Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

NASA ma zamiar wysłać w kosmos pierwszego w historii satelitę, który będzie napędzany żaglami słonecznymi. Satelita NanoSail-D ma być wstrzelony 29 lipca. To niewielkie urządzenie o wadze zaledwie 4 kilogramów będzie napędzane żaglami, których powierzchnia wyniesie 10 metrów kwadratowych. Żagle wykonano z polimeru pokrytego aluminium. Ich grubość jest mniejsza niż grubość kartki papieru.

Teoretycznie fotony uderzające o żagle mogą rozpędzić pojazd do prędkości około 180 kilometrów na godzinę. Zmiana położenia żagli pozwoli na zmianę kierunku lotu satelity.

Misja NanoSail-D ma sprawdzić przydatność technologii żagli słonecznych w misjach kosmicznych oraz pozwolić na udoskonalenie tego typu napędu.

Koncepcja słonecznego żagla została opracowana w latach 20. ubiegłego wieku. Od tamtej pory przeprowadzono kilka testów z żaglem, ale nigdy nie użyto go do napędzania żadnego pojazdu.

Gdy NanoSail-D trafi na orbitę, sterowany komputerem specjalny system najpierw spali sieć chroniącą żagle, powodując ich wysunięcie się, a 15 sekund później, po spaleniu kolejnych lin zabezpieczających, żagle zostaną rozwinięte. Satelita pozostanie na orbicie od 5 do 14 dni w czasie których będzie testowany.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O, i to jest fajny pomysł :) Gdyby jeszcze udało się za jakiś tam czas powlec powierzchnię żagla elastycznym panelem elektrowoltaicznym, mogłoby być jeszcze bardziej interesująco.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hm, liczenie na fotony przy tak malutkim żagielku byłoby bardzo zawodne, Prawdopodobnie dziennikarz je pomylił z wiatrem słonecznym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O, i to jest fajny pomysł :) Gdyby jeszcze udało się za jakiś tam czas powlec powierzchnię żagla elastycznym panelem elektrowoltaicznym, mogłoby być jeszcze bardziej interesująco.

 

Gdyby wsadzono tam baterię słoneczną, fotony byłyby pochłaniane i nie byłoby efektu żagla.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gdyby wsadzono tam baterię słoneczną, fotony byłyby pochłaniane i nie byłoby efektu żagla.

O rany, faktycznie  :-X Może lepiej nie będę pisał zaraz po popołudniowej drzemce ::)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hm, liczenie na fotony przy tak malutkim żagielku byłoby bardzo zawodne, Prawdopodobnie dziennikarz je pomylił z wiatrem słonecznym.

 

Też mnie to zdziwiło, ale wyraźnie chodzi o fotony: "The technology requires intercepting the constantly streaming solar energy, called photons, with giant, reflective sails of lightweight material." - to ze strony NASA.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali
O, i to jest fajny pomysł Uśmiech Gdyby jeszcze udało się za jakiś tam czas powlec powierzchnię żagla elastycznym panelem elektrowoltaicznym, mogłoby być jeszcze bardziej interesująco.

Gdyby wsadzono tam baterię słoneczną, fotony byłyby pochłaniane i nie byłoby efektu żagla.

No niekoniecznie, można by tak zrobić by był wilk syty... i wilk syty :) Mianowicie wydajność fotoogniw szacuje się obecnie na max 30% a optymalnie 20% (mniej-więcej), reszta jest odbijana i ucieka w przestrzeń, i właśnie ta reszta mogła by napędzać satelitę.

elektrowoltaicznym

Fotowoltaiczne, lub fotoogniwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Okej, stanowczo trzeba najpierw napić się kawy przed podejściem do kompa. Oczywiście, że fotowoltaiczne!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Okej, stanowczo trzeba najpierw napić się kawy przed podejściem do kompa. Oczywiście, że fotowoltaiczne!

lepiej napić się piwa ;D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teoretycznie fotony uderzające o żagle mogą rozpędzić pojazd do prędkości około 180 kilometrów na godzinę.

