Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Astro

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    644
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    35

Ostatnia wygrana Astro w dniu 29 sierpnia

Użytkownicy przyznają Astro punkty reputacji!

Reputacja

61 Znakomita

O Astro

  • Tytuł
    ✩✩✩✩

Ostatnie wizyty

45247 wyświetleń profilu
  1. Jestem jednak bardzo ciekawy... Wszystko jedno. Może być bloczek, ale osobiście proponowałbym boldem i z wykrzyknikami wpis na stronie głównej jakieś dwa tygodnie wcześniej; w końcu życie na KW toczy się tak jak powinno - spokojnie i bez stresu.
  2. No nie do końca. Masa ma być jakaś (maksymalnie), a nie "ile wlezie" - wagon to wagon, i wielbłądem nie będzie... Pierza nikt nie będzie upychał, bo bez sensu, ale sądzę, z przekonaniem graniczącym z pewnością, że rtęci też nikt nie będzie wlewał - w końcu nie tylko ekologia, ale KOSZTY! Do tego powierzchnia "użytkowa" wagonu (w końcu panele) wiele się nie zmieni od tego, że będzie miał wysokość X, czy też X + metr. Konkluzja: mało istotne czy piasek, szlam, kamienienie, czy podobne łajno (choć oczywiście nie pierze). No chyba nie (jeśli miał być to żart, to płaściutki Kolego - to już nie czasy, a zwłaszcza miejsce na taki "dowcip" ). Tona to tona - jedno gówno czego. Mówiłem już - masa to masa. Powalcz może o h bar. Żeby nie było niejasności - stała Plancka, czyli h/2π. Na marginesie - jak kończy Ci się h, a ograniczony jesteś istniejącą infrastrukturą, to możesz zwiększać jedynie poziom swojej pewności - w końcu kasa już leci... Ed. Radar, kasa już jest, teraz trzeba zwyczajnie przekuć to na coś co działa, i zrobić parę publikacji. To, że to nie ma sensu nie ma znaczenia.
  3. Proszę Pana, tak to się nie bawimy - nie opieramy się na jakichkolwiek autorytetach, niechby był to nawet dziennikarz republiki... Szkolnie, upraszczając i pomijając straty (w rzeczywistości będzie gorzej) przyrównaj ciepło potrzebne do zagotowania filiżanki wody i energię potencjalną; coś w stylu: cwłaściwe wody * mfiliżanki wody * ΔT = mnaszej platformy * g * h (to naprawdę banalne) Nie do końca; chodzi raczej o "masę użyteczną", czyli powierzchnię zalewu mnożoną przez różnicę użytkową poziomów (ta zapewne w milimetrach czy centymetrach ); h robi nam dobrze zaprojektowana pompa i ukształtowanie terenu. Proszę Pana, znów tak się nie bawimy - trza poszukać i poczytać. No dużo, a masą się nie przejmuj - może to być piasek, czy jakiekolwiek łajno; masa to masa.
  4. Mieli chyba nawet raport oddziaływania na środowisko (może chrzanię, ale nie chce mi się szukać), a co do wody, to jak odłączysz system odwodniania, to dość szybko samo się w sporej części wypełni - z wodą ponoć nie będzie kłopotów (to nie Wisła w Wawie ), ale jako inteligentny człowiek sam sobie wyszukasz. Dawno temu optowałem za elektrowniami szczytowo-pompowymi z rtęcią, ale ponoć jest szkodliwa... Tak na marginesie, to o ILOCZYN mh chodzi, ale w końcu jesteś inteligentnym człowiekiem. Pompowanie cieczy niezmiennie wygląda lepiej niż Syzyf pchający pod górkę cokolwiek - "syzyfowe prace" to chyba nie przypadek. Dawno już wyrosłem z pomysłowego Dobromira - często z idealizmu wiele szkód czyni... Protokół zniszczenia, ale wszyscy będą szczęśliwi, bo kaska spora na konta trafiła.
  5. Mariusz, czy nie mieliśmy domyślnie piętnować reklam? Poważniej, to czy na początku nie możesz zaznaczać, że "artykuł sponsorowany"? W końcu nikt się nie obrazi.
  6. Szkoda, że nie dowiedziałem się co dalej powiedział, bo wątek ciekawy, ale w kwestii migracji masz rację - socjal nie powinien zastępować uczciwej pracy.
