Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Dieta obfitująca w sól zmniejsza zawartość wapnia w organizmie. Odkrycie naukowców z University of Alberta wyjaśnia, czemu miłośnicy słonych potraw częściej zmagają się z osteoporozą czy kamicą nerkową (American Journal of Physiology – Renal Physiology). Kanadyjczycy prowadzili badania na modelu zwierzęcym i hodowlach komórkowych. Zespół prof. Todda Alexandra odkrył, że poziom sodu i wapnia jest kontrolowany przez tę samą cząsteczkę. Gdy przez dużą zawartość soli w jedzeniu stężenie sodu staje się zbyt wysokie, organizm pozbywa się go z moczem. Niestety, sód pociąga za sobą wapń. Spora zawartość wapnia w urynie prowadzi z kolei do kamicy, a niedobór pierwiastka w kościach skutkuje osteoporozą. Nasze badania sugerują, że kiedy ciało próbuje się pozbyć sodu za pośrednictwem moczu, dokładnie w tym samym czasie eliminuje też wapń. To bardzo istotne, bo stężenia Na we współczesnej diecie są coraz wyższe, co oznacza, że nasze organizmy wydalają coraz więcej i więcej wapnia. Ustalenia zespołu [z University of Alberta] potwierdzają, że dieta niskosodowa i obniżenie zawartości sodu w przetworzonych pokarmach są bardzo ważne - podkreśla Alexander. Kanadyjczycy zadali sobie pytanie, czy związek odpowiedzialny za wchłanianie sodu może także odpowiadać za absorpcję wapnia. Okazało się, że tak. Stwierdziliśmy, że cząsteczka odpowiedzialna za reabsorpcję sodu w organizmie wpływa też na retencję wapnia. Kiedy dana osoba je za dużo soli, związek ten "nieco sobie odpuszcza", przez co niewychwytywany Na może zniknąć z organizmu via pęcherz. Eksperymenty prowadzone na myszach, u których rzeczona molekuła w ogóle nie występowała, ujawniły, że kości ich stawu kolanowego ulegały znaczącemu pocienieniu. W moczu wykrywano zaś wysokie stężenia Ca.
  2. Przez kilkanaście dni lipca satelity NASA obserwowały niezwykle intensywne topienie się lodu na Grenlandii. Przez 30 lat prowadzenia satelitarnych badań wyspy nie zauważono, by topnieniu ulegały tak olbrzymie obszary. Zwykle w ciągu lata w sposób naturalny topnienie występuje na mniej więcej połowie Grenlandii. Na większych wysokościach woda błyskawicznie ponownie zamarza, więc lodu nie ubywa. W pobliżu wybrzeży część wody ponownie tworzy lód, a część spływa do oceanu. Jednak w bieżącym roku sytuacja uległa zmianie. Przez kilka dni topiło się aż 97% powierzchni Grenlandii. Naukowcy nie wiedzą jeszcze, czy ze zjawiskiem tym będzie związany większy niż zwykle ubytek lodu. Pokrywa lodowa Grenlandii jest bardzo rozległa i ma zróżnicowaną historię zmian. Opisywane tu zjawisko, w połączeniu z innym, naturalnym, ale rzadko występującym, olbrzymi cieleniem się lodowca Petermann to tylko część bardziej złożonej historii. Obserwacje satelitarne pomagają nam zrozumieć, w jaki sposób takie wydarzenia są zależne od siebie i od całego systemu klimatycznego - mówi Tom Wagner z NASA. Wielkie topnienie zauważył Son Nghlem, który analizował dane z indyjskiego satelity Oceansat-2. To było tak niezwykłe, że początkowo sądziłem, iż mogło dojść do jakiegoś błędu - mówi. Uczony skontaktował się z Dorothy Hall z Goddard Space Flight Center oraz Thomasem Mote z University of Georgia i Marco Tedesco z City University of New York. Wszyscy oni używają różnych metod i instrumentów. I wszyscy potwierdzili, że wykazują one topnienie lodu na niezwykłą skalę. Jeszcze 8 lipca topnienie występowało na 40% powierzchni Grenlandii, by 12 lipca objąć 97%. W tym samym czasie nad Grenlandię napływały wielkie ilości ciepłego powietrza, których obecność zaczęto odnotowywać już w maju. Topnienie zauważono nawet w okolicach Summit Station, znajdującej się w pobliżu najwyżej położonego punktu na Grenladnii. Rdzenie lodowe z Summit Station dowodzą, że ostatnio lód topniał tam w 1889 roku. Ich badanie pokazuje również, że do podobnych wydarzeń dochodzi w tamtym regionie średnio raz na 150 lat. Mamy więc najprawodpodobniej do czynienia z naturalnym zjawiskiem. Jeśli jednak w najbliższych latach będziemy obserwowali to samo, trzeba będzie zacząć się martwić - mówi Lora Koenig, glacjolog z Goddard.
  3. Firma BitTorrent rozpoczyna testy systemu, który umożliwi jej dzielenie się wpływami z reklam z właścicielami treści, które są pobierane przez użytkowników serwisu. Do testów wybrano piosenki wykonawcy hip-hopu DJ Shadowa. Jego muzyka jest promowana na stronie BitTorrenta. Za każdym razem, gdy użytkownik pobiera plik z utworami DJ Shadowa, system proponuje mu również pobranie jednej lub więcej aplikacji, takich jak np. odtwarzacz RealPlayer. Gdy aplikacja zostaje pobrana jej twórca płaci BitTorrentowi a serwis dzieli się pieniędzmi z DJ Shadowem. Rebecca Lieb, analityk w Altimeter Group, chwali pomysł BitTorrenta. Uważa to za interesujący sposób na zapewnienie sobie nowych źródeł dochodu. Jej zdaniem za jakiś czas BitTorrent zacznie domagać się od twórców i ich wydawców opłat za promowanie ich w swoim serwisie. „Biznes muzyczny to ciężki kawałek chleba. Ludzie zrobią dużo, by zostać zauważeni. Jeśli nie jest się znanym nie jest łatwo wybić się na iTunes, tak, jak nie było łatwo 20 lat temu trafić do galerii Tower Records“ - mówi Lieb. „BitTorrent rozgląda się za możliwością zarabiania na swojej niezwykle popularnej aplikacji i zaczyna traktować ją jak media“ - dodaje.
