Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Business Software Alliance informuje, że pomimo sukcesów w walce z piractwem w Chinach i Rosji, w 2008 roku zanotowano rekordowo dużo pirackiego oprogramowania. Obecnie nielegalne kopie stanowią już 41% wszystkich programów zainstalowanych na domowych i firmowych pecetach. W roku 2007 stanowiły one 38%.

BSA szacuje straty producentów oprogramowania na 53 miliardy dolarów.

Największy problem stanowi piractwo w USA. Co prawda do nielegalnego oprogramowania należy tam zaledwie 20% rynku, ale jest to rynek najbogatszy, Amerykanie kupują najwięcej programów, a więc straty są proporcjonalnie duże.

Z danych BSA wynika też, że odsetek pirackich programów spadł w Chinach do 80% (w 2004 roku było to 90%), a w Rosji zmniejszył się z 73 do 68 procent.

W Państwie Środka odsetek pirackiego oprogramowania zmniejszył się głównie dlatego, że... rząd zaczął używać legalnych programów, a dostawcy Internetu, na prośbę BSA, odcinają od sieci wskazanych piratów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ich przeliczenia są po prostu żenujące. Myślą, że jeśli 10 piratów ma nielegalny system to w razie czego 10 byłoby na nie stać i dlatego straty liczą jako 10 a nie mniej. Tymczasem tak nie jest, a to przecież takie proste, nigdy się nie przelicza strat z całości...

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"szacuje straty producentów oprogramowania na 53 miliardy dolarów"

 

tak, tak - ciekawe jak można stracić coś czego się nie miało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Piotrek:

- niby masz rację. O ile, oczywiście, biorą pod uwagę całość oprogramowania i zakładają, że zostałoby kupione. Może jednak szacują tylko część? A z drugiej strony - i tak szacowanie całości jest najlepszą metodą. Dlatego, że nie jesteś w stanie ocenić, jaka część byłaby w rzeczywistosci kupiona. Więc najbardziej trafnym założeniem jest przyjęcie, że skoro ludzie używają, to potrzebują, a skoro potrzebują, to by kupili.

 

@programista:

- na takiej samej zasadzie, na jakiej okrada Cię pracodawca, który odmówi wypłaty Ci pensji. Bo, jeśli zastosujemy Twoją filozofię, to możemy powiedzieć, że przecież nic złego się nie stało i nie można pociągnąć pracodawcy do odpowiedzialności, bo przecież niczego Ci nie zabrał. Nigdy nie miałeś tych pieniędzy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczegół, że dzięki piractwu wiele multimediów i programów zyskuje popularność i można sobie sprawdzić. A ludzie jednak są uczciwi i jak mogą, to za rozsądną cenę kupią (patrz: albumy Radiohead, książki Paulo Coelho, gry z serii Ekstra Klasyka). Zresztą teraz się przyczepili do torrentów, to będzie prawdziwa wojna odwetowa i jeszcze więcej piractwa :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Więc najbardziej trafnym założeniem jest przyjęcie, że skoro ludzie używają, to potrzebują, a skoro potrzebują, to by kupili.

Błąd. Ludzi czasem nie stać i dlatego używają pirackich wersji. W przypadku programu wartego >1000 zł jaka osoba prywatna będzie używać legalnej wersji? Odp. Tylko miliarderzy, inni będą używać takiego softu nielegalnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Błąd. Ludzi czasem nie stać i dlatego używają pirackich wersji. W przypadku programu wartego >1000 zł jaka osoba prywatna będzie używać legalnej wersji? Odp. Tylko miliarderzy, inni będą używać takiego softu nielegalnie.

 

Zgoda. Czasem nie stać. Jednak sądzę, że w zdecydowanej większości ludzi stać na programy, których potrzebują. Kradną, bo ryzyko praktycznie żadne. Podobnie jak z jeżdżeniem na gapę. Ryzyko wpadki minimalne, więc dużo ludzi ne kupuje biletów.

