Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'hałas' .
Znaleziono 20 wyników
-
Ssaki morskie również cierpią na chorobę dekompresyjną
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Nowe studium biologów z University of St Andrews pokazuje, że podobnie jak ludzie, ssaki morskie cierpią na chorobę dekompresyjną. Dotąd nie było wśród specjalistów zgody w kwestii, czy walenie mogą cierpieć na chorobę dekompresyjną i ewentualnie na ile jest ona dla nich groźna, jednak w swoim najnowszym raporcie Szkoci zademonstrowali dowody na tworzenie się pęcherzyków azotu w tkankach i płynach ustrojowych leżących na plaży waleni oraz fok. Problemem jest nadmierny hałas, np. powodowany przez sonary wojskowe, ponieważ może wywoływać u ssaków morskich dezorientację, zaburzając działanie naturalnych mechanizmów obronnych. Niestety, nie istnieje jeszcze technologia, która pozwalałaby zmierzyć, co dzieje się w kategoriach fizjologicznych w organizmie wolno żyjącego walenia, schodzącego na głębokość ponad 1000 metrów. Przegląd ostatnich prac dot. fizjologii nurkowania morskich ssaków sprawił jednak, że doszliśmy do wniosku, że potencjalnie mogą one cierpieć na chorobę dekompresyjną w taki sam sposób jak ludzie - przekonuje dr Sascha Hooker. Analizy przeprowadzał zespół złożony z ekspertów w różnych dziedzinach. Znaleźli się w nim lekarze specjalizujący się w ludzkiej medycynie nurkowania, patolog weterynaryjny, a także naukowcy zajmujący się anatomią porównawczą, fizjologią, ekologią i zachowaniem. Hooker i współpracownicy z Woods Hole Oceanographic Institution (WHOI) skupili się na ostrych i przewlekłych przypadkach, śledząc tworzenie się pęcherzyków gazu w narządach wali dziobogłowych, które wypłynęły na plażę zmylone sonarami, w nerkach i okolicach wątroby delfinów masowo zbaczających na plaże oraz w tkankach delfinów i fok złapanych przez przypadek w sieci rybackie. Badając mechanizmy zapobiegające urazom związanym z nurkowaniem u ssaków morskich, Hooker i inni stwierdzili, że są one bardziej zmienne, niż się nam dotąd wydawało. Nasze odkrycia zmieniają sposób myślenia o sposobie radzenia sobie przez ssaki ze zmianami ciśnienia podczas nurkowania. Podręczniki mówią nam, że foki i walenie mogą tolerować duże zanurzenia i szybkie wynurzenia bez obciążenia azotem, które prowadzi do choroby dekompresyjnej. My sugerujemy, że nie jest tak w odniesieniu do wszystkich gatunków i że [niektóre] mogą uzależniać zarządzanie azotem od innych wymogów fizjologicznych, takich jak zapotrzebowanie na tlen lub potrzeba podtrzymania krążenia, by się rozgrzać. Martwimy się, że te naturalnie wyewoluowane mechanizmy mogą nie wytrzymać presji ze strony ludzi. Oczywiste zagrożenia, takie jak nagły hałas, wymuszają bowiem [natychmiastową] reakcję, zmieniając trajektorię nurkowania albo uruchamiając odpowiedź walcz lub uciekaj. Dochodzi wtedy do przeciążenia mechanizmów obronnych i rzadka w zwykłych warunkach choroba dekompresyjna staje się czymś realnym.-
- choroba dekompresyjna
- ssaki morskie
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W głośnym otoczeniu alkohol wydaje się słodszy, co może upośledzać zdolność oceny ilości wypitego piwa, wina czy drinków - przekonują brytyjscy psycholodzy. Dr Lorenzo Stafford z Uniwersytetu w Portsmouth jako pierwszy zajął się wpływem muzyki na zmianę postrzeganego smaku alkoholu. Ponieważ ssaki mają wrodzone upodobanie do słodyczy, zyskaliśmy przekonujące wyjaśnienie, czemu spożywamy więcej alkoholu w hałaśliwym środowisku. Choć przeprowadzone badania nie były zakrojone na szerszą skalę, mogą mieć duże znaczenie [nie tylko dla ludzi], ale i dla barów, przemysłu alkoholowego oraz lokalnych władz. W eksperymencie Stafforda badani mieli ocenić zestaw drinków o różnej zawartości alkoholu pod kątem mocy, słodyczy i goryczki. Zastosowano wobec nich zakłócenia o 4 poziomach natężenia: od braku rozpraszaczy po głośną muzykę typu klubowego, której towarzyszyło odczytywanie wiadomości. Okazało się, że drinki uznawano za znacznie słodsze, kiedy ochotnicy słuchali wyłącznie muzyki. To interesujące spostrzeżenie, bo wydawałoby się, że muzyka w połączeniu z powtarzaniem raz po raz newsa zadziała bardziej rozpraszająco na ocenę smaku. Wydaje się jednak, że nasz podstawowy zmysł smaku jest w jakiś sposób odporny na bardzo zakłócające warunki, ale wpływa na niego sama muzyka. Warto przypomnieć, że wcześniejsze badania wykazały, że gdy gra głośna muzyka, ludzie piją więcej i szybciej.
