Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Gdy przed kilkoma dniami zepsuła się aparatura chłodząca i temperatura w zbiornikach zwierząt z akwarium z Falmouth w Kornwalii zaczęła niebezpiecznie rosnąć, dyrekcja zwróciła się z prośbą o pomoc do lokalnego browaru St. Austell. Tragedii udało się zapobiec dzięki urządzeniom do chłodzenia piwa. To olbrzymia ulga. Byłam naprawdę zmartwiona, gdy zorientowałam się, że nasze dotychczasowe chłodziarki nie dają rady - podkreśla biolog morski Chloe Kingston. Na parterze mamy cały ekosystem rafy koralowej, który choć zazwyczaj wymaga wyższych temperatur, nie radził sobie z gorącem. Mamy też nasze kornwalijskie gatunki, które [...] potrzebują szczególnie zimnej wody. Na szczęście epizod pogorszył tylko nastrój ryb. Z pewnością nie wytrzymałyby one jednak dłuższej ekspozycji, zwłaszcza że meteorolodzy zapowiedzieli falę upałów. Po błyskawicznej akcji ratunkowej browar postanowił obdarować Falmouth Aquarium swoim sprzętem. Instalacją zajął się technik Andrew Ferguson.
  2. Takie działania jak wydobywanie gazu czy produkcja energii geotermalnej oraz inne czynności związane z wstrzykiwaniem pod ziemię płynów, są odpowiedzialne za liczne trzęsienia ziemi. Do takiego wniosku doszła trójka naukowców, którzy informują o swoich badaniach na łamach Science. Uczeni podejrzewają, że wstrzykiwanie płynów zmienia naprężenia w skałach, zwiększa ciśnienie w już istniejących szczelinach i nawilża pęknięcia, co powoduje, że skały stają się bardziej śliskie, a to prowadzi do wstrząsów. William Ellsworth, sejsmolog z amerykańskiej Służby Geologicznej (US Geological Survey) informuje, że w ciągu ostatniej dekady na środkowych i wschodnich terenach USA roczna liczba wstrząsów o sile co najmniej 3 stopni zwiększyła się niemal 9-krotnie. W latach 1967-2000 średnio rocznie występowało 21 tego typu wstrząsów. W roku 2011 było ich 188. Autor drugich badań, Nicholas van der Elst z Columbia University donosi, że co najmniej połowa wstrząsów o sile co najmniej 4,5 stopnia, jakie w ciągu ostatniej dekady nawiedziły centralną częśc USA, miała miejsce w pobliżu studni wydobywczych. Już poprzednie badania sugerowały, że także szczelinowanie hydrauliczne prowadzi do wstrząsów. Ellsworth zaznacza jednak, że w wyniku samego szczelinowania nigdy nie pojawiło się trzęsienie o sile większej niż 3,6 stopnia. Jego zdaniem problemem jest pozbywanie się zużytej wody poprzez ponowne wstrzykiwanie ich do studni. Uczeni zauważają też, że problem dotyczy niewielkiej części z wywierconych w USA 30 000 studni. Zalecają, by dobrze przyjrzeć się dużym trzęsieniom ziemi, o sile ponad 8 stopni, które wystąpiły w ostatnich latach w Japonii czy Chile. Ostrzegją, że poważny problem może pojawić się, gdy w okolicach jakiejś studni będzie dochodziło do licznych niewielkich wstrząsów. To może wskazywać, że doszło do zaburzenia równowagi i za kilka miesięcy może pojawić się katastrofalne trzęsienie. Inni sejsmolodzy zauważają, że studnie mogą wywoływać duże trzęsienia bez wcześniejszych ostrzeżeń, a to pokazuje, że istnieją co najmniej dwa mechanizmy, które mogą prowadzić do trzęsień wywołanych działalnością człowieka. W końcu autorka trzeciego artykułu, fizyk Emily Brodsky z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Cruz zauważyła wysoką korelację pomiędzy tempem utraty wody używanej podczas wykorzystywania ciepła geotermalnego a występowaniem trzęsień ziemi.
  3. W Wielkiej Brytanii wytrenowano pierwsze psy, które pomagają osobom na wczesnych etapach demencji. Wszystko zaczęło się od pomysłu studentów Glasgow School of Art. Później akcję wsparły organizacje Alzheimer Scotland, Dogs for the Disabled oraz Guide Dogs Scotland. Po 18 miesiącach szkolenia pracę rozpoczęły dwa 2-letnie psy: golden retriever Oscar i biszkoptowy labrador Kaspa. Obecnie trenuje się kolejnych 2 pomocników. Psy reagują na dźwięk alarmu. Mogą wtedy budzić właścicieli oraz zachęcać ich do wstania z łóżka, podawać sakiewkę z lekarstwami, a także szturchając, nakłaniać do przeczytania przypomnień. Niejednokrotnie przenoszą między chorymi a opiekunami różne przedmioty. Kaspa trafił do Kena i Glenys Willów. Przed 3 laty u Kena zdiagnozowano otępienie naczyniowe. Pies nie tylko pomaga w codziennych czynnościach, ale i odstresowuje. Odkąd zjawił się u nas Kaspa, jesteśmy o wiele bardziej zrelaksowani. Kiedy Ken zaczyna mieć zły humor i się denerwuje, pies podchodzi i zaczyna go szturchać. Wtedy mąż zapomina o problemach - podkreśla pani Will. Teraz starsi państwo znowu mogą wychodzić razem po zakupy. Mogą nawet wyjechać na wakacje. Oscar pracuje dla Franka i Maureen Benhamów. Kiedyś pani Benham, u której zdiagnozowano chorobę Alzheimera, nie chciała spotykać się z ludźmi, bo zauważyła, że nie radzi sobie z podtrzymaniem rozmowy. Teraz para codziennie opuszcza dom, bo gdy wszystko zawiedzie, Maureen zawsze może poplotkować o psie. Oba psy dobrze odnalazły się w swoich nowych domach i zmieniają życie właścicieli [...] - cieszy się Helen McCain, dyrektor treningowy Dogs for the Disabled.
  4. Jak pamiętamy organizatorzy konferencji DEF CON poprosili agentów federalnych, by tym razem nie brali udziału w spotkaniu. Tymczasem na innej znanej konferencji hakerskiej - Black Hat - przemówienie wygłosi... dyrektor NSA, generał Keith Alexander. Informacja taka już wywołała napięcia w środowisku specjalistów ds. bezpieczeństwa. Menedżer Black Hat, Trey Ford, powiedział, że teraz właśnie jest najlepszy moment, by na konferencji pojawił się Alexander. W naszym wspólnym interesie jest zdefiniowanie i obrona prywatności - stwierdził Ford. Warto w tym miejscu przypomnieć, że Alexander był w ubiegłym roku gościem DEF CON. W bieżącym roku generał rozpocznie swoje wystąpienie na Black Hat 31 lipca o godzinie 9 rano miejscowego czasu. Dzień później, nieco ponad kilometr dalej, w Ceasar's Palace w Las Vegas rozpocznie się DEF CON.
