Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Gość fakir

Fakirze, przeczytaj proszę jeszcze raz.

Mikroos dzięki za próbę wyjaśnienia mi o co chodzi. Chyba mam zbyt mało wiedzy w tym zakresie i w dalszym ciągu nie rozumiem. Muszę się doszkolić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja sobie tak czytam całą tą dyskusję... i tak próbuje złapać o co come on...

mnie liposomy też nie przekonują podobnie jak żaden czynnik wyłapujący jakiegokolwiek wiruzsa z krwi a dlaczego??

ano dlatego że wirusy to nie bakterie nie wysiewają się do krwi (nie wszystkie), tyko zajmują sąsiednie komórki w podatnej tkance.. no chyba że w fazie początkowej podrużują z krwią ale wtedy jeszcze nie ma objawów. co do wirusa HIV wiriony raczej nie unoszą się w krwi luzem tyko są transpotowane w komórkach dendrytycznych, i przenoszone na Th w których też się mogą utrzymywać przez lata więc czynniki które by wyłapywały wirusa z płynów ustrojowych wg mnie nie zdadzą egzaminu, co innego ew. wychwyt we wrotach zakażenia ale my nie wiemy kiedy do zakażenia doszło.

również przeciwciała są mało skuteczne w zwalczaniu zakażeń wirusowych nie tylko ze względu na dryft antygenowy wirusa ale również na to że proces toczy się w tkance, a wysiew zachodzi często bezpośrednio z komórki do komórki.

należy wydaje mi się osobno rozważać każde zakażenie wirusowe a to dlatego że wirusy różnych rodzin działają w różny sposób, ich cykl jet odmienny i oczywiście tkanki docelowe też są odmienne. nie da się stworzyć terapi uniwersalnej.

ja jako immunolog (początkujący:)) trzymam się metod immunologicznych w zwalczaniu infekcji... ponieważ przeciwko zakażeniom wirusowym organizm rozwija odpowiedź typu komórkowego wydaje się uzasadnionym wzmaganie/nasilanie tego typu odpowiedzi przeciwko wirusom.

np można wyizolować wirusa od osoby zakażonej, uzyskać jego białka kapsydowe, następnie pobrać od pacjenta komórki dendrytyczne, hodować w środowisku odpowiednich cytokin i białek wirusa (białka można by zamknąć w liposomach i w tej postaci wprowadzać do hodowli co nasiliło by zdoloność komórek do indukowania odpowiedzi typu Th1 przeciw nim... po paru dniach takie przygotowane komórki wprowadzić do ustroju. prowadziło by to do nasilenia zabijania komórek które są wirusem zainfekowane, prze co wirus tracił by niszę życiową a nie kompletny nie mógł by infekować nowych jest to naturalny mechanizm walki organizmu z wirusem, tylko byśmy go trochę nasilili

nie wiem czy nie jeszcze lepiej by było z tymi komórkami dendrytycznymi hodować od razu limfocyty T cytotoksyczne co by pozwoliło na ich wprowadzenie ustroju... takie komórki zabijały by komórki gosp zainfekowane wirusem,  

dodam że prowadzi się badania nad tego typu terapią...

swoją drogą podziwiam jak od bakteriofagów przeszliśmy do wirusów eukariotycznych... no i to w dodatku ludzkich...

odnośnie samego artykułu... ja jestem sceptyk jak nie zobaczę dowodów to nie uwierzę musze zobaczyć ten artykuł.... dla mnie to mi to ewidentnie się kojarzy z cyklem lizogennym bakteriofagów:/. genom bakteryjny może nosić tylko jedną kopię jednego typu faga.

ciekawe że autor w ogóle nie wspomina o pewnym systemie obrony bakterii przed fagami który jest już znany od ładnych paru lat...