- 4 odpowiedzi
-
Ze względu na silne właściwości toksyczne bezwonny, bezbarwny tlenek węgla kojarzy nam się, zwłaszcza w sezonie zimowym, z hasłem "cichy zabójca". Tymczasem okazuje się, że w niewielkich dawkach działa on jak narkotyk, pozwalając mieszkańcom miast radzić sobie ze stresem środowiskowym, np. wszechobecnym hałasem. Wygląda więc na to, że metropolie podtruwają nas CO ze spalin, sprawiając, że na lekkim haju czujemy się w nich szczęśliwsi (Environmental Monitoring and Assessment). Prof. Itzhak Schnell z Uniwersytetu w Tel Awiwie doszedł do tego zaskakującego wniosku, prowadząc badania w ramach projektu dotyczącego wpływu stresorów środowiskowych na ludzkie ciało. Naukowiec zaznacza, że większość ekologicznych stacji obserwacyjnych znajduje się poza centrami miast, co znacznie zaburza dane. By stwierdzić, jak żyje się w samym środku metropolii, zespół poprosił 36 zdrowych osób w wieku 20-40 lat o spędzenie 2 dni w Tel Awiwie. Ochotnicy udawali się do restauracji, hipermarketów czy na ruchliwe ulice. Chodzili na piechotę, korzystali z komunikacji miejskiej i własnych samochodów. W tym czasie monitorowano wpływ 4 stresorów środowiskowych: obciążenia termicznego (chłodu i gorąca), hałasu, stężenia tlenku węgla oraz zatłoczenia. Subiektywną ocenę stopnia stresogenności doświadczenia porównywano z odczytami czujników oraz tętnem. Okazało się, że hałas był dla ludzi najbardziej stresujący. Schnell zaznacza, że stężenie wdychanego CO okazało się dużo niższe niż przypuszczano (ok. 1-15 części na milion na każde pół godziny). Poza tym gaz wydawał się wpływać na uczestników studium jak narkotyk. Dzięki niemu hałas i tłok nie wydawały się już takie straszne. Choć poziom stresu narastał w ciągu dnia, CO działał uspokajająco. Co więcej, przedłużony kontakt z gazem nie powodował utrzymujących się efektów ubocznych.
- 9 odpowiedzi
-
- hałas
- stres środowiskowy
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Jeśli podczas operacji jest głośno, u operowanych pacjentów częściej występują zakażenia powierzchowne miejsca operowanego (ang. surgical site infections, SSIs). Naukowcy ze Szpitala Uniwersyteckiego w Bernie badali przypadki 35 osób, które poddano dużym zabiegom w obrębie jamy brzusznej. Szwajcarzy analizowali dane demograficzne pacjentów, czas trwania operacji oraz dźwięki z sali zabiegowej. U 6 chorych wystąpiły SSIs i jedyną zmienną odróżniającą ich od reszty próby był poziom hałasu na sali operacyjnej. Zakażenia powierzchowne miejsca operowanego sprawiają, że pobyt chorych w szpitalu przedłuża się o 13 dni, co 3-krotnie zwiększa koszt leczenia - podkreśla dr Guido Beldi, który uważa, że hałas na sali operacyjnej stwarza stresujące środowisko i/lub prowadzi do spadku koncentracji uwagi. Mediana głośności dźwięków na sali w przypadku pacjentów z SSIs wynosiła 43,5 dB, a w przypadku reszty 25 dB. Wartość szczytową sygnału, która o co najmniej 4 dB przewyższała medianę, odnotowano u 23% pacjentów z zakażeniami i tylko 11% pozostałych osób. Natężenie dźwięku rosło w ciągu godziny po pierwszym nacięciu. Wg Szwajcarów, da się to powiązać ze wzrastającą trudnością zabiegu, ale także z rozmowami niezwiązanymi z pacjentem. Drugie ze spostrzeżeń może sugerować, że u wszystkich (chirurgów, anestezjologów i pielęgniarek) doszło do pewnego spadku koncentracji. Wyniki naszego studium sugerują, że zwiększone natężenie dźwięków na sali operacyjnej może wskazywać na trudność zabiegu, stresujące środowisko, spadek dyscypliny lub koncentracji. Każdy z tych czynników może zwiększyć ryzyko SSIs oraz innych komplikacji, dlatego konieczne są dalsze badania dot. źródła hałasu na sali operacyjnej i jego wpływu na zachowanie oraz wyniki chirurgów.
