Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Warai Otoko

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    539
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    13

Zawartość dodana przez Warai Otoko

  1. Faktycznie link działa, przez jakiś okres na dwóch przeglądarkach nie chciał mi się wczytać. Jeśli mówisz o jego tendencyjności to to samo można zarzucić Tobie. Należałoby przejrzeć całą literaturę to po pierwsze, a po drugie data publikacji badań oczywiście jest ważna, ale w kontekście metodyki i tego co bada (grup, danych źródłowych i celów). Nie wiem czy czytałeś te badania, które ten profesor cytuje, ale skoro wiesz, że są z lat 70 to zapewne rzuciłeś okiem. Może się okazać, że tamte badania z lat 70 nie są nieaktualne a jedynie metoda badawcza jest zupełnie inna, może te z 2012 mają słabą metodykę? Sam fakt, że badanie jest nowe, nie świadczy o jego "pierwszeństwie". W każdym razie, skąd wiesz, że ten jeden artykuł który podałeś nie jest "rodzynkiem" a być może jest kilka równie świeżych które mówią co innego? I teraz, gdyby Twój pogląd był niepoprawny politycznie to KW miałaby cię dyscyplinarnie wyrzucić z forum bo na podstawie jednego badania wyciągnąłeś wniosek, że facet fałszuje informacje i ? Dla jasności, ja nie twierdze, ze ten prof ma rację. Chodzi mi tylko o surowość kary.
  2. Chyba wygasły link... W związku z powyższym nie czytałem przytoczonego artykułu, ale napisałeś, że "matematyka i fizyka są zbliżone" - owszem, ale nie o tym mówi tamten profesor. Profesorzy, z racji zawodu raczej udostępniają źródła przytaczanych danych - więc zakładam, że skądś wziął te dane na temat liczby kobiet - fizyków. Odbiorcy/słuchacze wykładu mogą co najwyżej krytykować wnioski, ale nie dane. Jeśli ten profesor przytoczył dane, że jest mniej kobiet - fizyków to nie możesz zarzucać mu, że fałszuje dane bo zdolności matematyczne u kobiet i mężczyzn są podobne. To są dwa różne pomiary. Możesz co najwyżej kwestionować jego wnioski, które wysnuwa na podstawie tych danych, ponieważ dane które ty przytoczyłeś np. wpływają na te wnioski (ale też nie wiemy co on wnioskował) etc. etc. Także bez przesady - nie można wyciągać takich konsekwencji wobec kogoś kto wyciągnął jakieś wnioski na podstawie (zakładam) prawdziwych danych. Co innego jeśli dane źródłowe byłby sfałszowane (przez niego). Problem polega właśnie na ograniczaniu wolności słowa, czyli na nowoczesnym obskurantyzmie. Poprawność polityczna i lobbing różnych grup zasłaniają i naginają prawdę. Tak samo, jeśli ktoś poda dane, że np. "Czarni" w USA mają średnią ocen w szkole niższą niż "Biali" to nie może na tej podstawie wyciągać żadnych konsekwencji jeśli to prawda! Można krytykować ew. wnioski, np. że średnia ocen nie świadczy o wiedzy i inteligencji etc. ale nie można zabraniać, zasłaniać, modyfikować danych źródłowych! Jeśli ograniczymy wolność wyciągana własnych wniosków na podstawie prawdziwych danych to nasza wolność we wszystkich innych sferach również szybko się skończy... Nie wspominając o upadku moralnym i zahamowaniu rozwoju ludzkości i rozwoju osobistego (zamiast samodzielnie myśleć, będziemy myśleć tendencyjnie - w jedyny słuszny sposób)... eh, przeraża mnie ta tendencja.
