Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

venator

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    558
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    35

Odpowiedzi dodane przez venator


  1. Czemu miały nie być zabierane? Ostatnia szczwalnia - miejsce w którym w okrutny sposób zabijano dzikie zwierzęta, istniała jeszcze w czasach Księstwa Warszawskiego....Publicznie dostępna, nie było segregacji wg wieku. Na widowiskową egzekucje strażników obozowych KL Stutthov, która się odbyła (o ile nie myli mnie pamięć) w 1946 r., przybyły całe rodziny z dziećmi. W piknikowej atmosferze, z jajkami w koszyczku, obserwowano egzekucje niedawnych katów.

    Janusz Tazbir w "Okrucieństwie w nowożytnej Europie" w dosyć szczegółowy sposób opisał przyczyny wszechobecnej przemocy, które leżały w wychowaniu dzieci, od maleńkości przyzwyczajanej do brutalności. Nie ma w zasadzie podstaw aby uważać, że w starożytności było inaczej. 


  2. Kwestią kluczową, rozstrzygniętą eksperymentalnie w w/w badaniu, była raczej  biomechanika ruchów wojownika odzianego w taką dosyć szczelną zbroję.

    Kwestia masy takiej zbroi, nie tak znowu  dużej, była wielokrotnie poddana eksperymentalnie przez rekonstruktorów historycznych. Późnośredniowieczne pełne zbroje płytowe potrafiły ważyć i 30 kg, co nie przeszkadzało w skutecznej walce, oczywiście przy odpowiednim  zastosowaniu taktycznym. 


  3. W dniu 24.05.2024 o 22:27, peceed napisał:

    To właśnie pokazuję nędzę intelektualną medycyny, gdzie daje się Noble za hipotezy.

    Vetulani jednak nie dostał Nobla, ale nie w tym rzecz. Jak we współczesnej nauce   chciałbyś,  twardo rozgraniczyć hipotezę od teorii? Powstają mocne hipotezy, które na potwierdzające je eksperymenty będą czekały pokolenia, i "uznane" teorie, które przez te pokolenia będą testowane,  aż ktoś wykażę ich słabość.

     

    Cytat

    Zacznijmy od tego, że depresja nie jest nawet jednostką etiologiczną.

    Aha, z punktu widzenia etiologii, cukrzyca to kilkadziesiąt jednostek chorobowych. Mamy nie leczyć?

     

    W dniu 24.05.2024 o 22:27, peceed napisał:

    Medycyna rzadko się zamyka przed jakąkolwiek drogą, dlatego ludzie bez kontaktu z medycyną żyją zdrowiej. Żeby nie było - nie krytykuję tutaj używania leków off label.

    Tak, tak, może "zdrowiej" ( w swoim przekonaniu), ale zdecydowanie krócej. Nie raz, na tym forum udowodniałeś osobistą niechęć, sądzę że powodowaną osobistymi doświadczeniami, do lekarzy i ogólniej, medycyny. 

     

    W dniu 24.05.2024 o 22:27, peceed napisał:

    Dokładnie odwrotnie. W pełni zdając sobie sprawę z algorytmicznej złożoności funkcjonowania mózgu uznaję psychiatrie za zwykłe pseudonaukowe oszustwo skrzyżowane z religią.

    Wyłazi z Ciebie, niestety totalny ignorant, który nie zdaje sobie sprawy, albo  raczej to cynicznie pomija, jak bardzo polepszyło się życie osób psychicznie chorych w przeciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Na oddziałach psychiatrycznych nie spotkasz już ludzi, którzy są przekonani, że są napoleonami lub kogutami (to taki bardziej wyrazisty przykład)...no tak ale to religia...

     

    W dniu 24.05.2024 o 22:27, peceed napisał:

    Nawet tworzyłem na ten temat książkę,  tylko jej treść i 99% wiedzy wyrąbało mi 5 lat temu.

    Ależżż pech. Nie pociągniesz tematu dalej? O ile rozumiem treść książki to co z tą wiedzą?

     

    W dniu 24.05.2024 o 22:27, peceed napisał:

    Generalnie podstawą do funkcjonowania biznesu jest systematyczne i systemowe ignorowanie wszelkich efektów ubocznych i negatywnych, dotyczy to też innych gałęzi medycyny. Psychiatria ma o tyle łatwiej, że jej pacjenci są, z racji swoich problemów, doskonałymi ofiarami.

    Tu już wchodzimy w temat big farma i jej rzekomo mrocznych stron. Temat wałkowany, tu także, na tym forum, zwłaszcza w covidzie. 

    W dniu 27.05.2024 o 00:06, peceed napisał:

    Medycyna ma szanse dawać poprawne rezultaty tylko gdy podstawą problemów jest pojedynczy czynnik etiologiczny (wirus, bakteria, mutacja, toksyna). W bardziej skomplikowanych scenariuszach nie daje rady, i wynika to w jasny sposób z mechanizmów funkcjonowania tej dyscypliny - ludzie którzy w niej siedzą nie ogarniają złożoności

    To znaczy, wg. Twojej logiki, na medycynę idą same intelektualne lebiegi? Tj. dosyć zaskakujące, bo w szeroko rozumianych naukach medycznych jest dużo większy hajs, niż w przy badaniu czarnych dziur. A więc zgodnie z rachunkiem prawdopodobieństwa, przy takiej ilości chętnych na medycynę,  jest sporo większa szansa, że trafi tam jednak ktoś ogarnięty. A jednak nie...:D

    Czemu nie dopuszczasz myśli, że to nie kwestia ludzi a złożoności problemu? Uprzedzenia?