-
- sala operacyjna
- hałas
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Szum tła oddziałuje zarówno na intensywność smaku, jak i na postrzeganie kruchości. To dlatego, wg naukowców, jedzenie w samolocie lub na statkach wydaje się często tak niesmaczne (Food Quality and Preference). Podczas dwóch eksperymentów 48 ochotnikom zawiązywano oczy i proszono o ocenę intensywności smaku (słodyczy i słoności), kruchości pokarmów, a także ich ogólnego smaku/stopnia, w jakim dana pozycja w menu im smakowała. W tym czasie przez słuchawki odtwarzano im szum biały o różnym natężeniu (głośny lub cichy) albo w pomieszczeniu panowała cisza. Okazało się, że głośniejsze dźwięki zmniejszały wrażenie słodyczy i słoności, zwiększając jednocześnie subiektywne wrażenie chrupkości. Badani kosztowali m.in. ciastek i chipsów. Zgodnie z obiegową opinią jedzenie w samolocie nie należy do fantastycznych. Jestem pewien, że linie lotnicze robią wszystko, co w ich mocy [by zapewnić najwyższą jakość obsługi], więc mając to na uwadze, zastanawialiśmy się, czy istnieją inne powody, dla których jedzenie nie miałoby być dobre. Pomyśleliśmy, że może chodzi o szum tła - opowiada dr Andy Woods, naukowiec pracujący w laboratoriach Unilevera i na Uniwersytecie w Manchesterze. Brytyjczyk wspomina też, że NASA wyposaża astronautów w dobrze przyprawione pokarmy o silnym smaku. Niewykluczone, że poza mikrograwitacją powodem jest właśnie szum tła. Ponieważ nikt wcześniej nie przeprowadzał badań na ten temat, podjął się ich jego zespół. Czemu przy głośniejszych dźwiękach pokarmy wydawały się mniej słone/słodkie i bardziej chrupiące? Dowody wskazują, że efekt można sprowadzić do tego, gdzie kieruje się nasza uwaga – jeśli szum tła jest stosunkowo głośny, może odciągać uwagę od jedzenia. Wyniki demonstrują, że szum tła inaczej wpływa na właściwości jedzenia niezwiązane z dźwiękiem (słodycz, słoność) i na te przekazywane za pośrednictwem słuchu (kruchość). Co ciekawe, ogólne zadowolenie z jedzenia pokrywało się ze stopniem, do jakiego ochotnikom podobało się szum biały. Zagadnienie to będzie badane w ramach przyszłych eksperymentów.
-
Stały hałas w miejscu pracy ponad 2-krotnie zwiększa ryzyko chorób serca. Z badań wynika, że szczególnie zagrożeni są młodzi mężczyźni, którzy palą (Occupational and Environmental Medicine). Naukowcy uwzględnili reprezentatywną dla Stanów Zjednoczonych próbkę ponad 6000 pracujących osób w wieku od 20 lat wzwyż. W latach 1999-2004 wszystkie brały udział w National Health and Nutrition Examination Survey (NHANES). Przeprowadzano z nimi szczegółowe wywiady, które obejmowały m.in. pytania dotyczące trybu życia, badań medycznych, wyników badań krwi oraz zagadnień związanych z medycyną pracy. Ochotników podzielono na 2 grupy: 1) ludzi stykających się w pracy przez co najmniej 3 miesiące ze stałym hałasem o dużym natężeniu, który znacznie utrudniał normalne prowadzenie rozmowy i 2) osób, które nie pracowały w takich warunkach. Jeden na pięciu pracowników (21%) przyznawał, że przebywał w hałaśliwym otoczeniu przez okres średnio 9 kolejnych miesięcy. Większość z nich stanowili mężczyźni, a średnia wieku wynosiła 40 lat. Osoby te paliły i ważyły więcej od zatrudnionych w cichych zakładach/biurach, a i jedno, i drugie stanowi czynnik ryzyka chorób serca. Ustalono, że pracownicy z ustawicznie zaśmieconych hałasem firm 2-3-krotnie częściej zmagali się poważnymi chorobami serca. Związek ten był szczególnie silny u osób poniżej pięćdziesiątki, które stanowiły gros badanej próby. W ich przypadku ryzyko wystąpienia zawału serca czy choroby niedokrwiennej serca rosło 3-4-krotnie. Wyniki badań krwi tych ludzi nie wykazały szczególnie wysokiego stężenia cholesterolu lub białek zapalnych, np. c-reaktywnego, ale ciśnienie rozkurczowe 2-krotnie częściej było wyższe niż powinno. Stan ten nazywa się izolowanym nadciśnieniem rozkurczowym (ang. isolated diastolic hypertension, IDH). Naukowcy spekulują, że ciągły hałas jest tak silnym stresorem jak prowadzące do ograniczenia przepływu krwi przez naczynia wieńcowe gwałtowne emocje czy wysiłek fizyczny.
-
- zawał
- cholesterol
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Eurourzędnicy postanowili zadbać o słuch miłośników odtwarzaczy MP3. UE chce, by w ciągu najbliższych 2 lat producenci przenośnych odtwarzaczy ograniczyli głośność emitowanego przez nie dźwięku. Ci, którzy się nie dostosują, mogą otrzymać zakaz sprzedaży swoich urządzeń na terenie UE. Decyzja urzędników jest podyktowana troską o zdrowie obywateli Unii. Obecne na rynku odtwarzacze zapewniają maksymalną głośność rzędu 80-115 decybeli. W zależności od użytych słuchawek ta wartość może być wyższa nawet o 9 dB. Urzędnicy chcą, by za dwa lata na rynku pozostały tylko takie odtwarzacze, których domyślna maksymalna głośność będzie wynosiła 80 dB. Użytkownik będzie mógł ominąć ograniczenie i słuchać odtwarzacza głośniej, jednak wówczas, jak przekonują urzędnicy, będzie to robił "świadomie". Pomysły eurourzędników na tym się jednak nie kończą. Wpływ hałasu na zdrowie zależy też od czasu, w jakim hałas na nas działa. Dlatego też UE chce, by producenci odtwarzaczy ostrzegali użytkowników przed zbyt długotrwałym korzystaniem z nich.