mowa oczywiście o restrykcji/metylacji DNA. genetykiem to jestem tylko z zamiłwania ale z tego co kojarzę to bakterie mają system metylacji własnego DNA, metylacja chroni ich DNA prze dposiadanymi przez nie enzymami restrykcyjnymi, enzymy rozpoznają sekwencje docelowe w DNA i jeśli nie są one metylowane, to restryktazy hydrolizują wiązania nukleotydowe w obrębie rozpoznawanej sekwencji lub poza nią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szpaku,

 

moja opinia jest taka, że każdą terapię, niezależnie od jej rodzaju, zawsze należy najpierw sprawdzić eksperymentalnie. Ale z drugiej strony warto próbować, bo HIV, o ile mi wiadomo, musi chociaż przez krótki czas być zawieszony we krwi. Dlatego liposomy mogą (choć nie muszą) pomóc. Warto by było to sprawdzić. Za to bakterie umieszczane w drogach rodnych jako prewencja zakażenia powinny być bardzo skuteczne.

 

dla mnie to mi to ewidentnie się kojarzy z cyklem lizogennym bakteriofagów:/

Ale tutaj masz przecież bezpośrednie porównywanie zitegrowanego DNA (a raczej: jego fragmentów, bakteriofag wstawia większość genomu!) za pomocą przeznaczonych do tego celu białek.

 

Natomiast co do restrykcji/metylacji: to jest mechanizm nieswoisty, kompletnie inny. Wiadomo, że też służy do samoobrony, ale gdyby tak wspominać o każdym pokrewnym temacie, artykuły byłyby pewnie "trochę" długie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

racja zgadzam się każdą możliwość terapii eksperymentalnie sprawdzić należy, tylkoże w przypadku HIV jest to dosyć trudne, bo badań in Vitro przeprowadzić się nie da, na ludziach ze względów etycznych nie wypada. więc można próbować z SIV i ekstrapolować wyniki na ludzi... no i wchodzą koszty.

a wirus HIV jest przenoszony wewnątrz komórek, z wrót zakażenia do okolicznych węzłów chłonnych. (objaw charakterystyczny to nabrzmiałe węzły chłonne) nawet jeśli jak mówisz unosi się we krwi luzem, to jest to późniejszy etap kiedy i tak jest już w komórkach. w takiej utajonej komórkowej formie moze się wiele lat utrzymywać zanim się rozwinie.

natomiast wrota zakażenia jak najbardziej i jeśli nie nasze nieszczęsne CD4+ to może coś innego. np Dendrymery związki hamujące interakcję wirusa z receptorami komórek gospodarza. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

racja zgadzam się każdą możliwość terapii eksperymentalnie sprawdzić należy, tylkoże w przypadku HIV jest to dosyć trudne, bo badań in Vitro przeprowadzić się nie da, na ludziach ze względów etycznych nie wypada.

Czy ja wiem? Uważam, że powinno być dokładnie odwrotnie: pacjenci z zaawansowanym AIDS powinni mieć pełne prawo uczestniczenia w testach. Rzecz jasna, jeśli sami wyrażą taką chęć.

 

nawet jeśli jak mówisz unosi się we krwi luzem, to jest to późniejszy etap kiedy i tak jest już w komórkach. w takiej utajonej komórkowej formie moze się wiele lat utrzymywać zanim się rozwinie.

Oj tak, tak! Troszkę się nie zrozumieliśmy. Jarek nigdzie nie napisał, że to ma być metoda terapii radykalnej, ona ma co najwyżej spowalniać rozsiewanie się wirusa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Takie niewielkie liposomy, jeszcze wspomagane jakimiś białkami powierzchniowymi pewnie mogłyby poruszać się także np. w limfie ... (?) :)

Wiem - jestem laikiem, ale skoro jest pełno ataków przeciwko już zainfekowanym komórkom, to jako uzupełnienie terapii fajnie by stosować coś co wyłapuje wirusy także zanim będzie trzeba niszczyć całą komórkę ... a liposomy wydają się do tego skuteczne i niezbyt szkodliwe ... a przy okazji proste i tanie...