 

Oczywiście tam, gdzie ludzi nie byłoby stać, toby nie kupili. Ale nie jesteś w stanie ocenić ile i jakich programów nie zostałoby kupione. Każde szacunki będą, moim zdaniem, obarczone większym błędem, niż założenie, że należy policzyć całość (bo o metodologii liczenia przez BSA mówimy). Zresztą... jeśli ktoś ukradnie z fabrycznego parkingu mercedesa wartego 300 000 pln to czy możemy stwierdzić, że fabryka niczego nie straciła, bo ten ktoś i tak by takiej fury nie kupił przy swoich zarobkach? Zgodzisz się chyba, że w takim przypadku powiemy, że fabryka straciła 300 000 pln, bo (w uproszczeniu) za tyle mogłaby ten samochód sprzedać. A nie np. 20 000 pln, bo tyle kosztowało wyprodukowanie tego samochodu.

 

Wracając do rynku oprogramowania. Możemy założyć, że każdy, kto w tej chwili używa pirackiego OS-u użyłby legalnego, gdyby kradzież była zbyt ryzykowna. Ale już nie wyliczysz, ile osób kupiłoby OS, a ile pobrałoby darmowy. Jednoznaczne wyliczenie tego jest niemożliwe, mimo, iż w sprawie OS-ów kwestia jest b. prosta, gdyż akurat ten program musisz mieć. A co z innymi programami? Tutaj kwestia się komplikuje.

 

Nie ma łatwej metody oszacowania takich strat, a metoda szacowania całej wartości rynkowej pirackiego oprogramowania na pewnoe nie jest gorsza (a można stwierdzić, że jest lepsza, bo wiadomo co i za ile liczymy), niż każda inna z metod.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Opierasz się na założeniu że najlepszym oszacowaniem jest założenie że każdy by kupił. Mimo iż wiesz że nie każdy kupi.

Ja mogę powiedzieć że dla mnie dobrym oszacowaniem jest 5 % wartości nielegalnego oprogramowania.

Mam takie same dowody jak i Ty. Moje przekonania nic więcej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet jeżeli jest to 5%, potwierdzasz, że piractwo JEST okradaniem twórców.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć!

 

Zresztą... jeśli ktoś ukradnie z fabrycznego parkingu mercedesa wartego 300 000 pln to czy możemy stwierdzić, że fabryka niczego nie straciła, bo ten ktoś i tak by takiej fury nie kupił przy swoich zarobkach? Zgodzisz się chyba, że w takim przypadku powiemy, że fabryka straciła 300 000 pln, bo (w uproszczeniu) za tyle mogłaby ten samochód sprzedać. A nie np. 20 000 pln, bo tyle kosztowało wyprodukowanie tego samochodu.

 

W przypadku programów to porównanie nie do końca pasuje.

 

Gdy ściągam np. Corela to wcale z magazynu producenta nie ubywa jedna płytka, którą mógłby sprzedać. Więc de facto producent nic nie traci, bo gdyby się nie dało tego "załatwić", to i tak bym nie zakupił tego programu, tylko bawił się w tworzenie grafiki choćby w darmowym Gimpie.

Poprostu ułatwiam sobie życie ;)

 

Pozdrawiam

Matizz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poprostu ułatwiam sobie życie ;)

 

Zabawne. Jeśli znajdzie się więcej takich ludzi jak Ty, to corel zniknie z rynku - wtedy nie będziecie mieć czym sobie ułatwiać życia i będziecie musieli tworzyć grafikę w gimpie. To raz.

Dwa - analogie z autami, nie zawsze są trafione, ale może spróbuję inaczej. Nie wiem w jakim jesteś wieku, ale wyobraź sobie że piszesz pracę magisterską, ewentualnie ważne wypracowanie (nie oddasz - nie zdajesz semestru/klasy/szkoły). Napisałeś taki tekst, że mucha nie siada, ale ktoś Ci go kradnie i oddaje jako swój. Boli ? Niby nic nie straciłeś, bo nikt Ci fizycznie dyplomu magistra nie zabrał, ale jakoś dziwnie nieprzyjemnie się czujesz prawda ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gdy ściągam np. Corela to wcale z magazynu producenta nie ubywa jedna płytka, którą mógłby sprzedać. Więc de facto producent nic nie traci, bo gdyby się nie dało tego "załatwić", to i tak bym nie zakupił tego programu, tylko bawił się w tworzenie grafiki choćby w darmowym Gimpie.
Ale z punktu widzenia populacji piratów wcale tak nie jest. Jedna na n osób musiałby kupić ten program, więc straty producenta z tytułu piractwa wcale nie są zerowe.
Poprostu ułatwiam sobie życie :)

Elegancka nazwa dla złodziejstwa ;) Gdybym dał Tobie psią kupę zapakowaną w papierek po cukierku, zjadłbyś ze smakiem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć!