  7. Grawitacja to siła zachowawcza, zatem bez znaczenia czy podskoczysz od razu, czy wejdziesz łagodnym zboczem (pomijam straty, co zapewne jest kluczem). W szkole uczą, że energia potencjalna w jednorodnym polu Ziemi (oczywiście jednorodne nie jest, ale przy kilometrze bez znaczenia) to mgh, gdzie m to masa, g - ziemskie przyspieszenie grawitacyjne, a h (właśnie!) to różnica poziomów. Oczywiście że w górach lepiej jeździć serpentynami, ale zwyczajnie chodzi o przyczepność (tarcie) - samochód kiepsko się wspina... Uprzedzając pytanie. Domyślam się, że kluczem jest wykorzystanie istniejącej infrastruktury, ale istniejące platformy kolejowe już przerdzewiałe, taki wagon wiele energii nie wniesie, trza go remontować itp., a o koszty właśnie chodzi. Ostatnio Chińczycy błysnęli czymś lepszym. Też stary pomysł, chodzi o pojemność cieplną stopionych soli, ale pewnie wiesz. P.S. Widzę nawet spory problem z ciepełkiem generowanym przez hamulce zjeżdżającej po starych torach platformy... To ciepełko w końcu chyba tylko w atmosferę? 2xP.S. Wiem oczywiście, że każdy "podwórkowy Dobromir" podrzuci jako pomysł KERS, ale to zdecydowane podnoszenie KOSZTÓW*, a miało być taniej... * Koszty to zasadnicza kwestia. Z czachy mogę podrzucić pierdyliard pomysłów za***iście czystych ekologicznie, ale chce Pan płacić za energię elektryczną trzydzieści razy więcej? Osobiście chcę płacić mniej, bo nie mam wypchanego portfela; ostatecznie zgodzę się na pięcioprocentową podwyżkę, ale nie więcej. Ed. Właściwie to chrzanię, bo cała koncepcja to coś w rodzaju KERS (w końcu "wagon" staczając się przyspiesza, a hamujemy go odzyskując energię), niemniej ciekaw jestem jak ma się to do "prostej" koncepcji zalania wyrobiska i zrobienia elektrowni szczytowo-pompowej. Mówimy oczywiście o kosztach (podkreślam, że chodzi o złotówki na kilowatogodzinę, czy coś w tym stylu).
  8. To ciekawe, bo pamiętam jak całkiem niedawno dyskutowano o przekształceniu kopalni Turów w elektrownię szczytowo-pompową. Było nawet kilka poważnych koncepcji... Nie powiem, że nie trzymam kciuków, ale raczej kiepsko to widzę. Pomysł w końcu dość stary, a problem skalowalności łatwo zademonstruje pomysłowy Dobromir z podwórka. Załóżmy, że konstruuje on "grawitacyjny magazyn" w postaci platformy, na którą wjeżdża swoim małym autkiem (około tony), a gromadzenie energii to podnoszenie owej platformy z samochodem. Po ciężkiej pracy Dobromir postanawia wypić filiżankę swojej ulubionej kawy (zwanej na cześć Mistrza od elektromagnetyzmu ). Jako zadeklarowany ekolog Dobromir odmierza precyzyjnie porcję wody na kawkę, wlewa do czajnika elektrycznego i zagotowuje, po czym zaparza wspaniały napój. Jeśli w szkole średniej Dobromir odrobił lekcje, to z pewnością delektując się kawą zada sobie proste pytanie: na jakiej wysokości musiała być jego platforma z samochodem, by opadając (załóżmy, że bezstratnie) do poziomu zero zagotować jego precyzyjnie odmierzoną porcję wody? Dobromir po kawce poskrobie się w głowę, bo wyszło coś około DZIESIĘCIU metrów... Uwaga. Elektrownie szczytowo-pompowe to odmienna bajka, choć niby ta sama, ale to zdecydowanie inny poziom, bo wystarcza solidna pompa tłocząca gruube tony wody. Nie sądzę, by w kwestii magazynów "grawitacyjnych" zestawionych z kosztami ktokolwiek wymyślił coś lepszego, ale chętnie dam się zaskoczyć.
  9. Czy taka osoba (zakładam, że nie jest głucha) potrafiłaby słuchać? Proponuję jeszcze raz obejrzeć (jeśli tego nie zrobiłeś) filmik i odnieść do siebie. P.S. Muszę dodać, bo to dobitne: Czy młotek potrzebuje potwierdzania?! Działa, albo nie. Wybieramy ten, który działa. Nic więcej. Młotków można naprawdę dużo wymyślić, ale na co nam takie, które służą jedynie skracaniu rogu jednorożca? Myślę oczywiście o fizyce, bo wielbicieli skracania rogów jednorożców wszak nie brakuje, ale to nie jest nasz poziom zainteresowania - FIZYKA w końcu. Ed. Z tego samego powodu uważam, że "struny", choć bardzo obiecujące, są jednak do d*py. Obietnice takie zbyt smrodzą mi polityką, a tego (w fizyce) nie cierpię.
