekciarstwo itp. itd. Teraz zaś lubią chwalić Linuksa za różne efekty wizualne ;) Skoro nawet im się pogląd zmienił (bo i punkt siedzenia się zmienil) to co powiesz o zwykłym użytkowniku? :D

 

A Binga z Google'em łatwo porównać chociażby tutaj:

http://www.bing-vs-google.com/

 

Wrzuciłem sobie testowo hasło "pancreatic cancer". Wynik: niemal identyczne rezultaty. Akurat w tym haśle plusem Binga jest to, że pogrupował znaleziska na kategorie: pancreatic cancer, pancreatic cancer symptoms, pancreatic cancer survival, pancreatic cancer stges, pancreating cancer support.

 

Nie robiłem żadnych szerszych testów, więc nie jestem w stanie stwierdzić, która jest lepsza. Ja tam używam Google'a.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Google ujawniło swoją pilnie strzeżoną tajemnicę. Koncern, jako pierwszy dostawca chmury obliczeniowej i – prawdopodobnie – pierwszy wielki właściciel centrów bazodanowych, zdradził ile wody do chłodzenia zużywają jego centra obliczeniowe. Dotychczas szczegóły dotyczące zużycia wody były traktowane jak tajemnica handlowa.
      Firma poinformowała właśnie, że w ubiegłym roku jej centra bazodanowe na całym świecie zużyły 16,3 miliarda litrów wody. Czy to dużo czy mało? Google wyjaśnia, że to tyle, ile zużywanych jest rocznie na utrzymanie 29 pól golfowych na południowym zachodzie USA. To też tyle, ile wynosi roczne domowe zużycie 446 000 Polaków.
      Najwięcej, bo 3 miliardy litrów rocznie zużywa centrum bazodanowe w Council Bluffs w stanie Iowa. Na drugim miejscu, ze zużyciem wynoszącym 2,5 miliarda litrów, znajduje się centrum w Mayes County w Oklahomie. Firma zapowiada, że więcej szczegółów na temat zużycia wody przez jej poszczególne centra bazodanowe na świecie zdradzi w 2023 Environmental Report i kolejnych dorocznych podsumowaniach.
      Wcześniej Google nie podawało informacji dotyczących poszczególnych centrów, obawiając się zdradzenia w ten sposób ich mocy obliczeniowej. Od kiedy jednak zdywersyfikowaliśmy nasze portfolio odnośnie lokalizacji i technologii chłodzenia, zużycie wody w konkretnym miejscu jest w mniejszym stopniu powiązane z mocą obliczeniową, mówi Ben Townsend, odpowiedzialny w Google'u za infrastrukturę i strategię zarządzania wodą.
      Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że Google'a do zmiany strategii zmusił spór pomiędzy gazetą The Oregonian a miastem The Dalles. Dziennikarze chcieli wiedzieć, ile wody zużywają lokalne centra bazodanowe Google'a. Miasto odmówiło, zasłaniając się tajemnicą handlową. Gazeta zwróciła się więc do jednego z prokuratorów okręgowych, który po rozważeniu sprawy stanął po jej stronie i nakazał ujawnienie danych. Miasto, któremu Google obiecało pokrycie kosztów obsługi prawnej, odwołało się od tej decyzji do sądu. Później jednak koncern zmienił zdanie i poprosił władze miasta o zawarcie ugody z gazetą. Po roku przepychanek lokalni mieszkańcy dowiedzieli się, że Google odpowiada za aż 25% zużycia wody w mieście.
      Na podstawie dotychczas ujawnionych przez Google'a danych eksperci obliczają, że efektywność zużycia wody w centrach bazodanowych firmy wynosi 1,1 litra na kilowatogodzinę zużytej energii. To znacznie mniej niż średnia dla całego amerykańskiego przemysłu wynosząca 1,8 l/kWh.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Targi oraz imprezy to doskonała okazja, by pokazać swoją firmę oraz jej ofertę szerszej widowni. Zwiększy to także rozpoznawalność marki wśród klientów oraz potencjalnych współpracowników. Jak tego dokonać? Wystarczy stworzyć kreatywne i intrygujące stanowisko targowe. Można tego dokonać samemu albo z pomocą specjalisty.
      Czym charakteryzują się profesjonalne stoiska targowe?
      Jak powinien wyglądać projekt stoiska, który ma szansę na duży sukces? Profesjonalne stoiska targowe cechują się:
      podążaniem za aktualnymi trendami; kreatywnością i stworzeniem czegoś zupełnie nowego; rozpoznawalnym wzorem i kolorystyką, kojarzoną tylko z Twoją marką; ciekawymi dodatkami, które zachęcą widzów do zapoznania się z Twoją ofertą. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że poszczególne warunki wykluczają się nawzajem. Jak można stworzyć stoisko zgodne z trendami, a jednocześnie wyjątkowe? Jest to z pewnością sztuka, która wymaga doświadczenia i wiedzy. Trendy wyznaczają interesujące rozwiązania projektowe – są one najczęściej wybierane przez gości, jednak opieranie się tylko na nich prowadzi do nudy i powtarzalności.