 

W przypadku programów to porównanie nie do końca pasuje.

 

Gdy ściągam np. Corela to wcale z magazynu producenta nie ubywa jedna płytka, którą mógłby sprzedać. Więc de facto producent nic nie traci, bo gdyby się nie dało tego "załatwić", to i tak bym nie zakupił tego programu, tylko bawił się w tworzenie grafiki choćby w darmowym Gimpie.

Poprostu ułatwiam sobie życie ;)

 

Pozdrawiam

Matizz

 

Pamiętaj, że produkcja programu to koszty. Często idące w grube miliardy. Firmę trzeba stworzyć, utrzymać, zapłacić ludziom, sam program trzeba wyprodukować, przetestować, wydać, zapakować, rozprowadzić, rozreklamować.... A więc są to konkretne pieniądze. Kradnąc program pozbawiasz producenta tych pieniędzy, korzystasz z jego pracy i jego pieniędzy, nic nie dając mu w zamian. I nie możesz tego tłumaczyć faktem "i tak bym nie kupił", bo równie dobrze każdą kradzież można tak tłumaczyć. Od batonów w sklepie po samochody. Dla samego producenta pojedyncza taka kradzież jest niezauważalna, podobnie jak w przypadku kradzieży programu. Ale to nie znaczy, że wszystko jest w porządku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z piractwem jest dziwna sprawa.

 

Jeśli chodzi o programy typu Photoshop, Autocad, Adobe (dźwiękowe i graficzne)to kupują je firmy które uzywają je do celów kmercyjnych. Po co mam kupować np. autcada2009 za 15 tysięcy gdy na pewno mi sie nie przyda, a na studiach muszę umieć w nim coś zrobić.

 

To samo tyczy sie Photoshopa. Chciałbym tylko poprawić zdjęcia  i nie czerpać zysków z tej działalności.

 

Duże firmy i tak kupują legalne programy. A zwykly użytkownik użyje raz na pół roku czegos tam.

 

Wystarczy tylko obniżyć cenę programów do obowiązujących cen w PL a nie tych które są na zachodzie. Jestem pewny że sprzedaż wzrośnie gigantycznie.

 

Irytują mnie problemy świata współczesnego. Wszystko jest takie banalne i głupie...Byle by kasę wydrzeć, "bo ja muszę mieć" .

 

Być już nie ma kto.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Warto zauważyć że część programów jest tworzona dla użytkowników domowych zaś inne do użytku komercyjnego. Większość programów potrzebnych w domu można pobrać i używać zupełnie za darmo (freeware, GPL itd). Można więc przyjąć że nawet użytkownik domowy, który nie ma kasy ma możliwość wyboru - oprogramowanie darmowe lub komercyjne...

 

Wielu użytkowników domowych korzysta z pirackiego oprogramowania komercyjnego - powodem wyboru komercyjnego zamiast darmowego softu jest popularność, większe możliwości oraz chęć NAUKI obsługi która później może się przydać.

Warto w tym przypadku zwrócić uwagę na koszty komercyjnego oprogramowania dla osób które chcą się uczyć, zazwyczaj nie są one niskie a budżet młodego człowieka zwykle jest niewielki - w takim przypadku straty producenta są iluzoryczne bo w rzeczywistości na tym zyska. Człowiek który ukradł program aby się nauczyć jego obsługi w przyszłości ma szanse zostać jego komercyjnym i legalnym użytkownikiem. Gdyby nie stać go było na zakup nie zyskał by wiedzy i nie stałby się potencjalnym legalnym nabywcą. W przypadku użytkowników domowych straty z kradzieży są niewielkie w stosunku do ilości nielegalnego oprogramowania ponieważ wielu użytkowników jeśli zmuszona była by do zakupu komercyjnych programów które używają ... przerzuciła by się na darmowe odpowiedniki nie wydając ani grosza.

