Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Serwis Vagla.pl donosi o kuriozalnym wyroku Sądu Rejonowego w Bielsku-Białej. Otóż sędzia Beata Hajduga skazała dwóch oskarżonych na grzywny w wysokości po 3000 złotych oraz pokrycie kosztów sądowych za to, że... prowadzili serwis internetowy, którego nie zarejestrowali jako czasopismo.

Sąd uznał, że spółka WizjaNet naruszyła artykuł 45. ustawy Prawo prasowe prowadząc bez rejestracji serwis bielsko.biala.pl. Sprawą zajęto się po tym, jak konkurencja WizjiNet złożyła doniesienie o przestępstwie.

Sędzia Hajduga w uzasadnieniu wyroku odniosła się do opinii Sądu Najwyższego z lipca 2007 roku.

Jak już wtedy pisał wydawca Vagla.pl Piotr Waglowski: Sądząc jedynie po tym fragmencie można dojść do wniosku, że Sąd dzieli prasę na "dzienniki" oraz "czasopisma", bez możliwości istnienia innego rodzaju prasy. To samo wynika ze zdania "przekazy periodyczne rozpowszechniane za pośrednictwem Internetu mogą mieć postać dzienników bądź czasopism, w zależności od interwału ukazywania się". Sąd - chociaż przywołał definicję "dziennika" oraz "czasopisma", to jednak nie odniósł się do tych definicji w taki sposób, by zauważyć, że w wielu serwisach nie ma "dźwięku", a więc już tylko przez ten fakt serwisy te nie spełniają ustawowej definicji ani dziennika, ani czasopisma.

Tutaj musimy przywołać inny wpis Waglowskiego, w którym czytamy: Istnieje taka prasa, która nie jest ani dziennikiem, ani czasopismem. Dlatego nie można mówić, że "wymaga rejestracji prasa". Nie wymaga. Prawo prasowe przynosi nam definicję dziennika oraz czasopisma:

* dziennikiem jest ogólnoinformacyjny druk periodyczny lub przekaz za pomocą dźwięku oraz dźwięku i obrazu, ukazujący się częściej niż raz w tygodniu (art. 7 ust. 2 pkt 2)

* czasopismem jest druk periodyczny ukazujący się nie częściej niż raz w tygodniu, a nie rzadziej niż raz w roku; przepis ten stosuje się odpowiednio do przekazu za pomocą dźwięku oraz dźwięku i obrazu innego niż określony w pkt 2, (art. 7 ust. 2 pkt. 3)

Czyli trzeba sprawdzić czy mamy do czynienia albo z "drukiem periodycznym", a jeśli nie mamy do czynienia z drukiem, to należy jeszcze sprawdzić dalsze elementy: czy mamy do czynienia z przekazem za pomocą dźwięku oraz dźwięku i obrazu. Jeśli nie ma druku, jeśli nie ma dźwięku, jeśli nie ma dźwięku i obrazu (łącznie), to wówczas nie ma ani dziennika ani czasopisma. A tylko dziennik i czasopismo się rejestruje. I tylko taki ktoś, kto wydaje dziennik lub czasopismo bez rejestracji podlega karze.

Skazani w Bielsku zapowiedzieli złożenie odwołania. Pomóc chce im Helisińska Fundacja Praw Człowieka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Załamuje mnie fakt, że nie istnieje realna możliwość pociągnięcia sędziego do odpowiedzialności za kretyńskie (pardon my French, to najłagodniejsze ze słów przychodzących mi na myśl) wyroki. Można się jedynie odwołać i oczekiwać wyroku przychylnego dla samego siebie, ale to, że sędzia zachował się jak ostatni baran (przy całym szacunku dla tych sympatycznych zwierząt), i tak ujdzie mu płazem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jaki kraj, takie prawo. Jakie prawo, takie wyroki - każdy interpretuje pod siebie.

Ciekawe, ile sędzia wziął, albo weźmie. Bo wietrzę tu jakiś przekręt.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znów prawo nie nadąża za duchem czasu ?

 

Sędzia mógł zinterpretować to prawo jak chciał - przecież taki serwis spełnia wszelkie znamiona definicji dziennika bądź czasopisma, chyba że czegoś nie zrozumiałem ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Ciekawe, ile sędzia wziął, albo weźmie. Bo wietrzę tu jakiś przekręt.