  4. Naukowcy z University of Coventry przeanalizowali zależności między bohaterami 7 utworów literackich: od starożytnych eposów po współczesne powieści fantasy. Wykazali się, że sieć powiązań w Iliadzie czy staroirlandzkim poemacie Táin czyli uprowadzenie stad z Cuailnge (Táin Bó Cúailnge) jest bardziej prawdopodobna - w większym stopniu odpowiada realiom - niż w Nędznikach Wiktora Hugo czy Harrym Potterze J.K. Rowling. Zespół, którego artykuł ukazał się w piśmie Europhysics Letters, zajmował się 3 "klasykami": 1) Iliadą Homera, 2) Beowulfem, epickim poematem heroicznym nieznanego autora, jednym z najstarszych dzieł literatury staroangielskiej oraz 3) Táin Bó Cúailnge. Z wielu nowszych dzieł wybrano sztukę Ryszard III Szekspira, Drużynę pierścienia J.R.R. Tolkiena, Nędzników Wiktora Hugo oraz Harry'ego Pottera Joanne Kathleen Rowling. Wyliczono popularność wszystkich postaci. Bazowano przy tym na liczbie związków z innymi bohaterami i na tym, czy to wrogowie, czy przyjaciele. Poza tym fizycy przyjrzeli się ogólnej dynamice związków między "obsadą". Wyniki potwierdziły przypuszczenia historyków: starożytne/średniowieczne eposy musiały, przynajmniej częściowo, przedstawiać istniejące społeczności. Pozostałe dzieła były zaś, tak jak się zresztą zakłada, czystą fikcją literacką. W mitach i w realnie istniejących sieciach społecznych występują podspołeczności, które nie znają nikogo innego. W utworach fikcyjnych mamy zaś do czynienia z systemem doskonale połączonym - wszyscy są powiązani ze wszystkimi. W rzeczywistości mamy popularnych ludzi z setkami znajomych, kilka osób z ok. 70 i wiele jednostek z o wiele mniejszą ich liczbą. Tymczasem postaci znające i kontaktujące się np. z Harrym Potterem znają również i spotykają się z Hermioną czy Ronem - wyjaśnia Pádraig Mac Carron. Iliady, Beowulfa i Táin Bó Cúailnge nie można uznać za relacje historyczne, lecz sportretowane tam społeczeństwa wydają się wiarygodne. Nie wydarzenia ani nawet nie ludzie, ale społeczeństwa jako całość tak.
  5. Apple zaczyna odczuwać skutki coraz ostrzejszej konkurencji. Co prawda w bieżącym roku koncern będzie prawdopodobnie najbardziej dochodową amerykańską firmą, ale zanotowano spadek sprzedaży iPhone’ów. W drugim kwartale 2012 roku (to dla Apple’a 3. kwartał podatkowy) firma odnotowała 20% wzrost dochodu w stosunku rok do roku. Przychody koncernu sięgnęły 35 miliardów USD, a dochód zamknął się olbrzymią kwotą 8,8 miliarda. Jednak w tym samym czasie sprzedaż iPhone’ów wyraźnie spadła. Początkowo przewidywano, że nabywców znajdzie 30,5 miliona urządzeń. Później prognozy skorygowano do 28,4 miliona, a ostatecznie sprzedano 26 milionów smartfonów. Główny konkurent Apple’a, Samsung, sprzedał w tym samym czasie prawdopodobnie aż 50 milionów smartfonów. Sam tylko Galaxy S III znalazł 19 milionów nabywców.
  6. Eterna Cadencia, niewielka księgarnia i wydawnictwo z Buenos Aires, stworzyło "Książkę, która nie może czekać". Wydrukowano ją specjalnym tuszem, zaczynającym się starzeć po otwarciu stanowiącego część kompletu worka. Ostateczne odliczanie 60 dni uruchamia poruszenie kartek. "El Libro que No Puede Esperar" to antologia najlepszych nowych latynoamerykańskich autorów. Posługując się znikającym atramentem, Argentyńczycy chcieli uświadomić ludziom, że jeśli nie będą czytali debiutantów, nawet najbardziej zdeterminowani (i obiecujący) zrezygnują w końcu z pisania 2. książki. Reakcja mediów i krytyków była bardzo przychylna. Dziennikarze wąchali książkę na wizji, jakby zapach cyklamenowego tuszu miał im ujawnić jakąś tajemnicę. Później przyszła kolej na najważniejszy test w księgarni. Okazało się, że cały nakład rozszedł się jednego dnia. Pojawiły się też zamówienia na kolejne egzemplarze. W ten sposób Eterna Cadencia zyskała pewność, że w dobie cyfryzacji jest jeszcze nadzieja dla papierowych wydawnictw i że nowi pisarze będą czytani, a zatem nowo powstała platforma przyda się przy następnych publikacjach.
  7. NASA poinformowała o zakończonym sukcesem teście nadmuchiwanej osłony termicznej (Inflantable Reentry Vehicle Experiment - IRVE-3). To jeden z etapów na drodze ku stworzeniu osłony, która mogłaby być rozwijana przez pojazdy kosmiczne podczas wchodzenia w atmosferę Ziemi czy innych planet. Niewielka rakieta Black Brant XI wyniosła IRVE-3 na wysokość 463,5 kilometra. Tam ładunek został uwolniony. Osłona termiczna została napompowana i całość opadła na Ziemię. Kamery i czujniki temperatury na bieżąco przekazywały informacje na Ziemię. Po 20 minutach od startu IRVE-3 opadł na powierzchnię Atlantyku w odległości koło 181 kilometrów od Północnej Karoliny. Wszystko poszło dobrze,jak w zegarku. IRVE-3 spisał się tak, jak przewidywaliśmy. Wszedł w atmosferę Ziemi z prędkością Mach 10 i przetrwał temperaturę oraz działające na niego siły. Czujniki zanotowały temperaturę dochodząca do 538 stopni Celsjusza oraz przeciążenia rzędu 20 G - mówi Neil Cheatwood, główny naukowiec w Langley Research Center. Specjaliści podkreślają, że szczególnym osiągnięciem jest fakt, iż IRVE-3 nie został zbudowany z metalu czy kompozytu, jak większość osłon termicznych. Stworzono go z wysokiej jakości włókien. Całość wygląda jak grzyb o średnicy 3 metrów. Zbudowano go z połączonych kelvarowych pierścieni pokrytych materiałem odpornym na działanie wysokich temperatur. W testach pomagała NASA amerykańska Marynarka Wojenna, która wypożyczyła swoją eksperymentalną szybką łódź M80 Stiletto. Dzięki niej udało się podjąć IRVE z powierzchni oceanu, co pozwoli na przeprowadzenie bezpośrednich badań osłony.