 

Kolejną grupą oprogramowania są gry, w tym przypadku nie jest już tak łatwo - gry w większości nie są darmowe... jednak można je nabyć (starsze tytuły) za niewielkie pieniądze. Bez gier można żyć... jednak gdy się ma za dużo wolnego czasu może to być trudne. W takim przypadku poczucie że się robi coś złego używając pirackiej gry jest żadne. Myślę że gry to największy i realny obszar oprogramowania w którym producenci odnoszą rzeczywiste straty. Jednak powodem takiego stanu rzeczy są ceny, ich znaczący spadek w połączeniu z właściwą kampanią reklamową mógłby odnieść skutek. Akcje antypirackie w przypadku gier nic nie dadzą.

 

Kolejną grupą są firmy, korzystają one tylko z oprogramowania które jest im potrzebne do osiągania zysków. W takim przypadku także straty producentów oprogramowania są realne - firmy w większości stać na zakup programów które używają bo koszt ich zakupu zwróci się im. W tej grupie akcje antypirackie mają szanse powodzenia.

 

Podsumowując, nie zawsze kradzież oprogramowania powoduje straty, nie zawsze producenci robią wszystko aby nie narazić się na straty, naloty na piratów odnoszą efekt pod warunkiem kierowania ich na właściwą grupę docelową. Polecam otwarte oprogramowanie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się ze co najmniej nadużyciem jest twierdzenie ze jeśli Kowalski używa czegoś za darmo to dalej by tego używał jeśli miał by za to zapłacić chociaż złotówkę.

Dla mnie to jest ewidentny rozdźwięk miedzy długoterminowym interesem producentów czegokolwiek (muzyka/oprogramowanie) a jakimikolwiek interesami wszelkich instytucji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi.

 

Weźmy tego Corela czy Photoshopa. Zakładamy ze uda się zwalczyć piractwo całkowicie i nikt nie będzie mieć nielegalnych kopi. Za 3 lata wszyscy w domu używają Gimpa (i to pewnie na linuxie bo dla wielu PS to silny argument). Studia graficzne tez używają Gimpa bo po co im ten inny soft skoro pracownika z umiejętnością jego obsługi nie ma na rynku i trzeba by go przyjąć i wysłać na kurs za to są tacy co radzą sobie na darmowym sofcie. I wtedy właśnie zaczną rozdawać pewnym grupą Photoshopa za darmo tak jak teraz rozdają studentom inf Windowsy. Żeby tylko ktoś tego używał.

Nie ma się co oszukiwać. Piractwo powoduje efektywny popyt który można by nazwać odroczonym w czasie.

 

A cała walka z piractwem nie ma na celu jego zwalczenia to znaczy ma ale nie w takim zakresie jak się wszystkim wydaje.

 

Na przykładzie m$

Chodzi o optymalizacje piractwa ma to zwiększyć efektywność krótkoterminową kosztem części niepewnych zysków w przyszłości.

 

Co Microsoft ma z tego ze kowalski używa dziś pirackiego Windowsa ? dziś to nic. A jutro ? może coś ale nie na pewno bo kowalski może za jakiś czas przesiąść na linuxa. No to co trzeba zrobić? Skubnąć kowalskiego dzisiaj bo już się na tyle przyzwyczaił ze poleci po Windowsa do sklepu. Ale jednocześnie trzeba dbać o przyszłość czyli dalej pozwalać wyselekcjonowanej grupie korzystać za darmo i to w pełni legalnie bo oni zapewnia zysk w przyszłości i tak studenci informatyki dostają tego samego Windowsa tergo kiedyś mieli legalnego albo i nie tylko ze teraz jest on za darmo i legalny. Jaka jest różnica? To tak jak by Mercedes komuś dał Merca za darmo a komuś innemu kazał zapłacić. To by było co najmniej nieładne. A ograniczanie powszechności Linuxa wśród informatyków to długie życie dla m$.