  5. Microsoft pozwał do sądu amerykański Urząd Celny o to, że nie egzekwuje wyroku amerykańskiej Komisji Handlu Międzynarodowego (ITC), która zakazała importu smartfonów Motoroli, gdyż naruszają one patentny Microsoftu. Urządzenia nadal jednak są wwożone do Stanów Zjednoczonych. Urząd Celny ma obowiązek wprowadzić w życie wyrok ITC, który został wydany po procesie i przejściu rygorystycznej procedury prawnej. Urząd Celny wielokrotnie zlekceważył swoje obowiązki, a zrobił to w wyniku tajnego spotkania - oświadczył prawnik Microsoftu David Howard. Microsoft twierdzi, ze najpierw Google próbował przekonać ITC, iż patenty opisujące metodę synchronizacji danych nie zostały naruszone w momencie, gdy dane są synchronizowane z serwerami Google'a, a gdy ITC odrzuciła te argumenty, doszło do tajnego spotkanie pomiędzy przedstawicielami Google'a i Urzędu Celnego. Zdaniem koncernu z Redmond urzędnicy celni zostali przekonani przez Google'a podczas tajnych prezentacji. Można jedynie przypuszczać, że Google przedstawił swoją interpretację prawną. Jednak Urząd Celny odmówił Microsoftowi wglądu w te dokumenty. Przed rokiem Google chwalił się, że obszedł zakaz importu.
  6. W Aberdeenshire w Szkocji odkryto najstarszy "kalendarz" świata sprzed ok. 10 tys. lat. Urządzenie słoneczno-księżycowe jest o blisko 5 tys. lat starsze od kalendarzy z Mezopotamii. Zdolność do mierzenia czasu to jedno z najważniejszych ludzkich osiągnięć. Określenie, kiedy czas zaczął dla nas istnieć, ma kluczowe znaczenie dla zrozumienia, jak rozwinęło się społeczeństwo. Choć monument odkryto w 2004 r., dopiero ostatnie analizy rzuciły nieco światła na jego przeznaczenie. Naukowcy podkreślają, że rozwiązanie z mezolitu odzwierciedlało fazy Księżyca podczas miesięcy księżycowych. Układ 12 dołów był także dopasowany do przesilenia zimowego, dzięki czemu korzystający z niego ludzie mogli rokrocznie dokonywać korekty astronomicznej (w ten sposób synchronizowano lata księżycowe i słoneczne). Eksperci, którzy przeanalizowali zawartość dołów, stwierdzili, że mogły się w nich znajdować drewniane pale. Badacze z Uniwersytetów w Birmingham, Leicester i Bradford oraz University of St. Andrews zgodnie podkreślają, że plemiona zbieracko-myśliwskie były na tyle rozwinięte, by mieć potrzebę mierzenia czasu. Polując na migrujące zwierzęta, społeczności myśliwsko-zbierackie powinny były wiedzieć, kiedy pojawią się zwierzęta. Pieczołowicie oznaczając pory roku, można się było zawczasu przygotować [...] - podkreśla dr Christopher Gaffney z Uniwersytetu w Bradford. Świat dowiedział się o kalendarzu z Warren Field dzięki badaniom Royal Commission on the Ancient and Historical Monuments of Scotland (RCAHMS). Komisja od blisko 40 lat fotografuje z powietrza szkockie krajobrazy, a jak można się domyślić, stąd widać stanowiska, które na poziomie gruntu w ogóle nie odcinają się od otoczenia. W latach 2004-06 prowadzono wykopaliska monumentu. Jak tłumaczy prof. Clive Ruggles, emerytowany prof. archeoastronomii z Uniwersytetu w Leicester, nie radząc sobie ze zbyt zmiennymi wzorcami, twórcy kalendarza nie oznaczali konkretnych wschodów Księżyca. Zamiast tego posłużyli się połączeniem kilku różnych cykli.
  7. Podczas prac budowlanych w Jáltipan w południowo-wschodnim Meksyku odkryto prekolumbijskie pochówki 30 osób oraz ruiny piramidy. Archeolodzy natknęli się również na gliniane figurki, koraliki z żadu, lustra (prawdopodobnie z pirytu) i szczątki zwierząt - rogi jeleni oraz kości psów, kojotów, ryb czy ptaków (zwierzęta miały zapewne towarzyszyć zmarłym w zaświatach). Naukowcy z Narodowego Instytutu Antropologii i Historii (INAH) uważają, że osada była zamieszkana od początku naszej ery do ok. 600-700 r. Szkielety zostaną zbadane. Na razie wiadomo tylko tyle, że z 30 pochówków przynajmniej 2 należały do niemowląt - opowiada Alfredo Delgado. Co ciekawe, wydaje się, że mieszkańcy osady byli zbieraczami skamieniałości; archeolodzy znaleźli m.in. sfosylizowane zęby ryby przypominającej megalodona. Ponieważ artefakty wskazują m.in. na wpływu majańskie i rodem z Teotihuacánu, naukowcy chcą sprawdzić, czy osada rzeczywiście była wielokulturowa [i pełniła funkcje ośrodka handlowego], czy też mieszkańcy reprezentowali ten sam typ genetyczny. Badacze będą też szukać śladów deformacji czaszek i modyfikacji uzębienia. Gdyby na nie natrafiono, oznaczałoby to, że groby należały do przedstawicieli wyższej klasy społecznej. Piramida z bloków skalnych stała na zboczu wzgórza. Miała ok. 12 m wysokości. Zbudowano ją w stylu piramid Totonaków (El Tajín) albo Majów.
  8. W Jerozolimie, w pobliżu Wzgórza Świątynnego, odkryto najstarszy alfabetyczny tekst znaleziony na terenie miasta. Wyryto go na dużym pitosie, znalezionym wraz ze szczątkami sześciu innych przez zespół doktora Eilata Mazara. Pitos to rodzaj wielkiego dzbana o beczkowatym kształcie, w którym przechowywano żywność. Inskrypcję wykonano w języku kananejskim. Sam pitos pochodzi z X wieku przed naszą erą, a napis o około 250 lat wyprzedza najstarszy napis hebrajski znany z terenu Jerozolimy. Napis wykonano przy krawędzi naczynia przed jego wypaleniem. Niestety, naukowcy nie dysponują całym naczyniem, a jedynie jego fragmentami, które wykorzystano do utwardzenia ziemi pod jednym z budynków. Zdaniem profesora Shmuela Ahituva z Uniwersytetu Ben Guriona, napis nie jest kompletny. Został wykonany w języku protokananejskim lub wczesnym kananejskim pochodzącym z XI wieku przed Chrystusem. Litery o wysokości około 2,5 centymetra, czytane z lewej od prawej, to: m, q, p, h, n, l (prawdopodobnie) oraz n. Taka kombinacja liter nie jest znana z żadnego języka zachodniosemickiego, nie wiadomo zatem, co napis oznacza. Uczeni spekulują, że to imię właściciela pitosa lub opis jego zawartości. Twórcą napisu może być, ich zdaniem, członek plemienia Jebuzytów, które zamieszkiwało w okolicach Jerozolimy i zostało podbite przez króla Dawida.
