Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Permanentna inwigilacja

Rekomendowane odpowiedzi

Unia Europejska przeznacza miliony euro na rozwój programu o nazwie Project Indect. W jego ramach w ciągu pięciu lat ma powstać oprogramowanie komputerowe, które będzie monitorowało Internet i podłączone doń komputery w poszukiwaniu zagrożeń, nienormalnych zachowań i aktów przemocy.

Oprogramowanie ma monitorować i przetwarzać informacje dostępne na stronach WWW, grupach dyskusyjnych, serwerach plików czy sieciach P2P.

W prace nad oprogramowaniem zaangażowana jest m.in. policja z Irlandii Północnej oraz specjaliści z York University i dziewięciu innych krajów.

Unia Europejska dąży do ujednolicenia procedur policyjnych w krajach członkowskich i chce, by w ciągu najbliższych pięciu lat co najmniej 30% policjantów przechodziło przeszkolenie dotyczące spraw unijnych.

Obrońcy praw człowieka zwracają uwagę na rosnący nadzór na obywatelami oraz na fakt, iż integrowanie policji na skalę europejską oznacza, że najprawdopodobniej w przyszłości dojdzie do sytuacji, w której policje będą miały nawzajem dostęp do krajowych systemów zbierania danych o obywatelach, takich jak PESEL czy biometryczne bazy danych.

Zdaniem Stephene Bootha, analityka z organizacji Open Europe, pomysły typu Project Indect budzą obawy o zachowanie prawa do prywatności. To przerażająca sprawa. Takie projekty zakładają olbrzymie naruszenie prywatności i obywatele UE powinni zapytać, czy chcą, by ich podatki były tak wydawane. Unii Europejskiej brakuje równowagi. Nikt nie zapytał, czy to naprawdę najlepsze rozwiązanie dla jej obywateli - mówi Booth.

Z kolei Shami Chakrabarti, dyrektor grupy Liberty, stwierdza: Profilowanie całych populacji, zamiast poszczególnych podejrzanych, to złowieszczy krok. To niebezpieczne w skali jednego państwa, a na poziomie ogólnoeuropejskicm jest przerażające.

Na stronie Project Indect czytamy, że jego celem jest opracowanie platformy na potrzeby rejestracji i wymiany danych operacyjnych, pozyskiwania treści multimedialnych, inteligentnego przetwarzania wszelkich informacji i automatycznego wykrywania zagrożeń i rozpoznawania nienormalnych zachowań lub przemocy". Zadania takie mają być realizowane poprzez "skonstruowanie programów przeznaczonych do ciągłego i automatycznego monitorowania zasobów publicznych takich jak witryny internetowe, fora dyskusyjne, grupy usenetowe, serwery plików, sieci P2P oraz indywidualnych komputerów, a także skonstruowanie bazujących na Internecie aktywnych i pasywnych systemów zbierania informacji.