- 40 odpowiedzi
-
- głośność
- odtwarzacze MP3
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Dwie uczennice jednego z irlandzkich koledżów odkryły skuteczny sposób na zwalczenie tymczasowego dzwonienia lub szumu w uszach (tinnitus), powstającego np. po przebywaniu w miejscach o wysokim natężeniu hałasu. Jeżeli dalsze testy potwierdzą skuteczność nowej metody, może się ona okazać przełomem, z którego osiągnięciem nauka nie mogła poradzić sobie od wielu lat. Eimear O’Carroll i Rhona Togher, uczennice Koledżu Urszulanek w hrabstwie Sligo, opracowały nową terapię wspólnie z nauczycielem fizyki, Anthonym Carolanem. Ich pomysł na walkę z szumem w uszach został nagrodzony podczas wystawy tegorocznej BT Young Scientist and Technology Exhibition. Opracowana metoda walki z tinnitus polega na zastosowaniu łagodnych dźwięków o niskiej częstotliwości. Jak uważają autorzy, słuchanie nagrania z odpowiednio dobranymi tonami pozwala na przywrócenie równowagi i prawidłowej akcji neuronów odpowiedzialnych za słyszenie. Zgodnie z aktualną wiedzą, właśnie zaburzenie funkcji tych komórek jest przyczyną powstawania nierzeczywistych wrażeń dźwiękowych objawiających się właśnie jako szum lub dzwonienie. Skuteczność leczenia dźwiękiem przetestowano na 250 osobach cierpiących na tymczasową formę tinnitus, rozwijającą się najczęściej w wyniku ekspozycji na hałas. Jak twierdzą młode badaczki, terapia trwa zaledwie minutę, lecz wystarcza to, by osiągnąć 99-procentową skuteczność. Dane te bez wątpienia wymagają jednak weryfikacji przez niezależnych badaczy. Chętni do przetestowania innowacyjnej terapii mogą to uczynić za pośrednictwem strony http://www.restoredhearing.ie/ . Niestety, pobranie leczniczych dźwięków jest płatne.
-
Życie w pobliżu ruchliwej drogi ma bez wątpienia wiele zalet. Nieco gorzej odczuwają to jednak nasze organizmy. Oprócz najbardziej oczywistego zagrożenia, związanego z zanieczyszczeniami, każdego dnia jesteśmy atakowani przez docierające z otoczenia dźwięki, które, jak się okazuje szkodzą nie tylko naszym umysłom, lecz nawet... układowi krążenia. Odkrycie jest efektem ankiety przeprowadzonej wśród 27963 mieszkańców szwedzkiego regionu Skania. Autor studium, Theo Bodin ze Szpitala Uniwersyteckiego w Lund, pytał ankietowanych na temat ich miejsca zamieszkania oraz stylu życia. Na podstawie map ustalono następnie średni poziom hałasu związanego z ruchem drogowym na obszarze zamieszkiwanym przez poszczególnych uczestników badania. Jak ustalił zespół Bodina, dla osób w wieku od 40 do 59 lat zamieszkiwanie na obszarze o średnim natężeniu hałasu wynoszącym od 45 do 64 dB oznacza wzrost ryzyka nadciśnienia tętniczego o 10% w stosunku do populacji ogólnej. Szkodliwy wpływ hałasu jest zauważalny jeszcze wyraźniej wśród mieszkańców terenów o natężeniu dźwięku przekraczającym 65 dB. Dla osób z grupy wiekowej 40-59 lat wzrost ryzyka wynosił aż 91%. Co ciekawe, podobny trend zaobserwowano wśród ludzi młodszych, ale nie wśród uczestników studium w wieku powyżej 60 lat. Wpływ warunków akustycznych w miejscu zamieszkania był też niezależny od płci, kraju pochodzenia, problemów z zasypianiem czy statusu finansowego. Szacuje się, że aż 30% mieszkańców Unii Europejskiej mieszka na terenach, na których hałas związany z komunikacją osiąga w ciągu doby średnią wartość powyżej 55 dB. To wystarczający powód, by uznać badania przeprowadzone przez zespół Theo Bodina za istotne.
- 6 odpowiedzi
-
- komunikacja
- transport
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Po 3 latach śledztwa udało się wreszcie ustalić tajemniczą przyczynę zgonów kóz na Peskadorach – archipelagu wysp należących do Chin. Znajdują się one w Cieśninie Tajwańskiej. Ze względu na silne wiatry zbudowano tam elektrownię wiatrową, a nieustanny hałas zebrał najwyraźniej wśród zwierząt krwawe żniwo. Gdy zainstalowano 8 turbin, hodowca zgłosił władzom, że jego podopieczne zaczęły umierać bez wyraźnej przyczyny. Lu Ming-tseng, przedstawiciel Komitetu Rolnictwa, wyjaśnia, że najprawdopodobniej kozy cierpiały na chroniczną bezsenność, aż z wyczerpania zdechły. Furkot łopatek był na tyle głośny, że nie dało się go zignorować lub przywyknąć. Jeśli hałas może sprawić, że człowiek nie jest w stanie zasnąć, czemu nie miałoby być podobnie w przypadku kóz. Kiedy zrywał się wiatr, dźwięk był jeszcze bardziej uciążliwy. Dalsze dochodzenie ostatecznie wykluczy inne przyczyny zgonu. Gdyby teoria z hałasem się potwierdziła, koszty zostałyby przeniesione na operatora elektrowni Taipower. Rzecznik firmy powątpiewa jednak, że szum turbin rzeczywiście uśmiercił kozy.