  4. W dniu 22.05.2024 o 09:47, darekp napisał:

    P.S. Chociaż może i nie całkiem, panowie (i panie) w eleganckich mundurach inspirowani przez pewnego austriackiego malarza chyba nie potrzebowali żadnych dodatkowych substancji.

    To nie słyszałeś nic o panzerschokolade, czyli o wojskowej wersji cywilnego Pervitinu zawierającego metamfetaminę, którym w latach 30-tych była karmiona systemowo cała  III Rzesza?

    Pervitin-amfetamina.jpg

    28028070256_e4a8925429_c.jpg

     

    Ta w/w czekolada, w znaczny sposób przyczyniła się do militarnych zwycięstw III Rzeszy w Polsce i przede wszystkim Francji.

    Przywołany przez Ciebie perfomance, to jakaś aberracja, i jeśli potwierdziły się zarzuty, to  w normalnym państwie odpowiedni paragraf. 

    Ja bym sięgał jednak dużo dalej i dużo, dużo, obszerniej. Temat poruszałem już na tym forum zresztą.

     

    Ps. Ale jeśli chodzi o okrucieństwo, które w III Rzeszy przybrało rozmiary wręcz przemysłowe, to temat faktycznie zastanawiający.

    Temat ten, podjął wybitny psychiatra, A. Kępiński, prof. UJ, który był sam więźniem obozu koncentracyjnego, a po wojnie był uważany za jednego z najlepszych, jak nie najlepszego z  psychoterapeutów więźniów Oświęcimia. Czytałem jeden z jego esejów na temat psychopatologii władzy i sadystycznego okrucieństwa strażników obozowych, w tym kobiet. Świetnie, na zasadzie chłodnej, naukowej logiki, ten  mechanizm  tłumaczył  (mechanizm kwantyfikatorów woli).  Ale nie pamiętam, czy Kępiński brał w tym pod uwagę stan psychofizyczny owych strażników. To, że w SS  ( i nie tylko) walono wódę to oczywiste, ale czy wtedy  ćpano? Po kampanii francuskiej,  niemieccy wojskowi lekarze zaczęli zdawać sobie sprawę z wyniszczających reguł gry z amfą, i popadła ona w pewną  w niełaskę. Oczywiście były pewne wyjątki....


  5. W dniu 22.05.2024 o 10:58, radar napisał:

    Na pewno są, na poziomie opracowywanie koncepcji, ale badania kliniczne, a potem również prace naukowe na ten temat, są przeprowadzane przez "zwykłych" lekarzy po "zwykłej" medycynie, a im już tej wiedzy brakuje. A tych badań jest cała masa i oni na niej zarabiają góry (często 2-3x więcej miesięcznie niż z kontraktu w szpitalu!) pieniędzy, więc jest czasami pokusa na to żeby wniosek się zgadzał z założeniem.

    W medycynie praktycznej wdraża się czasem farmakologie off label (spoza ulotki), czyli terapię poza zarejestrowanymi właściwościami leku. I przynosi to skutek. Weźmy np. arypiprazol, lek przeciwpsychotyczny, stosowany pierwotnie w leczeniu schizofrenii. A jest on często stosowany, z dobrym skutkiem, u całkiem małych dzieci, w tłumieniu zaburzeń związanych z ADHD.

    Chyba do tej pory nie ma 100% pewności jak ten lek działa tłumiąco na takich małych pacjentów, ale działa. Czy mamy dlatego zamykać drogę, że nie jest wypracowana teoretyczna droga do zastosowania leku (w sensie rejestracji medycznej, bo opracowania naukowe są)? Na nic obserwacje z praktyki klinicystycznej? Na szczęście medycyna nie zamyka się przed taką drogą.

    Weźmy np. Jerzego Vetulaniego, jednego z najwybitniejszych naszych naukowców z nauk medycznych. W latach 70-tych Vetulani wraz z Amerykaninem F. Sulserem byli tzw. murowanymi kandydatami do Nobla, a odpadli (podobnie jak Wolszczan) raczej z powodu pozamerytorycznych. Vetulani z Sulserem opracowali hipotezę β-downregulacji, tłumaczącą mechanizm leków przeciwdepresyjnych. Publikacja w "Nature", ponad pół tysiąca cytowań. A to wszystko na temat leków wprowadzonych już  do praktyki.

    Wydaje mi się, że ten sceptycyzm wobec osiągnięć medycyny, wynika chyba z  nie do końca zrozumienia złożoności problemu. 

    Praca kardiomiocytów jest oparta w zasadzie na różnicy potencjałów +-. Piękna prostota. Ale jeśli uwzględnimy, że w zwykłym człowieku jest ok 100 bilionów komórek, która każda w sobie jest ciekawym i złożonym mechanizmem, i to wszystko jakoś funkcjonuje...to przy tym badania gwiazd neutronowych nie wydają się przesadnie wymagające...


