Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Osoby z ponadprzeciętną skłonnością do poszukiwania wrażeń bardziej lubią ostre potrawy. Nadia Byrnes, doktorantka z Uniwersytetu Stanowego Pensylwanii, zebrała grupę 184 niepalących ochotników w wieku od 18 do 45 lat. Badani nie cierpieli na schorzenia upośledzające smak. Większość próby (63%) stanowiły kobiety. Wolontariusze wypełniali Arnett Inventory of Sensation Seeking (AISS) - test do oceny natężenia tendencji do poszukiwania wrażeń (ludzie z wynikiem powyżej średniej są bardziej otwarci na podejmowanie ryzyka i nowe doświadczenia). Później Byrnes podawała badanym 25 mikrometrów kapsaicyny. Gdy pieczenie wywołane przez alkaloid papryczek chili narastało, należało określić stopień, w jakim lubiło się spożyty posiłek. Okazało się, że osoby, których wynik w AISS wypadał powyżej średniej, stale mocno doceniały danie, lecz w grupie z punktacją poniżej średniej nasilające się palenie prowadziło do gwałtownego spadku noty. Ludzie, których wynik plasował się wokół średniej, zachowywali się podobnie, ale w ich przypadku spadek nie był nawet w przybliżeniu tak szybki. Teoretycznie wiemy, że intensywność pieczenia i pociąg są ze sobą powiązane liniowo. Im bardziej [...] pokarm staje się drażniący, w tym mniejszym stopniu ludzie powinni go lubić. [Na powyższym przykładzie widać jednak, że] nie zawsze tak bywa.
  2. Na Uniwersytecie w Uppsali powstał nowatorski materiał o rekorodowo dużej powierzchni i zdolnościach adsorpcji wody. Upsalit, bo tak został nazwany, oparty jest na węglanie magnezu. Dzięki niemu można będzie np. zmniejszyć ilość energii zużywanej przez przemysł elektroniczny czy farmaceutyczny do kontrolowania wilgotności środowiska, w którym odbywa się produkcja. Może zostać użyty do zbierania toksycznych odpadów, środków chemicznych, oczyszczania środowiska po wyciekach ropy naftowej czy w systemach dostarczania leków. W przeciwieństwie do tego, co od 100 lat twierdzi literatura fachowa, wykazaliśmy, że amorficzny węglan magnezu można wytworzyć w prostym niskotemperaturowym procesie - powiedział Johan Gómez de la Torre. Węglan magnezu powszechnie występuje w przyrodzie, jednak uzyskanie jego amorficznej wolnej od wody postaci jest niezwykle trudne. Już w 1908 roku niemieccy chemicy stwierdzili, że nie jest możliwe pozyskiwanie go w takim samym prostym procesie, w jakim produkuje się inne amorficzne węglany. Kolejne badania, przeprowadzone w roku 1926 i 1961, potwierdziły to stanowisko. W pewne czwartkowe popołudnie 2011 roku nieco zmieniliśmy parametry syntezy i przypadkiem zostawiliśmy materiał w reaktorze na cały weekend. Gdy wróciliśmy do pracy w poniedziałek, okazało się, że uformował się sztywny żel. Gdy go osuszyliśmy i zaczęliśmy badać, byliśmy coraz bardziej podekscytowani - opowiada Gómez de la Torre. Analizy oraz proces udoskonalania reakcji trwały przez ponad rok. Bardzo pomocna okazała się stara rosyjska praca doktorska opisująca mechanizm reakcji. Po przeprowadzeniu wielu wysoce zaawansowanych badań naukowcy ostatecznie przekonali się, że przypadkiem przeprowadzili reakcję, która dotychczas była uważana za niemożliwą. Nowy materiał ma imponującą powierzchnię wynoszącą 800 m2/gram. Jest on pełen porów o średnicy mniejszej niż 10 nanometrów każdy. Dzięki pustym porom może w wyjątkowy sposób reagować ze środowiskiem. Upsalit może zaabsorbować więcej wody niż jakikolwiek inny znany materiał. A to oznacza, że można będzie znaleźć dla niego nowe, wyjątkowe zastosowania.
  3. Podczas analizy zdjęć wykonanych przez Teleskop Hubble'a naukowcy odkryli kolejny księżyc Neptuna. Obiekt oznaczony jako S/2004 N1 to najmniejszy z satelitów planety. Jego średnica wynosi zaledwie 19 kilometrów. Mark Showalter, który zauważył księżyc, przeanalizował zdjęcia z lat 2004-2009. S/2004 N1 znajduje się na około 150 fotografiach. Nie było łatwo go znaleźć, gdyż porusza się bardzo szybko. Showalter wyliczył, że okrąża on planetę w ciągu zaledwie 23 godzin. Księżyc jest tak mały, że nie znalazł go nawet Voyager 2, który przeleciał w pobliżu Neptuna w 1989 roku, odkrywając wówczas sześć innych księżyców. Przedstawiciele NASA poinformowali, że blask S/2004 N1 jest około 100 milionów razy słabszy niż światło najciemniejszej gwiazdy, którą możemy dostrzec gołym okiem. Największym księżycem Neptuna jest Tryton, liczący 2700 kilometrów średnicy. To jedyny duży księżyc w Układzie Słonecznym, który obiega planetę w kierunku przeciwnym do jej obrotu. Z tego powodu niektórzy podejrzewają, że Tryton to karłowata planeta przechwycona przez Neptuna. Takie przechwycenie spowodowałoby wyrzucenie z orbity Neptuna wszystkich znajdujących się tam wcześniej satelitów. Wiele z księżyców krążących wokół Neptuna powstało prawdopodobnie po tym, jak Tryton został przechwycony - oświadczyli przedstawiciele NASA.
