Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'CIA' .
Znaleziono 9 wyników
-
Dyrektor CIA David Petraeus stwierdził, że powstający na naszych oczach Internet of Things będzie nieocenionym źródłem informacji dla agencji wywiadowczych. Komunikujące się z internetem samochody, lodówki czy telewizory ułatwią zdobycie wielu danych na temat osób, którymi interesuje się np. CIA. Co prawda agencja ma bardzo ograniczoną możliwość działania na terenie USA, jednak np. kwestie zbierania danych o lokalizacji osób nie są ostatecznie rozstrzygnięte i istnieje tutaj spore pole do interpretacji. Coraz więcej urządzeń codziennego użytku będzie podłączonych do sieci i będą przekazywały o sobie informacje do zewnętrznych serwerów. Petraeus zauważa, że w takiej sytuacji trzeba będzie przedefiniować takie pojęcia jak „prywatność“ czy „sekret“. O ile podłączona do internetu lodówka może co najwyżej wysłać na zewnątrz informacje o tym, że ktoś z niej skorzystał, a zatem jest w domu, to już telefon lub konsola do gier mogą służyć do bardzo szerokiej inwigilacji. Z kolei zawartość domowego serwera multimediów zdradzi nasze zainteresowania. Agendy rządowe będą zatem mogły z olbrzymią łatwością zbierać informacje o naszych zwyczajach, rozkładzie dnia czy preferencjach dotyczących muzyki, filmu i literatury. Petraeus zwrócił też uwagę, że CIA będzie musiała nauczyć się tworzenia cyfrowej tożsamości dla swoich oficerów operacyjnych oraz jej błyskawicznego usuwania z sieci w razie potrzeby.
- 2 odpowiedzi
-
- Internet of Things
- sieć
- (i 4 więcej)
-
Twitter i "mściwi bibliotekarze" z Open Source Center
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Ciekawostki
Dziennikarze AFP jako pierwsi w historii przedstawiciele prasy otrzymali zgodę na odwiedzenie niepozornego budynku w Virginii, w którym mieści się należące do CIA Open Source Center. Pracujący tam zespół, zwany „mściwymi bibliotekarzami" zajmuje się białym wywiadem, czyli śledzeniem i analizą ogólnodostępnych źródeł informacji. Niezwykle ważnym narzędziem pracy są Twitter i Facebook. Pracownicy Open Source Center czytają codziennie nawet 5 milionów wpisów. Łącząc tak zdobyte wiadomości z informacjami z lokalnych gazet, radia czy podsłuchów telefonicznych tworzą raporty, które niemal codziennie lądują na biurku prezydenta USA. Z raportów tych prezydent dowiaduje się np. o bieżących nastrojach społecznych w wielu miejscach na świecie. W OSC pracuje bardzo wielu bibliotekarzy, a każdy z nich musi znać kilka języków. Czytają bowiem wpisy zarówno w mandaryńskim, urdu jak i arabskim. Praca centrum pozwala na przykład sprawdzić, jak obywatele różnych krajów odebrali zabicie Osamy bin Ladena czy przewidzieć, w którym kraju może dojść do rewolty. Dyrektor centrum, Doug Naquin, zdradził, że pracownicy OSC wiedzieli, iż w Egipcie dojdzie do powstania przeciwko Mubarakowi. Nie wiedzieli tylko, kiedy to nastąpi. OSC powstało po zamachach na World Trade Center. Obecnie zatrudnia kilkuset analityków. Większość z nich pracuje w Virginii, ale są też obecni w ambasadach USA na całym świecie. Naquin mówi, że najlepsi z jego analityków nie ustępują umiejętnościom Lisbeth Salander, bohaterki powieści „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet", potrafiącej znaleźć informacje o których inni ludzie nie wiedzieli, że w ogóle istnieją. Od dwóch lat w centrum zainteresowania OSC jest Twitter, który w 2009 odegrał znaczącą rolę podczas fali protestów