A ja osobiście obawiam się, że to zwykły wtórny analfabeta, którego przerasta zrozumienie słowa pisanego ;) Chociaż faktem jest, że konstrukcja językowa tekstu ustawy też jest co najmniej niepoważna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znów prawo nie nadąża za duchem czasu ?

 

Sędzia mógł zinterpretować to prawo jak chciał - przecież taki serwis spełnia wszelkie znamiona definicji dziennika bądź czasopisma, chyba że czegoś nie zrozumiałem ;)

 

Prawo w tym przypadku jak najbardziej nadąża. Jak pisze VaGla - czasopismo lub dziennik muszą zawierać też i dźwięk. To po prostu nietykalni kretyni wśród pracowników wymiaru tzw. sprawiedliwości. To jeden z najpoważniejszych problemów naszego kraju - burdel prawny, brak odpowiedzialności za niewłaściwe decyzje, brak dostępu do zawodów prawniczych skutkujący drożyzną itp. itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli Fakt, Przyjaciółka, Wyborcza, Angora, Murator - to nie są czasopisma, bądź dzienniki, bo mają sam tekst, ale nie mają dźwięku ? Jeśli tak to chyba prawo poszło odrobinę za daleko w kierunku Harrego Pottera ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czym jest Wyborcza ? Bo ukazuje się częściej niż raz w tygodniu, a audio to tylko przy targaniu stron można uświadczyć ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie no, GW jest w myśl ustawy dziennikiem: "dziennikiem jest ogólnoinformacyjny druk periodyczny LUB przekaz (...)". Czyli wszystko, co jest drukowane regularnie, jest dziennikiem.

 

Pozostaje pytanie, co ustawodawca miał na myśli pisząc "stosuje się odpowiednio", bo brzmi to jak klasyczny prawniczy bełkot zrozumiały tylko dla prawników. zdrowy rozsądek podpowiadałby, że chodzi o wszystkie teksty drukowane oraz formy audiowizualne i dźwiękowe rzadziej niż 1x/tydz. Chociaż nieco przerażające jest, że używa się tak niejasnych sformułowań, jak "stosuje się odpowiednio". Czy naprawdę aż tak ciężko jest zawrzeć formy typu "stosuje się także w odniesieniu do" albo "stosuje się w sytuacjach innych, niż"? Skoro dwoje dorosłych ludzi siedzi i duma nad tym, co ustawodawca miał na myśli, to chyba coś tu nie gra.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chwila grzebania i mam odpowiedź ;)

 

Słowa "stosuje się odpowiednio" znaczą mniej więcej tyle, co "dotyczy także sytuacji [opisanej w przepisie nr x.y.z]". Czyli wychodziłoby tak:

 

"czasopismem jest druk periodyczny ukazujący się nie częściej niż raz w tygodniu, a nie rzadziej niż raz w roku; przepi ten stosuje się także w odniesieniu do przekazu za pomocą dźwięku oraz dźwięku i obrazu innego niż określony w pkt 2, (art. 7 ust. 2 pkt. 3)"

 

Czyli Murator jest czasopismem. Wszystko się zgadza, choć napisane jest w sposób przerażający.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Więc teraz - jaka jest różnica pomiędzy Wyborczą lub Muratorem a taki portalem o Bielsku ? Według mnie wsio leci drukiem i bez dźwięku w jakichś określonych interwałach czasowych i podlega w myśl ustawy/prawa rejestracji.

 

PS. Czyżby pomiędzy moimi wcześniejszymi postami wyparował czyjś post ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Załamuje mnie fakt, że nie istnieje realna możliwość pociągnięcia sędziego do odpowiedzialności za kretyńskie (pardon my French, to najłagodniejsze ze słów przychodzących mi na myśl) wyroki. Można się jedynie odwołać i oczekiwać wyroku przychylnego dla samego siebie, ale to, że sędzia zachował się jak ostatni baran (przy całym szacunku dla tych sympatycznych zwierząt), i tak ujdzie mu płazem.

 

Mikroos, można, np. http://pl.wikinews.org/wiki/Sąd_dyscyplinarny_ukarał_sędziego_z_Kraśnika

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jasne, że formalnie można. Pytanie, jak często do takich sytuacji w ogóle dochodzi. Stąd dość istotne słowo w mojej wypowiedzi: "realnie".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Więc teraz - jaka jest różnica pomiędzy Wyborczą lub Muratorem a taki portalem o Bielsku ? Według mnie wsio leci drukiem i bez dźwięku w jakichś określonych interwałach czasowych i podlega w myśl ustawy/prawa rejestracji.