  8. Coraz popularniejsze stają się operacje plastyczne polegające na "odchudzaniu" palców u stóp. W Nowym Jorku wyspecjalizował się w tym podiatra dr Oliver Zong. Kiedy Zong, dyrektor chirurgii w FootCare, zaczynał ok. 10 lat temu, właściwie nikt nie słyszał o zmienianiu kształtu palców. Na początku zajmowaliśmy się głównie ich skracaniem. Obecnie pacjenci skupiają się na drobniejszych cechach budowy stóp. Lekarz podkreśla, że dla niektórych osób niewłaściwa grubość palców bywa źródłem prawdziwych katuszy. Mężczyzna o inicjałach E.R. wyznał np. Zongowi, że przez lata ukrywał, za gruby jego zdaniem, paluch prawej stopy. W tym przypadku w grę wchodziła jednak również deformacja anatomiczna. Wystająca kość wypychała paznokieć, a ten zahaczał się o obuwie. Okazało się, że oba problemy można było rozwiązać jednocześnie, przeprowadzając liposukcję i usuwając nieco tkanki kostnej. Ponieważ pacjent miał też palec młotkowaty, chirurdzy skorygowali i tę wadę. Wielu podiatrów nie pochwala praktyk Zonga. Jeśli nie ma wskazań, np. dolegliwości bólowych, ryzyko w postaci znieczulenia, ewentualnego zakażenia, odnowienia wady czy zdeformowania palców, jeśli zabieg się nie uda, zdecydowanie przewyższa, wg nich, korzyści. Członkini Amerykańskiej Podiatrii Medycznej dr Hillary Brenner uważa, że taka operacja to "uraz dla stóp". W jej gabinecie pojawiały się kobiety, które domagały się usunięcia małego palca, by stopa lepiej pasowała do ciaśniejszych butów. Pani doktor konsekwentnie jednak odmawiała. "Po co naprawiać niezepsute rzeczy?" - pyta retorycznie. Zong nie pozostaje swoim adwersarzom dłużny. Podkreśla, że nie powinno się wprowadzać zakazów, dopóki zabiegi są bezpieczne i uzasadnione z kosmetycznego punktu widzenia. Gdyby zabronić operowania stóp, tak samo należałoby postąpić w przypadku operacji przeprowadzanych na innych częściach ciała. Czym się bowiem różni dobrze działający nos z garbkiem od sprawnej stopy z przygrubym paluchem? Wg nowojorczyka, i tu, i tu najistotniejsze są efekty psychologiczne, czyli poprawa samooceny i wzrost pewności siebie.
  9. Profesor Hans Dam z University of Connecticut dowodzi, że organizmy wywołujące „czerwony zakwit“ alg są znacznie bardziej niebezpieczne niż sądzono. Plankton z gatunku Alexandrium tamarense zawiera bowiem nie jedną, a dwie różne toksyny. Jedna z nich jest niebezpieczna dla małych organizmów, druga dla dużych. Jeśli to zabija wielokomórkowe organizmy za pomocą jednej trucizny, a niewielkie protisty za pomocą drugiej, to może stać się zabójcą światowych oceanów - stwierdził naukowiec. Zdaniem uczonego masywne „czerwone zakwity“ mogą być przyczyną uszkodzenia całego łańcucha pokarmowego. Alexandrium tamarense jest w niewielkich ilościach nieszkodliwy dla człowieka. Może jednak kumulować się na kolejnych ogniwach łańcucha pokarmowego do tego stopnia, że nawet człowiekowi może grozić choroba lub śmierć po zjedzeniu organizmu morskiego. Uczeni zauważyli, że o ile toksyna zawarta w Alexandrium nie powinna szkodzić jednokomórkowym organizmom, to niektóre jednokomórkowe drapieżniki odczuwają negatywne skutki jej wchłonięcia, a nawet giną po zjedzeniu ofiary. Śmierć następuje wskutek uszkodzenia błony komórkowej organizmu. Nie wiadomo, czy i w jaki sposób można kontrolować „czerwony zakwit“. Już wcześniej łączono go z działalnością człowieka i powodowanymi przez nas zanieczyszczeniami rzek, jednak poza tym istnieje wiele innych mechanizmów pojawiania się zakwitu i nie wiadomo, co jest jego główną przyczyną. Profesor Dam nie wyklucza, że algi stają się z czasem coraz bardziej toksyczne.
  10. Zwiększone spożycie przeciwutleniających witamin C i E oraz selenu może obniżyć ryzyko rozwoju raka trzustki aż o 2/3. Naukowcy, którzy odpowiadają za realizację studium European Prospective Investigation of Cancer (EPIC) w brytyjskim hrabstwie Norfolk, uważają, że jeśli uda się wykazać, że w grę wchodzi związek przyczynowo-skutkowy, rakowi trzustki będzie można zapobiec w 1 przypadku na 12 (8%). Rak trzustki zajmuje 3. miejsce wśród nowotworów przewodu pokarmowego. Szacuje się, że stanowi ok. 3% nowotworów złośliwych. Czynniki ryzyka to, m.in.: uwarunkowania genetyczne, palenie i cukrzyca typu 2. Wydaje się, że ważną rolę odgrywa również dieta, ponieważ wskaźnik zachorowalności jest bardzo różny w poszczególnych krajach. Mając to na uwadze, autorzy raportu, który ukazał się w piśmie Gut, przyjrzeli się stanowi zdrowia i menu ponad 23,5 tys. osób w wieku od 40 do 74 lat, które trafiły do EPIC w latach 1993-97. Uczestnicy prowadzili szczegółowy dziennik żywieniowy, ujawniając rodzaje i ilości spożywanych pokarmów. Mieli także opisywać metody przygotowywania posiłków. Każdy wpis z dzienniczka dopasowywano do jednej z 11 tys. pozycji. Wartość odżywczą wyliczano za pomocą programu komputerowego o wiele mówiącej nazwie DINER (kolacja). W ciągu 10 lat od momentu zwerbowania do studium raka trzustki stwierdzono u 49 osób (55% stanowili mężczyźni). Do 2010 r. liczba chorych wzrosła do 86 (mężczyźni stanowili 44%). Średnio od postawienia diagnozy pacjenci przeżywali pół roku. Akademicy z Uniwersytetu Wschodniej Anglii porównali skład diety prawie 4 tys. osób zdrowych i ludzi, którzy zapadli na raka trzustki w ciągu dekady od przystąpienia do studium. Okazało się, że w porównaniu do ludzi spożywających tygodniowo najmniej selenu (dolnych 25%), u ankietowanych stanowiących górny kwartyl ryzyko wystąpienia raka trzustki spadało prawie o połowę. Ochotnicy, którzy spożywali najwięcej witamin C i E oraz selenu, chorowali o 67% rzadziej (porównywano ich, oczywiście, do dolnych 25% spożycia). Naukowcy uważają, że przeciwutleniacze neutralizują rodniki, oddziałują na indywidualne predyspozycje genetyczne i stymulują reakcję układu odpornościowego.