Na tym jednak nie kończą się prace nad systemami monitorującymi. Inny projekt o nazwie Adabts (Automatic Detection of Abnormal Behaviour and Threats in crowded Spaces), w który zaangażowane są firmy ze Szwecji, brytyjskie Home Office oraz BAE Systems, zakłada stworzenie narzędzi do wykrywania podejrzanego zachowania w miejscach monitorowanych przez kamery. Ma ono analizować ton głosu osób przebywających np. na ulicy, mowę ich ciał czy umożliwić śledzenie w tłumie wybranej osoby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lada moment "nienormalne" zaczną być klasyfikowane jako "niepoprawne", a zaraz potem "niezgodne z oficjalną linią". Słodko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnikiem jak nazwiesz kogoś na grupie dyskusyjnej "idiotą", "pedałem" czy "eurokomuchem" to system Cię namierzy i będzie monitorował inne wpisy czy pobierane treści. Okaże się, że odwiedzasz witryny z militariami, strony przeciwników UE albo prenumerujesz "Nasz Dziennik" - będą mieli Cię na oku. Potem na Twojej dzielicy ktoś komuś skuje twarz, napadnie staruszkę to odwiedzi Cie policja z pytaniem o alibi, bo przeca system od miesięcy widzi, że agresywnie się zachowujesz, nie lubisz UE, homoseksualistów czy ludzi o odmiennych poglądach, a do tego interesujesz się bronią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sny komunistów o totalnej inwigilacji społeczeństwa zaczynają się spełniać. Istnieją już coraz sprawniejsze narzędzia takiej inwigilacji: internet, telefony komórkowe, kamery, systemy GPS i zapewne wiele innych. Przygotowane są także elektroniczne bazy danych o obywatelach, pozwalające do nadrobniejszych szczegółów (docelowo) gromadzić informacje. Nie powinien zatem dziwić kompleks Wielkiego Brata, który być może zostanie w psychiatrii uznany za nową jednostkę chorobową. Przez pewien czas myślałem, że azylem mogą na powrót stać się jaskinie. Ale okazuje się, że nie miałem racji. Powstała bowiem w Polsce baza danych o jaskiniach. Nie będzie więc problemu z podłączeniem jej do zasobów Wielkiego Brata. To chyba wynika z dążenia człowieka, by stać się w końcu Bogiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość derobert

ja jestem jedynie za wprowadzeniem czegoś typu rozpoznawanie twarzy przez kamery przemysłowe żeby łapać przestępców z bazy danych... Nie poprę niczego co inwigiluje przeciętnego człowieka który nic nigdy nie zrobił.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na technikę zawsze się znajdzie technika...

a ludzie - jak pokazuje historia, nie lubią być zniewoleni, nawet "dla ich własnego dobra" ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozwiązaniem jest anonimizer np TOR. poza tym (nie)sławny echelon okazał się nieskuteczny, tu pewnie też skończy się na gigantycznych kosztach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znam ludzi  którzy są ponad przeciętnie świadomymi osobami i nie zauważyłem aby się normalnie zachowywały. Hmmm..... zabawne.... teraz szaraczki mające siano w głowach będą decydować o ludziach mądrzejszych od siebie??? Brak pokory wobec własnego działania w Unii Europejskiej jest też porażający. Po prostu będziemy przypominać roboty lub co przewiedział jeden mądry autor Anthony de Mello zrobią z nas małpę która w zależności od tego jak się ją za ogon pociągnie taką też minę ma pokazać... i spróbuj coś zrobić tylko inaczej!!!

Tak właśnie skazano na śmierć jednego z największych filozofów – Sokratesa.

P.S. Przeczytacie to w książce autora: Platon pt. „Obrona Sokratesa”, w tych czasach ludziom rządzącym też szajba odbijała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

poza tym - najwazniejsze - zarobi kto ma zarobić... cała reszta w ogóle jest dla NICH nieważna...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aż nie wiem co napisać, brak słów.

Może rozrywkowo, Panowie i Panie, obstawiamy co będzie następne:

Ja stawiam że następnym krokiem (jednym z następnych) będzie chęć zaszczepiania ludziom RFIDów lub podobnego badziewia pod skórę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bezpieczeństwo i prywatność/wolność nigdy nie idą w parze. Prawdę mówiąc nie rozumiem skąd to oburzenie i zarzuty wobec łamania prywatności w Internecie. Przecież obecnie i tak sieci P2P są skanowane botami policji oraz organizacji chroniących prawa autorskich, fora oraz komunikatory są pod obserwacją policji chociażby z wydziałów do walki z pedofilią, fora i strony www od lat przerabiają boty wyszukiwarek i serwisów takich jak webarchive. Skoro ktoś potrafi wyszukać coś przez Google, to nie jest to łamanie niczyjej prywatności, bo te treści ich właściciel umieścił i udostępnił publicznie świadomie lub nie. Śmieszą mnie protesty przeciw łamaniu prywatności, podczas gdy ludzie sami upubliczniają gdzie tylko się da swoje dane czy zdjęcia. Prywatność zaczyna się dopiero za drzwiami/hasłami. Natomiast inną sprawą, jak słusznie zauważyły niektóre osoby, jest sposób wykorzystania takich informacji oraz możliwe nadużycia, tym bardziej gdy jest mowa o "nienormalnych zachowaniach". Tutaj najbardziej trafnym skojarzeniem jest walka z niepoprawnością polityczną, co jest zakałą wolności. Internet, to ostatni bastion wolności. Jakkolwiek jest on też polem do różnych nadużyć, choć w porównaniu z realnym światem, są one dość specyficzne i ograniczone. Wolałbym jednak by był otoczony jak najlepszą ochroną przed pedofilią, pornografią, przestępstwami teleinformatycznymi (phising, ddos, włamania), łamaniem praw autorskich (a niech już będzie, byleby to było z głową i za zgodą sądu, na racjonalnych warunkach), ale nic więcej, bo dojdzie do tego co opisał mikroos i Mariusz.

Co do monitoringu ulic (czy to dyskretnego, czy jawnego działającego też prewencyjnie) nie mam absolutnie nic przeciwko, a wręcz jestem za, jeśli ma to ułatwić złapanie przestępców i utrzymanie porządku. To samo tyczy się systemów namierzania skradzionych aut. Odnośnie danych kryminalistycznych, to przecież od dawna policje różnych krajów w efekcie umów dawały sobie dostęp do baz odcisków palców, danych balistycznych itd. (Polska - Interpol od 1990 i przed 1952).

PS. Gdyby Echelon/Onyx/SORM i inne okazały się nieskuteczne, to dawno by ich nie było, a są. ;) A Sokratesa zabiła demokracja, a nie prawo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie ma wolności bez solidarności - oczywiście trzeba to dobrze rozumieć

 

1.Wolność - to możliwość realizacji siebie z poszanowaniem innych.

2.Solidarność - to zbiorowe działania mające na celu zapewnienie Wolności i powiększenie wachlarza możliwości jej realizacji.

 

 

Każdy kto rozwala solidarność ludzi ma za cel ograniczenie Wolności stąd kamery nie ograniczają wolności dopiero wykorzystanie ich w celu rozbijania solidarności ludzi jest naganne (karane i to poważnie).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aż nie wiem co napisać, brak słów.

Może rozrywkowo, Panowie i Panie, obstawiamy co będzie następne:

Ja stawiam że następnym krokiem (jednym z następnych) będzie chęć zaszczepiania ludziom RFIDów lub podobnego badziewia pod skórę.

 

Na razie - niewykonalne. Problem byłby z bateriami i mocą sygnału. A w przyszłości - niepotrzebne. Już obecnie każdego z nas można na bieżąco śledzić. W końcu nosimy przy sobie telefony komórkowe, prawda?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na razie - niewykonalne. Problem byłby z bateriami i mocą sygnału. A w przyszłości - niepotrzebne. Już obecnie każdego z nas można na bieżąco śledzić. W końcu nosimy przy sobie telefony komórkowe, prawda?

 

Nieprawda! Szaraczki owszem (przeważnie) noszą telefon przy sobie, ale nie dotyczy to przestępców z najwyższej półki (którzy i tak wpadają). Przestępcy dobrze wiedzą, że (w razie ukrywania) można ich za pośrednictwem telefonu odnaleźć. Stąd sensacyjne informacje w stylu "kartę prepaid łamał i wyrzucał po rozmowie telefonicznej, a telefon komórkowy uważał po tygodniu za spalony".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2.Solidarność - to zbiorowe działania mające na celu zapewnienie Wolności i powiększenie wachlarza możliwości jej realizacji.