  9. Elon Musk, założyciel firm SpaceX i Tesla, pracuje nad kolejnym pomysłem dotyczącym transportu. Tym razem chodzi o system nazwany roboczo Hyperloop. Ma on umożliwiać podróże z prędkością około 6500 kilometrów na godzinę. Hyperloop ma składać się z umieszczonych na wysokich wspornikach tub, w których, dzięki magnetycznej lewitacji, podróżowałyby niewielkie kapsuły, mieszczące do 6 pasażerów. Podróż pomiędzy Los Angeles a San Francisco trwałaby około 30 minut, a wyprawa z jednego wybrzeża USA na drugie zajęłaby mniej niż godzinę. Pasażerowie przemieszczaliby się błyskawicznie i tanio. Za bilet z Kalifornii do Nowego Jorku trzeba by zapłacić około 100 dolarów. Plany Muska brzmią jak czysta fantastyka, jednak trzeba pamiętać, że firma ET3 z Kolorado już od pewnego czasu pracuje nad podobnym systemem zwanym Evacuated Tube Transport. Prace są już na tyle zaawansowane, że jeszcze w bieżącym roku ma odbyć się 5-kilometrowy test nowego systemu. Dotychczas Musk realizuje wszystkie swoje wizje. Założył firmę Tesla specjalizującą się w produkcji samochodów elektrycznych. W 2009 roku firma uzyskała rządową pożyczkę, którą miała spłacić do roku 2022. Spłaciła ją w maju 2013 roku. Obecnie Tesla tworzy nowe modele samochodów i buduje sieć stacji ładowania, w których można będzie bezpłatnie zasilić swój pojazd. Inny realizowany właśnie pomysł Muska to firma SpaceX. Zbudowała ona już kapsułę towarową Dragon, która w maju bieżącego roku dostarczyła ładunek na Międzynarodową Stację Kosmiczną. NASA podpisała ze SpaceX kontrakt o wartości 1,6 miliarda USD, w ramach którego Dragon odbędzie 12 podróży na ISS. Pomiędzy rokiem 2015 a 2017 SpaceX wyśle na ISS pierwszego załogowego Dragona.
  10. W ostatnim numerze Applied Physics Letters opisano długodystansowy wysoce precyzyjny system laserowy do pomiaru odległości pomiędzy planetami. Obecnie precyzyjne lasery są wykorzystywane do mierzenia odległości pomiędzy Ziemią a Księżycem.To systemy pasywne, w których spadek mocy sygnału wynosi 1/R4, gdzie R to odległość. Yijiang Chen, Kevin M. Birnbaum oraz Hamid Hemmati z Jet Propulsion Laboratory proponują aktywny system, w którym spadek mocy sygnału wynosi jedynie 1/R2. Nadawałby się on zatem do pomiarów na znacznie większe odległości. Nowy system charakteryzuje dokładność pomiaru poniżej milimetra. Jak zapewniają uczeni z JPL, wydajność ich systemu jest o ponad trzy rzędy wielkości lepsza od wydajności obecnie stosowanych najbardziej zaawansowanych laserowych systemów do pomiaru odległości w przestrzeni kosmicznej. Technikę tę można skalować do dowolnej odległości pomiędzy planetami zwiększając rozmiary teleskopu. Obliczyliśmy, że pomiar odległości pomiędzy Ziemią a Marsem lub Jowiszem może zostać dokonany za pomocą teleskopu o średnicy 1 metra umieszczonego na Ziemi lub 15 centymetrów, umieszczonego na pokładzie pojazdu kosmicznego - mówi Rimnbaum. Nowa technika zakłada wykorzystanie na każdym końcu mierzonego dystansu odbiornika-nadajnika. Każdy z nich nadaje i odbiera impulsy lasera. Pomiar czasu podróży impulsu świetlnego pozwoli na mierzenie odlgełości. Obecnie optyczne pomiary odległości są dokonywane dzięki odbijaniu światła lasera od pasywnego celu. To bardzo efektywna technika przy pomiarach odległości Ziemia-Księżyc, ale nie sprawdzi się w przypadku planet, gdyż znajdują się one tysiące razy dalej niż Księżyc. Spadek siły sygnału to 1/R4, zatem sygnał taki, jeśli chcielibyśmy użyć go to pomiaru odległości pomiędzy planetami, byłby biliardy razy słabszy. Proponujemy wykorzystanie na każdym końcu odbiorników-nadajników, dzięki czemu ujrzymy znacznie jaśniejszy sygnał - wyjaśnia Birnbum. Uczony dodaje, że lasery nie muszą mieć dużej mocy. Komercyjne dostępne lasery charekteryzują się wystarczająco dużą energią i intensywnością impulsu. W momencie opuszczenia nadajnika sygnał może być na tyle słaby, że będzie bezpieczny dla oczu. Kluczem do sukcesu jest posiadanie bardzo czułego odbiornika oraz wykorzystanie metody odróżnienia fotonów z sygnału od światła tła. Uczeni przetestowali swój system w laboratorium i poza nim na naszej planecie. Dokładność pomiaru wynosi 0,14 mm. Naukowcy sądzą, że atmosfera wpłynie negatywnie na dokładnośc, jednak utrzyma się ona poniżej 1 mm. Największym problemem będzie zsynchronizowanie obu nadajników. Zostanie ono wykonane dzięki międzyplanetarnym laserom komunikacyjnym oraz krótkim rzadko wysyłanym impulsom laserowym. Naukowcy planują przeprowadzenie w przyszłości testów systemu synchronizowania. Dokładne pomiary laserowe pozwolą np. stwierdzić, czy jądro Marsa jest stałe czy płynne, umożliwią przetestowanie wielu praw fizyki, takich jak np. zasada równoważności mówiąca, że masa bezwładna jest równoważna i równa masie grawitacyjnej. Naukowcy będą mogli też sprawdzić czy wszechświat rozszerza się coraz szybciej, czy istnieją dodatkowe wymiary sprawdzą też teorie opisujące grawitację. Badania takie mogą również rzucić nowe światło na naszą wiedzę dotyczącą ewolucji planet, atmosfery czy oceanów.