  6. W dniu 13.05.2024 o 17:39, KopalniaWiedzy.pl napisał:

    Ipomoea corymbosa,

    A więc ergina, o działaniu podobnym do LSD,  alkaloid ergoliny.

    Wg wiki," " roślina była ta gdyż mieszkańcy Meksyku uważają proszek wytwarzany z jej nasion za narzędzie wróżenia i obcowania z duchami."

    Ma podobne działanie do sporyszu, który zawiera również ergine, a który był przyczyną wielu zbiorowych szaleństw, w tym polowania na wilkołaki.

    To jeszcze bardziej wspiera hipotezę o enteogennym pochodzeniu religii, w tym oczywiście i o chrześcijaństwie. 

    Gdzie były  psychoaktywne substancje (na pierwszym miejscu alkohol :P) tam powstawała  religia/wierzenia, słowem myślenie magiczne.

    Taka moja dygresja - jakieś 5,5 tyś lat temu tereny dzisiejszego woj. świętokrzyskiego przemierzali ludzie z kręgu kultur neolitycznych naddunajskich. W terenie, często nieprzyjaznym, byli owi poszukiwacze w stanie  znajdować konkrecje wapienne zawierające krzemień, wykazując się przy tym znakomita spostrzegawczością otaczającego środowiska. I stworzyli kompleks górniczo-przemysłowy, do tej pory unikatowy, na skale świata. 

    Ludzie, którzy budowali kopalnie krzemienia, Krzemionki Opatowskie, prezentowali  min. coś co archeolodzy nazwali kulturą pucharów lejkowatych (z racji kształtu ceramiki). A ona wykazywała oznaki dosyć zaawansowanego życia duchowego. Dosyć okrutnego, w którym było miejsce na składanie ofiar ze zwierząt, kanibalizm czy też okaleczanie "ofiar" na grób (no Abraham też miał zabić syna ;))

    Zastanawiąjące czy owe dosyć wyszukane praktyki religijne mogły zrodzić się bez udziału substancji psychoaktywnych?

     

     


  7. W dniu 16.05.2024 o 11:44, peceed napisał:

    130. 100 lat temu dostał Nobla.

    Szczegóły. 

     

    W dniu 16.05.2024 o 11:44, peceed napisał:

    To podsumowanie stanu faktycznego. Od czasu do czasu ktoś się trafia, ale w masie brak im odpowiedniego myślenia. Sprawa jest prosta - ile godzin matematyki jest na studiach medycznych -- i to wszystko w temacie. Teoria która działa to matematyka, i nie da się inaczej. Nie mylić z teoryami (czy pitoleniem).

    Jest biofizyka, biochemia, ale w sumie jakie ma to znaczenie na studiach stricte medycznych? Lekarze mają przede wszystkim leczyć. Zrozumieć fizjologię i farmę i przede wszystkim odbyć praktykę kliniczną. 

    Nie sądzę, żeby przy takiej multidyscyplinarności, w medycynę nie byli zaprzęgnięci także  fizycy z odpowiednim, profilowym wykształceniem/doświadczeniem (biofizycy). 


  8. 10 godzin temu, peceed napisał:

    Cały problem z biologią i medycyną polega na tym, że nie posiadają one teoretyków.

    To chyba jednak trochę niesprawiedliwe co napisałeś, zwłaszcza w kontekście:

     

    8 godzin temu, radar napisał:

    Cały problem z teoretykami polega na tym, że czasami nie zwracają uwagi na praktykę

    Chciałbym zwrócić uwagę na postać laureata Nobla, Willema Einthovena. Opracował teorię prądów czynnościowych serca i pola elektrycznego serca. A następnie na tej podstawie stworzył pierwsze EKG w historii. A więc teoria i praktyka..

    Dziś takie zwykłe EKG wydaje się trywialne, ale w podstawowej diagnostyce to jest nadal złoty standard, absolutna podstawa w medycynie ratunkowej. 

    I choć współczesne urządzenia są niezwykle zaawansowane, to nadal  podstawą są opracowania Einthowena, sprzed prawie 100  lat.


  9. W dniu 11.05.2024 o 20:20, Astro napisał:

    Trudniej gwałcić, ale to zależy od natężenia "walk"...

    Chyba nawet łatwiej, bo karabinów więcej - vide Sahel. 

     

    W dniu 11.05.2024 o 20:20, Astro napisał:

    Nie obraź się, ale coś przegapiłeś już dobre 40 (?) lat temu.

    Ale co miałem przegapić? Chyba jest oczywistością, że żeby lepiej zabijać trzeba zaprzęgać do tego naukę, w tym fizykę. 

    Ja  bardzo młodemu człowiekowi ostatnio tłumaczyłem dlaczego gwintowana lufa karabinu wykazuje wyższość na polu bitwy  nad tą niegwintowaną. To chyba jednak  fizyka? ;)

     

    W dniu 11.05.2024 o 20:20, Astro napisał:

    Przemoc jest różnie dawkowana. Wojna powiadasz?

    W naszej rolniczo i post-rolniczo historii, statystycznie tej przemocy jest coraz mniej.

     

    W dniu 11.05.2024 o 20:20, Astro napisał:

    Raczej nie pogadamy...