-
Podczas kończącej się w Rzymie konferencji ONZ na temat gatunków migrujących, specjaliści ostrzegli, że generowany przez człowieka coraz większy hałas, zagraża wielu morskim gatunkom. Cierpią na nim walenie, delfiny czy żółwie morskie, którym dźwięk służy do komunikacji. Głośne silniki statków, eksplozje podwodne dokonywane przez firmy poszukujące ropy naftowej i gazu czy sonary wojskowe powodują duży hałas, ściągając na zwierzęta olbrzymie niebezpieczeństwo. Przestraszone czy zaskoczone zwierzęta mogą na przykład, zbyt głęboko nurkować i cierpią lub giną z powodu objawów podobnych do choroby kesonowej. Poważnemu zakłóceniu uległy też zdolności komunikacyjne zwierząt. Z powodu hałasu, jeden z gatunków waleni może komunikować się obecnie na 10-krotnie mniejsza odległość, niż wcześniej. Dźwięk eksplozji generowanych przez firmy poszukujące ropy na dnie morskim rozchodzi się w wodzie na odległość ponad 3000 kilometrów. Dochodzi też do coraz większej liczby zderzeń z coraz szybciej pływającymi statkami. Zwierzęta często nie słyszą płynącej jednostki, właśnie z powodu panującego w wodzie hałasu. Sprawę pogarsza jeszcze dwutlenek węgla, który powoduje wzrost kwasowości wody, a bardziej kwaśna woda absorbuje mniej dźwięków, przyczyniając się do zwiększenia poziomu hałasu. Uczeni wyliczają, że w ciągu ostatnich 50 lat hałas generowany przez człowieka w środowisku morskim zwiększał się dwukrotnie co każde 10 lat. Problem można by rozwiązać używając cichszych silników okrętowych, bezpieczniejszych dla zwierząt sonarów oraz nakładając ograniczenia na posługiwanie się eksplozjami podczas poszukiwań ropy naftowej i gazu. Uczeni obawiają się jednak, że nacisk ze strony wojska i przemysłu naftowego uniemożliwi wprowadzenie takich rozwiązań.
-
Zamieszkujące północny Atlantyk wieloryby wydają czasem dziwaczny odgłos, przypominający do złudzenia wystrzał z broni palnej. Dzięki zastosowaniu nowoczesnych technologii udało się ustalić prawdopodobne znaczenie tego tajemniczego dźwięku. Odkrycia dokonał zespół prowadzony przez Susan Parks z Penn State University. Badaczka opisuje, że wydawany przez wieloryby huk został nazwany "wystrzałem z broni", ponieważ naprawdę brzmi podobnie do strzału z karabinu - jest gwałtowny i towarzyszy mu pogłos. Obserwacje wykonane przez nią i jej kolegów wskazują, że celem takiego zachowania jest odstraszanie jednych samców przez drugie lub pokaz siły przed samicami. Badanie nie byłoby możliwe bez zastosowania nowoczesnych technologii. Na terenie Zatoki Fundy u wybrzeży Kanady, gdzie wieloryby udają się na letni żer, badacze umieścili pod wodą pięć hydrofonów. Oprócz nagrywania dźwięków towarzyszących przebywaniu waleni na terenie akwenu, badacze obserwowali ich zachowania i próbowali powiązać te dane w logiczną całość. Przez dwa tygodnie próbowaliśmy podsłuchiwać, by dowiedzieć się, jak wiele waleni wydaje z siebie ten dźwięk, tłumaczy Parks. Z analiz wykonanych przez jej zespół wynika, że tajemniczy huk wydawały z siebie samotne samce oraz mieszane grupy samców i samic przebywające blisko powierzchni wody. Zdaniem badaczy z Penn State University zebrane informacje sugerują, że "wystrzały" mają na celu albo odstraszenie konkurentów walczących o wdzięki tej samej samicy, albo przypodobanie się jej. Jak zaznacza pani Parks, jest też bardzo prawdopodobne, że służą one obu celom. Kompletne wyjaśnienie zagadki mogłoby być możliwe dzięki przeprowadzeniu dalszych badań. Może to być jednak trudne, gdyż dzika populacja badanych waleni, należących do rodzaju Eubalaena, liczy sobie zaledwie około 300 osobników. Zwierzęta te giną masowo głównie wskutek zderzeń ze statkami, w których, pomimo masy własnego ciała przekraczającej nieraz 60 ton, mają niewielke szanse. Pozostaje nam mieć nadzieję, że naukowcy zdążą zebrać dostatecznie wiele informacji i zwiększyć w ten sposób szanse na przeżycie tych wyjątkowych ssaków.