  11. Niedźwiedzie polarne przetrwały kilka okresów ocieplenia, a w czasie ich trwania krzyżują się z niedźwiedziami brunatnymi. Do takich wniosków doszli uczeni z Pennsylvania State University oraz University at Buffalo na podstawie analizy genetycznej niedźwiedzi. Wykazała ona, że w okresach chłodniejszych gatunek rozkwita, a w cieplejszych jego liczebność spada. Wtedy też dochodzi do krzyżowania się z niedźwiedziami brunatnymi. Dzieje się tak dlatego, że wycofujące się lody powodują zmiany w zasięgu występowania obu gatunków, a ich terytoria zaczynają się pokrywać. Naukowcy wykonali szczegółowe sekwencjonowanie genomu jednego niedźwiedzia polarnego, trzech niedźwiedzi brunatnych i jednego baribala oraz mniej dokładne - 23 niedźwiedzi polarnych, w tym szczątków liczących sobie 120 000 lat. Genom niewielu kręgowców został tak dokładnie zbadany - mówi Stephan Schuster z Penn State. Na podstawie tych badań stwierdzono, że niedźwiedź polarny jako odrębny gatunek powstał 4-5 milionów lat temu. Dotychczas, na podstawie badań fragmentów DNA sądzono, że niedźwiedzie polarne zamieszkują Ziemię od 600 000 lat. Oznacza to, że zwierzętom udało się przetrwać kilka okresów ocieplenia klimatu. Z jednej strony daje to nadzieję, że i tym razem gatunek sobie poradzi. Naukowcy zwracają uwagę, że nie jest to jednak pewne, gdyż ciągle spadająca liczba niedźwiedzi oznacza ich mniejsze zróżnicowanie genetyczne, co może mieć decydujące znacznie dla przetrwania.
  12. Trening stroboskopowy, angażowanie się w aktywność fizyczną podczas noszenia specjalnych okularów, zwiększa retencję (przypomnienie pierwotne) w zakresie krótkotrwałej pamięci wzrokowej. Efekty utrzymują się przez 24 godziny. W eksperymentach wzięli udział studenci z Duke University. Ćwicząc, np. rzucając do siebie piłkę, nosili okulary: albo ograniczające widzenie do krótkich mignięć, albo zwykłe z przezroczystymi szkłami. Przed i po treningu badani, także osiągający sukcesy sportowcy, rozwiązywali na komputerze test na pamięć wzrokową. Zadanie polegało na rozpoznaniu 8 wyświetlanych na moment liter. Po upływie pewnego czasu, który się zresztą zmieniał, ochotników proszono o przypomnienie sobie jednej z nich. Przy prostych próbach odroczenia właściwie nie było, bo o literę pytano tuż po zakończeniu wyświetlania, lecz na trudniejszych poziomach pytanie padło po upływie 2,5 s. Ponieważ ludzie nie wiedzieli, którą literę będą musieli wymienić, musieli przechowywać w pamięci wszystkie. Każdy człowiek ma w mózgu pamięciowy bufor, który przechowuje dane przez określony krótki czas. Wydaje się, że noszenie w czasie treningu fizycznego okularów stroboskopowych zwiększa zdolność utrzymywania informacji w tym buforze - tłumaczy psychiatra prof. Greg Applebaum. By normalnie funkcjonować, badani musieli dostosowywać przetwarzanie wzrokowe. Gdy już zdejmowali okulary, poprawę dot. pamięci wzrokowej widać było jeszcze po 24 godzinach. Wcześniejsze studium Applebauma i Stephena Mitroffa wykazało, że trening stroboskopowy usprawnia percepcję wzrokową, w tym zdolność wykrywania drobnych wskazówek ruchowych oraz przetwarzania prezentowanej na moment informacji wzrokowej. Dotąd nie było jednak wiadomo, jak długo korzyści się utrzymują ani jaki mechanizm leży u ich podłoża. Teraz udowodniono, że przynajmniej częściowo, chodzi o poprawę pamięci wzrokowej.
  13. Toshiba zapowiedziała zmniejszenie produkcji układów flash o 30%. To reakcja na nadprodukcję i związane z nią niskie ceny. Japońska firma zredukuje produkcję w fabryce Yokkaichi. Analityków zaskoczyła nie sama decyzja Toshiby, ale tak znaczne zmniejszenie produkcji. Faktem jest, że popyt nie jest tak duży, jak przewidywano. Jednak w ciągu najbliższych miesięcy zadebiutuje nowy iPhone, a Apple jest największym klientem Toshiby. Należałoby zatem spodziewać się, że zamiast zmniejszać produkcję Japończycy będą tworzyli zapasy. Nie tylko Toshiba, ale i inni główni producenci kości flash - Samsung, Micron czy SanDisk - przeżywają obecnie kłopoty. Ich przyczyną jest znaczny spadek popytu na karty pamięci. A wszystkie wymienione firmy znaczną część swojej produkcji kierowały na rynek tych właśnie urządzeń. Zmniejszony popyt spowodował, że ceny układów NAND spadły w ubiegłym roku aż o 60%. Specjaliści przewidują, że w bieżącym roku zmniejszą się o kolejne 35-40 procent.
  14. Po wprowadzeniu w Nowej Zelandii prawa „trzech ostrzeżeń“ piractwo zmniejszyło się o połowę. Nowe przepisy pozwalają na nałożenie grzywny w wysokości 15 000 nowozelandzkich dolarów na osoby, przyłapane po raz trzeci na nielegalnym pobieraniu chronionych treści. Jak poinformowało Stowarzyszenie Przemysłu Nagraniowego Nowej Zelandii (Rianz), pomiędzy październikiem 2011 a kwietniem 2012 wysłano 2766 listów z ostrzeżeniami. Dla niewielkiej liczby użytkowników było to już trzecie ostrzeżenie. Żaden z nich nie stawił się jednak przed trybunałem ds. praw autorskich. Prawo „trzech ostrzeżeń“ weszło w życie we wrześniu ubiegłego roku. Jeszcze w sierpniu 200 najbardziej popularnych filmów zostało nielegalnie pobranych 110 000 razy. We wrześniu liczba ta spadła do 50 000. Od tamtej pory utrzymuje się na stałym poziomie. Rianz zapowiada, że chce zwiększyć liczbę wysyłanych ostrzeżeń do 5000 miesięcznie. Najpierw jednak chce obniżyć ich koszty. Obecnie organizacja płaci dostawcom internetu 25 dolarów za każde ostrzeżenie. Stara się obniżyć tę cenę do 2 USD. Wysyłanie 5000 ostrzeżeń miesięcznie oznaczałoby, że w ciągu roku otrzyma je co 20 Nowozelandczyk korzystający z sieci P2P. Zdaniem Rianz poziom piractwa w Nowej Zelandii jest wciąż bardzo wysoki. W lutym 41% miejscowych internautów korzystało „z usług naruszających prawa autorskie“. Średnia dla całego świata wynosi 28%.