 

chyba to jest blad bo w skali kosmicznej to jest wrecz stanie w miejscu pozatym zeby stelita byla satelita trzeba nadac jej 1 predkosc kosmiczna ktora w przypadku ziemi to okolo 27000 km/h

 

O, i to jest fajny pomysł :) Gdyby jeszcze udało się za jakiś tam czas powlec powierzchnię żagla elastycznym panelem elektrowoltaicznym, mogłoby być jeszcze bardziej interesująco.

 

Gdyby wsadzono tam baterię słoneczną, fotony byłyby pochłaniane i nie byłoby efektu żagla.

 

no i co z tego jak i tak by przekazywaly swoj ped.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakieś 2 lata temu czytałem książkę faceta, który pracował dla nasa a później zajął się samemu opracowywaniem i tworzeniem statków kosmicznych (bardzo dużo zarzucał całej koncepcji wahadłowców- ale to warto przeczytać książkę- niestety zapomniałem tytułu) no ale opisywał tam wiele aspektów dotyczących tych pojazdów i m.in. napęd przy pomocy żagli słonecznych. Jak pamiętam koncepcja bardzo fajna tyle,że aby użyć takiego żagielka do napędzania statku większego niż ten tu opisywane 4 kilogramowe maleństwo, potrzeba naprawdę ogromnych żagli. Wspominał chyba o możliwościach jakiś nano-materiałów ale ostatecznie nie widział rozwiązania przy dzisiejszym stanie techniki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali

Mógłbyś więcej światła rzucić? Co to była za książka?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teoretycznie fotony uderzające o żagle mogą rozpędzić pojazd do prędkości około 180 kilometrów na godzinę.

 

chyba to jest blad bo w skali kosmicznej to jest wrecz stanie w miejscu pozatym zeby stelita byla satelita trzeba nadac jej 1 predkosc kosmiczna ktora w przypadku ziemi to okolo 27000 km/h

 

O, i to jest fajny pomysł :) Gdyby jeszcze udało się za jakiś tam czas powlec powierzchnię żagla elastycznym panelem elektrowoltaicznym, mogłoby być jeszcze bardziej interesująco.

 

Gdyby wsadzono tam baterię słoneczną, fotony byłyby pochłaniane i nie byłoby efektu żagla.

 

no i co z tego jak i tak by przekazywaly swoj ped.

 

 

Nie, bo by się nie odbijały - ich energia zamiast na ruch przetwarzałaby się na prąd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Otóż to. Nie można dwa razy wykorzystać tego samego pędu (i energii kinetycznej) - raz na wytworzenie prądu i raz na przekazanie w formie energii kinetycznej żaglowi. Zasada zachowania energii na to nie pozwala.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teoretycznie fotony uderzające o żagle mogą rozpędzić pojazd do prędkości około 180 kilometrów na godzinę.

 

chyba to jest blad bo w skali kosmicznej to jest wrecz stanie w miejscu pozatym zeby stelita byla satelita trzeba nadac jej 1 predkosc kosmiczna ktora w przypadku ziemi to okolo 27000 km/h

 

O, i to jest fajny pomysł :) Gdyby jeszcze udało się za jakiś tam czas powlec powierzchnię żagla elastycznym panelem elektrowoltaicznym, mogłoby być jeszcze bardziej interesująco.

 

Gdyby wsadzono tam baterię słoneczną, fotony byłyby pochłaniane i nie byłoby efektu żagla.

 

no i co z tego jak i tak by przekazywaly swoj ped.

 

 

Nie, bo by się nie odbijały - ich energia zamiast na ruch przetwarzałaby się na prąd.

 

jezeli sa pochlaniane to tez przekazuja ped, zasada zachowania pedu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teoretycznie fotony uderzające o żagle mogą rozpędzić pojazd do prędkości około 180 kilometrów na godzinę.

 

chyba to jest blad bo w skali kosmicznej to jest wrecz stanie w miejscu pozatym zeby stelita byla satelita trzeba nadac jej 1 predkosc kosmiczna ktora w przypadku ziemi to okolo 27000 km/h

 

Taka prędkość była w źródle. Mnie to akurat nie dziwi. Pamiętaj, że ten satelita służy jednemu celowi: sprawdzeniu koncepcji żagla słonecznego. Chcą sprawdzić, czy to w ogóle dziala.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

leszczo: Ale nie możesz dwa razy wykorzystać tej samej energii!! Gdyby tak było, stworzyliby właśnie perpetuum mobile.