 

Odnośnie badania eksperymentalnych terapii na śmiertelnie chorych ochotnikach - jestem jak najbardziej za. Szczególnie że w przypadku np. tych liposomów, chyba nie ma nic do stracenia...

Wierzę że ogólnie może to prowadzić do wielu nadużyć ... ale nawet samo danie im realnej nadziei powinno ich wspomóc w walce z chorobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zupełnie zapomniałem że białka kapsydu pozostają w błonie... ;)

Z perspektywy wirusów, raczej nie opłaca się żeby kilka zainfekowało tą samą komórkę - bo mogłyby być wykorzystane gdzie indziej i pewnie zaburzyłoby to bardzo precyzyjny jednowirusowy atak co spowodowałoby wyprodukowanie w sumie mniejszej ilości kopii...

Czyli pewnie te białka powinny jak jakoś utrudniać infekowanie przez kolejne wirusy.

Sugeruje to użycie 'osłabionych' wirusów jako inhibitory dla prawdziwych ... ale ...

... są pewnie też głównym znacznikiem w który może celować układ odpornościowy, szczególnie że umieszczane są w błonie kolejne w celu wyprodukowania kapsydów dla opuszczających kopii wirusów (co pewnie kosztuje dużo energii ... która później jest używana do połączenia z błoną innej komórki).

 

W związku z powyższym - erytrocyty które zadziałałyby jako pułapki, raczej zadziałają małą ilość razy, poza tym zaraz staną się celem dla układu immunologicznego. Czyli je też trzeba by wymieniać...

 

Z drugiej strony przy użyciu liposomów - powinniśmy używać jak najmniejszych, szczególnie że połączenie z wirusem go powiększy - takich na jednego wirusa.

Gdy natomiast go złapie - prezentuje jego białka kapsydowe - ucząc system immunologiczny - działa jak szczepionka! 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Z perspektywy wirusów, raczej nie opłaca się żeby kilka zainfekowało tą samą komórkę

Wprost przeciwnie. Większość wirusów musi atakować w dużych grupach, bo komórka nie jest bezbronna i pojedynczego wirusa jest w stanie zniszczyć.

 

Sugeruje to użycie 'osłabionych' wirusów jako inhibitory dla prawdziwych

Zamiast inhibicji miałbyś w takiej sytuacji przede wszystkim immunoterapię / szczepionkę terapeutyczną. Znacznie ważniejsze od kompetycji o receptor byłoby w takiej sytuacji wywołanie odpowiedzi immunologicznej na antygen tego osłabionego wirusa, która z kolei spowodowałaby reakcję na groźniejszą wersję mikroba. Niemal idealna kopia szczepienia na ospę prawdziwą dzięki wirusowi krowianki.

 

Z drugiej strony przy użyciu liposomów - powinniśmy używać jak najmniejszych

To zależy. Większy będzie prawdopodobnie mniej podatny na fagocytozę.

 

Gdy natomiast go złapie - prezentuje jego białka kapsydowe - ucząc system immunologiczny - działa jak szczepionka!

Tu nasunąłeś mi fajny (ach, ta skromność ;) hehe ) pomysł - gdyby wzbogacić taką "liposomową szczepionkę" o jakieś drugie białko wzmagające odpowiedź immunologiczną (interleukina 6!!!), mogłoby to całkiem nieźle działać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Większość wirusów musi atakować w dużych grupach, bo komórka nie jest bezbronna i pojedynczego wirusa jest w stanie zniszczyć.

No dobra ;) ale jest pewien moment kiedy wniknięcie więcej wirusów byłoby ich marnotrawstwem - taki zakażony limfocyt krążyłby jako pułapka na wirusy, a to wirusom się nie opłaca.

 

Odnośnie używania osłabionych wirusów - chodziło mi tylko o aspekt oznaczania przez niego limfocytów białkami kapsydowymi, żeby utrudnić wejście prawdziwym wirusom. Ale to prowadzi do tego że ta komórka w końcu będzie celem własnego systemu immunologicznego.