  15. Nokia chce zerwać ze swoją tradycją udostępniania telefonów tak szeroko jak to tylko możliwe. Koncern negocjuje obecnie umowy na wyłączność z europejskimi firmami telekomunikacyjnymi. Forbes donosi, że fińska firma chce podążyć śladami Apple’a. Jej telefony będą działały tylko w sieciach wybranych operatorów, a w zamian telekomy wezmą na siebie część kosztów związanych z promocją i sprzedażą smartfonów Nokii. Podpisanie tego typu umów powinno zachęcić firmy telekomunikacyjne do zwiększenia wysiłków na rzecz promocji urządzeń Nokii z Windows 8. Z drugiej strony pozwoli na zmniejszenie jej kosztów. Oszacowano, że w USA sprzedaż pojedynczego telefonu Nokii z Windows związana jest z wydaniem aż 450 dolarów na marketing.
  16. Muchy domowe (Musca domestica) przypieczętowują swój los, uprawiając głośny seks. Kopulując, wydają charakterystyczne bzyknięcia, przez co stają się łatwym celem dla nocków Natterera (Myotis nattereri). Oba gatunki spotykają się np. w oborach. Normalnie nocą owady są niewidoczne dla nietoperzy, bo rzadko latają, a sygnał odbijający się od sufitu maskuje ultradźwięki odbite od chodzących po nim much. Sytuacja zmienia się, gdy skrzydlaci amanci i amantki postanawiają przedłużyć gatunek. Stefan Greif z Instytutu Ornitologii Maxa Plancka zastanawiał się, co sprawia, że od czasu do czasu nockom Natterera udaje się złapać w oborze jakąś muchę. Sfilmował 9 tysięcy siedzących i spacerujących po powałą okazów. Żaden nie padł łupem latającego ssaka. Nietoperze atakowały za to ok. 1/4 kopulujących much (wyliczenia z 4 lat obserwacji wskazują na 26% współczynnik ataków), a nieco ponad 50% polowań kończyło się sukcesem. W dodatku w większości przypadków ślad ginął i po samcu, i po samicy. Naukowiec stwierdził, że na efekty polowania nie wpływała większa powierzchnia odbijania ultradźwięków, związana z połączeniem dwóch muszych sylwetek. Gdy bowiem powiesił sklejone ze sobą pary martwych owadów, nietoperze nawet nie próbowały atakować. Gwoździem do trumny okazały się za to drgania i kliknięcia skrzydłami, praktykowane przez samce w czasie uprawiania seksu. Na M. nattereri sygnał ten działa elektryzująco. Słysząc nagrania kopulujących much, podczas eksperymentów rzucały się na głośniki. Niemiec sądzi, że choć jego pracownią stała się obora w pobliżu Marburga, nocki podobnie namierzają muchy także w innych środowiskach, np. na łące czy w lesie. Przedmiotem przyszłych badań ma się też stać antyintuicyjna strategia erotyczna (samców) much, która zamiast gwarantować bezpieczeństwo, wabi drapieżniki. Greif i pozostali autorzy raportu, który ukazał się w piśmie Current Biology, podkreślają, że kopulacja to ryzykowne zachowanie, związane z ograniczoną świadomością tego, co się dzieje wokół. Sto lat temu biolodzy przekonywali, że spółkujące zwierzęta są w większym stopniu zagrożone wykryciem (rośnie więc także ryzyko zjedzenia przez drapieżniki). Co ciekawe, w późniejszym okresie zdobyto zaledwie parę dowodów potwierdzających słuszność tej hipotezy. Seks z dreszczykiem wydaje się domeną nielicznych, w tym nartników z gatunku Gerris gracilicornis. Gdy samica wzbrania się przed kopulacją, używając specjalnych wewnątrzpochwowych tarcz, samiec zaczyna wystukiwać odnóżami na wodzie pewien rytm. Początkowo sądzono, że chodzi o zademonstrowanie swojej jakości, ale okazało się, że to raczej rodzaj szantażu. Wabi bowiem w ten sposób pluskolcowate, drapieżne pluskwiaki, które poruszają się pod powierzchnią wody grzbietem w dół. W przypadku tych owadów zagrożona jest jednak tylko tkwiąca na dole zdesperowana samica, a wibrując skrzydłami, samiec muchy domowej naraża siebie i partnerkę. W przypadku szarańczy Chortoicetes terminifera samce stają się z kolei przypadkowymi ofiarami drapieżnych os (parazytoidów). Jaja są co prawda składane w samicy, ale połączony z kochanką penisem samiec zostaje pogrzebany wraz z nią. W tych przypadkach rzeczywiście ryzyko upolowania kopulujących par jest wyższe niż wyliczone dla pojedynczych osobników.