 

Mariusz: być może chodzi o prędkość względem określonego punktu na Ziemi, położonego najbliżej satelity. Czyli być może chodzi o rozpędzenie z prędkości zapewniającej utrzymanie na orbicie geostacjonarnej do prędkości o 180 km/h wyższej :) I wtedy wszystko by się zgadzało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

leszczo: Ale nie możesz dwa razy wykorzystać tej samej energii!! Gdyby tak było, stworzyliby właśnie perpetuum mobile.

 

Mariusz: być może chodzi o prędkość względem określonego punktu na Ziemi, położonego najbliżej satelity. Czyli być może chodzi o rozpędzenie z prędkości zapewniającej utrzymanie na orbicie geostacjonarnej do prędkości o 180 km/h wyższej :) I wtedy wszystko by się zgadzało.

 

nie wiem co to ma wspulnego z perpetum mobile, pozatym np swiatlo padajace na sadze wywiera cisnienie i pochlania je.

jego absorbcja jest to cos okolo 98-99% wiec przekazuje ped rowny mv.

dwa co ma do tego orbita geostacionarna ? na dodatek w kosmosie jak wiadomo nie ma oporu wiec przyspieszenie byloby stale z takiego zagla  :-\

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
nie wiem co to ma wspulnego z perpetum mobile

To, że Ty usiłujesz zamienić (w uproszczeniu) jeden dżul energii kinetycznej fotonów na jeden dżul energii elektrycznej i jeden dżul energii kinetycznej żagla. Tak się nie da, choćbyś nie wiem jak kombinował.

 

pozatym np swiatlo padajace na sadze wywiera cisnienie i pochlania je.

Tak, ale w momencie, gdy foton wytraca swoją energię związaną z ruchem, nie może już jej przekazać równocześnie na dwa sposoby.

 

dwa co ma do tego orbita geostacionarna ? na dodatek w kosmosie jak wiadomo nie ma oporu wiec przyspieszenie byloby stale z takiego zagla :-\

Próbowałem wyjaśnić, skąd się wzięła wartość 180 km/h (względem najbliższego punktu na Ziemi w początkowym momencie rozpędzania w oparciu o żagiel), gdy do wyniesienia na orbitę potrzebna jest prędkość 27000 km/h (względem powierzchni Ziemi, czyli wzdłuż wektora prostopadłego z powierzchnią).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
nie wiem co to ma wspulnego z perpetum mobile

To, że Ty usiłujesz zamienić (w uproszczeniu) jeden dżul energii kinetycznej fotonów na jeden dżul energii elektrycznej i jeden dżul energii kinetycznej żagla. Tak się nie da, choćbyś nie wiem jak kombinował.

 

pozatym np swiatlo padajace na sadze wywiera cisnienie i pochlania je.

Tak, ale w momencie, gdy foton wytraca swoją energię związaną z ruchem, nie może już jej przekazać równocześnie na dwa sposoby.

 

dwa co ma do tego orbita geostacionarna ? na dodatek w kosmosie jak wiadomo nie ma oporu wiec przyspieszenie byloby stale z takiego zagla :-\

Próbowałem wyjaśnić, skąd się wzięła wartość 180 km/h (względem najbliższego punktu na Ziemi w początkowym momencie rozpędzania w oparciu o żagiel), gdy do wyniesienia na orbitę potrzebna jest prędkość 27000 km/h (względem powierzchni Ziemi, czyli wzdłuż wektora prostopadłego z powierzchnią).