Portal nie jest formą drukowaną, więc w myśl przepisu nie podlega rejestracji. Wyświetlanie na ekranie nie jest przecież formą druku.

PS. Czyżby pomiędzy moimi wcześniejszymi postami wyparował czyjś post ?

Tak, mój, przyznaję się bez bicia :) Napisałem tragicznego gramatycznie posta, więc usunąłem go i napisałem zaraz pod Twoją drugą wypowiedzią ;) Sorki, liczyłem, ze nikt nie zauważy :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Więc teraz - jaka jest różnica pomiędzy Wyborczą lub Muratorem a taki portalem o Bielsku ? Według mnie wsio leci drukiem i bez dźwięku w jakichś określonych interwałach czasowych i podlega w myśl ustawy/prawa rejestracji.

 

Thibris:

 

"dziennikiem jest ogólnoinformacyjny druk periodyczny [...] ukazujący się częściej niż raz w tygodniu"

"czasopismem jest druk periodyczny ukazujący się nie częściej niż raz w tygodniu"

 

A więc GW to dziennik, Murator to czasopismo.

 

Do portalu sędzia zastosowała to:

 

"lub przekaz za pomocą dźwięku oraz dźwięku i obrazu"

 

jeno jest tak świetną sędzią, że nie zauważyła, albo nie zrozumiała sformułowań "dźwięki" i "dźwięku i obrazu".

Innymi słowy, gdyby portal nie tylko publikował teksty, ale udostępniał też pliki dźwiękowe z nimi to byłby dziennikiem lub czasopismem. Jednak tak nie było. A więc portal wg prawa nie jest ani dziennikiem, ani czasopismem. Ale co tam.... furda prawo... ważne że sąd się wypowiedział. A że głupio? A bo to pierwszy raz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niech mnie ktoś poprawi, jeśli się mylę, ale w myśl ustawy "Teleexpress" też jest dziennikiem wymagającym rejestracji ;) Podobnie wiadomości radiowe albo lista przebojów (podaje przecież do informacji publicznej informacje o bieżących upodobaniach słuchaczy) albo portal, w którym pojawiają się materiały audio lub audio-wideo. Ależ głupia jest ta ustawa :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mylisz się, ustawa prasowa obejmuje nie tylko słowo drukowane, ale i każdy przekaz za pomocą mediów elektronicznych. Co do listy przebojów, to nie podchodzi ona raczej pod sformułowanie "ogólnotematyczności". ;)

 

Szukałem trochę, ale nie mogłem znaleźć (kilka zainteresowanych linków prowadziło do pustej treści, ale pewnie to przypadek) czy czasem nie ponosiły winy może reklamy audiowizualne albo może jakieś filmiki (np. z YouTube) osadzone w treści.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Reklamy na pewno nie, bo nie należa do treści informacyjnych, tylko do promocyjnych (prawo rozpatruje je osobno). Być może jakieś "notki" w formie wideo faktycznie się tam znalazły, ale nawet gdyby tak było, całe orzeczenie byłoby niepoważne (czy to już podchodzi pod paragraf o znieważeniu sądu? ;D )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z drugiej strony to dobra reklama strony. 3 tyś zł to chyba niewiele za reklamę o zasięgu krajowym. Jak odpowiednio podchwycą to inne media to oglądalność serwisu zmieni się pewnie o 1-2 rzędy wielkości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tematu systemu prawnego w tym kraju nawet nie będę poruszać.

 

Natomiast serwer w kraju bez takowych restrykcji rozwiązuje problem całkowicie. Nawet jeśli operatorem domeny jest podmiot zarejestrowany w naszym KRS.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tematu systemu prawnego w tym kraju nawet nie będę poruszać.

 

Natomiast serwer w kraju bez takowych restrykcji rozwiązuje problem całkowicie. Nawet jeśli operatorem domeny jest podmiot zarejestrowany w naszym KRS.