-
Samochody z wyciszonym wnętrzem dają kierowcy fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Mark Horswill i Annaliese Plooy z Uniwersytetu w Queensland zauważyli, że w takich okolicznościach ludzie sądzą, że jadą wolniej niż w rzeczywistości (Perception). Tworzenie jak najcichszych aut jako główna zasada projektowania motoryzacyjnego to de facto prawdziwe zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu – przekonuje Horswill. Australijczyk wyjaśnia, że inżynierowie i producenci starają się zmniejszać natężenie hałasu wewnątrz samochodu, ponieważ wychodzą z założenia, że rozprasza on kierowcę, zaburza odbiór muzyki czy przeszkadza pasażerom w oglądaniu filmu. W ten sposób systematycznie eliminuje się wskazówki, na podstawie których ludzie oceniają rozwijaną prędkość. Przez to zaczynają się czuć bezpieczniej i mają wrażenie poruszania się z mniejszą szybkością. Ale samo zagrożenie, oczywiście, nie znika. Badacze z Queensland pokazywali ochotnikom dwa nagrania. Ich zadanie polegało na ocenie prędkości. W jednej sytuacji słychać było rzeczywisty hałas, w drugim przypadku jego natężenie zmniejszono o 5 decybeli. Pierwszy scenariusz odpowiadał jeździe niewyciszonym samochodem, w którym otwarto okna, a drugi to przejażdżka dobrym wozem z zamkniętymi oknami. Kiedy hałas w aucie jest mniejszy, ludzie sądzą, że jadą o jakieś 5 km na godzinę wolniej. Horswill opowiada, że wpadł na pomysł eksperymentu po jeździe luksusowym autem, które wypożyczono kiedyś jego zespołowi badawczemu. Bardzo szybko przekroczyli wtedy dozwoloną prędkość, w dodatku w ogóle o tym nie wiedząc, bo w środku było naprawdę przyjemnie, a ruch prawie niedostrzegalny. Opisane rezultaty potwierdzają wyniki wcześniejszych badań. W przeszłości Horswill przedstawiał ludziom nagrania sytuacji jazdy samochodem z punktu widzenia kierowcy. Manipulowano dźwiękami słyszanymi wewnątrz, raz je przyciszając, raz podgłaśniając. Ochotników pytano, czy pojechaliby szybciej, czy wolniej od sfilmowanego kierowcy. Jak łatwo się domyślić, gdy dźwięki wyciszano, ludzie chcieli jechać prędzej, a gdy podgłaśniano, wybierali mniejszą prędkość.
- 18 odpowiedzi
-
- Mark Horswill
- wyciszone
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Naukowcy opracowali nowy sposób na wyciszenie pomieszczeń w budynkach, znajdujących się przy hałaśliwych ulicach, lotniskach czy zakładach przemysłowych. Głównym problemem są w nich szyby, które działają jak membrany i drgając przenoszą do środka dźwięki z wewnątrz. Dotychczas próbowano temu problemowi zaradzić zwiększając dwu- lub trzykrotnie grubość szyb. Takie działanie znacznie jednak podnosi koszt budowy. Thilo Bein i jego zespół z Fraunhofer Institute w Darmastadt wpadli na zupełnie inny pomysł. Użyli materiału piezoelektrycznego, który pod wpływem prądu działa jednocześnie jak czujnik i generator wibracji. Materiał ten może być przezroczysty, więc można go połączyć ze szkłem. Wbudowany w szybę materiał piezoelektryczny mógłby być połączony następnie z komputerem. Gdy fale dźwiękowe docierają z zewnątrz do szyby, materiał piezoelektryczny przekazuje je do komputera, który dokonuje błyskawicznej analizy i wysyła z powrotem dane, wzbudzające materiał piezoelektryczny do drgań o takiej częstotliwości, która nakłada się na zewnętrzne fale dźwiękowe i je tłumi. Laboratoryjne eksperymenty wykazały, że w ten sposób można aż o 50% zredukować dźwięk o głośności 90-100 decybeli. Sami uczeni jednak przestrzegają, że do rynkowego debiutu ich systemu droga jeszcze daleka. Główną przeszkodą są, oczywiście, wysokie koszty zastosowania ich wynalazku. Poza tym nie uda się wyeliminować niektórych rodzajów hałasu. Trudno będzie również poradzić sobie z hałasem tam, gdzie rodzaj dźwięku ulega bardzo częstym zmianom. Komputer po prostu nie nadąży z analizą docierających sygnałów i przesyłaniem odpowiednich danych do materiału piezoelektrycznego. Bein i jego zespół rozpoczęli prace nad obniżeniem kosztów i poprawieniem działania systemu.