przeciwko ponownemu wyborowi Ahmadinedżada na prezydenta Iranu. W tamtym czasie farsi stał się trzecim co do popularności językiem w serwisach społecznościowych - zdradza Naquin. Co prawda nie zawsze wpisy na Twitterze da się połączyć z konkretną lokalizacją, ale pomaga język, którym posługują się internauci. Gdy zabito Bin Ladena większość osób posługujących się językiem urdu (Pakistan) i chińskim negatywnie oceniła amerykańską akcję. Z kolei gdy kilka tygodni później prezydent Obama wygłosił publiczne przemówienie dotyczące zagadnień bliskowschodnich w ciągu 24 godzin pojawiły się wpisy z Turcji, Egiptu, Algierii, krajów Zatoki Perskiej i Izraela. Osoby piszące po turecku lub arabsku uznały, że przemówienie było proizraelskie, internauci posługujący się hebrajskim stwierdzili, iż Obama sympatyzuje z Arabami. OSC pracuje obecnie nad stworzeniem porównania, które ma dać odpowiedź na pytanie, czy prawdziwa opinia publiczna jest lepiej widoczna w serwisach społecznościowych czy też lepsze wyniki daje jej badanie. Robimy co możemy, by brać poprawkę na fakt, iż w serwisach społecznościowych może być nadreprezentowana miejska elita - mówi Naquin. Zwraca jednak uwagę na fakt, że branie pod uwagę infrastruktury internetowej też może być mylące. W wielu wiejskich regionach nie ma sieci, jednak coraz więcej osób ma dostęp do telefonii komórkowej, zatem dostęp do internetu i sieci społecznościowych jest znacznie szerszy niż wynikałoby tylko z przyjrzenia się mapie ułożenia kabli w danym kraju. Jeden z zastępców Naquina, który ze względu na charakter swojej pracy pozostaje anonimowy, powiedział, że serwisy społecznościowe są też pomocne w śledzeniu błyskawicznie rozwijających się wydarzeń, jak np. tegoroczne rozruchy w Bangkoku. Wielu pracowników ambasady nie mogło opuścić swoich domów, na ulicach było niebezpiecznie, wkroczyło wojsko i dziennikarze też z opóźnieniem informowali o rozwoju wydarzeń. Ale w ciągu godziny ludzie zaczęli wszystko opisywać na Twitterze i Facebooku - mówi wicedyrektor. CIA nie zostawia niczego przypadkowi. Źródła są szczegółowo weryfikowane i na podstawie doświadczeń z przeszłości wybierani są najbardziej wiarygodni autorzy wpisów. W przypadku rozruchów w Bangkoku analitycy opierali się na relacjach zaledwie 12-15 użytkowników Twittera.-
- biały wywiad
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Witryny Mossadu, CIA i MI6 narażone na atak
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Bezpieczeństwo IT
Wśród certyfikatów SSL ukradzionych z holenderskiej firmy DigiNotar znajdują się certyfikaty wykorzystywane przez CIA i Mossad. Gervase Markham, developer Mozilli, który bierze udział w pracach nad zabezpieczeniem Firefoksa przed atakami z użyciem skradzionych certyfikatów, poinformował, że w sumie skradziono 531 certyfikatów. Są wśród nich takie, z których korzysta CIA, MI6, Mossad, Microsoft, Yahoo, Skype, Facebook i Twitter. Zdaniem Christophera Soghaiana, znanego specjalisty ds. prywatności, certyfikaty zostały prawdopodobnie skradzione przez kogoś z Iranu. Niewykluczone, że za włamaniem stał rząd Iranu. Skradzione certyfikaty mogą zostać wykorzystane do przeprowadzenia ataku typu man-in-the-middle, który pozwala na podszycie się pod legalną witrynę i przekonanie przeglądarki za pomocą certyfikatu, że połączyliśmy się z prawdziwą witryną. Google i Mozilla oświadczyły, że w związku z włamaniem do DigiNotar zablokowały wszystkie certyfikaty