    Ależ czemu?  

    W dniu 11.05.2024 o 20:20, Astro napisał:

    Jasne, ale odróżniasz sytuację Warszawa '44 vs. obecnie Rzeszów? W Rzeszowie lulki palą, a i fentanyl tam nawet dotarł... :P

    Ale o co chodzi? O władze nad posiadaniem? Bo kto sprzeda ile zielonego i fentanylu w Rzeszowie to jest jakaś wojna o posiadanie zasobów. Hitler też się tym kierował, wywołując ogólnoświatową wojnę, tylko nie wiem czy taka była Twoja myśl, @Astro?;)


  10. W dniu 20.04.2024 o 11:47, Astro napisał:

    . Niejednokrotnie podkreślałem pozamilitarne znaczenie armii, więc niczego nowego mi nie mówisz, do niczego też nie musisz mnie przekonywać.

    Być może, ale mam wrażenie, że jednak nie jesteś do końca przekonany.

    Nasze ostatnie, ostatnie kilkadziesiąt tysięcy lat +- to wojna, wojna, i jeszcze raz (żeby się nie znudziło) wojna. Wojna o  zasoby.

    Coś się szanowny @Astro zmieniło?

    Teraz wchodzimy w erę broni energetycznej, np. laserowej.

    To jest wasz czas, fizyków.

    W dniu 20.04.2024 o 11:47, Astro napisał:

    Powiedziałbym, że ryzykowna teza, choć statystycznie ma sens.

    Jak non stop jest przemoc, to jak ma być inaczej :D

    W dniu 20.04.2024 o 11:47, Astro napisał:

    Szkoda, ale jako HUMANISTĘ nawet Cię rozumiem... ;)

    Dziękuje, to jednak  stare dzieje. 

    Czemu ten sarkazm ma służyć?

    W dniu 7.05.2024 o 16:27, Astro napisał:

    Przecież połowę zadań zrobiliby (bez obrazy) Neandertalczycy (jeśli znalibyśmy neandertalski i moglibyśmy na ichni przełożyć)

    Skąd to przekonanie?

    Zwłaszcza w kontekście posługiwania się językiem, jako dosyć abstrakcyjną formą komunikacji? A chyba matma to jest ukoronowanie tej komunikacji? 

     


  11. W dniu 29.04.2024 o 14:25, Antylogik napisał:

    Ciągle nie rozumiesz o czym mowa. Za chorobę można uznać tylko taki stan, który jest negatywny dla organizmu i w jakimś stopniu niezależny od jednostki. Może ty panie  po prostu nie rozumiesz co oznacza pojęcie choroby?

    Może ja jednak, w przeciwieństwie do Ciebie, rozumiem o czym mowa? 

    Choroba jako stan niezależny od jednostki? Zapoznaj się z  polem zdrowotnym Lalonde'a, które jest obecnie powszechnie akceptowane. Wynika z niego, że głównym determinantem zdrowia jest styl życia (53%), a więc stan jak najbardziej zależny od jednostki...sama definicja choroby, pochodzi z WHO z 1946 r. i jest dyskusyjna. Tzn. same środowisko lekarsko-naukowe nie jest do końca jednolite w zdefiniowaniu tego mocno ogólnego pojęcia.

    W dniu 29.04.2024 o 14:25, Antylogik napisał:

    Więc jeśli twierdzisz, że ja mówię, że nie istniała w ogóle możliwość otyłych ludzi i zwierząt, to znaczy, że... już chciałem napisać, że nie szanujesz mnie, ale właśnie się złapałem, że trudno szanować kogoś kto nie rozumie, co znaczy słowo "choroba".

    Odwracanie kota ogonem. Po prostu stwierdziłeś, że 1000 lat temu nie istniała choroba otyłości i teraz karkołomnie bronisz swojej tezy. 


  12. 11 godzin temu, Antylogik napisał:

    Mylisz się i wprowadzasz w błąd. 

    Taka sama "pomyłka" jak Twoja, gdy twierdziłeś, że "nie znano otyłości". W starożytności ją znano i potrafiono wykazać jej związek np. z cukrzycą. Napisałem to w kontekście Twoich słów, że 1000 lat temu nie znano "otyłości". To, że setki lat wcześniej taki Hipokrates miał pewną wiedzę o nowotworach, nie oznacza, że w średniowieczu o tym wiedziano. Wiele rzeczy po prostu zapomniano w tzw. międzyczasie.

     

    11 godzin temu, Antylogik napisał:

    Ponadto mieszasz różne pojęcia. Nowotwory zazwyczaj rozumiane jako twory wewnątrz organizmu nie mogły być kwalifikowane, jeśli ich nie widziano. Otyłość jest widziana od razu, więc gdyby była spotykana, to byłaby też opisywana. Tylko nie jako normalną cechę, ale stan chorobowy. 

    Ależ widziano owe guzy. Sam cytujesz Hipokratesa, który je opisał określając mianem "karkinoma" (w przypadków guzów nowotworu piersi). W starożytności licznie opisywano przypadki otyłości i jej wpływu (zwykle negatywnego) na stan zdrowia.

     

    11 godzin temu, Antylogik napisał:

    Nie stało się tak bez powodu, widocznie zaobserwowano rosnącą liczbę otyłych.