Tu wszystko zależy od tego o jakiej solidarności mówimy bo taka np "solidarność społeczna" to parawan za którym kryje się socjalizm (postawiono go celem wmówienia ludziom że socializm odszedł z komunizmem), czyli niby mamy wolność a i tak o wszystkim decyduje banda bezkarnych urzędników/parlamenarzystów. A ty możesz dokonać dowolnego wyboru, pod warunkiem że będzie to "jedyny słuszny" wybór zapisany w stosownych przepisach.

 

ps tak żeby całkiem nie na temat było co to są te nienormalne zachowania? dość szeroka definicja, i obawiam się że każdego mozna by pod to podciągnąć (być może właśnie o to chodzi). bo cała reszta czyli monitoring stron, forów, grup dyskusyjnych itp jest możliwa i wykonywana i bez takiego systemu. Co zaś się tyczy kamer, to póki będą w miejscach publicznych a nie prywatnych nie widzę problemu (tzn w prywatnych też mogą naturalnie być, ale należące i obsługiwane przez właściciela terenu ew osoby przez niego wybrane). Przebywając w miejscu publicznym należy liczyć się z tym że z kamerą czy bez ktoś nas tam zobaczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytając ten artykuł, przypomina mi się fabuła Deus Exa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problem byłby z bateriami i mocą sygnału.

 

RFID nie musi mieć baterii - wersja pasywna wytwarza energię z samego pola elektromagnetycznego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

RFID nie musi mieć baterii - wersja pasywna wytwarza energię z samego pola elektromagnetycznego.

 

Tylko, skoro mówimy o śledzeniu, to musimy mieć na tyle mocny sygnał, by odebrać go z kilkuset metrów. RFID się tutaj nie przyda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko, skoro mówimy o śledzeniu, to musimy mieć na tyle mocny sygnał, by odebrać go z kilkuset metrów. RFID się tutaj nie przyda.

 

Tylko czy faktycznie potrzebny jest aż taki zasięg...? Sądzę, że wystarczyłyby jedynie odpowiednie bramki na lotniskach, w bankach, metro, przy wejściu do urzędów, komend oraz ambasad i konsulatów. W przypadku ruchu ulicznego, to powinny wystarczyć czujniki na kluczowych skrzyżowaniach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
  Tylko, skoro mówimy o śledzeniu, to musimy mieć na tyle mocny sygnał, by odebrać go z kilkuset metrów. RFID się tutaj nie przyda. 

Wystarczy w telefonach komórkowych zamontować moduł odczytywania tych sprytnych identyfikatorów i zgłasznia do nadajnika.

Np: działa tak -  wymieniamy telefony po złotówce i już dany obszar melduje się setkami tagów na minutę (żadnej dodatkowej infrastruktury) bo meldowane są wszystkie tagi w promieniu np: 10m z wyłączeniem tagów określonych nieistotnych jak np: mydło, zupa w proszku itd. te upodobania może zbierać w pamięci telefonu by jednorazowo poznać np: upodobania kulinarne, sklepowe, spacerowe , towarzyskie, alkoholowe itd. czujniki również będą mierzyć biopole co da obraz zdrowia i uczuć pozwoli określić możliwości psychiczne (emisja programu w TV i już w pięć minut wiadomo kto oglądał , kto się zachwycił a kogo należy zlikwidować (ewentualnie odłączyć od ułatwiających życie usług).

Technologia fantastyczna w rękach etycznego społeczeństwa i iście okrutna w rękach sadystycznych debili.

Należy również założyć że podróbki chipów niejednego wyłączą za nic a nawet naśladowanie  sygnału z satelity pozwoli wybić całe społeczności.

Moim zdaniem jeszcze za wcześnie na takie rozwiązania, bo świat stałby się zimny i nikt tu nie chciałby się wcielać, a to oznacza utylizację dla zbędnych rozwiązań (jak to w naturze można zaobserwować).