  11. Po dekapitacji wypławki potrafią zregenerować głowy ze starymi wspomnieniami. Tal Shomrat i Michael Levin z Tufts University wykazali, że gdy zdolne do tworzenia długotrwałych wspomnień wypławki przyzwyczają się do wyboistego podłoża, to gdy odtworzą sobie usunięty mózg, nadal nie będą mieć z tym problemu. W pełni zautomatyzowany aparat treningowy (ang. automated training apparatus, ATA) minimalizował odchylenia związane z procedurami manualnymi. Dodatkowo ułatwiał jednoczesne warunkowanie oraz testowanie dużej liczby wypławków eksperymentalnych i kontrolnych; istotne było zachowanie identycznych warunków: pory dnia, temperatury oraz rodzaju areny (w każdym z 4 bloków ATA wyodrębniono 3 izolowane komory). Człowieka śledzącego ruchy zwierząt zastąpiły kamery, a lokalizację ustalał komputer. Wykazano, że wspomnienia płazińców utrzymywały się przez co najmniej 14 dni, a taki czas wystarczy do zregenerowania mózgu. Amerykanie eksperymentowali z gatunkiem Dugesia japonica. Utworzyli 2 grupy. Jedną przez 10 dni uczono życia w szalce Petriego z nierównym dnem (w polistyrenie wytrawiano laserowo 1,4-mm koła; stopiony materiał tworzył na brzegach wał o wysokości 0,05 mm), druga mieszkała w gładkim naczyniu. Zwierzętom zapewniono pokarm (wątrobę wołową), konkretna powierzchnia miała im się zatem skojarzyć z bliskością pożywienia. Później obie grupy przeniesiono do szalek z nierównym dnem. Tutaj pokarm znajdował się tylko w jednym kwadrancie, oświetlonym niebieską diodą LED. Płazińce zwykle unikają światła, dlatego jeśli D. japonica znajdował się w błękitnym rejonie, oznaczało to, że oczekiwanie jedzenia pokonało naturalną awersję świetlną. Dzięki kamerom było wiadomo, po jakim czasie wypławki spędziły bite 3 min w niebieskim kwadrancie. Okazało się, że wypławkom żyjącym pierwotnie w nierównych szalkach udawało się to średnio po 6 min, a płazińcom warunkowanym w gładkiej szalce dopiero po ok. 7,5 min. Później D. japonica dekapitowano (mózg usuwano w całości). Po 2-tygodniowej regeneracji zwierzęta ponownie umieszczano w komorze z nierówną powierzchnią. Stwierdzono, że wypławki, które z poprzednią głową mieszkały w wyboistej szalce, nadal o ponad minutę szybciej decydowały się na pobyt w oświetlonym kwadrancie. Na razie nie wiadomo, jak wyjaśnić to zjawisko. Mimo że wcześniejsze badania wykazały, że zachowanie płazińców kontroluje mózg, możliwe, że niektóre wspomnienia są przechowywane gdzie indziej lub że trening zmodyfikował inne części układu nerwowego, a one wpłynęły na proces tworzenia nowego mózgu. Niewykluczone też, że chodzi o oddziaływania epigenetyczne i wspomnienia trwale zmieniły DNA wypławków. Levin i Shomrat podkreślają, że trzeba będzie przeprowadzić kolejne badania.
  12. Amerykańska FDA zmniejszyła dopuszczalną ilość... arsenu w soku jabłkowym. To wynik ponadrocznych nacisków ze strony organizacji konsumenckich oraz rodziców, którzy podają swoim dzieciom sok. Jest on drugim najpopularnijszym, po pomarańczowym, sokiem spożywanym w USA. Według nowych norm sok jabłkowy zawierający więcej niż 10 części arsenu na miliard zostanie wycofany ze sprzedaży, a jego producent - pozwany do sądu. Obecne normy dopuszczają zanieczyszczenie arsenem w ilości 23 ppb (części na miliard). Z badań FDA wynika, że obecnie 95% soku sprzedawanego w USA zawiera mniej niż 10 ppb arsenu. Arsen jest toksyczny i rakotwórczy. FDA od dziesięcioleci monitoruje jego obecność w soku jabłkowym i zapewnia, że nie zagraża on konumentom, nawet małym dzieciom. Obecnie agencja zdecydowała się na obniżenie norm dla zawartości arsenu w soku do poziomu, jaki jest dopuszczony w wodzie pitnej. Przepisy dotyczą obecności nieorganicznego arsenu, znajdującego się m.in. w pestycydach. Ta forma arsenu może bowiem być toksyczna i wywoływać nowotwory jeśli dostaje się do ludzkiego organizmu przez długi czas lub w dużych ilościach. Związki arsenoorganiczne, obecne np. w glebie, są szybko wydalane z organizmu i nie czynią mu krzywdy. FDA bardzo ostrożnie podchodzi do kwestii dopuszczalnych poziomów arsenu. Nie wiadomo bowiem, jaki jego poziom działa kancerogennie, zatem stosuje się bardzo restrykcyjne normy. Związek Konsumentów chciał, by ilość arsenu ogranizono do 3 ppb. Mimo to, jego przedstawiciele wyrazili zadowolenie z nowych norm. Specjaliści zaznaczają, że dzieciom nie powinno się podawać zbyt wiele soku. Jednak nie ze względu na obecność arsenu, ale na zawartość cukru. Dzieci poniżej 6 roku życia nie powinny pić więcej niż około 180 mililitrów soku na dobę. Dzieciom poniżej 6 miesiąca w ogóle nie powinno podawać się soku. Zdaniem Amarykańskiej Akademii Pediartrii, należy zachęcać dzieci do jedzenia owoców, a nie picia soków.
  13. Microsoft przygotowuje się do premiery nowych wersji tabletów Surface RT i Surface Pro. W związku z tym koncern zaproponował spore obniżki cen obecnie sprzedawanych urządzeń. Pomiędzy 14 a 20 lipca będzie można kupić 32-gigabajtową wersję Surface RT w cenie 350 dolarów. Cena modelu z klawiaturą Touch została obniżona do 450 dolarów. Wersja 64-gigabajtowa będzie sprzedawana za 450 USD i, z klawiaturą, za 550 USD. Podczas promocji cena urządzeń RT będzie zatem o 150 dolarów niższa niż obecnie. Nic nie wskazuje na to, by Microsoft miał zamiar obniżyć cenę Surface Pro. Koncern już od pewnego czasu oferuje szkołom na całym świecie tablet Surface RT w niższej cenie. Na przykład szkoły w Wielkiej Brytanii mogą kupić Surface RT w cenie 133 funtów, czyli o 266 funtów taniej niż zwykła cena sprzedaży. Podczas Worldwide Partner Conference Microsoft zapowiedział odświeżenie linii tabletów Surface. Nie zdradzono jednak żadnych szczegółów.