      Czy wsparcie specjalisty jest konieczne?
      W większości przypadków konieczne jest wsparcie specjalisty. Jeśli będą to Twoje pierwsze stoiska na targi, warto skorzystać z usług profesjonalnej firmy wystawienniczej. W końcu pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz. Oczywiście nie brakuje marek, które same budują swoją rozpoznawalność, jednak osiągane przez nie efekty są dużo słabsze. Pamiętaj, że dobrze wykonane stoiska reklamowe mogą błyskawicznie wprowadzić Twoją firmę na wyższy poziom.
      Jak znaleźć najlepszą firmę wystawienniczą?
      Specjaliści są najczęściej dostępni tam, gdzie jest duże zapotrzebowanie na ciekawe stoiska na targi. Poznań, Warszawa, Wrocław czy Katowice – w pobliżu każdego dużego miasta pracuje kilka doświadczonych firm, które świadczą takie usługi.
      Aby znaleźć najlepszą z nich, warto przejrzeć wykonane przez danych specjalistów stoiska targowe w poprzednich latach. W ten sposób dowiesz się, czy tworzone przez nich dzieła są kreatywne i ciekawe. Warto inwestować w usługi sprawdzonych i pewnych firm wystawienniczych. Pozwoli to zaoszczędzić czas i szybko osiągnąć wyznaczone cele.
      Specjaliści są zawsze w cenie
      Inwestycja w dobrze wykonany projekt stoiska wystawienniczego pozwoli Ci w korzystny sposób zaprezentować się na wielu targach oraz imprezach. Wzór i kolorystyka wyróżniająca się na tle konkurencji od razu będzie kojarzona z Twoją marką, a widzowie będą chętnie odwiedzać Twoje stanowisko. Pozwoli to nawiązać wiele nowych kontaktów oraz zdobyć potencjalnych klientów. W efekcie inwestycja w firmę wystawienniczą zwróci się szybko – w postaci nowych perspektyw dla Twojej firmy oraz zwiększonej sprzedaży.
      To właśnie z tego powodu coraz więcej firm stawia na profesjonalizm i stara się jak najszybciej stworzyć własny, unikalny projekt stoiska targowego. Pójdź w ich ślady i zatrudnij najlepszych specjalistów w swoim fachu. Pamiętaj, że nie rozwijając swojej firmy, szybko zostaniesz w tyle za konkurencją.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Microsoft zatrudnił byłego projektanta układów scalonych Apple'a, , który wcześniej pracował też w firmach Arm i Intel,  trafił do grupy kierowanej przez Raniego Borkara, zajmującej się rozwojem chmury Azure. Zatrudnienie Filippo wskazuje, że Microsoft chce przyspieszyć prace nad własnymi układami scalonymi dla serwerów tworzących oferowaną przez firmę chmurę. Koncern idzie zatem w ślady swoich największych rywali – Google'a i Amazona.
      Obecnie procesory do serwerów dla Azure są dostarczane przez Intela i AMD. Zatrudnienie Filippo już odbiło się na akcjach tych firm. Papiery Intela straciły 2% wartości, a AMD potaniały o 1,1%.
      Filippo rozpoczął pracę w Apple'u w 2019 roku. Wcześniej przez 10 lat był głównym projektantem układów w firmie ARM. A jeszcze wcześniej przez 5 lat pracował dla Intela. To niezwykle doświadczony inżynier. Właśnie jemu przypisuje się wzmocnienie pozycji układów ARM na rynku telefonów i innych urządzeń.
      Od niemal 2 lat wiadomo, że Microsoft pracuje nad własnymi procesorami dla serwerów i, być może, urządzeń Surface.
      Giganci IT coraz częściej starają się projektować własne układy scalone dla swoich urządzeń, a związane z pandemią problemy z podzespołami tylko przyspieszyły ten trend.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Prawnikom Google'a nie udało się doprowadzić do odrzucenia przez sąd pozwu związanego z nielegalnym gromadzeniem danych użytkowników przez koncern. Sędzia Lucy Koh uznała, że Google nie poinformował użytkowników, iż zbiera ich dane również wtedy, gdy wykorzystują w przeglądarce tryb anonimowy.
      Powodzi domagają się od Google'a i konglomeratu Alphabet co najmniej 5 miliardów dolarów odszkodowania. Twierdzą, że Google potajemnie zbierał dane za pośrednictwem Google Analytics, Google Ad Managera, pluginów oraz innych programów, w tym aplikacji mobilnych. Przedstawiciele Google'a nie skomentowali jeszcze postanowienia sądu. Jednak już wcześniej mówili, że pozew jest bezpodstawny, gdyż za każdym razem, gdy użytkownik uruchamia okno incognito w przeglądarce, jest informowany, że witryny mogą zbierać informacje na temat jego działań.