  3. Uregulowane błędnie to raz (tzn. jeśli chodzi o kwestie logiczno-językowe), a dwa nie chodzi mi o regulacje prawne, powtarzam po raz trzeci chyba A co do moich "osobistych konotacji" jak to ująłeś - to ja właśnie próbuje obronić tezę, że jest dokładnie na odwrót - tzn. całe społeczeństwo źle używa tych pojęć, tzn. nie z punktu widzenia prawnego ale racjonalnego. I uprzedzając kontraargumenty - to że całe społeczeństwo myśli często źle, stereotypowo etc. to jest norma. W takim razie, po raz kolejny, dlaczego alkohol jest nazywany używką a LSD - narkotykiem? Dlaczego pijący alkohol zażywa używki, a palący marihuanę - ćpa narkotyki? Ludzie po prostu używają takiego językowego mechanizmu obronnego wydzielając narkotyki których powszechnie używają i nazywając je inną, łagodniejsza nazwą. Spojrzałeś chociaż na ten artykuł o którym wspominałem? Tam jest wyjaśnione dlaczego. Wystarczy rzut okna na wykres na 4 stronie i przeczytanie kilku zdań...
  4. Nie Trucizna to jednak szerszy zbiór, zawiera substancje którymi się nie odurzasz dla przyjemności, które nie mają też właściwości psychoaktywnych. Zresztą nie chodzi o tworzenia jakiś nowych nazw. Zwyczajnie - nie ma żadnego racjonalnego powodu aby nie nazywać alkoholu narkotykiem skoro niemal wszystkie inne substancje o podobnych cechach tak nazywamy. Na pytanie czy zażywasz narkotyki, należy odpowiadać: "tak, alkohol i nikotynę" albo "tylko kawę". A to jaka jest definicja na wikipedi słowa narkotyk nie ma znaczenia. Znaczenie ma tylko specjalne traktowanie niektórych narkotyków. Jak komuś nie pasuje używanie słowa narkotyk w stosunku do alkoholu, to jesli chce zachować logikę w swoim myśleniu i języku to MUSI nazywać LSD, kokainę i heroinę - używkami. Krótko mówiąc, chodzi o brak konsekwencji, brak logiki w nazewnictwie. I tu sie własnie mocno mylisz. Zobacz sobei publikacje którą zacytowałem kilka postów wcześniej. Jesli mielibysmy mówić o ryzyku to alkohol jest przynajmniej w pierwszej trójce, a takie LSD czy Psylocybina są na końcu skali (to są własnie mity i stereotypy wyrosłe między innymi na niewłaściwym, zaciemniającym prawdę - języku). Nie mówię oczywiście o sposobie modyfikacji stanu świadomości jaki cechuje daną substancję a o ryzyku zdrowotnym i społecznym, bo podejrzewam, że to miałeś na myśli. Choć rozumiem, że np. nikotyna jest bardziej, powiedzmy - praktyczna, bo nie modyfikuje w znacznym stopniu Twoich zdolności poznawczych, podobnie jak umiarkowane spożycie alkoholu, ale to jest tylko kwestia praktyczna (np. po marihuanie raczej nie naprawisz cieknącego kranu a po małej ilości alku owszem) a nie zdrowotna.
  5. Kwestie prawne moją tutaj moim zdaniem drugorzędne znaczenie. Chodzi o posługiwanie się językiem który najlepiej oddaje prawdę. Wyodrębnienie alkoholu z grupy substancji które nazywamy narkotykami (LSD, Marihuana etc.) poprzez nazywanie go łagodnie "używką", czyli w jednym szeregu z herbatą to nadużycie w kontekście poznawczym. Ludzie wtedy myślą o sobie jako o "nie ćpających", a tak NIE JEST! Bo niczym się nie różnią (poza łamaniem lub nie prawa, co nie ma nic do rzeczy) od tzw. ćpunów. Scenka : nie pijący alkoholu i nie palący nikotyny , okazjonalny palacz marihuany pyta kolegę: - palisz? - nie ja nie zażywam narkotyków, jedynie alkohol i papierosy... xD
  6. Może tak być, ale niedawno odkryto przecież połączenie układu limfatycznego z mózgowiem. A przez dziesiątki lat myślano że takowego nie ma... więc kroili i kroili ale nic nie zauważyli przez lata ;P
  7. Nie może a na pewno ;P Pozwól, że odpowiem nie wprost :P Załóżmy na potrzeby tego przykładu, że z jakiegoś absurdalnego powodu wodę ( ;P ) nazywamy używką. Wszyscy wiedzą, ze żadna z niej używka ale jakoś tak się przyjęło. Nagle ktoś proponuje aby nie używać w kontekście naukowym słowa "używka" w stosunku do wody bo to zafałszowuje jej faktyczny stan rzeczy i przez to np. ludzie za mało piją wody. Czy w tym kontekście nie wydaje ci się, że argument "co to zmieni?" jest nietrafiony? Prawda jest tak samo ważna w badaniach naukowych jak i w codziennym życiu i języku bo pozwala na lepszą jakość myśli i decyzji, a to już duża zmiana, nie sądzisz? Piszesz też "Zakwalifikowanie..." - mi nie chodzi o żadne prawne zakwalifikowanie tylko o używanie najlepiej pasujących słów. A gdybyśmy zaczęli nagle pisać i mówić o LSD - używka. Dlaczego nie, skoro o alkoholu tak piszemy i mówimy? Tym bardziej, że LSD jest mniej szkodliwe niż alkohol...
  8. Moje postulaty, a w zasadzie postulat już się nie raz pojawił w moich wypowiedziach :) Chodzi mi o to, że lepiej dla społeczeństwa jest kiedy operuje się najbardziej jak to możliwe precyzyjną informacją i w związku z tym należy używać jak najlepszego języka, który nie zaciemnia stanu faktycznego. Jeżeli alkohol posiada dokładnie te same cechy co kokaina, heroina i marihuana to nazywanie go innym słowem zaciemnia prawdziwy stan rzeczy. Dobrej jakości informacja jest niezbędna dla podejmowania dobrych decyzji. Tobie zapewne chodzi o dalsze konsekwencje takiej, nazwijmy to - higieny języka. Tutaj już nie mogę i nie chce się wypowiadać na temat - jakie ludzie powinni podejmować decyzje. Wystarczy, że będą mieć odpowiednie dane wejściowe, że tak powiem :P W tej kwestii mogę jedynie napisać swoje zdanie na ten temat - jakie ja bym podjął decyzję i co wg. mnie jest logiczną konsekwencją uznania alkoholu za narkotyk. Skoro alkohol, i nikotyna to narkotyki (nie ważne w sumie jakiej nazwy użyjemy, ważne są cechy wspólne danej klasy substancji) to oznacza, że pewne narkotyki są legalne w Polsce a inne nie. Logiczne jest zatem że powinniśmy mieć jakieś kryterium wg. którego legalizujemy jeden narkotyk a inny nie. Jeśli był by nim wpływ na zdrowie to społeczeństwo nie powinno mieć problemu ze zgodą na legalizację np. marihuany, LSD i Psylocibiny. Zakładam, że ludzie mają jednak naturalny opór przed hipokryzją, a jedynie dostarczane sa im nieprawdziwe lub zaciemniające obraz informacje jak własnie ta, że alkohol to jest używka a LSD to jest narkotyk... Okazjonalny palacz marihuany to wg. kryterium zdrowotnego mniejszy ćpun niż okazjonalnie pijący alkohol <- ta prawda wielu nie mieści się w głowie i jest to właśnie moim zdaniem konsekwencja używania innego nazewnictwa na substancje należące do tej samej klasy.
  9. Polecam spojrzeć na wykres (4 strona) w tej pracy -> http://www.ias.org.uk/uploads/pdf/News stories/dnutt-lancet-011110.pdf Alkohol jest tam nie tylko na liście z innymi narkotykami np. marihuaną czy heroiną, ale jest tez pierwszy na liście (chodzi o społeczny wpływ, nie zdrowotny)! W takim razie nazywanie go używką, a np. marihuany lub LSD - narkotykami jest z racjonalnego punktu widzenia błędne. Musielibyśmy wtedy nazywać np. kokainę - używką. Myślę, że jest to jednak mydlenie oczu , niezależnie od prywatnych preferencji co do brzmienia/znaczenia słów. Chodzi o to, że niezależnie od klasyfikacji prawnej i potocznego nazewnictwa - alkohol jest w tej samej grupie co heroina i kokaina więc należałoby go TAK SAMO nazywać, czy to będzie słowo używka (o łagodnym nacechowaniu, jak herbata) czy, wg. mnie lepsze - narkotyk (lepiej oddające prawdę o tej substancji).
  10. Sam nie byłem dostatecznie precyzyjny, przyznaje :) Natomiast substancja psychoaktywne i substancje uzależniające to pojęcia medyczne, już głębsza kwestia czy naukowe, ale na pewno medyczne. Potoczna nazwa "narkotyk" na substancje psychoaktywne i uzależniające można zatem uznać za pojęcie co najmniej quasi-naukowe, a już na pewno bliższe prawdzie niż używka. Zatem, nawet jeśli słowo "narkotyk" nie jest pojęciem naukowym jest ono nauce bliższe bo oddaje bardziej stan faktyczny niż słowo "używka". Dlatego, KW jako popularyzator nauki/prawdy powinna eliminować obskurantyzm, tzn. byłoby miło :) Przyjmując powyższe definicje ad hoc - alkohol jest narkotykiem niezależnie od definicji prawnych bo te nie mają mocy aby orzekać czy coś jest substancją psychoaktywną i uzależniającą czy nie. Nie można wnioskować o klasyfikacji naukowej lub "quasi-naukowej", lub powiedzmy filozoficznie - klasyfikacji logiczno-poznawczej na podstawie zapisów prawa. Prawo nie dysponuje metodami, które pozwalają na taką klasyfikację - prawo wymyśla swoje klasyfikacje, ponieważ ma inne cele (nie poznawcze/dążenie do prawdy, lecz dążenie do powiedzmy - porządku :P). A co do "buntu społeczenego". Własnie o to chodzi, że ślepota na fakty zaburza racjonalny osąd. Gdyby społeczeństwo uznało alkohol i nikotynę i nawet kawę za to czym faktycznie jest, czyli narkotykiem - to łatwo byłoby dojść, do słusznych zresztą wniosków, że niektóre narkotyki są legalne a inne nie (przed "dopalaczami" takich legalnych narkotyków była masa). Z takiego wniosku już tylko krok do wniosku, że nasze prawne klasyfikacje dot. narkotyków i ich szkodliwości są absurdalne. I wtedy można coś zmienić, a tak cały czas żyjemy w fałszu :P
  11. Bardzo ciekawe badania, chociaż rodzące wiele pytań :P Jak zwykle w badaniach na temat alkoholu - nie ma odpowiedzi na pytania dot. okazjonalnego picia większej il. dawek dziennych. Dodatkowo - skąd wiedzą, że dany nowotwór był spowodowany piciem alk.?! To jest wyjątkowo dziwne... I jeszcze propozycja dla Kopalni Wiedzy, jako bardzo dobrego popularyzatora nauki. Lepiej pisać precyzyjnym językiem nauki, czyli - nie "używka" a "narkotyk", bo taka jest prawda. "Używka" zawiera w sobie nie mały pierwiastek kłamstwa i sugeruje, że jest to coś innego od narkotyków, na pewno mniej groźnego etc. a tymczasem alkohol to jeden z groźniejszych narkotyków (szczególnie społecznie). Choć są też narkotyki względnie niegroźne, a nawet zdrowe jak np. kofeina.
  12. Wracając na chwilę do głównego tematu ( :P), w tonie jak kolega wyżej - wychodzi na to że wnioski z tego rankingu są jak to często bywa - błędne. Nie mówi on o tym która uczelnia jest lepsza, bo nie definiuje w ogóle na czym ta wyższość miałaby polegać. Ranking mówi jedynie która uczelnia ma więcej publikacji w takich a takich czasopismach i takich a takich nagród. Natomiast to czy uczelnia z jednoczesnie najwięszką ilości publikacji w Science i największą il. absolwentów/pracowników z Noblem jest np. lepsza o tych która ma mniej w Science a więcej w Nature to już kwestia filozoficzna bardziej. Mało tego, może np. UW kształci mniej wybitnych naukowców ale więcej bardzo dobrych niż Harvard? Kwestia rozkładów etc. Co do tematu filozofii nauki. Nie zdefiniowaliście w ogóle co za naukę uważać a co nie. Abstrahuje tu od użyteczności tzw. nauk humanistycznych bo takowa może występować w wielu dziedzinach. Najbardziej podstawową może być chociażby rozwój umysłowy jej studentów. Jesli z jakiegoś powodu nie chce się studiować nauk ścisłych to lepiej chociaż humanistyczne dla treningu mózgu niż nic (co nie znaczy oczywiście że studia humanistyczne nie mają zupełnie nic do zaoferowania, po prostu chciałem podać nieklasyczny argument ). Odnośnie samej klasyfikacji. Niezależnie od powszechnie używanego nazewnictwa, jest znaczna różnica pomiędzy naukami przyrodniczymi fizyka->chemia-> biologia a innymi. Jeśli nauka jest dziedziną poznawczą, której celem jest odkrywanie prawdy o świecie, a tą odkryć można używając jedynie metody naukowej to prawdziwymi naukami jest tylko fizyka i jej pochodne (chemia i biologia). Natomiast reszta to paranauki (nie mylić z pseudonaukami). Czyli takie dziedziny które korzystają z metod PODOBNYCH do metod naukowych i uzyskują wyniki BARDZIEJ WIARYGODNE niż np. filozofia czy sztuka, ale mnie wiarygodne niż nauka (fizyka, chemia, biologia). Np. nie da się na podstawie danych historycznych (np. pisanych) czegoś z całą pewnością stwierdzić więc nie da się odkryć jakiejś prawdy historycznej etc. Natomiast obecnie następuje połączenie paranauk i nauk np. neuropsychologia - to taka psychologia która bazuje na nauronaukach, w tym głównie neurobiologii. Natomiast psychologia bez oparcia w biologii to paranauka, do której należy mieć ograniczone zaufanie. Dodatkowo Psycholog nie leczy nikogo z depresji, tylko Psychiatra (lekami) lub Psychoterapeuta (psychoterapią). Psychoterapeuta może być ( a nawet powinien) być Psychologiem, ale nie musi. Kolejnych ważnym odróżnieniem jest podział na dziedziny umożliwiające poznanie rzeczywistości oraz jej modyfikację a więc naukę i pewnego rodzaju rzemieślnictwo (obecnie równie wazne lub nawet wazniejsze niż nauka!). Czyli np. inżynier nie jest naukowcem (może być przy okazji tylko). Inżynieria i nauki techniczne bazują na odkryciach naukowych z dziedziny fizyki ale nie dokonują swoich odkryć. Jeśli inżynier coś odkryje, to dlatego że przy okazji zajmował się nauką, lub przez przypadek, ale nie jest to jego główne zadanie (do którego należy wytwarzanie technologii). Do "rzemieślników" należy też lekarz, fizjoterapeuta i psychoterapeuta etc. To tyle z mojej strony bo za dużo się tego robi
  13. Jestem ciekaw, na podstawie jakich danych powstał ten ranking? I skąd te dane... Ocena, która uczelnia wyższa jest lepsza wydaje mi się potwornie trudne. Pytanie w ogóle w czym lepsza? W kształceniu studentów? Ale jak to zmierzyć? Sukcesem zawodowym? Czuje, że ten ranking bazuje na danych z których nie można wyciągnąć tak generalnych wniosków, tylko jakieś szczegółowe np. która uczelnia ma więcej pieniędzy z grantów, albo więcej doktorantów etc.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...