  14. Badania na szczurach pokazały, że spożywanie choliny, która występuje m.in. w jajach, soi i zarodkach pszennych, poprawia pamięć długotrwałą i zdolność utrzymywania uwagi. Naukowcy z Uniwersytetu w Grenadzie, Uniwersytetu Simóna Bolívara i University of York przeprowadzili 2 eksperymenty. W pierwszym ciężarne samice podzielono na 3 grupy: jednej podawano paszę bogatą w cholinę, druga bazowała na standardowym pożywieniu, a w trzeciej zastosowano dietę z obniżoną zawartością choliny. Gdy potomstwo osiągnęło dorosłość, wybrano 30 zwierząt (po 10 z każdej grupy, przy czym młode matek na standardowej diecie stanowiły grupę kontrolną). Międzynarodowy zespół badał utrzymywanie się wspomnień. Dobę po prezentacji obiekt okazał się znajomy dla wszystkich gryzoni, lecz po upływie 48 godzin potomstwo matek karmionych choliną rozpoznawało go lepiej od zwierząt kontrolnych, podczas gdy szczury z grupy z niedoborem choliny w ogóle tego nie potrafiły. W drugim eksperymencie naukowcy znowu wydzielili 3 grupy. Przez 12 tygodni części dorosłych zwierząt podawano suplement choliny, z diety innych ją eliminowano, a reszta jadła standardowo. Stwierdzono, że w zetknięciu ze znanym bodźcem szczury wspomagane choliną skuteczniej podtrzymywały uwagę. Kiedy znanemu bodźcowi nadawano nowe znaczenie, gryzonie z grupy kontrolnej wykazywały normalne opóźnienie uczenia, lecz u przedstawicieli grupy cholinowej następował spadek zainteresowania starym - zwierzęta szybko uczyły się nowości.
  15. Po raz pierwszy udało się określić prawdziwy kolor planety pozasłonecznej. Astronomiwe korzystający z Teleskopu Hubble'a stwierdzili, że HD 189733b widziana z bliska jest błękitna. Ma zatem kolor podobny do Ziemi. Niestety, na tym kończą się podobieństwa. Wspomniana planeta to gazowy gigant znajdujący się blisko swojej gwiazdy macierzystej. Temperatura jej atmosfery przekracza 1000 stopni Celsjusza, padają na niej krzemowe deszcze, a prędkość wiatru dochodzi do 7000 kilometrów na godzinę. Położona w odległości 63 lat świetlnych HD 189733b to jedna z najbliższych nam planet pozasłonecznych. Z naszego punktu widzenia przechodzi na tle swojej gwiazdy i jest przedmiotem intensywnych badań. Od pewnego czasu wiadomo, że ma bardzo egzotyczną, wysoce zmienną atmosferę. Teraz jest pierwszą planetą, w przypadku której poznaliśmy jej barwę taką, jaką widzielibyśmy z bliska. Błękitny kolor planety nie pochodzi, jak w przypadku Ziemi, od oceanów. Uczeni sądzą, że jej atmosfera jest pełna krzemionki, która nadaje oglądanej z bliska planecie taki właśnie kolor. HD 189733b to tzw. gorący Jowisz, gazowy gigant położony blisko gwiazdy. W naszym Układzie Słonecznym nie ma takiej planety, jednak Droga Mleczna jest ich pełna. Stąd m.in. wynika olbrzymie zainteresowanie naukowców, intensywnie badających pozasłoneczną błękitną planetę.
  16. US Navy rozpocząła ostatnią fazę testów morskich samolotu bezzałogowego. Przed dwoma miesiącami informowaliśmy o pierwszym w historii starcie takiego pojazdu z pokładu lotniskowca. Przed dwoma dniami miało miejsce inne historyczne wydarzenie - dron X-47B wylądował na pokładzie USS George H.W. Bush. Rzadko zdarza się, byśmy mieli okazję spojrzeć w przyszłośc. Dzisiaj ci, którzy byli na pokładzie USS George H.W. Bush byli świadkami pierwszego lądowania X-47B na pokładzie lotniskowca - powiedział Sekretarz Marynarki Ray Mabus. Bezzałogowe samoloty niosą ze sobą olbrzymie korzyści. Mają większy zasięg i mogą wziąć więcej ładunku, co z kolei oznacza, że lotniskowce, z których operują, mogą znajdować się w większej bezpieczniejszej odległości od wrogich brzegów. Samolot, na którego pokładzie nie ma człowieka, może wykonywać znacznie bardziej gwałtowne manewry, nie musi być wyposażony w systemy zabezpieczające pilota, zestrzelenie takiego samolotu nie wiąże się też z ewentualną śmiercią pilota czy jego wpadnięciem w ręce wroga. Dron X-47B wystartował z bazy Patuxent River i po 35 minutach wylądował na pokładzie lotniskowca. Został wyhamowany za pomocą lin. Wkrótce po lądowaniu dron ponownie wzbił się w powietrze i po raz kolejny wylądował. Po kolejnym starcie, gdy X-47B ponownie zbliżał się do okrętu, jego systemy wykryły błąd w systemie nawigacyjnym i skierowały drona na Wallops Island Air Field. Lądowanie tam przebiegło bez zakłóceń. X-47B był testowany na morzu przez ostatnich osiem miesięcy.
  17. Australijscy naukowcy opracowali samoorganizującą się nanopowłokę z naturalnych składników - kwasu taninowego i kationów żelaza (Fe3+). Można ją będzie wykorzystać do dostarczania leków czy ochrony antykorozyjnej. Piękno [zaproponowanego] rozwiązania polega na tym, że zaczynamy od naturalnie występujących materiałów. Są niedrogie, [...] uznawane za bezpieczne, a ich organizacja przebiega szybko - podkreśla prof. Frank Caruso z Uniwersytetu w Melbourne. Po prostu mieszamy te 2 składniki [żelazo dodaje się do kwasu taninowego] i w obecności substratu - np. płaszczyzny bądź cząstki - zaczynają one niezwłocznie tworzyć cienką powłokę. Powłoka tworzy się przy określonym pH. Naukowcy potrafią kontrolować jej grubość. Caruso twierdzi, że w przyszłości można by w ten sposób opakowywać cząstki z roztworu. Po usunięciu cząstki pozostawałaby pusta skorupka. Wg nas, to alternatywna strategia dostarczania np. szczepionek czy leków. Kapsułkę dałoby się zaprojektować w taki sposób, by ulegała degradacji w różnych warunkach, czyli w konkretnym rejonie organizmu. Australijczycy dodają, że proces łatwo przeskalować, dodatkowym plusem jest też minimalna cytotoksyczność.
