Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Niemcy zmierzyli najkrótszy w historii odcinek czasu

Rekomendowane odpowiedzi

56 minut temu, Jajcenty napisał:

Uważam, że nawet jeśli model zbudowany jest z liczb naturalnych, to i tak mam prawo zapytać co jest między 1 a 2. I jeśli to pytanie nie ma sensu (a nie ma) to jest to ułomność modelu, nie pytania.

Nie chcę żeby to zabrzmiało obcesowo i nieuprzejmie, ale to jest wyłącznie ułomność pytającego. Bo aby pytania miały sens muszą być zadawane w jakimś modelu.Odpowiedź jakiego koloru jest liczba 4 nie ma sensu, wbrew naiwnym intuicjom nabytym w przedszkolu, że każda cyferka miała swój kolor.
Pytanie co jest pomiędzy 2 i 3 ma jasną odpowiedź w zależności od przyjętego modelu liczb, i w pierwszym przez nas poznanym brzmi "nic". Potem można się łudzić, że jednak pytanie ma to sens, bo liczby wymierne i rzeczywiste wyrywają się do odpowiedzi na tak.
Gdy dochodzimy do liczb zespolonych, pojęcie "pomiędzy" traci swój sens, bo można odpowiedzieć "wszystko". I pytanie traci swój sens.
Pytania co się dzieje pomiędzy obserwacjami nigdy nie mają sensu, można się pytać "co mogło się dziać". Dokładnie w taki sam sposób jak liczby zespolone nie mają pojęcia pomiędzy.
Aby się pytać o takie rzeczy trzeba zaprezentować model matematyczny który może dać odpowiedzi na te pytania i jest zgodny z rzeczywistością. Problemem jest to, że rzeczywistość najwyraźniej chce być zgodna z modelem, w którym pytania o konkretne trajektorie i pewne detale nie mają sensu logicznego, a nie po prostu odpowiedzi.
Fizyka nie jest od tego, aby odpowiadać na wszystkie pytania jakie mogą sformułować przedszkolaki w swoim ojczystym języku.

 

Edytowane przez peceed

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No, ale jeżeli inny model odpowiada na te pytania i  pytania na które odpowiadał również aktualny model to chyba wypada zmienić model.
 

Edytowane przez wilk
Nie cytujemy całości wypowiedzi, tym bardziej odpisując krótkim zdaniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, peceed napisał:

Bo aby pytania miały sens muszą być zadawane w jakimś modelu.Odpowiedź jakiego koloru jest liczba 4 nie ma sensu, wbrew naiwnym intuicjom nabytym w przedszkolu, że każda cyferka miała swój kolor.

Pytania nie są w modelu tylko o fizykę zjawiska. A ja ciągle otrzymuję odpowiedź: model jest dyskretny (kwantowy) i nic pomiędzy nie ma sensu. Nie chcę Cię urazić, ale zupełnie nie pamiętasz że istnieją granice stosowalności. Upiorne, natychmiastowe, osobliwe - to nie wróży dobrze żadnemu modelowi.

58 minut temu, Astro napisał:

Zgoda, ale nie ma lepszego modelu, który mógłby Ci odpowiedzieć. Tylko tyle. Pytanie zatem nie tylko nie ma sensu...

P.S. Niebezpieczeństwo tej analogii polega na tym, że wiemy, iż istnieją inne liczby niż naturalne. Dlatego to zła analogia...

 

Nie bez powodu użyłem liczb naturalnych. Jestem prostym chemikiem i mój pierwszy kontakt z kwantami to https://pl.wikipedia.org/wiki/Główna_liczba_kwantowa czy to znaczy  że nie ma elektronów poza orbitalem? Nie wiem, funkcje falowe wydają się ciągłe ;)

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
7 minut temu, l_smolinski napisał:

No, ale jeżeli inny model odpowiada na te pytania i  pytania na które odpowiadał również aktualny model to chyba wypada zmienić model.