- 4 odpowiedzi
-
- hałas
- Fraunhofer Institute
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Hałas dochodzący z lotniska zwiększa ciśnienie krwi podczas snu. Mieszkanie w pobliżu tego typu obiektów jest więc zdecydowanie niezdrowe i tym razem nie chodzi tu wyłącznie o higienę narządu słuchu. Im większe natężenie dźwięków, tym większy skok ciśnienia się odnotowuje. Dr Lars Jarup ostrzega w związku z tym przed chorobami serca. Wysokie ciśnienie krwi może prowadzić do udaru, zawału, niewydolności serca i nerek. Studium naukowców z Imperial College London zostało sfinansowane przez Komisję Europejską (European Heart Journal). Do tej pory naukowcom udało się wykazać, że ludzie żyjący przez co najmniej 5 lat w pobliżu ruchliwych lotnisk i pod trasami lotów z większym prawdopodobieństwem zaczynają cierpieć na nadciśnienie niż osoby mieszkające w spokojnej okolicy. Wcześniejsze badanie ok. 5000 ludzi unaoczniło, że zwiększenie natężenia nocnego hałasu lotniczego o 10 decybeli "windowało" szanse wystąpienia nadciśnienia u kobiet i mężczyzn o 14%. Jarup podkreśla, że wyniki są bardzo istotne, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę plany powiększania międzynarodowych lotnisk. W najnowszym badaniu Brytyjczyków, które trwało 4 lata, zdalnie mierzono ciśnienie 140 ochotników, śpiących we własnych domach w pobliżu lotniska Heathrow. Czynność tę powtarzano co 15 minut. Nagrywano też wszystkie dźwięki, by stwierdzić, które z nich miały największy wpływ na ciśnienie. Wzięto pod uwagę nie tylko pomruk i gwizdy samolotów, ale także codzienne hałasy, takie jak chrapanie partnera czy ruch uliczny. Okazało się, że gdy natężenie dźwięku przekraczało 35 decybeli, następował wzrost ciśnienia skurczowego o 6,2 mm słupa rtęci i rozkurczowego o 7,4 mm. Wskazania ciśnieniomierza rosły bez względu na to, czy delikwenci budzili się, czy nadal spali. Decydującym czynnikiem było natężenie dźwięku, a nie jego źródło, ale samoloty zdecydowanie wiodły tu prym.
- 2 odpowiedzi
-
- dr Lars Jarup
- ciśnienie krwi
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W jaki sposób udaje nam się w hałaśliwym otoczeniu wyłapać te dźwięki, które nas interesują? Okazuje się, że jest to możliwe dzięki lewej półkuli. W życiu codziennym cały czas jesteśmy wystawiani na jednoczesne oddziaływanie kilku konkurencyjnych dźwięków i musimy umieć wychwytywać z tła istotne sygnały, np. mowę – wyjaśnił Reuterowi Ryusuke Kakigi z japońskiego Narodowego Instytutu Nauk Fizjologicznych. Lewa półkula zdominowała proces przetwarzania bodźców słuchowych w głośnym środowisku. Nie od dziś wiadomo, że odpowiada ona za analizę mowy, ale dzięki badaniu przeprowadzonemu przez kanadyjsko-japońsko-niemiecki zespół na Uniwersytecie w Münsterze udało się sprecyzować, jak konkretnie mózg koncentruje się na danych dźwiękach i je przetwarza. Wolontariuszom odtwarzano różne zestawienia dźwięków testowych i szumu. Dźwięk testowy nadawano do lewego lub prawego ucha, a konkurencyjny hałas do tego samego albo przeciwnego ucha – napisano w artykule opublikowanym w Internecie w serwisie BMC Biology. W tym samym czasie wykonywano obrazowanie mózgu. Większość aktywności nerwowej obserwowano właśnie w lewej półkuli.
- 1 odpowiedź
-
- przetwarzanie
- analiza
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ryby i ssaki morskie głuchną. Nie mogą się przez to rozmnażać, a nawet umierają – ostrzegają włoscy biolodzy morscy. Trudno sobie wyobrazić, że w wodzie panuje taki hałas, ale zajmujący się akustyką Fabrizio Borsani z rzymskiego instytutu badawczego ICRAM stwierdził, że jego lęki podziela wielu naukowców, którzy zebrali się w sierpniu w Nyborgu, by przedyskutować ten ważki, wg nich, problem. Hałas szkodzi zwierzętom morskim bardziej, niż nam się wydaje. Jego wpływ nie ogranicza się do przepłaszania czy zmian w zakresie rozmnażania. Powoduje on uszkodzenia anatomiczne, a nawet śmierć – wyjaśnia Borsani. Wiele ssaków morskich i ryb to gatunki wrażliwe na dźwięk lub polegające na nim podczas nawigowania, komunikowania się, poszukiwania pożywienia czy partnera seksualnego. Podwodny hałas szczególnie zagraża rybom z pęcherzem pławnym [kostnoszkieletowym], np. dorszom, ponieważ mogą one eksplodować. Poza dorszami, w niekorzystnej sytuacji znajdują się także kiełbie, sole i łososie. Co "zaśmieca" wodną toń? Włoch wymienia kilku winnych: natężony ruch łodzi, morskie farmy wiatrowe, platformy wiertnicze i przybrzeżne budowy. To przestała być kwestia ochrony określonych gatunków, ponieważ hałas stał się również problemem dla hodowców ryb. Borsani przytoczył nawet przykład przedsiębiorców z Kanady i północnych stanów USA, którzy tuczą łososie w dryfujących sieciach z tworzywa sztucznego. Wspominają oni, że bliskość źródeł hałasu wpływa na rozmiary osiągane ostatecznie przez ryby.