 

Czy mniejsze liposomy są bardziej podatne na fagocytozę? Dla mnie to wcale nie jest oczywiste - są bardziej ruchliwe, mają większą krzywiznę ...

Natomiast na pewno będzie ich więcej i łatwiej się będą dostawać do trudno dostępnych miejsc (jak może i limfa?)...

 

Te liposomy pewnie jeszcze można na wiele sposobów ulepszyć dodając coś do wnętrza lub błony ... :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

proponuje sprecyzować dyskusję:

mówimy o infekcji wirusem HIV i innych nie bierzemy pod uwagę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale wracając do tytułu tego doniesienia... czy może mi ktoś podać adres tego artykułu, ew tytuł i autorów na których się powołuje autor tego doniesienia?? w ogóle taka moja sugestia do władz forum, żeby autorzy doniesień podawali autorów i tytuły artykułów na które się powołują. po pierwsze ułatwi to zainteresowanym dotarcie do artykułu, po drugie chyba względy etyczne jak i prawne wymagają podania autorów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jesień to jedna z najpiękniejszych pór roku – wielokolorowe parki i spadające liście dodają miejskim uliczkom sporo uroku. Jednak to także czas zmiennych temperatur i nieprzewidywalnej pogody, które potrafią doprowadzić do rozwoju przeziębienia czy grypy. Czy można im jakoś zapobiec? Jak najbardziej! Wystarczy, że zadbasz o swoje zdrowie i wprowadzisz do codziennej rutyny kilka sposobów na wzmocnienie odporności jesienią.
      Jak wzmocnić odporność? Dbając o swoją dietę!
      Jesień potrafi oczarować! Spadające liście i wielokolorowe ulice zachwycają swoim wyglądem oraz zachęcają do spacerów w rodzinnym gronie. Jednak sezon jesienno-zimowy to także czas zmiennych temperatur i nieprzewidywalnej pogody. Zimne poranki i cieplejsze popołudnia sprawiają, że nietrudno o przeziębienie. Jak podnieść odporność, by cieszyć się w trakcie najbliższych miesięcy nienagannym zdrowiem?
      Kluczem do podnoszenia odporności jest zrównoważone żywienie
      Na Twoje samopoczucie wpływa to, co jesz. Jesienią jest to szczególnie ważne – w końcu odporność budowana jest przez mikrobiotę jelitową. Aby ją wzmocnić, warto pamiętać o swojej diecie. Jej podstawą powinny być świeże warzywa i owoce, jak choćby brukselka, jarmuż, natka pietruszki, kiwi, pomarańcze czy śliwki. Na to, jak się czujesz, wpłynie też czosnek i cebula, które zawierają fitoncydy o działaniu bakteriobójczym i grzybobójczym.
      W jesiennej kuchni nie może też zabraknąć tłustych ryb morskich, pełnych witaminy D3, ale też kiszonek (w tym kapusty, kimchi czy ogórków kiszonych) oraz fermentowanych produktów mlecznych, jak choćby kefirów, jogurtów czy maślanek.
      Suplementy na odporność, czyli deska ratunkowa dla zdrowia
      Aktualny tryb życia, pełen stresu i wyrzeczeń, może doprowadzić Cię do różnych problemów zdrowotnych, w tym także do obniżenia odporności. By zapobiec sezonowym przeziębieniom i nawrotom infekcji, warto postawić na sprawdzone suplementy diety, które dostarczają organizmowi wielu przydatnych związków organicznych, w tym wit. D3, C, B12 oraz E. Szukasz witamin na odporność? W takim razie zajrzyj na: https://www.51015kids.eu/zdrowie-i-uroda/suplementy-diety/dla-doroslych/odpornosc
