Jump to content
Forum Kopalni Wiedzy
Sign in to follow this  
KopalniaWiedzy.pl

Mężczyzna nielegalnie zgromadził ponad 27 000 zabytków. Miał nawet dodekahedron

Recommended Posts

Francuska policja zatrzymała „kolekcjonera”, który zgromadził ponad... 27 400 artefaktów wytworzonych od epoki brązu po czasy renesans. Konfiskata niezwykłego zbioru to efekt rocznej pracy francuskich służb celnych, belgijskich władz i francuskiego Ministerstwa Kultury.

Mężczyzna zgromadził niezwykły zbiór korzystając przy tym z wykrywacza metali oraz – jak się wydaje – bardzo dużej wiedzy archeologicznej. Znalezione zabytki gromadził zarówno w celu tworzenia prywatnej kolekcji, jak i na handel.

Po raz pierwszy ściągnął na siebie podejrzenia, gdy zapytany o pochodzenie niemal 15 000 rzymskich monet, poinformował władze, że przypadkiem znalazł je na działce, którą kupił w Belgii. Śledztwo wykazało jednak, że monety zostały zrabowane z różnych stanowisk archeologicznych na terenie całej Francji. Teraz mężczyźnie grozi bardzo wysoka grzywna, a być może czeka go więzienie.

Minister finansów Bruno Le Maire poinformował, że mamy do czynienia z „bezcennym skarbem”. Wśród skonfiskowanych przedmiotów znajdują się tysiące rzadkich rzymskich monet, bransolety i naszyjniki z epoki brażu i żelaza, rzadki rzymski dodekahedron – tajemniczy obiekt, którego przeznaczenie nie jest jasne, a których znamy tylko około 100 – oraz artefakty ze średniowiecza i renesansu.


« powrót do artykułu

Share this post


Link to post
Share on other sites

To co wyprawiają kolekcjonerzy na całym świecie to bardzo często zwykła zbrodnia na historii.  Nie zdajemy sobie sprawy jak bardzo niszczą naszą wiedzę i jakie to ma olbrzymie konsekwencje w kwestii świadomości. Bardzo często nie da się później w żaden sposób odtworzyć utraconej wiedzy. Żeby to wyjaśnić posłużę się najprostszym przykładem: artefakty znajdujące się w ziemi zawsze znajdują się w jakimś kontekście kulturowym. Kolekcjoner wyjmuje przedmiot i go sprzedaje. Informacja o kontekście ginie bezpowrotnie. W ten sposób nie można już odpowiedzieć na pytania takie jak - jakie ozdoby nosiły kobiety w danej osadzie, jakich technik używali mężczyźnie itd. To samo dotyczy sprzedaży "na części" kolekcji zdjęć rodzinnych. Fotografie sprzedawane są do różnych kolekcji - bo ktoś "zbiera" samochody, ktoś portrety kobiet, ktoś meble. Nie da się później już odtworzyć nic przez porównanie - np. ogólnego widoku pomieszczeń widzianych na różnych zdjęciach z różnej perspektywy, nie da się rozpoznać osób przez porównanie. Informacja ginie bezpowrotnie. Nie wspominam już o fatalnych warunkach przechowywania dokumentów, o niszczeniu, np. podpisów w celu uzyskania wyższej wartości (np. zwykłe zdjęcie podpisuje się że jest to Powstaniec Styczniowy) i już można sprzedać po 10-krotnie wyższej cenie. Poszukiwacze powinni mieć licencje bardzo wyśrubowane, kolekcjonerzy obowiązek publicznej prezentacji zbiorów, a ceny mieć ograniczenie pułapu i prawo pierwokupu przez instytucje państwowe lub społeczne.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Przesadzasz. Owszem, jest w tym sporo prawdy, ale z drugiej strony wiele przedmiotów pewnie nigdy nie zostałoby znalezionych gdyby nie tacy poszukiwacze. Powinni oni jednak zgłaszać swoje znaleziska i nie ruszać ich z miejsca znalezienia. Niestety nie wystarcza im sama satysfakcja odnalezienia przedmiotu. Uważam jednak, że to jest wina władz. Władze płacą zbyt małe nagrody za takie znaleziska, albo nie robią tego wcale. Gdyby takie osoby były odpowiednio nagradzane, nie kusiłoby ich handlowanie zabytkami.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Create an account or sign in to comment

You need to be a member in order to leave a comment

Create an account

Sign up for a new account in our community. It's easy!

Register a new account

Sign in

Already have an account? Sign in here.

Sign In Now
Sign in to follow this  

  • Similar Content

    • By KopalniaWiedzy.pl
      Za drzwiami pewnego domu na północy Francji od lat wisiał obraz nazywany przez rodzinę Breughlem. Uważano jednak, że to tania reprodukcja dzieła flamandzkiego malarza. Gdy właściciele poprosili jakiś czas temu o ocenę, ku zaskoczeniu wszystkich okazało się, że to XVII-wieczny oryginał pędzla Pietera Breughla Młodszego. Pod koniec marca ma on zostać sprzedany przez dom aukcyjny Daguerre Val de Loire.
      Dzieło określa się mianem wyjątkowego. Mierzy 112 na 184 cm. Szacuje się, że obraz może zostać sprzedany nawet za 800 tys. euro. Uważa się, że De betaling van de tienden (Zapłata dziesięciny, obraz jest również znany pod innymi tytułami, w tym Biuro poborcy podatkowego, Chłopi w domu prawnika czy Wiejski prawnik) został ukończony między 1615 a 1617 r. To jedna z licznych wersji tej samej sceny malowanej przez Breughla Młodszego.
      Obraz odkrył Malo de Lussac - zaproszony przez pragnących zachować anonimowość właścicieli specjalista z domu aukcyjnego Daguerre Val de Loire. Nie mógł uwierzyć własnym oczom. Jak się okazało, obraz znajdował się w posiadaniu rodziny od 1900 r., nikt nie znał jednak jego wcześniejszych losów.
      Gdy wysłaliśmy dzieło do oceny eksperckiej i potwierdzono, że to Breughel [w grudniu ubiegłego roku autentyczność stwierdził Klaus Ertz], właściciele poprosili, by zrobić im zdjęcie przed obrazem, z którym mieszkali przez tak długi czas. To było zarówno śmieszne, jak i poruszające - powiedział cytowany przez Guardiana de Lussac.
      Kilka wersji opisywanego obrazu znajduje się w słynnych muzeach, w tym w Luwrze, Museum voor Schone Kunsten w Gandawie czy Musées royaux des Beaux-Arts de Belgique w Brukseli. Ta znaleziona w domu na północy Francji wyróżnia się jednak rozmiarami. Wg domu aukcyjnego, może być największym formatem tej sceny. Jak już wspominaliśmy, mierzy 112x184 cm, podczas gdy inne przedstawienia mieszczą się zwykle w zakresie 55x75 cm-100x120 cm.
      Aukcję obrazu, który zachował się w naprawdę dobrym stanie, zaplanowano na 28 marca w Hôtel Drouot w Paryżu. Od 11 do 17 marca w hotelu odbędzie się wystawa przedaukcyjna tego i szeregu innych dzieł.

      « powrót do artykułu
    • By KopalniaWiedzy.pl
      Niektóre zabytkowe budowle na stanowisku archeologicznym w Starej Dongoli (Sudan) są zasiedlone przez nietoperze. By zbadać interakcje między zwierzętami, zabytkami i pojawiającymi się tu ludźmi, naukowcy z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu (UPP) dołączyli w styczniu br. do ekspedycji. Towarzyszyli specjalistom z Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej Uniwersytetu Warszawskiego, konserwatorom z Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie oraz inżynierom budowlanym z Politechniki Warszawskiej.
      Celem podejmowanych działań jest znalezienie rozwiązań umożliwiających pogodzenie potrzeby zabezpieczenia cennych zabytków, zapewnienia bezpieczeństwa ludziom oraz ochrony lokalnych populacji nietoperzy, które w warunkach pustynnych dysponują bardzo ograniczoną liczbą dogodnych schronień – podkreślono w komunikacie UPP.
      Prace archeologiczne na stanowisku w Starej Dongoli, która leży na wschodnim brzegu Nilu, w połowie drogi między 3. i 4. kataraktą, rozpoczęto 59 lat temu. Przed dwoma laty polscy archeolodzy odkryli tutaj niezwykle interesujące ruiny. Pierwszym kierownikiem misji był prof. Kazimierz Michałowski. Dziś funkcję tę pełni dr hab. Artur Obłuski, dyrektor Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej UW.
      Stanowisko ma powierzchnię niemal 200 ha. Południową część zajmuje cytadela i otaczająca ją zabudowa miejska, a w części wschodniej zlokalizowane są cmentarzyska z różnych okresów funkcjonowania miasta, z kompleksem muzułmańskich grobowców zwieńczonych kopułami. Na północy natomiast rozciąga się zabudowa podmiejska z rezydencjami o powierzchniach rzędu 100–120 m2 - wyjaśniono w komunikacie.
      W Dongoli odkryto pozostałości po kilkunastu kościołach oraz dwóch klasztorach. Na wschód od cytadeli znajdowała się natomiast monumentalna budowla reprezentacyjna, prawdopodobnie sala tronowa władców Makurii, która z czasem została przekształcona w meczet. Niektóre zabytki - Klasztor Świętej Trójcy, meczet oraz kopuły grobowe - zostały zasiedlone przez nietoperze. Szczególnie interesujące są pierwsze dwa.
      W Klasztorze Świętej Trójcy, zwanym też Wielkim Klasztorem Antoniego, zachowały się unikatowe malowidła z XI–XIII wieku. Przedstawiono na nich m.in. Chrystusa, Marię, apostołów czy sceny biblijne. Z kolei na ścianach XII-wiecznej krypty arcybiskupa Georgiosa znajdowały się teksty greckie, koptyjskie i staronubijskie.
      Niezwykły meczet w Starej Dongoli to najstarszy zachowany meczet w Sudanie. Jest to dwupiętrowy budynek o wysokości 12 metrów, który powstał w IX wieku jako sala tronowa bądź kościół. W 1317 roku został zaadaptowany na świątynię muzułmańską. To najlepiej zachowany przykład średniowiecznej architektury Nubii z polichromiami. Budynek był stale użytkowany przez ponad 1100 lat. Niestety, jest w bardzo złym stanie.
      Nietoperze korzystają z obu wspomnianych budowli oraz z pięciu grobowców. Na stałe występują tam cztery gatunki: grobownik gołobrzuchy, grobownik sawannowy, brodawkonos mały oraz grzebieniec palmowy. Tworzą one w zabytkach kolonie liczące od kilkudziesięciu do kilkuset osobników. Największą, liczącą 620 zwierząt, utworzyły w jednym z grobowców grzebieńce palmowe, a towarzyszyła im kolonia grobowników gołobrzuchych złożona ze 120 osobników.
      Dyrektor Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej UW, dr hab. Artur Obłuski, zaprosił prof. dr. hab. Piotra Tryjanowskiego i dr. hab. Andrzeja Węgla z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu do wzięcia udziału w ekspedycji archeologicznej. Naukowcy z Poznania mieli za zadanie rozpoznanie gatunków nietoperzy i opracowanie rozwiązań, które pogodziłyby ochronę zabytków i siedlisk nietoperzy z zapewnieniem bezpieczeństwa ludziom oraz zwierzętom.
      Przyrodnicy pobrali próbki guana i dzięki analizie DNA określą dietę nietoperzy, co pozwoli im na rozpoznanie środowisk żerowania i roli tych ssaków w lokalnych ekosystemach. Odłowiono też nieco zwierząt i pobrano wymazy z pyszczków. To pozwoli na zbadanie obecnych tam grzybów, bakterii i wirusów oraz określenie ewentualnego zagrożenia, jakie mogą one stanowić dla ludzi.
      Stara Dongola powstała w IV lub V wieku na wschodnim brzegu Nilu, pomiędzy 3. a 4. kataraktą. Miasto założono pośrodku nowo powstałego królestwa Makurii, a jego rozwój jest ściśle związany z przyjęciem chrześcijaństwa przez Makurię w VI wieku. Wiemy, że w 652 roku miasto było oblegane przez armię muzułmańskiego namiestnika Egiptu Abd Allaha ibn Sada. W IX wieku, za panowania Zachariasza i Georgiosa, powstał Kościół Krzyżowy. W IX wieku wybudowano też okazały pałac z salą tronową na piętrze. Okres największego rozwoju miasta przypadł na wieki IX–XI. Pod koniec XIII wieku król Dawid podjął nieudaną ekspedycję na północ, co doprowadziło do ataku odwetowego Mameluków. Zdobyli oni Starą Dongolę, dokonując zniszczeń. W 1317 roku salę tronową przerobiono na meczet, a w 1364 roku, w obliczu zagrożenia ze strony plemion pustyni, królowie Makurii przenieśli stolicę w inne miejsce. Do XVI wieku Starą Dongolą rządził lokalny władca. Później został podporządkowany on Sułtanatowi Sannar. W XX wieku mieszkańcy opuścili miasto i przenieśli się do sąsiednich wiosek.

      « powrót do artykułu
    • By KopalniaWiedzy.pl
      Dendroarcheolog Michael Bamforth z University of York zidentyfikował tajemniczy fragment drewna znaleziony podczas przygotowań do budowy elektrowni atomowej Sizewell C w Suffolk w Anglii. W 2021 roku podczas prac archeologicznych w miejscu, w którym planowane jest posadzenie drzew, eksperci z Cotswold Archeology odkryli liczne ślady ludzkiej aktywności, od neolitu po średniowiecze. Natrafiono m.in. na dwa doły z epoki żelaza, które prawdopodobnie pełniły rolę poideł dla zwierząt. Doły były zalane wodą, co stworzyło idealne warunki do zachowania się drewnianych szczątków.
      To właśnie na dnie jednego z nich znaleziono drewniany przedmiot, którego przez długi czas nie potrafiono zidentyfikować. Michael Bamforth poinformował właśnie, że jest to oś od wozu lub rydwanu, która złamała się, a następnie została wykorzystana jako wzmocnienie ścian dołu z wodą. Obok znaleziono spalone deski, które pochodziły prawdopodobnie z tego samego pojazdu.
      Datowanie radiowęglowe wykazało, że wóz został wykonany pomiędzy 400 a 100 rokiem przed naszą erą.
      Fragment zachowanej osi to niezwykle rzadkie znalezisko. Znamy bardzo nieliczne przykłady podobnych zabytków z Wysp Brytyjskich. Jednym z najbardziej znanych jest oś ze stanowiska Flag Fen, osady epoki brązu. W słynnych brytyjskich pochówkach w rydwanie drewniane części pojazdów nie zachowały się. Tym bardziej mamy tu do czynienia z wyjątkowym zabytkiem, który może pomóc w lepszym zrozumieniu techniki używanej na Wyspach Brytyjskich przed ich podbojem przez Rzym.

      « powrót do artykułu
    • By KopalniaWiedzy.pl
      Francuska policja wszczęła śledztwo po tym, gdy okazało się, że odkryty przed kilku laty świetnie zachowany starożytny statek handlowy został splądrowany. Statek, nazwany Fort Royal 1 zatonął u wybrzeży Cannes w II wieku przed naszą erą. Jednostka została odkryta w 2017 roku. Gdy teraz przystąpiono do pierwszych prac archeologicznych okazało się, że w międzyczasie statek został splądrowany. Złodzieje zabrali część amfor, w których transportowano wino.
      Specjaliści mówią, że dokonane przez złodziei straty materii historycznej i naukowej są prawdopodobnie znaczne. "Dobrze zachowane statki z tego okresu to wielka rzadkość. Dlatego też możliwość zbadania samej jednostki i jej ładunku jest wyjątkową okazją", czytamy we wspólnym oświadczeniu francuskiego Ministerstwa Kultury i lokalnej policji. Policja w Marsylii rozpoczęła śledztwo, a obszar wokół wraku został wyłączony z żeglugi.
      UNESCO ocenia, że na dnie światowych mórz i oceanów spoczywa około 3 milionów wraków. "Wrak z samej swojej natury jest świadectwem wymiany handlowej i kulturowej. Jest też kapsułą czasu, w której zapisane zostało życie na pokładzie w momencie zatonięcia jednostki", uważają przedstawiciele UNESCO.
      Fort Royal 1 został odkryty przez znaną parę archeologów Annę i Jean-Pierre'a Joncheray, którzy od dziesięcioleci przeczesują dno Morza Śródziemnego. Jean-Pierre zmarł w 2020 roku w wieku 79 lat.

      « powrót do artykułu
    • By KopalniaWiedzy.pl
      W kwietniu na dawnym rzymskim forum w miejscowości Bavay (Bagacum Nerviorum) na północy Francji zauważono trzy nietypowo wyglądające kamienne płyty. Znajdowały się one w północno-zachodnim rogu galorzymskiego kryptoportyku. Gdy płyty uniesiono, oczom archeologów ukazał się niezwykły depozyt wotywny.
      Depozyt stanowiły niewielkie tuby ze stopu miedzi. Okazało się, że to rozłożona na części, niezwykle rzadka, rzymska tuba z III/IV wieku. Dekorowany instrument o długości 2,70 m to jedna z najdłuższych, najbardziej kompletnych i najlepiej zachowanych tub rzymskich.
      Mieliśmy niezwykłe szczęście, że odkryliśmy tak dobrze zachowany obiekt w kontekście archeologicznym, mówi Patrice Herbin, szef Wydziału Archeologii i Dziedzictwa departamentu Nord.
      Tuba romana to najważniejszy z rzymskich instrumentów dętych blaszanych. Była stosowana do dawania sygnałów w czasie bitew oraz przy opuszczaniu obozu, zmianach warty itp. Tuba romana znana jest głównie z ikonografii. Dotychczas znaleziono tylko dwa egzemplarze tego instrumentu. Oba odkryto w XIX wieku i odrestaurowano, a to oznacza, że nie możemy z nimi nic więcej zrobić, mówi Herbin. Odkrycie nowego egzemplarza tuby pozwoli na jego dokładnie zbadanie przy użyciu współczesnych technik.
      Już teraz wiemy, że tuba była rozkładana, co ułatwiało jej transport. Znaleziony obecnie egzemplarz wydaje się znacznie większy, niż dotychczasowe, które miały około 160 cm długości. Jednak, jak przestrzega Herbin, tutaj mamy kompletną tubę. Nie można zatem wykluczyć, że ma ona standardową długość.
      Inne znane tuby zostały złożone w XIX wieku. Trudno teraz powiedzieć, czy czegoś z nich nie usunięto, by połączyć elementy. Tuba z Bavay, mimo tego że jest duża, może mieć standardową wielkość. Po prostu są to bardzo rzadkie znaleziska, dodaje Véronique Beirnaert-Mary, dyrektor forum w Bavay. Uczona przypomina, że na kolumnie Trajana widzimy przedstawienia bardzo dużych tub, które wydają się nieco nieproporcjonalne.
      Archeolodzy znaleźli ślady skórzanego pokrowca, w którym tuba była przechowywana. Zauważają też, że różni się ona od instrumentów dętych znalezionych w Pompejach. Nie ma w niej żadnych otworów ani zaworów. To bardzo prosty instrument, ale niezwykle starannie wykonany.
      Naukowcy mają nadzieję, że uda im się datować pozostałości skórzanego pokrowca, dzięki czemu poznają historię tuby i kontekstu, w jakim ją znaleziono. Chcieliby się np. dowiedzieć, dlaczego tuba została poświęcona i złożona w darze. Wszystko wskazuje na to, że wota umieszczono pod kamiennymi płytami pod koniec funkcjonowania monumentalnego forum Bagacum Nerviorum. Wkrótce potem zostało ono opuszczone i było wykorzystywane jako kamieniołom, z którego czerpano kamienie do budowy ufortyfikowanego 2,5-hektarowego obszaru. Okres, z którego pochodzi tuba, to czas niepokojów i słabnących wpływów Cesarstwa. Powoli upadały miasta, konieczna była coraz większa obecność wojskowa w regionie, budowano nowe mury obronne. Pewne elementy wskazują, że w tym czasie istniał tutaj garnizon, zauważa Herbin.
      Tuby rzymskie były używane głównie w kontekście wojskowym, ale nie tylko. Wykorzystywano je podczas pogrzebów czy uroczystości cywilnych. Dlatego też trudno stwierdzić, dlaczego znaleziona właśnie tuba stała się wotum. Być może stało się podczas uroczystości religijnej, upamiętnienia jakiegoś zwycięstwa nad wrogiem, czy z okazji budowy struktury, pod którą ją umieszczono.

      « powrót do artykułu
  • Recently Browsing   0 members

    No registered users viewing this page.

×
×
  • Create New...