Choć schrony głęboko pod ziemią pozwolą przetrwać nawet setki lat to powrót na powierzchnie będzie trudny i zbędny (czyżyk w klatce)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko czy faktycznie potrzebny jest aż taki zasięg...? Sądzę, że wystarczyłyby jedynie odpowiednie bramki na lotniskach, w bankach, metro, przy wejściu do urzędów, komend oraz ambasad i konsulatów. W przypadku ruchu ulicznego, to powinny wystarczyć czujniki na kluczowych skrzyżowaniach.

 

No, zależy jak mocno chcemy obywatela nadzorować. A nawet i to... RFID-y to zasięg centymetrów... takie czujniki będzie zbyt łatwo ominąć. W porządnym totalitarnym państwie nie będziemy mogli sobie pozwolić na takie niedociągnięcia.

W przyszłości, jak technologia się odpowiednio rozwinie, nałoży się na producentów żywności obowiązek wsadzania do żarcia nanonadajników. Nie trzeba będzie nic nikomu wszczepiać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Nie trzeba będzie nic nikomu wszczepiać.

Ja to nawet czuje czasami ze coś mi w brzuchu dzwoni albo takie sanie albo burczy. 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

RFID-y to zasięg centymetrów... takie czujniki będzie zbyt łatwo ominąć. W porządnym totalitarnym państwie nie będziemy mogli sobie pozwolić na takie niedociągnięcia.

 

Etam, od tego będzie bezpieka. Kogo wykryje kamera, a nie odczyta skaner, ten jest wrogiem publicznym i leci na dożywotnie wczasy do gułagu. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Szerokie rozpowszechnienie się internetu i technologii komunikacyjnych przyciąga ludzi do centrów miast. Zachodzi więc zjawisko odwrotne, niż przewidywano u zarania internetu i ery informacyjnej, informują naukowcy z Uniwersytetu w Bristolu.
      Pomimo tego, że internet pozwala nam na niezwykle łatwy dostęp do wszelkich informacji i umożliwia łatwe i szybkie nawiązanie kontaktu z osobami z drugiego końca świata, jego rozwój nie doprowadził do odpływu ludności z miast. Wręcz przeciwnie, specjaliści zauważyli odwrotne zjawisko. Coraz większe rozpowszechnienie się technologii informacyjnych prowadzi zwiększenia koncentracji ludzi w miastach.
      Nie od dzisiaj wiemy, że np. przedsiębiorstwa działające na uzupełniających się polach, mają tendencje do grupowania się na tym samym obszarze, gdyż zmniejsza to koszty działalności. Technologie informacyjne miały to zmienić.
      Doktor Emmanouil Tranos z Univeristy of Bristol i Yannis M. Ioannides z Tufts Univeristy przeanalizowali skutki zachodzących w czasie zmian dostępności i prędkości łączy internetowych oraz użytkowania internetu na obszary miejskie w USA i Wielkiej Brytanii. Geografowie, planiści i ekonomiści miejscy, którzy na początku epoki internetu rozważali jego wpływ na miasta, dochodzili czasem do dziwacznych wniosków. Niektórzy wróżyli rozwój „tele-wiosek”, krajów bez granic, a nawet mówiono o końcu miasta.
      Dzisiaj, 25 lat po komercjalizacji internetu, wiemy, że przewidywania te wyolbrzymiały wpływ internetu i technologii informacyjnych w zakresie kontaktów i zmniejszenia kosztów związanych z odległością. Wciąż rosnąca urbanizacja pokazuje coś wręcz przeciwnego. Widzimy, że istnieje komplementarność pomiędzy internetem a aglomeracjami. Nowoczesne technologie informacyjne nie wypchnęły ludzi z miast, a ich do nich przyciągają.
      Artykuł Ubiquitous digital technologies and spatial structure; an update został opublikowany na łamach PLOS One.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Iskra
      Dokładnie 50 lat temu, późnym wieczorem 29 października 1969 roku na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles (UCLA) dwóch naukowców prowadziło pozornie nieznaczący eksperyment. Jego konsekwencje ujawniły się dopiero wiele lat później, a skutki pracy profesora Leonarda Kleinrocka i jego studenta Charleya Kline'a odczuwamy do dzisiaj.
      Kleinrock i Kline mieli do rozwiązania poważny problem. Chcieli zmusić dwa oddalone od siebie komputery, by wymieniły informacje. To, co dzisiaj wydaje się oczywistością, przed 50 laty było praktycznie nierozwiązanym problemem technicznym. Nierozwiązanym aż do późnego wieczora 29 października 1969 roku.
      Jeden ze wspomnianych komputerów znajdował się w UCLA, a drugi w oddalonym o 600 kilometrów Stanford Research Institute (SRI) w Menlo Park. Próby nawiązania łączności trwały wiele godzin. Kline próbował zalogować się do komputera w SRI, zdążył w linii poleceń wpisać jedynie  „lo”, gdy jego maszyna uległa awarii. Wymagała ponownego zrestartowania i ustanowienia połączenia. W końcu około godziny 22:30 po wielu nieudanych próbach udało się nawiązać łączność i oba komputery mogły ze sobą „porozmawiać”. Wydaje się jednak, że pierwszą wiadomością wysłaną za pomocą sieci ARPANETu było „lo”.
       