  17. Serwis HotHardware, powołując się na zaufane źródło, twierdzi, że TSMC rozważa budowę fabryki specjalnie dla Apple’a. Miałaby ona zostać specjalnie przystosowana do potrzeb amerykańskiego koncernu i jego planów rozwojowych. Powstanie takiej fabryki, dzięki której Apple miałoby np. jako pierwszy producent dostęp do technologii 20 nanometrów, na nowo zdefiniowałoby zarówno sposób pracy firm produkujących na zlecenie - jak TSMC - jak i stosunki zarówno pomiędzy zleceniodawcą i zleceniobiorcą oraz pomiędzy TSMC a jego innymi klientami oraz konkurentami. Od lat 60. do drugiej połowy lat 80. firmy same produkowały swój sprzęt. Jednak w miarę jak z jednej strony produkcja stawała się coraz bardziej ustandaryzowana, a z drugiej szybko rosły jej koszty, związane np. z koniecznością wymiany linii produkcyjnych na coraz nowocześniejsze, małe i średnie firmy, które mie były w stanie, jak Intel czy IBM, inwestować potężnych kwot, zaczęły szukać możliwości outsourcingu. W ten sposób narodził się obecny model, w którym firmy takie jak TSMC czy Foxconn produkują podzespoły i sprzęt, sprzedawany później pod markami ich klientów. To właśnie założony w 1987 roku TSMC (Taiwan Semiconductor Manufacturing Company) był pierwszą firmą pracującą tylko na zlecenie. Przez 20 lat ten model się sprawdzał, zmiany technologiczne następowały szybko i regularnie. Wszystko zmieniło się przy przejściu z technologii 40 na 28 nanometrów. Proces okazał się znacznie bardziej skomplikowany niż poprzednio, mimo, że poważne problemy pojawiły się już przy 40 nanometrach. TSMC ciągle jeszcze nie wdrożyła w pełni procesu 28 nanometrów. Firma przewiduje, że prace zakończą się w pierwszym kwartale przyszłego roku. Jeszcze większe problemy prognozowane są przy zmianie procesu technologicznego na 20 nanometrów. Pilotażowa produkcja ma się rozpocząć w 2013 roku. Umowa między Apple’em a TSMC, na podstawie której ta druga firma ma wybudować dedykowaną Apple’owi fabrykę daje amerykańskiemu koncernowi wczesny gwarantowany dostęp do technologii 20 nm w zamian za spore inwestycje w jej rozwój. Dla Apple’a, który chętnie przyswaja nowe technologie, oznacza to wyprzedzenie konkurencji. Dla TSMC - zdobycie finansowania na dalszy rozwój. Inwestorzy TSMC niejednokrotnie sygnalizowali, że martwi ich wysoki poziom wydatków na inwestycje. Tymczasem TSMC już przymierza się do inwestycji w technologię 16 nm oraz litografię w ekstremalnie dalekim ultrafiolecie (EUV), która ma pracować z technologią 10 nm. Jedna umowa Apple’a i TSMC to zła wiadomość dla innych klientów tajwańskiej firmy. Qualcomm, Samsung czy Texas Instruments bardzo ostro konkurują z firmą założoną przez Jobsa i Wozniaka. Jednak dotychczasowi klienci raczej nie porzucą TSMC. Zmiana producenta - a nie jest ich wielu - to proces kosztowny i długotrwały.
  18. Parę dni po tym, jak jeden z goryli górskich z ich stada padł ofiarą kłusowników, 2 młode osobniki Rwema i Dukore wybrały się do lasu, by znaleźć i zniszczyć wszystkie pułapki. To pierwszy raz, gdy widzieliśmy młode zwierzęta angażujące się w takie zachowanie. Nie słyszałam też o żadnych raportach ze świata, w których wspominano by o podobnym zjawisku - podkreśla Veronica Vecellio, koordynator gorylego programu w Centrum Badawczym Karisoke Fundacji Dian Fossey. W rwandyjskim Parku Narodowym Wulkanów kłusownicy zakładają wiele pułapek, które uruchamiają się po nadepnięciu na połączoną z liną gałąź. Co prawda ludziom chodzi głównie o antylopy, ale w pułapki wpadają też małpy. Starsze osobniki potrafią uwolnić się z pętli, młode nie są jednak tak silne i wytrzymałe. Jak tłumaczy Vecellio, kłusownicy nie są w ogóle zainteresowani gorylami. Mimo że małe okazy można by z łatwością przenieść i sprzedać i tak wszystkie skończą tak samo - umrą z wycieńczenia oraz bólu. W lipcu br. w sidła wpadła Ngwino. Niestety, pracownicy stacji Karisoke zjawili się zbyt późno, by ją ocalić. Będąca jeszcze niemowlęciem gorylica zmarła w wyniku odniesionych ran. Próbując się uwolnić, zwichnęła sobie bark, a lina z pułapki na tyle głęboko wbiła się w nogę, że wdała się gangrena. Kłusownicy wyginają gałąź bambusa za pomocą liny. Zawiązaną na jej końcu pętlę przytwierdzają do podłoża za pomocą kijka lub kamienia. Gdy na wierzchu rozrzuci się trochę roślin, pułapka staje się praktycznie niewidoczna. Później wystarczy, by jakieś zwierzę potrąciło obciążnik. Bambus się prostuje, a pętla zaciska na kończynie ofiary. Jeśli jest ona wystarczająco lekka, zawiśnie nad ziemią. Goryle górskie są krytycznie zagrożone wyginięciem. Codziennie tropiciele z Centrum Badawczego Karisoke przemierzają las w poszukiwaniu pułapek. Ostatnio John Ndayambaje wypatrzył jedną w pobliżu terytorium klanu Kuryama. Zbliżył się, by ją rozbroić, ale nagle rozległo się pohukiwanie dorosłego samca o imieniu Vubu. Zaalarmowany strażnik zastygł w bezruchu. Wtedy do akcji wkroczyła para ok. 4-letnich wyrostków. Samczyk Rwema wskoczył na wygiętą gałąź i ją złamał, a samiczka Dukore uwolniła pętlę. Goryli tandem szybko wypatrzył jeszcze jedną pułapkę (warto dodać, że ludzki tropiciel jej nie namierzył). Wspomagani przez nastoletniego Tetero Rwema i Dukore wyeliminowali i tę konstrukcję. Ponieważ wszystko odbyło się w mgnieniu oka, Vecellio podejrzewa, że to nie pierwsza taka akcja. Młode goryle były bardzo pewne siebie. Wiedziały, co mają zrobić i tak właśnie postąpiły. Po wszystkim ulotniły się jak kamfora. Naukowcy dywagują, że młode musiały widzieć, jak w pułapkę wpadały dorosłe samce z klanu. W ten sposób nauczyły się kojarzyć te konstrukcje z niebezpieczeństwem. Niewykluczone, że podpatrzyły tropicieli niszczących pułapki i od tej pory rozbrajają je dokładnie tak samo jak oni.