    Jakieś dane wskazujące, że tak było? Czy może jednak rozwój medycyny (która i tak była w ogromnym zastoju), pozwalający dostrzec zjawiska występujące od wieków?


  13. W dniu 25.04.2024 o 19:22, Sławko napisał:

    Aleś mi przypomniał... serca nie masz.
    Czytałem tą nowelę, gdy byłem jeszcze świeżym nastolatkiem, ok. 11-12 lat. Czytając ją nie mogłem powstrzymać łez. Zastanawiałem się już wtedy, jak dorośli ludzie mogą być tak głupi i tak bestialscy? Oczywiście do dzisiaj nie wiem, czy ten tekst oparty był na jakiś faktach, czy zmyślony. Wciąż mam nadzieję, że to wszystko było zmyślone, ale jak widzę dzisiejszych fanatyków różnych zabobonów, to ta nadzieja jest strasznie nikła.

    Jestem bezduszny? ;)

    Jestem fanem Trylogii sienkiewiczowskiej, która, ku zaskoczeniu, wielu nauczycieli, nadal jest w kanonie lektur. Ale pomimo, obecnego silnego nurtu tzw. historii ludowej, nadal los ogromnej części naszych przodków, to po prostu ciemny muł w kwestii naszej  świadomości .

    Prus, czy Sienkiewicz to byli pisarze, którzy jako młodzi ludzie widzieli końcówkę, feudalnej, pańszczyźnianej Polski, naszej  dawnej Polski. I jej zacofania.

    A prymitywizm wsi był często porażający. "Konopielka" Redlińskiego nie wzięła się znikąd.  Dość wspomnieć, że ostatni pochówek wampiryczny (wbity kołek osinowy, ucięcie głowy i włożenie jej między nogi) odnotowano w 1946 r. w Bieszczadach, więc ledwie 78 lat temu.

     

    • Pozytyw (+1) 1

  14. W dniu 25.04.2024 o 12:44, Antylogik napisał:

    Wynika, bo nie traktowano otyłości jako choroby, bo po prostu nie było takiej.

    Aha, tak samo jak nie kwalifikowano tysiąca innych chorób, w tym nowotworów. 

     

    W dniu 25.04.2024 o 12:44, Antylogik napisał:

    Porównanie współczesności do 100 lat wstecz jest znacznie lepsze, bo liczba ludności w Polsce była mniej więcej taka sama. Ilu wtedy było otyłych Polaków? To były jednostkowe przypadki, nie wmówisz mi, że było inaczej. 

    Abstrahując od tego, że liczba ludności był nieco mniejsza, to owszem, liczba otyłych była dużoo mniejsza, to fakt. Cała ludzkość zaczęła się wówczas, w XX w, wydobywać z pułapki maltuzjańskiej, co oznaczało po prostu dostęp do jedzenia, bez heroicznych wyrzeczeń, dzięki postępowy technologicznemu.. Efekty po kilku dziesięcioleciach zbieramy dzisiaj. 


  15. W dniu 23.04.2024 o 15:37, Antylogik napisał:

    Ale ja mówię o zjawisku powszechnym, a nie jednostkowym.

    Nie ma oczywiście danych epidemiologicznych, ale w środowiskach mających w zasadzie nieograniczony dostęp do pożywienia i nie parających się pracą fizyczną lub zawodowo zajęciami wojskowymi, ten problem nie był  bynajmniej jednostkowym. Teraz po prostu dużo więcej ludzi ma dostęp do pożywienia, w niemal nieograniczonej ilości.

     

    W dniu 23.04.2024 o 15:37, Antylogik napisał:

    Oczywiste jest, że dawno temu też się spotykało grubasów.

    Z Twojego zdania to nie wynika:

    Cytat

    A dlaczego 1000 lat temu nie istniała taka choroba?

     

    W dniu 23.04.2024 o 15:37, Antylogik napisał:

    Dziwne zdanie, tak jakbyś sam nie wiedział co chcesz powiedzieć. Jeżeli już się dyskutuje o nadwadze i otyłości w kategoriach "wyzwania", to skupiłbym się na kwestii zdrowej i dobrej jakości żywności. Jeśli mówisz o "wyzwaniu", to powinieneś raczej powiedzieć o stosunku ceny do jakości produktu. W swoim długim przemówieniu nie zwróciłeś uwagi, że bardzo bogaci ludzie w naszych czasach nie są grubi. Gdyby tylko chodziło o to, co napisałeś, to powinna istnieć liniowa zależność między dochodami a wagą. Taka nie występuje.

    Dobra jakość żywności jest oczywiście niezmiernie istotna, ale najważniejszą kwestią w otyłości jest rzecz bardzo prosta - nadpodaż kalorii. 

    Liniowa zależność między dochodami, a wagą? Dobry temat na doktorat, a nie na wpis na forum..;) A i wśród bogaczy znalazłby się nie jeden grubas...

    Jednak faktycznie, spora część ludzi zamożnych dba dzisiaj o sylwetkę, zdrowie i kondycję, bo raczej wprost wynika to z ich świadomości oraz możliwości dysponowania wolnym czasem. Ci mniej zamożni na ogół tyrają, niekoniecznie fizycznie, i nie mają albo czasu albo siły, i chęci aby pójść poćwiczyć. 