wydane przez tę firmę, również te, z których korzysta rząd Holandii. Przed kilkoma dniami holenderskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych oświadczyło, że rząd nie jest w stanie zagwarantować bezpieczeństwa swoich witryn i poprosiło obywateli, by ci nie logowali się na żadnych rządowych witrynach do czasu, aż zostaną wydane nowe certyfikaty. Zdaniem specjalistów włamanie oznacza koniec firmy DigiNotar. Jej certyfikaty straciły bowiem wiarygodność. Tym bardziej, że do kradzieży certyfikatów doszło już w lipcu, a holenderska firma powinna natychmiast poinformować twórców przeglądarek o konieczności zablokowania jej certyfikatów. -
Najnowsze dane CIA dotyczące liczby użytkowników internetu w różnych krajach wskazują, że rynkowe udziały Firefoksa były przesacowane, a Internet Explorera - niedoszacowane. Opensource'owa przeglądarka jest najpopularniejsza w krajach Zachodu, których obywatele stanowią coraz mniejszy odsetek światowej liczby internautów. Po uwzględnieniu danych o liczbie internautów dowiadujemy się, że w lutym Internet Explorer miał 56,77% rynku, podczas gdy w styczniu udziały IE szacowano na 56 procent. Do Firefoksa należy obecnie 21,74% rynku (w styczniu - 22,75%). Ciągle zyskują Chrome i Safari. Przeglądarka Google'a jest używana przez 10,93% internautów, a Apple'a przez 6,36%. Udziały Opery są w rzeczywistości nieco mniejsze niż sądzono i wynoszą 2,15%. Informacje CIA praktycznie nie wpłynęły na szacunki dotyczące systemów operacyjnych. Zauważalny jest jedynie spadek udziałów iOS z 2,05 do 1,81 procenta. Na znaczeniu zyskała chińska wyszukiwarka Baidu, której używa 3,80% internautów, a nie, jak sądzono, 2,92%. Dane Agencji wskazują, że w Chinach mieszka 389 milionów internautów (21,39%), w USA 245 milionów (13,47%), a trzecim największym rynkiem internetowym jest Japonia (99,2 miliona - 5,45%). Kolejne miejsca zajmują Niemcy, Indie, Wielka Brytania, Francja, Nigeria, Rosja i Korea Południowa. Polska, w której liczba internautów sięga niemal 22,5 miliona osób jest w tym zestawieniu na 19. pozycji.
-
- udziały rynkowe
- Internet Explorer
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W ubiegłym tygodniu CIA całkowicie zmieniła swoją witrynę oraz uruchomiła specjalne kanały na YouTube i Flickrze, na których możemy oglądać niedostępne dotychczas zdjęcia i filmy przedstawiające historię Agencji. CIA chce, by Amerykanie i świat lepiej rozumieli nasze zadania i rolę, jaką odgrywamy w zapewnieniu bezpieczeństwa naszemu krajowi - powiedział Leon Panetta, dyrektor Agencji. Jednymi z najbardziej interesujących materiałów ujawnionych przez CIA są zdjęcia, na których można zobaczyć nigdy wcześniej niepokazywane gadżety używane przez szpiegów. Dowiemy się z nich, że "Charlie" to kontrolowany przez radio robot o kształcie ryby, który służył do rozwijania podwodnych robotów szpiegowskich. Zobaczymy puderniczkę zawierające kody szyfrujące czy opracowany już w latach 70. ubiegłego wieku "insektokopter". Przekonamy się, jak wyglądało urządzenie, które z odległości 300 metrów wykrywało ruch człowieka, zwierzęcia czy urządzenia tylko na podstawie drgań podłoża. Oczywiście, nie wiemy, czy pokazane gadżety były tylko projektami badawczo-rozwojowymi, czy też zostały wykorzystane podczas jakichś misji. Jednak oglądając galerię, możemy się zastanawiać, czym dysponują współcześni szpiedzy, którzy już 40 lat temu mieli do dyspozycji niektóre z zaprezentowanych urządzeń.