Jasne, wróćmy do przedszkola gdzie liczby mają kolory.
 

13 minut temu, Jajcenty napisał:

Jestem prostym chemikiem i mój pierwszy kontakt z kwantami to https://pl.wikipedia.org/wiki/Główna_liczba_kwantowa czy to znaczy  że nie ma elektronów poza orbitalem?

Orbital jest wszędzie. Sięga i za Plutona i Andromedę (odpowiednio stary) :P 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
11 minut temu, Astro napisał:

A co to jest orbital? :D

Mój błąd. Jednak kiedy chemik mówi 'orbital' to widzi chmurę :D , a f.f. to formalny opis, czyli robaki, normalizacje, operatory....

7 minut temu, peceed napisał:

Orbital jest wszędzie. Sięga i za Plutona i Andromedę (odpowiednio stary) :P 

O widzisz! I to jest dobry model. Na pytanie gdzie są moje elektrony odpowiada: nie kłopocz się, prawie na pewno są gdzieś w pobliżu.

Edytowane przez Jajcenty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
12 godzin temu, Jajcenty napisał:

Mój błąd. Jednak kiedy chemik mówi 'orbital' to widzi chmurę :D , a f.f. to formalny opis, czyli robaki, normalizacje, operatory....

O widzisz! I to jest dobry model. Na pytanie gdzie są moje elektrony odpowiada: nie kłopocz się, prawie na pewno są gdzieś w pobliżu.


No właśnie. Tutaj masz możliwość dokładnego wyznaczenia położenia:

https://vixra.org/abs/1708.0146

Co istotne masz genezę dlaczego jest właśnie tam. Jeżeli znasz jego (elektronu) poprzednią pozycję to sobie policzysz gdzie jest w jakimś tam interwale czasowym. Znaczy się komputer ci policzy :).

Oczywiście, mechanika kwantowa też zaproponowała algorytm ogólny na wyznaczanie kształtu powłok elektronowych jednak to nie mówi nic o tym jak elektron sobie wędruje i dlaczego. Pewnie jest to ukryte w jakiś meandrach historii o których nikt już nie pamięta.

Można mnie zaliczyć do ignorantów, ale nie wiem czy ta metoda działa i czy jest przydatna. Wiem ze coś takiego zostało zaproponowane przez mechanikę kwantową nie sprawdzałem tego. Nazywało się to jakoś tak: "Kramers's recursion" a wygląda to jakoś tak po jakiś tam przekształceniach (opis zmiennych sobie darowałem):
 

img-7e51de81e7604309.png

  https://www.academia.edu/38950657/QUANTUM_CHEMISTRY_SECOND_EDITION

Edytowane przez l_smolinski

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

W dniu 20.10.2020 o 17:27, peceed napisał:

Wynik - wynik to prędkość światła jest taka sama we wszystkich kierunkach.
To ubija tylko najprostszy model eteru. Usunięcie innych możliwości wymagało wielu innych doświadczeń.
Ale w końcu dochodzi się do wniosku, że prędkość światła jest taka sama we wszystkich inercjalnych układach odniesienia.
Jedyny model eteru który przetrwał to kwantowy model Diraca. Ma on inne własności niż ten używany w pracach dyrektora telefonów.

Nie została odrzucona, tylko się ją obserwuje. Kontrakcja odległości to fizyczne zjawisko. I każdy obiekt jej ulega.

 


Myśmy się tutaj nie zrozumieli. Chodziło mi o to, że Lorentz zaproponowała przy interpretacji eksperymentu MM, że trzeba też uwzględnić kontrakcję przyrządu, a ten postulat został odrzucony.  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 21.10.2020 o 10:03, l_smolinski napisał:

Jeżeli znasz jego (elektronu) poprzednią pozycję to sobie policzysz gdzie jest w jakimś tam interwale czasowym. Znaczy się komputer ci policzy :).

Jeśli znam jego pozycję, to zupełnie nie znam prędkości.
 