    Nawet na stanowiskach tzw. fizycznych, pracy stricte fizycznej, wymagającej ciągłej pracy mięśni jest coraz mniej, bo nawet rowy dzisiaj się kopie przy pomocy małych koparek. A dostęp do jedzenia, niemal nieograniczony.... (mam na myśli oczywiście kraje powiedzmy UE). Słodzone napoje, coś co kiedyś zapewniało kalorię do codziennej harówki, kult fast foodów...

    Jeśli chodzi o temat genów - a co z typami sylwetek? Chyba każdy z nas w swoim otoczeniu zna ektomorfika, który "zje konia z kopytami" i jest ciągle chudy, albo mezomorfika, który nie dość, że chudy to jeszcze, "od niechcenia" wysportowany? Oczywiście, to pewnego uproszczenie bo rzadko można spotkać czystą sylwetkę..

    W dniu 23.04.2024 o 15:37, Antylogik napisał:

    Czy znasz przypadki otyłych Słowian?

    Nie, nie znam, właśnie przyleciałem z Teegarden C i się dziwie...;)


  16. W czynnej służbie bojowej  pozostaje zaś unikalny, nieuzbrojony, rosyjski  okręt ratownictwa podwodnego  Kommuna, zwodowany w 1912 r. W 2023 r. Kommuna brała udział w pracach na Morzu Czarnym ,nad próbą wydobycia szczątków amerykańskiego drona MQ-9 Reaper - dziadek vs dron. Także spora ciekawostka.  Nie wiem jak się to skończyło.

    Ach, byłbym zapomniał. Kommuna już jest  poważnie uszkodzona (20/21 kwietnia). W czasie UA ataku na port wojenny w Sewastopolu, na Kommune spadły resztki RUS pocisku przeciwlotniczego wymierzonego w ukraińskiego drona (też jego fragmenty spadły na okręt). Ponoć pojawiły się głosy, że jak to - toć zabytek, ale póki ma wciągniętą banderę na maszt , jest zasobem wojennym napastniczego (bandyckiego) kraju.


  17. W dniu 21.04.2024 o 15:30, Antylogik napisał:

    A dlaczego 1000 lat temu nie istniała taka choroba?

    Raczysz żartować?

    Już Hipokrates zauważył, że nagła śmierć częściej dotyczy ludzi otyłych niż szczupłych. Zauważył też, że otyłość jest jest jedną z głównych przyczyn niepłodności i rzadkich miesiączek u otyłych kobiet. Hinduscy lekarze Susrata i Charak, już 2500 lat temu zauważyli związek przyczynowo-skutkowy między otyłością, a cukrzycą.

    Ojciec anatomii, Galen, wyróżniał dwa typy otyłości: "umiarkowany" (nadwaga?), która uważał za naturalny i "nadmierny" - szkodliwy. W starożytności zdawano sobie jak widać sprawę z  patologicznych aspektów otyłości, która i wtedy występowała jako wcale nierzadkie zjawisko.

    W średniowieczu i czasach nowożytnych (zwłaszcza w tych ostatnich) otyłość stała się modna i była synonimem bogactwa i powodzenia i dotykała zwłaszcza arystokracji.

    Lew Lechistanu, Jan Sobieski, podczas przegranej pierwszej  bitwy pod Parkanami, musiał salwować się ucieczką z pola bitwy. Król był wówczas tak otyły, że aby nie spadł z konia, był podtrzymywany przez swego wiernego sekretarza Matuszewskiego i jeszcze jednego dragona. Ulubionym podwieczorkiem króla Jana, był rodzaj kogla-mogla składającego się z 12 jaj z cukrem...

    Zachował się protokół z sekcji zwłok, rozsławionego przez Sienkiewicza,  ledwie 39 letniego Jeremiego Wiśniowieckiego, który jako sprawny dowódca, sporo czasu spędzał w siodle:

    "Naleziono w nim tłustość wielką, kiszki tak łojem oblane, jak u wieprza nie mogą być tłustsze, serce tak tłustość oblała, że szpilką nie było gdzie tknąć".

    Ten cytat przytaczam za genialną pracą Z. Kuchowicza "Człowiek polskiego baroku", który ww. tematyce sporo poświęca miejsca. Wg. Kuchowicza, w zdecydowanie lepszej kondycji od magnaterii była średnia szlachta, która odżywiała się zdecydowanie lepiej niż chłopi, a nie przejadała się jak arystokracja. Duże znaczenia miał też styl  bycia - u szlachty obżarstwo w trakcie licznych uczt i spotkań było w znaczny sposób niwelowane przez liczne dni postne (wynikające z kalendarza liturgicznego), codzienną ruchliwość powodowaną koniecznością doglądania majątku i polowaniami - jeszcze w XVII w zdarzali się szlachcice polujący  na niedźwiedzia "po rycersku" - z oszczepem, co wymagało dużej sprawności fizycznej, nie mówiąc już o przytomności umysłu i odwadze. Młodzież szlachecka żywiona była zaś skromnie (liczne zachowane skargi w pamiętnikach) i kalorie zbijała w forsownych zajęciach - nauce szermierki, jazdy konnej, strzelania (również z łuku) oraz ćwiczeniach fizycznych ( w szkołach jezuickich grano min w piłkę  nożną).