  10. Widzę, że kompletnie się nie rozumiemy. W FIZYCE nie chodzi o matematykę, którą trzeba zrozumieć i zaakceptować, bo zwyczajnie trzeba zaakceptować JEDNĄ rzecz: jest jak jest, czyli EMPIRIA - i do tego się odnosimy. Nic więcej, nic mniej. Oczywiście, że bardziej "zgrabny" model zwycięży, ale jaką wartość dodaną proponujesz? Widzę coś na poziomie ZERO, ewentualnie -8... P.S. Nie chcę być "złym prorokiem", ale polecam pod rozwagę Film, że mucha nie siada.
  11. No nie wiem. Zauważył może Kolega, że QM (raczej ostatecznie) sprowadziła takie "próby" dość dawno już temu do poziomu posadzki w piwnicy? Wybacz Jarku, ale dla mnie to naprawdę jest idiotyczne - Twoje propozycje: to "fizyka życzeniowa". Takiej FIZYKI jednak nie ma. Rozumiem, że jesteś teoretykiem, ale teoretyk, który (cytat z klasyki) "abstrahuje od układu odniesienia" nie jest już teoretykiem... Zasłanianie się teorią przy OCZYWISTEJ empirii jest dla mnie dziecinadą. Teoretyk MUSI odnosić się do empirii, nie do tęczowych jednorożców. Masz rację - rewolucje napędzają i ewolucję, ale jednak znam wielu poległych rewolucjonistów, którzy ostatecznie stanowią zdecydowaną większość. Jedynym kryterium poprawności FIZYKI jest zgodność z empirią; "zadowolenie" ze zgodności z "drobną jej częścią" to nie minimalizm, a zwykła porażka. Myślę, że Twoim problemem jest uderzenie w "całość", i nie chodzi o możliwości "teoretyczne", a zwykły brak ogarniania ogółu empirii i składania tego w całość.
  12. Każdy chyba podatnik zasługuje na odrobinę człowieczeństwa... Co do prywatnych środków (choć mogę się mylić) - to raczej wątpię (margines błędu zostawiam choćby po prostej konstatacji datków - ludzi wiadomych - na wiadomą telewizję). Słuszna obserwacja, ale obserwacja cudu prawa nie czyni. Magiczny termin: STATYSTYKA (nie bardzo mam czas na grzebanie, ale podejrzewam, że moja intuicja słusznie mi podpowiada). Kiedyś zwyczajnie, gdy nie było internetu (tak, tak było ), dzieciaki od najmłodszego bujały się z nudów na trzepakach, skakały w rysowanych "ludkach" (z nudów; kto pamięta?), skakały na skakance (musiała być długa i obsługiwana przez dwie osoby), haratały (z nudów) w gałę, ganiały (z nudów) nie tylko po osiedlach, bo całych dzielnicach "bawiąc się" (syndrom wojny) w "strzelanego" (obywało się bez smartfonów i okularów VR, bo wystarczał zwykły patyk)... Podejrzewam, że gdyby w czasach szczeniactwa mojego pokolenia wszczepić krokomierz statystycznemu dzieciakowi, to dziennie z 50 tys. bez problemu robił. No a dziś? P.S. Okresowe wieczorne wypady na działki w celu zwyczajnej kradzieży kilku marchewek itp. w tym kontekście były chyba zrozumiałe - zwykła potrzeba kalorii, witamin i minerałów (kto tam mył marchewkę? ). Zjadało się zresztą wszystko co było pod ręką, a naturalna odporność (okupiona najwyżej jakimś vomitem, czy też sraczką) przychodziła sama z siebie.
  13. Cieszy mnie to "odkrywanie" oczywistości (szkoda może tylko pieniędzy podatnika). Z drugiej jednak strony badania takie mogą być zasadne, bo coraz większą część współczesnych chłopców (mężczyzn równie) stanowią jakieś piczki (i to nie "zasadniczki"). Tylko nie mówcie, że zmiana klimatu... Nie wierzę! Sumuje się bez reszty, czyli nie ma "innych". Ciekawy wniosek z badań... Po innemu: bardzo poprawna do finansowania praca. Trumpek jeszcze kasą nie sypnął?
  14. No i TEORETYKOWI jeszcze się to nie udało? Skoro to tak proste, to dlaczego tak trudne? Pan prowadzi, proszę o jakąś twardą pracę; nie o pedeefy guzik warte.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...