W dniu 21.10.2020 o 10:03, l_smolinski napisał:

to nie mówi nic o tym jak elektron sobie wędruje i dlaczego. Pewnie jest to ukryte w jakiś meandrach historii o których nikt już nie pamięta.

Bo elektron sobie nie wędruje w najmniejszych skalach, to pojęcie traci sens operacyjny.
Koncepcja ze skali makro nie ma granicy w skali mikro.
To tak, jak rozmawianie o płci bakterii traci sens.
Albo orientacji seksualnej ślimaka.

W dniu 21.10.2020 o 10:03, l_smolinski napisał:

Można mnie zaliczyć do ignorantów, ale nie wiem czy ta metoda działa i czy jest przydatna.

Zaliczanie do ignorantów nie wymaga specjalnej metody. Nie wiem na ile jest przydatne, bo nie oceniam tez przez pryzmat ludzi którzy je wypowiadają. Być może daje to oszczędność czasu. Bycie ignorantem to jeszcze nie jest problem, problemem jest zajmowanie się dziedzinami w których jest się ignorantem i nieumiejętność rozpoznania ekspertów, za to zbytnie podążanie za innymi ignorantami. Ale może to część bycia ignorantem, doktoraty najwyraźniej przed tym nie chronią.

4 godziny temu, l_smolinski napisał:

Chodziło mi o to, że Lorentz zaproponowała przy interpretacji eksperymentu MM

https://youtu.be/lwleaxA0ps0?t=267

4 godziny temu, l_smolinski napisał:

że trzeba też uwzględnić kontrakcję przyrządu, a ten postulat został odrzucony.  

Sfalsyfikowany. Na przykład obecnie osiągamy taką czułość pomiarową, że możemy wystarczająco rozpędzać aparaturę pomiarową i obserwować poprzez pomiary świat z jej perspektywy. Zasada względności jest całkowicie potwierdzona doświadczalnie. To nie tylko postulat, ale zwykła obserwacja w sytuacjach o których mówimy.

 

 

Żeby była jasna sytuacja o czym mówimy: wysłaliśmy laboratorium na orbitę.
 

W dniu 20.10.2020 o 21:12, Jajcenty napisał:

A ja ciągle otrzymuję odpowiedź: model jest dyskretny (kwantowy) i nic pomiędzy nie ma sensu.

Nie ma nic pomiędzy jeśli chodzi o logikę.  iH jest równe zero albo mamy teorię kwantową. Nie da się być trochę równym zeru i trochę różnym na poziomie tego formalizmu.

W dniu 20.10.2020 o 21:12, Jajcenty napisał:

Nie chcę Cię urazić, ale zupełnie nie pamiętasz że istnieją granice stosowalności.

Mechanika kwantowa nie jest modelem, co ogólną zasadą budowania modeli. Konkretne, coraz lepsze modele to KTP i obecnie teoria strun.
Wszystkie są kwantowe.
 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
9 godzin temu, peceed napisał:

Jeśli znam jego pozycję, to zupełnie nie znam prędkości.

To już problem twój i twojego modelu. Ja znam bo wiem, jakie siły generują protony i neutrony i pozostałe elektrony. Dokładnie wiem gdzie jest i gdzie są pozostałe protony neutrony i elektrony. W innym miejscu nie mogą być bo nie ma tam dla nich miejsca lub całość by się rozpadła.
 

9 godzin temu, peceed napisał:

Bo elektron sobie nie wędruje w najmniejszych skalach, to pojęcie traci sens operacyjny.
Koncepcja ze skali makro nie ma granicy w skali mikro.
To tak, jak rozmawianie o płci bakterii traci sens.
Albo orientacji seksualnej ślimaka.

No widzisz a w tym modelu ślimak to obojniak i dokładnie znam jego płeć i kogo lubi dymać na swój zboczony sposób. Po prostu masz gówniany model i tyle. To jest właśnie ułomność twojego modelu w całej okazałości.
 