    Tyle, że powyższe dotyczyło kilku procent społeczeństwa. Bo reszta, jeśli nie głodowała z powodu zarazy lub kolejnego przemarszu wojska (nie istotne czy obcego czy swojego ;)), po prostu nie dojadała. 

     

    W dniu 21.04.2024 o 15:30, Antylogik napisał:

    Możesz żreć i żreć, nie hamuj się.

    Ludzie żrą, bo ogromna większość naszych przodków żreć nie mogła i żyła w ustawicznym niedoborze kalorii.

    Nowożytnym, chłopskim rajem była Kukania (z łac. gotować), zwana Biedaszkowem, Chamchołowem.  W opisie z XVII wieku tak wyglądała Kukania:

    To miasto chudym pachołkom prawie jest kuchnia, bo przez nie idzie rzeka wielka, jako trzykroć Wisła, mleczna, a ma jaglane brzegi gotowe, warzone. Wół wielki, pieczony, śród rynku stoi; nóż w nim, a wielka buła chleba papieskiego między rogami. Każdemu wolno ukroić chleba i wołu tyle, ile potrzeba, a nie ubywa ani chleba, ani wołu" ( cyt. z Kacper Pobłocki " Chamstwo").

    No więc o czym przez setki lat marzyła większa część naszych przodków? O jedzeniu. Ciągle o jedzeniu. 

    Jeszcze w poł. XIX, w wyjątkowo głodnej Galicji, na przednówku, notowano przypadki kanibalizmu głodowego, na co zachowały się dokumenty.

    I teraz nagle ludzie w przeciągu raptem 3-4 pokoleń zyskują niezwykle łatwy dostęp do pożywienia. Więc jedzą, bo tysiącletnich, ewolucyjnych mechanizmów jedzenia na zapas, nie pozbędziesz się tak łatwo. W dodatku coraz mniej pracuje się fizycznie.

    Oczywiście, ja nikogo nie usprawiedliwiam, choroby metaboliczne związane z otyłością są  epidemią XXI w. i są pod tym kątem olbrzymim wyzwaniem. Ale ich rozpowszechnienie da się racjonalnie wytłumaczyć...

     

    W dniu 21.04.2024 o 16:14, Astro napisał:

    Ile kasiorki byśmy zaoszczędzili gdyby MATURA była prawdziwym egzaminem dojrzałości?

    Jak wyglądało dawniej:

    https://wyborcza.pl/alehistoria/7,121681,12105835,czy-zdalbys-mature-przed-wojna.html

    ;)


  18. W dniu 16.04.2024 o 12:20, Astro napisał:

    , bo w końcu armia jest ważniejsza (i to o rzędy wielkości)... Co pilniejsze?  A tu w końcu jeszcze rak, dzieci umierające na rzadkie choroby itd. 

    Nie przesadzajmy. Każda większa wojna jest kołem zamachowym postępu. Jeśli chodzi o ww.  cytat  to weźmy antybiotyki. Olbrzymi postęp w produkcji antybiotyków, a w zasadzie jednego, pierwszego i podstawowego, penicyliny zaczął dokonywać się po Dunkierce, kiedy wojna zaczęła zbierać żniwo wśród Brytyjczyków. Do tego stopnia, że brytyjskie uniwersytety, w tym szacowny Oksford zerwały z  prastarym tabu jakim była zasada, że uniwersytety nic nie produkują. Co więcej, po raz pierwszy zatrudnił do tego kobiety, które mozolnie, w chłodzie, 8 godzin dziennie przetaczały cenną substancje z buteleczki w buteleczkę. 

    Kolejne przyspieszenie to wizyta jednego ze współtwórców penicyliny, Howarda Floreya, która była spowodowana wiadomościami o tym, że Niemcy za pośrednictwem Szwajcarii, chcą uzyskać informacje o tym cudownym lekarstwie. Istny wyścig zbrojeń. Wizyta ta była katalizatorem potężnego postępu, w tym opracowaniem przez  naukowców USA procesu głębokiej fermentacji, która umożliwiła produkcję penicyliny na skalę przemysłową (co stało się zresztą później  pewnego rodzaju kością niezgody pomiędzy sojusznikami Wlk. Brytanią i USA). 

    Także wojna była katalizatorem ogromnego postępu w medycynie jakim było niewątpliwie wprowadzenie produkcji pierwszego uniwersalnego i skutecznego antybiotyku. 

    Idąc dalej - weźmy medycynę ratunkową. We współczesnej medycynie ratunkowej powszechnie wdrożono stricte wojskowe i niezwykle skuteczne sposoby tamowania masywnych krwotoków, jakim jest zastosowanie opasek uciskowych (staz taktycznych) i hemostatyków. Do tego olbrzymi postęp w protetyce, chirurgii (widoczny zwłaszcza po I woj. św.).