 

Jesteś pewien? Jeśli by tak było, to nie musiałbyś rejestrować gazet, które drukowane są za granicą, a rozpowszechniane w Polsce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W rzeczy samej. Rozwiązanie z zagranicznym serwerem byłoby (aczkolwiek tylko tymczasowo) skuteczne, gdyby chodziło o sądowy nakaz zlikwidowania portalu/serwera, a tutaj chodzi o prowadzenie niezarejestrowanej działalności w granicach naszego Państwa, bo w końcu portal zawiera treści dedykowane o jednym z miast, głównie dla jego mieszkańców, a sami redaktorzy/administratorzy są obywatelami Polski i do odpowiedzialności karnej za treści w tymże portalu mogą zostać pociągnięci (z góry uprzedzam, że nie wnikam w sensowność tego wyroku, bo jest absurdalny, a chodzi mi jedynie o zarys sytuacji).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Narzekanie na system prawny, podpierając się tym przykładem, jest trochę niestosowne. Sędzia to nie Papież, nie jest nieomylny i istnieją mechanizmy korygujące ten problem. W artykule jest napisane, że właściciele będą się odwoływać więc wyrok chyba nie jest prawomocny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Sędzia to nie Papież, nie jest nieomylny

Problem w tym, że tutaj nie chodzi o zwykłą pomyłkę, tylko o ewidentny brak rozumienia tekstu pisanego. Jeżeli osoba z wyższym wykształceniem prawniczym, mająca stać na straży prawa i porządku, nie potrafi sprostać takiemu zadaniu, to naprawdę coś tu nie gra, i nawet możliwość apelacji nie rozwiązuje przyczyny problemu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W razie występowania jakichkolwiek objawów rozwijającej się choroby lub konieczności zweryfikowania wyników badań laboratoryjnych możesz umówić się do lekarza wybranej specjalizacji. Zgodnie z aktualnymi regulacjami rejestracja do lekarza jest możliwa na podstawie tradycyjnego dowodu osobistego lub mDowodu w aplikacji mObywatel.
      Aktualny dokument tożsamości to podstawa, aby mieć możliwość umówienia się na wizytę lekarską zarówno stacjonarnie, jak i na zdalną konsultację np. przez serwis Halomed – lekarze i przychodnia online. W trakcie umawiania wizyty musisz tylko ustalić, do jakiego specjalisty chcesz się dostać, a także jaki jest główny powód umówienia konsultacji.
      Konsultacje lekarskie z elektronicznym dowodem tożsamości – co to za dokument?
      Na terenie Polski do identyfikacji tożsamości można używać dowodu plastikowego, a także elektronicznego dokumentu. Dowód w takiej formie jest akceptowany przez urzędy, banki, sądy, przychodnie medyczne, placówki pocztowe, a także przez notariuszy.
      Z mDowodu osobistego mogą skorzystać wyłącznie osoby, które ukończyły 13 lat i mają aktywny klasyczny dokument tożsamości.
      Podczas umawiania wizyty np. do lekarza rodzinnego lub innego specjalisty w ramach e-konsultacji, możesz posłużyć się elektronicznym dokumentem.
      Jakie dane są potrzebne do umówienia wizyty u lekarza?
      Kiedy umawiasz się do lekarza na konsultację lub badania w stacjonarnej placówce, musisz przekazać kilka istotnych informacji do względu lekarza:
      imię i nazwisko, numer PESEL, adres zamieszkania, dane kontaktowe. Specjalista zarówno podczas zdalnej konsultacji, jak i wizyty w gabinecie może poprosić o przedstawienie dokumentacji dotyczącej dotychczasowego przebiegu choroby, a także zabiegów, które zostały zrealizowane w przeszłości.
      Na tek podstawie lekarz może precyzyjniej określić stan zdrowia pacjenta i wydać zalecenia lekarskie dotyczące dalszego postępowania.
      Rejestracja do lekarza online – krok po kroku
      Rejestracja do lekarza dowolnie wybranej specjalizacji na konsultację online to kilka kroków do przejścia. Na początek przygotuj swój dokument tożsamości, który jest niezbędny do potwierdzenia wizyty. Cała procedura rejestracji to trzy kroki:
      Wybierasz termin i godzinę konsultacji. Wypełnij ankietę medyczną, w której poinformujesz o swoich problemach zdrowotnych. Możesz też załączyć dokumentację medyczną i wyniki badań. Czekasz na połączenie z lekarzem w wybranym terminie. Specjalista na podstawie przedstawionej dokumentacji, wypełnionej ankiety oraz wywiadu medycznego wyda zalecenia lekarskie dotyczące dalszego postępowania.
      Jeśli lekarz stwierdzi, że wystawienie e-recepty oraz zwolnienia lekarskiego jest zasadne – także może to zrobić. Warunkiem jest jednak brak przeciwwskazań i wątpliwości specjalisty co do stanu zdrowia konsultowanego pacjenta.
      Po zakończonej wizycie możesz np. wybrać przepisane leki w aptece lub udać się na wizytę w placówce medycznej, jeśli lekarz zalecił dalsze badania.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Amerykański Sąd Najwyższy jednogłośnie oświadczył, że nie wolno patentować testów medycznych, które polegają na badaniu zależności pomiędzy dawkami leków a ich efektami terapeutycznymi. Sędzia Stephen Breyer, który napisał uzasadnienie wyroku stwierdził, że prawa natury nie mogą być patentowane same w sobie lub w połączeniu z procesami składającymi się z dobrze rozumianych, standardowych, konwencjonalnych działań.
      Sporna sprawa dotyczyła interakcji pomiędzy tiopurynami a metabolitami z krwi pacjenta. Firma Prometheus Laboratories opracowała metodę, pozwalającą lekarzom na określenie bezpiecznej skuteczniej dawki tiopuryn. Po jakimś czasie nieco inną metodę opracowali lekarze z Mayo Clinic. Wówczas Prometheus pozwała klinikę o naruszenie dwóch patentów.
      Spór dotarł aż do Sądu Najwyższego.
      Sędzia Breyer stwierdził, że podstawą wynalazku Prometheusa są prawa natury, a konkretnie „związek pomiędzy koncentracją pewnych metabolitów we krwi, a prawdopodobieństwem, iż dawka tiopuryn będzie nieskuteczna bądź szkodliwa“. Sędzia zauważył, że Einstein nie mógłby opatentować swojego słynnego twierdzenia, opracowując proces, który polegałby na poinformowaniu operatorów akceleratorów cząstek, by brali pod uwagę prawo dotyczące produkcji energii z masy. Zdaniem sędziego Prometheus robi dokładnie to samo, po prostu mówi lekarzom, by zebrali dane, na podstawie których mogą określić prawdopodobieństwo pojawienia się interferencji pomiędzy metabolitami a tiopurynami.
      Sąd Najwyższy odrzucił też sugestię rządu federalnego, by wstępnie zezwolić na przyznawanie podobnych patentów, a które mogłyby być obalane jeśli udowodni się ich oczywistość.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      MPAA, amerykańskie stowarzyszenie przemysłu filmowego, które w głównej mierze przyczyniło się do zamknięcia Megaupload, wzięło na celownik kolejny serwis. Do sądu okręgowego na Florydzie trafił wniosek o wydanie nakazu zamknięcia Hotfile. Działa on na podobnych zasadach jak Megaupload, a MPAA twierdzi, że ponad 90% przechowywanych tam materiałów stanowią treści chronione prawami autorskimi. Co ciekawe, to niepierwsze starcie Hotfile z przemysłem filmowym. W ubiegłym roku serwis zapowiedział, że pozwie do sądu firmę Warner Bros., gdyż miała ona naruszyć zasady korzystania z narzędzi antypirackich Hotfile doprowadzając do usunięcia z serwisu treści, do których nie posiadała praw.
      MPAA od lat prowadzi działania mające nakłonić władze i prawodawców, że serwisy umożliwiające hostowanie i współdzielenie plików powinny być zamykane. Teraz, niewątpliwie zachęcona skutecznym zamknięciem Megaupload, organizacja postanowiła udać się do sądu. MPAA twierdzi, że Hotfile celowo zachęca użytkowników do nielegalnego dzielenia się chronionymi prawem treściami oraz im w tym pomaga. Prawnicy Hotfile odpowiadają, że zasady działania serwisu są zgodne z  opracowaną przez Bibliotekę Kongresu ustawą DMCA.
      Jeśli jednak MPAA udowodni, że serwis celowo umożliwia łamanie prawa, sąd prawdopodobnie nakaże jego zamknięcie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Juuso Nissilä, fizjolog z Uniwersytetu w Oulu, odkrył, że na powierzchni mózgu zwierząt występują światłoczułe białka. Dalsze badania wykazały, że opsyna-3, którą można znaleźć w ludzkiej siatkówce, pojawia się też w 18 regionach naszego mózgu. Stąd pomysł na leczenie sezonowego zaburzenia afektywnego (SAD) za pomocą naświetlania przez kanał słuchowy.