9 godzin temu, peceed napisał:

Sfalsyfikowany. Na przykład obecnie osiągamy taką czułość pomiarową, że możemy wystarczająco rozpędzać aparaturę pomiarową i obserwować poprzez pomiary świat z jej perspektywy. Zasada względności jest całkowicie potwierdzona doświadczalnie. To nie tylko postulat, ale zwykła obserwacja w sytuacjach o których mówimy.

Dalej nic nie załapałeś w tamtym doświadczeniu zasada względności nie ma zastosowania i nie jest do niczego potrzebna. Logika na poziomie ameby. Zajmujesz się wysoką matematyką a nie wyciągnąłeś prawidłowych wniosków z podstaw.

Pytanie jest banalne. Kontrakcja występuje czy nie ? 

Jak występuje to trzeba ją uwzględnić w interpretacji czego nie zrobiono.

Reasumując eksperyment MM ani nie zaprzeczył ani nie potwierdził istnienia Eteru. 

Reszta to jakiś skowyt rozkapryszonego dziecka, któremu utarto nosek.     

 

Edytowane przez l_smolinski

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wszystkie organizmy żywe wykorzystują metale w czasie podstawowych funkcji życiowych, od oddychania po transkrypcję DNA. Już najwcześniejsze organizmy jednokomórkowe korzystały z metali, a metale znajdziemy w niemal połowie enzymów. Często są to metale przejściowe. Naukowcy z University of Michigan, California Institute of Technology oraz University of California, Los Angeles, twierdzą, że żelazo było tym metalem przejściowym, który umożliwił powstanie życia.
      Wysunęliśmy radykalną hipotezę – żelazo było pierwszym i jedynym metalem przejściowym wykorzystywanym przez organizmy żywe. Naszym zdaniem życie oparło się na tych metalach, z którymi mogło wchodzić w interakcje. Obfitość żelaza w pierwotnych oceanach sprawiła, że inne metale przejściowe były praktycznie niewidoczne dla życia, mówi Jena Johnson z University of Michigan.
      Johnson połączyła siły z profesor Joan valentine z UCLA i Tedem Presentem z Caltechu. Profesor Valentine od dawna bada, jakie metale wchodziły w skład enzymów u wczesnych form życia, umożliwiając im przeprowadzanie niezbędnych procesów życiowych. Od innych badaczy wielokrotnie słyszała, że przez połowę historii Ziemi oceany były pełne żelaza. W mojej specjalizacji, biochemii i biochemii nieorganicznej, w medycynie i w procesach życiowych, żelazo jest pierwiastkiem śladowym. Gdy oni mi powiedzieli, że kiedyś nie było pierwiastkiem śladowym, dało mi to do myślenia, mówi uczona.
      Naukowcy postanowili więc sprawdzić, jak ta obfitość żelaza w przeszłości mogła wpłynąć na rozwój życia. Ted Present stworzył model, który pozwolił na sprecyzowanie szacunków dotyczących koncentracji różnych metali w ziemskich oceanach w czasach, gdy rozpoczynało się życie. Najbardziej dramatyczną zmianą, jaka zaszła podczas katastrofy tlenowej, nie była zmiana koncentracji innych metali, a gwałtowny spadek koncentracji żelaza rozpuszczonego w wodzie. Nikt dotychczas nie badał dokładnie, jaki miało to wpływ na życie, stwierdza uczona.
      Badacze postanowili więc sprawdzić, jak przed katastrofą tlenową biomolekuły mogły korzystać z metali. Okazało się, że żelazo spełniało właściwie każdą niezbędną rolę. Ich zdaniem zdaniem, ewolucja może korzystać na interakcjach pomiędzy jonami metali a związkami organicznymi tylko wówczas, gdy do interakcji takich dochodzi odpowiednio często. Obliczyli maksymalną koncentrację jonów metali w dawnym oceanie i stwierdzili, że ilość jonów innych biologiczne istotnych metali była o całe rzędy wielkości mniejsza nią ilość jonów żelaza. I o ile interakcje z innymi metalami w pewnych okolicznościach mogły zapewniać ewolucyjne korzyści, to - ich zdaniem - prymitywne organizmy mogły korzystać wyłącznie z Fe(II) w celu zapewnienia sobie niezbędnych funkcji spełnianych przez metale przejściowe.