  19. Międzynarodowa grupa uczonych dowodzi, że spowodowane przez człowieka zmiany klimatyczne są przyczyną niepodziewanego rozrostu w północnej Europie bakterii wywołujących najróżniejsze choroby, od cholery po nieżyt żołądka. Specjaliści z Wielkiej Brytanii, Finlandii, Hiszpanii i USA przeanalizowali dane dotyczące temperatury wód Bałtyku oraz statystyki chorób powodowanych przez przecinkowce (Vibrio) w krajach nadbałtyckich. Z analizy wynika, że liczba i rozkład przypadków zachorowań jest bardzo silnie powiązana ze zmianami temperatury wód Morza Bałtyckiego. Każdy wzrost temperatury o 1 stopień oznaczał zwiększenie się liczby zachorowań o niemal 200 procent. Uczeni skupili się na Bałtyku, gdyż ociepla się on niezwykle szybko. W latach 1982-2010 średni roczny wzrost temperatury jego wód wynosił 0,063-0,078 stopnia Celsjusza. W skali wieku daje to 6,3-7,8 stopnia. „O ile nam wiadomo, to najszybciej ocieplający się ekosystem morski na świecie“ - napisali naukowcy w artykule opublikowanym w Nature Climate Change. Cieplejsze mniej zasolone środowisko sprzyja rozmnażaniu się bakterii. Tymczasem wraz ze wzrostem temperatury zwiększyła się też częstotliwość opadów, co zmniejsza zasolenie akwenu. Zdaniem naukowców wraz z rosnącymi temperaturami i spadającym zasoleniem coraz więcej przecinkowców będzie pojawiało się w nowych regionach północy Europy. Zwiększenie liczby zachorowań powodowanych przez przecinkowce zaobserwowano już w umiarkowanych i chłodnych regionach Chile, Peru, USA, Izraela i Hiszpanii. Dotychczas przeprowadzano niewiele badań dotyczących ryzyka zachorowania na większych szerokościach geograficznych. Ryzyko zarażenia ciągle jest bowiem na nich niewielkie, dlatego też badania prowadzone są przede wszystkim tam, gdzie występuje dużo przypadków cholery i innych chorób. Wcześniej dochodziło na północy do epidemii chorób powodowanych przez przecinkowce, jednak były to sporadyczne przypadki, wywoływane niezwykłymi wydarzeniami. Nigdy nie można było ich powiązać ze stałą, długotrwałą zmianą. Jako, że im dalej na północ, tym bardziej klimat się ociepla, może spodziewać się, że w zaczną pojawiać się tam choroby, znane przede wszystkim z uboższego południa.
  20. Pumeks wyrzucany przez tongijski wulkan podwodny zasila Wielką Rafę Koralową nowym życiem. Najpierw jednak skała z "wkładką" musi przepłynąć wiele tysięcy kilometrów. Dr Scott Bryan z Queensland University of Technology śledził kawałki pumeksu z wybuchu wulkanu Home Reef w 2006 r. Na początku zajmowały one powierzchnię co najmniej 440 km kwadratowych. Później jednak zostały porwane przez prądy oceaniczne i rozpoczęły epicką podróż w kierunku północno-wschodniej Australii. Stwierdziliśmy, że w ciągu 8 miesięcy pumeks przebył ponad 5 tys. kilometrów. Po raz pierwszy byliśmy w stanie udokumentować, że na skale przemieściło się również ponad 80 gatunków roślin i zwierząt. Naukowcy przeanalizowali ok. 5 tys. kawałków pumeksu, który dotarł do Wielkiej Rafy Koralowej i został wyrzucony na brzeg kontynentu na odcinku między Jaszczurzą Wyspą w północnym Queensland a Balliną w Nowej Południowej Walii. Okazało się, że na każdym odłamku pumeksu występowały organizmy żywe, w tym koralowce, krasnorosty z rzędu Corallinales, wąsonogi, gąbki, ostrygi i ślimaki. Na pumeksie znaleźliśmy dużo koralowców. Na każde 100 kawałków przypadał co najmniej 1 egzemplarz. Gdy weźmie się pod uwagę, że mamy do czynienia z miliardami fragmentów skały magmowej, liczba koralowców staje się naprawdę pokaźna - podkreśla Bryan. Australijczyk podkreśla, że gdy przyjrzymy się układowi prądów oceanicznych i pasatom, można zaobserwować wyraźny wschodnio-zachodni trend. Niewykluczone, że Wielka Rafa Koralowa zawdzięcza swoje istnienie właśnie takim procesom. Wulkany regionu Tonga są [w końcu] aktywne od co najmniej 2 mln lat. Biolog podkreśla, że tongijskie wulkany wybuchają regularnie, co 5-10 lat. Ma to swoje plusy i minusy. Z jednej strony daje nadzieję na odbudowę Wielkiej Rafy, z drugiej - grozi zawleczeniem szkodników. Na razie na pumeksie nie wykryto żadnych szkodników, a jedynie gatunki z nimi spokrewnione. Bryan i inni tłumaczą, że różnice w mikrośrodowisku panującym na/w pumeksie zależą od stosunkowej stabilności klastów na powierzchni wody. To z kolei wpływa na proces rekrutacji, a więc na to, jakie organizmy zaanektują sobie skałę. Prześledziwszy trajektorię, wskaźnik, biomasę i bioróżnorodność transferu, naukowcy z antypodów stwierdzili, że dryfujący pumeks w istotnym zakresie odpowiada za łączność między izolowanymi ekosystemami Pacyfiku (dzięki niemu kontaktują się płytkie morskie i przybrzeżne habitaty).
  21. Organizacja USB Promoter Group opracowała USB Power Delivery Specification, która ma pozwolić na stworzenie portu USB przez który możliwe będzie ładowanie laptopa. Jeśli standard zostanie przyjęty, to nie będziemy już potrzebowali zasilaczy dedykowanych konkretnym modelom komputerów przenośnych. Głównym celem jest dostarczenie do 100 watów mocy za pomocą USB. Zgodnie z pomysłem USB Promoter Group ładowanie miałoby odbywać się za pomocą zewnętrznego monitora, który będzie dostarczał do laptopa prąd w czasie normalnej pracy. W specyfikacji przewidziano też powstanie ładowarki USB i huba, pozwalającego na jednoczesne ładowanie wielu urządzeń. Grupa proponuje pięć różnych profili sprzętowych dla nowego USB. Od najprostszego dostarczającego 5 woltów i 2 amperów, po urządzenia obsługujące 12 i 20 woltów przy 5 amperach. Nowe porty mają być kompatybilne wstecz. Oczywiście obecnie używane kable nie pozwolą na ładowanie komputerów przenośnych.