 

nie prawda, zauwaz ze gdy swiatlo pada na plytke odblaskowa o bardzo malej absorpcji i sie odbija przekazuje ped rowny 2mv a na sadze juz tylko mv bo jest pochlaniany jak juz wczesniej pisalem przez sadze wiec w obu przypadkach mamy doczynienia z przekazaniem pedu aczkolwiek wartosci sa inne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie tak. To świadczy jedynie o tym, że część fotonów jest pochłaniana (i ich energia jest tutaj w całości przekazywana w identyczny sposób, jak w żaglu słonecznym), a pozostałe odbijają się i ich energia kinetyczna zostaje zachowana. Cóż tu dużo mówić, zostawiam Ciebie z krótkim równaniem: E=1/2m*v^2 . Skoro fotony "przyleciały" z taką energią, to tylko taką dysponujesz i nie możesz wygenerować jej więcej znikąd. To, co Ty próbujesz tu przedstawić, to zaprzeczenie zasadzie zachowania energii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie tak. To świadczy jedynie o tym, że część fotonów jest pochłaniana (i ich energia jest tutaj w całości przekazywana w identyczny sposób, jak w żaglu słonecznym), a pozostałe odbijają się i ich energia kinetyczna zostaje zachowana. Cóż tu dużo mówić, zostawiam Ciebie z krótkim równaniem: E=1/2m*v^2 . Skoro fotony "przyleciały" z taką energią, to tylko taką dysponujesz i nie możesz wygenerować jej więcej znikąd. To, co Ty próbujesz tu przedstawić, to zaprzeczenie zasadzie zachowania energii.

 

przepraszam Cie ale jak mozna wykorzystywac wzor z fizyki klasycznej w fizyce relatywistycznej ? jak zwarzysz foton ?  :) jak juz to posiada energie rowna hν nie mylic z "v".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale energię całej fali możesz w uproszczeniu potraktować tak samo, jak energię strumienia cząstek. Powtarzam kolejny raz: próbujesz wygenerować energię znikąd. To, że w skali mikro rzeczywiście mówimy o relatywistyce, nie oznacza jeszcze, że energia jest z gumy i można rozciągnąć dżul do dwóch dżuli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale energię całej fali możesz w uproszczeniu potraktować tak samo, jak energię strumienia cząstek.

 

noraczej nie jezli foton posiada energie 1/2m*v^2 jak i m*c^2 gdzie "v"="c".

 

Powtarzam kolejny raz: próbujesz wygenerować energię znikąd.

 

niby gdzie ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
no raczej nie jezli foton posiada energie 1/2m*v^2 jak i m*c^2 gdzie "v"="c".

Jak najbardziej tak, bo pędzący foton ma pęd, a więc można uznać, że ma także masę która jest przecież formą energii. E=mc^2 ma zastosowanie wtedy, gdy całkowita energia fotonu, również ta w formie masy, zostanie przekazana innej cząstce. Dopóki jest w ruchu, możesz go traktować jako cząstkę o zwykłej energii kinetycznej. Nic więc dziwnego, że energia zgromadzona w formie masy+energia kinetyczna jest wyższa od samej energii kinetycznej.

 

niby gdzie ?

Niby tam, gdzie usiłujesz wykazać, że możliwe jest wygenerowanie z jednego fotonu ilości energii większej, niż on sam przenosi.

 

----------

Mam propozycję.

 