      Valentine i Johnson chciały sprawdzić, czy żelazo może spełniać w organizmach żywych te funkcje, które obecnie spełniają inne metale. W tym celu przejrzały literaturę specjalistyczną i stwierdziły, że o ile obecnie życie korzysta z innych metali przejściowych, jak cynk, to nie jest to jedyny metal, który może zostać do tych funkcji wykorzystany. Przykład cynku i żelaza jest naprawdę znaczący, gdyż obecnie cynk jest niezbędny do istnienia życia. Pomysł życia bez cynku był dla mnie trudny do przyjęcia do czasu, aż przekopałyśmy się przez literaturę i zdałyśmy sobie sprawę, że gdy nie ma tlenu, który utleniłby Fe(II) do Fe(III) żelazo często lepiej spełnia swoją rolę w enzymach niż cynk, mówi Valentine. Dopiero po katastrofie tlenowej, gdy żelazo zostało utlenione i nie było tak łatwo biologicznie dostępne, życie musiało znaleźć inne metale, które wykorzystało w enzymach.
      Zdaniem badaczy, życie w sytuacji powszechnej dostępności żelaza korzystało wyłącznie z niego, nie pojawiła się potrzeba ewolucji w kierunku korzystania w innych metali. Dopiero katastrofa tlenowa, która dramatycznie ograniczyła ilość dostępnego żelaza, wymusiła ewolucję. Organizmy żywe, by przetrwać, musiały zacząć korzystać z innych metali. Dzięki temu pojawiły się nowe funkcje, które doprowadziły do znanej nam dzisiaj różnorodności organizmów żywych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ekosfera jest tradycyjnie definiowana, jako odległość pomiędzy gwiazdą, a planetą, która umożliwia istnienie wody w stanie ciekłym na planecie. To obszar wokół gwiazdy, w którym na znajdujących się tam planetach może istnieć życie. Jednak grupa naukowców z University of Georgia uważa, że znacznie lepsze byłoby określenie „ekosfery fotosyntezy”, czyli wzięcie pod uwagi nie tylko możliwości istnienia ciekłej wody, ale również światła, jakie do planety dociera z gwiazdy macierzystej.
      O życiu na innych planetach nie wiemy nic pewnego. Jednak poglądy na ten temat możemy przypisać do jednej z dwóch szkół. Pierwsza z nich mówi, że na innych planetach ewolucja mogła znaleźć sposób, by poradzić sobie z pozornie nieprzekraczalnymi barierami dla życia, jakie znamy z Ziemi. Zgodnie zaś z drugą, życie w całym wszechświecie ograniczone jest uniwersalnymi prawami fizyki i może istnieć jedynie w formie podobnej do życia na Ziemi.
      Naukowcy z Georgii rozpoczęli swoje badania od przyznania racji drugiej ze szkół i wprowadzili pojęcie „ekosfery fotosyntezy”. Znajdujące się w tym obszarze planety nie tylko mogą utrzymać na powierzchni ciekłą wodę – zatem nie znajdują się ani zbyt blisko, ani zbyt daleko od gwiazdy – ale również otrzymują wystarczająca ilość promieniowania w zakresie od 400 do 700 nanometrów. Promieniowanie o takich długościach fali jest na Ziemi niezbędne, by zachodziła fotosynteza, umożliwiające istnienie roślin.