       
      Trudne początki
      Początków ARPANETU możemy szukać w... Związku Radzieckim, a konkretnie w wielkim osiągnięciu, jakim było wystrzelenie Sputnika, pierwszego sztucznego satelity Ziemi. To był dla Amerykanów policzek. Rosjanie pokazali, że pod względem technologicznym nie odstają od Amerykanów. Cztery lata zajęło im nadgonienie nas w technologii bomby atomowej, dziewięć miesięcy gonili nas w dziedzinie bomby wodorowej. Teraz my próbujemy dogonić ich w technice satelitarnej, stwierdził w 1957 roku George Reedy, współpracownik senatora, późniejszego prezydenta, Lyndona Johnsona.
      Po wystrzeleniu Sputnika prezydent Eisenhower powołał do życia Advanced Research Project Agency (ARPA), której zadaniem była koordynacja wojskowych projektów badawczo-rozwojowych. ARPA zajmowała się m.in. badaniami związanymi z przestrzenią kosmiczną. Jednak niedługo później powstała NASA, która miała skupiać się na cywilnych badaniach kosmosu, a programy wojskowe rozdysponowano pomiędzy różne wydziały Pentagonu. ARPA zaś, ku zadowoleniu środowisk naukowych, została przekształcona w agencję zajmującą się wysoce ryzykownymi, bardzo przyszłościowymi badaniami o dużym teoretycznym potencjale. Jednym z takich pól badawczych był czysto teoretyczny sektor nauk komputerowych.
      Kilka lat później, w 1962 roku, dyrektorem Biura Technik Przetwarzania Informacji (IPTO) w ARPA został błyskotliwy naukowiec Joseph Licklider. Już w 1960 roku w artykule „Man-Computer Symbiosis” uczony stwierdzał, że w przyszłości ludzkie mózgi i maszyny obliczeniowe będą bardzo ściśle ze sobą powiązane. Już wtedy zdawał on sobie sprawę, że komputery staną się ważną częścią ludzkiego życia.
      W tych czasach komputery były olbrzymimi, niezwykle drogimi urządzeniami, na które mogły pozwolić sobie jedynie najbogatsze instytucje. Gdy Licklider zaczął pracować dla ARPA szybko zauważył, że aby poradzić sobie z olbrzymimi kosztami związanymi z działaniem centrów zajmujących się badaniami nad komputerami, ARPA musi kupić wyspecjalizowane systemy do podziału czasu. Tego typu systemy pozwalały mniejszym komputerom na jednoczesne łączenie się z wielkim mainframe'em i lepsze wykorzystanie czasu jego procesora. Dzięki nim wielki komputer wykonywać różne zadania zlecane przez wielu operatorów. Zanim takie systemy powstały komputery były siłą rzeczy przypisane do jednego operatora i w czasie, gdy np. wpisywał on ciąg poleceń, moc obliczeniowa maszyny nie była wykorzystywana, co było oczywistym marnowaniem jej zasobów i pieniędzy wydanych na zbudowanie i utrzymanie mainframe’a.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dokładnie przed 50 laty, 29 października 1969 roku, dwaj naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles, wykorzystali nowo powstałą, rewolucyjną sieć ARPANET, do przesłania pierwszej wiadomości. Po wielu nieudanych próbach około godziny 22:30 udało się zalogować do komputera w oddalonym o 600 kilometrów Stanford Research Institute.