      Sędzia Koh już wielokrotnie rozstrzygała spory, w które były zaangażowane wielkie koncerny IT. Znana jest ze swojego krytycznego podejścia do tego, w jaki sposób koncerny traktują prywatność użytkowników. Tym razem na decyzję sędzi o zezwoleniu na dalsze prowadzenie procesu przeciwko Google'owi mogła wpłynąć odpowiedź prawników firmy. Gdy sędzia Koh zapytała przedstawicieli Google'a, co koncern robi np. z danymi, które użytkownicy odwiedzający witrynę jej sądu wprowadzają w okienku wyszukiwarki witryny, ci odpowiedzieli, że dane te są przetwarzane zgodnie z zasadami, na jakie zgodzili się administratorzy sądowej witryny.
      Na odpowiedź tę natychmiast zwrócili uwagę prawnicy strony pozywającej. Ich zdaniem podważa ona twierdzenia Google'a, że użytkownicy świadomie zgadzają się na zbieranie i przetwarzanie danych. Wygląda na to, że Google spodziewa się, iż użytkownicy będą w stanie zidentyfikować oraz zrozumieć skrypty i technologie stosowane przez Google'a, gdy nawet prawnicy Google'a, wyposażeni w zaawansowane narzędzia i olbrzymie zasoby, nie są w stanie tego zrobić, stwierdzili.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed dwoma laty Microsoft rozpoczął interesujący eksperyment. Firma zatopiła u wybrzeża Orkadów centrum bazodanowe. Teraz wydobyto je z dna, a eksperci przystąpili do badań dotyczących jego wydajności i zużycia energii. Już pierwsze oceny przyniosły bardzo dobre wiadomości. W upakowanym serwerami stalowym cylindrze dochodzi do mniejszej liczby awarii niż w konwencjonalnym centrum bazodanowym.
      Okazało się, że od maja 2018 roku zawiodło jedynie 8 a 855 serwerów znajdujących się w cylindrze. Liczba awarii w podwodnym centrum bazodanowym jest 8-krotnie mniejsza niż w standardowym centrum na lądzie, mówi Ben Cutler, który stał na czele eksperymentu nazwanego Project Natick. Eksperci spekulują, że znacznie mniejszy odsetek awarii wynika z faktu, że ludzie nie mieli bezpośredniego dostępu do serwerów, a w cylindrze znajdował się azot, a nie tlen, jak ma to miejsce w lądowych centrach bazodanowych. Myślimy, że chodzi tutaj o atmosferę z azotu, która zmniejsza korozję i jest chłodna oraz o to, że nie ma tam grzebiących w sprzęcie ludzi, mówi Cutler.
      Celem Project Natic było z jednej strony sprawdzenie, czy komercyjnie uzasadnione byłoby tworzenie niewielkich podwodnych centrów bazodanowych, która miałyby pracować niezbyt długo. Z drugiej strony chciano sprawdzić kwestie efektywności energetycznej chmur obliczeniowych. Centra bazodanowe i chmury obliczeniowe stają się coraz większe i zużywają coraz więcej energii. Zużycie to jest kolosalne. Dość wspomnieć, że miliard odtworzeń klipu do utworu „Despacito” wiązało się ze zużyciem przez oglądających takiej ilości energii, jaką w ciągu roku zużywa 40 000 amerykańskich gospodarstw domowych. W skali całego świata sieci komputerowe i centra bazodanowe zużywają kolosalne ilości energii.
      Na Orkadach energia elektryczna pochodzi z wiatru i energii słonecznej. Dlatego to właśnie je Microsoft wybrał jako miejsce eksperymentu. Mimo tego, podwodne centrum bazodanowe nie miało żadnych problemów z zasilaniem. Wszystko działało bardzo dobrze korzystając ze źródeł energii, które w przypadku centrów bazodanowych na lądzie uważane są za niestabilne, mówi jeden z techników Project Natick, Spencer Fowers. Mamy nadzieję, że gdy wszystko przeanalizujemy, okaże się, że nie potrzebujemy obudowywać centrów bazodanowych całą potężną infrastrukturą, której celem jest zapewnienie stabilnych dostaw energii.
      Umieszczanie centrów bazodanowych pod wodą może mieć liczne zalety. Oprócz już wspomnianych, takie centra mogą być interesującą alternatywą dla firm, które narażone są na katastrofy naturalne czy ataki terrorystyczne. Możesz mieć centrum bazodanowe w bardziej bezpiecznym miejscu bez potrzeby inwestowania w całą infrastrukturę czy budynki. To rozwiązanie elastyczne i tanie, mówi konsultant projektu, David Ross. A Ben Cutler dodaje: Sądzimy, że wyszliśmy poza etap eksperymentu naukowego. Teraz pozostaje proste pytanie, czy budujemy pod wodą mniejsze czy większe centrum bazodanowe.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...