Gdzie są pieniążki to nie ma piractwa choć Windowsa rozdają za darmo. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Większość softu posiada wersje demonstracyjne, na których się spokojnie można przeszkolić z jego obsługi. W przeciwnym wypadku zawsze można iść na kurs. Jakoś nie trafia do mnie tłumaczenie, że powinienem iść ukraść wózek widłowy, aby się na nim nauczyć jeździć - zamiast iść na kurs, czy skorzystać z innej wersji "demo".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Tolo

 

Popełniasz bardzo zasadniczy błąd w myśleniu. Firmy już dziś mają możliwośc korzystania z GIMP-a, a mimo to, jakimś magicznym sposobem, i tak wybierają PS.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale to nie chodzi o możliwość tylko o hipotetyczny jej brak. 

Zwróć uwagę ze zakładam tam hipotetyczną sytuacje zwalczenia piractwa.

Wtedy nikt by nie wydał pieniędzy na PS (nie małych zresztą) żeby mieć go w domu jak to jest dzisiaj kiedy używa go co drugi szczyl w zastępstwie painta.

Po pewnym czasie ktoś szukający pracowników nie znajdzie ludzi do pracy na PS bo wyginą śmiercią naturalną. To dlatego Microsoft pcha się na tanie laptopy bo musi tam być jak go nie będzie to jest w okolicy spalony.

 

 

Gry istotnie się wyłamują troszkę bo one nie maja biznesowego użycia one zarabiają praktyczne tylko w domach. Tylko zastanawiam się właśnie jak by wyeliminować piractwo to czy producenci gier by zyskali więcej niż Microsoft na tym stracił.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorry, ale bzdury gadasz. Od profesjonalistów i tak zawsze i od zawsze wymaga się biegłej znajomości PS. Gdyby jego użyteczność była równa z użytecznością GIMP-a, żadna firma nie zapłaciłaby pasu tysięcy za PS.

 

Poza tym mało kto przyjmie do poważnej pracy grafika, który zna się na PS, a nie zna się np. na Flashu albo Illustratorze. W tym temacie alternatyw po prostu nie ma. Swoją drogą, skoro i PS, i GIMP, jest dostępny za darmo (tak to ujmijmy chwilowo), a mimo to praktycznie wszyscy wybierają PS, to chyba świadczy to jednak o jego wyższości. Dlatego właśnie grafik znający się na PS jest znacznie wyżej ceniony od grafika znającego się na GIMP-ie. Siedzę co nieco w temacie i nie widziałem jeszcze ogłoszenia z ofertą pracy dla grafika, w której istniałoby wymaganie znajomości GIMP-a.

 

A jeszcze inna kwestia jest taka, że gdyby piraci płacili za legalne kopie, wówczas PS mógłby być wielokrotnie tańszy, a przez to bardziej dostępny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co z możliwością jazdy luksusową limuzyną? Powiedzmy, chciałbym umieć jeździć Maybachem. Samochód ze dwa razy dłuższy niż to, czym jeżdżę obecnie, potężny silnik, wspomaganie, naładowany elektroniką.... jednym słowem, fakt, że posiadam prawo jazdy i mam kilkuknastoletni mały samochód nie oznacza, że umiem obsługiwać Maybacha. Toż to zupełnie inna bajka. Niewykluczone, że kiedyś będę miał wolne 2 miliony i będę sobie mógł pozwolić na Maybacha. Mam wobec tego prawo go ukraść, bo chciałbym się poedukować?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumowanie masz niby dobre ale wkradł Ci się w nie błąd ;).

Problem dotyczy "Zawsze" i puki zawsze będzie zawsze masz racje.

Tylko ze znikniecie pirackiego PS które hipotetycznie zakładam jest na tyle poważnym zjawiskiem ze wnioskowanie na temat tego co bedzie w oparciu o to co jest i było moze nie zadziałać i nie zadziała. Przypominam ze to dotyczy sytuacji  w której nie ma taniego lub darmowego dostępu do PS.

 

W pewnym momencie korzyści płynące z korzystania z PS mogą nie zrównoważyć nakładów na utrzymanie pracy na PS i to jest właśnie ten punkt w którym ktoś powie K...a dość. I tak naprawdę nie wiadomo gdzie on jest bo dla rożnych ludzi i zastosowań jest w rożnych miejscach. Duża cześć wartości marki PS tak jak M$ czy COCA-COLA to powszechność.