      Właściwie dobrany preparat sprawi, że poczujesz się w swojej skórze o wiele lepiej. Istotne jest jednak to, aby wybrany suplement przyjmować pod nadzorem lekarza – w końcu profilaktyka to także klucz do dobrego samopoczucia i zdrowia!
      Odpowiedni ubiór i sport, czyli o tym, jak zwiększać odporność w domu
      Właściwa dieta to klucz do sukcesu, jeżeli chodzi o nienaganną odporność. Musisz jednak wiedzieć, że na to, jak się czujesz, oddziałuje także ruch oraz… odpoczynek! Duży stres i życie w ciągłym pędzie nie służy Twojej głowie i organizmowi. Wzmacniając mięśnie i dając sobie czas na relaks, sprawisz, że infekcje odejdą w zapomnienie.
      Sport i ruch wspomogą Cię we wzmacnianiu odporności
      Aktywność fizyczna nie tylko pomaga w gubieniu zbędnych kilogramów – to prosty przepis na podniesienie swojej odporności. Nie oznacza to jednak, że musisz robić treningi siłowe 7 razy w tygodniu (to może Ci wręcz zaszkodzić!). Wystarczy, że wygospodarujesz od 30 do 60 minut i wyznaczysz w kalendarzu 3 dni na sport pomiędzy poniedziałkiem a niedzielą, w trakcie których wybierzesz się na spacer, pojeździsz na rowerze lub odwiedzisz miejscową pływalnię.
      Pamiętaj, tylko by wybrać aktywność fizyczną, która sprawi Ci przyjemność. Nie zmuszaj się do dyscyplin, w których nie czujesz się pewnie lub sprawiają, że Twój zapał spada.
      Podczas wzmacniania odporności nie zapominaj o śnie i relaksie
      Każdy lubi pospać w weekend – w końcu to moment, gdy codzienne obowiązki mogą poczekać. Jednak musisz wiedzieć, że regularne niedosypianie i zmęczenie negatywnie wpływają na system immunologiczny. Weekendowe odsypianie całego tygodnia nie przyniesie dobrych rezultatów. Choć chwilowo poprawi Twój nastrój, to dla organizmu przyniesie niewielkie rezultaty. Dlatego też istotne jest to, by wysypiać się i dbać o higienę snu.
      Nie inaczej jest z odpoczynkiem. Chwila relaksu pozwala zdystansować się i poradzić sobie ze stresowymi sytuacjami zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. Wieczór z ulubioną książką, spacer na świeżym powietrzu czy też medytacja sprawią, że poprawisz własne samopoczucie, ale też podbudujesz swoją odporność.
      Jak wzmocnić odporność organizmu? Odpowiednią dietą, aktywnością fizyczną oraz odpoczynkiem. Nie możesz też zapomnieć o stosowaniu suplementów diety, które mogą dostarczyć Ci najpotrzebniejszych witamin oraz mikro- i makroskładników. Zadbaj o swoje zdrowie na różne sposoby i spraw, by zbliżające się miesiące upłynęły w dobrym zdrowiu!
      Źródła:
      Gałęcka M., Basińska A. M., Bartnicka A., Znaczenie mikrobioty jelitowej w kształtowaniu zdrowia człowieka – implikacje w praktyce lekarza rodzinnego, Poznań 2018, https://www.mp.pl/pacjent/dieta/zasady/138515,7-produktow-zywnosciowych-wspomagajacych-odpornosc (dostęp: 09.10.2023), https://www.nfs.org.pl/index.php/wiedza/sen-i-uklad-odpornosciowy/ (dostęp: 09.10.2023), https://www.mp.pl/pacjent/dieta/wywiady/90034,od-czego-zalezy-odpornosc (dostęp: 09.10.2023).
      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Kaszel u maluszka, ale także i u starszego dziecka to coś, co wzbudza niepokój każdego rodzica. Kaszel u dzieci jest dość częstym objawem infekcji, która może się rozwijać, ale może też zostać szybko zażegnana. Sprawdź, jak szybko uporać się z kaszlem u swojego dziecka i skorzystaj z podpowiedzi, które pomogły już przy wielu infekcjach. Czasem naprawdę niewiele potrzeba, aby dziecko poczuło się znacznie lepiej i to w krótkim czasie!
      Nawadnianie organizmu
      Aby pozbyć się kaszlu u dziecka albo przynajmniej znacznie go ograniczyć, warto skorzystać ze sprawdzonych sposobów, które są znane od dawna. Oczywiście trzeba mieć na względzie to, że nie zawsze rodzic może samodzielnie uporać się z kaszlem u dziecka, ale często okazuje się, że ten dokuczliwy objaw infekcji mija, jeśli tylko podejmie się ku temu odpowiednie kroki. Przede wszystkim należy pamiętać o tym, że dziecko, które kaszle, powinno dużo pić. Nie chodzi o to, aby podawać mu dużą ilość wody. Ważne jest, aby śluzówka gardła była nawilżona. Najlepiej będzie poić dziecko ciepłą wodą z sokiem lub bez, można też podawać mu herbatkę lub kompot z małą ilością cukru. Odpowiednie nawodnienie organizmu doda mu sił do walki z infekcją.  
      Domowe sposoby na kaszel u dziecka
      Gdy dziecko kaszle, warto sięgnąć po naturalne produkty, takie jak miód, syrop z czarnego bzu lub z malin. Na kaszel tradycyjnie stosuje się także tymianek. Warto też wziąć pod uwagę czosnek, który wykazuje działanie antybiotyczne i pomaga w pozbyciu się infekcji. Popularne jest także podawanie dziecku syropu z cebuli, choć trzeba liczyć się z tym, że nie każde dziecko, zwłaszcza maluch, zgodzi się na wypicie takiego specyfiku. Podobnie może być zresztą z czosnkiem, który podaje się dziecku razem z ciepłym mlekiem i masłem. Nie każde dziecko będzie też chciało wypić napar z tymianku, jednak można wykąpać je w wodzie z dodatkiem naparu z tego zioła, choć jeśli gorączkuje, trzeba wstrzymać się z kąpielą. Gdy dziecko kaszle, dobrze będzie też zadbać o to, aby powietrze w domu nie było zbyt suche. Suche powietrze sprawia, że kaszel się nasila. Warto zainwestować w specjalny nawilżacz powietrza.
      Gotowy syrop na kaszel dla dzieci
      Gotowe syropy na kaszel, które można znaleźć na przykład na platformie Gemini.pl, to również skuteczny sposób na pozbycie się tej męczącej dolegliwości. Dzięki specjalnie dobranym składnikom preparaty te wykazują wyraźne działanie. Istnieją różne syropy, które stosuje się zarówno w przypadku suchego, jak i mokrego kaszlu. Można też kupić syrop na kaszel mokry lub suchy. Jeśli dziecko kaszle na mokro, to przyda mu się syrop umożliwiający odkrztuszanie wydzieliny znajdującej się w drogach oddechowych. Z kolei zadaniem syropu na kaszel suchy jest ograniczenie intensywności kaszlu. Po podaniu dziecku syropu, zalecane jest delikatne oklepywanie jego plecków dłonią.
      Zadbaj o to, aby w domu znalazły się różne produkty, które będą potrzebne, gdy Twoje dziecko zacznie kaszleć. Zaopatrz się w preparaty dla dzieci i niemowląt potrzebne w sytuacji, gdy pojawia się infekcja!

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Celowana terapia radionuklidowa (TRT – targeted radionuclide therapy) polega na podawaniu do krwi radiofarmaceutyków, które wędrują do komórek nowotworowych, a gdy znajdą się w guzie emitują cząstki alfa i beta, niszcząc tkankę nowotworową. Obecnie stosowane metody TRT zależą od obecności unikatowych receptorów na powierzchni komórek nowotworowych. Radiofarmaceutyki wiążą się z tymi właśnie receptorami.
      To z jednej strony zaleta, gdyż leki biorą na cel wyłącznie komórki nowotworowe, oszczędzając te zdrowe. Z drugiej strony wysoka heterogeniczność guza i zdolność komórek nowotworowych do szybkich mutacji powodują, że może dojść do zmiany receptorów, przez co TRT będzie nieskuteczna. Naukowcy z University of Cincinnati mają pomysł na rozwiązanie tego problemu i precyzyjne dostarczenie radionuklidów niezależnie od fenotypu receptorów komórek nowotworowych.
      Uczeni zmodyfikowali niepatogenną probiotyczną bakterię Escherichia coli Nissle (EcN) tak, by dochodziło na jej powierzchni do nadmiernej ekspresji receptora metali. Bakteria, które może zostać dostarczona bezpośrednio do guza, przyciąga następnie specyficzny dla siebie radiofarmaceutyk zawierający specjalny kompleks organiczny z terapeutycznym radioizotopem 67Cu.
      Tak długo, jak te zmodyfikowane bakterie pozostają w guzie, trafi do niego też radioaktywny metal. Niezależnie od tego, czy na powierzchni komórek nowotworowych znajdzie się receptor czy też nie, mówi główny autor badań, Nalinikanth Kotagiri. Co więcej, możliwe jest zastąpienie izotopu 67Cu przez 64Cu, dzięki czemu można dokładnie obrazować położenie bakterii wewnątrz guza metodą pozytonowej tomografii emisyjnej. Możemy bez problemu przełączać się między 64Cu a 67Cu by obrazować guza i gdy już to zrobimy, możemy wprowadzić kolejną molekułę w celu przeprowadzenia leczenia, zapewnia Kotagiri.
      Szczegóły badań zostały opisane na łamach Advanced Healthcare Materials.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W latach 2009–2012 naukowcy podróżujący na statku badawczym Tara zebrali próbki wody oceanicznej z całego świata. Posłużyły one naukowcom do zbadania populacji wirusów występujących w wodzie oceanów. Guillermo Domínguez-Huerta z Ohio State University i jego zespół ogłosili właśnie wyniki badań nad wirusami RNA. Naukowcy poinformowali, że udało im się zidentyfikować ponad 5000 typów wirusów RNA, z których niemal wszystkie nie były dotychczas znane nauce.
      Uczonych interesowała przede wszystkim rola wirusów w pochłanianiu węgla. Każdego dnia olbrzymie ilości martwego planktonu opadają na dno oceanów, więżąc w ten sposób węgiel z atmosfery. Może on pozostać na dnie przez miliony lat. Mechanizm ten, zwany biologiczną pompą węglową, pozwala na wycofanie z atmosfery nawet 12 miliardów ton węgla rocznie.
      Uczeni chcieli się dowiedzieć, w jaki sposób wirusy wpływają na ten proces. Zdaniem Domíngueza-Huerty, co najmniej 11 z nowo odkrytych wirusów RNA infekuje plankton. Gdy ludzie myślą o wirusach, myślą o chorobach, a nie o oczyszczeniu atmosfery z dwutlenku węgla, stwierdza uczony. Wirusy, infekując plankton, mogą wpływać na jego możliwości przeżycia, a co za tym idzie, na ilość CO2 wycofywanego z atmosfery.
      Co interesujące, okazało się, że wiele wirusów RNA jest w stanie zmieniać metabolizm swoich gospodarzy używając do tego celu genów ukradzionych samemu gospodarzowi. Mechanizm taki mógł wyewoluować po to, by wirusy były sobie w stanie poradzić w niezwykle ubogich w składniki odżywcze otwartych wodach oceanicznych. To może być kolejna droga, za pomocą której wirusy mogą wpływać na biologiczną pompę węglową.
      W czasie badań naukowcy zauważyli, że bioróżnorodność wirusów w Arktyce i Antarktyce jest wyższa, niż się spodziewano. Zwykle bowiem bioróżnorodność jest wyższa bliżej równika i spada w miarę zbliżania się do biegunów. Wydaje się, że jeśli chodzi o bioróżnorodność, to wirusy nie przejmują się temperaturami. Wydaje się, że na obszarach polarnych dochodzi do większej liczby interakcji pomiędzy wirusami a organizmami komórkowymi. To pokazuje, że wysokie zróżnicowanie jest tutaj spowodowane faktem, że wiele gatunków wirusów konkuruje o tego samego gospodarza. Jest mniej gatunków gospodarzy, ale więcej gatunków wirusów, mówi Ahmed Zayed, jeden ze współautorów badań.
      Wyniki badań pozwolą lepiej określić, które obszary oceanów pochłaniają więcej węgla, a które mniej, posłużą do udoskonalenia modeli klimatycznych, a być może w przyszłości – manipulując wirusami RNA w oceanach – będziemy w stanie sterować ilość pochłanianego przez nie węgla.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przodkowie legionelli, bakterii wywołującej legionellozę, infekowali komórki eukariotyczne – czyli zawierające jądro komórkowe – już dwa miliardy lat temu, donoszą naukowcy z Uniwersytetu w Uppsali. Do infekcji zaczęło więc dochodzić wkrótce po tym, jak eukarioty rozpoczęły żywienie się bakteriami. Nasze badania pozwalają lepiej zrozumieć, jak pojawiły się szkodliwe bakterie oraz jak złożone komórki wyewoluowały z komórek prostych, mówi główny autor badań, profesor Lionel Guy.
      Z badań wynika, że już przed 2 miliardami lat przodkowie legionelli byli zdolni do uniknięcia strawienia przez eukarioty. Co więcej, byli w stanie wykorzystać komórki eukariotyczne do namnażania się.
      Bakterie z rodzaju Legionella należą do rzędu Legionellales. Odkryliśmy, że przodek całego rzędu pojawił się przed 2 miliardami lat, w czasach, gdy komórki eukariotyczne wciąż powstawały, ewoluując od prostych form komórkowych, to znanej nam dzisiaj formy złożonej. Sądzimy, że Legionellales były jedynymi z pierwszych mikroorganizmów zdolnych do infekowania komórek eukariotycznych, wyjaśnia Andrei Guliaev z Wydziału Biochemii Medycznej i Mikrobiologii.
      Jak mogło dojść do pierwszych infekcji i pojawienia się u bakterii zdolności do zarażania, namnażania się i wywoływania chorób? Pierwszym etapem była fagocytoza, w wyniku której organizm eukariotyczny, taki jak ameba, wchłonął przodka legionelli, by się nim pożywić. Następnym etapem powinno być jego strawienie i wykorzystanie w roli źródła energii. Jednak mikroorganizm potrafił się bronić i to on wykorzystał amebę do namnażania się.
      Szwedzcy naukowcy odkryli, że wszystkie bakterie z rodzaju Legionellales posiadają taki sam mechanizm molekularny chroniący przed strawieniem, co legionelloza. To zaś oznacza, że możliwość infekowania eukariotów pojawiła się u wspólnego przodka rodzaju Legionellales. A skoro tak, to fagocytoza musiała istnieć już przed 2 miliardami lat, gdy ten przodek się pojawił.
      Odkrycie stanowi ważny argument w toczącej się dyskusji, co było pierwsze. Czy najpierw pojawiły się mitochondria, przejęte przez organizmy eukariotyczne od innej grupy bakterii, które z czasem stały się centrami energetycznymi naszych komórek, czy też najpierw była fagocytoza, uważana za niezbędną do przejęcia mitochondriów, ale bardzo kosztowna z energetycznego punktu widzenia.
      Niektórzy badacze sądzą, że najpierw musiał pojawić się mitochondria, które zapewniły energię dla kosztowanego procesu fagocytozy. Jednak nasze badania sugerują, że fagocytoza istniała już 2 miliardy lat temu, a mitochondria pojawiły się później, mówi Lionel Guy.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...