  18. Guardian, powołując się na ściśle tajny dokument dostarczony przez Edwarda Snowdena, twierdzi, że Microsoft pomagał NSA w przechwytywaniu i rozkodowaniu komunikacji pomiędzy użytkownikami swoich programów. Z przekazanego dokumentu wynika, że koncern z Redmond pomógł NSA obejść swoje własne szyfry tak, by agenci mogli podsłuchiwać rozmowy pomiędzy użytkownikami Outlook.com. Ponadto firma miała współpracować z FBI i NSA dając im dostęp do chmury SkyDrive. Obecnie ma ona 250 milionów użytkowników na całym świecie. W lipcu ubiegłego roku, dziewięć miesięcy po kupieniu Skype'a przez Microsoft NSA chwaliła się, że przechwytuje trzykrotnie więcej rozmów ze Skype'a niż wcześniej. Podobno Skype przystąpił do programu PRISM w lutym 2011 roku, osiem miesięcy przed przejęciem firmy przez Microsoft. Z dokumentów Snowdena wynika też, że dane zebrane przez PRISM są dostępne również dla FBI i CIA. Najnowsze rewelacje Guardiana to poważny cios w giganta z Redmond. Można się spodziewać, że napięcie pomiędzy koncernami IT a administracją Obamy będzie rosło. Od chwili, gdy Snowden ujawnił istnienie programu PRISM i oskarżył gigantów IT, że dają NSA dostęp do swojej infrastruktury, koncerny konsekwentnie zaprzeczają. Twierdzą, że nie wiedziały o istnieniu PRISM, a jedyne dane o użytkownikach, jakie przekazują agendom rządowym są udostępniane na podstawie nakazów sądowych. Gdy aktualizujemy lub rozwijamy nasze produkty, nie zostajemy zwolnieni z obowiązku przestrzegania prawa - oświadczyli przedstawiciele Microsoftu, dodając, że dane są udostępnione tylko w odpowiedzi na konkretne wnioski dotyczące konkretnych kont lub identyfikatorów. Koncern zapewnia, że każdy wniosek o udostępnienie danych jest przezeń indywidualnie rozpatrywany i jest odrzucany jeśli zostanie uznany za nieważny. Firma nie zaprzecza, że istnieją mechanizmy umożliwiające udostępnianie informacji, których żądają agendy rządowe. Gdy aktualizujemy i rozwijamy produkty, mogą istnieć - w pewnych okolicznościach - wymogi prawne, zgodnie z którymi mamy obowiązek utrzymania mechanizmów umożliwiających udostępnianie informacji na polecenie sądu. To jest właśnie ten aspekt całej sprawy, który chcielibyśmy móc omówić bardziej swobodnie - czytamy w oświadczeniu Microsoftu. Przedstawiciele koncernu mają tutaj na myśli spór, jaki toczy się obecnie pomiędzy rządem a firmami IT, które chcą, by administracja wyraziła zgodę na ujawnienie szczegółów dotyczących nakazów sądowych, jakie otrzymują. Stanowisko Microsoftu potwierdza wspólne oświadczenie Shawna Turnera, rzecznika dyrektora National Intelligence, oraz Judith Emmel, rzeczniczki NSA. Artykuły [w Guardianie - red.] opisują zbieranie danych na podstawie nakazów sądowych oraz działania, jakie podejmują amerykańskie firmy, by dostosować się do tych zgodnych z prawem wymagań. Prowadzone przez USA tego typu programy podlegają ścisłemu nadzorowi i są monitorowane przez sądy, Kongres i Dyrektora Wywiadu.
  19. Nowo odkryty nicień Pristionchus maxplancki jest pierwszym organizmem żywym nazwanym na cześć wybitnego fizyka Maxa Plancka. Kiedy Natsumi Kanzaki z Instytutu Leśnictwa i Produktów Leśnych w Tsukubie i Matthias Herrmann z Instytutu Biologii Rozwojowej Maxa Plancka w Tybindze znaleźli w lesie dębowym w prowincji Fukushima chrząszcza z rodziny jelonkowatych, nie mieli pojęcia, że kryje się na nim mała, bo zaledwie milimetrowa niespodzianka. Gdy nicień został "zdemaskowany", zajęli się nim naukowcy z zespołu Herrmanna (grupie ds. integracyjnej biologii ewolucyjnej, która koncentruje się wyłącznie na przedstawicielach rodzaju Pristionchus, szefuje Ralf Sommer). Szybko stało się jasne, że organizm z Azji różni się od innych gatunków z rodzaju Pristionchus. Pristionchus uczepiają się gospodarza, ale mu nie szkodzą, bo do jego śmierci pozostają w uśpieniu. Później pożywiają się padłym owadem oraz grzybami i bakteriami z truchła. Herrmann ma nadzieję, że zespołowi uda się ustalić, gdzie znajduje się oryginalny habitat rodzaju i jak tym miniaturowym organizmom udało się zawojować praktycznie cały świat. Badania genetyczne zasugerowały, że domem Pristionchus jest południowo-wschodnia Azja. Stamtąd nicienie się rozprzestrzeniły, korzystając zapewne z wydatnej pomocy inwazyjnych chrząszczy.
  20. Japoński Urząd Regulacji Energetyki Atomowej alarmuje, że radioaktywna woda z elektrowni atomowej Fukushima prawdopodobnie przedostaje się do Pacyfiku. Specjaliści od dawna to podejrzewali, jednak operator elektrowni, firma Tokyo Electric Power Co., konsekwentnie zaprzeczała. Teraz urzędnicy uznali, że mają mocne podstawy, by przypuszczać, że jednak tak się dzieje. Zapowiedziano powołanie grupy ekspertów, która ma znaleźć sposób na zaradzenie problemowi. Urząd podejrzewa, że wyciek trwa stale od początku katastrofy. Dowodem na to ma być podwyższony poziom pierwiastków radioaktywnych w mięsie ryb złowionych w pobliżu elektrowni. Biolodzy od dawna informowali o tym zjawisku. Sytuacja jest tym bardziej poważna, że ostatnio zauważono gwałtowne zwiększenie się poziomu cezu w wodach gruntowych. Wczoraj w litrze wody zbieranej w basenach przy elektrowni zarejestrowano 33 000 bekereli. Dzień wcześniej pomiary wykazały 27 000 Bq, a cztery dni wcześniej - 309 Bq. Tak wysokiego poziomu radioaktywnego cezu nie notowano od czasu katastrofy w marcu 2011 roku. TEPCO twierdzi, że gwałtowny wzrost poziomu cezu związany jest z faktem, iż w chwili katastrofy skaził on wody gruntowe, które dopiero teraz dotarły do basenów. Urząd Regulacji Energetyki Atomowej uważa jednak, że skażona woda dotarła też do oceanu.
  21. Poszarpane krawędzie i ostre rogi mikroarkuszy grafenu z łatwością dziurawią błonę komórki. Dostając się do wnętrza, materiał zaburza jej normalne funkcje. Agnes Kane z Brown University podkreśla, że zidentyfikowawszy cechy odpowiedzialne za toksyczność, można próbować je eliminować. Mimo ogromnej liczby potencjalnych zastosowań grafenu, m.in. w elektronice czy urządzeniach medycznych, nadal niewiele wiadomo o tym, co się stanie, gdy dostanie się on do organizmu podczas wytwarzania w fabryce lub w trakcie cyklu życiowego produktu. [Nanomateriały] mogą być niechcący wdychane albo celowo wstrzykiwane czy implantowane jako elementy nowych technologii biomedycznych. [Nic więc dziwnego, że] chcieliśmy sprawdzić, jak wygląda ich interakcja z komórkami ciała - podkreśla prof. Robert Hurt. Badania nad grafenem zaczęły się od pozornie sprzecznych rezultatów. Najpierw biolodzy z zespołu Kane wykazali, że grafen może się dostawać do komórek. Gdy później inżynier prof. Huajian Gao próbował to wyjaśnić z wykorzystaniem symulacji komputerowych, okazało się, że do takich przypadków powinno dochodzić rzadko przez wysoką barierę energetyczną, jaką mikroarkusz musi pokonać, by perforacja stała się faktem. Na szczęście szybko zorientowano się, że Gao posługiwał się idealnymi kwadratami grafenu, a w rzeczywistości arkusze rzadko mają taki regularny kształt. Gdy odrywa się je od grubszych kawałków, powstają dziwne formy z wypustkami. Po powtórzeniu symulacji z ich uwzględnieniem ustalono, że przedziurawienie jest o wiele łatwiejsze. Model został zweryfikowany eksperymentalnie przez prof. Annette von dem Bussche, która umieściła w szalce Petriego z nanoarkuszami grafenu ludzkie komórki płuc, skóry i układu odpornościowego. Po użyciu mikroskopu elektronowego udowodniono ponad wszelką wątpliwość, że grafen dostawał się do komórek. Zademonstrowano, że w całości zostawały zinernalizowane nawet dość duże, bo 10-mikrometrowe płatki grafenu.
  22. Naukowcy z Centrum Badań nad Nowotworami Freda Hutchinsona potwierdzili zaskakujące wyniki własnego studium z 2011 r., że kwasy tłuszczowe omega-3 mogą podwyższać ryzyko raka prostaty. Przed 2 laty wykazano, że większe stężenie kwasu dokozaheksaenowego we krwi oznacza ponad 2-krotnie wyższe zagrożenie bardziej złośliwym rakiem prostaty, teraz zajmowano się kwasami dokozaheksaenowym (DHA), eikozapentaenowym (EPA) i dipikolinowym (DPA). Z artykułu opublikowanego na łamach Journal of the National Cancer Institute wynika, że wśród mężczyzn, którzy jedzą dużo tłustych ryb lub zażywają suplementy z tłuszczami rybimi, ryzyko wystąpienia bardziej złośliwych raków gruczołu krokowego jest aż o 71% wyższe. Na razie naukowcy nie wiedzą, z jakiego dokładnie powodu kwasy omega-3 zwiększają ryzyko, ale wspominają o ich przekształcaniu w związki uszkadzające komórki i DNA oraz o oddziaływaniach immunosupresyjnych. W ramach najnowszego studium naukowcy przyglądali się związkom między poziomem długołańcuchowych wielonienasyconych kwasów tłuszczowych szeregu omega-3 (LCω-3PUFA) i ryzykiem raka prostaty wśród uczestników Selenium and Vitamin E Cancer Prevention Trial (SELECT). Nowotwór zdiagnozowano u 834 ochotników; w 156 przypadkach były to guzy o wyższym stopniu złośliwości. Dodatkowo stworzono dopasowaną pod względem wieku i rasy 1393-osobową grupę kontrolną. Różnica między stężeniem LCω-3PUFA w grupach najwyższego i najniższego ryzyka sięgała 2,5 p.p (3,2 vs. 5,7). W porównaniu do panów z najniższego kwartyla, badani z najwyższego kwartyla mieli wyższe ryzyko zarówno mało (44%), jak i bardzo złośliwego raka prostaty (71%). Podwyższone było także ogólne ryzyko raka gruczołu krokowego (43%). Zależności były podobne, gdy patrzyło się na stężenia konkretnych długołańcuchowych kwasów. Dr Alan Kristal podkreśla, że wyniki są o tyle zaskakujące, że kwasy omega-3 mają właściwości przeciwzapalne, a to stan zapalny odgrywa pewną rolę w rozwoju wielu nowotworów.
  23. Skandal związany z ujawnieniem przez Edwarda Snowdena programu PRISM pokazuje, że pewna część internautów dba o swoją prywatność. Niewielka wyszukiwarka DuckDuckGo, która nie rejestruje aktywności użytkowników, zanotowała kolejny gwałtowny wzrost popularności. Przez wiele miesięcy liczba zapytań kierowanych do DuckDuckGo rosła bardzo powoli. Sytuacja uległa gwałtownej zmianie w styczniu 2012 roku, gdy Google ogłosił, że wszystkie dane o użytkownikach, jakie zbiera ze swoich usług, zostaną zintegrowane. Wówczas popularność DuckDuckGo gwałtownie wzrosła i przez kolejne miesiące utrzymywała się na wyższym poziomie. Kolejny gwałtowny skok zanotowano, gdy Snowden poinformował o istnieniu PRISM. W ciągu doby liczba zapytań kierowanych do małej wyszukiwarki zwiększyła się z 1,7 do 3 milionów dziennie. To niewątpliwie wpływ Snowdena, który stwierdził, że wielkie firmy, jak Google, Yahoo! czy Microsoft zapewniają NSA bezpośredni dostęp do swojej infrastruktury. Giganci zaprzeczają tym oskarżeniom i próbują oczyścić swoje imię. DuckDuckGo to w porównaniu z Google'em miniaturowe przedsiębiorstwo. Zatrudnia zaledwie 20 osób, jednak oferuje coś, czego nie zapewnia żaden z wielkich rywali. Wyszukiwarka nie monitoruje aktywności użytkownika, nie wysyła ciasteczek (cookies), nie przechowuje adresów IP, nie oferuje logowanego dostępu, a komunikacja z nią jest domyślnie szyfrowana. Nawet gdyby władze zażądały od DuckDuckGo danych na temat użytkowników, wyszukiwarka nie miałaby czego im przekazać. Gabriel Weinberg, założyciel wyszukiwarki, mówi, że zdecydował, iż nie będzie ona zbierała informacji o użytkownikach. Nie dlatego, że jej twórca ma takie a nie inne przekonania polityczne, ale z powodów bezpieczeństwa. Weinberg uznał, że wyszukiwarka może zbyt dużo wiedzieć o użytkowniku i przypadkowo tę wiedzę upublicznić. Obecnie wielkie wyszukiwarki mają o nas tyle danych, że na ich podstawie możliwa jest identyfikacja naszego mieszkania, a jeśli korzystamy z internetu za pośrednictwem smartfona, to zdradzamy im również, kiedy i gdzie przebywamy. Ponadto, jak stwierdził Weinberg, rządy będą coraz częściej domagały się danych o pytaniach, jakie zadawaliśmy wyszukiwarce. Tymczasem, jego zdaniem, są to prawdopodobnie najbardziej osobiste dane. Ludzie pytają wyszukiwarki o rzeczy związane ze swoimi problemami czy pragnieniami. To nie jest to samo, co jest ujawniane w serwisach społecznościowych. Dlatego też DuckDuckGo nie przechowuje żadnych informacji. Nie może zatem żadnych informacji nikomu zdradzić. Ani celowo, ani przypadkiem. Jednak zdaniem Danny'ego Sullivana, który prowadzi witrynę Search Engine Land i analizuje rynek wyszukiwarek od czasu, gdy o Google'u nikt jeszcze nie słyszał, sukces DuckDuckGo nie oznacza, że ludzie dbają o prywatność. Nie zrozumcie mnie źle. Jeśli zapytasz ludzi o prywatność, to odpowiedzą, że to ważna kwestia. Znaczna większość powie, że nie chce być śledzona, nie chce otrzymywać spersonalizowanych reklam. Gdy jednak popatrzymy na to, co ludzie rzeczywiście robią, to okaże się, że nie robią niczego, by zachować prywatność - mówi Sullivan. Jego zdaniem nie chodzi tutaj o to, że takie wyszukiwarki jak DuckDuckGo są nieznane. Google przed laty też był nieznany. Ask.com był dość znany, bardzo dbał o prywatność. Nie pomogło. Yahoo także grało kartą prywatności w walce z Google'em i nic to nie dało. Myślę, że wiele osób po prostu ufa Google'owi - dodaje.
  24. Ponieważ płetwa ogonowa z wydłużonym górnym płatem stanowi sporą część ciała kosogonów, naukowcy od dawna podejrzewali, że ryby korzystają z niej jak z broni. Zdjęcia wykonane podczas polowania na sardynki potwierdziły, że Alopias pelagicus rzeczywiście ogłuszają ofiary, uderzając je ogonem. Dr Simon Oliver z Uniwersytetu w Liverpoolu uwiecznił to zachowanie u wybrzeży filipińskiej wyspy Pescador. W sumie między czerwcem a październikiem 2010 r. udokumentowano 61 takich sytuacji; naukowcy przeanalizowali 25 przypadków ogłuszania. Autorzy artykułu z pisma PLoS ONE ujawniają, że A. pelagicus przez całą dobę polują w ten sposób na sardynki. Atak składa się z następujących po sobie faz: przygotowania, uderzenia, powrotu do pozycji horyzontalnej i zbierania ofiar. Przygotowanie trwa najdłużej i biolodzy podejrzewają, że ryba kumuluje wtedy siły, by wziąć zamach. Uderzenia ogonem zaczynają się od przywiedzenia płetw piersiowych. Dzięki temu zmienia się nachylenie drapieżnika - tylne części szybko się unoszą, co opóźnia tempo przybliżania do ławicy. Biolodzy podkreślają, że siła ciosu kosogona jest tak duża, że rozpuszczone gazy dyfundują w górę kolumny wody, tworząc bąbelki. Mamy do czynienia ze skrzyżowaniem bicza ze średniowieczną machiną wojenną [...] - podkreśla Oliver, dodając, że wg niego, przez toń przemieszcza się wtedy fala uderzeniowa. Interesujące jest to, że uderzenia ogonem kończyły się sukcesem tylko w ok. 60% przypadków. Kiedy jednak udawało się [ogłuszyć sardynki], A. pelagicus zawsze zabijał więcej niż jedną ofiarę. [...] W ten sposób można zrównoważyć koszt nieudanych polowań. Naukowcy podejrzewają, że kształt płetw piersiowych i ogonowej to przynajmniej częściowo skutek przystosowania do polowania za pomocą uderzania ogonem.
  25. Na University of Southampton doświadczalnie udowodniono możliwość optycznego zapisania danych w 5-wymiarowej strukturze. Opracowana przez Brytyjczyków technologia pozwoli na stworzenie optycznych dysków o pojemności nawet 360 terabajtów, które będą w stanie stabilnie przechowywać dane w temperaturach dochodzących do 1000 stopni Celsjusza, a zapisana informacja przetrwa ponad milion lat. Dane przechowywane są w samoorganizującej się strukturze, która powstaje w stopionym kwarcu. Informacja jest kodowana w pięciu wymiarach: trzech fizycznych oraz dodatkowych - rozmiarze i orientacji nanostruktury. Uczeni z Southampton użyli femtosekundowego lasera do zapisania w kwarcu 300-kilobajtowego pliku tekstowego. Plik zapisano w trzech warstwach nanokropek, pomiędzy którymi odległości wynosiły 5 mikrometrów. Pracujemy nad bardzo bezpieczną i stabilną przenośną pamięcią optyczną wykorzystującą światło. Może ona być niezwykle przydatna organizacjom posiadającym olbrzymie archiwa danych. Obecnie przedsiębiorstwa muszą wykonywać kopie swoich archiwów co 5-10 lat, gdyż dyski twarde mają dość krótki okres życia. Muzea czy archiwa narodowe, które posiadają olbrzymie ilości dokumentów, mogą skorzystać na naszej technologii - mówi Jingyu Zhang, który stoi na czele grupy badawczej. To niesamowite, gdy pomyśli się, że właśnie zapisaliśmy pierwszy dokument, który prawdopodobnie przetrwa ludzkość. Ta technologia może stać się ostatnim dowodem na istnienie cywilizacji. Nic, czego się nauczyliśmy, nie zostanie zapomniane - stwierdził profesor Peter Kazansky. Uczeni szukają teraz firm, które chciałyby skomercjalizować ich technologię.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...