Uwierzę Ci, jeśli przedstawisz mi konkretny eksperyment, w którym udowodniono, że można z fali o łącznej energii (rzecz jasna, wliczając w to energię w formie masy) cząstek wynoszącej x wygenerować >x energii. Skoro twierdzisz, że jest to możliwe, to udowodnij to. Zamkniesz mi wtedy usta. Dopóki tego nie udowodnisz, będę uparcie sądził, że nie masz racji, opierając swoją argumentację o zasadę zachowania energii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      NASA poinformowała o opóźnieniu dwóch kolejnych misji załogowych, jakie mają się odbyć w ramach programu Artemis. Artemis II, w ramach której ludzie mają polecieć poza orbitę Księżyca, została przesunięta z września 2025 na kwiecień 2026, a lądowanie człowieka na Księżycu – Artemis III – przesunięto z końca 2026 na połowę 2027. Opóźnienie związane jest z koniecznością dodatkowych prac przy osłonie termicznej kapsuły załogowej Orion.
      Decyzję o opóźnieniu podjęto po zapoznaniu się z wnioskami ze śledztwa w sprawie niespodziewanej utraty przez osłonę Oriona części niecałkowicie spalonego materiału w czasie wchodzenia w atmosferę Ziemi podczas bezzałogowej misji Artemis I. Mimo to misja Artemis II zostanie przygotowana z wykorzystaniem osłony już zamocowanej do Oriona. Badania wykazały bowiem, że osłona dobrze zabezpieczy pojazd oraz załogę. NASA zmieni jednak nieco trajektorię lądowania, by zmniejszyć obciążenie osłony. A trzeba przyznać, że musi ona wiele wytrzymać. Jej zadaniem jest uchronienie kapsuły przed temperaturami dochodzącymi do 2700 stopni Celsjusza, jakie pojawiają się w wyniku tarcia o atmosferę. Po wejściu w nią pojazd pędzi z prędkości ponad 40 tysięcy km/h i za pomocą siły tarcia zostaje spowolniony do ponad 500 km/h. Dopiero przy tej prędkości rozwiną się spadochrony i kapsuła łagodnie wyląduje na powierzchni Pacyfiku.
      Przez kilka ostatnich miesięcy NASA i niezależny zespół ekspertów szukali przyczyn, dla których podczas misji Artemis I niecałkowicie spalony materiał z osłony uległ zużyciu w inny sposób, niż przewidziany. Przeprowadzono ponad 100 różnych testów, które wykazały, że gazy, powstające wewnątrz materiału osłony w wyniku oddziaływania wysokiej temperatury, nie mogły wystarczająco szybko się ulatniać, co spowodowało popękanie części materiału i jego odpadnięcie. Mimo tego osłona spełniała swoje zadanie. Czujniki wewnątrz kapsuły wykazały, że temperatura pozostała stabilna i komfortowa dla człowieka.
      Teraz, na podstawie badań osłony z misji Artemis I, inżynierowie przygotowują osłonę dla misji Artemis III, dbając o to, by gazy mogły z niej równomiernie uchodzić. Zanim jednak dojdzie do misji Artemis III, wystartuje Artemis II, w ramach której ludzie odlecą od Ziemi na największą odległość w historii. Zadaniem tej 10-dniowej misji będzie przetestowanie systemów podtrzymywania życia, sprawdzenie mechanizmów ręcznego sterowania kapsułą oraz zbadanie, w jaki sposób astronauci wchodzą w interakcje z urządzeniami kapsuły.
      Dotychczas kapsuła Orion dwukrotnie opuszczała Ziemię. Po raz pierwszy w 2014 roku, gdy na krótko trafiła na orbitę i po raz drugi w roku 2022, gdy w ramach 25-dniowej misji bezzałogowej NASA wysłała ją na orbitę Księżyca.
      Przesunięcie misji Artemis III zwiększa też prawdopodobieństwo, że kolejne opóźnienia nie będą konieczne. Podczas misji bowiem wykorzystany zostanie górny człon rakiety Starship firmy SpaceX, który posłuży do lądowania na Księżycu. Starship jest wciąż rozwijana, dotychczas przeprowadzono jedynie 6 jej testów. Decyzja NASA o opóźnieniu misji daje więc przy okazji firmie Elona Muska więcej czasu na dopięcie wszystkiego na ostatni guzik.
      Pomimo opóźnienia USA wciąż wyprzedzają Chiny pod względem najbliższej planowej misji załogowej na Księżyc. Państwo Środka chce bowiem wysłać astronautów na Srebrny Glob około 2030 roku. Ten pośpiech ma podłoże nie tylko ambicjonalne. NASA chce być pierwsza po to, by Chiny nie mogły ustalać zasad pracy na Księżycu. Obecny szef NASA twierdzi bowiem, że nie można wykluczyć, iż gdyby pierwsi wylądowali Chińczycy, to mogliby spróbować zakazać lądowania innym w tym samym regionie.
      Oba kraje planują lądowanie w pobliżu południowego bieguna Srebrnego Globu.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      NASA wybrała sześć niewielkich amerykańskich firm, które w sumie otrzymają 20 milionów dolarów na rozwój technologii usuwania odpadów z niskiej orbity okołoziemskiej oraz rozwiązania problemu pyłu osiadającego na urządzeniach pracujących poza Ziemią. Prowadzone przez nas misje wymagają innowacyjnych rozwiązań złożonych wyzwań pojawiających się podczas pobytu w kosmosie. Niewielkie firmy mogą mieć wielki wpływ na rozwiązanie problemów od dawna gnębiących przemysł kosmiczny, mówi Jenn Gustetic,  dyrektor ds. wstępnych innowacji i partnerstwa w NASA Space Technology Mission Directorate.
      Sześć wspomnianych firm współpracowało już z NASA w ramach programu Small Business Innovation Research. W jego ramach NASA przeznacza co roku 180 milionów USD na współpracę z amerykańskimi przedsiębiorstwami zatrudniającymi mniej niż 500 osób. Pieniądze od agencji kosmicznej pozwalają im na dalsze rozwijanie obiecujących technologii. Każda z firm wybranych do współpracy w bieżącym roku ma mniej niż 60 pracowników.
      Na niskiej orbicie okołoziemskiej ludzie pozostawiają coraz więcej śmieci. To zepsute satelity i ich fragmenty czy pozostałości po wystrzeliwaniu kolejnych misji. Odpady te zmuszają pojazdy kosmiczne do manewrowania, zagrażają bezpieczeństwu astronautów i satelitów. Z czasem cała orbita może stać się bezużyteczna. Cztery z wybranych przedsiębiorstw proponują technologie, które mają rozwiązać ten problem.
      Firma Busek otrzyma 3,4 miliona USD na rozwój technologii autonomicznego deorbitowania niewielkich satelitów przy użyciu nietoksycznego paliwa. Z kolei CU Aerospace ma za 2,6 miliona USD stworzyć napęd wielokrotnego użytku do niewielkich misji przechwytujących odpady na orbicie. Firmie Flight Works przyznano 4 miliony dolarów na rozwinięcie technologii tankowania na orbicie pojazdów zajmujących się usuwaniem odpadów, a Vestigo Aerospace ma zademonstrować działający żagiel Spinnaker, który – montowany za pomocą prostego połączenia mechanicznego i elektrycznego – będzie rozwijany po zakończeniu misji małych (do 180 kg) satelitów, zwiększając w ten sposób opór stwarzany przez atmosferę i pozwalając na szybsze, przewidywalne i całkowicie pasywne deorbitowanie takich pojazdów.
      Przyszłe misje NASA będą obejmowały roboty podróżujące po powierzchni Marsa i Księżyca. Osiadający na tych urządzeniach pył może znacząco skrócić czas ich pracy czy doprowadzić do awarii instrumentów naukowych. Pył jest też niebezpieczny dla urządzeń, które będą potrzebne podczas misji załogowych. Rozwiązaniem tego problemu mają zająć się dwa kolejne przedsiębiorstwa. Firma Applied Material System Engineering ma za 2,6 miliona USD zademonstrować system nakładania w przestrzeni kosmicznej swojej powłoki ograniczającej osadzanie pyłu, a ATSP Innovations otrzyma 3,2 miliona USD na stworzenie prototypowego materiału odpornego na ekstremalne temperatury, ciśnienia i pył obecne na powierzchni planet, księżyców, asteroid i komet.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      NASA tymczasowo straciła kontakt z Voyagerem 2, drugim najodleglejszym od Ziemi pojazdem kosmicznym wysłanym przez człowieka. Przed dwoma tygodniami, 21 lipca, popełniono błąd podczas wysyłania serii komend do Voyagera, w wyniku czego jego antena odchyliła się o 2 stopnie od kierunku wskazującego na Ziemię. W tej chwili Voyager, który znajduje się w odległości niemal 20 miliardów kilometrów od naszej planety, nie może odbierać poleceń ani przesyłać danych.
      W wyniku zmiany położenia anteny Voyager nie ma łączności z Deep Space Network (DSN), zarządzaną przez NASA siecią anten służących do łączności z misjami międzyplanetarnymi. W skład DSN wchodzą trzy ośrodki komunikacyjne, w Barstow w Kalifornii, w pobliżu Madrytu i Canberry. Rozmieszczono je tak, by każda misja w głębokim kosmosie miała łączność z przynajmniej jednym zespołem anten. Ośrodek z Canberry, którego jedna z anten jest odpowiedzialna za komunikację z sondą, będzie próbował skontaktować się z Voyagerem, w nadziei, że uda się nawiązać łączność.
      Na szczęście NASA zabezpieczyła się na tego typu przypadki. Kilka razy w roku Voyagery resetują położenie swoich anten tak, by mieć łączność z Ziemią. Najbliższy reset nastąpi 15 października. Jeśli więc wcześniej nie uda się połączyć z Voyagerem, będzie można się z nim skomunikować za 2,5 miesiąca.
      Voyager 2 został wystrzelony 20 sierpnia 1977 roku. Odwiedził Jowisza, Saturna, Urana i Neptuna, a w 2018 roku opuścił heliosferę i wszedł w przestrzeń międzygwiezdną, dostarczając intrygujących wyników badań. NASA nie po raz pierwszy nie ma kontaktu z sondą. W 2020 roku agencja nie kontaktowała się z nią przez 8 miesięcy, gdyż remontowana była antena DSS 43 w pobliżu Canberry, której zadaniem jest wymiana informacji z sondą.
      Voyagery zasilane są radioizotopowymi generatorami termoelektrycznymi, które zamieniają w prąd elektryczny ciepło generowane przez rozpad plutonu-238. Zapasy plutonu stopniowo się wyczerpują, więc naukowcy wyłączają kolejne zużywające prąd urządzenia. Najprawdopodobniej obie sondy stracą zasilanie w 2025 roku. Do tej pory jednak naukowcy spróbują wycisnąć z nich najwięcej, jak się da.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      NASA i DARPA (Agencja Badawcza Zaawansowanych Projektów Obronnych) poinformowały o rozpoczęciu współpracy, której celem jest zbudowanie jądrowego silnika termicznego (NTP) dla pojazdów kosmicznych. Współpraca będzie odbywała się w ramach programu DRACO (Demonstration Rocket for Agile Cislunar Operations), który od jakiegoś czasu prowadzony jest przez DARPA.
      Celem projektu jest stworzenie napędu pozwalającego na szybkie manewrowanie, przede wszystkim przyspieszanie i zwalnianie, w przestrzeni kosmicznej. Obecnie dysponujemy pojazdami, które są w stanie dokonywać szybkich manewrów na lądzie, w wodzie i powietrzu. Jednak w przestrzeni kosmicznej brakuje nam takich możliwości. Obecnie używane kosmiczne systemy napędowe – elektryczne i chemiczne – mają spore ograniczenia. W przypadku napędów elektrycznych ograniczeniem jest stosunek siły ciągu do wagi napędu, w przypadku zaś napędów chemicznych ograniczeni jesteśmy wydajnością paliwa. Napęd DRACO NTP ma łączyć zalety obu wykorzystywanych obecnie napędów. Ma posiadać wysoki stosunek ciągu do wagi charakterystyczny dla napędów chemicznych oraz być wydajnym tak,jak napędy elektryczne. Dzięki temu w przestrzeni pomiędzy Ziemią a Księżycem DRACO ma być zdolny do szybkich manewrów.
      Administrator NASA Bill Nelson powiedział, że silnik może powstać już w 2027 roku. Ma on umożliwić szybsze podróżowanie w przestrzeni kosmicznej, co ma olbrzymie znacznie dla bezpieczeństwa astronautów. Skrócenie czasu lotu np. na Marsa oznacza, że misja załogowa mogłaby zabrać ze sobą mniej zapasów, ponadto im krótsza podróż, tym mniejsze ryzyko, że w jej trakcie dojdzie do awarii. Jądrowy silnik termiczny może być nawet 4-krotnie bardziej wydajny niż silnik chemiczny, a to oznacza, że napędzany nim pojazd będzie mógł zabrać cięższy ładunek i zapewnić więcej energii dla instrumentów naukowych. W silniku takim reaktor jądrowy ma być wykorzystywany do generowania ekstremalnie wysokich temperatur. Następnie ciepło z reaktora trafiałoby do ciekłego paliwa, które – gwałtownie rozszerzając się i uchodząc z duża prędkością przez dysze – będzie napędzało pojazd.
      To nie pierwsza amerykańska próba opracowania jądrowego silnika termicznego. Na początku lat 60. ubiegłego wieku rozpoczęto projekt NERVA (Nuclear Engine for Rocket Vehicle Application). Projekt zaowocował powstaniem pomyślnie przetestowanego silnika. Jednak ze względu na duże koszty, prace nad silnikiem zakończono po 17 latach badań i wydaniu około 1,4 miliarda USD.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wczoraj rozpoczął pracę powołany przez NASA 16-osobowy zespół, którego zadaniem jest prowadzenie niezależnych badań nad niezidentyfikowanymi zjawiskami powietrznymi (UAP). Jako UAP definiowane są obserwacje zjawisk, których nie można zidentyfikować jako statek powietrzny lub znane zjawisko atmosferyczne. Wstępna faza pracy zespołu potrwa 9 miesięcy.
      W tym czasie, na podstawie danych z cywilnych agend rządowych, z przedsiębiorstw prywatnych i innych źródeł członkowie zespołu mają opracować plan dalszych działań analizujących UAP. Zespół skupi się na analizie danych jawnych, a pełny raport z jego pracy zostanie opublikowany w połowie przyszłego roku. Prace mają położyć podwaliny pod badania UAP przez NASA i inne organizacje. Będą one niezależne od badań prowadzonych przez Pentagon.
      W 2021 roku ukazał się rządowy raport dotyczący 144 niezidentyfikowanych obiektów latających. Spotkał się on z olbrzymim zainteresowaniem, w maju Kongres zorganizował publiczne przesłuchanie dotyczące UAP, a niedługo później Pentagon ogłosił powołanie specjalnego biura badającego UAP. Dotychczas jednak większość badań tego typu jest jednak prowadzonych przez wojsko i służby wywiadowcze. NASA chce przyjrzeć się UAP z czysto naukowego punktu widzenia. Wyjaśnienie takich zjawisk może mieć bowiem znaczenie dla bezpieczeństwa ruchu lotniczego. Dlatego też przedstawiciele zespołu nie stawiają żadnych wstępnych hipotez. Jego przewodniczący mówi, że brak dowodów, by UAP miały pochodzenie pozaziemskie, ale przyznaje, że są to zjawiska, których nie rozumiemy. Chcemy zebrać więcej dowodów, stwierdza.
      Na czele zespołu stanął fizyk teoretyczny David Spergel. Obecnie jest prezydentem Simons Foundation, a w przeszłości był założycielem i dyrektorem Flatiron Institute for Computational Astrophysics. Jednym z jego współpracowników jest profesor Anamaria Berena, która pracuje m.in. dla SETI Institute i Blue Marble Space Institute of Science, gdzie specjalizuje się w zagadnieniach komunikacji złożonych systemów biologicznych, astrobiologią i poszukiwaniem bio- oraz technosygnatur. Z kolei Federica Bianco to profesor fizyki i astrofizyki w University of Delaware i zastępca głównego naukowca tworzonego właśnie Vera C. Rubin Observatory. W zespole znajdziemy też profesor oceanografii Paulę Bontempi, która przez 18 lat pracowała a NASA, gdzie kierowała badaniami nad oceanami. Z kolei Reggie Brothers od wielu lat zajmuje stanowiska menedżerskie w sektorze prywatnym, wcześniej zaś był podsekretarzem ds. nauki i technologii w Departamencie Bezpieczeństwa Wewnętrznego i zastępcą sekretarza obrony ds. badawczych w Pentagonie. Do zespołu powołano też byłego astronautę Scotta Kelly'ego, dziennikarkę naukową Nadię Drake czy Matta Mountaina, prezydenta The Association of Universities for Research and Astronomy, konsorcjum niemal 50 uniwersytetów i instytucji badawczych, które pomagają NASA w budowie i obsłudze obserwatoriów, w tym Teleskopów Hubble'a i Webba.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...