  4. Przed malowaniem Sydney Harbour Bridge przechodzi gruntowne czyszczenie pneumatyczne. Zajmują się tym 2 autonomiczne roboty, które skanują elementy konstrukcyjne, tworzą sobie mapę 3D i wyliczają, jakiej siły trzeba użyć do usunięcia starej farby i rdzy. Roboty powstały na Uniwersytecie Technologicznym w Sydney (UTS), a operacja to efekt współpracy uczelni oraz Roads and Maritime Service (agendy rządu Nowej Południowej Walii ds. budowy i konserwacji infrastruktury drogowej). Inżynier Martin Lloyd podkreśla, że roboty wyrzucają ścierniwo z taką siłą, że można by w ten sposób z łatwością zerwać nie tylko ubranie, ale i skórę. Dla ludzi czyszczenie Sydney Harbour Bridge jest nie lada wyzwaniem i nie chodzi tu wyłącznie o ryzyko upadku czy pył azbestowy. Specjaliści wyjaśniają, że most ciągle wibruje pod wpływem ruchu drogowego, a w takich okolicznościach pomysł, by skonstruować elektronicznych pomocników, pojawił się niejako naturalnie. Maszyny mają na stałe wejść w skład ekipy konserwatorskiej, bo odmalowywanie to praca, która nigdy się nie kończy...
  5. Tesla pracuje nad technologią, która umożliwi pełne ładowanie samochodu elektrycznego w ciągu 5 minut. Rozwiązanie takie zostanie zaimplementowane w stacjach Supercharger. Są one właśnie budowane przez Teslę na potrzeby jej klientów. Technologia ta nie pojawi się wcześniej niż za rok. Będzie trudno, ale myślę, że jesteśmy w stanie skrócić czas ładowania do 5-10 minut - mówi JB Straubel, główny technolog Tesli. Tradycyjne systemy ładowania samochodów elektrycznych korzystają z wbudowanych w pojazd ładowarek, które zmieniają prąd zmienny w prąd stały i regulują moc ładowania. Stacje Supercharger dokonują konwersji prądu poza samochodem i to one dbają o bezpieczny przebieg całego procesu. Stacje Tesli mają moc 120 kilowatów. Większość tradycyjnych systemów ładowania ma moc 100 kilowatów. Supercharger mogą dostarczyć więcej mocy dzięki temu, że korzystają z paneli słonecznych i własnych akumulatorów, co pozwala na uniknięcie wysokich opłat za pobieranie nadmiarowej mocy z sieci. Obecnie stacje Supercharger są w stanie w ciągu 20 minut załadować do połowy akumulatory samochodu Model S. Nie tylko Tesla chce wykorzystać energię słoneczną do ładowania pojazdów elektrycznych. General Motors opracował urządzenie o nazwie Tracking Solar Tree, które śledzi ruch słońca, dzięki czemu jest w stanie pozyskać o 25% więcej energii niż urządzenie nieruchome. Pozyskuje rocznie 30 000 kilowatogodzin i z samego tylko słońca produkuje energię wystarczającą od załadowania 6 samochodów dziennie.
  6. Rząd USA zadecydował o udostępnieniu firmom prywatnym jednego z najpotężniejszych superkomputerów na świecie. Przedsiębiorstwo które będzie chciało używać 5-petaflopsowego Vulcana (obecnie 8. pozycja na liście TOP500) będzie musiało spełnić trzy warunki. Pierwszy z nich to uczynienie Stanów Zjednoczonych bardziej konkurencyjnymi, drugi to przyspieszenie postępu naukowego, trzeci - przeszkolenie własnych pracowników pod kątem pracy na superkomputerach. W USA firmy prywatne od lat mogą korzystać z rządowych superkomputerów. Używały ich m.in. Siemiens Energy, Boeing czy Goodyear. Teraz administracja prezydenta Obamy chce rozszerzyć ten program i ułatwić dostęp do supermaszyn większej liczbie firm. Wydaje się, że taka strategia działa. Od czasu ogłoszenia nowej inicjatywy do zarządzających nią osób codziennie zgłaszają się nowe firmy - od nowo powstałych przedsiębiorstw po międzynarodowe koncerny. Eksperci od dawna twierdzą, że wykrzystanie najbardziej wydajnych maszyn ułatwia wytwarzania dóbr. Przede wszystkim może znacząco skrócić czas, w jakim gotowy produkt trafi na rynek. Dzięki superkomputerom przedsiębiorstwa mogą np. tworzyć i testować prototypowe produkty w świecie wirtualnym. To znacznie wygodniejsze i szybsze rozwiązanie od budowania i testowania prawdziwych prototypów. W zamian za skorzystanie z superkomputera firma będzie musiała ponieść proporcjonalnie wyliczone koszty jego utrzymania. Będzie mogła liczyć na pomoc specjalistów obsługujących Vulcana na codzień, do dyspozycji dostanie też kod komputerowy, z którym będzie mogła pracować. Możliwe będzie skorzystanie z części lub z całości mocy obliczeniowej maszyny.
  7. Podczas migracji żarłacze białe (Carcharodon carcharias) korzystają z zapasów tłuszczu w wątrobie. Naukowcy podkreślają, że od dawna wiedziano, że ptaki wędrowne lub walenie uzyskują energię ze spalania tłuszczu, nie było jednak pewności, czy migrujące spodouste także polegają na takim mechanizmie. Różnica między rekinami a wieloma innymi zwierzętami polega na tym, że u tych pierwszych głównym magazynem lipidów nie jest podskórna tkanka tłuszczowa, ale wątroba. Wątroby rekinów mogą być olbrzymie - [czasem] stanowią one 1/3 wagi tych ryb - wyjaśnia doktorant z Uniwersytetu Hawajskiego Gen Del Raye. Przepłynięcie między Kalifornią a Hawajami zajmuje żarłaczom nieco ponad miesiąc. Sprawdzając, skąd rekiny biorą energię, naukowcy wykorzystali technikę pływania tych zwierząt. Rekiny ześlizgują się przez toń wodną, a następnie wypływają do początkowej głębokości, by wkrótce ponownie się zanurzyć. Na podstawie tempa schodzenia można oszacować pływalność ciała, dlatego biolodzy założyli rekinom miniaturowe nadajniki satelitarne (ang. pop-up satellite archival tags, PSATs). Okazało się, że gdy zmniejszała się ilość tłuszczu w wątrobie, spadała również pływalność i ryby zanurzały się prędzej. Del Raye podkreśla, że ustalenia mają spore znaczenie dla ochrony C. carcharias. Na otwartym oceanie nie ma raczej pokarmu dla żarłaczy, co oznacza, że rekiny muszą zrobić zapasy, nim wypłyną z Kalifornii. Przybrzeżne habitaty powinny więc nie tylko zapewniać pokarm konieczny do przetrwania, ale i do wytworzenia rezerw tłuszczu.
  8. Przed miesiącem w wypadku samochodowym w Los Angeles zginął Michael Hasting, dziennikarz pisma Rolling Stone. Świadkowie zeznali, że jego auto wydawało się pędzić z maksymalną prędkością, a gdy uderzyło w drzewo, siła zderzenia była tak wielka, iż silnik przeleciał kilkadziesiąt metrów. Hasting był znany z wielu artykułów na temat amerykańskich agencji wojskowych i wywiadowczych. wielokrotnie krytykował coraz szerzej zakrojoną inwigilację obywateli. Jego śmierć wielu wydała się podejrzana. Był wśród nich Richard Clarke, były doradca ds. antyterroryzmu w Narodowej Radzie Bezpieczeństwa. Clarke stwierdził, powolując się na badania przeprowadzone przez National Academy of Sciences, że współczesny wypchany elektroniką samochód może paść ofiarą ataku hakerów. Jego zdaniem możliwe jest przejęcie kontroli nad pojazdem i np. gwałtowne jego przyspieszenie czy zatrzymanie. Dotychczas jednak brakowało dowodów na potwierdzenia takich przypuszczeń. Być może niedługo przekonamy się, czy rzeczywiście ktoś o odpowiedniej wiedzy może odebrać kierowcy władzę nad samochodem. Już 27 lipca podczas konferencji Black Hat odbędzie się pokaz autorstwa dwóch hiszpańskich inżynierów. Javier Vázquez Vidal i Alberto Garcia Illera twierdzą, że kosztem zaledwie 25 dolarów stworzyli urządzenie, które po fizycznym podłączeniu do samochodu pozwala na obejście zabezpieczeń komputera. Hiszpanie mówią, że ich urządzenie korzysta z wartego 1 dolara układu scalonego, który łamie kody zabezpieczające komputera pokładowego i umożliwia odczytywanie oraz zapisywanie danych w pamięci maszyny. To pozwala np. na przyspieszenie czy spowolnienie samochodu, a nawet, jak twierdzi Vazquez na przejęcie nad nim całkowitej kontroli - haker może uruchomić poduszki powietrzne, hamulce czy w ogóle wyłączyć pojazd. Na razie nie wiadomo, w jaki sposób Hiszpanom udało się włamać do pojazdu. Jak zauważa inżynier Peter Highton z firmy Freescale Semiconductor, wytwarzającej m.in. układy scalone dla komputerów samochodowych, pojazd, z którym można zdalnie się łączyć, powinien korzystać z technologii szyfrowania danych. Jednak, jak przypomina, jeszcze pięć lat temu większość danych nie była szyfrowana. Dla przemysłu samochodowego konieczność zabezpieczania tych danych to nowość. Hiszpanie już pracują nad bezprzewodową wersją urządzenia i zapowiadają, że pozwoli ono na zdalne przejęcie kontroli nad samochodem.
  9. Naukowcy z Purdue University wpadli na pomysł, jak ulepszyć dostarczanie leków przeciwnowotworowych za pomocą nanocząstek. Opracowując modele, odwołali się do nanocząstek ze słabych polizasad, które akumulowałyby się i rozszerzały w środowiskach naśladujących warunki panujące w guzie (ma on większą kwasowość od otaczających tkanek). Fenomen, który nazywamy pH-forezą, może się okazać użytecznym mechanizmem usprawniania dostarczania leków do komórek litych guzów - wyjaśnia prof. You-Yeon Won. Lek umieszczano by w syntetycznych micelach polimerowych, które po zmianie pH z zasadowego na kwasowe znacznie by się rozszerzały. Dwukrotne zwiększenie rozmiarów mogłoby skutkować podobnym wzrostem skuteczności dostarczania leku do guza. Won sądzi, że dzięki takiemu rozwiązaniu udałoby się zaaplikować odpowiednią dawkę. "Koncepcję pH-forezy dałoby się także z łatwością zaimplementować w już stosowanych technologiach [...]". Won i doktorantka Hoyoung Lee zauważyli, że by dostarczanie leku było optymalne, maksymalne pęcznienie miceli w guzie powinno zachodzić przy pH równym 7,0 ± 0,5. Lite guzy mają znacząco niższe zewnątrzkomórkowe pH, ok. 6,5-6,9. Dla porównania, średnia dla normalnej tkanki wynosi 7,4. Pęcznienie miceli to skutek protonacji atomów azotu (jednoimienne ładunki się odpychają i nanocząstka się rozszerza). Wzajemne oddziaływania ujemnie naładowanych lipidów w błonie komórek nowotworowych i dodatnich ładunków miceli miałyby spowolnić uciekanie nanocząstek z guza. By nanocząstki uległy biodegradacji dopiero po dotarciu na miejsce i spełnieniu swojej roli, pokrywano by je "werniksem".
  10. Zespół Jasona Westa z University of North Carolina ocenił, że każdego roku z powodu zanieczyszczeń powietrza umiera około 2,1 miliona osób. Naukowcy wykorzystali modele klimatyczne do oceny zanieczyszczenia w roku 1850 i 2000. Wykazały one, że zanieczyszczenia ozonem odpowiadają za około 470 000 zgonów, a jeśli dodać to tego zanieczyszczenia różnymi rodzajami pyłu, to liczba przypadków przedwczesnej śmierci wynosi ponad 2 miliony rocznie. Bezpośrednimi przyczynami zgonów są w takim przypadku choroby serca i układu oddechowego. Tak szokująco wysoka liczba zgonów spowodowana jest tym, że wiele z tych przypadków ma miejsce w Azji, gdzie występują wielkie populacje ludności, a jednocześnie w ostatnich dekadach doszło tam do znaczącego wzrostu zanieczyszczeń - wyjaśnia Frank Kelly z King's College London. Naukowcy z Północnej Karoliny szacowali też wpływ ocieplenia klimatu na przypadki śmierci spowodowane zanieczyszczeniami. Koncentracja szkodliwych gazów i pyłów jest powiązana z temperaturą czy wilgotnością powietrza. Jednak zdaniem badaczy zmiany klimatyczne są powiązane jedynie z 3700 przypadkami zgonów spowodowanych zanieczyszczeniem powietrza. Oczywiście tego typu badania są obarzczone sporym marginesem błędu, jednak uzyskane wyniki są zgodne z tymi z wcześniejszych badań. To wskazuje, że zanieczyszczenie powietrza może stać się główną środowiskową przyczyną zgonów wśród ludzi. Ważniejszą niż problemy z dostępem do wody pitnej i urządzeń sanitarnych.
  11. Rosja sprzeciwiła się ochronie ostatniego niemal dziewiczego ekosystemu morskiego na Ziemi. Przedstawiciele 24 rządów oraz Unii Europejskiej zebrali się w Niemczech na spotkaniu Komisji ds. Zachowania Żyjących Morskich Zasobów Antarktyki, gdzie mieli m.in. przedyskutować propozycję ogłoszenia Morza Rossa obszarem chronionym. Gdyby propozycja została przyjęta, połów niektórych gatunków zostałby zakazany na części obszaru Morza Rossa oraz ograniczono by połowy na innych jego terenach. Decyzja musiała zapaść jednogłośnie. Nie zapadła, gdyż na ustanowienie obszaru chronionego nie zgodziła się Rosja. Jej przedstawiciele stwierdzili, że nie wiadomo, czy Komisja ma prawo ustanawiać obszary chronione. Morze Rossa to wyjątkowy ekosystem, gdyż wciąż - w przeciwieństwie do większości obszarów morskich na Ziemi - dominują w nim wielcy drapieżcy. W innych częściach świata walenie, pingwiny, foki, rekiny i inne drapieżniki stanowią ułamek żyjących stworzeń. Morze Rossa to królestwo drapieżników. Żyją tam wielkie populacje orek, setki tysięcy fok oraz ponad 25% światowej populacji pingwinów cesarskich i pingwinów Adeli. Tam jest olbrzymia trudna do wyobrażenia liczba drapieżców - mówi oceanograf David Ainley. Ekolodzy przypominają, że to jeden z najbardziej dziewiczych ekosystemów na naszej planecie, gdyż nasz gatunek nie interesował się nim. Dopiero stosunkowo niedawno ludzie zaczęli prowadzić działalność na Morzu Rossa. To ostatnia szansa, by dowiedzieć się, jak działa zdrowy morski ekosystem - mówią przedstawiciele organizacji ekologicznych skupionych w Antarctic Ocean Alliance (AOA). Niestety, już widać pierwsze negatywne skutki działalności człowieka. Od 1996 roku na Morzu Rossa pojawia się coraz więcej statków poławiających najważniejszego miejscowego drapieżnika, antara polarnego, sprzedawanego na całym świecie pod nazwą antara patagońskiego (Chilean sea brass). Specjaliści ostrzegają, że nadmierny połów już zaczyna wywoływać zmiany w łańcuchu pokarmowym Morza Rossa. Komisja rozważała projekt autorstwa USA i Nowej Zelandii, Zgodnie z nim na Morzu Rossa i przyległych terenach miał powstać obszar chroniony o powierzchni 1,6 miliona kilometrów kwadratowych. Drugą propozycję wysunęły Unia Europejska, Australia i Francja, które zaproponowały, by taki obszar utworzyć wzdłuż wschodnich wybrzeży Antarktydy. Rosja postanowiła uniemożliwić ochronę wyjątkowego ekosystemu. Steve Campbell z AOA mówi, że zastrzeżenia Moskwy są dziwaczne, biorąc pod uwagę fakt, że w 2009 roku Komisja ustanowiła obszar chroniony wokół Orkadów Południowych. Campbell ma nadzieję, że jego organizacji uda się przekonać władze Rosji do zmiany zdania. Kolejne spotkanie Komisji odbędzie się w październiku w Australii.
  12. Colin Peach to miłośnik hippiki, który gdy zdiagnozowano u niego raka gruczołu krokowego, kupił konia wyścigowego i nadał mu symboliczne imię - Prostate Awarness (Świadomość [Raka] Prostaty). Mężczyzna chce, by startując w zawodach, jego ulubieniec przypominał innym o badaniu. Imię zostało zaaprobowane przez Brytyjski Klub Wyścigów Konnych. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, 2-letni koń weźmie udział w pierwszym biegu już 27 lipca. Będzie warto, jeśli ocalę choć jedno życie. Mój ojciec miał raka prostaty, lecz nigdy o tym nie mówił. Ja chcę wykrzyczeć swój komunikat z dachów. Koń został kupiony w Irlandii za ok. 14 tys. euro. Teraz przechodzi szkolenie pod okiem Patricka Holemsa, współwłaściciela Foulrice Park Racing.
  13. Naukowcy z Politechniki Federalnej w Zurychu (ETHZ) zaprojektowali lewitator akustyczny, dzięki któremu można np. zmieszać unoszące się w powietrzu substancje. Urządzenie składa się z 2 płytek: jedna jest generatorem fal, druga je odbija, przez co wytwarza się fala stojąca. Szwajcarom udało się kontrolować planarny ruch różnych obiektów, niezależnie od ich właściwości. Naukowcy podkreślają, że nie chodzi wyłącznie o zabawę. Poruszając cząstkami lub kroplami cieczy w powietrzu, można bowiem badać rozmaite procesy bez zaburzającego kontaktu z powierzchniami. Dotąd podczas przeprowadzania podobnych eksperymentów korzystano m.in. z pomocy magnesów czy pola elektrycznego. Lewitowanie i precyzyjne przesuwanie kropli magnesem jest skrajnie trudne. Poza tym ciecz musi mieć właściwości magnetyczne. W cieczach, gdzie lewitację zapewnia wyporność, można stosować wyłącznie ciecze niemieszalne, np. kroplę oleju w wodzie - tłumaczy prof. Dimos Poulikakos. Z falami akustycznymi można lewitować obiekty o różnych właściwościach. Ograniczeniem jest maksymalna średnica, która odpowiada połowie długości wykorzystanej fali. Obiekt zawisa w miejscu, kiedy wszystkie działające na niego siły się równoważą. By anulować wpływ grawitacji, trzeba się odwołać do dźwięku o natężeniu 160 decybeli. Chroniąc swoje uszy, naukowcy "sięgnęli" po ultradźwięki. Naukowcy wiedzą o efekcie ciśnienia promieniowania akustycznego od ponad 100 lat (w latach 80. NASA wykorzystywała lewitatory akustyczne do symulowania nieważkości), jednak dopiero Szwajcarom udało się kontrolować napowietrzny ruch (surfing) na fali dźwiękowej. Dr Daniele Foresti zastosował równoległy układ wielu modułów emiter-powierzchnia odbijająca. W poszczególnych modułach generowano inne fale, przez co obiekty przesuwały się od jednego elementu do drugiego. Testując rozwiązanie, Foresti przesunął ziarenko kawy rozpuszczalnej wprost na kroplę wody. W innym eksperymencie zmieszał krople cieczy o różnym pH - jedna miała odczyn zasadowy, druga kwasowy. O zajściu reakcji zobojętniania świadczyło zachowanie specjalnego fluorescencyjnego barwnika, który świecił wyłącznie przy neutralnym pH. Później naukowcowi udało się także pokręcić wykałaczką. Ponieważ wszystko przebiega bezdotykowo, co znacząco zmniejsza ryzyko skażenia, urządzenie można wykorzystać w wielu dziedzinach nauki, np. żeby przeprowadzić transfekcję obcego DNA do komórki. Poniższy film obrazuje napowietrzną reakcję sodu z wodą.
  14. Specjaliści z Cooperative Institute for Research in Environmental Sciences (CIRES) na University of Colorado Boulder zaproponowali wyjaśnienie tajemniczego przyspieszenia ruchu lodów na Grenlandii. Od około 10 lat naukowcy obserwują, że grenlandzkie lodowce przesuwają się w kierunku morza szybciej niż dotychczas. Dzięki obserwacjom satelitarnym stwierdziliśmy, że położone na lądzie obszary lodowca Sermeq Avannarleq, znajdujące się w odległości 40-60 mil od wybrzeża, poruszają się o około 50% szybciej niż dekadę wcześniej - stwierdził Thomas Philips, główny autor badań. W latach 2000-2001 lodowiec przesuwał się w tempie około 40 metrów rocznie, w latach 2007-2008 jego prędkość wynosiła około 60 metrów/rok. Wiedzieliśmy, że przyspieszenie nie ma związku z tym, co dzieje się na końcu lodowca. Musiało mieć zatem związek ze zmianami w samym lodzie - mówi Philips. Zdaniem badaczy z CIRES, winna przyspieszenia jest woda pochodząca z powierzchni topniejącego lodowca. Wnika ona w szczeliny, ogrzewa i rozmiękcza lód, co powoduje, że szybciej się on porusza. To niepokojące zjawisko. Wcześniej sądzono, że mimo ocieplającego się klimatu, miną setki lub tysiące lat, by podniosła się temperatura wewnątrz lodowców. Jeśli naukowcy z CIRES mają rację, to ocieplenie wnętrza, które pociągnie za sobą jeszcze szybsze zsuwanie się lodowca do wody, jest kwestią dziesiącioleci. Słońce roztapia lód na powierzchni, powstająca w ten sposób woda wnika do lodowca niosąc ze sobą olbrzymie ilości ciepła utajonego. To ciepło ogrzewa następnie lód - mówi współautor badań, William Colgan. Mechanizm ten działa na dwa sposoby. Po pierwsze woda przenika głęboko, zbierając się pomiędzy lodowcem a podłożem skalnym, ułatwiając w ten sposób ślizganie się lodu po skałach, a po drugie - zmiękcza sam slodowiec, przez co porusza sie on jeszcze łatwiej. Siły grawitacyjne powodujące spływanie lodu nie zmieniły się w czasie. Ale jako że lód stał się ciepłejszy i bardziej miękki, te same siły grawitacyjne powodują, że przesuwa się on szybciej - wyjaśnia Colgan. Nasz model pokazuje, że wystarczy ogrzanie lodu w pobliżu podstawy lodowca o zaledwie kilka stopni Celsjusza, by doszło do właśnie obserwowanego przyspieszenia - stwierdził uczony. Z kolei Philips zauważa, że najnowsze badania wykazują, iż lodowce mogą spływać do oceanów znacznie szybciej niż dotychczas sądzono. To może mieć wpływ nie tylko na tempo podnoszenia się poziomu oceanów, ale również na temperaturę, zasolenie i gęstość ich wód, a co za tym idzie, na rozkład prądów morskich, które kształtują klimat na Ziemi.
  15. Brytyjski Departament Transportu poinformował, że jeszcze w bieżącym roku na terenie Zjednoczonego Królestwa odbędą się testy autonomicznego samochodu. Nad pojazdem takim pracują University of Oxford i Nissan. Opisują go jako pojazd półautonomiczny, gdyż będzie się w nim znajdował kierowca, ale zapewniają, że samochód jest w stanie przemieszczać się w pełni niezależnie, korzystając z wiedzy o środowisku, w którym się porusza. Testy autonomicznych samochodów odbywają się od pewnego czasu w USA. W maju bieżącego roku amerykański Departament Transportu wydał rekomendację, w której informuje władze poszczególnych stanowe, że dostępna obecnie technologia nie jest jeszcze na tyle rozwinięta, by można było dopuścić autonomiczne pojazdy do ruchu na drogach publicznych. Z kolei National Highway Traffic Safety Administration zaleca, by, jeśli stan zezwoli na używanie autonomicznych samochodów, wymagać, żeby na miejscu kierowcy siedziała osoba posiadająca prawo jazdy.
  16. Władze zamknęły Jibaozhai Museum w chińskiej prowincji Hebei. Okazało się bowiem, że zakupiono wiele fałszywych eksponatów. Wśród podróbek wymienia się m.in. wazę, która miała powstać za czasów dynastii Qing, lecz dziwnym trafem widniały na niej postaci ze współczesnych kreskówek. Na budowę i zakup 40 tys. eksponatów wydano miliony dolarów (dokładna kwota nie jest znana). Właściciel Wang Zonquan zaprzecza, jakoby dopuścił się sprzeniewierzenia funduszy. Podkreśla, że zależało mu na promowaniu chińskiej kultury i że nawet bogowie nie rozpoznaliby podróbki [...]. Przedstawiciel Państwowego Urzędu Dziedzictwa Kulturowego poinformował media o anulowaniu licencji placówki. Powstała ona w 2007 r. lub w 2010 r. (poszczególne źródła podają różne dane) i składała się z 12 sal wystawienniczych. Sprawa wyszła na jaw, gdy muzeum postanowił zwiedzić pisarz z Pekinu Ma Boyong. Jego wpis na mikroblogu rozpętał prawdziwą burzę. Natrząsano się m.in. z obiektu z inskrypcją: "wykonane przez Huang Di". Przedmiot powstał ponoć w XXVII w. p.n.e., wtedy w końcu panował legendarny Żółty Cesarz, problem jednak w tym, że podpis sporządzono za pomocą uproszczonego pisma chińskiego, a to stanowi pokłosie reformy z lat 50. XX wieku. Znamienne rozbieżności zauważono także w przypadku wazy z dynastii Tang; wykonano ją techniką emalii pięciu kolorów, ale tę wynaleziono dopiero za panowania dynastii Ming. W obliczu zarzutów, że większość kolekcji to podróbki kosztujące grosze (100-2000 CNY, czyli 53-1000 PLN), w poniedziałek (15 lipca) kasy biletowe zamknięto. Pracownicy próbowali wszystko bagatelizować. Główny konsultant Wei Yingjun posunął się nawet do tego, by wyrażać radość z powodu autentyczności przynajmniej 80 eksponatów (nie wiadomo jednak, czy ewentualne testy by to potwierdziły). By nie wprowadzać zwiedzających w błąd, obiekty o niepewnym pochodzeniu były ponoć odpowiednio opisane, dlatego pojawiły się nawet głosy, żeby podać Ma do sądu za zniesławienie.
  17. Firma Micron Technology poinformowała, że testuje 16-nanometrowy proces produkcyjny, który pozwala na tworzenie najmniejszych 128-gigabitowych układów NAND MLC (multi-level cell). Obecnie jest to najbardziej zminiaturyzowany proces produkcyjny wykorzystywany w elektronice. Próbki kości wykonanych we wspomnianym procesie trafiły już do wybranych partnerów Microna, którzy zastosują je w dyskach SSD, przenośnych systemach pamięci masowej, tabletach, smartfonach i produktach dla centrów bazodanowych. Dzięki 16-nanometrowemu procesowi produkcyjnemu z pojedynczego plastra krzemu można uzyskać układy o łącznej pojemności niemal 6 terabajtów. Produkcja na masową skalę ma ruszyć w czwartym kwartale bieżącego roku. Jednocześnie Micron buduje własną linię producyjną dysków SSD. Pierwsze urządzenia trafią na rynek w 2014 roku.
  18. Amerykańscy paleontolodzy odkryli koronę zęba tyranozaura, tkwiącą w kręgu ogonowym hadrozaura. Ponieważ wokół doszło do wzrostu kości, drapieżnik tylko ugryzł ofiarę, której ostatecznie udało się ujść z życiem. Zlane pourazowo 2 kręgi z częściowo otoczonym zębem znaleziono w osadach formacji Hell Creek w 2010 r., lecz artykuł na ich temat ukazał się w PNAS dopiero ostatnio. Zespół Davida A. Burnhama podkreśla, że dotąd z braku fizycznych dowodów dyskusje na temat strategii pokarmowych tyranozaura pozostawały nierozstrzygnięte (spierano się o to, czy Tyrannosaurus rex polował aktywnie, czy był raczej padlinożercą). Ślady nakłuć na domniemanych ofiarach trudno było przypisać konkretnemu gatunkowi teropoda, poza tym badacze nie potrafili odróżnić uszkodzeń pośmiertnych od tych, do których doszło za życia zwierzęcia. Uwzględniwszy cechy anatomiczne kręgów, naukowcy stwierdzili, że niedoszłą ofiarą tyranozaura był najprawdopodobniej Edmontosaurus annectens. Naukowcy zbadali swoją "zdobycz" za pomocą tomografu komputerowego. Wzrost kości, do którego doszło po ataku, doprowadził do zlania kręgów. Nie wiadomo, ile to trwało, ale w oparciu o przeskalowane wyliczenia dla współczesnych gadów stwierdzono, że zapewne parę lat.
  19. NASA poinformowała o przeprowadzeniu pierwszego udanego testu nowego bezpieczniejszego paliwa dla pojazdów kosmicznych. Agencja od dziesięcioleci do napędzania satelitów i pojazdów załogowych używa hydrazyny. To niezwykle łatwopalne, wysoce toksyczne i żrące paliwo. Jego obsługa wymaga przedsięwzięcia szczególnych środków ostrożności, transport i przechowywanie są skomplikowane, a produkty spalania - toksyczne. Dlatego też postanowiono znaleźć dla niego alternatywę. Prace nad paliwem trwają w ramach projektu Green Propellant Infusion Mission (GIMP), który właśnie przeszedł jeden z najważniejszych testów. Podczas niego paliwo zasilało działający silnik. Udany test oznacza, że w 2015 roku nowe paliwe zostanie użyte podczas lotu próbnego. W czasie naziemnych testów wykorzystano silnik o sile 22 niutonów, który działał przez 11 godzin. W czasie lotu próbnego takiemu silnikowi będą towarzyszyły cztery mniejsze 1-niutonowe silniki, a napędzany nimi pojazd będzie manewrował w przestrzeni kosmicznej, osiągał założoną orbitę i zmieniał wysokość. AF-M315E, bo tak nazywa się paliwo, może być przechowywane w szklanych pojemnikach i jest podobno mniej toksyczne od kofeiny. Ten płyn jonowy odparowuje znacznie wolniej niż hydrozyna i ma wyższą temperaturę zapłonu, co oznacza, że jest bardziej stabilny, mniej łatwopalny i przez to bezpieczneijszy. Główne produkty jego spalania to para wodna, wodór i dwutlenek węgla. Bardzo ważną cechą AF-M315E jest fakt, że jego obsługa jest znacznie bezpieczniejsza niż hydrozyny. Jest na tyle bezpieczne, że pojazd można zatankować przed umieszczeniem go na wyrzutni, a to oznacza olbrzymie oszczędności czasu i pieniędzy. Michael Gazarik, dyrektor w NASA Space Technology Mission Directorate mówi, że nowe paliwo jest też bardziej wydajne od hydrazyny i pozwoli na wykonywanie bardziej skomplikowanych misji. Obecnie firmy Ball Aerospace, Aerojet Rocketdyne we współpracy z NASA projektują silnik korzystający z nowego paliwa. Faza projektowa ma zostać zamknięta do końca bieżącego roku. Budżet projektu GPIM wynosi 42,3 miliona USD, w tym 35,3 miliona przeznaczono na prace nad silnikiem.
  20. Dzięki rozwiązaniu naukowców z Uniwersytetu Stanowego Karoliny Północnej nauczyciele będą w stanie śledzić w czasie rzeczywistym, który z uczniów się nudzi, a któremu przydałaby się pomoc. Wykorzystując oprogramowanie dopasowujące wyraz twarzy do różnych poziomów zaangażowania lub frustracji, naukowcy umieli stwierdzić, jak należałoby podejść do poszczególnych uczestników treningu. Amerykanie podejrzewają, że system sprawdzi się również podczas ogólnodostępnych kursów online'owych z dużą liczbą uczestników (ang. massively open online courses, MOOCs). Podczas eksperymentów ochotnicy korzystali z oprogramowania JavaTutor (dzięki niemu można opanować język Java). By przeanalizować wyrazy twarzy z 60 godz. nagrania, zespół wykorzystał Computer Expression Recognition Toolbox. Gdy naukowcy porównali wskazania systemu z samoopisami studentów, okazało się, że bardzo do siebie pasowały. Jak podkreśla jeden z twórców projektu doktorant Joseph Grafsgaard, tego typu rozwiązanie pozwala podtrzymać motywację i zainteresowanie.
  21. Chemicy z Boston College i Uniwersytetu w Nagoi zsyntetyzowali nową formę węgla. Składa się ona z wielu identycznych z grubsza zwiniętych kawałków grafenu. Każdy z nich zawiera 80 atomów węgla połączonych w 26 pierścieni oraz z 30 atomów wodoru. Średnica każdego z kawałków wynosi nieco mniej niż 1 nanometr, dlatego też twórcy nazwali to "zgrubnie zawiniętym nanografenem". Przez lata znaliśmy dwie formy czystego węgla - diament i grafit. Później poznaliśmy fullereny, nanorurki węglowe i grafen. Grafen to dwuwymiarowa płaska warstwa atomów węgla. Nowa forma znacząco odbiega od takiego wyglądu, gdyż jest zbudowana z pięciu 7-atomowych pierścieni i jednego pierścienia 5-atomowego przyłączonch do heksagonalnej węglowej struktury. Inna geometria wystarcza, by nowa forma znacząco różniła się od grafneu. Nasz zgrubnie zawinięty nanografen jest znacznie lepiej rozpuszczalny niż płaski nanografen o porównywalnej wielkości. Oba typy znacząco różnią się też kolorem. Badania elektrochemiczne wykazały, że obie formy równie łatwo ulegają utlenieniu, ale zawinięty nanografen znacznie trudniej się redukuje - mówi profesor chemii Lawrence T. Scott z Boston College. Scott i jego zespół wykazali też, że wprowadzając do tradycyjnego grafenu niezwykle wyglądające pierścienie, można precyzyjnie dobierać jego ełaściwości elektroniczne.
  22. U dzieci z gorączką bez żadnych innych objawów trudno stwierdzić, czy to infekcja wirusowa, która sama przejdzie, czy zakażenie bakteriami, przy którym należałoby podać antybiotyki. By rozwiązać ten problem, naukowcy ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Waszyngtona zaproponowali test o bardzo dużej (90-proc.) trafności, bazujący na profilowaniu aktywności genów z białych krwinek. Na początku zespół Gregory'ego Storcha zebrał grupę 30 dzieci w wieku od 2 miesięcy do 3 lat. U wszystkich temperatura przekroczyła 38 st. C, maluchy nie miały jednak żadnych dodatkowych objawów, np. kaszlu czy biegunki. Przeprowadziwszy testy genomiczne, naukowcy wiedzieli, że w 22 przypadkach doszło do infekcji wirusowej, a w 8 do bakteryjnej. Ponieważ takie badania nie znalazły na razie zastosowania w praktyce klinicznej, Amerykanie zamierzali w dalszej kolejności sprawdzić, czy za pomocą mikromacierzy ekspresji genowej można zidentyfikować wzorce aktywności genów w leukocytach, które pozwalałyby na różnicowanie zakażeń wirusowych i bakteryjnych. Akademicy dysponowali również wynikami zebranymi podczas wywiadu w St. Louis Children's Hospital. Określano m.in. liczbę leukocytów w próbce krwi (WBC), a generalnie wiadomo, że infekcja bakteryjna prowadzi do wzrostu tego wskaźnika, zaś przy zakażeniu wirusowym wartości są obniżone albo lokują się w normie. Wiemy, że istnieje sporo wyjątków od tej reguły i mogliśmy je zaobserwować we własnym studium. Wielu pacjentów z infekcją wirusową miało podwyższone WBC, dlatego lekarze diagnozowali zakażenie wirusowe i ordynowali antybiotyki, choć nie było wcale takiej potrzeby. Za pomocą mikromacierzy naukowcy potrafili z łatwością różnicować zakażenia o innym podłożu. To dla klinicystów bardzo ważne, bo widząc wzorzec infekcji wskazujący na infekcję wirusową, mogą się czuć komfortowo, nie przepisując antybiotyków. Jak tłumaczą autorzy artykułu z pisma PNAS, posługując się mikromacierzą, zidentyfikowano 15 tys. genów odpowiadających za jedyną w swoim rodzaju reakcję na zakażenia bakteryjne vs. wirusowe. Ostatecznie zawężono to do zaledwie 18 genów klasyfikatorowych, w przypadku których stwierdzono unikatową podwyższoną lub zmniejszoną aktywność. Dla porównania ekipa Storcha wykonała identyczne analizy u 35 dwumiesięcznych-trzyletnich dzieci bez gorączki, które zgłosiły się do szpitala na zabieg ambulatoryjny. Wcześniejsze testy genomiczne wykazały, że u 8 maluchów występowały wirusy (nie wywoływały one jednak żadnych symptomów). U dzieci z wirusem i gorączką stwierdzono aktywność wielu genów; dla porównania u niegorączkujących dzieci z wirusem geny były spokojne. Zasadniczo mikromacierz pokazuje nam, jak organizm pacjenta odczytuje infekcję. Bardzo aktywne geny informują nas, że zakażenie wywołuje u kogoś chorobę, a wyciszone geny sugerują, że albo nie ma infekcji, albo bakterie lub wirusy nie wywołują gorączki ani choroby. Storch ma nadzieję, że uda się jeszcze bardziej obniżyć liczbę genów klasyfikatorowych. Dzięki temu można by przyspieszyć prace nad klinicznymi zastosowaniami wynalazku. Amerykanin uważa, że koszty dałoby się obniżyć, skupiając się nie na ekspresji genów, lecz na produktach ich aktywności - białkach z krwi lub moczu.
  23. Naukowcy z Icahn School of Medicine at Mount Sinai opracowali lek biorący na cel kompleks białkowy zawierający dwa typy receptorów opioidowych, który może być dobrą alternatywą dla morfiny i innych opioidów. Jak twierdzą na łamach Proceedings of the National Academy of Sciences wynalazcy leku, jego użycie może wiązać się ze znacznie liczbą efektów ubocznych. Sam lek może nie być uzależniający. Profesor Lakshmi Devi i jej zespół zidentyfikowali heteromer GPCR. To kompleks białkowy zbudowany z dwóch receptorów opioidowych. Uczeni stwierdzili, że GPCR występuje w dużych ilościach w mózgu, w miejscach odpowiedzialnych za przetwarzanie sygnałów bólowych i że to właśnie on jest prawdopodobnie odpowiedzialny za pojawianie się tolerancji na morfinę oraz efektów ubocznych. Badając GPCR uczeni odkryli związek CYM51010, który ma równie silne działanie przeciwbólowe co morfina, ale prawdopodobieństwo wystąpienia tolerancji i efektów ubocznych jest w jego przypadku mniejsze. Obecnie zespół Devi pracuje nad zmodyfikowaną wersją CYM51010, która będzie wykazywała jeszcze mniej efektów ubocznych. Heteromery GPCR mogą być dobrym celem dla nowoczesnych leków przeciwbólowych. Obecnie mie dysponujemy narzędziami chemicznymi, które pozwoliłyby nam na sprawdzenie ich roli in vivo - mówi Devi. Naukowcy badają teraz, w jaki sposób CYM51010 wiąże się z kompleksem białkowym. To ma pozwolić na opracowanie ulepszonego środka przeciwbólowego.
  24. Brytyjscy inżynierowie poinformowali o udanym teście kosmicznej sondy penetrującej. Urządzenie ma kształt pocisku i będzie wystrzeliwane w kierunku badanego obiektu, penetrując go na głębokość do 3 metrów. Zainstalowane w nim czujniki mają zbierać dane i przesyłać je do bazy. Podczas testu sondę wystrzelono w kierunku 10-tonowej bryły lodu. Sonda uderzyła w nią z prędkością około 340 m/s. Pomimo potężnego uderzenia, instrumenty wewnątrz sondy pozostały nietknięte i pracowały bez zakłóceń. Głównym zadaniem sondy będzie poszukiwanie życia na planetach i księżycach Układu Słonecznego. Niewykluczone, że zostanie ona użyta na książycu Jowisza, Europie. Uczeni sądzą, że pod jego lodem znajduje się ocean. Wyposażona w silnik sonda prawdopodobnie trafiałaby w przestrzeń kosmiczną na pokładzie satelity. W odpowiednim momencie byłaby wystrzeliwana i kierowana w stronę celu. W jego pobliżu silnik byłby odrzucany, a sonda swobodnie spadałaby na powierzchnię planety lub księżyca, wbijała się w nią i przekazywała dane do satelity, a ten wysyłałby je na Ziemię. Inżynierom udało się zaprojektować specjalne systemy amortyzacyjne, dzięki czemu, pomimo przeciążeniom sięgającym 24 000 G, urządzenia testowej sondy nie uległy uszkodzeniu. Niewukluczone, że sonda zostanie w przyszłości wyposażona w wiertło, dzięki czemu zwiększy się zakres prowadzonych przez nią badań. Badania nad sondą finansuje Europejska Agencja Kosmiczna. Decyzja, czy urządzenie zostanie kiedykolwiek wykorzystane, jeszcze nie zapadła. Pracujący nad nim specjaliści mówią, że w ciągu dekady przygotują urządzenie gotowe do misji w przestrzeni kosmicznej.
  25. ConceptNet 4, system sztucznej inteligencji opracowany na MIT, został poddany standardowemu testowi na inteligencję. Naukowcy z University of Chicago sprawdzili, jak radzi sobie on z testem WPPSI, przeznaczonym do badania dzieci w wieku 2,5 do nieco ponad 7 lat. Test wykazał, że system dorównuje możliwościom intelektualnym 4-letniego dziecka. Jednak uzyskiwał bardzo nierówne wyniki. Jeśli takie wyniki otrzymalibyśmy u dziecka, to byłaby wskazówka, że dzieje się coś złego - mówi profesor Robert Sloan. Uczony poinformował, że ConceptNet 4 bardzo dobrze spisał się w teście słownikowym oraz w teście na rozpoznawanie podobieństw. Słabo poradził sobie jednak z jednym z największych wyzwań stojących przed systemami sztucznej inteligencji. Wypadł znacznie gorzej niż przeciętna w teście zrozumienia. W odpowiedzi na pytanie "dlaczego" - mówi uczony. Stworzenie programu, który na podstawie prostego odbioru sytuacji jest w stanie wysnuć logiczne wnioski, czyli charakteryzuje się tym, co nazywamy zdrowym rozsądkiem, to jeden z najpoważniejszych problemów. Jak mówi Sloan, trudność w zaimplementowaniu maszynie zdrowego rozsądku polega na tym, że z jednej strony wymaga to wcześniejszego zebrania olbrzymiej liczby faktów z życia, a z drugiej zbioru czegoś, co uczony nazywa "faktami ukrytymi" - informacji tak oczywistych, że nawet nie wiemy, iż je znamy. Ciągle jeszcze jesteśmy bardzo daleko od opracowania zdroworozsądkowej sztucznej inteligencji, która wykazywałaby zrozumienie otoczenia na poziomie 8-latka - dodaje uczony.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...