  22. Dyrektor ds. badawczych firmy Gartner przeprowadził testy systemu Windows 8 i wydał opinię, jakiej wiele osób się domyślało. Zdaniem Gunnara Bergera najnowszy system Microsoftu, używany na standardowym pececie, jest po prostu „zły“. Berger otrzymał od Microsoftu tablet Samsunga z systemem Windows 8. Tutaj wrażenia były jednoznacznie pozytywne. Gigant z Redmond rozwiązał kilka problemów, z którymi borykają się korporacyjni użytkownicy innych tabletów, usiłujący korzystać na nich z oprogramowania dla firm. System niezwykle sprawnie pracuje, świetnie obsługuje sprzęt, ma wszystkie potrzebne sterowniki i uruchamia się błyskawicznie. Berger stwierdził nawet, że byłby w stanie zmienić swoje przyzwyczajenia i porzucić laptop oraz iPada na rzecz tabletu z Windows 8. Jednak dla osób korzystających z urządzeń bez ekranu dotykowego Windows 8 nie będzie, delikatnie mówiąc, wymarzonym systemem. Niedawno przeprowadziliśmy zakrojone na szeroką skalę badania, w których pytaliśmy użytkowników korporacyjnych, czy zapoznali się z Windows 8. Większość z nich się śmiała. Znaczna część firm dopiero przechodzi na Windows 7, mało kto jest gotowy na migrację do Windows 8 - stwierdził Berger. Swoje doświadczenia z Windows 8 na pececie podsumował jednym słowem - „złe“. Ekspert tak usprawiedliwia swoją opinię: niezwykle ważne menu są ukryte, łatwo można je przywołać za pomocą dotyku, ale jeśli korzystasz z myszy... Nie pamiętam, kiedy ostatni raz musiałem kogoś zapytać, jak się coś robi w klienckim systemie operacyjnym. Olbrzymi problem sprawia też uzyskanie z urządzenia przenośnego bezprzewodowego dostępu do peceta z Windows 8. Metro nie akceptuje wielu skrótów klawiaturowych, do których przyzwyczajeni są administratorzy. Podsumowując, Berger stwierdził, że najnowszy OS Microsoftu to świetne rozwiązanie na rynek urządzeń z ekranami dotykowymi i pozwoli koncernowi z Redmond na uzyskanie tam silnej pozycji. Niestety, ja używam korporacyjnego desktopa, a takie komputery mają klawiaturę i myszkę i większość z zalet Windows 8 się tu nie sprawdza. Wydaje się, że Microsoft zapomniał o tym podczas projektowania tego systemu - uznał Berger.
  23. Wiele wskazuje na to, że poziom reaktywnych form tlenu (RFT) na wczesnych etapach życia pozwala określić jego długość. Mimo że stresowi oksydacyjnemu (stanowi zaburzonej równowagi między przeciwutleniaczami i utleniaczami, który może prowadzić do uszkodzenia komórek) przypisywano wiele niekorzystnych efektów, nadal ostatecznie nie udowodniono, że to on odpowiada za starzenie. By nieco rozjaśnić tę kwestię, zespół Ursuli Jakob z University of Michgan mierzył stężenie RFT u nicieni Caenorhabditis elegans. Poza tym biolodzy próbowali określić, na jakie procesy wpływa stres oksydacyjny. Okazało się, że bardzo wysoki poziom RFT występował u C. elegans na długo przed starością, bo na etapie "dzieciństwa". Gdy nicienie dorastały, stężenie reaktywnych form tlenu spadało, by ponownie wzrosnąć w jesieni życia. Zmutowane C. elegans, które zaprogramowano na długie życie, szybciej radziły sobie z RFT i prędzej się regenerowały po stresie oksydacyjnym przypadającym na początek rozwoju. Spodziewaliśmy się, że ujrzymy wysoki poziom RFT u starszych zwierząt, a zamiast tego zaobserwowaliśmy, że bardzo młode organizmy przejściowo produkują bardzo dużo utleniaczy - podkreśla Daniela Knoefler. Nie mamy, oczywiście, pojęcia, czy takie same procesy zachodzą w przypadku ludzi. Istnieją jednak przekonujące badania na myszach, które pokazują, że manipulowanie metabolizmem w pierwszych tygodniach życia może znacząco spowolnić proces starzenia i wydłużyć życie - dodaje Jakob. Obecnie trwają badania, które mają ujawnić, jaki mechanizm stoi za akumulacją RFT na wczesnych etapach życia. Jakob jest zafascynowana możliwością wpływania na długość życia organizmów przez manipulowanie poziomem reaktywnych form tlenu.
  24. W Chinach szybko spada liczba subskrybentów internetowych połączeń kablowych. Zwiększa się za to liczba osób korzystających z internetu mobilnego. Z publikowanego co pół roku raportu dowiadujemy się, że pod koniec czerwca w Państwie Środka z internetu korzystały 538 miliony osób. To o 25 milionów więcej niż w grudniu. Liczba użytkowników łączy kablowych spadła w tym czasie z 396 do 380 milionów. Tymczasem liczba subskrybentów usług mobilnych zwiększyła się z 356 do 388 milionów. Rekordowo dużo, bo 450 milionów Chińczyków, korzystało z kablowych połączeń w grudniu 2010 roku. Wzrost popularności mobilnego internetu jest napędzany dzięki dostępności tanich słabo wyposażonych telefonów z Androidem, produkowanych przez lokalne firmy. Obywatele Państwa Środka mają do dyspozycji bardzo wolne połączenia. Tylko 20% z nich korzysta z przepustowości większej niż 2 Mb/s, co plasuje Chiny dopiero na 78. pozycji na świecie pod względem prędkości internetu.
  25. W ostatnim numerze Cell ukazała się informacja, że naukowcy z Uniwersytetu Stanforda stworzyli pierwszy kompletny komputerowy model organizmu żywego. Zespół profesora Markusa Coverta przeanalizował ponad 900 prac naukowych, by poznać szczegóły działania każdej molekuły Mycoplasma genitalium - najmniejszej na świecie samodzielnie żyjącej bakterii. Naukowcy mają nadzieję, że dzięki komputerowemu modelowi będą mogli np. poznać odpowiedzi na pytania, których w innych sposób nie można uzyskać. Kompletne modele komputerowe całych komórek mogą zwiększyć naszą wiedzę o ich funkcjonowaniu oraz pomóc w opracowaniu nowych metod diagnostyki i leczenia chorób - powiedział James M. Anderson, dyrektor Wydziału Koordynacji Programów, Planowania i Inicjatyw Strategicznych w Narodowych Instytutach Zdrowia. Mycoplasma genitalium, mimo iż nie jest z nią łatwo pracować w laboratorium, ma tę olbrzymią zaletę, że jej DNA składa się z zaledwie 525 genów. Bardziej powszechna w laboratoriach, E. coli, ma ich aż 4288. Mimo tak niewielkich rozmiarów genomu odtworzenie całego organizmu były poważnym wyzwaniem. Naukowcy dowiedzieli się, że muszą opracować ponad 1900 wirtualnych parametrów. Każdy z procesów biologicznych modelowali jako 28 różnych „modułów“ zarządzanych przez własne algorytmy. Po wykonaniu każdego z kroków obliczeniowych moduły komunikowały się ze sobą, a wynikiem tej interakcji było symulowanie konkretnego procesu życiowego M. genitalium. Naszym celem nie jest tylko lepsze zrozumienie M. genitalium. Chodzi nam o lepsze zrozumienie biologii w ogóle - mówi jeden ze współautorów badań, Jonathan Karr.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...