      Obecność fotosyntezy jest niezbędne do poszukiwania życia we wszechświecie. Jeśli mamy rozpoznać biosygnatury życia na innych planetach, to będą to sygnatury atmosfery bogatej w tlen, gdyż trudno jest wyjaśnić istnienie takiej atmosfery bez obecności organizmów żywych na planecie, mówi główna autorka badań, Cassandra Hall. Pojęcie „ekosfery fotosyntezy” jest zatem bardziej praktyczne i dające szanse na znalezienie życia, niż sama ekosfera.
      Nie możemy oczywiście wykluczyć, że organizmy żywe na innych planetach przeprowadzają fotosyntezę w innych zakresach długości fali światła, jednak istnieje pewien silny przekonujący argument, że zakres 400–700 nm jest uniwersalny. Otóż jest to ten zakres fal światła, dla którego woda jest wysoce przezroczysta. Poza tym zakresem absorpcja światła przez wodę gwałtownie się zwiększa i oceany stają się dla takiego światła nieprzezroczyste. To silny argument za tym, że oceaniczne organizmy w całym wszechświecie potrzebują światła w tym właśnie zakresie, by móc prowadzić fotosyntezę.
      Uczeni zauważyli również, że życie oparte na fotosyntezie może z mniejszym prawdopodobieństwem powstać na planetach znacznie większych niż Ziemia. Planety takie mają bowiem zwykle bardziej gęstą atmosferę, która będzie blokowała znaczną część światła z potrzebnego zakresu. Dlatego też Hall i jej koledzy uważają, że życia raczej należy szukać na mniejszych, bardziej podobnych do Ziemi planetach, niż na super-Ziemiach, które są uważane za dobry cel takich poszukiwań.
      Badania takie, jak przeprowadzone przez naukowców z University of Georgia są niezwykle istotne, gdyż naukowcy mają ograniczony dostęp do odpowiednich narzędzi badawczych. Szczegółowe plany wykorzystania najlepszych teleskopów rozpisane są na wiele miesięcy czy lat naprzód, a poszczególnym grupom naukowym przydziela się ograniczoną ilość czasu. Dlatego też warto, by – jeśli ich badania polegają na poszukiwaniu życia – skupiali się na badaniach najbardziej obiecujących obiektów. Tym bardziej, że w najbliższych latach ludzkość zyska nowe narzędzia. Od 2017 roku w Chile budowany jest europejski Extremely Large Telescope (ELT), który będzie znacznie bardziej efektywnie niż Teleskop Webba poszukiwał tlenu w atmosferach egzoplanet. Z kolei NASA rozważa budowę teleskopu Habitable Exoplanet Observatory, który byłby wyspecjalizowany w poszukiwaniu biosygnatur na egzoplanetach wielkości Ziemi. Teleskop ten w 2035 roku miałby trafić do punktu L2, gdzie obecnie znajduje się Teleskop Webba.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Troje astronomów –  José Luis Bernal, Gabriela Sato-Polito i Marc Kamionkowski – uważa, że sonda New Horizons mogła zarejestrować rozpadające się cząstki ciemnej materii. Uważają oni, że niespodziewany nadmiar światła zarejestrowany przez sondę, może pochodzić z rozpadających się aksjonów, hipotetycznych cząstek ciemnej materii.
      Na optyczne promieniowanie tła składa się całe światło widzialne emitowane przez źródła znajdujące się poza Drogą Mleczną. Światło to może nieść ze sobą istotne informacje na temat struktury wszechświata. Problem w badaniu tego światła polega na trudności w jego odróżnieniu od światła, którego źródła znajdują się znacznie bliżej, szczególnie od światła Słońca rozproszonego na pyle międzyplanetarnym.
      Wystrzelona w 2006 roku sonda New Horizons znajduje się obecnie w Pasie Kuipera. Pył międzyplanetarny jest tam znacznie bardziej rozproszony niż bliżej Słońca. Niedawno sonda użyła instrumentu o nazwie Long Range Reconnaissance Imager (LORRI) do pomiaru światła. Ku zdumieniu specjalistów okazało się, że optyczne promieniowanie tła jest dwukrotnie bardziej jasne, niż należałoby się spodziewać z ostatnich badań dotyczących rozkładu galaktyk.