- 1 odpowiedź
-
- hałas
- Fabrizio Borsani
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Tripwire to nietypowo wyglądająca instalacja do pomiaru hałasu panującego w centrum San Jose. W pobliżu znajduje się międzynarodowe lotnisko (Norman Y. Mineta San Jose International Airport), dlatego monitorowanie tamtejszych warunków życia jest tak ważne. Wykonane na zamówienie czujniki wbudowano w skorupki orzechów kokosowych. Następnie rozwieszono je w różnych punktach amerykańskiego miasta. Przekroczenie przez hałas dopuszczalnych norm uruchamia automatyczną sekretarkę, która dzwoni ze skargą na gorącą linię lotniska. Nagrano na niej 4 teksty, wypowiadane w imieniu mieszkańców (ludzi), albo fauny i flory. Dokumentacja dotycząca zgiełku jest zachowywana do późniejszej analizy. Tripwire zadebiutował w 2006 roku na festiwalu sztuki ZeroOne w San Jose oraz na 13. Międzynarodowym Festiwalu Sztuki Elektronicznej (ISEA 2006). Pomysłodawcą czujnika jest Tad Hirsch z Laboratorium Mediów Massachusetts Institute of Technology. Pracuje tam nad inteligentnymi miastami. Koncentruje się na interakcjach między sztuką, aktywizmem i nowoczesnymi technologiami.
-
- Tad Hirsch
- lotnisko
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Badania wykazały, że u osób latami stykających się z głośnymi dźwiękami częściej (o 1,5 raza) występują guzy nerwu przedsionkowo-słuchowego. Są to łagodne nowotwory, które rozwijają się z osłonek Schwanna i mogą doprowadzać do głuchoty. Jednostronny lub asymetryczny niedosłuch odbiorczy stwierdza się aż u 95% chorych. Postępuje on latami i początkowo bywa niezauważany przez pacjenta. W większości przypadków obejmuje wysokie dźwięki. Objawy pojawiają i nasilają się w miarę wzrostu guza, który uciska na nerw czaszkowy odpowiadający za słyszenie i równowagę (nerw VIII). Dochodzi nie tylko do pogorszenia słuchu. Występuje również szum uszny, a mowa staje się niezrozumiała. Badania przeprowadzili naukowcy z Uniwersytetu Stanowego Ohio. Zespołowi szefował Colin Edwards. W studium uwzględniono też dane z 4 lat, zebrane przez Szwedów w ramach projektu INTERPHONE Study (międzynarodowe badania nad telefonami komórkowymi oraz guzami mózgu i głowy). Ekipa akademików zebrała 146 chorych z guzem nerwu przedsionkowo-słuchowego. Do grupy kontrolnej przypisano 564 zdrowe osoby, z którymi przeprowadzono wywiad pielęgniarski. Uczestnicy badań mieli od 20 do 69 lat. Ok. dwóch na trzech pacjentów z nerwiakiem przekroczyło 50. rok życia. Naukowcy stwierdzili, że największe zagrożenie stwarzają dwa typy głośnych dźwięków: 1) wydawane przez maszyny (zwiększają ryzyko wystąpienia guza o 1,8 razy) oraz 2) głośna muzyka; dotyczy to zwłaszcza pracowników przemysłu muzycznego (ryzyko powiększone 2,25 razy). Colin Edward podkreśla, że nie ma znaczenia, czy hałas jest związany z wykonywanym zawodem, czy nie. Nie zaskakuje też fakt, że im dłużej człowiek jest wystawiany na działanie głośnych dźwięków, tym większe szanse pojawienia się guza.
-
- muzyka
- szum uszny
- (i 7 więcej)
-
Okazuje się, że niektóre dziecięce zabawki emitują na tyle głośne dźwięki, by powodować trwałe uszkodzenie słuchu, jeśli będzie się je trzymać zbyt blisko ucha lub zbyt długo nimi bawić — ostrzegają naukowcy z Instytutu Ucha University College London. Nasza rada jest prosta: nie pozwalaj dziecku przykładać takiej zabawki zbyt blisko ucha ani bawić się nią dłużej niż godzinę dziennie — podsumowuje dr Brad Backus. W testach zleconych przez brytyjski instytut badań nad głuchotą (Deafness Research UK) Backus oceniał hałas powodowany przez 15 popularnych zabawek, przeznaczonych dla dzieci w wieku od 3 miesięcy do 15 lat. Najwyższy dopuszczalny poziom natężenia dźwięków to 85 decybeli, dłuższe wystawienie na działanie głośniejszych dźwięków może powodować trwałe uszkodzenie słuchu. Osiem zabawek emitowało dźwięki o natężeniu od 81 do 105 decybeli, kiedy trzymano je w odległości 25 cm od mikrofonu testowego. Jeśli się zastanowić, ćwierć metra to odpowiednik długości ręki dziecka. Gdy odległość zmniejszała się do 2,5 cm, aż czternaście zabawek przekraczało zalecane normy. Największy hałas wywoływała zabawkowa broń: na wyciągnięcie ręki emitowała dźwięki o natężeniu 120-140 decybeli, a po zbliżeniu do ucha o natężeniu 130-143 decybeli (dźwięki o natężeniu ponad 140 decybeli powodują natychmiastowe uszkodzenie słuchu). Gdybym miał dzieci, nigdy nie dałbym im zabawkowej broni — powiedział Backus, któremu po testach dzwoniło w uszach. Zalecałbym rodzicom, aby i oni unikali takich sprzętów. To naprawdę może spowodować trwałą utratę słuchu.
-
- dr Brad Backus
- decybel
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami: