Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

radar

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    2146
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    58

Odpowiedzi dodane przez radar


  1. nawet nie musisz pamiętać o tym, by załadować samochód. Myślę, że ten pomysł szybko chwyci - mówi John Miller z Oak Ridge.

    Spokojna Wasza... głowa. Jakby ten pomysł miał chwycić to Tesla byłby multimiliarderem, ale... ponieważ nikt Ci za darmo prądu nie da, więc pomysł za szybko nie chwyci:) Wystarczająco czuły odbiornik pozwoli ładować komórkę prądem sąsiada czy z urzędu, więc jeszcze sporo pracy przed inżynierami.

     

     

    radar


  2. Obawiam się że te cytaty prowadza do sprzecznych wnioskow.

    Dlatego, że pominąłeś tekst pomiędzy nimi

    Teraz naukowcy z MIT-u wysunęli inną teorię.

    ?

    Moja uwaga jest inna. Poprawcie jeśli się mylę, ale języki te wywodzą się z łaciny. Jeśli by nie brać języków pierwotnych to może wziąć języki innych kultur (chiński, arabki?)

     

    radar


  3. I te reklamy :D

    Ha! Genialne, nie odwrócisz przecież od niej wzroku:) Ba, wchodzisz do kibla (rozpoznanie obrazu muszli :D) i wyświetlają Ci reklamy papieru toaletowego itd. :)

    Technologia (w połączeniu z odpowiednią bazą wiedzy) ma kolosalne możliwości (pozytywne i nie). Dla kierowców, monitorowanie stanu zdrowia, dla żołnieży (to będzie jako pierwsze oczywiście :) ), patrzysz na sukienkę (dla kobiet) i znasz nazwisko projektanta, nazwę kolekcji i ceny w butikach w promieniu 200m i na alledrogo:) wyobraź sobie oprogramowanie, które zlicza Ci ile już kalorii zjadłeś z talerza (rozpoznając to co jesz i wyświetlając Ci opis jedzenia pt. ziemniaki i buraki :) ), nie zgubisz się (mi to się i teraz nie zdarza) etc.

    Nie wspominając o tak "ciekawych" zastosowaniach jak np. rozpoznanie poziomu podniecenia seksualnego partnerki i rady w postaci " teraz mocniej, w lewo, w lewo, szybciej! Szybciej!! SZYBCIEJ!!!" :D

     

    radar


  4. Zdaję się że powstaje nowa dziedzina nauki: "Postarcheologia", której zadaniem będzie poszukiwanie rzeczy zapomnianych a już przez wcześniejsze pokolenia archeologów znalezionych i wciśniętych gdzieś na półki w zakamarkach magazynów różnych muzeów świata. :)

    To samo miałem napisać,

     

    "W Muzeum Egipskim w Kairze odkryto (!) świetnie zachowane skórzane wyposażenie rydwanu..."

     

    ... może Arka Noego się odnajdzie? :P

     

    radar


  5. Dwa pytania:

     

    - czy da się z tego otrzymać więcej energii niż się włożyło? (chłodzenie próżni ?)

    - czy da się z tego zrobić broń ?

     

    Jeśli odpowiedź na oba pytania będzie pozytywna to być może zyskamy źródło o którym nam się nie śniło. :)

     

    A może lepiej niewymagający "paliwa", zasilany tylko energią napęd do podróży w kosmosie? Warunkiem oczywiście jest synteza(?) cząstek o masie trochę większej od zera i nadanie im bardzo dużej prędkości :)

     

    radar


  6. Ziemia uformowała się jako skalista, sucha planeta. Coś zatem musiało przynieść na nią wodę. ..., że obiekty te były znaczącym źródłem wody na Ziemi.

    Czy ktoś mi może wytłumaczyć czy oni sugerują, że CAŁA ziemska woda została dostarczona przez komety? Ile tych komet musiałoby trafić w Ziemię, żeby dostarczyć tyle wody? Rozumiem, że w początkowym okresie powstawiania Układu Słonecznego komet pewnie było sporo, ale bez przesady, co?

     

    radar


  7. Tylko ciekawe ile lat upłynie do czasu wprowadzenia tego w życie...

    To jest tak rewelacyjna wiadomość, że moim zdaniem czas oczekiwania wydłuży się w "nieskończoność" (uwaga, teoria spiskowa), albo okaże się, że technologia jest droga_w_produkcji/nieekologiczna/trująca/niewydajna_w_jakiś_tam_warunkach/student_przestawił_profesorowi_zakres_na_mierniku_i_to_nie_0.2F_tylko_0.2uF (teoria spiskowa nr 2) :)

     

    To byłaby rewolucja na rynku magazynowania energii!

     

    radar


  8. O to zapytaj prawodawcę, a nie władzę sądowniczą. Sąd nie ma prawa podważyć prawa, tylko je egzekwować, nawet jeśli jest idiotyczne. Natomiast sugerowanie, że JKM usadzono (i że np. zmyślono, że lista jest nieczytelna), zakrawa moim zdaniem na paranoję.

    Może i zakrawa. Faktem jest, że w każdych wyborach ma po 2-4%, co jest BARDZO dobrym wynikiem zważywszy na to, że jeśli pokazują go w TV to tylko jako oszołoma (no i On też się do tego przyczynia). Nie chodzi mi w tym momencie o nich, ale ogólnie o małe partie.

    No dobrze, ale kogo ma to obchodzić, że byłoby to problemem? To ich obowiązkiem, a nie PKW czy sądu, jest dostarczyć odpowiednią liczbę czytelnych i weryfikowalnych podpisów.

    Obchodzić powinno tych, którzy chcą demokracji/uczciwości/praworządności.

    Skąd wiesz, że NP nie dopełniła tego obowiązku?

    A gdzie napisałem, że jest inaczej? Mimo wszystko zobacz, że do Kalifornii płynie gigantyczny kapitał i kto chce, ma potencjał i zadbał o swój rozwój, może tam zarabiać i to bajecznie.

    Tyle, że każdy z tych specjalistów albo był wybitną postacią na swojej uczelni, albo wybił się z mniejszej firmy. Zobacz też, że jeśli specjalista jest dobry, to firma opłaci mu nawet koszty przeprowadzki i zapewni mu taką pensję, żeby nie żałował, że się przeniósł. Właśnie dlatego Polska jeszcze długo nie dogoni USA (ani nawet zachodu Europy): ludziom się wydaje, że praca przyjedzie do nich, bo im się to należy. Tymczasem niestety nauka i technologia wymagają dziś pracy zespołowej, a to oznacza konieczność budowania ośrodków, do których to pracownicy będą dojeżdżali.

    Upraszczasz. Taki z Ciebie "młody, inteligentny, wykształcony, z wielkiego miasta" (MIWzWM), a nie zauważasz różnicy pomiędzy ich rynkiem pracy/administracją, a naszą. U nas to są same "nieroby", bo nie chcą się ruszyć za pracą. Myk jest tylko taki, że jako dość dobry specjalista w swoim fachu dostawałem oferty pracy z W-wy, Poznania czy Krakowa, ale o mieszkaniach, pomocy w przeprowadzce i innych formalnościach mowy nie było. "Masz tu 1-3k kasy więcej" i tyle. Znam ludzi lepszych ode mnie i propozycje składane im również nie zawierały żadnych profitów więcej niż lepsze zarobki/premie i ew. samochód z komórką.

    Pytanie:

    1) Gdzie łatwiej się przeprowadzić (znaleźć mieszkanie), w USA czy w PL? Wymelduj się, zamelduj, US, ZUS, przerejetruj samochód, wymień DO, bank, tel. komórkowy

    2) Gdzie łatwiej znaleźć pracę żonie? W USA czy w PL?

    3) Gdzie łatwiej zmienić szkołę dzieciom? Ha! Znajdz przedszkole/złobek w dużym mieście. To, że Ty nie masz nie oznacza, że inni nie mają. Już nawet nie mówię o decyzji zmiany środowiska/znajomych dzieciom, bo to wszędzie ciężko.

    4) Gdzie łatwiej dojechać z pracy do domu 200-500-700 km codziennie czy w weekendy? Po autostradach USA lub korzystając z ich krajowych przewoźników lotniczych czy w PL bez autostrad, z drogami przez miejscowości po 40-50km/h itd?

     

    Nie przeczę, mamy inną mentalność, ale ona z czegoś wynika. U nas nie można było się chwalić, że Ci idzie dobrze, że bo Cię władza ściągała na ziemię. U nich wiecznie wszystko jest "all right".

     

    Po pierwsze: nigdy nie twierdziłem, że jest to recepta, która w rok zmieni całe społeczeństwo. Wprost przeciwnie: od początku mówiłem, że rynek będzie się zmieniał powoli, ale właśnie dlatego warto być w czele peletonu i korzystać z nowych możliwości.

    Ja nigdzie nie napisałem, że mówisz w rok czy 2. Mówię, że to w ogóle nie zda egzaminu. Jak wszyscy się będą szkolić to ich praca dalej będzie niewiele warta, a dodatkowo, praca tych obecnie wykształconych też straci na wartości. Popyt vs. podaż. Patrz niżej.

    Po drugie: ciągle nie zauważasz tego, że jeśli zacznie przybywać fachowców, to pojawią się inwestycje, bo firmom zacznie się opłacać rozwijać swoje zakłady u nas. Twoje rozumowanie jest więc o tyle błędne, że nie zakłada, że miejsc pracy przybędzie - a tak właśnie się stanie, kiedy wzrośnie poziom kwalifikacji fachowców.

    Zauważam. Ty nie zauważasz, że rynkiem rządzi popyt i podaż. Na całym świecie jest ograniczone zapotrzebowanie na specjalistów, bo jest również ograniczone zapotrzebowanie na efekty ich pracy. Inwestycji nie będzie w nieskończoność, a właśnie rozdmuchanie popytu rodzi potem takie kryzysy gosp. jak ostatnio. Nagle ktoś przeszacowuje i bańka pęka. Firma plajtuje i nie ważne czy i ile w siebie inwestowałeś czy jak się starałeś. Idziesz na bruk (nie ma zapotrzebowania na efekty pracy = brak etatów = brak pracy).

    A ile z nich realnie o to walczyło? Bo ja np. mogę na przykładzie poznańskich stowarzyszeń (niby o rangę niżej, ale zasada podobna) powiedzieć, że jest kilkadziesiąt stowarzyszeń totalnie milczących i praktycznie wyłącznie spotykających się we własnym gronie, ale jest też kilka takich, które najpierw przebijały się do mediów lokalnych, ale potem to media zaczęły biegać za nimi, żeby wypowiadali się np. na temat rewitalizacji śródmieścia. Swoją ciężką pracą wyrobili sobie reputację, która moim zdaniem w następnych wyborach może zaowocować miejscami w Radzie Miasta.

    I to jest jedyne co mogą osiągnąć. Pytanie, ile zdobędą miejsc w radzie w stosunku do PO/PIS/SLD? Jak wejdą na szczebel polityki krajowej to "odszczekam" co napisałem.

    Chociaż w jednym się zgadzam: różnice finansowe są zbyt duże. Moim zdaniem oczywistym krokiem powinno być w związku z tym zlikwidowanie jakichkolwiek subwencji.

    Błąd logiczny! Idąc twoim (i niestety nie tylko twoim) tokiem rozumowania to największe szanse w wyborach powinien mieć taki Palikot, bo stać go na to, żeby jego kampanię "wsparli" po 10tys. biedni emeryci i studenci. Dzięki temu do sejmu trafiliby w większości tacy oszuści i kombinatorzy wspierani przez konkretne grupy biznesowe (kasa).

    Rozwiązaniem jest wsparcie TYLKO z budżetu, ale TYLKO na kampanię. Wielkość wsparcia mogłaby być zależna od liczby zarejestrowanych członków (za "martwe dusze" kara całkowitego zabrania subwencji z dodatkowymi karami finansowymi i więzienia włącznie). Czas w publicznej TVP dla wszystkich po równo. Czas w TV/radiu/itd komercyjnych, albo wszyscy po równo albo wcale. Jak wykorzystasz tę kasę twoja sprawa, ale wszyscy będą mieć równe szanse, więc może większe znaczenie miałby program wyborczy.

    Dodatkowo okręgi jednomandatowe. Tak czytałem te linki jakie to niby jest złe... ale tekst w nich jest wbrew logice, a to, że na zachodzie ktoś od tego odchodzi (czy ktoś to potrafi zweryfikować?) nie oznacza, że nie popełniają oni błędu albo, że ktoś nie wypromował takiej mody jak u nas na PO (właściwie to przeciw PIS)

    Zaznaczam brak jakiejkolwiek/albo bardzo mała kasa na partię poza wyborami. Mają członków, niech płacą składki (+ górna granica kasy ile mogą dostawać).

    A czego oczekujesz? Że samo przyjdzie i jeszcze będą Ciebie prosić, żebyś pracował? No błagam :)

    Zmieniasz temat. Wypowiedź była o "bezwzględnej" konieczności znajomości j. ang. Niedługo sprzątaczka będzie musiała znać żeby dostać pracę.

    Otóż to! Jesteś kowalem swojego losu, więc decyduj, do której grupy chcesz należeć.

    Wypraszam sobie - nie wyśmiałem ani razu nikogo za to, że mało zarabia czy nie może znaleźć pracy. Jeśli już, wyśmiewam niechęć do rozwoju i wieczne biadolenie, że wszystko powinno zostać podstawione pod nos - a to ogromna różnica.

    Używając określeń pejoratywnych właśnie wyśmiewasz. Człowiek kulturalny powiedziałby, że możesz należeć do grupy znającej j. obcy lub nie, "cyniczny chamek-cwaniaczek" (jak mawia mój kolega z pracy) powie, że nie znając j. obcego należysz do "zaścianka" (bo każdemu ten język jest potrzebny... ciekawe, że Niemiec, Włoch, Francuz czy Anglik przyjeżdzając do Polski nie musi znać polskiego (ani ang.!), Polak nie znający angielskiego we własnym kraju należy do "zaścianka").

    Ależ wprost przeciwnie! Polskę kocham jak żadne inne miejsce na świecie - tu się urodziłem, tu chcę się zestarzeć i tu mam nadzieję umrzeć. Nawet na wakacje świadomie i celowo wyjeżdżam bardzo rzadko z kraju, bo uważam, że mamy tutaj tyle pięknych miejsc, że naprawdę warto w pierwszej kolejności poznać solidnie całą Polskę.

    Widzisz, Polska to też ludzie w niej mieszkający. Nie każdy musi znać angielski, nie każdy musi być specjalistą, nie każdy kto szuka pracy jest leniem.

    Problem w tym, że rynek pracy mamy po prostu tragicznie nienowoczesny - i nie ma co zwalać na zły PRL, bo u Czechów było to samo, a mimo to rynek funkcjonuje zupełnie inaczej, a ludzie sobie radzą. Moim zdaniem dlatego, że są narodem, który nie lubi biadolić, za to jest przyzwyczajony do ciężkiej pracy.

    Pytanie, która gospodarka jest bardziej nowoczesna/konkurencyjna/rozwojowa:

    a) Państwo ogłasza przetarg na budowę "czegośtam". Firmy składają oferty. Komisja rozpatruje cenę, jakość, szybkość realizacji inwestycji, gwarancję i wybiera jednego oferenta.

    ;) Państwo ogłasza przetarg na budowę "czegośtam". Firmy składają oferty. Komisja rozpatruje cenę, jakość, szybkość realizacji inwestycji, gwarancję, ale wcześniej Rycho, Miro i Grzecho obgadują na cmentarzu, że firma Rycha podejrzy oferty konkurencji, przebije ich, a potem i tak inwestycja się przeciągnie, będzie kosztować więcej, ale Rycho uniknie kar, bo Grzecho ukręci sprawie łeb.

     

    ?

     

    Widzisz, historia (tak, ta sama historia, która nie interesuje MIWzWM, bo "trzeba zostawić przeszłość i myśleć o przyszłości" wielce propagowane przez tvn/gw) wlecze się za nami od 20 lat. Czesi kolego przeprowadzili u siebie dekomunizację, a my nie. Dlaczego my nie? Był rząd Olszewskiego, który chciał ujawnić nazwiska wszystkich agentów i TW, i co? A no obalenie rządu podczas "nocnej zmiany" przy udziale obecnego premiera i obecnego wicepremiera oraz ówczesnego prezydenta pseud. Bolek.

    Myślisz może, że to nie ma znaczenia? IMHO to korupcja w PL powstrzymuje ten kraj przed rozwojem. Jak przedsiębiorca wie, że bez łapówki nie wygra, a często i z łapówką ciężko, bo wygrać ma "znajomy królika" to nawet nie próbuje. To powstrzymuje od rozwoju, od tworzenia miejsc pracy i sprawia, że rozmawiamy o tym teraz. Dlatego właśnie głosowałem i będę głosował teraz na pis. Nie dlatego, że lubię Jarka, bo akurat czasami go nie trawię (tym bardziej niektórych jego przydupasów), ale dlatego, że zapowiedzieli (i co najważniejsze realizowali swoje obietnice!) raz dekomunizajcę, dwa walkę z korupcją.

    Pewnie obudził się z dnia na dzień i branża upadła w tydzień, a on nie zauważył, że z miesiąca na miesiąc ma mniej pracy, brakuje inwestycji itd.?

    Jak przeżyjesz kiedyś przejęcie firmy/zwolnienia/kryzysy/upadki firm itp. to się dowiesz, że 99% firm do końca utrzymuje, że zwolnień nie będzie.

    A może po prostu łaskawie zauważysz, że jeśli biznes przeniesiono, to albo żądania pracowników były zbyt wysokie, albo wydajność zbyt niska?

    Albo koszty pracy niezależne od pracowników (podatki, pozwolenia, koncecje, półprodukty, rynek zbytu) są gdzieś niższe, a pracodawca chce zarobić więcej. Ok, niech chce, ale nie wiń pracownika.

    Hmmm, tu z kolei spojrzenie na mojego ojca - jakoś sobie poradził i zawsze pracę miał, bo znał się na tym, co robił. Pracowitość jest cnotą w każdym systemie - nie można usprawiedliwiać ludzkiego lenistwa tym, że niewiele od nich wymagano!

    Tu się zgodzę.

    Wybacz, Wujek to sprawa minionej epoki. Z kolei Tomahawkami nigdy nie strzelano do ludzi w lokalach wyborczych w USA, więc argument jest do niczego.

    Widzę, że muszę Ci przypomnieć co sam napisałeś:

    Ale możesz też zrobić demokratyczny protest, który odsunie od władzy choćby Kaddafiego albo PZPR. A więc da się, tylko nasze społeczeństwo jest już na tyle zgnuśniałe, że potrafi jedynie biadolić, a nawet na protest przy urnie wyborczej go nie stać.

    Więc Ci zripostowałem. Kaddafiego odsunięto w "demokratycznym proteście"? Ten odsuwający PZPR też był pewnie bezkrwawy?

    Jasne, powiedz jeszcze, że PO tak się przestraszyła Korwina, że nakazała PKW go usadzić :P Co do odwołania natomiast - powtarzam jeszcze raz: takie ustanowiono prawo i nawet jeśli jest ono chore, to dotyczy wszystkich partii (z kolei uznanie protestu, nawet po wyborach, będzie zwycięstwem demokracji - ostatecznie doszłoby przecież do wyborów z udziałem NP). Nieustanne chrzanienie Korwina o tym, jak mają 15% poparcia, a decyzja PKW jest próbą celowego unieszkodliwienia go, pokazuje tylko, że jest to człowiek mogący mieć poważne zaburzenia.

    Nie mówię, że tak jest, ale zawsze jak ktoś wyśmmiewa w ciemno "inne" możliwości przychodzi mi na myśl ten rysunek :)

     

    http://krysztopa.salon24.info/rysunki/album/2cezar.jpg.html - nie wiem co się dzieje z tym linkiem :/

     

    Czy dobrze wnioskuję, że Twoim zdaniem najlepiej dla tej firmy byłoby nie robić nic i pozwolić na nieróbstwo?

    Nie mówię o podejściu firmy tylko o wpływie pracownika na jego los. Sorry, ale krytykujesz pracownika, bo pewnie leń. A może wcześniej nie trzeba było więcej. Ciekawe czy Ty byś pracował więcj niż musisz sam jeden pośród 100 kolegów. I co by pracodawca na to powiedział, bo jemu to było do d. potrzebne. Skoro nie dbał pracodawca to i pracownicy nie dbali.

    Problem w tym, że przedstawiona przez Ciebie sytuacja nie trzyma się kupy w punkcie 6. Żadna firma nie wywala ludzi losowo, a poza tym nigdy nie jest i nie będzie tak, że wszyscy są równie pracowici i równie utalentowani, więc przykład jest oderwany od rzeczywistości.

    Mylisz się. Sam byłem świadkiem sytucji w mojej firmie, gdzie poleciało kilka osób (i to specjalistów, naprawdę) tylko i wyłącznie dlatego, że trzeba było kogoś zwolnić. Padło na nich, a nie robili ani mniej niż inni ani mniej ważnych rzeczy. Ich obowiązki mieli przejąć inni (taniej wyjdzie, nie?). Oczywiście teraz obsuwy terminów itp. bo każdy miał nad stan, a teraz ma jeszcze więcej.

    Owszem, mogą być kłopoty z wolnymi miejscami pracy, ale nie jest tak, że ich w ogóle nie ma. Ponadto twierdzisz, że jest to niezależne od pracownika. Ja twierdzę coś przeciwnego. Ilość pracy, a zatem liczba dostępnych miejsc pracy, jest obecnie całkowicie zależna od pracownika. Ten pracownik jest bowiem wyborcą i on wybiera polityków, którzy swoimi działaniami ZMNIEJSZAJĄ liczbę miejsc pracy.

    No, patrząc na to z takiej perpektywy to tak, ale byłbym za zmianą ordynacji wyborczej na jednomandatową. Skoro chce głosować na ziomka od siebie, to dlaczego na jego garbie ma wejść Jarek, Donek czy Grzesiek? Wybieram konkretnie i potem konkretnie wymagam realizacji obietnic/zaangażowania. A tak jak teraz, odpowiedzialność się rozmywa, nie mówiąc o tym kto decyduje o miejscu na  listach wyborczych.

     

    radar


  9. Ale numer, dopiero po miesiącu zorientowałem się, że brałem udział w tej dyskusji :P

    Odkopię trochę :)

     

    A kto powiedział, że cokolwiek ma zostać wynagrodzone? Przecież to on zebrał listę z nieczytelnymi wpisami i w takiej formie ją dostarczył.

    Hmm, pytanie tylko czy faktycznie były nieczytelne i dlaczego SN przychylił się do wniosku PKW, żeby rozpatrywała ten protest dopiero po wyborach? Może ponowne zebranie tych podpisów byłoby dla nich problemem, więc przytoczone przec Ciebie prawo do odwołania i zebrania w 3 dni podpisów na nic by się nie zdało. A jeśli PKW znowu by je zakwestionowała? Bezsens.

    Wprost przeciwnie: zamiast stawać się miejscem wytwarzania, staniemy się miejscem rozwoju. Popatrz choćby na Kalifornię: mają wybitnych specjalistów, a mimo to jakoś nikt tymi specjalistami nie pogardza. Wprost przeciwnie - z myślą o nich rozwija się tysiące firm, a pieniądze płyną właśnie tam.

    Nieprawda. Tam jest dużo specjalistów, ale to miasto/stan z samych specjalistów się nie składa. Jest też biedota i bezrobotni. Mało tego nie ma tam nadmiaru specjalistów, bo pracują tam zamiast np. w Teksasie. Tam JEST praca, więc przyjeżdżają tam specjaliści. Oczywiście działa to też w drugą stronę, ale nijak się ma do twoich argumentów.

    Twoje "mataczenie" polega na tym, że dobrą radę dla 1 osoby (wyszkol się, naucz, przekwalifikuj) próbujesz nam sprzedać jako radę dla całego społeczeństwa. A to jest g. prawda, bo jak 300tys. bezrobotnych wyszkoli się "nagle" na programistów, to ile będzie warta praca programisty?

    Jak najbardziej jest. Mamy wolność wyboru i wolność zakładania partii politycznych oraz przynależności do nich. A mimo to skandalicznie mało osób z tych praw korzysta, za to do stawiania roszczeń typowy Polak jest zawsze pierwszy.

    G. prawda. W Polsce jest około 100 partii politycznych. Ile z nich widziałeś w TV?

    http://pl.wikipedia.org/wiki/Partie_polityczne_Polski

    Ależ Polakom nikt nie narzuca języka. Urzędowym jest ciągle polski. Pojawiają się za to MOŻLIWOŚCI korzystania dzięki znajomościom innych języków. Kto chce, korzysta - a kto nie chce, ten nie korzysta. Rób, co uważasz za słuszne, ale sądzę, że lepiej dla Ciebie będzie zauważyć, że przyszedł czas by opuścić zaścianek i docenić możliwość kontaktów ze światem.

    Ha, "nikt nie narzuca", "rób co chcesz", ale jak chcesz (wyszkol się, przekwalifikuj) dobrą pracę to się naucz innego języka, bo jak nie to te "MOŻLIWOŚCI" Cię omijają.

    Mało tego, nikt Cię przecież nie ośmiesza/szkaluje/szczuje, bo przecież możesz robić co chcesz w swoim "zaścianku".

    IMHO, w "zaścianku mentalnym" żyją ludzie, którzy nie znają swojej "narodowej" wartości (bo PL to tylko zaścianek), a że im akurat się powiodło to mogą innych wyśmiewać. Smutne jak wiele osób bezmyślnie patrzy tylko na zachód i cynicznie w stosunku do innych ludzi.

    I co w tym złego? Jeszcze raz pytam: co jest złego w maksymalizacji zysków firmy? Przecież dzięki temu firma się rozwija, więc tworzy coraz więcej stanowisk pracy, a efektem netto jest poprawa warunków życia.

    Cóż, firma przenosi się z USA do EU, bo koszty pracownicze mniejsze. Nic w tym złego. Czy zawinił w tym pracownik z USA, który straci pracę? Załóżmy, że to specjalista, ale niestety pracy w jego kraju akurat nie ma w tej branży. Może się przekwalifikować, ale ponieważ ciągle robił coś innego to nie ma doświadczenie (nikłe szanse na pracę), a żyć jakoś trzeba (hipoteka, rodzina, dzieci). Co zrobić w okresie zdobywania doświadczenia? Dla mikroosa to będzie pewnie nieudacznik.

    BO ŻYLI U SCHYŁKU PRL-U! Zrozum to wreszcie, to była zupełnie inna sytuacja - pracowników opłacano za zupełnie wirtualne pieniądze, więc w razie potrzeby można było je było nawet drukować! Zresztą ten argument pokazuje tylko, dlaczego mamy dziś tak słabo wykwalifikowaną siłę roboczą - ludzie nie dbali w ogóle o własny rozwój i nie inwestowali w siebie (zarówno pieniędzy, jak i czasu), a dziś biadolą na każdym kroku, jak im ciężko...

    Fajnie, że Ci się udało. Pytanie, czy jakbyś żył np. 30 lat w tamtym systemie, gdzie inwestowanie w siebie było delikatnie mówiąc niemile widziane to pewnie w 89 byłbyś prorokiem i nagle wskoczył w wir kapitalizmu? Na pewno. Skąd Ci ludzie mieli wiedzieć jak będzie skoro w innym systemie nie żyli i go nie widzieli? Teraz jesteś "mądry". Tak, wiem, PRL skończył się 2 dekady temu, ale mentalnie w PL, również u pracodawców dalej jest/był PRL więc nie ma co się dziwić niektórym.

    Pytanie nie brzmi "po co", tylko "dlaczego". A dokładniej: dlaczego to robią? Ano dlatego, że NARÓD IM NA TO POZWALA i po krótkim odsunięciu od władzy wybiera znowu tych samych ludzi.

    A kogo mają do wyboru? Patrz wyżej na to ile partii masz w PL, a ile widziałeś w TV.

    Ale możesz też zrobić demokratyczny protest, który odsunie od władzy choćby Kaddafiego albo PZPR. A więc da się, tylko nasze społeczeństwo jest już na tyle zgnuśniałe, że potrafi jedynie biadolić, a nawet na protest przy urnie wyborczej go nie stać.

    Oczywiście, demokratyczny, jeden wsparty Tomahawkami, a drugi ofiarami w '70 czy w kopalni Wujek.

    Ach, czyli oczywiście nawet przez myśl Tobie nie przyjdzie, że listę stworzono po prostu niepoprawnie, a cudowny JKM mógł po prostu nie dopilnować formalności? Napisz jeszcze, że PKW kontrolowana przez PO tak się strasznie przestraszyła konkurencji ze strony JKM, że celowo sfałszowała jego listy poparcia.

    Najlepsze jest to, że nie ma demokratycznej jawności. Od tego czasu nic się nie wyjaśniło, a SN przeniósł rozpatrywanie sprawy na po wyborach. JAK masz udowodnić, że miałeś rację skoro:

    a) decyzję o czytelności uznaniowo podejmuje urzędnik

    :) odwołać się możesz dopiero po!! wyborach (bo wcześniej nikt nie chce), czyli jedyna możliwość do powtórka wyborów (uzasadnieniem na "nie" będzie niskie notowania w sondażach, a więc niewielki wpływ na wynik wyborów). Taaa, sondaże (we Francji chyba są zabronione a 3 m-ce przed wyborami).

    Nie ma to jak d.pokracja.

     

    A ten przykład mi się najbardziej podoba:

    Znam doskonały przykład na potwierdzenie tego, o czym mówię. Chodzi o polskie kopalnie gliny. Każda kopalnia działała kiedyś na tej zasadzie, że kopali np. X metrów gliny, a potem czekali, aż się to sprzeda, i siedzieli na tyłkach (bo nawet nie mieli gdzie tego składować, a z kolei o redukcjach oczywiście nie było, bo nieroby zaprotestowały). Potem wymuszono prywatyzację i wiele kopalń przejął jeden operator. Oczywiście był wielki bunt, a potem pracownicy zaczęli wygadywać bzdury o ciemiężeniu pracowników itd. Władze spółki nie cackały się i zrobiły duże redukcje, a pracownicy zaczęli pracować w takim trybie, że jak uzbierali X metrów gliny, to zamiast siedzieć na tyłku jechali do drugiej kopalni i tam też wykopywali X metrów gliny. Nagle okazało się, że taką samą pracę można wykonać mając połowę załogi, a dzięki wzrostowi wydajności wystarczyło na gigantyczne podwyżki. Przy czym ważne w tej historii jest to, że zarobili ci, którzy chcieli się wziąć do roboty... Pozostali pewnie do dziś klepią słodką biedę i opowiadają o tym, jak im było dobrze zaraz po upadku komuny...

    Załóżmy, że:

    1) Popyt na glinkę jest w wysokości X.

    2) Wszyscy pracownicy wzięli się ostro do pracy (200%)

    3) 200% wydajności to wydobycie w wysokości 2X

    4) Firmie nie opłaca się wydobywać 2X, bo popyt jest na X

    5) W związku z tym firma przeprowadza redukcję.

    6) Wszyscy się wzięli do roboty, więc firma zwalnia alfabetycznie co drugiego.

     

    Pytanie do mikroosa: Którzy ze zwolnionych do śmierdzące lenie, którzy "do dziś klepią słodką biedę i opowiadają o tym, jak im było dobrze zaraz po upadku komuny..." ?

     

    sytuacje niezależne od pracownika, bo powtarzane tu Ci było dziesiątki razy:

    [pre]NIE MA WOLNYCH MIEJSC PRACY[/pre]

     

    radar


  10. Już wówczas na jego pokładzie znalazł się aparat fotograficzny, którego długość ogniskowej wynosiła ponad 195 centymetrów. Trzy lata później na orbitę trafił Gambit 3 z aparatem o ogniskowej 444 centymetrów. Rozdzielczość Gambita początkowo pozwalała na fotografowanie obiektów wielkości 60 centymetrów, jednak z czasen udoskonalono ją i Gambit 3 dostarczał zdjęć jeszcze mniejszych obiektów.

     

    Witam,

    czy ktoś Was zna jakiś link, gdzie w sposób w miarę zrozumiały (może być po ang.) wyjaśnione są zależności pomiędzy długością ogniskowej, a rozdzielczością/powiększeniem aparatu? Nie chodzi mi o samą definicję ogniskowej, ale o wyjaśnienie jaki ona ma wpływ na to, że satelita z wysokości powiedzmy tych 100-200 km powiększa detal o szerokości np. tych 60cm?

    Z góry dzięki :)

     

    radar


  11. Przede wszystkim to jest wina ludzi, że nie zdobywają kwalifikacji, a potem siedzą na tyłku i biadolą.

    Jakie kwalifikacje dodatkowe proponujesz kobiecie po 50-tce, byłej sprzątaczce/woźnej/krawcowej itp?

    Może ma być księgową, informatykiem, operatorem koparki? Niech wszyscy zaczną zdobywać kwalifikacje... pytanie czy to pomoże skoro NIE MA pracy? Dalej będzie 10 osób na jedno stanowisko tylko, że będzie 10 "wykwalifikowanych osób", ale i tak miejsce jest tylko JEDNO i pozostanie 9 "wykwalifikowanych bezrobotnych", którym powiesz "rozwijaj się", zrobią kolejny kurs i znowu załapie się tylko 1 osoba z 10... a czas leci

    Nie przesadzaj. Mamy bezrobocie na poziomie ok. 12%, przy czym ogromna część z tych 12% świadomie nie chce mieć pracy i wcale jej nie szuka, nie jest gotowa dojeżdżać więcej niż parę kilometrów itd. Poza tym powtarzam jeszcze raz: osoby wykwalifikowane znajdą pracę zawsze, tylko to niestety wymaga pracowitości...

    Proszę o sprecyzowanie "ogromna część". Jakieś badania, jak prowadzone itp.? Ostatnio był art. w metrze o tym, jak starego kolesia wysyłali z PUPu na szkolenia i do firm, gdzie np. szukali tylko... kobiet! Tj. właśnie pomoc PUP.

    Co do "osoby wykwalifikowane znajdą pracę zawsze" - patrz wyżej.

    Jak to dlaczego? Bo to jest rynek. A skoro jest rynek, to nie ma podaży bez popytu. Dalej sam wyciągnij wnioski :)

    Tu się zgadzam, nie można tego regulować, NIKT nie wie tak naprawdę co będzie potrzebne, a każdy ma prawo uczyć się tego czego chce/mu się podoba/itd itp.

    Ale po co? Ludzie wybrali taką władzę, która nie zapowiadała żadnych większych zmian, więc najwidoczniej odpowiadała im taka propozycja :P ... obecna minister wprowadziła kilka korzystnych zmian...

    Nie wybrali tej władzy tylko głosowali przeciwko innej, co było zresztą głupotą, a dodatkowo zostali delikatnie mówiąc zmanipulowani (szczególnie ci młodzi).

    Pani minister zrobiła też sporo złego, kto ma dzieci w wieku szkolnym to wie.

    Ale jednocześnie zawsze będzie pierwszy do wymądrzania się, jaki jest dorosły i dojrzały :)

    Dokładnie, do tej pory kilka pokoleń tak wybierało i było ok, teraz nagle wszyscy tacy "niesamodzielni", ale wiesz mikroos, to też i nie ich wina, tak zostali wychowani, pokolenie pierestrojki, nowej mody w psychologii i efekt naszych czasów, gdzie dziecko może więcej niż rodzic, a rodzic może więcej niż szkoła...

    Błagam, przestań wygadywać bzdury, bo akurat transport do szkół zapewniają gminy (albo powiaty, nie pamiętam teraz dokładnie).

    mikroos, nie masz dzieci, prawda? ;)

    Cóż z tego, że jest transport, wyślij dziecko 20km (to nie jest rzadkość), to sam czas dojazdu to ile? Ile on wynosi w zimie (skoro nie ma szkoły to i kolejność odśnieżania drogi do takiej miejscowości pewnie jest nieciekawa)?

    Twój argument, że był tam kiepski poziom jest z d. wzięty. To trzeba było podnieść ten poziom, a nie zamykać szkoły, prawdą jest, że powodem była tylko i wyłącznie KASA, a nie poziom.

    "Takie będą Rzeczypospolite jakie jej młodzieży chowanie" - zamykanie tych szkół tj. utrudnienie w dostępnie do edukacji.

    Czyli w zasadzie to oznacza, że to był czyn stymulujący dla dzisiejszej gospodarki. Więc tak naprawdę gdyby nie to, dziś byłoby jeszcze gorzej. Oczywiście, że była to decyzja skandaliczna, ale ten argument w tym momencie po prostu nie pasuje do dyskusji.

    Hahaha! Rozbawiłeś mnie:) Czynem stymulującym było to co zrobiła ta "niedobra", poprzednia władza: obniżenie podatków, obniżenie kosztów pracy (po obu stronach) itd. Ale przecież potem nagle się okazało, że obniżanie podatków jest BE! (tylko dlatego, że to nie "ta" władza je obniżyła).

    Jak napisał Mariusz, potrzeba jest więcej pracy, a więcej pracy bierze się ze zmniejszania danin, a nie zwiększania.

    No to patrzymy na innych czy nie? :P

    Patrzymy, bo jednak można. Tam jak Orban nałożył podatki na banki to straszyli jak to biznes będzie uciekał itp. bzdury... i jakoś zostali wszyscy. A tu dalej papka medialna, jak to "musimy" podnosić podatki itp.

    To jest akurat jedna z najlepszych decyzji, jakie można podjąć w odniesieniu do starych, niewydolnych państwowych molochów ;) Nie przypomnę sobie przykładu ani jednej firmy, która po prywatyzacji funkcjonowałaby gorzej niż przed nią.

    Znowu mnie rozśmieszasz:) Dobra jest tu definicja JKM: "Gdyby rząd V Republiki Francuskiej wykupił wszystkie państwowe firmy w Polsce – rząd III Rzeczypospolitej Polskiej wykupił wszystkie państwowe firmy we Francji – to w obydwu krajach dokonałaby się całkowita prywatyzacja! Taka jest oficjalna interpretacja Ministerstwa Skarbu. " ;)

    I to jest prawda! Pierwszy z brzegu przykład to TP S.A. Któraś ze spółek energetycznych w PL też jest własnością rządu Norwegii. Banki, kolej... Czyli gdzieś indziej można, ale u nas "państwowe" nie może być?

    Proszę, przestań chrzanić ;) są szkolenia z urzędów pracy (na które często brakuje chętnych), jest możliwość uczenia się języków za darmo (choćby przez Internet, który w tym momencie jest dostępny w praktycznie każdej bibliotece, a ta jest z kolei w każdej gminie), są doradcy w urzędach pracy itd. To są drobiazgi, ale są bardzo istotne.

    mikroos, nie masz zielonego pojęcia o przydatności PUPów. Szkolenia w internecie... owszem, ale ilu osobom to pomoże skoro nie ma pracy? Patrz pierwszy akapit.

    Chyba nie zdajesz sobie sprawy, jak wygląda polskie prawo pracy. Poza tym istnieją różnego rodzaju rzecznicy, fundacje itd. Ale znów: trzeba by było zainteresować się tematem...

    Autorytatywnie stwierdzam, że mikroos nigdy nie był w polskim sądzie ;)

    Przypominam, że a) musisz się liczyć z tym, że stracisz pracę, a proces może trwać lata (polecam zapoznać się z tematem), ;) z reguły jest to pyrrusowe zwycięstwo w postaci odszkodowania (zaległa płaca plus ustawowe = nędzne odsetki i nakaz ponownego przyjęcia do pracy, po którym nie jesteś chroniony przed zwolnieniem np. za miesiąc. Trzeba mieć sporo odwagi i żadnych zobowiązań (rodzina, kredyty) żeby się zdecydować na taki krok. Owszem, można poszukać innej pracy, ale rozmawiamy właśnie o tym, że jej nie ma.

    Ale to naród wybrał władzę, która go narobiła

    Naród g. wybrał. Dopóki nie będzie jednomandatowych okręgów, referendów itp. spraw to ten "Naród" ma g. do gadania. PO zdaje się obiecywała jednomandatowe okręgi, kryzys w tym nie przeszkadza,a jakoś dalej nie ma... rządzą samodzielnie, swój Prezydent od roku i nic...

    Przypominam jeszcze raz, że podatek nałożyła legalnie wybrana przez naród władza.

    Legalnie wybrana nie oznacza, że to jest dobra władza i podejmuje słuszne decyzje, ją właśnie krytykujemy (chociaż ostatnio grozi za to sąd - też dobry wskaźnik demokracji).

    Tutaj akurat minister edukacji niemal od początku kadencji walczy o wprowadzenie stosownych zmian, ale dziękować za opóźnienie możesz przede wszystkim związkom zawodowym. A skoro już o związkach mowa, to są one idealnym przykładem na to, że prawo pracy wcale nie sprzyja przedsiębiorcom.

    Czyli jakiś zmian i z kim walczy? Które związki zawodowe sprzeciwiają się zwiększeniu liczby przedszkoli?

    Co do prawa pracy, to zgadzam się, związki zawodowe są zbytnio uprzywilejowane, ale tak samo jest na zachodzie i tam władza jakoś sobie radzi (przez negocjacje), a u nas całe zło to "związki" (czyli krzykacze, pieniacze, nieroby... i co tam jeszcze).

    Nie powinni mieć dzieci ci, którzy wiedzą, że nie będą w stanie ich utrzymać. To chyba logiczne.

    Teraz mało kogo stać na dzieci, i co, powiesz, że to ok? Rozumiem, że polityki prorodzinnej nie powinno być? Ja powiem ok, ale moje dzieci będą pracować tylko na mnie, nie masz swoich, masz problem (zwłaszcza, że przyzwalasz na grabież kasy z OFE).

    Tego nie napisałem. Ale zapożyczanie się jest żadnym rozwiązaniem.

    Daj inne, chętnie będę propagował tę cenną wiedzę jak spotkam kogoś potrzebującego...

    Ale dlaczego?... Wprost przciwnie. Osoba 18-letnia jest już osobą dorosłą i powinna być osobą dojrzałą i odpowiedzialną.... jeżeli nawet z tym ludzie sobie nie radzą, to chyba jest gdzieś problem, i to raczej nie ze zbyt trudną maturą...

    Mikroos, ale to też nie ich wina, że mają z tym problem, tylko właśnie brak odpowiedniej (trudniejszej) reformy edukacji. Oni zostali, na ich i nasze nieszczęście tak wychowani i nauczenie (a właściwie to nie nauczeni). Matura w obecnym kształcie to kpina i powinna zostać zastąpiona starą wersją. "Wkuwanie" to też był trening mózgu i pamięci i jakoś ludzie sprzed cudownych, a'la zachodnich reform "na myślenie i rozwiązywanie problemów" porobili kariery choćby i na zachodzie, czytają ze zrozumieniem, potrafią myśleć i rozwiązywać problemy. Także to też nie ich wina, a braku odpowiedniego kształcenia. Teraz nie trzeba czytać nawet streszczenia (!!!) przed maturą, bo cały tekst jest podany! Zeszłoroczną maturę z matmy zrobiliśmy w biurze w pamięci(!) bez pomyłki, bez podanych wzorów (oj, to wkuwanie) w mniej niż 30 min. i to ładnych kilka lat po skończeniu studiów (czyli kilkanaście po maturze)!

     

    Do tej pory każdy decydował w tym wieku Tomek, przykro mi.

    Bardzo mi przykro, od paru lat są już wyraźne przepisy, które pozwalają modyfikować klucz i traktować odpowiedzi ze znaczną tolerancją.

    I cóż z tego, skoro przez 10 lat uczyli się bzdur bez wymagań?

     

    I jeśli chodzi o politykę mikroos, to tak, tj. wina tego rządu, który przez 4 lata większości i przez półtora roku z własnym Prezydentem zrobił albo niewiele, albo pogorszył sytuację. I nie mów, że to nie tylko ich wina, bo poprzednie rządy zostały rozliczone podczas poprzednich wyborów, teraz czas na nich.

     

    radar


  12. Uran i tor mamy w Polsce, był on nawet eksploatowany na przełomie lat 40 i 50 zeszłego stulecia.

     

    Pytanie czy mamy technologię, procedury, etc. czy musimy za to zapłacić?

     

    Elektrownie geotermalne to fajna sprawa-prawdziwie darmowa i czysta energia.

     

    Miód na moje uszy :) Zwłaszcza, że mamy warunki i wszystko co potrzeba, żeby to robić już teraz i tanio!

     

    Orbitalne panele słoneczne...

    Wydaje mi się, że w momencie, w którym będziemy mieć technologię na orbitalne panele to i na sprzątanie orbity też będziemy mieli.

     

    No i niestety racja że taka pełna siłownia atomowa to duże koszty... (założenie uwzględnia stopniowy wzrost cen ropy naftowej, i gazu ziemnego oraz węgla - nie uwzględnia natomiast okresowych gwałtownych skoków ceny ropy naftowej związanych z czynnikami losowymi)

     

    Nie uwzględnia również wzrostu cen wydobycia uranu i czy uwzględnia koszt zamknięcia tej elektrowni?

    Pytanie, skoro inwestycję trzeba spłacać latami, to czy to faktycznie będzie tani MW?

     

    Fuzja jądrowa to fajna sprawa... jeżeli uda się opanować proces...

     

    Jeśli :/

     

    I nie wiem czy jest w czym dalej wybierać. Biopaliwa?

    Jest to jakaś alternatywa, ale najlepiej jakby powstawały z utylizacji śmieci, a nie na polach uprawnych.

     

    radar


  13. Super wieści, bardzo ciekawe - przecież to potencjalnie może być odkrycie większe od penicyliny czy antybiotyków! Ciekawy jestem, jak to się dalej rozwinie...

     

    Stosując spiskową teorię dziejów... nie rozwinie się. "Niestety doskonale zapowiadające się lekarstwo na wirusy okazało się toksyczne/szkodliwe/powodujące poważne skutki uboczne/etc." :)

     

    To tak jakbyś chciał wymyślić niepsujący się samochód albo lekarstwo na raka... szaleniec! :P

     

    radar


  14. Jeszcze jedno przemyślenie: gdybym ja był supermocarstwem i miał jakąś super nowoczesną technologię, to swojemu najlepszemu sojusznikowi sprzedawałbym technologię poprzedniej generacji ew. tą ale w prostszej wersji, a państwu zupełnie obcemu jeszcze stopień starszą.

    A gdybym był przeciwnym supermocarstwem, to nie atakowałbym tej technologii swoją najnowszą kontrbronią, tak by byłoby to zauważone. Testowałbym tą kontrbroń w warunkach obserwowalności przez cały świat tylko wtedy gdybym miał w zanadrzu już dużo nowoczesniejszy arsenał.

    Są oczywiście wyjątki: wojna lub tajemnica przestała już być tajemnicą.

     

    Słusznie, i tak naprawdę nie wiemy i prawdopodobnie nie dowiemy się czy nie było dokładnie tak jak napisałeś:)

    O B2 dowiedzieliśmy się po ponad 10 latach, o wielopotokowym procesorze w Tomcacie też po ponad 10.

    W 2008 w stanach kilkadziesiąt osób zauważyło nad horyzontem w środku dnia "ogromny, latający pojazd, szybko poruszający się nad ziemią". Byli wśród nich sędzia, miejscowy szeryf i inne osoby. Miasteczko znajduje się niedaleko bazy wojskowej. Informacja i wywiady pojawiły się we wszystkich ogólnokrajowych mediach. Wojsko najpierw zaprzeczyło, że cokolwiek tam było, bo nie prowadzili żadnych lotów, potem mówili, że to złudzenie optyczne, a potem, że to była formacja F-16, ale pod słońce wydawało się, że to jeden obiekt. Po tygodniu w mediach nie było już żadnych informacji, po prostu "temat się znudził, , wojsko się wytłumaczyło, a miejscowi już nie udzielają wywiadów" :P Założę się, że za jakiś czas, 10-20 lat, się dowiemy :)

    http://defensetech.org/2008/01/14/air-force-ignores-ufo-threat/

     

    radar


  15. Ja to w ogóle takiego auta, w którym nie można wymienić żarówki w 5 min na parkingu nie dopuściłbym do ruchu!

    Nawet ostatnio był artykuł o tym, że nie tylko te zderzaki tak robią, ale i za nimi umieszczają co droższe i wrażliwsze części silnika (komputer pokładowy, sterownik pompy itp.), żeby właśnie nawet przy niewielkiej stłuczce koszt był niemały.

     

    radar


  16. @Wilk, Radar, dzięki za wyjaśnienia spraw wojskowych, których, może na szczęście, się nie znam.

    Ale tak punktu widzenia logiki, która jak mniemam w wojsku też obowiązuje  :) : pocisk nie trafiający w cel, czy radar/sonar nie wykrywający jednostek będzie na pierwszych ćwiczaniach ujawniony, raczej musi to zostać włączone zdalnie w warunkach bojowych. A problem jest chyba taki, że łatwiej w ogóle zniszczyć działanie elektroniki niż spowodować jej wadliwe działanie i to takie, które na pierwszy rzut oka nie można wykryć lub trudno naprawić.

    Współczesna wojna dwóch potęg militarnych to również, a może przede wszystkim walka o zaburzanie systemów łączności, więc wojsko musi zbroić się w technologie mocno odporne na zakłócanie, nie taką jak we wspomnianej Syrii.

    Ależ właśnie taką jak mieli. Mieli najnowszy sprzęt z Rosji (w domyśle jednej z potęg militarnych) i sam sobie już odpowiedziałeś na swoje pytanie. Skoro wojsko ma technologie odporne na zakłócanie to czy nie warto by znać słaby pkt. przeciwnika, by go w walce wykorzystać? Kwestią wtórną jest czy słabość powstała na skutek niedopatrzenia przeciwnika czy poprzez celowe podłożenie go rywalowi.

    Bardzo trudno też podrzucić/zawirusować produkcję lewych czipów dla armii. Pamiętam swego czasu Polacy nie mogli sprzedawać antypotowych skarpetek Amerykanom, bo ci mają doktrynę, że każdy sprzęt dla armii musi być ich własnej produkcji.

     

    No właśnie nie, demokracja niestety rządzi się swoimi prawami i ma swoje słabości. Przykład działania dawałem wyżej. Co do "doktryny" to oni kierują się głównie interesem ekonomicznym, czyli zarabiają ich firmy. Drugim czynnikiem jest bezpieczeństwo, ale głównie bezpieczeństwo dostaw w przypadku konfliktu (w końcu możesz mieć konflikt z dostawcą), a dopiero ostatnio zaczęli się przyglądać temu ostatniemu (z wyjątkiem wspominanego NSA, ale tj. państwo w państwie).

     

    radar


  17. Poprzez uniwersalne nośniki danych. Zresztą nawet jeśli określony sprzęt terenowy nie jest podłączony do publicznego Internetu, to i tak jakoś musi nawiązywać połączenie z centrum dowodzenia. Powodując słabości np. systemów kryptograficznych podsłuchanie takiej transmisji będzie znacznie prostsze.

     

    Ja dodam tylko tyle, że zgodnie z pierwszymi relacjami i analizami po ujawnieniu tej wiadomości (chyba ponad miesiąc po incydencie!) to oni faktycznie włamali się do systemu obrony plot Syrii (notabene najnowszego rosyjskiego systemu, więc specjaliści z Rosji byli tam już ponoć 2 dni później żeby wyszukać w logach co było nie halo).

    Akcja wyglądała tak, że oprócz eskadry bojowej leciała też eskadra osłony i nie były to typowe samoloty do walki elektronicznej growler czy powler tylko F-16 z podwieszonymi zasobnikami z elektroniką z bardzo silnymi nadajnikami (jak osiągnięto sukces jest oczywiście tajemnicą).

    Laik, jeśli oglądał Dzień Niepodległości, może sobie wyobrazić dokładnie tak jak było pokazane zarażenie statku matki w filmie :) Pytanie, łatwiej go można było zarazić mając "swój" chip w komputerze wroga? Dodatkowo, nie tylko sam główny procesor jest narażony, ale również cała elektronika we/wy, karty sieciowe, routery, które reagują na odpowiednio spreparowane pakiety, mostki na płytach głównych, czytnikach itd. itp.

     

    radar


  18. Osobiście nie widzę ekonomicznego uzasadnienia do ataków na sprzęt, skoro ataki na software lub bazujące na czynniku ludzkim są skuteczne i przy tym wielokrotnie tańsze.

    A czyż nie jest pociągającą myśl o tym, że możesz mieć sposób na atak, przed którym żadne procedury i żaden software nie pozwolą się obronić?

    Do przeprowadzenia ataku wystarczy dobre rozpoznanie celu oraz znajomość sprzętu ale przede wszystkim procedur, ludzi i oprogramowania które się tam znajduje.

    Tak, ale w przypadku zamkniętych systemów, takich jak system obrony plot nie zadzwonisz do stacji radiolokacyjnej i nie powiesz "hej, jestem administratorem systemu, podajcie mi swoje hasło, bo będę robił update systemu" :) Sposoby mitnickowskie tu nie pomogą jeszcze z innego powodu: taki system nie jest podłączony do internetu!

    Co jest więc łatwiej wykonać, spenetrować całą infrastrukturę obronną przeciwnika, poznać procedury, sprzęt, software itd. czy mając gotowy schemat procesora zmodyfikować go lekko, np. dodać kilka instrukcji itp. i podstawić w scenariuszu zaproponowanym przeze mnie wyżej?

    Niestety z doświadczenia widzę, że wszędzie jest burdel, a im większa struktura firmy, tym burdel jest większy i tym łatwiej znaleść lukę.

    To się zgadza.

    Ciekawostka, że ponoć im bardziej "reżimową" politykę bezpieczeństwa wprowadzają administratorzy systemów tym jest... mniej(!) bezpiecznie, bo zdaniem badaczy wtedy złożoność hasła i częstotliwość zmian sprawia zbyt dużo problemów użytkownikom i wtedy zaczynają oni kombinować (zapisywać na karteczkach, wymyślać standardowe dupa1, dupa2, albo wymyślać sposoby na ominięcie tych procedur).

     

    radar


  19. Jeszcze jedno: Co do słabych możliwości technicznych Chin, to pamiętajmy o przykładzie z USA, że w chwili gdy Intel wyprodukował swój pierwszy 4-bitowy procesor 4004, to wojsko już rok wcześniej miało potężniejszy 20-bitowy procesor potokowy w F14.

     

    Przykład Tomcata, Stuxneta jak i atak na instalację w Syrii (nomen omen jakoś przemilczaną przez media w PL) doskonale pokazują, że czasami oprócz "prostolinijnej logiki" w wykonaniu mikroosa potrzeba jeszcze wiedzy.

    Prawda jest taka, że atak na sprzęt jest całkowicie wykonalny i z b. dużym prawdopodobieństwem stosowany. Na defensetech.org (przepraszam za linka do konkurencji, ale tam tylko tematy militarne :) ) wielokrotnie przytaczano alarmujące raporty o nowych badaniach nad zagrożeniami płynącymi ze strony braku nadzoru nad produkcją części elektronicznych. Z wymienianych czynników można wspomnieć możliwości modyfikacji procesora i ukryciu w nim backdoorów itp. (o tym też niżej) lub możliwości poznania dokładnej struktury procesora i wyszukaniu w nim błędów.

    Przykład ze sprzątaczką w fabryce broni atomowej jest nietrafiony, bo bardzo zaawansowaną wiedzę na temat projektowania procesorów można poznać na studiach, a mają dostęp do struktury, ukrytych funkcji itp. z czym agencje wywiadowcze problemu pewnie nie mają (produkcja w Azji) można równie swobodnie przeprojektować sam procesor.

    Czy trudno sobie wyobrazić, że Agencja Wywiadu (AW) przeprojektowuje procesor, w fabryce pewna liczba procesorów zostaje zrobiona wg. zmienionego projektu (np. po godzinach, częsta praktyka w Chinach, gdzie w godzinach pracy powstają oryginalne części dla zamawiającego z logo producenta, a w nocy, powstają te same "podróbki" bez logo - patrz np. części samochodowe bez logo producenta, ale z tej samej taśmy itp.). Taka zmieniona partia procesorów czeka, aż demokratyczne = "głupie" państwo ogłosi przetarg publiczny na dostawę sprzętu komputerowego dla AW, rządu itp. Teraz można albo wygrać przetarg podstawioną firmą, albo firmie wygrywającej przetarg zaoferować się jako podwykonawca i dostarczyć procesory, albo nawet podmienić im je w magazynie/podczas transportu/w hurtowni/gdziekolwiek, bo jednak nie będzie to chronione jak fort knox. Dla AW nie powinno to być problemem.

    Inną opcją jest już opisywana przez kolegów możliwość produkowania wszystkich procesorów z "wadą" i aktywacji ukrytej funkcji tylko w określonych komputerze. Argument "ale jak to robią" trochę kulawy. Jak to powiedział Gibson w "Teorii spisku": "Jakby łatwo można było udowodnić spisek to po co taki spisek?" :) Dowiesz się jak to robią, za 2, 5, 10 lat, jak ktoś znajdzie szkodliwy kod (patrz choćby Stuxnet).

     

    Co do możliwości Chin w zakresie walki w cyberprzestrzeni (co wiążę się ze znajomością hardware'u i software'u, wyszukiwaniu w nich luk i pisaniu odpowiedniego, złośliwego softu) to bodajże w 2010 albo 2009 roku w USA powstała pierwsza jednostka wojskowa przeznaczona do walki w necie. Zaczęła powstawać dość szybko, gdy chyba w 2007 roku w Annual Report To Congress zawarto informację, że Chiny taką jednostkę mają od... 2004(!) roku. Naprawdę mówię Wam, czytając te raporty o stanie przygotowań USA do zagrożeń sieciowych nie dziwię się, że u nas publikują w necie rozkład pomieszczeń w "tajnej" siedzibie GROMu.

     

    Co do

    Szczerze mówiąc, to jednak wolę, by te technologie, chmury i sprzęty pochodziły z USA czy innych krajów o silnych instytucjach demokratycznych, bo tam policja czy insze CIA nie może po prostu zażądać sobie bez powodu jakichkolwiek danych, niż z krajów takich jak Rosja czy Chiny.

    to myślałem, że ze śmiechu spadnę z krzesła :P

    http://en.wikipedia.org/wiki/USA_PATRIOT_Act

    dla leniwych "tłumaczenie"

    http://archives.umc.org/interior_print.asp?ptid=4&mid=6800

    Ciekawostki dla przypomnienia:

    http://news.bbc.co.uk/2/hi/business/6221146.stm

    http://pl.wikipedia.org/wiki/Echelon

     

    ... i nie, Rosja i Chiny nie są lepsze, są takie same jak stany ("silnych instytucjach demokratycznych" - dobre, dobre:) ) , tylko możliwości mają mniejsze (czyli jak na razie są chyba mniej niebezpieczne)

     

    pozdro

×
×
  • Dodaj nową pozycję...