      Astronomowie z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa uważają, że ten nadmiar światła może pochodzić z rozpadu aksjonów. Uczeni, chcąc wyjaśnić wyniki obserwacji LORRI, zbadali model, w którym aksjony rozpadałyby się do fotonów. Obliczyli, jak rozkładałaby się energia fotonów z takiego rozpadu i w jaki sposób przyczyniałoby się to zarejestrowania nadmiarowego światła przez LORRI. Wyniki sugerują, że nadmiar fotonów mógłby pochodzić z aksjonów o masie mieszczącym się w zakresie 8–20 eV/c2. Powinny one dawać wyraźny sygnał w przyszłych pomiarach intensywności światła.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po raz pierwszy udało się utworzyć i zmierzyć postulowany od dawna stan powiązania pomiędzy atomami. Naukowcy z Wiednia i Innsbrucku wykorzystali laser do spolaryzowania atomów tak bardzo, że z jednej strony miały ładunki dodatnie, z drugiej ujemne. Dzięki temu mogli związać atomy ze sobą. Oddziaływania pomiędzy nimi były znacznie słabsze niż pomiędzy atomami w standardowej molekule, ale na tyle silne, że można było mierzyć ich wartość.
      W atomie jądro o ładunku dodatnim otoczone jest przez chmurę elektronów o ładunku ujemnym. Całość jest obojętna. Jeśli teraz włączymy zewnętrzne pole elektryczne, rozkład ładunków nieco się zmieni. Ładunki dodatnie przemieszczą się w jednym kierunku, ujemne w w drugim i atom będzie posiadał stronę dodatnią i ujemną, stanie się spolaryzowany, mówi profesor Philipp Haslinger.
      Taką polaryzację atomu można uzyskać też za pomocą światła, które jest szybko zmieniającym się polem elektromagnetycznym. Gdy liczne atomy znajdują się blisko siebie, światło polaryzuje je w ten sam sposób. Więc dwa sąsiadujące ze sobą atomy będą zwrócone do siebie przeciwnymi ładunkami, co spowoduje, że będą się przyciągać.
      To bardzo słabe oddziaływanie, zatem eksperyment trzeba prowadzić bardzo ostrożnie, by móc zmierzyć siłę oddziaływania. Gdy atomy mają dużo energii i szybko się poruszają, to przyciąganie natychmiast znika. Dlatego też użyliśmy podczas eksperymentów ultrazimnych atomów, wyjaśnia Mira Maiwöger z Wiedeńskiego Uniwersytetu Technologicznego.
      Naukowcy najpierw złapali atomy w pułapkę i je schłodzili. Następnie pułapka została wyłączona, a uwolnione atomy rozpoczęły swobodny spadek. Taka chmura opadających atomów była niezwykle zimna, jej temperatura była niższa niż 1/1 000 000 kelwina, ale miała na tyle dużo energii, że podczas spadku rozszerzała się. Jeśli jednak na tym etapie atomy zostaną spolaryzowane za pomocą lasera i pojawi się pomiędzy nimi przyciąganie, rozszerzanie się chmury zostaje spowolnione. W ten właśnie sposób można zmierzyć siłę oddziaływania pomiędzy atomami.
      Polaryzowanie indywidualnych atomów za pomocą lasera nie jest niczym nowym. Kluczowym elementem naszego eksperymentu było jednoczesne spolaryzowanie w sposób kontrolowany wielu atomów i stworzenie mierzalnych oddziaływań pomiędzy nimi, dodaje Matthias Sonnleitner, który opracował teoretyczne założenia eksperymentu.