      Sezonowe zaburzenie afektywne, nazywane popularnie depresją sezonową, zatruwa co roku życie wielu osób. Pojawia się w październiku-listopadzie i znika dopiero w okolicach marca-kwietnia. Badania wykazały, że epizody mają związek z temperaturą i ilością światła, dlatego by z nimi walczyć, stosuje się fototerapię.
      Skuteczność fototerapii pozostaje jednak dyskusyjna, a Finowie twierdzą, że mają podejrzenia dlaczego: światłoczułe regiony mózgu mogą w patogenezie sezonowego zaburzenia afektywnego odgrywać ważniejszą rolę niż komórki światłoczułe oczu.
      Jak tłumaczy Nissilä, białka światłoczułe występują w mózgu w dużych ilościach w rejonach zaangażowanych w wytwarzanie i magazynowanie neuroprzekaźników: serotoniny, melatoniny oraz dopaminy. Warto przypomnieć, że odpowiadają one za regulację nastroju oraz rytmu snu i czuwania. Zespół z Oulu przeprowadził testy kliniczne, w ramach których przez miesiąc ochotnicy przechodzili 8-12-minutowe sesje z diodami LED o mocy świecenia rzędu 6-8,5 lm. Gdy polegano na kwestionariuszach samoopisu, remisję odnotowano u 92% badanych z głębokim SAD, kiedy wyniki testu oceniał psychiatra, odsetek spadał do 77%.
      Nie ma żadnych dowodów, że doświetlanie za pośrednictwem oczu ma jakikolwiek wpływ na nastrój, natomiast my mamy dowody, że w przypadku światłoczułych białek powierzchniowych mózgu jest coś na rzeczy. Kość dość dobrze przewodzi światło. Jeśli umieścimy w czaszce latarkę, snop światła będzie doskonale dostrzegalny, dlatego teraz sądzę, że światło docierające do powierzchni mózgu przez czaszkę stanowi ważny czynnik.
      Czemu doświetlanie właśnie przez kanały słuchowe? Finowie podkreślają, że kość wokół nich jest cienka, a w dodatku na powierzchni mózgu w tej okolicy jest niedużo naczyń krwionośnych. To ważne, bo krew silnie pochłania światło.
      Nissilä założył firmę Valkee, która produkuje specjalne zestawy; w Europie kosztują one 290 dolarów. W każdą "słuchawkę" wbudowana jest biała dioda LED, generująca fale o długości zbliżonej do światła słonecznego.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Apple zmienia strategię w walce z Androidem. Koncern wyraża chęć licencjonowania swoich technologii.
      Dotychczas główni przeciwnicy Androida - Apple i Microsoft - zupełnie inaczej podchodzili do kwestii naruszania swoich patentów przez system operacyjny Google’a i wykorzystujące go urządzenia. O ile Microsoft domagał się zaprzestania wykorzystywania jego technologii lub wykupienia licencji, Apple generalnie nie chciało rozmawiać o licencjach.
      Teraz Newswire, oficjalny serwis giełdy NASDAQ informuje, że Apple zaoferowało Motoroli i Samsungowi wykupienie licencji.
      Najprawdopodobniej Apple nie będzie oferowało możliwości korzystania z technologii tej firmy wszystkim chętnym. Nie będzie ona zatem tak szeroko dostępna jak własność intelektualna Microsoftu, jednak Apple po serii sądowych zwycięstw i porażek wyraźnie zmienia strategię. Stało się tak prawdopodobnie dlatego, że Android tak się rozpowszechnił, iż wypchnięcie osłabienie jego pozycji za pomocą decyzji sądowych stało się praktycznie niemożliwe. Skuteczne może być za to pobieranie opłat licencyjnych, co spowoduje, że Android stanie się droższy, a więc mniej konkurencyjny. Ponadto strategia pozwów może być ryzykowna dla Apple’a. Konkurenci oferują bowiem wiele produktów i zakaz sprzedaży jednego z nich nie uderzy w nich silnie. Jeśliby jednak, w ramach kontrpozwu, Apple’owi zakazano sprzedaży iPada lub iPhone’a firma bardzo boleśnie by to odczuła.
      Apple zażądało podobno od 5 do 10 dolarów za jeden ze swoich patentów, czyli 1-2,5% wartości netto urządzenia.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...