      Wieloletnia podróż, która rozpoczęła się od... wysłania Sputnika przez Związek Radziecki i trwa do dzisiaj w postaci współczesnego internetu, to fascynująca historia genialnych pomysłów, uporu, porażek i ciężkiej pracy wielu utalentowanych ludzi. Ludzi, wśród których niepoślednią rolę odegrał nasz rodak Paul Baran.
      To, co rozpoczęło się od zimnowojennej rywalizacji atomowych mocarstw, jest obecnie narzędziem, z którego na co dzień korzysta ponad połowa ludzkości. W ciągu pół wieku przeszliśmy od olbrzymich mainframe'ów obsługiwanych z dedykowanych konsol przez niewielką grupę specjalistów, po łączące się z globalną siecią zegarki, lodówki i telewizory, które potrafi obsłużyć dziecko.
      Zapraszamy do zapoznania się z fascynującą historią internetu, jednego z największych wynalazków ludzkości.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Uniwersytet Hebrajski w Jerozolimie udostępni całe archiwum Alberta Einsteina. Dzięki internetowi będziemy mogli zapoznać się zarówno z listami miłosnymi uczonego, jak i z jego notatkami, które tworzył pracując nad swoimi teoriami.
      Od 2003 roku w sieci dostępnych jest około 900 zdjęć manuskryptów oraz niekompletny spis obejmujący około połowy archiwum. Teraz, dzięki pieniądzom z Polonsky Foundation, która wcześniej pomogła zdigitalizować prace Izaaka Newtona, zapoznamy się z 80 000 dokumentów i innych przedmiotów, które zostawił Einstein.
      Projekt digitalizacji całości archiwów rozpoczęto 19 marca 2012 roku. Uruchomiono witrynę alberteinstein.info, na której można będzie zapoznawać się ze spuścizną fizyka. Obecnie można na niej oglądać 2000 dokumentów, na które składa się 7000 stron.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      BEREC, agenda Unii Europejskiej odpowiedzialna za regulacje na rynku telekomunikacyjnym poinformowała, że w UE powszechnie blokuje się dostęp do internetu. Według BEREC w ramach praktyk zarządzania ruchem najczęściej ogranicza się przepustowość lub blokuje w ogóle protokół P2P oraz telefonię internetową (VoIP). Ta ostatnia jest blokowana przede wszystkim w sieciach telefonii komórkowej i wynika to z zapisów w umowach zwieranych z klientami.
      Badania przeprowadzone przez BEREC pokazują, że około 25% dostawców internetu usprawiedliwia blokowanie czy ograniczanie ruchu względami „bezpieczeństwa i integralności“ sieci. Około 33% stosuje różne techniki zarządzania ruchem, gdyż obok standardowych usług świadczą też usługi wyspecjalizowane, np. oferują obok internetu telewizję czy telefonię.
      Obecnie BEREC prowadzi analizę uzyskanych danych. Zostaną one sprawdzone, skonsolidowane i na ich podstawie powstanie szczegółowy raport, który zostanie przedstawiony w drugim kwartale bieżącego roku.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...