      Autorzy eksperymentu zwracają uwagę, że zmierzone przez nich oddziaływanie może odgrywać ważną rolę w astrofizyce. W pustce kosmosu małe siły mogą odgrywać duża rolę. Po raz pierwszy wykazaliśmy, że promieniowanie elektromagnetyczne może tworzyć oddziaływania pomiędzy atomami, co może rzucić nowe światło na niewyjaśnione obecnie zjawiska astrofizyczne, dodaje Haslinger.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      „Niemożliwy” unipolarny (jednobiegunowy) laser zbudowany przez fizyków z University of Michigan i Universität Regensburg może posłużyć do manipulowania kwantową informacją, potencjalnie zbliżając nas do powstania komputera kwantowego pracującego w temperaturze pokojowej. Laser taki może też przyspieszyć tradycyjne komputery.
      Światło, czyli promieniowanie elektromagnetyczne, to fala oscylująca pomiędzy grzbietami a dolinami, wartościami dodatnimi a ujemnymi, których suma wynosi zero. Dodatni cykl fali elektromagnetycznej może przesuwać ładunki, jak np. elektrony. Jednak następujący po nim cykl ujemny przesuwa ładunek w tył do pozycji wyjściowej. Do kontrolowania przemieszania informacji kwantowej potrzebna byłaby asymetryczna – jednobiegunowa – fala światła. Optimum byłoby uzyskanie całkowicie kierunkowej, unipolarnej „fali”, w której występowałby tylko centralny grzbiet, bez oscylacji. Jednak światło, jeśli ma się przemieszczać, musi oscylować, więc spróbowaliśmy zminimalizować te oscylacje, mówi profesor Mackillo Kira z Michigan.
      Fale składające się tylko z grzbietów lub tylko z dolin są fizycznie niemożliwe. Dlatego też naukowcy uzyskali falę efektywnie jednobiegunową, która składała się z bardzo stromego grzbietu o bardzo wysokiej amplitudzie, któremu po obu stronach towarzyszyły dwie rozciągnięte doliny o niskiej amplitudzie. Taka konstrukcja powodowała, że grzbiet wywierał silny wpływ na ładunek, przesuwając go w pożądanym kierunku, a doliny były zbyt słabe, by przeciągnąć go na pozycję wyjściową.
      Taką falę udało się uzyskać wykorzystując półprzewodnik z cienkich warstw arsenku galu, w którym dochodzi do terahercowej emisji dzięki ruchowi elektronów i dziur. Półprzewodnik został umieszczony przed laserem. Gdy światło w zakresie bliskiej podczerwieni trafiło w półprzewodnik, doszło do oddzielenia się elektronów od dziur. Elektrony poruszyły się w przód. Następnie zostały z powrotem przyciągnięte przez dziury. Gdy elektrony ponownie łączyły się z dziurami, uwolniły energię, którą uzyskały z impulsu laserowego. Energia ta miała postać silnego dodatniego półcyklu w zakresie teraherców, przed i po którym przebiegał słaby, wydłużony półcykl ujemny.
      Uzyskaliśmy w ten sposób zadziwiającą unipolarną emisję terahercową, w którym pojedynczy dodatni półcykl był czterokrotnie wyższy niż oba cykle ujemne. Od wielu lat pracowaliśmy nad impulsami światła o coraz mniejszej liczbie oscylacji. Jednak możliwość wygenerowania terahercowych impulsów tak krótkich, że efektywnie składały się z mniej niż pojedynczego półcyklu oscylacji była czymś niewyobrażalnym, cieszy się profesor Rupert Hubner z Regensburga.
      Naukowcy planują wykorzystać tak uzyskane impulsy do manipulowania elektronami w materiałach kwantowych w temperaturze pokojowej i badania mechanizmów kwantowego przetwarzania informacji. Teraz, gdy wiemy, jak uzyskać unipolarne terahercowe impulsy, możemy spróbować nadać im jeszcze bardziej asymetryczny kształt i lepiej przystosować je do pracy z kubitami w półprzewodnikach, dodaje doktorant Qiannan Wen.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...