    Liczące się wojskowo państwa, łożą ogromne pieniądze na badania naukowe. Podam przykład nieoczywisty. Jeden z naszych najwybitniejszych naukowców - Napoleon Cybulski, trzykrotnie nominowany do Nagrody Nobla z dziedziny medycyny i fizjologii (1911,1914, 1918 r..) Wykształcenie zdobył w jednej z najlepszych ówczesnych uczelni medycznych Imperium Rosyjskiego, Cesarskiej Akademii Medyczno-Chirurgicznej (od 1881 r. Cesarskiej Wojskowej Akademii Medycznej) w Petersburgu. To tam, wykorzystując zmodyfikowaną rurkę Pitota, zbudował  fotohemotachometr. Dzięki temu jako pierwszy człowiek na świecie, naukowo udowodnił fizjologiczny przepływ krwi na dużym obwodzie, formułując ogólną zasadę - im bliżej serca tętnica  tym szybciej następuję przyspieszenie skurczowe. 

    Oczywiście, Cybulski, jest przede wszystkim znany jako ojciec endokrynologii, bo jako pierwszy odkrył znaczenie jednej z podstawowych katecholamin w naszym organizmie - adrenaliny.

    Rzekłbym na koniec jeszcze jedno - budżet Pentagonu przeznaczony na rozwój sił kosmicznych, jest sporo wyższy niż budżet całego NASA

    W dniu 18.04.2024 o 16:51, Astro napisał:

    Mickiewicz nie był geniuszem... Tego jestem pewien. :P

    Nie wiem czy był geniuszem. Ale "Pan Tadeusz"...;) oczywiście najbardziej znany, a dużo mniej jego  niepublikowana nigdzie "Historia przyszłości', niezwykle przenikliwa wizja przyszłości (wizja obserwacji satelitarnych czy natychmiastowej komunikacji w czasach gdy nie znano jeszcze telegrafu). Wizjonerski umysł. 

    Champollion, który za młodu zbuntował się matematyce, a później dzięki logice odczytał hieroglify wykutę w Kamieniu z Rosetty. 

    Bo wśród nauk formalnych istnieją tylko dwie - matematyka i logika. 

    Nie bez przyczyny, na humanistycznych przecież studiach, uczą się logiki, wzorów i całego "ścisłego rozumowania". Bez tego nie widzę też nauk historycznych. 

    Nie wiem czy matma jest potrzebna na maturze - bez dwóch zdań, przyszły abiturient powinien myśleć logicznie.

    Ps. Jest jeszcze jedna kwestia, na koniec tego długiego wywodu. Muzyka:

    Ludwig-van-Beethoven-Symphony-No.-9-in-D

    X Symfonia d-moll. 

    Skomponował ją Beethoven, jak był już całkowicie głuchy. To matematyka czy humanistyka? Zapisać nuty tak, żeby zagrała ją cała orkiestra w głęboko humanistycznym wymiarze..


  19. W dniu 16.04.2024 o 13:01, Astro napisał:

    Ale masz już rower stacjonarny z podłączonym alternatorem i kręcisz?

    cyt: Im mniej wydadzą na prąd, tym więcej mogą zarobić.

    Ale po co pedałować jak wystarczy mieć znajomości:

    https://tvn24.pl/tvnwarszawa/najnowsze/warszawa-kopalnia-kryptowalut-odkryta-w-budynku-naczelnego-sadu-administracyjnego-policjanci-w-mieszkaniach-pracownikow-st7522714

    Jakby co, państwo zapłaci ;)


  20. W dniu 15.04.2024 o 14:22, KopalniaWiedzy.pl napisał:

    Takie artefakty są charakterystyczne nie tylko dla rzymskiej elity wojskowej, ale znajduje się je również we wczesnych pochówkach anglosaskich.

    Kolejny "żywy" dowód na to, że nie należy przywiązywać się do tradycyjnych granic rozdzielających epoki historyczne. Vide równoległe funkcjonowanie  prawa rzymskiego i starogermańskiego we wczesnych państwach germańskich wyrosłych na gruzach dawnego zachodniego Rzymu. 


  21. Ja Ciebie doskonale rozumiem, zwłaszcza w kontekście naśmiewania się ze społeczeństwa amerykańskiego i jego ignorancji w wielu dziedzinach życia. Zwłaszcza szczycenia się "naszym systemem" edukacji. W końcu to Amerykanie pierwsi wysłali człowieka na Księżyc, co uważam za jedno z największych sukcesów ludzkości.

    W dniu 15.04.2024 o 08:34, darekp napisał:

    *) Wydaje mi się, że u nich jest (co by o nich nie myśleć złego/dobrego) jednak mimo wszystko wyższy stopień wolności niż u nas i dla mnie to się liczy, poza tym stopień rozwoju nauki/techniki itd.

    Mają bardzo duże przywiązanie do demokracji, zwłaszcza w wydaniu republikańskim, coraz mniej zrozumialym dla Europejczyków.

    Co do nauki/techniki to bez dwóch zdań. Odjeżdząją nam.


  22. Mają "Flag Protection Act", także  nie takie to proste, zwłaszcza biorąc pod uwagę ich mocno różniący się od polskiego (kontynantelnego) system prawa anglo-saskiego typu common law.

    Natomiast w temacie - czy to jest kraj pod tym kątem "wyżej stojący od nas", dopuszczający w sporej ilości stanów, karę śmierci, z licznymi pomyłkami sądowymi w tej materii?

×
×
  • Dodaj nową pozycję...