-
Dziennikarze The Washington Post dowiedzieli się, że w CIA powołano specjalny zespół, który zajmuje się dokumentami ujawnionymi przez Wikileaks. Jego zadaniem jest zbadanie, jaki wpływ będzie on miał na możliwości operacyjne Agencji. Wikileaks Task Force (WTF) jest określane przez pracowników Agencji znanym powszechnie skrótem W.T.F (what the f*ck - o co, k.., chodzi?). Są oni zdziwieni decyzją kierownictwa o powołaniu zespołu. Wikileaks nie ujawniło bowiem niemal żadnych informacji o CIA i prowadzonych przezeń operacjach. To inne agendy rządowe nie potrafiły upilnować swoich tajemnic. Tymczasem do analizy dokumentów i ich wpływu na Agencję oddelegowano ponad 20 osób. Weterani CIA podkreślają, że przecieki pokazały, iż to CIA miała rację nie chcą dzielić się swoimi tajemnicami z innymi agendami rządowymi. Postawa taka była ostro krytykowana po zamachach z 2001 roku, gdyż pojawiły się głosy, że być może udałoby im się zapobiec, gdyby przepływ informacji był lepszy. Jak mówi wysoki rangą oficer CIA, który niedawno odszedł na emeryturę, mimo nacisków, jakie się wówczas pojawiły, nie skapitulowano i nie zgodzono się na to, by wszystko było udostępniane na zewnątrz. Co więcej, w CIA obowiązuje zasada, że nie wszystko udostępnia się wewnątrz Agencji. I taki system się sprawdził. Postawa CIA okazała się jak najbardziej słuszna. Dwa lata temu Agencja odmówiła żądaniom udostępnienia swoich dokumentów w SIPRNET, tajnej sieci Pentagonu. Powiedzieliśmy, że tego nie zrobimy. Zbyt wiele osób ma dostęp do tej sieci - mówi inny agent. Bradley Manning ukradł dokumenty właśnie z sieci SIPRNET. CIA ma własne sposoby ochrony przed wyciekiem. Do większości jej komputerów nie można podłączyć zewnętrznych urządzeń pamięci masowych, a system automatycznie wysyła do administratorów ostrzeżenie, gdy ktoś pobiera duże ilości danych. Ponadto kierownictwo CIA jest bardzo niechętne przenoszeniu informacji z papieru do postaci cyfrowej. I taka postawa ma swoje uzasadnienie. Nikt nie byłby w stanie wynieść tyle papieru, ile dokumentów w postaci cyfrowej trafiło do Wikileaks - podkreślają oficerowie.
- 3 odpowiedzi
-
- Wikileaks Task Force
- WTF
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Julian Assange, założyciel Wikileaks, szuka nowego obrońcy, który będzie reprezentował go przed szwedzkim sądem i zaprzecza, by kiedykolwiek oskarżał CIA o swoje kłopoty. Assange chce, by jego adwokatem został Bjorn Hurig. Dotychczasowy obrońca Australijczyka, Leif Silbersky, zbyt słabo, zdaniem oskarżonego, angażuje się w jego obronę. Jednocześnie w wywiadzie dla telewizji TV4 Assange stwierdził, że oskarżenia o gwałt mogą być osobistą zemstą, a on sam nigdy nie twierdził, że stoi za nimi CIA. Powiedział, że jego słowa zostały wyjęte z kontekstu i nie oznaczają one, że za oskarżeniem stoją agencje wywiadowcze. Nie oznaczają też, że za nim nie stoją. Ani że nie próbują one tego wykorzystać. Tymczasem Bradley Manning, który przekazał Wikileaks olbrzymie ilości tajnych danych, jest leczony z powodu depresji i bezsenności. Niektóre źródła twierdzą, że jeszcze przed skontaktowaniem się z Wikileaks wykazywał on na tyle niepokojące objawy, iż bezpośredni przełożony wyjął zamek z jego służbowej broni.