 

To ze dziś firma płaci kilka tys nie znaczy ze zapłaci w sytuacji hipotetycznej jeśli do tych kilku tyś dojedzie jeszcze kilka tyś na szkolenie pracownika który PS nie widział.

 

Co do płacenia za kopie. To po pierwsze nie było by taniej tylko wzrósł by zysk producenta. Po drugie właśnie to mi chodzi ze PS za który trzeba było by zapłacić jest nietrakcyjny dla domowego użytkownika. I nikt nie kupi ani pakietu za klika tyś ani nawet za 500 PLN tylko po to żeby poobrabiać fotki.

 

->Mariusz Błoński

Właśnie chodzi o nierówne taktownie. Jak byś zawinął to autko to było by oczywiście be. Ale z drugiej strony jeśli od Ciebie zależało by czy czy jutro sprzedadzą Maybacha to by ci podstawili pod dom i dali pojeździć jak wspomnianego Windowsa studentom natomiast w przeciwnym wypadku możesz chcieć.

 

Należy mieć na uwadze też fakt ze liczą sobie to jak by ktoś cegły kradł.

Żeby za chwile stwierdzić że w zasadzie to jak sie kradnie to jak rzecz materialną a jak chodzi o gwarancje to juz nie bardzo.

http://kopalniawiedzy.pl/oprogramowanie-kod-odpowiedzialnosc-gwarancja-7484.html

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Tolo: ale to producent decyduje, czy będzie coś robił i po jakiej cenie będzie to sprzedawał. Jeśli podejmie złą decyzję, może zbankrutować. Ale to jego problem i jego ryzyko. Nie masz prawa korzystać z czyjejś pracy i nie płacić tej osobie za to. Chyba, że osoba taka się zgadza. Producenci oprogramowania się na to nie zgadzają.

 

Co do linka, który mi dałeś.

Błąd w rozumowaniu. Programy są chronione osobnymi przepisami, niż cegły, a więc są traktowane inaczej. I na to właśnie zwracają uwagę ich twórcy - program to nie cegła (co potwierdzają tylko osobne przepisy dotyczące programów), a więc nie można na niego udzielić takiej gwarancji jak na cegłę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale ja nie twierdze że korzystanie z czyjejś pracy wbrew jego woli jest dobre.

Twierdze ze firmy korzystają na piractwie i pewne mechanizmy piractwa wykorzystują w sposób usankcjonowany prawnie tam gdzie im wygodnie. Twierdząc cały czas ze piractwo jest złe.

 

Znam ustawę o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Również uważam ze program to nie cegła i dlatego właśnie nie podoba mi się jak rożne firmy traktują kradzież oprogramowania jak kradzież cegły w kontekście utraconych korzyści. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tolo, odpowiem najkrócej: jeżeli kiedykolwiek GIMP będzie lepszy od PS, to PS i tak zniknie z rynku, nawet jeśli będzie darmowy. Sprawa jest oczywista: firmy MUSZĄ korzystać z najlepszego możliwego oprogramowania, bo tylko wtedy będą w stanie świadczyć uslugi na poziomie. To rynek weryfikuje, który program jest lepszy. Więc skoro PS jest drogi, a mimo to jest standardem, to mówi to samo za siebie.

 

Jak widać, obecnie PS jest absolutnym standardem i nie ma w tej kwestii najmniejszej dyskusji - GIMP jest być może ciekawy, ale to wciąż jedynie projekt, z którego korzysta tak naprawdę garstka zapaleńców. A gdyby był lepszy, cały świat by na niego przeszedł, bo byłby lepszy, a do tego darmowy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      MPAA, amerykańskie stowarzyszenie przemysłu filmowego, które w głównej mierze przyczyniło się do zamknięcia Megaupload, wzięło na celownik kolejny serwis. Do sądu okręgowego na Florydzie trafił wniosek o wydanie nakazu zamknięcia Hotfile. Działa on na podobnych zasadach jak Megaupload, a MPAA twierdzi, że ponad 90% przechowywanych tam materiałów stanowią treści chronione prawami autorskimi. Co ciekawe, to niepierwsze starcie Hotfile z przemysłem filmowym. W ubiegłym roku serwis zapowiedział, że pozwie do sądu firmę Warner Bros., gdyż miała ona naruszyć zasady korzystania z narzędzi antypirackich Hotfile doprowadzając do usunięcia z serwisu treści, do których nie posiadała praw.
      MPAA od lat prowadzi działania mające nakłonić władze i prawodawców, że serwisy umożliwiające hostowanie i współdzielenie plików powinny być zamykane. Teraz, niewątpliwie zachęcona skutecznym zamknięciem Megaupload, organizacja postanowiła udać się do sądu. MPAA twierdzi, że Hotfile celowo zachęca użytkowników do nielegalnego dzielenia się chronionymi prawem treściami oraz im w tym pomaga. Prawnicy Hotfile odpowiadają, że zasady działania serwisu są zgodne z  opracowaną przez Bibliotekę Kongresu ustawą DMCA.
      Jeśli jednak MPAA udowodni, że serwis celowo umożliwia łamanie prawa, sąd prawdopodobnie nakaże jego zamknięcie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Megaupload został zamknięty przez władze Nowej Zelandii na wniosek amerykańskich organów ścigania. Kim Dotcom, jego założyciel, poinformował, że wśród użytkowników serwisu znajdowało się wielu urzędników amerykańskiego rządu.
      Prawnicy Megaupload ciężko pracują, by użytkownicy odzyskali dostęp do swoich danych. Prowadzimy negocjacje, by mogli oni odzyskać dane. I wiecie co. Odkryliśmy, że wielu użytkowników Megaupload to amerykańscy urzędnicy rządowi, wśród nich pracownicy Departamentu Sprawiedliwości i Senatu - powiedział Dotcom.
      Za użytkownikami Megaupload wstawiła się też organizacja Electronic Frontier Foundation, która prowadzi stronę MegaRetrieval w odzyskaniu dostępu do danych.
      Megaupload pozwalał użytkownikom na przechowywanie na swoich serwerach ich własnych plików. Oczywiście znaczną część stanowiły pliki naruszające prawa autorskie, jednak nie wszyscy użytkownicy łamali prawo.
      Po aresztowaniu Dotcoma i zamknięciu serwisu użytkownicy stracili dostęp do swoich plików. Co prawda serwery, na których są przechowywane dane zostały już dawno przeszukane i firmy hostujące mogą zrobić z nimi co chcą, jednak domena Megaupload.com została przejęta przez amerykańskie organa ścigania. Firmy hostujące dotychczas Megaupload zgodziły się przez jakiś czas nie kasować danych, mimo że nie otrzymują już pieniędzy za ich przechowywanie. Obecnie trwają starania o to, by użytkownicy mogli przynajmniej przenieść pliki na swoje własne dyski. Ich udostępnienie nie będzie jednak proste. Uruchomienie domeny, która pozwoli na dostęp do tych plików może skończyć się jej ponownym zablokowaniem, jeśli będzie ona oferowała materiały naruszające prawa autorskie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Studenci najsłynniejszej uczelni technicznej świata - MIT-u (Massachusetts Institute of Technology) - mogą otrzymać od władz uczelni certyfikat ukończenia kursu... piractwa. I nie chodzi tutaj o piractwo komputerowe, a to prawdziwe, morskie.
      Uczelnia postanowiła uczynić oficjalnym zwyczaj, który był praktykowany przez jej studentów przez co najmniej 20 lat. MIT wymaga, by uczący się ukończyli w czasie studiów co najmniej 4 różne kursy wychowania fizycznego. Teraz ci, którzy z powodzeniem ukończą strzelanie z pistoletu, łuku, żeglarstwo i szermierkę otrzymają oficjalny certyfikat
      Carrie Sampson Moore, dziekan wydziału wychowania fizycznego, mówi, że co roku kontaktowali się z nią studenci, prosząc o wydanie zaświadczenia o ukończeniu kursu pirata. Zawsze mówiłam im, że to inicjatywa studencka i byli bardzo rozczarowani - stwierdziła Moore.
      Od początku bieżącego roku postanowiono, że uczelnia zacznie wydawać oficjalne certyfikaty. Drukowane są one na zwoju pergaminu z równą starannością jak inne uczelniane dyplomy. Właśnie otrzymało je czterech pierwszych piratów, a w kolejce czekają następni.
      Mimo, iż cała ta historia może brzmieć niepoważnie, to certyfikat i warunki jego uzyskania są traktowane przez uczelnię całkiem serio. Przyszli piraci nie mogą liczyć na żadną taryfę ulgową, a otrzymanie świadectwa ukończenia kursu wiąże się ze złożeniem przysięgi. Stephanie Holden, która znalazła się w czwórce pierwszych piratów, zdradziła, że musiała przysiąc, iż ucieknie z każdej bitwy, której nie będzie mogła wygrać i wygra każdą bitwę, z której nie będzie mogła uciec.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Do nowozelandzkiego sądu wpłynął wniosek o ekstradycję do USA Kima Dotcoma i trzech innych osób pracujących dla serwisu Megaupload.Dotcom i jego współpracownicy oskarżani są o umożliwienie użytkownikom nielegalnego pobierania chronionych prawem treści.
      Amerykanie dodatkowo stawiają im zarzuty wymuszenia, prania brudnych pieniędzy i defraudacji.
      Kim Dotcom odrzuca oskarżenia i w wywiadzie dla jednej z nowozelandzkich stacji telewizyjnych stwierdził: „Nie jestem królem piractwa. Oferowałem online’owy system przechowywania danych. I to wszystko“.
      Dotcom przebywa obecnie na wolności, musi jednak nosić elektroniczną bransoletkę. Nie wolno mu opuszczać Nowej Zelandii i korzystać z Internetu.
      Proces ekstradycyjny rozpocznie się 20 sierpnia.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Nowozelandzki sąd zgodził się na zwolnienie za kaucją założyciela serwisu Megaupload, Kima Dotcoma. Idę do domu zobaczyć się z trójką moich małych dzieci i z ciężarną żoną - powiedział czekającym na niego reporterom Dotcom.
      Mężyczyzna pozostawał w areszcie od 20 stycznia, kiedy to policja dokonała nalotu na jego dom. Megaupload został zamknięty na podstawie międzynarodowego nakazu wystawionego w USA.
      Po wyjściu na wolność Dotcom będzie musiał mieszkać w niewielkim domu obok posiadłości, którą wynajmował oraz nosić elektroniczną bransoletkę. Ograniczono mu swobodę poruszania się, a sędzia zabronił też helikopterom lądowania w miejscu zamieszkania Dotcoma.
      Prokuratura twierdzi, że stoi on na czele grupy, która od 2005 roku zarobiła 175 milionów dolarów na nielegalnej dystrybucji filmów, muzyki i innych treści chronionych prawami autorskimi.
      Prawnicy Dotcoma odrzucają oskarżenia twierdząc, że firma ich klienta oferowała jedynie przestrzeń dyskową.
      Dotcom dwukrotnie starał się o zwolnienie za kaucją. Tym razem sąd uznał, że ryzyko jego ucieczki jest mniejsze niż wcześniej. Sędzia podkreślił też, że nie ma żadnych dowodów, jakoby Dotcom posiadał gdzieś nieujawnione konta, z których środki mogłyby pomóc mu w ucieczce. Dodał, że prokuratura nie znalazła żadnych śladów majątku, który nie zostałby jeszcze przez nią zajęty, a sam fakt, że Dotcom jest bogaty nie wystarczy, by stwierdzić, że powinien przebywać w areszcie.
      Dotcom czeka na decyzję dotyczącą wniosku ekstradycyjnego wystawionego w USA. Decyzja w tej sprawie zapadnie nie wcześniej niż 20 sierpnia.
      Formalnie wniosek jeszcze nie wpłynął do nowozelandzkiego sądu. Prawdopodobnie trafi tam na początku marca. Tymczasem w USA wielka ława przysięgłych dodała w ubiegłym tygodniu kolejne zarzuty przeciwko Megaupload. Stwierdzono, że serwis nielegalnie pobierał chronione prawami autorskimi treści udostępnione na YouTube.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...