Panowie (i ew. damy), weźcie głębszy wdech i poczytajcie sobie o tzw. Kole Wiedeńskim. Oni tego już dawno temu próbowali (tzn. jednoznacznie podzielić dyscypliny na naukowe i nienaukowe, w słabo ukrywanym zamyśle pewnie chcieli matematycznie obalić teologię), i się ostatecznie samozaorali (co jak na lewoskręt wyszło niezwykle pokojowo - po paru dowodach uznali, że ich misja jest niewykonalna i zwinęli majdan).
Co do samej wiadomości, ten ranking jest w tej chwili mniej więcej tyle wart co popularność na fejsie (skoro ważne jest ile kto zrobił postów i ile dostał lajków czyli cytowań), niemniej szczątkowa działalność publikacyjna naszych uczelni wynika pewnie z tego, że uczelniany beton zna języki obce, ale ciągle "w innym alfabecie". A reformować niczego u nas wszak nie wolno...