-
- Bradley Manning
- gwałt
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W piśmie Trends in Cognitive Sciences profesor Shane O'Mara z Instytutu Neuronauki Trinity College informuje, że tortury nie są dobrą metodą pozyskiwania zeznań. Z jego badań wynika, że podczas tortur dochodzi do zaburzeń w pracy mózgu, które mogą usunąć z pamięci pożądane informacje lub nawet stworzyć fałszywe wspomnienia. O'Mara pisząc o torturach stosowanych przez CIA uważa, że strategia ta bazowała na przekonaniu, że powtarzany szok, stres, dezorientacja i uczucie braku kontroli są bardziej efektywne niż standardowe techniki przesłuchania. Pozyskane w ten sposób informacje są uznawane za wiarygodne, gdyż przesłuchiwani chcą doprowadzić do końca tortur, ujawniając informacje. Nie dostarczono żadnych dowodów na prawdziwość takich stwierdzeń. Nie są one oparte na żadnych badaniach naukowych. O'Mara zauważa, że badania prowadzone na mózgach osób poddanych torturom sugerują, że w płatach czołowych i skroniowych obecne są nieprawidłowe wzorce działania, co prowadzi do deficytów w pamięci werbalnej. Najnowsze szeroko zakrojone analizy badań na temat farmakologicznie indukowanego wzrostu poziomu kortyzolu zaburza przywoływanie wspomnień. Podobnie dzieje się gdy dochodzi do wzrostu poziomu kortyzolu pod wpływem stresu. Z drugiej strony, łagodny stres pomaga w przywoływaniu wspomnień. Samo schwytanie, transport i następujące po nich przesłuchanie wydają się wystarczające do uzyskania informacji od podejrzanego. Zdaniem O'Mary, szczególnie nieskuteczne jest podtapianie. Przypomina, że dane uzyskane z obrazowania medycznego wskazują, iż hiperkapnia (stan podwyższonego poziomu dwutlenku węgla we krwi) i związane z nim uczucie bezdechu są dla mózgu niezwykle stresującymi przeżyciami, szczególnie gdy podtapianie jest powtarzane.
-
Firma Net Applications, która prowadzi jedne z najbardziej znanych pomiarów dotyczących rynku systemów operacyjnych, wyszukiwarek i przeglądarek, udoskonaliła metodologię badań. W związku z tym znacząco zmieniły się niektóre dane dotyczące popularności poszczególnych produktów. Net Applications informuje, że dzięki nowej metodologii mamy lepszy obraz tego, co dzieje się na rynku. Dotychczas kraje takie jak np. Chiny były niedoszacowane, a USA - przeszacowane. Firma, po konsultacji z wieloma organizacjami, zdecydowała się na użycie danych CIA dotyczących liczby użytkowników Internetu w poszczególnych krajach. Na nowej metodologii bardzo straciła przeglądarka Safari. Okazuje się, że jej udziały wynoszą nie 8,4%, a jedynie 4,07%. Tak więc oprogramowanie Apple'a jest coraz bardziej zagrożone przez przeglądarkę Chrome. Trzeba tutaj jednak zauważyć, że i udziały Safari rosną. Net Applications przeliczyła stare wyniki według nowej metodologii i okazało się, że w maju do Safari należało 3,7% rynku, a w czerwcu - 4,07%. Z nowych wyliczeń wynika zatem, że IE ma 67,68% światowego rynku, do Firefoksa należy 22,47%, udziały Safari to 4,07%, a Chrome'a - 2,59%. Na kolejnych miejscach uplasowały się Opera (1,97%) i Netscape (0,67%). Widać tutaj wyraźny skok udziałów Opery, który bierze się z lepszego oszacowania popularności norweskiego produktu w Europie Wschodniej i Azji. Zmiany zaszły również na rynku wyszukiwarek. Zauważalny jest wyraźny wzrost udziałów chińskiej Baidu (8,87%) i związany z tym spadek Google'a (78,45%). Do Yahoo! należy 7,16% rynku, a do Binga - 3,17%. Podobnie jak w przypadku Safari, straciły tutaj te produkty, których głównym rynkiem działalności są Stany Zjednoczone. Widzimy zatem zmniejszenie się znaczenia Binga. Z danych Net Applications wynika również, że Windows wciąż ma ponad 90 procent rynku systemów operacyjnych. Do systemu Microsoftu należy bowiem aż 93,04% rynku. Na drugim miejscu uplasował się Mac (4,86%), który wyraźnie stracił na zmniejszeniu pozycji Stanów Zjednoczonych. Trzecie miejsce należy do Linuksa z 1,05% udziałem.
-
- Net Applications
- udziały rynkowe
-
(i 10 więcej)
Oznaczone tagami: